piątek, 27 marca 2020


M.S. More - „Wszystko albo nic”
[Recenzja Ambasadorska]


Młodość. Miłość. Tajemnica
Natalie ma bogatego ojca, przyjaciółkę Gen, która poszłaby za nią w ogień, i krąg znajomych, z którymi spędza czas na zabawie, plotkach i wygłupach. Na pozór: nastolatka jakich wiele. Co prawda niedawno rozstała się ze swoim chłopakiem Aaronem, ale na horyzoncie pojawił się właśnie tajemniczy brunet Blaise. Natalie jeszcze nie wie, czy Blaise bardziej ją irytuje, czy fascynuje... Bo intryguje na pewno. Wydaje się, że dziewczyna przeżyje wkrótce płomienny romans. Jednak życiowe ścieżki nie zawsze biegną prosto, a powierzchowne sądy nie w każdym przypadku okazują się trafne...
Każdy z głównych bohaterów powieści M.S. More skrywa jakieś sekrety, czasem bolesne. Nie pozostaną one bez wpływu na dokonywane przez nich wybory. To nie bajka, to życie - więc o happy end nie będzie łatwo!
Czy uczucie dwojga młodych ludzi zdoła rozkwitnąć w cieniu mrocznej przeszłości? Czy ma szanse przetrwać?

Czułam, jakby ktoś wpuścił mi pod skórę jakiś środek paraliżujący. Stałam z otwartą buzią i zdziwioną miną, wpatrując się w zagadkowo szare oczy bruneta. Jego zaskakujący dobry zapach perfum przebijał się przez koszulę taty i wypełniał moje nozdrza, mamiąc mnie odrobinę. Byłam zaskoczona, jak bardzo pociągająca może być mieszanina kilku składników, którą spryskał się Blaise. Traciłam zmysły, gdy zaczął niwelować jakąkolwiek przestrzeń między nami. Był zdecydowanie za blisko, a mnie to za bardzo poruszało.”

Jakie tajemnice skrywa Blaise?
Czy pomiędzy nim a Natali pojawią się uczucia?
A może pozostaną przyjaciółmi?

Sama nie wiem, dlaczego jeszcze nie odepchnęłam go od siebie. Wszystkie moje szare komórki wrzeszczały, że to tylko ten pajac Blaise, a nie jakiś przystojny i kulturalny chłopak. Z drugiej strony, trochę podobało mi się to, jak moje ciało reagowało na jego dotyk. Może i brunet był kretynem, ale nie dało się zaprzeczyć, że ciało miał świetne. I ten zapach... w sumie, gdyby się nie odzywał, może nie miałabym nic przeciwko, żeby...”

M.S. More to autorka, która pisze już od kilku lat, jednak do tej pory swoje powieści publikowała jedynie na platformie wattpad. Podczas pisania często słucha muzyki, która jest dla niej źródłem natchnienia. Niedawno ukazała się jej debiutancka powieść „Wszystko albo nic”. Autorka pisze w sposób przyjemny dla czytelnika, prosty, spójny i interesujący, a pomysł na książkę miała naprawdę ciekawy, no i zawarta jest tu moja ulubiona relacja hate/love. Coraz ciężej jest się wybić debiutem spośród mnóstwa świetnych książek, które w ostatnim czasie pojawiają się na naszym rynku wydawniczym, ale ta zdecydowanie jest warta uwagi.

Historia Blaise i Natalie jest świetnie napisana, dostałam tu wszystko to, co w książkach po prostu kocham, dobrze przemyślaną i poprowadzoną fabułę, sporą dawkę humoru, relację, która zaczęła się od nienawiści, tajemnicę oraz charakternych bohaterów. Dwoje ludzi, którzy przez całe życie byli oszukiwani przez najbliższe im osoby, muszą borykać się ze swoimi problemami, chociaż niejednokrotnie było im naprawdę ciężko i do samego końca, dopóki nie skończyłam książki zastanawiałam się, które z nich miało większego pecha w życiu, ale po namyśle na podium zdecydowanie możemy postawić Blaisa. A zakończenie pozostawia nas z wielkim znakiem zapytania i myślami co będzie dalej i kiedy możemy spodziewać się kolejnego tomu?

Wszystko albo nic” to wspaniała opowieść o miłości i życiu, które przepełnione jest kłamstwami i tajemnicami. Czego tak naprawdę dowiedzą się o swojej przeszłości bohaterowie? Jaki to będzie miało wpływ na postrzeganie ich przyszłości? Uważam, że jest to propozycja, która zadowoli każdego czytelnika i jak najbardziej jest godna uwagi. Gorąco Was zachęcam do poznania tej niezwykle poruszającej i pięknej opowieści, gwarantuję, że zachwyci Was ona tak samo, jak mnie.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki oraz objęcia ambasadorstwem dziękujemy autorce M.S.More oraz Wydawnictwu Editio Red.

poniedziałek, 23 marca 2020


Marzena Miłek - „Scars. Przewrotny los”
[Patronat medialny]


To nie historia o pięknej, która ratuje bestię od klątwy swoją dobrocią i swoim poświęceniem. To historia o dwojgu ludzi, dla których liczy się tylko tu i teraz. Bawią się swoimi drogimi zabawkami. Imprezują.
Co się stanie, gdy to się skończy?
Mówili o nim Bestia. Nie dlatego, że ludzie się go bali. Nie dlatego, że był niepokonany. Nie dlatego, że miał władzę.
Bestią stał się dlatego, że był próżny. Zachłanny, zarozumiały i frywolny. Życie było dla niego tylko szeregiem imprez, pijaństwa i przygód na jedną noc. Ranił wszystkich dookoła, rodzinę, znajomych i praktycznie, każdego, kto stanął na jego drodze. Liczył się tylko on i jego wygoda. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy, a karma to wyjątkowo sprawiedliwa suka.
Ona.
Co się z nią stanie, gdy tym razem rodzice nie podadzą jej ręki? Co będzie, gdy konsekwencje jej wyskoków będą większe, niż się spodziewała?

Myślał, że ujrzy w jej oczach lub wyrazie twarzy obrzydzenie na jego widok, ale nic takiego się nie stało. Cały czas wpatrywała się jedynie w jego oczy, jakby chciała wedrzeć się do jego myśli i duszy. Zdawało mi się, że nie dostrzega jego blizny. Jednak to jej postawa sugerowała, że się go boi. A on nie wiedzieć czemu, tego nie chciał.”

Czy Victor odkryje sekret Alici?
Czy będzie jej w stanie wybaczyć?
Jak potoczą się losy tej dwójki?

Nie wiedziała, co się przed chwilą wydarzyło. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Patrzyła w jego piękne, jasne niczym bezchmurne niebo oczy, jak zahipnotyzowana. Serce biło jej, jak szalone, gdy jego wzrok spoczął na jej ustach. To było dziwne, ale jednocześnie elektryzujące. Musiała jak najszybciej przestać o tym myśleć.”

Marzena Miłek to początkująca autorka, która swoją karierę pisarską rozpoczęła od wydanej w lutym swojej debiutanckiej powieści „Scars. Przewrotny los.” Większość z Was doskonale wie, że i ja i Kasia uwielbiamy debiuty, a jeżeli tak boska okładka, zawiera równie interesujący opis, to wiadomo, że na naszych półkach ona na pewno zagości. I w ten oto sposób, w nasze ręce trafiła historia Victora i Alici. Z czystym sumieniem śmiało mogę stwierdzić, że jest to bardzo udany debiut, a opowieść tu przedstawiona pomimo niewielkiej ilości stron jest niesamowicie wciągająca i intrygująca. Autorka w idealny sposób pokazała nam, że los często lubi z nas zadrwić i czasami nawet w największym nieszczęściu można znaleźć szczęście.

Główni bohaterowie dostali niezłą nauczkę od życia. Wartości i rzeczy, które kiedyś miały dla nich największe znaczenie mogą zmienić się w ułamku sekundy w obliczu nieszcześcia i w tym przypadku, śmiało mogę powiedzieć głupoty. Zdecydowanie ta książka może być dla nas potężną lekcją, jak i przestrogą, ale przed czym i dlaczego musicie dowiedzieć się sami. :)

Dwoje bohaterów, którym sielankowe życie w jednej chwili zmienia się w piekło. Historia tu opisana ukazuje, że determinacja i ciężka walka o własne zdrowie, są w stanie wyrwać nas z najgorszego stanu. Ja powieści „Scars. Przewrotny los” mówię zdecydowanie tak! A Was gorąco zachęcam do sięgnięcia i poznania historii Victora i Alici. Ja jestem nią zachwycona i z niecierpliwością czekam na kolejne propozycje autorki. Jedyne czego, żałuję to tego, że tak szybko ta książka się skończyła.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce Marzenie Miłek oraz Wydawnictwu WasPos.


Leisa Rayven - „Pan Romantyczny”
[Patronat medialny]


Max Riley jest facetem z twoich snów. A przynajmniej będzie nim za odpowiednią cenę. Jego alter ego, Pan Romantyczny, to zabójczo przystojny mężczyzna do towarzystwa, który realizuje romantyczne fantazje – randki, które potrafią zawrócić w głowie. Nowojorska śmietanka nie może się nim nasycić. Nieważne, czy kobiety pragną dominującego milionera, niegrzecznego chłopca o złotym sercu, gorącego kujona, seksownego motocyklisty czy najlepszego przyjaciela – Max odegra każdą rolę, ale własną tożsamość pragnie zachować w sekrecie.
Wówczas na scenę wkracza dziennikarka śledcza Eden Tate. Gdy od rozkochanej klientki docierają do niej słuchy o miejskiej legendzie, jaką jest Pan Romantyczny, Eden postanawia napisać zjadliwy artykuł demaskujący Maksa oraz jego zdolność do wyłudzania pieniędzy od samotnych, bogatych dam. Zdesperowany mężczyzna, by chronić tożsamość zarówno swoją, jak i klientek, proponuje Eden trzy randki. Jeśli kobieta się w nim nie zakocha, pozwoli jej opublikować swoją historię. Natomiast jeżeli podda się urokowi Maksa, będzie musiała zapomnieć o sprawie. Cyniczna dziennikarka nie ma wątpliwości, że oprze się granym przez niego romantycznym postaciom, ale kiedy prawdziwy Max przyznaje, że coś do niej czuje, musi ocenić, czy profesjonalny kłamca mówi prawdę, czy pełen pasji mężczyzna z tajemniczą przeszłością to kolejna z ról, którą odgrywa, żeby ją oszukać i odwieść od napisania artykułu.

Zostaniesz jedną z moich klientek. Jeśli pójdziesz ze mną bez uprzedzeń na trzy randki, ja odpowiem na wszystkie twoje pytania.
Chce mi się śmiać.
- Och, wow... to kiepski pomysł...
- Panno Tate, twierdzisz, że stać się na bezstronność. W ten sposób zamierzam udowodnić, że się mylisz. Z tego, co o tobie wiem, wynika, że najprawdopodobniej to ja stracę na tej umowie. Jasno wyraziłaś swoją pogardę, nie wspominając o twoim ogromnym lekceważeniu romantyczności. Wydajesz się na tyle uparta, aby obstawać przy swoim zdaniu niezależnie od dowodów, które ci przedstawię. Więc co masz do stracenia?”

Czy znajomość Maxa i Eden zakończy się na trzech randkach?
Jakim naprawdę człowiekiem jest Max?
Czy artykuł na jego temat się ukarze?

Nie uważam się za kogoś, kim rządzą emocje, lecz wydarzenia dzisiejszego wieczoru zdenerwowały mnie, zmartwiły oraz wprowadziły w konsternację. Coś mi mówi, że dokładnie taki efekt chciał osiągnąć Max. Jego zajęcie polega na wywoływaniu określonych reakcji u kobiet, ale niech mnie szlag, jeśli będę tańczyć, jak mi zagra, z ogromną chęcią będę walczyć ze wszystkimi jego romantycznymi bzdurami.”

Leisa Reyven to autorka mieszkająca w Australii, mająca na swoim koncie wydanych już kilka powieści. Ja swoją przygodę z jej twórczością rozpoczęłam od serii „Zły Romeo” i niestety, ale nie było to zbyt udane spotkanie, ponieważ tamta historia, jak dla mnie była nudna i za bardzo przewidywalna. Tym razem jakiś czas temu na polskim rynku wydawniczym pojawił się pierwszy tom serii „Masters od love”, czyli „Pan Romantyczny”, nieczęsto daję druga szansę autorce, której książki mi się nie spodobały wcześniej, jednak tu zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami postanowiłam wejść drugi raz do tej samej rzeki i przekonać się, czy warto zagłębić się bardziej w jej twórczość. I wiecie co? Już teraz mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie żałuję, że sięgnęłam po „Pana Romantycznego”. Od razu widać, że autorka miała świetnie dopracowany pomysł na pociągnięcie tej historii i z takim tematem, jaki występował tutaj, jeszcze się nie spotkałam.

Nie jest to banalny romans. Jest to historia, w której każdy z bohaterów boryka się ze swoimi problemami. Fajne jest to, że nic nie jest na siłę przyśpieszane, tylko w odpowiednich momentach bohaterowie się przed sobą otwierają i pokazują swoje uczucia i swoje tajemnice. Max to mężczyzna, o jakim marzy każda kobieta, uroczy, miły, inteligentny, opiekuńczy, potrafi sprawić, by każda kobieta poczuła się przy nim wyjątkowo. Jednak jego zachowanie ma też swoje drugie dno, ale jakie o tym musicie przekonać się sami. Jeżeli chodzi o Eden to kobieta z dość sporym ciężarem emocjonalnym i właściwie można powiedzieć traumą, przez co nie wierzy w miłość i szczęśliwe zakończenie, jest też silną i niezależną, mimo wszystko samotną osobą. Czy Maxowi uda się przebić przez jej skorupę?

Pan Romantyczny” to historia, która bez wątpienia zmieni nasz pogląd na wiele spraw. Otrzymujemy tu opowieść o miłości, pożądaniu, które pomimo murów, które często wznosimy dookoła naszej osoby, w momencie, gdy pojawi się odpowiednia osoba, zostają stopniowo zburzone. Ja jestem tą książką zachwycona i na pewno niejednokrotnie do niej powrócę. A Was już dziś gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę opowieść i przekonania się, jakie zakończenie będzie miała historia Eden i Maxa.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



Darcy Trigovise - „Inny”
[Patronat medialny]
[Recenzja przedpremierowa]


Pojawił się w moim życiu mroczny anioł, o którego modliłam się bardzo długi czas.”

Larissa w wieku osiemnastu lat zostaje oddana w ręce Oscara – przemytnika broni i handlarza narkotyków, jako spłata długu jej ojca. Dziewczyna spędza w jego „domu” dwa koszmarne lata, podczas których przeszła przez piekło, aż do dnia, w którym ten potwór ginie w wypadku samochodowym, a ona trafia do domu jego brata Lloyda.

Szorstki, twardy, okaleczony i wytatuowany mężczyzna, na którego widok powinnam mdleć ze strachu, staje się moim bezpieczeństwem. Powiedział, że nic mi już nie grozi i pierwszy raz w życiu ktoś dotrzymuje danego mi słowa. Wiem, że znamy się krótko, ale pomimo tego zaczynam mu ufać, chociaż jeszcze dwa tygodnie temu byłam pewna, że nigdy już nie będę potrafiła uwierzyć komukolwiek.
Częściowo się dowiedział, co mi się przydarzyło, ale nie widziałam obrzydzenia na jego twarzy, choć ja sama czuję je do siebie.”

Jakim człowiekiem jest Lloyd?
Czy Larissa wróci do „normalnego” życia?

Czuję, jak każdego dnia wspinam się coraz wyżej, oddalając się od prześladującej mnie ciemności. Już wiem, że muszę walczyć o to, na czym mi zależy. Jestem wystarczająco silna, aby to zrobić.
Mam swojego mrocznego anioła i nie potrzebuję niczego innego. Nie chcę kwiatków i serduszek, jak pewnie każda dziewczyna w moim wieku. Nie jestem jak one, jestem naznaczona fizycznie i psychicznie i zaczynam się z tym godzić.”

Darcy Trogovise to autorka, która swoją przygodę z pisaniem dopiero co zaczyna. Mieszka w niewielkiej miejscowości niedaleko Szczecina. Od czterech lat książki stały się jej pasją i pochłania je jedna za drugą. Już za kilka dni w nasze ręce trafi jej debiutancka powieść „Inny”, w momencie, gdy otrzymałyśmy propozycję objęcia patronatem tej książki nie bardzo wiedziałyśmy, czego się możemy spodziewać, intrygująca okładka i przyciągający opis od razu nas zainteresowały. Gdy otrzymałyśmy do przeczytania tę historię od razu zatopiłam się w lekturze, która pochłonęła mnie całą, na kilka godzin. Nie istniało dla mnie nic innego, tylko ja i opowieść Larissy. W ostatnim czasie miałam możliwość przeczytać kilka naprawdę genialnie napisanych powieści i ta zdecydowanie do tych również się zalicza. Nie jest tajemnicą, że zarówno ja, jak i Kasia jesteśmy zwolenniczkami debiutów, a każdy kolejny, który mamy możliwość przeczytać, często przed premierą prezentują naprawdę wysoki poziom i tak jest tym razem.

Autorka, już teraz, śmiało mogę powiedzieć, że zdobyła moje serce tym, jak napisała tę powieść i jak poprowadziła fabułę. W ostatnim czasie na naszym rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej romansów z wątkiem mafijnym, byłam ciekawa czy ten się czymś wyróżni i wiecie co??!! To jest jedna z mroczniejszych, bardziej szczegółowych i krwawych książek, z jakimi się spotkałam, ale ja byłam tym zachwycona!! Ta powieść to emocjonalny armagedon, a historia tu przedstawiona jest przepełniona mrokiem, tajemnicami i chęcią zemsty. Akcja jest wartka i trzymająca w napięciu i nie ma ani chwili nudy, jestem wręcz przekonana, że podczas czytania osiwiałam, nie wspominając o stanie przedzawałowym przy zakończeniu.

Główni bohaterowie są genialnie wykreowani, zarówno ci pierwszo-, jak i drugoplanowi wnoszą wiele do powieści, wszystko jest idealnie zrównoważone i humor i mrok i tajemnice. Larissa to dla mnie niebywale dzielna i silna kobieta, w momencie, gdy czytałam o tym, co ją spotkało, chciało mi się płakać nad jej losem, spotkało ją tak wiele złego, przeszła przez prawdziwe piekło i mieszkała z samym diabłem. Całe szczęście, że życie postawiło na jej drodze Lloyda, który sprawił, że zaczął się kruczyć mur, który wokół siebie zbudowała. Chociaż on też bardzo mnie zaskoczył swoimi dwoma twarzami, które mi się baaaaardzoooo podobały. I tu po raz kolejny idealnie sprawdziła się narracja dwuosobowa.

Nie będę Wam więcej nic pisać o tej powieści, ponieważ uważam, że jest to propozycja, którą koniecznie musicie przeczytać. Ja w tej historii otrzymałam wszystko, czego oczekuję od dobrego romansu z mafijnym wątkiem, mrok, tajemnice, chęć zemsty i krwawe porachunki, a do tego humor i pożądanie dały właśnie tę perfekcyjną opowieść. Teraz pozostało mi już tylko czekać na kolejne tomy tej serii, które mam nadzieję, już niebawem się pojawią. Z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji, która tym razem opowiadać będzie losy Emmy – siostry Lloyda, która, gdy tylko się pojawiła, od razu mnie zaintrygowała. A Was już dziś gorąco zachęcam do składania zamówień tej powieści, gwarantuję, że zatopicie się w niej na dobrych kilka godzin!!

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce Darcy Trogovise oraz Wydawnictwu WasPos.

sobota, 21 marca 2020


Alicja Skirgajłło
“Sposób na Francuza”
[Przedpremierowa recenzja patronacka]


Francuz i Polka. Polka i Francuz. Co wyniknie z relacji dwóch bardzo wybuchowych charakterów?

Panie Boże, daj mi siły do tego diabła wcielonego!”

Aurelia to typowa córunia tatusia, do tego rozpieszczona i troszkę niegrzeczna. Lubi się bawić, kocha czuć adrenalinę we krwi i odrobinę szaleństwa. Dziewczyna prowadzi własne studio tatuażu, ściga się motorami i pracuje w firmie ojca, która zajmuje się produkowaniem perfum.
Theo to typowy biznesmen z kijem w tyłku. Przyjeżdża do Polski z rodzicami, żeby wraz z ojcem Aurelii poprowadzić jedną z kampanii nowego produktu. Jest związany z Monique od czterech lat i prowadzi przy niej nudnawe życie. 
Kiedy Aurelia i Theo spotykają się po raz pierwszy, ich spotkanie nie należy do udanych. On omyłkowo bierze dziewczynę za tancerkę go-go, a ona go za typowego żabojada, co to żre ślimaki i żabie udka na co dzień.

“— Słucham? Mógłbyś powtórzyć swoją wypowiedź w normalnym języku? — zwracam się do Francuza po angielsku i czekam na jego odpowiedź. 
— Chciałem powiedzieć, że pomyliła pani chyba firmy. Tu się produkuje perfumy, a nie tańczy na rurze.”

Co wyniknie z tej znajomości, która rozpoczęła się wzajemną niechęcią?
Czy już tak będzie zawsze? A może ta dwójka się w końcu przekona do siebie?

Nie będę Wam podawała biogramu autorki, bo na pewno już ją kojarzycie z książki “Prawictwo utracone. Biorę cię za żonę”, którą wydała w Wydawnictwie WasPos, ale jedynie Wam powiem, że Ala to super babka, z którą można konie kraść. “Sposób na Francuza” to moja pierwsza styczność z twórczością Ali i uważam ją za jak najbardziej udaną. Kiedy autorka zaproponowała nam współpracę przy tym tytule, zgodziłyśmy się z Paulą od razu. Uwierzcie mi, że czas, który przekażecie tej lekturze, nie będzie zmarnowany. Ja już od pierwszych stron tej książki przepadłam. Co chwilę wybuchałam głośnym rechotem, bo ciszej się niestety nie dało. Theo i Aurelia to dwa wybuchowe charaktery, które nie dają sobie w kaszę dmuchać i na każdym kroku robią sobie na złość. Teksty Aurelii nieraz po prostu kładły mnie na łopatki i zaobserwowałam u niej charakterek bardzo podobny do mojego, dlatego pewnie w prawdziwym życiu byśmy się ze sobą dogadały. Theo niby z początku taka cicha woda, ale nie pozostawał Ari dłużny i też potrafił jej dowalić. Aczkolwiek za tą całą fasadą arogancji i obojętności, krył się mężczyzna o dobrym sercu.
Bardzo podobał mi się cały zarys tej historii, jej poprowadzenie, to jak autorka przeplatała losy bohaterów, wszystkie zwroty akcji, zabawne dialogi i była oczywiście dwótorowa narracja, którą sobie cenię w opowieściach. Ala napisała tę książkę humorystycznie, spójnie i bardzo przejrzyście. Bohaterzy byli charakterni, intrygujący, ciekawi, chociaż czasem Aurelia mnie irytowała swoim zachowaniem, to i tak ją lubiłam. Żabojada (Theo) kocham, uwielbiam i zamawiam go dla siebie Alunia, tak więc zapisz to tam gdzieś sobie, bo nikomu go nie oddam :D

Fajnym zabiegiem było też to, że tym razem to kobieta, czyli Ari jest zafascynowana motorami, a nie facet i do tego się na nich ściga. To kobieta prowadzi swój własny salon tatuażu i jest wydziarana. Zdecydowanie główna bohaterka jest babą z jajami i z bardzo silnym charakterem. Właśnie takich żeńskich postaci mi brakuje w książkach, a w “Sposobie na Francuza” dokładnie to dostałam. Jestem naprawdę zachwycona tą pozycją, bo z jednej strony jest to komedia, a z drugiej romans z dawką seksapilu. Chemia między bohaterami wytwarza się już na samym początku, co da się od razu zauważyć. Uwielbiałam te ich słowne przepychanki, cięte riposty, zabawne dialogi, gdzie naprawdę można się uśmiać po pachy. Sama używam niektórych zwrotów, które się pojawiły w tej książce i czułam, jakbym czytała coś prawdziwego, a nie wymyślonego. 

“— Co!? Zwariowałaś?! — pyta, drapiąc się po karku.
 — Skacz albo wynocha! — syczę w stronę chłopaka i sama zaczynam skakać po łóżku i krzyczeć w udawanej rozkoszy, uderzając łóżkiem o ścianę. 
Musimy teraz wyglądać jak dwa debile skaczące po łóżku i udające orgazm, ale mam to w dupie, bo chcę dopiec dziś na maksa Francuzowi.”

Bardzo łatwo było się przenieść do książki i móc brać udział w całej tej historii. Fajnie, że ta opowieść jest napisana z pazurem, romantyzmem i humorem. Jak mam być szczera, to właśnie czegoś takiego potrzebowałam w tym momencie. Takiej książki, która pozwoli mi odłożyć wszystkie problemy i strach na bok. Gdzie byłam tylko ja, Aurelia i Theo. 


Muszę jeszcze wspomnieć o jednej postaci drugoplanowej, która podbiła moje serce, a jest nią babcia Marianna. Boszeeee co to za kobieta, to normalnie nie mogę. Taką babcię mieć to skarb. Rozśmieszała mnie swoimi tekstami do łez, aż się normalnie tarzałam po podłodze. Wy też będziecie, uwierzcie mi na słowo. Ogólnie wszystkie postacie drugoplanowe były fajne i każda z nich coś swojego wnosiła do całej tej lektury, nawet paskudna Monique, ale tej pindy akurat nie lubiłam.
Mam cichą nadzieję, że Ala napisze nam jeszcze książkę poświęconą Zołzie i Pierre’owi (to taka sugestia Alunia).

Nic już więcej nie piszę na temat tej opowieści, bo to trzeba przeczytać samemu i dać się porwać w wir wydarzeń. Uważam, że naprawdę będziecie zachwyceni i pieniążki, które przeznaczycie na swój egzemplarz, nie będą w żadnym razie zmarnowane i ta historia Was w pełni porwie, pochłonie i usatysfakcjonuje. Tym bardziej że na świecie nie dzieje się w tym momencie najlepiej i ta lektura na pewno poprawi Wam humor i rozjaśni dzień. Ja tej książce daję mocną dychę, bo niestety na LC więcej dać nie można :D

Podsumowując “Sposób na Francuza” to przezabawna historia Aurelii i Theo, którzy nie darzyli się sympatią od pierwszego spotkania, ale jak wiadomo, los jest przewrotny i tej dwójce nie odpuści. Jaki będzie finał ich znajomości? Ja już wiem i mam nadzieję, że Wy również będziecie chcieli go poznać :)
POLECAM!

A na koniec mam dla Was jeszcze jeden cytacik, który mnie bardzo rozbawił.

“— Ja mam pracować z tym nadętym dupkiem?! Po moim trupie! — odpowiadam ojcu nieźle wkurzona.
Może i jest nieziemsko przystojny, ale zarazem to arogancki cham wpierdalający ślimaki i żabie udka.”

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję autorce Alicji Skirgajłło oraz Wydawnictwu Editio Red.






piątek, 20 marca 2020


Katy Evans - „Potentat”


Sara od lat marzy o karierze profesjonalnej tancerki, ale nieoczekiwana kontuzja kostki sprawia, że zamiast na scenie, musi stanąć za ladą recepcji w luksusowym hotelu.
Ian to przystojny pracoholik, który jest w trakcie paskudnego rozwodu. Nie podejrzewa, że jakaś kobieta jeszcze zawróci mu w głowie.
Poznali się w taksówce. Połączyła ich gorąca przygoda w pokoju 1103. Oboje wiedzieli, że to tylko incydent, ale żadne z nich nie mogło zapomnieć o drugim.

Jego twarz ma nieco arogancki wyraz, spogląda na mnie z rezerwą, wyraz jego oczu jest nieprzenikniony. Ramiona ma szerokie i dumne, to takie ramiona, które mogłyby cię trzymać przez całą noc. Rzęsy ma piękniejsze niż niejedna dziewczyna. Nie, żebym była zazdrosna czy coś takiego.
W jego oczach jest czyta atramentowa czerń.
Jego włosy też są takiego koloru.
Rysy jego twarzy nie mogłyby być bardziej symetryczne ani urzekające.
Facet robi wrażenie, jakby czuł się tak komfortowo w swojej skórze, że zaczynasz się zastanawiać, czy on w ogóle zdaje sobie sprawę jaki jest atrakcyjny?

Czy Sara i Ian spotkają się ponownie?
Czy połączą ich głębsze uczucia?
Czy Sarze uda się spełnić marzenia?

Tak to marzenie każdej z nas znaleźć tego jedynego, który sprawi, że nasze serce będzie szybciej biło. A mnie jest smutno, bo spotkałam już faceta, który potrafi mnie rozpalić. Teraz kiedy go nie ma, a ja nie jestem w stanie go odnaleźć, wszystko wydaje się takie szare.”

Po „Magnacie” przyszedł czas na „Potentata”, już po przeczytaniu pierwszego tomu i poznaniu tam Sary, byłam bardzo ciekawa, jaka będzie jej historia. Troszkę ta powieść zalegała na mojej półce, ale było to z przyczyn ode mnie nie zależnych, jednak teraz przyszedł czas, że dorwałam ją w swoje łapki. Uwielbiam twórczość Katy Evans i za każdym razem z ogromną przyjemnością sięgam po jej książki. Lubię sposób jej pisania i to, jakie ma pomysły na fabułę, czytelnik dosłownie chłonie każdą jej historię. Byłam ciekawa, czy teraz, kolejna z jej opowieści zdobędzie moje serce?

Historia Sary i Iana po raz kolejny spełniła moje oczekiwania i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Katy Evans jest wybitną autorką. Fakt, że opowieść jest dość przewidywalna, nie ma zupełnie wpływu na to, że spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile. Z głównymi bohaterami od razu poczułam więź, są to takie typy, z którymi mogłoby się złapać bardzo dobry kontakt, a może nawet zaprzyjaźnić. Sara to młoda, ambitna dziewczyna, która niestety poprzez kontuzję nie mogła spełnić swoich marzeń, a do utrzymania stałej pracy też nie ma szczęścia. Ian to mężczyzna, który osiągnął sukces tylko i wyłącznie dzięki swojej ciężkiej pracy. Dwa odmienne charaktery mające wspólny cel w życiu – odnaleźć swoje szczęście. Czy nie tego pragnie każdy z nas?

Potentat” to świetna historia, która na pewno sprawi, że Wasz wieczór stanie się przyjemniejszy. Ja spędziłam bardzo miłe chwile przy tej powieści i teraz z ogromną niecierpliwością czekam na trzeci tom, aby poznać historię Becky. A Was już dziś gorąco zachęcam do przeczytania tej opowieści, a jeżeli jeszcze nie mieliście okazji poznać „Magnata”, koniecznie musicie nadrobić zaległości. Musicie na własnej skórze przekonać się, czy w wielkim Nowym Jorku jest szansa na znalezienie szczęścia i miłości?

Miłość można stracić w każdym momencie... ale w każdym momencie też ją znaleźć!
Może się zmieniać i wzrastać, lśnić i ranić, tak jak czasem rani nas piękno.”

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.




wtorek, 17 marca 2020


Belle Aurora
“Raw: Rebirth”
[Przedpremierowa recenzja patronacka]


Kontynuacja historii Lexi i Twitcha, na którą czekali fani Raw!

“Wróciłem, skurwysyny.
Znajdowałem się w takim miejscu, że mój niepokój powinien wzrosnąć, ale tak się nie działo.
Byłem spokojny, wyciszony i czekałem cierpliwie, aż ona mnie znajdzie.”

Sześć lat temu świat Alexy Ballentine runął! Mimo to kobieta próbuje prowadzić normalne życie i stworzyć ciepły, kochający dom dla swojego syna A.J. Jednak coś zaczyna ją niepokoić. Chłopiec oznajmia, że tatuś wrócił i jest z nimi. Ale ona przecież wie, że to niemożliwe.
Twitch umarł i nie wróci.
Lexi ma również świadomość, że ona też nie wróci. Nie wróci do tego, jaka była dawniej. Twitch na zawsze ją zmienił. Pokazał jej mroczną stronę życia, a ona ją zaakceptowała i gdyby mogła, wybrałaby Twitcha znowu, milion razy, za każdym razem.
Jednak Alexa nie ma pojęcia, że ktoś ją obserwuje, a nawet przychodzi do jej domu.
Ktoś, kto powinien nie żyć.
Nie wie, że Twitch wrócił i niedługo będzie chciał się przywitać.

“Nie było go tam. Tak naprawdę go tam nie było. Istniał tylko
 w mojej głowie. Ale wcale nie czułam się z tego powodu mniej zestresowana. Serce waliło mi tak mocno, że nagle poczułam się słabo. Zacisnęłam drżące dłonie w pięści i wbiłam w nie paznokcie.”

Troszkę przyszło nam czekać do premiery tej pozycji, ale oczekiwania się nareszcie skończyły i na pewno ta część usatysfakcjonuje wielu z Was. Mnie jak najbardziej zadowoliła. Uważam, że “Raw: Rebirth” jest idealnym zwieńczeniem losów Lexi i Twitcha, ale również bohaterów pobocznych, których było masę w tym cyklu. Trylogia Raw Family to jedna z moich ulubionych, które będę każdemu polecać. Tych książek się nie czyta, tylko połyka w całości. Czytając ostatni tom, byłam naprawdę wniebowzięta, bo wyjaśniło się wiele spraw, wiele niedokończonych wątków dostało swoje zakończenie i wiele nowych faktów ujrzało światło dzienne. Cała akcja była wartka i czasami przyprawiała o dreszcze i szybsze bicie serca. Uważam, że nie będziecie się nudzić podczas czytania, bo szczerze mówiąc, nie ma czasu na nudę. Non stop coś się dzieje i autorka nie pozwoliła swojemu czytelnikowi na żadną ospałość. W tym tomie możemy zaobserwować przemianę bohaterów, bo nie tylko Twitch się zmienił, ale i cała reszta. Ogólnie uwielbiałam niebezpiecznego i mrocznego Twitcha, ale tego nieco łagodniejszego po prostu pokochałam. Podobała mi się jego walka o ukochaną, rodzinę, jego zażyłość z synem. Belle Aurora tym razem postawiła na fabułę, która została opowiedziana z kilku punktów widzenia między innymi A.J, Lexi, Twitch, Ling, Molly. Pojawiają się nowe postacie, które są dopełnieniem całej historii. Uważam, że ta pozycja jest pełna mroku i napięcia, rozgrywających się dramatów i przede wszystkim jest pełna akcji. Jest również o miłości, która została utracona, ale powróciła z jeszcze większą siłą. Pisarka zrobiła naprawdę kawał dobrej roboty, pisząc tę część, bo z ręką na sercu śmiem twierdzić, że jest to idealne zakończenie dla całej opowieści. Muszę wspomnieć o jednej postaci, którą najbardziej polubiłam, a jest nią A.J. Boziu, jaki ten chłopczyk był mądry, to szok. Jak na swój wiek, rozumiał praktycznie wszystko, co się wokół niego działo. Polubiłam również Molly, która naprawdę kochała syna Lexi i Twitcha i robiła dosłownie wszystko, żeby go ochronić. Pani Aurora idealnie operuje emocjami, dlatego udało jej się stworzyć coś tak świetnego, jak trylogia Raw i ubolewam nad tym, że to już koniec, ponieważ czuję niedosyt i chcę dużo więcej. Moja recenzja może się wydawać lekko chaotyczna, ale targają mną takie emocje, że nie jestem w stanie zebrać myśli i od razu piszę to, co mi ślina na język przyniesie.
Ja jestem naprawdę tą książką oczarowana i daję jej mocną dychę. Inaczej być nie może!

“Blizny. 
Mieliśmy ich wiele.
Ale te blizny nas ukształtowały. Nasze rany były początkowo bolesne, a ślady, które po nich pozostały, okazały się trwałe. Niezmywalne. Cieszyłam się z nich, bo przypominały, jak ciężko pracowaliśmy, by być razem.”

Podsumowując “Raw: Rebirth” to idealne zwieńczenie całej trylogii, która Was porwie bez reszty i zafunduje ostrą jazdę bez trzymanki. Ja dla tej pozycji przepadłam na kilka godzin, jak tylko przeczytałam pierwszą linijkę prologu. Dajcie się porwać po raz kolejny do świata, gdzie rządzi wartka akcja, mrok, napięcie, dramat, a przede wszystkim miłość, która przezwycięży wszystko.
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

Wydawnictwo NieZwykłe


piątek, 13 marca 2020


Samantha Towle - „River”


Nowe miasto. Nowa tożsamość. Ciąża i samotność.
I daleko od przeszłości, przed którą Carrie Ford tak usilnie próbuje uciec.
River Wild jest humorzastym, nadętym dupkiem i w dodatku jej nowym sąsiadem.
Carrie nie ma ochoty się z nim zaprzyjaźniać, on również nie chce zostać jej przyjacielem.
Jednak kiedy wszystko wydaje się jasne, mężczyzna niespodziewanie pomaga jej uratować porzuconego psa. Tego dnia Carrie dostrzega w jego oczach coś, co można zobaczyć też w jej spojrzeniu. Smutek. Ból. Samotność.
Carrie bardzo dobrze zna te wszystkie uczucia.
Między dwojgiem zranionych ludzi nawiązuje się niechciana i niespodziewana przyjaźń, która bez ostrzeżenia zmienia się w coś więcej.
Oboje mają swoje sekrety, ale to nie ma żadnego znaczenia, ponieważ ona bardzo dobrze go rozumie, a on ją.
W końcu Carrie pierwszy raz w życiu doznaje czegoś, czego się nie spodziewała – szczęścia.
Niestety szczęście nie trwa długo. Nie, dla takich ludzi jak ona. Szczególnie kiedy przeszłość czai się za rogiem, czekając na odpowiedni moment, żeby wszystko odebrać.

Nic nie opowiada.
Po prostu tam stoi, wpatrując się we mnie.
Jego spojrzenie jest mroczne i intensywne.
I twarde.
Zimne.
Przechodzą mnie ciarki i całe ciepło, które jeszcze przed chwilą czułam, znika.
Przenoszę ciężar ciała z nogi na nogę. Nie wiem, co robić. Po prostu wejść z powrotem do środka? Ale to byłoby niegrzeczne.
Lecz on zachowuje się niegrzecznie, ignorując mnie.”

Jaką przeszłość skrywa River?
Czy odkryje on tajemnice Carrie?

W odpowiedzi spoglądam mu w oczy. I to, co w nich dostrzegam, zaskakuje mnie.
Zaskakuje mnie, ponieważ znam to spojrzenie. Kiedyś widziałam to samo w swoich oczach za każdym razem, kiedy patrzyłam w lustro. Nadal to widzę, jakby twoja dusza była pusta. Wydrążona.
Złość i ból, i uraza pochłonęły wszystko, i nie zostało już nic poza pustką.
Wie, co to ból. Wie, jak to jest.
Jest taki, jak ja.
Czuję szarpnięcie w klatce piersiowej i nagłe uczucie bliskości i zrozumienia, którego nie doświadczyłam nigdy wcześniej.”

Samantha Towle to autorka, której twórczość miałam już okazję poznać za sprawą „Revved” i „Revvived”, które były po prostu rewelacyjne! W momencie, gdy w zapowiedziach ukazał się „River”, czekałam na nią z ogromną niecierpliwością. Zastanawiałam się, czy będzie ona równie interesująca i wciągająca, co jej poprzednie dwie historie? I powiem Wam już teraz, ta historia jest całkowicie inna, ale równie mocno pochłania czytelnika w swoje szpony i trzyma aż do ostatniej strony!! Autorka pisze rewelacyjne, spójnie i bardzo rzeczowo, nie dostaniemy tu zbędnych, na siłę przedłużanych opisów, tylko po to, aby coś było. Wręcz przeciwnie, dostajemy opowieść z wartką akcją i bardzo rzeczową.

Poznajemy tu historię dwojga ludzi, których los nie rozpieszczał, od najmłodszych lat zmagają się z ogromnymi problemami i tak naprawdę do samego końca zastanawiałam się, które z nich miało gorzej i z całego serca im współczułam. Carrie nie miała łatwego życia, mąż potwór, od którego próbuje uciec. Jednak po tych wszystkich strasznych rzeczach, które spotkały ją przez całe życie, nadal jest pogodną, ciepłą i wspaniałą osobą. River przybiera maskę nadętego dupka, a w głębi duszy jest po prostu bardzo zranionym mężczyzną, którego mnóstwo przykrości spotykało z każdej strony, zawsze był typem samotnika.

River” to historia piękna i poruszająca, zdobędzie serce każdego czytelnika. Nie jest to opowieść, łatwa i przyjemna, mówi ona nam o tym, że niejednokrotnie sytuacje, prezentowane dla świata, mają całkowicie inną wersję. Ja jestem tą historią zachwycona i jeszcze kilkukrotnie do niej powrócę, ponieważ spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile. A Was gorąco zachęcam do tego, abyście poznali historię Rivera i Carrie i dowiedzieli się, co ich spotkało w przeszłości i czy dwoje pokiereszowanych ludzi będą mieli szansę na zbudowanie wspólnej szczęśliwej przyszłości?

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...