środa, 9 marca 2022

 Magdalena Szweda - „Żona Diabła”

Dante Fiorucci jako przyszły spadkobierca mafijnego królestwa na polecenie ojca musi się ożenić. Dzięki małżeństwu dwie rodziny mafijne zawrą sojusz, a Dante będzie mógł przejąć konkurencyjny klub, którego właścicielką jest jego przyszła żona.

Dwudziestopięcioletnia Alice Galante jak na córkę mafii jest całkiem niezależna. Zarządza odziedziczonym po dziadku klubem i może poszczycić się tym, że jest on najpopularniejszym lokalem w mieście. Trudny charakter dziewczyny sprawił, ze do tej pory ojciec z nikim jej nie swatał. Ale do czasu…

Teraz Alice ma zostać żoną Dantego Fiorucci. Szybko orientuje się, że mężczyzna oczekuje od niej podporządkowania i całkowitego posłuszeństwa. Dodatkowo nie ma zamiaru być jej wierny. Wszystko, co udało się zbudować Alice, zostaje jej brutalnie odebrane.

„Moje życie sypało się właśnie jak domek z kart. Nie wiedziała, czy wystarczy mi sił, aby powstrzymać chory plan mojego ojca. Nie miałam jednak wyjścia, musiałam spróbować mu się sprzeciwić. Jeśli mi się nie uda, już za dwa tygodnie zostanę żoną Dantego Fiorucci. A wtedy niech Bóg ma mnie w swojej opiece.”

W ostatnim czasie bardzo modne w tematyce mafijnej są aranżowane małżeństwa. W dość niedlugim czasie, przeczytałam kilka takich opowieści, jedne były dobre, a nawet bardzo, inne po prostu słabe. Wczoraj w moje ręce trafiła trzecia powieść Magdy, nie będę ukrywała, że bardzo skusiła mnie okładka, dopiero później spojrzałam na opis i od razu w moich oczach pojawiły się iskry nadziei na to, że ta opowieść będzie dobra. Kasia czytała już debiut autorki i podobał się jej, dlatego doszłam do wniosku, że skoro to już trzecia jej wydana powieść, to może być tylko lepiej. Teraz nareszcie złapałam tę książkę w swoje łapki i z ogromnym uśmiechem na twarzy zaczęłam czytać. Czytałam i czytałam i z każdą kolejną stroną mój uśmiech przygasał. Czułam się zirytowana i zasmucona, ponieważ ta opowieść kompletnie mi się nie podobała. Bohaterowie wkurzali mnie, że dostawałam białej gorączki, Dante cham i buc jakich mało, nawet jako mafiozo, powinien mieć trochę więcej kultury, zero wychowania i łajdak jakich mało, jedyne, na co miałam ochotę zrobić z jego postacią to zdzielić w tą niewyparzoną japę, niby taki z niego diabeł straszny, ale chyba tylko w jego snach, zapyziały palant z przerośniętym ego i wysokim mniemaniem o sobie. Alice też mnie wkurzała, miała być przedstawiona jako kobieta z ciętym językiem i dziarska, taka niezależna, silna i jak to ona nie potrafi się obsługiwać bronią i jaka to ona nie odważna, a dawała sobą pomiatać na prawo i lewo i obrażać, a do tego ta słaba akcja z jej wujaszkiem, pytałam siebie wtf? Czy to jakaś kpina? Ogólnie książkę czytało się lekko, bo spodobał mi się styl pisania autorki, który jest lekki i przyjemny, ale fabuła po prostu mega słaba. Pomysł na cała historię może i był, ale jak dla mnie niedopracowany i pociągnięty na szybko, byle jak, cała akcja na siłę napędzana niepotrzebnymi dramami, zamiast dawać wiele wątków i ciągnąć je krótko, można było zrobić mniej, a bardziej treściwe. Jak dla mnie 4/10 i to tylko ze względu na styl pisania, bo fabuła beznadzieja. Nie polecam, ale możecie opinię wyrobić sobie o niej sami. Dla mnie troszkę stracony czas.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...