czwartek, 31 grudnia 2020


 Meg Adams - „Gangsterskie porachunki”
[Patronat medialny]


Joanna Maj przywykła już do tego, że jej życie obfituje w zabawne wpadki, a niewyparzony język pcha ją w coraz to większe kłopoty. Gdy niespodziewanie kobieta znajduje za wycieraczką samochodu mandat z poleceniem natychmiastowego zgłoszenia się na komisariat, przestraszona udaje się we wskazane miejsce.

Tam na jej drodze staje przystojny policjant Piotr Górski. Seksowny mundurowy od razu wpada Joannie w oko. Całe szczęście fascynacja okazuje się wzajemna. Oszałamiająca, pełna namiętności znajomość i nieustające pożądanie sprawiają, że Aśka zapomina o złej passie.

Jednak pewnego dnia zachowanie Piotra ulega całkowitej zmianie. Z gorącego kochanka mężczyzna przeobraża się w zimnego drania. Wkrótce wychodzi na jaw, że prowadzi podwójne życie, dalekie od tego zgodnego z prawem. Joanna zostaje zmuszona do wzięcia udziału w nieczystej grze, której reguł do końca nie zna. Choć stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości, nie zdaje sobie sprawy, że przyjdzie jej walczyć nie tylko o uczucia, ale także o własne życie.


„- Przepraszam. Cały ten wieczór... nieważne. Ochronię cię, Jo. Nikt cię nie skrzywdzi. - Jego ochrypły głos spłynął dreszczem po całym moim ciele. Zerknęłam w ciemnozielone błyszczące tęczówki i wiedziałam, że ich właściciel mówi prawdę. Z każdą chwilą coraz bardziej tonęłam w tym szczerym spojrzeniu, nie potrafiąc odejść, chociaż wciąż czułam się zraniona jego wcześniejszym zachowaniem.
- Chcę po prostu o tym zapomnieć, zamazać ten koszmarny widok sprzed moich oczu, zmienić ten dzień w coś dobrego. - Doskonale zdawałam sobie sprawę, że przez moje słowa przebija się błaganie.”

Kim naprawdę jest Górski – policjantem czy gangsterem?
W jakie tarapaty wpakuje się Joanna?


„Sama nie byłam pewna, co tak właściwie poczułam. Przeszył mnie jakiś dziwny, zwodniczy prąd, który rozszedł się po całym ciele, każąc uciekać. Mimo to stałam w bezruchu, a nawet odwzajemniłam uśmiech, spychając mroczne, ledwo kiełkujące myśli na tył głowy.
Wcześniej tam na dole to nie mógł być on. Piotr nie mógł udawać, nie dałby rady, tak mnie oszukać. Przecież przyjechał tu z policjantami i pokazał mi dokumenty.
Roześmiałam się pod nosem z tych idiotycznych rozważań.”

„Gangsterskie porachunki” to historia, którą czytałam nie raz, nie dwa, a trzy razy, a dlaczego? A dlatego, że nie mogłam po niej zebrać myśli. W mojej głowie był jeden wielki chaos i wprost nie mogłam uwierzyć w to, co tam się odwaliło. Emocje, jakie towarzyszą nam podczas lektury, trudno tak naprawdę opisać jakimikolwiek słowami, ponieważ mieszają się tak ze sobą, że ciężko je opanować. Momentami mój luby kilkukrotnie zwrócił mi uwagę na to, abym się uspokoiła, bo mi zaraz czaszka wybuchnie... :D :D
Jest to moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Z powodu braku czasu nie przeczytałam jeszcze jej debiutanckiej powieści „Architektury uczuć”, ale za to „Ochroniarza” dosłownie wciągnęłam i byłam nim zachwycona. Gdy otrzymałam po raz pierwszy „Gangsterskie porachunki” było to około 15 rozdziałów, które pochłonęłam z prędkością światła, a autorka zrobiła mi psikusa i urwała w takim momencie tekst, że z moich ust wyrwało się „no ja pierdziele, chyba się zastrzelę”. Drugi raz otrzymałyśmy tekst przed premierą w całości od wydawcy i wiecie co? Chciało mi się płakać, że pierwszy tom zakończył się w takim momencie, że myślałam, że wywalę tablet przez okno.... No i gdy dojechały do nas wersje papierowe, złapałam ją po raz trzeci, myślałam, że moja psychika już się nastawiła na tę emocjonalną przejażdżkę, ale nie... ponownie bardzo przeżywałam wszystko to, co się tam odwaliło, a uwierzcie mi, dzieje się dużo. :D Nie jest to książka dla osób o słabych nerwach, był momenty, że miałam wrażenie, a może bardziej nadzieję, że mi się to śni, ale nieee... tak wiele chciałabym wam napisać, ale nie mogę ponieważ byłby to jeden wielki spojler, ale obiecuję wam, że gdy zaczniecie czytać nie odłożycie tej książki ani na chwilę, a szalona i dynamiczna akcja, którą wymyśliła nam autorka, sprawia, że będziecie chcieli poznać zakończenie jak najszybciej, a ono samo wbije was w fotel i pozostawi z pytaniem „co jest k***a??!!”, całe szczęście, że na drugi tom nie trzeba będzie zbyt długo czekać.

Miałam opisać wam pokrótce postacie Jo i Piotra, ale nie mogę, zrobię to przy recenzji drugiego tomu, ponieważ przez przypadek mogłabym coś palnąć i spartolić wam całą przyjemność z czytania. Wiem, że moja recenzja nie ma za bardzo składu i ładu, ale kurcze, naprawdę jest mi okropnie ciężko zebrać myśli, mogę wam jedynie zagwarantować, że pokochacie tę opowieść i zrobi na was ogromne wrażenie, ponieważ zawiła fabuła sprawia, że nie ma tu ani chwili nudy.

„Gangsterskie porachunki” to historia przepełniona tajemnicami, intrygami i uczuciem, które zdrowo namiesza w życiu naszych bohaterów. Jest to opowieść, do której na pewno wielokrotnie powrócę, ponieważ spędziłam z nią naprawdę przyjemne, choć emocjonalne chwile. Już teraz śmiało mogę stwierdzić, że Meg Adams trafia na listę jednych z moich ulubionych polskich autorek i z ogromną niecierpliwością będę czekała na kolejne jej propozycje. A was już dziś gorąco zachęcam do sięgnięcia po jej książki, a w szczególności pierwszy tom dylogii „Nieczystej gry”, gwarantuję, że się nie zawiedziecie.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękujemy autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.


wtorek, 15 grudnia 2020

 Pola Kraucz - „Układ z milionerem”
[Patronat medialny]


Dziewiętnastoletnia Ivon dobrze wie, czym jest bieda i co naprawdę można kupić za pieniądze. Gdyby musiała się martwić tylko o siebie, z pewnością jakoś poradziłaby sobie w świecie, w którym głód jest przygnębiającą codziennością. Jednak dziewczyna ma jeszcze pod opieką młodsze rodzeństwo. Niestety ich ojciec jest zwykłym pijakiem i nie interesuje go los dzieci.

Nie mając wyboru, Ivon chowa swój honor do kieszeni i idzie prosić o pieniądze. Nie musi daleko szukać, bo kilka kilometrów od jej biednej dzielnicy znajdują się ogrodzone wysokim murem luksusowe rezydencje. W jednej z nich mieszka Oliver.

O mężczyźnie krążą miejskie legendy. Oliver ma bardzo dużo pieniędzy i najprawdopodobniej jest gangsterem, wcielonym potworem. Mimo wszystko Ivon nie ma wyjścia. Musi poprosić go o pomoc.

Ku jej zaskoczeniu Oliver się zgadza. Jednak chce czegoś w zamian...

„Odwróciłam się wystraszona i od razu zamarłam. Stał tam Oliver. Znów zdenerwowany, wręcz wściekły. Patrzył na mnie chłodno, a moje serce tak bardzo przyśpieszyło, iż miałam wrażenie, że za moment wyskoczy mi z piersi. Czekałam, aż brunet coś powie albo zacznie krzyczeć. Jednak on wciąż milczał, a przez to przedłużające się oczekiwanie, czułam, jakbym miała za moment zemdleć ze strachu.
-Ivon. Dlaczego znowu robisz mi na złość? - wysyczał cicho. Przełknęłam z trudem ślinę i próbowałam wymyślić jakąś odpowiedź. Po raz kolejny tak bardzo się go bałam.”

Czy Ivon zwróci się ponownie do Olivera po pomoc?
Czego mężczyzna zażąda w zamian?
Czy naprawdę jest on tak potwornym i bezwzględnym człowiekiem?

„Głowa bolała mnie od szarpania za włosy, w dodatku wciąż mnie mdliło. Czułam się jak śmieć... upokorzona... skrzywdzona... brudna... Moje myśli wciąż krążyły wokół tego, co się przed chwilą stało. Po policzkach spływały strumienie łez. Ciało drżało od chłodu oraz strachu. Chciałam umrzeć. Nie liczyło się jak, tylko to, aby zapomnieć, co się wydarzyło... żebym wreszcie zaznała spokoju, przestano mną pomiatać, bić mnie...”

Pola Kraucz wkracza na polski rynek wydawniczy z powieścią, która od razu przyciągnęła mój wzrok za sprawą okładki i opisu. Wiedziałam, że obowiązkowo będę musiała ją przeczytać. Po opisie możemy co nieco wywnioskować, ale za dużo on też nie zdradza, mogę nawet powiedzieć, że niewiele jednak na pewno skutecznie przyciąga czytelnika i sprawia, że chce on się zagłębić w tę opowieść. Czytałam początkowo kilkanaście rozdziałów w wersji pdf, które dostałam od autorki i urwała w takim momencie, że miałam ochotę ją dosłownie ukatrupić, pozostałam w zawieszeniu, oniemiała i z ogromnym znakiem zapytania. Gdy tylko otrzymałam wersję papierową, od razu wzięłam się za czytanie. Chłonęłam ją od początku linijka po linijce i cóż... Śmiało mogę powiedzieć, że jest to zdecydowanie bardzo dobry debiut, autorka pisze językiem prostym i spójnym i prowadzi akcję tak, aby czytelnik nawet przez chwilę się nie nudził. W momencie, gdy wzięłam w swoje ręce tę powieść, spędziłam z nią naprawdę bardzo przyjemne, choć emocjonalne chwile. To jak poprowadzona była akcja, niejednokrotnie sprawiło, że moje serce waliło jak szalone, a kartki przelatywały mi między palcami z prędkością świała, były momenty, w których się śmiałam, by za chwilę leciały łzy wzruszenia, a nawet rozpaczy. Chciałam poznać zakończenie tej opowieści jak najszybciej, a z drugiej strony żałuję, że moja przygoda z losami Ivon i Olivera już się skończyła. Historia tu przedstawiona jest bardzo fajną odskocznią od mafijnych klimatów, które teraz zdecydowanie górują spośród wszystkich wydawanych książek.

Główni bohaterowie to osoby po ogromnych przejściach, nie miały łatwego startu w życiu, co ma też ogromny wpływ na to, jakimi są ludźmi teraz. Ivon to skromna, przestraszona i bardzo uczynna dziewczyna, było mi jej żal z powodu tego, co spotkało ją ze strony osoby, która miała być dla niej tą, co powinna ją chronić. Musiała szybko dorosnąć, aby opiekować się młodszym rodzeństwem, było mi jej naprawdę bardzo żal, a nawet jak już otrzymała pomocną dłoń od Olivera, to życie jej nie oszczędzało. Oliver to cudowny facet, z jednej strony bezwzględny i przerażający, z drugiej kochany i opiekuńczy. Chociaż nie powiem, że kilka razy miałam ochotę skopać mu tyłek za jego zachowanie. :D Żałuję tylko, że autorka postawiła na narrację jedynie z punktu widzenia Ivon, ponieważ szczerze mówiąc, bardzo bym chciała się dowiedzieć, co siedziało w głowie Olivera.

„Układ z milionerem” to genialne napisana historia, która przeniesie Was do świata przepełnionego tajemnicami, intrygami, zazdrością i zawiścią. Losy bohaterów przyprawiają o dreszcze i przyśpieszone bicie serca. Przeszłość nie oszczędzała tej dwójki, a przyszłość jest niepewna. Życie stawia na ich drodze coraz to większe przeszkody, czy będą oni w stanie pokonać je wspólnie? Czy jednak okażą się one nie do przeskoczenia? Ja jestem tą historią zachwycona i z ogromną przyjemnością do niej powrócę. Z niecierpliwością teraz będę czekała na kolejne propozycje autorki. A Was już dziś gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, jest to znakomity debiut, przy którym nie ma czasu na nudę! Gwarantuję, że nie będziecie w stanie jej odłożyć, dopóki nie dobrniecie do ostatniej strony!

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.



czwartek, 10 grudnia 2020

 

J.J. McAvoy - „The Untouchables”


Jeden sekret. Wiele ofiar.

Wszystko, co Melody Callahan wiedziała o swojej przeszłości, okazało się kłamstwem. Jej ojciec kłamał. Jej mąż kłamał. Ale prawda jest taka, że sekrety w końcu muszą wyjść na jaw. Nie mogą wiecznie pozostawać w ukryciu. I tak też się stało.

Kobieta dowiedziała się, że jej matka Aviela żyje i – jakby tego było mało – zrobi wszystko, żeby zniszczyć to, co Melody i Liam budowali przez ostatni rok.

Mając nowego wroga i bezustanną uwagę mediów, związaną ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, Liam i Melody muszą walczyć na kilku frontach. Melody nie wie, co robić. Jest rozdarta między silnym uczuciem do męża a chęcią rozszarpania go na strzępy za to, że kłamał.

Jednak w tym świecie kochanie kogoś a okazywanie mu uczuć to dwie różne rzeczy.


„ To jak opętanie – wyjaśnił. - Wpełza w twoją duszę i zapuszcza korzenie. Nie masz nad tym żadnej kontroli. Pozwalasz temu rosnąć, bo to ci pomaga. To powód, dla którego pozwalasz, żeby krew spływała na podłogę, jak najlepsze wino i nawet się nie wzdrygasz. Pomaga ci stać się potworem, którym musisz być. Jedyny efekt uboczny jest taki, że to opętanie zawsze jest przy tobie. Żadna ilość święconej wody nie może się go pozbyć. Więc nie odpuszczasz. Zawsze będę tym, kim pozwoliłem sobie zostać, a ten ktoś wręcz uwielbia chaos.
Nigdy nie wypowiedziano prawdziwszych słów.”

Co odkrył Liam na temat matki Melody?
Jakie konsekwencje poniesie Liam za tajemnicę?
Kto jest kretem w ich najbliższym otoczeniu?

„Niektórzy ludzie myślą, że musisz być naprawdę popieprzonym skurwysynem, żeby żyć tak jak ja. Widzę ich, jak chodzą z głowami uniesionymi wysoko, rozmawiają przez telefony, udają, że są dobrymi ludźmi. Ale tak naprawdę nie są. Prawdziwi, dobrzy ludzie, których trudno jest znaleźć , nie uważają się za dobrych. Wierzą, że tylko robią to, co zrobiłby każdy na ich miejscu. W rzeczywistości dziewięćdziesiąt procent z nas ukrywa się przed światem i samym sobą. Zmuszamy się do robienia „właściwych” rzeczy, bo obawiamy się konsekwencji tego, co chcielibyśmy zrobić.”

Nareszcie dopadłam się do drugiego tomu serii „Ruthless people” i już pierwsza część wywoływała u mnie palpitacje serca i stany, w których niewiele brakowała, a rwałabym włosy z głowy, tak ta... kurde nawet nie wiem jak ubrać słowami to, co się tu odwaliło. Początkowo mi się ona ciągnęła i nie chodzi o to, że historia tu przedstawiona mi się nie podobała, bo podobała i to bardzo, jednak miałam jakąś chwilową niemoc czytelniczą, jednak gdy tylko się w nią wkręciłam to... o mamo! Akcja pędzi jak szalona, chłonęłam tę książkę strona za stroną i nie byłam jej w stanie odłożyć, kartki paliły mi się w palcach i pragnęłam jak najszybciej dobrnąć do ostatniej strony, a jak już ją skończyłam, zaczęłam wyzywać samą siebie w myślach, co ja odwaliłam? Nie mogłam się dłużej delektować tą książką? No ja pierniczę! Historia tu przedstawiona bez wątpienia wyróżnia się na tle mafijnych powieści, mamy tu silne charaktery, które nie dają sobie w kasze nadmuchać, zarówno Mel, jak i Liam to dwa ogniste temperamenty, ja się naprawdę dziwię, że oni się jeszcze tam nie pozabijali. W serii tej otrzymujemy prawdziwą mafię, taką krwawą, bezlitosną i bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Fabuła pędzi na łeb na szyję, nie ma tu ani chwili nudy, a ciągłe zwroty akcji sprawiają, że emocje, jakie mną targały, był momentami nie do okiełznania. Jest to jedna z nielicznych powieści, które śmiało mogę stwierdzić, spełniły moje oczekiwania co do tego typu historii! Czuję się w pełni usatysfakcjonowana przedstawioną tu opowieścią i zdecydowanie chcę więcej! A najlepiej jakby ta seria nigdy się nie skończyła! :D


The Untouchables” to opowieść, która na 100% przypadnie do gustu każdej miłośniczce mafijnych romansów, ja jestem tą historią zachwycona i zdecydowanie znajduje się ona w pierwszej trójce moich ukochanych! Jest to opowieść krwawa, mroczna i trzymająca w napięciu, ale z drugiej strony też poruszająca i przepełniona pożądaniem. Autorka w iście doskonały sposób połączyła całą paletę emocji i podała nam na tacy książkę, obok której nie sposób przejść obojętnie. Uważam, że koniecznie trzeba ją przeczytać, ponieważ to, co się tam dzieje przechodzi ludzkie pojęcie, a niektóre opisy wywoływały gęsią skórkę na mym ciele. Jest to „must read” tego i na pewno przyszłego roku!

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękujemy Wydawnictwu NieZwykłe.



środa, 2 grudnia 2020

 Tillie Cole - „Słodka dusza”



Elsie Hall musi walczyć o przetrwanie na ulicach Seattle. Jest bezdomna i codziennie rozpaczliwie poszukuje ciepła i jedzenia. Świat dookoła wydaje się niebezpieczny, a ludzie bezwzględni. Delikatna Elsie żyje uwięziona w ciszy. Jest krucha i słaba — i bezbronna, z łatwością może paść ofiarą czyjegoś okrucieństwa. Z głodu i nędzy zaczyna kraść. Nie zastanawia się, co będzie, gdy jeden z okradzionych przez nią ludzi stanie na jej drodze...

Levi Carillo w niczym nie przypomina swoich starszych braci. Ten jasnowłosy chłopak jest chorobliwie nieśmiały i rozpaczliwie samotny. Jedyne, co potrafi robić dobrze, to grać w futbol. Trenuje bardzo ciężko, jednak nie wyciąga korzyści z tego, że jest świetnym sportowcem. Milczący Levi wciąż powraca do okrutnej przeszłości i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek zdoła odnaleźć szczęście, tak jak udało się to jego starszym braciom: Austinowi i Axelowi. Któregoś dnia chłopak zostaje okradziony z najdroższej sercu pamiątki... 

„Chciałam podnieść głowę. Chciałam zobaczyć, jak naprawdę wygląda Levi Carillo – wcześniej byłam zbyt chora i zagubiona, żeby to ocenić. I naprawdę chciałam mu podziękować. Chciałam mu podziękować za to, że mnie uratował, i za to, że przejął się moim losem na tyle, żeby chcieć to zrobić. 
Nikomu wcześniej nie zależało.
Ale nie potrafiłam. Byłam zbyt przerażona. W jego obecności lęk trzymał moje ciało i umysł w żelaznym uścisku.
Leżałam na łóżku jak zaczarowana, z zamkniętymi oczami, udając że śpię.”

Jaką przeszłość skrywa dziewczyna?
Co się stało, że wylądowała na ulicy?
Czy przyjmie ofiarowaną jej pomoc?

„Był dla mnie tajemnicą. Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy tego dnia na uczelni, pomyślałam, że był typowym sportowcem, który myślał tylko o grze i dziewczynach. Biorąc pod uwagę jego wygląd, łatwo było poczynić takie założenie. Jednak teraz, po zaledwie kilku minutach spędzonych w jego towarzystwie wiedziałam już, że jest zupełnie inny, niż mogłam sobie wyobrazić.”

Tillie Cole to autorka, po której książki sięgam w ciemno, ponieważ wiem, że się nie zawiodę. Mieliśmy możliwość poznania jej twórczość w dwóch wersjach, jedna troszkę łagodniejsza, druga mroczna i bezwzględna. Jednak wszystkie jej historie łączy jedno, kręta droga, którą bohaterowie muszą pokonać. Seria „Sweet home” należy zdecydowanie do tych łagodniejszych, ale niekoniecznie łatwych opowieści, losy grupy przyjaciół tu przedstawione, są naprawdę pogmatwane i ciężkie. Każde z nich ciągnie za sobą demony przeszłości, które nie chcą ich opuścić nawet na krok. Nie jest tajemnicą, że bardzo czekałam na książkę, opisującą losy najmłodszego z braci Corillo – Leviego. W poprzednich dwóch tomach było go niewiele, wiadomo było tylko, że jest bardziej typem samotnika, zranionego samotnika. Zastanawiało mnie, jakim jest człowiekiem, co kryje się w umyśle skromnego, słodkiego i przede wszystkim tajemniczego chłopca. Ciekawa byłam, czy autorka po raz kolejny zdobędzie moje serce i polubię Leviego równie mocno co Axela i Austina? Od razu powiem, że zdecydowanie tak! Jest on tak słodki, a do tego tak zraniony, że pokochałam go najbardziej z całej trójki. Historia jego i Elsie poruszyła mnie do tego stopnia, że wielokrotnie musiałam odkładać książkę, aby ochłonąć, dać sobie samej czas na to, aby poukładać myśli, uczucia, które we mnie buzowały. Tematy, które autorka poruszała w swoich powieściach, były tak bardzo życiowe, że były momenty, w których odnosiłam wręcz wrażenie, że czytała mi w moich myślach. Czuję ogromną więź z tą serią i uczuciami bohaterów. 

O Elsie i Levim nie będę pisała dużo, dosłownie po jednym zdaniu, ponieważ uważam, że jest to tak poruszająca i piękna historia, że każdy musi ją przeczytać. Elsie to młoda dziewczyna po ogromnych przejściach, nękana przez rówieśników z powodu swoich niedoskonałości, niesamowicie dzielna, bo przeszła w życiu przez prawdziwe piekło, z którego udało jej się uciec, jednak demony podążały krok w krok za nią. Bardzo podobało mi się to, jak się otwierała na świat i na ludzi, chociaż jej opowieść była bardzo przygnębiająca. Levi zdobędzie serce każdej czytelniczki, zraniony chłopak, który pomimo tego, że otacza go sporo osób, które kochają go bezwarunkowo, czuje się samotny i opuszczony. Serce mi pękało, gdy czytałam o uczuciach tej dwójki, które autorka w idealny sposób przelała na papier. 

„Słodka dusza” to historia poruszająca, wzruszająca i przede wszystkim piękna. Przedstawiona tu opowieść jest bez wątpienia tą, która na bardzo długi czas pozostanie w mojej pamięci. Dwoje ludzi, którzy w najmniej spodziewanym momencie i okolicznościach poznają swoją bratnią duszę, a uczucie, które ich połączy jest wręcz niewyobrażalne. Ja jestem tą opowieścią oczarowana i na pewno do niej i do całej serii powrócę. A wy jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości, czy warto po nią sięgnąć, nie wahajcie się ani chwili dłużej, tylko już dziś nadrabiajcie zaległości, gwarantuję, że się nie zawiedziecie. 

Gorąco polecam!!

Paula 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Editio Red.


piątek, 27 listopada 2020

 J.A. Redmerski - „Czarny wilk”
[Patronat medialny]



Sekrety ujawnione przez Norę Kessler sprawiły, że Niklas Fleischer zrozumiał, że nie ma już nikogo, komu mógłby zaufać. Jego własny brat go zdradził. Ale ostatecznie Niklas zgadza się stanąć na czele misji we Włoszech, która może być szansą na wybaczenie albo odwet za to, co zrobił jego brat.

Zadaniem Niklasa jest odegranie roli bogatego niemieckiego inwestora i porwanie tajemniczej Francesci Moretti. Zadanie jest tym trudniejsze, że nikt nie wie, jak ona dokładnie wygląda.

Niklas wydaje się idealnym kandydatem do tej roli, ale ryzyko jest ogromne, ponieważ powodzenie misji nie będzie zależało tylko od niego. Zabierze ze sobą dwie kobiety – Izabel i Norę.

Izabel ma udawać jego kochankę, natomiast Nora – niewolnicę. Mężczyzna musi bardzo uważać na Izabel, która ze względu na swoją przeszłość może źle znieść to, co zobaczy w willi Morettich. Jeden nieostrożny ruch i cała akcja może zakończyć się niepowodzeniem, stawiając ich życie na szali.

Niklasowi sytuacja z kochanką i niewolnicą u boku wydaje się całkiem przyjemna, jednak to tylko pozory.

Mężczyzna musi pamiętać o tym, co zrobił Viktor. Czy to, co zaszło między braćmi, już na zawsze będzie ich kością niezgody? Czy okaże się silniejsze niż więzy krwi, które ich łączą?


„Kusi mnie, żeby na nią zerknąć, bo chociaż strasznie mnie wkurza, jest jedyną osobą w naszym zakonie, której... współczuję. Naiwna dziewczynka o wybujałych ambicjach, które pewnego dnia doprowadzą ją do zguby, nie pasuje do tej organizacji. Parę lat temu wcale bym się nie przejął – sam próbowałem ją zabić – ale od tamtej pory dużo się zmieniło i teraz raczej czuję się za nią odpowiedzialny, niż postrzegam ją jako zagrożenie. Chyba w którymś momencie zacząłem widzieć w kobiecie mojego brata siebie: osobę zmuszoną za młodu wieść życie, jakiego nie chciała, skrzywdzoną w niewyobrażalny sposób, która mimo to walczyła, przetrwała, a teraz – z powodu swoich doświadczeń – nie boi się zabijać.”

Czy misja tej trójki się powiedzie?
A może Izabel zniszczy cały plan przez swoją przeszłość?
Czy Niklas wybaczy bratu to, co zrobił?

„Z jego surowej, nieogolonej twarzy bije powaga. - Nie traktuję tych misji lekceważąco – zaczyna. - Zdarza mi się żartować, albo dawać się ponieść nerwom, kiedy mamy tylko kogoś zabić i jest po sprawie, ale to... - wskazuje z roztargnieniem podłogę: jego spojrzenie staje się bardziej zawzięte. - To moja specjalność. Zobaczysz mnie od strony, której jeszcze nie znasz. Mam nadzieję, że potrafisz dobrze wejść w rolę i niczego nie spieprzyć, bo ja nie zamierzam wychodzić ze swojej. Pamiętaj o tym. Ja nigdy nie wychodzę z roli.
Przez kilka sekund świdruje mnie wzrokiem, aż dochodzi do wniosku, że dotarł do mnie sens jego słów.”

Seria „W towarzystwie zabójców” J.A. Redmerski jest mi bardzo dobrze znana. Pokochałam ją już od pierwszego tomu i zawsze z ogromną niecierpliwością czekam na każdą kolejną część. Nie będę ukrywała, że od samego początku postać Niklasa bardzo mnie intrygowała i nie mogłam się doczekać, aż „Czarny wilk” trafi w nasze ręce. Wiedziałam, że tu zdecydowanie lepiej poznany Niklasa i targające nim rozterki. Niestety, książka musiała na regale odleżeć swoje, ponieważ był moment, w którym dopadła mnie niemoc czytelnicza z powodu stresu i nie byłam w stanie czytać jakichkolwiek historii. Teraz jednak nadrabiam zaległości i tak wzięłam się nareszcie za tę opowieść. Już we wcześniejszych recenzjach pisałam, że bardzo podoba mi się styl pisania autorki, jest on spójny i bez wątpienia wie, jak napisać historię, która wciągnie czytelnika w swoje szpony i tak dokładnie było i tym razem. Gdy tylko wzięłam tę książkę, nie mogłam się od niej oderwać ani na chwilę, odnoszę wręcz wrażenie, że każda kolejna część jest jeszcze bardziej popieprzona od poprzedniej, nie mogłam się od niej oderwać, chłonęłam ją całą sobą i teraz mam do siebie ogromny żal, przez to, że muszę czekać na kolejny tom, który jeszcze nie wiadomo, kiedy się pojawi na naszym rynku wydawniczym. A szkoda...

Autorka po raz kolejny przenosi nas do świata płatnych zabójców, który jest bezlitosny, popaprany i bez wątpienia krwawy. Nie ma tu miejsca na wyrzuty sumienia, ani litość. Ta opowieść zawiera wszystko to, co kocham w tego typu opowieściach: dynamiczną i nieprzewidywalną akcję, silnych i bezlitosnych bohaterów, którzy gdzieś tam w głębi duszy mają jeszcze odruchy człowieczeństwa no i krwawe jatki. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie zakończenie, zaintrygowało mnie ono do tego stopnia, że zachciało mi się płakać, ponieważ już dalej chciałabym poznać losy naszych bohaterów. Fajne jest też to, że autorka pokazała nam kilka punktów widzenia, możemy dogłębnie poznać Victora, Izabel i Nicolasa, ale jest również sporo fragmentów Nory, której bezduszna postać niesamowicie mnie intryguje.

„Czarny wilk” to opowieść, która bez wątpienia wywrze na was naprawdę ogromne wrażenie. Ja wiem, że nie tylko do tej części, ale do całej serii będę powracała z ogromną przyjemnością. Są to takie książki, które powodowały u mnie wytrzeszcz oczu ze zdumienia, gęsią skórkę z przerażenia i dreszcze przez to, co przechodziły co niektóre osoby. Gwarantuję Wam, że gdy weźmiecie tę serię w swoje ręce nie będziecie mogli i chcieli odłożyć jej ani na chwilę, gdy zagłębicie się w lekturze, przestanie istnieć wszystko dookoła, pozostaniecie tylko wy i losy bohaterów, które przyprawią was o palpitację serca. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na szósty tom, aby dowiedzieć się, co kombinuje Victor.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


wtorek, 24 listopada 2020

 

 

Izabella Frączyk

Jagna Rolska

“Kaprys milionera”

Emil Kastner to znudzony życiem biznesmen. Nic go nie cieszy, rozkapryszony szuka wciąż nowych podniet. Podczas solidnie zakrapianego spotkania z przyjaciółmi z dzieciństwa przyjmuje zakład, że nawet z najbardziej nieatrakcyjnej dziewczyny, przy odpowiedniej dozie pieniędzy, da się wyczarować prawdziwą piękność.


Danka Popiołek jest skromną ekspedientką z dyskontu sieci Bonus. Dziewczyna jest zaniedbana, otyła i tonie długach. A do tego właśnie wpadła w poważne kłopoty i pilnie musi ukryć się przed światem. Wskutek nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności spotyka na swojej wyboistej drodze Emila.


Co połączy tych dwoje?

Czy za pieniądze można kupić wszystko?

No i najważniejsze… Kto wygra zakład? 


“- A ja wam mówię, panowie! Z każdej da się zrobić łabędzia. Pozostaje tylko kwestia, jakim kosztem.

- Nie wierzę. Nie chrzań.

- No to ja ci udowodnię!

- A niby jak mi to udowodnisz? - roześmiał się Robert.

- Znajdę jakąś koszmarną dziewuchę i zrobię z niej księżniczkę. Zakład?”


To moja pierwsza styczność z twórczością autorek. Kiedy zaczęłam czytać “Kaprys milionera”, byłam do tej książki sceptycznie nastawiona. Na samym początku mnie nudziła, opisy były nużące i myślałam, że tak będzie przez całą lekturę. Co prawda przeczytanie tej pozycji zajęło mi trochę czasu, ale kiedy tak naprawdę do niej przysiadłam, to przeczytałam ją bardzo szybciutko. Czy ta opowieść mi się podobała? Szczerze mówiąc, to i tak i nie. Niektóre sytuacje były niedorzeczne, a niektóre nawet śmieszne. Niestety nie lubię w książkach narracji trzecioosobowej, ponieważ nie mogę się wtedy dokładnie skupić na tym, co czytam i taki zabieg strasznie mi w tym przypadku przeszkadzał. Kolejnym minusem były zbędne opisy, które nic nie wnosiły do książki, tylko zapychały kartki. Zupełnie nie podobała mi się postać Emila. Jezu jak ten gościu mi działał na nerwy, to nikt nie ma pojęcia. Erotoman jeden. Skakał z kwiatka na kwiatek i wiecznie mu się gzić chciało. Dupy zmieniał jak rękawiczki, co było odpychające. Niby coś tu do Danki czuł, a za chwilę już myśli o innych babach i ich bzykaniu. No nie podpasował mi ten bohater i koniec kropka. Co do Danki, to też baba strasznie irytująca, ale jakoś przymykałam na to oko i nawet ją po części polubiłam, bo nie miała w życiu łatwo, ale w sumie też na własne życzenie. Autorki miały pomysł na fabułę, która była miejscami naprawdę ciekawa, był i wątek kryminalny, który po części jakoś uzupełniał cały zarys historii. Było wplecionych kilka akcji, które na swój sposób były dobre, ale jedną autorki mogły sobie po prostu darować, bo uważam, że było to bardzo niesmaczne. Jednak fajnym za to zabiegiem, była metamorfoza Danki z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia i myślę, że z tym obie Panie poradziły sobie naprawdę dobrze. Danka musiała wyrzec się wiele nawyków, ale jej się to opłaciło.


W tej książce przewijało się trochę postaci drugoplanowych i najbardziej z nich polubiłam Marka. Myślę, że ten bohater wniósł powiew świeżości do całej fabuły, mimo swoich problemów, wspierał Dankę, przez co się do niej zbliżył. Również podobało mi się to, że tym razem w książce nie ma chudej bohaterki o idealnych kształtach, tylko jest kobieta otyła i mało urodziwa. To coś naprawdę rzadkiego, bo zawsze, kiedy czytam jakąś lekturę, to kobiety są wiecznie doskonałe, ze świetną figurą, ubierają drogie ciuchy i w ogóle same ochy i achy, a tu mamy tego przeciwieństwo. Obie Panie piszą językiem prostym i spójnym, przez co naprawdę szybko idzie czytanie. Może ta pozycja nie zadowoliła mnie w pełni, ale też nie jest tak, że jest całkowicie zła. Ma swoje plusy, jak i minusy, ale to już każdy indywidualnie musi wyrobić sobie o niej własne zdanie. Oczywiście czekam na kontynuację, bo jestem ciekawa, jak potoczy się dalsze życie Danki.

Czy polecam? Może powiem tak. Książkę da się przeczytać, ale to już Wy sami musicie zdecydować, czy chcecie po tę historię sięgnąć, czy też nie.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

 

Haftowane gałgany” K. Sienkiewicz | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od  2013 roku 

 

 Kinga Litkowiec & Agata Sobczak - „Bad teacher”


ON POKAZAŁ MI, CZEGO POTRZEBUJĘ
W dniu, w którym po raz pierwszy zobaczyłam mojego nauczyciela – Chrisa Evansa, zapragnęłam poznać go lepiej. Gdy mi na to pozwolił, chciałam więcej. Kiedy pokazał mi, kim jest, nie uciekłam. Był mi niezbędny do życia niczym powietrze. Jego mroczna aura owładnęła mną, zachęcała, bym zrozumiała, co czuje mężczyzna, który uprzytomnił mi, czego potrzebuję.

ONA POZWOLIŁA MI BYĆ SOBĄ
Veronica Jones była zakazanym owocem, którego nie byłem w stanie sobie odmówić. Nie próbowałem walczyć z tym pragnieniem. Chciałem, żeby była moja, żeby oddała mi się w pełni. Pokazałem jej siebie, a ona zaakceptowała to, kim jestem. Chciała tego, co jej ofiarowałem. Zgodziła się być moją i pozwoliła mi być sobą. 

„Jej oczy jeszcze nigdy nie był tak duże jak teraz. Wpatruje się we mnie, jakby nie była pewna, czy naprawdę to powiedziałem. Uśmiecham się lubieżnie, wprowadzając ją w jeszcze większe zakłopotanie. Jestem ciekaw, czy coś powie. Najlepszym scenariuszem, jaki mogę sobie wyobrazić, jest jej błaganie, żebym to zrobił. Najgorszym – ucieczka, choć tak byłoby lepiej.”

Czy tę dwójkę połączy tylko przelotny romans?
A może pojawią się nieproszone uczucia?
Czy ktoś dowie się o ich spotkaniach?

„Jeśli jutro tam pójdę, nie będą to korepetycje. Czuję, do czego to wszystko zmierza i jak się zakończy nasze spotkanie. Chcę tego? Jasne, że chcę, ale czy dam radę? Co z tego może wyniknąć? Zwykły niezobowiązujący seks? Może, zanim wskoczę mu do łóżka, wypadałoby o to spytać. Jest w nim coś, co niesamowicie mnie do niego przyciąga. Czy to skończy się seksem? Zapewne tak, ale nie rozumiem, dlaczego ja. Czemu go pociągam? Przecież dla niego jestem zapewne tylko gówniarą, dzieciakiem.”

Pierwsza książka duetu Kingi Litkowiec i Agaty Sobczak, które przenoszą nas do mrocznego świata BDSM. Od samego początku zaintrygowała mnie ta historia, ciekawa byłam, jak autorki odnajdą się w tym klimacie, czy staną na wysokości zadania i otrzymamy idealnie ukazaną relację między panem a uległą? 

Twórczość obu autorek jest mi dobrze znana, dlatego ja byłam w stanie odróżnić, która z dziewczyn w danym momencie pisała, chociaż obie mają bardzo podobny styl i wątpię, aby dużo osób było w stanie zwrócić na to uwagę. Niemniej jednak książka jest dobrze napisana. Autorki miały świetny pomysł na fabułę i całkiem sporo było wątku BDSM, chociaż nie pogniewałabym się, jakby było go jeszcze więcej, jednak z drugiej strony, to co się dzieje między bohaterami, jest dla mnie ważne i dobrze, że jest tu sporo fabuły, a nie ino rympolenie. :) Cała akcja może i pędziła dość dynamicznie, ale mi to w żadnym wypadku nie przeszkadzało, ponieważ nie było tu ani chwili nudy, przez co książkę czytało się naprawdę w ekspresowym tempie, jestem jednak zawiedziona tym, że muszę czekać na kolejny tom, mam tylko nadzieję, że niedługo.

Główni bohaterowie są świetnie wykreowani. Veronica momentami mnie irytowała zbytnim analizowaniem, lekkomyślnością, ale co się dziwić, jak to jeszcze uczennica. Chris to mój kolejny książkowy mąż. :) Pewny siebie, stanowczy, zdecydowany, ale także cudowny i opiekuńczy. Nie obyło się tu bez czarnych charakterów, którzy chcieli naszej parze zaszkodzić i nieźle namieszali. Zaintrygowały mnie też postacie Victora i Sam i szczerze mówiąc, chętnie bym przeczytała ich historię. 

Odpowiadając na pytanie, czy dziewczyny stanęły na wysokości zadania i dostaliśmy idealną relację pomiędzy panem a uległą? Zdecydowanie tak, podobało mi się to, jak Veronica była wprowadzana do świata, którego jeszcze nie znała. A sceny seksu był zdecydowanie hot!!

„Bad teacher” to bardzo pikantna i grzeszna historia, która bez wątpienia rozgrzeje was do czerwoności w te chłodne wieczory. Kinga i Agata łącząc swoje siły, dały nam opowieść, która przenosi nas do świata BDSM, zakazanego uczucia i namiętności, które w połączeniu z nietuzinkową fabułą, dają nam genialnie napisaną książkę. Jest to zdecydowanie pozycja „must read” dla każdej miłośniczki gorących romansów. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na kontynuację. 

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorkom oraz Wydawnictwu WasPos.



sobota, 21 listopada 2020


 Laurelin Paige - „Grzeszny zdobywca”



Biznesowe gierki, które przeradzają się w wielkie pożądanie.
Weston King wiele zawdzięcza swojemu przyjacielowi i wspólnikowi, Donovanowi. Pewnego dnia Donovan oznajmia, że ma dla niego kandydatkę na żonę. Weston musi ją poślubić dla korzyści biznesowych. Młoda Elizabeth chce ratować rodzinną firmę, którą kiedyś odziedziczy. Aranżowane małżeństwo wydaje się nieszkodliwym rozwiązaniem…


Po raz drugi w ciągu zaledwie paru minut poczułem się obrażony.
Kobiety zwykle nie reagowały na mnie lekceważąco. Nie przyglądały mi się obojętnym wzrokiem i nigdy nie przyprawiały mnie o zwątpienie. Powinna obrzucić mnie dłuższym spojrzeniem. Choćby dla zasady, żeby mi się przypodobać. W końcu to ja wyświadczyłem przysługę wszystkim tu zebranym – włącznie z nią.”

Czy wszyscy uwierzą w ich aranżowane małżeństwo?
Czy Elizabeth i Weston poczują do siebie coś więcej?

„Zadrżałam wbrew własnej woli. Dołeczki w jego policzkach były takie grzeszne... Rozpraszające, niepokojące i po prostu niegrzeczne. Próbowałam zachować się racjonalnie i uratować całą tę farsę, a tymczasem on zachowywał się, jakby nie mógł się już jej doczekać. Ja nie byłam jeszcze nawet pewna, czego oczekiwał.”

Twórczość Laurelin Paige jest mi bardzo dobrze znana. Jedne jej powieści podobały mi się, inne trochę mniej. Gdy zobaczyłam „Grzesznego zdobywcę”, zastanawiałam się, do której kategorii się zaliczy, moich ulubionych, nielubianych czy neutralnych. Tę propozycję mogę zdecydowanie zaliczyć do udanych. Bardzo podobał mi się pomysł na fabułę i to jak została poprowadzona akcja oraz zachowanie bohaterów względem siebie. Może i jest to jedna z banalnych, jednak fajnych historyjek, które sprawiają, że czytelnik w pełni może się przy niej zrelaksować i spędzić przyjemne chwile. Dostajemy humor, troszkę sarkazmu i sprzeczek, co daje wprost idealne połączenie. Jest to taka powieść, która pomaga się odprężyć i jak ja to mówię „odmóżdżyć” :).Autorka pisze językiem prostym i spójnym , a także wprowadziła moją ukochaną dwutorową narrację, dzięki czemu poznałam szczegółowo rozterki i uczucia bohaterów. Drażniło mnie troszkę to, jak wzajemnie robili sobie na złość i pomimo obustronnej niechęci to, co działo się w ich głowach to niezły rozpizdziel. Pani Paige przeniosła nas do świata pełnego pożądania, seksualnego napięcia i ten ich układ, który sama jestem ciekawa czy się uda. Przedstawiona tu opowieść już od pierwszych stron nas intryguje i sprawia, że czytelnik chce jak najszybciej skończyć tę książkę i dowiedzieć się, jakie będzie jej zakończenie, czy uda się bohaterom zrobić wszystkich w bambuko i wyprowadzić w pole tych, co trzeba. A zakończenie nieźle zaskakuje i sprawia, że czytelnik od razu ma chęć sięgnąć po kolejny tom, aby poznać dalsze losy bohaterów.

Jeżeli chodzi o Elizabeth, to odnoszę wrażenie, że troszkę zachowuje się jak rozpieszczona dziunia i snobka, ale jednak to tylko pozory, w głębi duszy jest całkowicie inną osobą. Natomiast Weston to playboy jakich mało, ale uwielbiam go i te jego teksty i pewność siebie. Jest bez wątpienia jedną z najbarwniejszych tu postaci. Donovan to kawał ch... dziada, coś czuję, że jeszcze nieźle on namiesza i sprawi wiele kłopotów.

Na tym zakończę moją recenzję, jeśli szukacie lekkiej i przyjemnej lektury na wieczór przepełnionej mnóstwem pożądania, tajemnic, intryg i kłamstw, dopełnioną odpowiednią dawką humoru, zachęcam Was do sięgnięcia po tę powieść, gwarantuję, że spędzicie przy niej miło czas. Ja czytając ją, świetnie się bawiłam i z ogromną przyjemnością, już za chwilę sięgnę po drugi tom, aby dowiedzieć się co będzie dalej. A Wam gorąco polecam poznanie twórczości Laurelin Paige, niekoniecznie musicie zaczynać od tej propozycji, aczkolwiek na pewno warto ją poznać.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.



piątek, 20 listopada 2020

 

Katy Evans

“Racer”

“Ogień Racera Tate'a zniewolił mnie zupełnie i jestem bez szans na obronę.” 


Adrenalina, Namiętność i temperament.


Racer Tate to typowy bad boy uzależniony od szybkiej jazdy - jest dzikim kierowcą wyścigowym. Pewnego dnia poznaje Lanę, która bardzo potrzebuje jego wsparcia. Seksowny i tajemniczy Racer nie wydaje się odpowiedni dla dziewczyny takiej jak ona. Jednak tylko on może jej pomóc.


Nadchodzący wyścig F1 jest dla jej rodziny ostatnią szansą na wygraną. A Racer to ich jedyna nadzieja. Lana musi tylko dopilnować, aby nie wpakował się w żadne kłopoty, ale okazuje się, że ona sama wpada w tarapaty. Bo kiedy się kogoś kocha, to jego prawdy stają się wspólnymi prawdami, a tajemnice mogą się okazać zbawieniem albo doszczętnie zniszczyć wszystko.


“Ciąży nade mną przekleństwo mojej tożsamości – przekleństwo, które odziedziczyłem po ojcu. On znalazł kogoś, kto tę klątwę polubił, kto przynajmniej go poznał.”


Twórczość Katy Evans większości czytelnikom jest bardzo dobrze znana, chociażby za sprawą dwóch popularnych serii, jakimi są Real bądź Manwhore. Oczywiście ja je obie znam, ale nie tylko te książki, ponieważ autorka ma jeszcze na swoim koncie inne pozycje, które zostały wydane w Polsce. “Racer” to siódmy tom i zarazem opowieść o synu słynnego boksera Remingtona Tate’a, który jest głównym bohaterem właśnie poprzednich tomów serii Real. Byłam bardzo ciekawa, kim jest jego syn. Czy będzie podobny do swojego ojca? Czy raczej będzie jego zupełnym przeciwieństwem? Przyszło nam naprawdę długo czekać na tę książkę, bo już dawno krążyła wiadomość w internecie o tym, że zostanie wydana u nas, ale była cisza, aż w końcu wydawca ustalił datę i tak w naszych rączkach znalazła się ta historia. Czy sprostała moim oczekiwaniom? Tak, nawet bardzo. Racer to typowy bad boy, który bierze udział w nielegalnych wyścigach ulicznych. Nie poszedł w ślady ojca i nie został bokserem, bo nie to go rajcowało. Pewnego dnia przypadkowo spotkał Lanę, która w jednej chwili wywróciła jego życie do góry nogami, nie tylko te prywatne, ale również zaproponowała mu udział w wyścigach F1. To była dla niego ogromna szansa, którą wykorzystał. Natomiast dziewczyna na gwałt potrzebowała nowego kierowcy, który poprowadziłby team jej ojca do zwycięstwa, jednak nie przewidziała tego, a może i miała świadomość, że Racer to typ człowieka, który nie odpuszcza i że nie odpuści również jej. Między tą dwójką przeskakują ogromne iskry, a chemia wręcz jest wyczuwalna na kilometr, jednak Lana się tego obawia, nie chce zostać zraniona i stara się trzymać od chłopaka z daleka, aczkolwiek to nie jest takie proste.


Czy Racer zdobędzie jej serce?

Jaką tajemnice przed Laną i całym teamem ukrywa Racer?


Naprawdę świetnie bawiłam się podczas czytania tej lektury. Bohaterzy byli super wykreowani, dzięki czemu ta historia nabrała wyrazistości. Nie było tu zbędnego pitolenia, jak ja to mówię, tylko wszystko działo się tak, jak założyła sobie autorka. Podobało mi się praktycznie wszystko, o czym czytałam poza jednym, co mnie troszkę obrzydzało, a mianowicie chodzi mi tu o spermę (boszeee czy ja naprawdę to napisałam?) :D

Zresztą jak przeczytacie książkę, to będziecie wiedzieli, co mam na myśli.

Autorka w idealny sposób wprowadza nas w świat wyścigów, gdzie na własnej skórze normalnie odczuwałam tę adrenalinę i sama miałam ochotę ustać tam gdzieś na trybunach, czy blisko toru, żeby to wszystko na żywo poobserwować. Katy Evans zdecydowanie miała pomysł na fabułę, któremu uważam, że podołała. Potrafiła wpleść dawkę humoru w tę książkę, ale również i podniosły nastrój. Dzięki dwutorowej narracji mamy okazję poznać bliżej Racera i Lanę, co siedzi w ich głowach, co myślą o sobie, ale nie tylko. Fajnie, że autorka wplotła w fabułę kilka sytuacji z Remym i Brooke, bo szczerze mówiąc, zatęskniłam za nimi i to chyba znak, że powinnam od nowa zabrać się za czytanie serii Real :D

Uwielbiam styl pisania Evans, ponieważ jest lekki, spójny i dobra czasami nieco wulgarny, ale przy takim bad boy’u jak Racer, czy Remington niemożliwe jest, żeby pisać inaczej. 


Oczywiście tę książkę możecie czytać osobno, nie znając poprzednich tomów, ale jak mam być szczera, to zaczęłabym od samego początku, czyli od książki “Real” i opowieści o Remingtonie i Brooke. 

Jeśli lubicie książki, gdzie głównym elementem są wyścigi, adrenalina i młodzieńcza miłość to zdecydowanie “Racer” jest dla Was. Ja przeżyłam niesamowitą przygodę z bohaterami i dwa wieczory pod kocykiem z gorącą herbatą i dobrą książką, która w pełni umiliła mi czas.

Polecam!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

 

Wydawnictwo Kobiece 

 

 

czwartek, 19 listopada 2020

 

Brittainy C.Cherry - „Landon & Shay. Tom 1”



Nigdy nie chciałem być potworem, ale zastanawiałem się, czy niektórzy rodzą się z mrokiem we krwi i zainfekowaną duszą.”

Shay Gable i ja nigdy nie przypadaliśmy sobie do gustu.
Zawsze próbowaliśmy się unikać. Rozchodziliśmy się w różne strony. Nawet na siebie nie patrzyliśmy.
Wszystko się zmieniło, gdy rzuciłem jej wyzwanie. Zaczęło się od głupiego zakładu: rozkochać ją we mnie, nim sam się w niej zakocham.
Miałem zgarnąć łatwą wygraną. Przecież jej nie kochałem, ledwo ją tolerowałem. Mimo to nasza relacja powoli zaczęła ulegać zmianie. Dziewczyna sprawiała, że zapragnąłem nieznanych wcześniej rzeczy. Miłości, szczęścia, związku.
Im bliżej byliśmy, tym bardziej przeganiała mój mrok i głęboko skrywane emocje. Ból, urazę, prawdę.
Nasz związek stał się zbyt prawdziwy, uczucia się pomieszały i wzrosło ryzyko zranienia. Jednak, jak mówi stare powiedzenie: w miłości i na wojnie wszystko jest dozwolone – a zwłaszcza złamane serce.


„Nie kupowałem tej jej grzeczności.
Nikt nie mógł być aż tak dobry. Nie było osoby, która nie miałaby demonów.
Obracaliśmy się w tych samych kręgach, mieliśmy tych samych przyjaciół, ale od początku byliśmy kimś więcej niż wrogami. I pasowała mi ta nienawiść do niej. Była dziwnie przyjemna. Nienawidzenie Shay było najbardziej stałą rzeczą w moim życiu. Było jak narkotyczny haj, którego zawsze łaknąłem i z każdym mijającym rokiem, coraz mocniej odurzało mnie jej odrzucenie. Było coś intensywnego w naszej relacji, a im byłem starszy, tym bardziej tego pożądałem.”

Czy pomiędzy Landonem a Shay pojawią się inne uczucia niż nienawiść?
O co założy się ta dwójka?
Które z nich wygra?

„(...) widząc smutek, który wyciekał z jego serca i znając taki ból, nie mogłam się od niego odwrócić. Nie mogłam pogodzić się z tym głupim zakładem, jeśli chłopak był w rozsypce.
Początkowo byłam nawet podekscytowana ideą zakładu. Wydawało mi się, że to zabawne wyzwanie, ponieważ podkreślało nasze talenty. Dar Landona to piękny wygląd. Przez lata obserwowałam, jak laski się rozpływały, kiedy tylko puścił do nich oko. Grał rolę typowego niegrzecznego chlopca, a licealistki pchały mu się na kolana – i do łóżka.
Mój talent był czymś zupełnie przeciwnym. Podczas gdy on opanował czarowanie wyglądem, ja byłam mistrzem emocji.”

Brittainy C.Cherry jest jedną z tych autorek, po książki której sięgam w ciemno. Mam wszystkie jej powieści wydane dotychczas w Polsce i każda z nich wywarła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Jej historie są bez wątpienia bardzo emocjonalne, poruszające i wzruszające. Za każdym razem, gdy sięgałam po którąś z jej opowieści, chłonęłam je całą sobą i odczuwałam mnóstwo emocji, które towarzyszyły także bohaterom. Autorka ma znakomity styl pisania, to jak przelewa na papier rozterki, zmartwienia, czy uczucia tworzonych przez nią postaci jest wprost wybitne. Nie daje nam ona byle jakich romansów, tylko każdy z nich jest dokładnie przemyślany i dopracowany, bez żadnych potknięć, dlatego, gdy zobaczyłam w zapowiedziach jej najnowszą propozycję, czyli dwa tomy „Landon & Shay” wiedziałam, że jest to pozycja, którą koniecznie muszę mieć, bez względu na wszystko, ponieważ jej książki są moim „must have” na równi z Mią Sheridan i Colleen Hoover. Właściwie te trzy autorki piszą nawet w podobnym stylu. Zastanawiałam się, czy Pani C.Cherry ponownie stanie na wysokości zadania i da nam historię, która złamie nasze serce na milion różnych kawałków, by następnie, krok po kroku złożyć je ponownie w całość? Teraz mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowanie tak! Boże... co to była za cudowna historia, tak bardzo poruszająca i zarazem piękna, smutna i szczęśliwa, jest to opowieść obok której nie można przejść obojętnie. Zarówno ta, jak i pozostałe książki autorki na bardzo długo pozostana w Waszej pamięci.

Główni bohaterowie to postacie, które patrząc z boku, wydawać by się mogło mają perfekcyjne życie, ale każde z nich zmaga się ze swoimi demonami, które przygaszają nawet odrobinę szczęścia, która pojawia się w ich życiu, a toksycznych osób w ich otoczeniu również nie brakuje. Bardzo się cieszę, że mamy tu narrację dwutorową i możemy poznać Landona i Shay, ich rozterki, zmagania i to jak każdego dnia nakładają maskę, tylko po to, aby nikt poza nimi nie wiedział, z czym zmagają się na co dzień. Współczułam im tego, z czym musieli się zmagać. Autorka w doskonały sposób pokazuje nam, że nie wszystko jest takie, jak możemy zobaczyć na pierwszy rzut oka, że wystarczy chwilę dłużej zagłębić się w życie drugiej osoby, poświęcić im czas, aby poznać, z czym mierzą się na co dzień. Odczuwałam silną więź z tą dwójką, niektóre ich rozterki towarzyszyły mi jeszcze nie tak dawno w moim życiu, przez co ta książka zdecydowanie będzie dla mnie bardzo sentymentalna. Wielokrotnie podczas czytania łzy spływały po moich policzkach całymi kaskadami, ponieważ słowa w niej zawarte, są takie prawdziwe, życiowe...

Eh... zrobiło się dość sentymentalnie, ale nadszedł czas, aby zakończyć tę recenzję. „Landon & Shay” to opowieść, która pozostanie ze mną na bardzo długi czas. Zachęcam Was do sięgnięcia po tę historię, ponieważ jestem pewna, że nie zawiedziecie się, czytając ją. Ja spędziłam z nią naprawdę przyjemne, choć bez wątpienia emocjonalne chwile. Bardzo się cieszę, że drugi tom mam już w domu i nie muszę czekać na kontynuację, ponieważ chcę poznać jak najszybciej losy tej dwójki. Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia.



wtorek, 17 listopada 2020

 

Melanie Moreland

“Bentley”

Trzech młodych mężczyzn spotyka się na uniwersytecie, gdzie rodzi się między nimi przyjaźń na całe życie. Ich przeszłość wpływa na to, jacy są teraz, ale to teraźniejszość kształtuje ich przyszłość.

Co się stanie, jeśli każdy z nich spotka tę jedyną osobę, która jest mu przeznaczona? Czy będą potrafili zwalczyć uczucia i odejść? A może jednak złamią się i poznają słodką agonię, jaką jest miłość?

Bentley.

Lider grupy. Spięty, formalny i chłodny. Sztywny i nielubiący zmian, zawsze podążający tą samą ścieżką. Aż do dnia, gdy wpadł na nią. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był samotny w świecie interesów. To był świat, w którym czuł się dobrze, wiedział, kiedy i jaką decyzję podjąć. Ale pieniądze nie zapewnią mu pełni szczęścia...

Emmy.

Ona wnosi do życia Bentleya spontaniczność i światło. Jej świat różni się całkowicie od jego świata, a mimo to mężczyzna nie potrafi kontrolować pożądania, które ona w nim wzbudza. Nie potrafi też wyjaśnić, że pragnie się nią opiekować, ani wyznać, jak się przy niej czuje. Szczęśliwy. Kochany.

Tłem uczucia Emmy i Bentleya są interesy i ogromne pieniądze. A finanse to często niebezpieczeństwo i problemy…

“Bo twój dom będzie przy mnie Emmy. Już zawsze.” 

Kiedy po raz pierwszy zauważyłam na stronie Editio Red zapowiedź “Bentleya” to już wtedy wiedziałam, że ta książka musi trafić w moje ręce. Opis mnie bardzo zaintrygował i byłam ciekawa, jaką autorka przedstawi nam historię. Jak wiadomo, będą trzy części z serii Prywatne imperium, ponieważ książki będą opowiadały o trzech przyjaciołach. Wracając do tematu w pierwszym tomie i na pierwszy ogień idzie tytułowy Bentley, który wraz z Aidenem i Maddoxem stworzyli firmę BAM. Jednak to właśnie Bentley jest liderem, do tego chłodnym, zdystansowanym i bardzo formalnym. Nigdy nie lubił zmian i musiał mieć wszystko poukładane, ale wszystko do czasu, kiedy wpadł na pewną dziewczynę, a raczej na jej plecak. Emmy to dziewczyna bardzo skromna, słodka, wrażliwa i zabawna. Jest całkowitym przeciwieństwem Bentleya, ale potrafiła do jego nijakiego życia wnieść trochę powiewu świeżości. Mężczyzna nie był obojętny na czar, jaki rzuciła na niego dziewczyna i jest względem niej bardzo opiekuńczy. Z cichego i niezadowolonego faceta stał się czuły i kochany. 

Jednak czy to szczęście będzie trwało wiecznie?

Bardzo fajnie bawiłam się podczas czytania tej książki. Może i fabuła nie była jakaś wyszukana i niespotykana, ale uważam, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z napisaniem tej historii. Dostałam tu dwójkę fajnie wykreowanych bohaterów on bogacz, ona biedna, problemy, piękną przyjaźń i trochę dramy. Zdecydowanie jest to bardzo dobry romans, który nie jest przesadzony. Autorka idealnie ważyła losy naszych głównych postaci, nie odkrywa wszystkiego na raz, tylko stopniowo. Cała akcja toczy się swoim własnym tempem i cieszę się, że nic na siłę nie przyspieszała. Pisarka w fajny sposób przedstawiła bohaterów drugoplanowych, którzy odgrywają ważną rolę w życiu Bentleya i Emmy. Można się również domyślić, komu zostanie poświęcony drugi tom i powiem Wam, że jestem go mega ciekawa. Już gdzieś mi się przeplatały recenzje "Aidena", które są podzielone, ale ja wolę wyrobić sobie o niej własne zdanie. Nie zabraknie również czarnego charakteru, który w takich typu książkach zawsze coś namiesza. Mamy tu zastosowaną dwutorową narrację, która według mnie w każdej książce zdaje egzamin i ma oczywiście u mnie ogromnego plusa. Sceny zbliżeń są napisane ze smakiem i zmysłowością, co mnie bardzo odpowiadało. Książkę na pewno czyta się szybciutko. Przynajmniej w moim przypadku tak było. Chemia pomiędzy bohaterami była naprawdę wyczuwalna i nie mówię tu tylko o Bentleyu i Emmy, ale także o Aidenie, Maddoxie, Cami i Dee. Zresztą sami się przekonacie, jak tę opowieść przeczytacie.

Zdecydowanie polecam i myślę, że jest to idealna pozycja na zimne i deszczowe wieczory, kiedy to można zakopać się pod kocykiem z kubkiem gorącej czekolady i oddać lekturze.


Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...