środa, 31 października 2018


Terri Blackstock - „Zanim mnie znajdą”

Casey Cox nadal umyka stróżom prawa, przed karą za zbrodnię, której nie popełniła. Dylan – wynajęty przez rodziców zamordowanego Brenta detektyw, ma za wszelką cenę złapać kobietę i pociągnąć ją do odpowiedzialności za to, co zrobiła. Jednak on w korespondencji mailowej sugeruje Casey, że zna prawdę i chce jej pomóc – już raz wyciągnął do niej pomocną dłoń w momencie, gdy pozwolił jej uciec, chociaż bez problemu mógł ją złapać.
Kontynuując zbieranie dowodów Cas zdaje sobie sprawę w jak ogromnym niebezpieczeństwie się znajduje i jeżeli zostanie złapana, zamordują ją na długo przed tym, jak dojdzie do skazania.

Nic dziwnego, że uciekła po znalezieniu ciała Brenta. Do kogo miała iść z oskarżeniami? Wyraźnie ufała Rossiemu, ale skoro wiedziała, że został pobity za swoją niesubordynację, a następnie zniknął mogła się obawiać, że on również już nie żyje. Milczała przez dziesięć lat, by chronić matkę i siostrę, a potem także szwagra i siostrzenicę. Nie miała wyboru – musiała uciec, aby przeżyć. Do tego prawdopodobnie stwierdziła, że dzięki temu uchroni swoją rodzinę przed prześladowaniem. Teraz stawało się jasne, dlaczego cała reszta tak szybko mnie zapewniła o swojej wierze w samobójstwo Andy'ego. To była samoobrona.”

Co w planach ma Dylan?
Jakie nowe dowody na zbrodnie stróży prawa odnajdzie Casey z pomocą Dylana?
W co zamieszany jest Keegan?
Czy Casey uda się udowodnić swoją niewinność i wrócić bezpiecznie do domu?


To było okropne, że rozgłos tak bardzo utrudniał jej ukrywanie się. Co sam zrobiłbym na jej miejscu? Prawdopodobnie przefarbowała włosy na jakiś kolor, który odciągnie uwagę od twarzy. Pewnie też ścięła je krócej. Usiłowałem wyobrazić ją sobie z włosami w różnych odcieniach... który mogła wybrać?
Była tak twarda i krucha jednocześnie. Oby tylko nie utraciła nadziei. Gdybym mógł z nią porozmawiać...”

Zanim mnie znajdą” jest to kontynuacja książki „Dopóki biegnę”. Nie ukrywam, że od momentu skończenia pierwszego tomu byłam bardzo ciekawa dalszych losów Casey i Dylana. Całe szczęście, że nie musiałam długo czekać na drugą część, którą miałam już w domu. W pierwszym tomie narracja była prowadzona dwutorowo, poznaliśmy punkt widzenia, przebieg akcji oraz sposób działania Casey oraz Dylana, tak w drugim dochodzi nam dodatkowo postać Keegana. Jest ich niewiele, ale jednak coraz bardziej utwierdziło mnie to w przekonaniu, jak bezduszną jest osobą i do czego jest gotów się posunąć, aby tylko utrzymać się przy władzy i swoich nieuczciwie zdobytych luksusach.

Momentami niestety książka była troszeczkę przewidywalna, co jednak zupełnie nie miało wpływu na to, że czytało się ją bardzo szybko i fajnie, tym bardziej że akcja była zwarta i dynamiczna. Casey z jednej strony uciekinierka oczerniana o coś czego nie zrobiła, jednak z każdej opresji udaje się jej wyjść cało, z drugiej jak dla mnie bohaterka i dobra duszyczka, ale dlaczego, to musicie się dowiedzieć czytając książkę. Następnie Dylan, który jest przekonany o niewinności Cas, chce ją odnaleźć, by jej pomóc rozwiązać sprawę z przeszłości. Jednak czy ona wierzy w jego dobre chęci? I na końcu Keegan... o matko co za potworny, bezduszny człowiek. W obliczu zagrożenia jego reputacji, przez liczne zabójstwa, romans z młodszą piękną kobietą może stracić wszystko, posadkę w policji, wygodne luksusowe życie, a także rodzinę.

Polecam Wam tę książkę, jest to ciekawa propozycja na spędzenie miłego wieczoru. Emocje gwarantowane. A co szczególne autorka porusza tu jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów i między innymi dlatego też wato sięgnąć po tę książkę.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Dreams.


wtorek, 30 października 2018



Abbi Glines
“Vincent Boys”


 

“-Słyszałem ostatnio, jak mama mówiła tacie, że niedługo zaczniemy inaczej widzieć Ash. I, że wyrasta z niej ślicznotka i wszystko się między nami zmieni. A ja nie chcę, żeby się zmieniło- oświadczył z nutką niepokoju”.

Ashton, Beau i Sawyer dorastali razem i byli najlepszymi przyjaciółmi. Beau uważał Ash za swoją wspólniczkę zawsze gotową do psot. Tak było do dnia, kiedy podrośli i Sawyer sprzątnął kuzynowi Ashton sprzed nosa i zaczęli się spotykać. Ich przyjaźń skończyła się w momencie, kiedy Beau został odsunięty na dalszy plan.

Trzy lata później Sawyer i Ash są nadal razem. Kiedy chłopak wyjeżdża z rodziną na wakacje, Ashton i Beau odnawiają swoją przyjaźń. Zaczynają spędzać ze sobą czas i dziewczyna zaczyna się czuć przy Beau tak jak za dawnych lat.

“-Nie mogę nią być cały czas. Rodzice, Sawyer i ludzie w miasteczku oczekują, że będę grzeczna. Nie pokaże im tego oblicza. Ale dobrze móc spuścić ją ze smyczy. Choćby na chwilę”.

Między młodymi zaczyna się rodzić uczucie, jednak obydwoje nie chcą stracić i skrzywdzić Sawyera, ale im bardziej się starają trzymać od siebie z daleka, tym bardziej intensywne stają się ich potrzeby.

Jak zakończy się ten miłosny trójkąt?
Kogo wybierze Ashton?

Abbi Glines jest popularną amerykańską pisarką, która w swojej twórczości posiada publikacje zaliczane do tzw. literatury new-adult fiction. Jej powieści, wśród których znajdują się takie tytuły jak chociażby należące do głośnego cyklu „Rosemary Beach”: „O krok za daleko”, „Odzyskane szczęście”, a także „Daj nam ostatnią szansę” przyniosły tej autorce międzynarodową sławę, jak również pierwszą pozycję w rankingach twórców bestsellerów według takich czasopism jak „New York Times”, „Wall Street Journal” oraz „USA Today”.

Pani Glines to jedna z moich ulubionych autorek. Posiadam jej wszystkie książki na półce, które zostały dotychczas wydane w Polsce. Jej warsztat pisarski jest wręcz genialny i każdą jej książkę po prostu biorę w ciemno, bo wiem, że się nie zawiodę na jej twórczości. Wracając do książki, “Vincent Boys” jest zabawną, seksowną i bardzo sympatyczną powieścią. To opowieść o zakazanej miłości oraz historia dziewczyny, której serce jest rozdarte pomiędzy dwoma młodzieńcami. Między jej doskonałym chłopakiem Sawyerem, a jego kuzynem Beau miejscowym bad boyem. Jest to książka z gatunku Young Adult, która jest bardzo dojrzała jak na ten styl. Pani Glines jest po prostu niesamowita w pisaniu pięknych romansów, które mają mocną fabułę. Każdy jej aspekt jest doskonały. Jej styl pisania jest płynny, spójny, prosty i opisowy. Postacie są dobrze rozwinięte i wyraźne, mają swoje dobre, jak i złe strony. Postać Ashton szczególnie pokazuje czytelnikom, jak łatwo jest się zgubić w czyimś wizerunku i cieniu. Ta historia nie tylko przyciągnęła moją uwagę, ale pozwoliła mi na chwilę opuścić rzeczywistość i po prostu pobyć trochę w świecie bohaterów. Autorka dobrze przedstawiła nam trójkąt miłosny z udziałem trzech nastolatków, którzy byli przyjaciółmi od dzieciństwa. W tej książce występuje narracja naprzemienna, co bardzo mi się podobało, jednak jest jeden minus, zabrakło mi opisów pochodzących od Sawyera. Jedna rzecz, która mi działała na nerwy, a raczej osoba to ojciec Ash. Czasami jak coś powiedział, to się zastanawiałam i zadawałam sobie pytanie: On tak na serio? Pastor i takie głupoty wygaduje?

Ashton to córka pastora, która dąży do tego, żeby być przykładną i grzeczną dziewczyną. Ma nadzieję, że wizerunek, który stworzyła, zadowoli jej doskonałego chłopaka Sawyera. Jest też znudzona, ma mętlik w głowie, bo chce być idealna, ale z drugiej strony tęskni za tą dziewczyną, którą kiedyś była.

Sawyer przykładny chłopak, który ma doskonały dom i rodziców. Do tego jest lubiany i wydaje się, że ma dosłownie wszystko, nawet śliczną Ash, którą bardzo kocha.

Beau uważany za złego chłopca ze statusem playboya i łamacza serc. Jest całkowitym przeciwieństwem Sawyera. To naprawdę gorący, pewny siebie i opiekuńczy chłopak. Szkoda, że nie jest prawdziwy, a ja z 10 lat młodsza :D :D :D Jest bardzo blisko ze swoim kuzynem, więc mimo swoich uczuć do Ash, próbuje je tłumić w sobie.

“Nie mogę tego zrobić, Ash. Bóg jeden wie, jak bardzo bym chciał, ale nie mogę”.

Podsumowując “Vincent Boys” to lektura pełna romantyzmu i napięć seksualnych, ale wiele się działo również poza tym. Książka tworzy ciepły i przytulny świat, który przyciągnie Was do siebie. Polecam szczerze, bo wierzę, że nie będziecie się nudzić podczas czytania. Ja na pewno należę do drużyny Beau i jestem ciekawa kogo Wy wybierzecie :)

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

poniedziałek, 29 października 2018


Jay McLean
“Więcej niż my”



“Ta jedna noc.
Jedna noc i wszystko sie zmienilo…”

Bal na zakończenie szkoły powinien być jedną z najlepszych nocy, zanim wkroczy się w dorosłość, czyż nie prawda?
Cóż, nie dotyczyło to akurat jednej dziewczyny- Mikayli. Ta noc zamiast być cudownym wspomnieniem okazała się czymś, czego dziewczyna nie zapomni do końca życia. Tej nocy poniesie stratę nie raz, ale dwukrotnie.

Jake to chłopak, którego Kayla poznaje przypadkowo i który jest świadkiem jej tragedii. Po tym, co się stało, dziewczyna nie ma się gdzie podziać i musi polegać na chłopaku, którego, dopiero, co poznała i jego rodzinie. Jake jest zdeterminowany, żeby pomóc Kayli się podnieść po ciężkich chwilach i się nią opiekować.

Kiedy spędzają ze sobą mnóstwo czasu, to oboje zaczynają rozumieć, że chcą od siebie czegoś więcej. Jednak dziewczyna stara się zachować dystans i chronić swoje serce, bo boi się ponownej utraty.

Jaką stratę poniosła Mikayla?
Czy będzie potrafiła się z tego podnieść?
Czy Jake przekona Kaylę, że warto sięgać po więcej, nawet jeśli niesie to za sobą ryzyko?

Jay McLean jest jedną z najpopularniejszych autorek New Adult na świecie. Jej książki wzruszają, bawią i przyprawiają o soczyste rumieńce na twarzy. W jej historiach nie brakuje trzymających w napięciu emocji i niesamowitych relacji miłosnych. Autorka mówi, że pisze właśnie takie powieści, jakie sama chciałaby przeczytać.

Cóż mogę powiedzieć. Ta książka jest po prostu niesamowita. Jest pełna emocji, straty, ale również nie zabraknie w niej humoru i przede wszystkim miłości. Przyznam szczerze, że pierwsze osiemnaście stron jakoś mnie specjalnie nie powaliło na kolana z wyjątkiem sceny z rodziną Kayli. Uważam, że autorka troszkę dziwnie i śmiesznie przedstawiła nam pewną sytuację i myślałam, że książka mnie rozczaruje. Na szczęście był to tylko początek, ponieważ później doszło do tragedii, która wycisnęła ze mnie łzy smutku. Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje, ale ciągle beczę na książkach, które czytam. Powiem Wam, że nie będziecie się mogli oderwać od tej historii, ona mnie tak pochłonęła, że przeczytałam ją w jeden wieczór. Wiele osób z mojego otoczenia pewnie by powiedziało “ale ty jesteś nienormalna”. Tak jestem, kocham czytać i zawsze to będę robić, ale dobrze nie odbiegajmy od tematu, którym jest ta cudowna książka. Fakt faktem jest to gatunek New Adult, na dodatek o nastolatkach i zapewne większość osób pomyśli sobie, że to pewnie jakaś dziecinada. No i co z tego, że to New Adult? Ja takie klimaty naprawdę lubię i jak dla mnie nieważne czy bohaterzy maja 16, 18 czy 25 lat, dla mnie ważne jest to, żeby historia mnie przyciągnęła, porwała, miała w sobie to coś i ta książka właśnie taka była. Autorka miała pomysł na fabułę, który według mnie bardzo dobrze wykorzystała i pociągnęła w odpowiednim kierunku. Tekst był spójny, nic nie było przyspieszane na siłę, tylko szło swoim tempem, mamy tu przedstawiony punkt widzenia Jake’a, jak i Kayli, z czego się cieszę, bo mieliśmy możliwość poznania bohaterów bliżej i wczucia się w sytuacje, w których się znajdowali.

Co do bohaterów, może zacznę najpierw od tych drugoplanowych, czyli: Heidi, Dylan, Lucy, Cameron, Logan, oczywiście rodzice Jake’a i jego młodsza siostra Julie, którzy byli sympatyczni, dowcipni i czarujący. Te postacie nie tylko przykuwają uwagę, ale mają duże znaczenie w tej powieści, a w szczególności rodzice Jake’a. Bardzo podobało mi się ich zachowanie. Nie znali Mikayli, a przyjęli ją pod swój dach, zapewniając jej opiekę. To było naprawdę wzruszające.

“- Posłuchaj, Mikaylo…- Patrzy na mnie i widzę w jego oczach współczucie. - Zostaniesz tutaj. - Otwieram usta, żeby zaprotestować, ale Nathan unosi dłoń, więc daje mu dokończyć. - Zostaniesz tu aż do wyjazdu na studia.- Brzmi to jak rozkaz. Widzę kątem oka, że Mandy uśmiecha się do męża z uznaniem”.

Mikayla to dziewczyna, która naprawdę w tak krótkim czasie wycierpiała bardzo wiele. Jest inteligentna, zabawna, piękna wewnątrz, jak i na zewnątrz. Jake pojawił się w jej życiu w dość nieoczekiwanym momencie, był świadkiem jej tragedii i tego, jak się przy nim rozpadła na milion malutkich kawałków. Kiedy jej życie legło w gruzach to ten przypadkowo poznany chłopak, staje się dla niej podporą. Z dnia na dzień żywi do niego uczucia, których się boi i nie jest gotowa mówić o nich głośno.

“Jeszcze nie jestem tym, kim chcę być. Nie jestem gotowa dać mu wszystkiego. Wciąż jestem w rozsypce, muszę się najpierw pozbierać. Jeśli mam mu dać siebie, muszę być kompletną osobą. A nie połową tego, kim chce być”.

Jake to typowy samiec alfa i do tego nieziemsko przystojny baseballista. Jest kochający, słodki, wyrozumiały i bardzo cierpliwy w stosunku do Kayli. Ich zachowanie było takie jakby, on był dokładnie tym, czego dziewczyna potrzebowała i na odwrót. Kiedy zobaczył jak Kayla rozpada się na jego oczach to od razu zapragnął jej pomóc, nie potrafił zostawić jej w spokoju. Kiedy zaczęło się w nim rodzić uczucie, nie naciskał na nią, żeby to odwzajemniła. Tłumił wszystko w sobie, ale dziewczyna stała się dla niego jego Kaylą, a on jej Jakiem.  

“Jest moim Jakiem. A ja jestem jego Kayla.
podoba mi się to.
Więcej niż bardzo mi się to podoba - dużo więcej niż bardzo”.

Podsumowując “Więcej niż my” to jedna z tych książek, która sprawi, że przeżyjecie wiele emocji. Zdecydowanie podróż bohaterów nie należała do tych łatwych. Mieli tylko po osiemnaście lat, a musieli sobie poradzić z takimi rzeczami, z którymi nie jeden dorosły by sobie nie dał rady. Według mnie ta książka jest historią o uzdrawiającej mocy miłości i o tym, że kiedy człowiek jest w potrzebie to nawet obce nam osoby, wyciągną do nas pomocną dłoń i przyjmą do siebie jako jedną ze swoich, nawet się nie wahając przez chwilę. Więc ja Wam szczerze polecam tę pozycję, jest warta przeczytania.


Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu. 

Wydawnictwo Kobiece

piątek, 26 października 2018


Anna Dąbrowska
“Zanim zniknę”



“Otwórz swoje serce na ludzi, a nie oczy, bo pamiętaj, oczy są ślepe (...) Trzeba szukać sercem. Pamiętaj, że dobroć kryje się w oczach. Nie ten, co dużo mówi o miłości, kocha najbardziej, lecz ten, co skrycie milczy, a patrzy z uczuciem, jest jej wart”.

Wiktoria Braun to osiemnastoletnia pianistka, która przeżyła w swoim życiu bolesne chwile, przez które przestała grać. Najpierw rozwód rodziców, później śmierć ojca i na koniec przeprowadzka z matką i jej partnerem z Krakowa do Gdańska. Z mamą nie miała najlepszego kontaktu, ponieważ obwiniała ją o rozpad małżeństwa i po części za śmierć ojca.  
W Gdańsku zaczęła uczęszczać do prywatnej szkoły, gdzie poznaje Maksa i Syriusza, którzy są jak dwa różne światy. Oboje są zainteresowani Wiką, jednak dziewczyna zakochuje się w jednym z nich.
Którego z chłopaków wybierze Wiktoria?
Czy relacja z jej mamą się poprawi?
Czy Wiktoria zazna w końcu szczęścia i zagra ponownie na fortepianie?

Szczerze powiedziawszy, jest mi bardzo ciężko zebrać, jakiekolwiek myśli, ponieważ ja nadal żyję historią bohaterów. Chyba jeszcze nigdy nie płakałam tak mocno podczas czytania książki, po prostu przez łzy nie mogłam dostrzec tekstu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ja nawet płacze podczas pisania tej recenzji. Ta historia rozłożyła mnie totalnie na łopatki, była taka magiczna, realna, a zarazem nierealna.
Chciałabym bardzo podziękować autorce za tak wspaniałą książkę. Na pewno kiedyś do niej jeszcze wrócę, jak tylko się moje serducho uspokoi i taka jeszcze jedna prośba. Aniu, czy mogłabyś napisać inne zakończenie? Tak pięknie proszę :) :)

Pierwszy raz zetknęłam się z piórem Ani Dąbrowskiej poprzez przeczytanie “Nauczyciela tańca” i wiedziałam, że jeszcze sięgnę po jej książki i dlatego kolejną pozycję, jaką zapragnęłam przeczytać to było właśnie “Zanim zniknę”. Ta książka jest taka inna niby młodzieżówka, ale taka z nutką magii i przyciągania. Całość książki jest spójna, bohaterzy są świetnie wykreowani, tacy z prawdziwego zdarzenia.

Wiktoria to nieszczęśliwa, zagubiona i zbuntowana nastolatka. Mści się na matce za wszystkie okropieństwa, które ją spotkały. Kiedy poznaje Syriusza to, czuje się przy nim bezpieczna i czuła, że ją wspiera.

“Syriusz nie tylko zaleczał moje rany plastrem, ale zaleczał je słowami i swoją obecnością”.

Z drugiej strony mamy Maksa, który nie wzbudził mojej sympatii od samego początku. Miałam co do niego złe przeczucia. Jednak Wiktoria tego nie zauważała, bo w końcu chłopak odezwał się do niej jako pierwszy, kiedy Wika trafiła do nowej szkoły i klasy.

W końcu Syriusz, który był dla mnie zagadką od samego początku. Pojawiał się i znikał dlatego początkowo, nie wiedziałam dlaczego. Jego postać była owiana tajemnicą. Kim tak naprawdę jest Syriusz? Zadawałam sobie to pytanie przez spory kawałek książki. Gdy bardziej zagłębiałam się w całą fabułę to, miałam swoje przeczucia, które się sprawdziły.



Bardzo mi się w tej książce podobało to, że autorka przytoczyła kilka cytatów z “Małego księcia” i po przeczytaniu książki zrozumiecie, co przez to miała na myśli, jaki cel przyświecał tym cytatom.

“Niektórzy pojawiają się znienacka. Mieszają, mącą w naszych sercach. A potem znikają bez pożegnań. Żadne czary, tylko nasza naiwność pozwala byle komu dać się oswoić”.

Nic Wam już więcej nie zdradzę, ponieważ nie chcę Wam odbierać całej przyjemności z czytania. Po prostu tej książki się nie da opisać słowami, ją trzeba samemu przeczytać.

Podsumowując “Zanim zniknę” to książka, która Was zaczaruje, zabierze do świata, gdzie poczujecie na własnej skórze anielskość i czar tej historii. To opowieść, która Was pochłonie momentalnie już od pierwszej strony i nie pozwoli odłożyć książki, chociażby na minutę. Dlatego koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję, ja ją Wam polecam z całego serducha.

A czy wy wierzycie w Anioły? Kto wie, może i wśród nas się przechadzają pod postacią zwykłego człowieka. Myślę, że każdy z nas ma swojego własnego Anioła Stróża.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Lira.         

Wydawnictwo Lira
            

czwartek, 25 października 2018


Tijan - „Pozwól mi zostać”

„Stałam w przejściu, obserwując siebie. I krzyczałam, aż nagle przestałam. Zadławiłam się szlochem i wróciłam do swojego ciała.
Moja twarz – ciemne oczy, włosy w odcieniu złotego blondu, podbródek w kształcie serca.
Moje ciało – smukłe ramiona, długie nogi, drobna sylwetka.
Moje serce – piękne, złamane, krwawiące.”

W momencie otrzymania awansu w pracy przez ojca Mackenzie, rodzina została zmuszona do przeprowadzki z Aschung do Portside, gdzie dziewczyna będzie musiała skończyć liceum, w otoczeniu całkowicie nowych ludzi. Niedługo po zamieszkaniu w nowym domu dochodzi do tragedii i to właśnie Mac jako pierwsza zjawia się na miejscu strasznego zdarzenia. Po kilku godzinach od zajścia musi ona spędzić noc w domu obcych ludzi i w tym momencie poznaje Ryana, chłopaka, przy którym chce zostać na zawsze, a przynajmniej tak długo jak on jej na to pozwoli.

Wtedy w ciemności Ryan i ja rozmawialiśmy po raz pierwszy, chociaż tak naprawdę nie była to rozmowa. Spojrzał na drzwi, jakby myślał, że musi o tym komuś powiedzieć, a ja wydusiłam:
-Proszę, nie rób tego. Zanim tu przyszłam nie mogłam zasnąć. Nie wiem dlaczego, ale teraz mogę. Po prostu chcę spać.(...)
Nic nie powiedział. Minęła minuta i dotarło do mnie, że nie zamierzał. Pozwolił mi tu spać i na szczęście właśnie to zrobiłam.
Zasnęłam.”

Co wydarzyło się w nowym domu Mackenzie?
Czy Mac odnajdzie spokój i ukojenie w ramionach Ryana?
Jak dziewczyna poradzi sobie z tragedią, która spotkała jej rodzinę?

Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę. Był jak opatrunek na moje rany – zakrywał je, ale tak naprawdę ich nie leczył. Rany wciąż były otwarte, a ja miałam nadzieję, że będę się poruszać na tyle szybko, że moje wnętrzności nie rozleją się dookoła.”

Tijan Meyer bestsellerowa autorka „New York Times”, „Usa Today” oraz „Wall Street Journal”. W Polsce ma wydanych pięć powieści : 3 tomy z serii „Fallen Crest”, „Anti-Stepbrother” oraz najnowsza „Pozwól mi zostać”, którą niedawno skończyłam czytać. Uważam, że książki tej autorki są to pozycje obowiązkowe do przeczytania i wszystkie, które wyjdą spod jej pióra, znajdą się na moim regale.

W „Pozwól mi zostać” poznajemy historię Mackenzie, która po stracie bardzo bliskiej osoby, stara się ponownie odnaleźć siebie i swoje brakujące elementy. Jednak czy to się uda w momencie, gdy tak naprawdę wszystko wydaje się być przeciwko niej? Uważam, że bohaterka miała ogromne szczęście poznać Ryana, od którego otrzymała wsparcie, którego tak potrzebowała, ukojenie i tak naprawdę on jako jedyny ją rozumiał, gdyż sam znalazł się wcześniej w takiej samej sytuacji. Gdybym znalazła się na miejscu Mac, nie wiem, czy byłabym w stanie, w jakikolwiek sposób poradzić sobie z sytuacją, raczej nie miałabym wyjścia, ale ona utraciła cząstkę samej siebie.

Dotknął mojego ramienia, pomógł mi odzyskać równowagę, a ja zamknęłam oczy.
Żaden facet nigdy nie sprawił, że pragnęłam jego dotyku, by zakotwiczył mnie w miejscu, ale właśnie tak się stało. W jakiś sposób- czy tego chciał, czy nie – Ryan stał się moją kotwicą.”

Autorka wydając tę pozycję, jak dla mnie zrobiła coś bardzo pożytecznego, uważam, że może ona pomóc osobom znajdującym się w podobnej sytuacji, co główna bohaterka. Jest to książka, która może nie tyle zmieniła moje życie, ale spowodowała, że na wiele rzeczy, spraw patrzę z zupełnie innej perspektywy. Idee, które do tej pory miały dla mnie jakieś tam znaczenie, po przeczytaniu tej pozycji stały się priorytetem, a wcześniej znajdowały się gdzieś na dalszych pozycjach, a moją głowę zaprzątały po prostu bzdury. Czy jest to wyciskacz łez? Nie do końca, jednak niejednokrotnie łzy lały się po mych policzkach strumieniami i odkładałam ją na bok, tylko po to, by pomyśleć, a uwierzcie mi z Wami będzie dokładnie tak samo. Jest przerażająco smutna, pełna cierpienia, bólu i prób radzenia sobie z utratą bliskiej osoby na różne sposoby, ale też złości – dlaczego odeszła? Jak sobie z tym wszystkim mam dać radę?

Są książki, które rozłożą Twoją duszę i serce na milion drobnych kawałeczków, zawartą w nich historią z przesłaniem, a następnie, każda przeczytana linijka tekstu zacznie te elementy stopniowo składać w jedną spójną całość. I ta pozycja od Tijan bez wątpienia dokładnie to zrobiła ze mną. Udowodniła, że tragedie, które niejednokrotnie spotykają nas w całym naszym życiu, albo zniszczą nas doszczętnie, albo spowodują nasze odrodzenie jak feniksa z popiołów – odrodzimy się zdecydowanie silniejsi.

Gorąco polecam Wam tę propozycję. Gwarantuję Wam, że po przeczytaniu jej na wiele spraw będziecie patrzeć w całkowicie inny sposób.

Paula

Za możliwość przeczytania tak cudownej książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.



wtorek, 23 października 2018


Laurelin Paige/Sierra Simone
“Gliniarz”



Trzysta sześćdziesiąt cztery dni. To moja pierwsza myśl po przebudzeniu. Jeszcze nawet nie otwarłam oczu. Trzysta sześćdziesiąt cztery dni, nim spadnie na mnie katastrofa w postaci trzydziestych urodzin. Trzysta sześćdziesiąt cztery dni żałosnej wegetacji”.

Livia Ward to niezależna bibliotekarka, której zegar tyka niemiłosiernie i z dnia na dzień przybliża ją do trzydziestki. Kiedyś została zraniona i chce uniknąć związków, które ciągną za sobą dramaty i burzliwe relacje. Jednak pragnie dziecka. Sęk w tym, że musi znaleźć kogoś, kto zostanie dawcą nasienia i nie będzie się domagał żadnych praw i zobowiązań.  
Kiedy na jej drodze pojawia się Funkcjonariusz Kelly, wszystko się zmienia. Livia proponuje mu pewien układ, na który on się zgadza. Nie potrafi odmówić sobie kilkanaście nocy, które będzie mógł spędzić z gorącą bibliotekareczką. Co z tego wyniknie? Czy ten układ wypali? Czy Livia złamie swoją zasadę dotyczącą związków?

Z twórczością duetu Paige/ Simone zetknęłam się już wcześniej czytając “Gwiazdora”, który nie wywarł na mnie zbytnio dobrego wrażenia. Co do “Gliniarza” to muszę przyznać szczerze, że trochę jestem zawiedziona. Kiedy zobaczyłam tak apetyczną okładkę, to spodziewałam się naprawdę dobrej historii. Jednak wcale taka nie była. Nie mówię, że jest kompletnie zła czy coś w ten deseń, ale myślę, że autorki nie dały z siebie wszystkiego i nie wykorzystały swoich umiejętności pisarskich na 100%. Ogólnie cała akcja dzieje się za szybko. Autorki mogły pociągnąć fabułę w innym kierunku bądź bardziej rozwinąć niektóre wątki.
Pierwsza połowa książki była taka sobie, trochę nudna szczerze mówiąc, ale druga już mnie bardziej wciągnęła i nawet zaczęłam zauważać plusy. Styl pisania Paige i Simone był spójny i prosty, jednak irytowały mnie słówka typu “kicia” lub zdrobnienia części intymnych, po prostu było tego za dużo. Czasami ciężko mi było się połapać, która autorka w danym miejscu pisała, co jest plusem, bo miało się wrażenie, jakby książka była napisana przez jedną osobę. Mamy tu narrację dwuosobową, co jest kolejnym plusem. Główne postacie, jak i te drugoplanowe zostały wykreowane dość fajnie, chociaż Livia mnie bardzo denerwowała. Pomiędzy bohaterami można było wyczuć przyciąganie seksualne już od pierwszego spotkania. On seksowny samiec alfa, ona jak twierdził Chase to gorąca bibliotekarka. Połączyła ich umowa, która z czasem zaczyna im się wymykać spod kontroli.

“Wiem, co muszę zrobić. To trudniejsza sprawa niż to, co planowałam, ale zapewne byłam naiwna, sądząc, że się bez tego obejdzie. Skoro nie mogę zdystansować się do Chase’a psychicznie, to muszę stworzyć między nami dystans fizyczny”.

Chase Kelly to zdecydowanie gorący gliniarz, bawidamek i babiarz, ale co się dziwić skoro to typowy samiec alfa z odznaką i do tego w mundurze. Laski na niego leciały ( ja pewnie też bym poleciała na takiego glinę :D :D :D). Jak głosi przysłowie “Za mundurem panny sznurem”. Jest singlem, lubi swoją pracę, uwielbia spędzać czas ze swoimi siostrzeńcami, jest również rodzinny i troskliwy. Akurat postać Chase’a polubiłam, mimo że miał te swoje odzywki i sprośny język, którym operował, nie raz mnie rozbawił, dzięki czemu czytanie, stawało się przyjemne i się nie nudziłam jak przez pierwszą połowę książki.

Livia nie chce związku, miłości i przed tym się broni. Jej osoba nie przypadła mi do gustu za bardzo, strasznie mnie irytowała swoim zachowaniem i jęczeniem na temat swojego wieku. Jednak nie mogę powiedzieć, bo tworzyła z Chase'em niezły duet. Była czasami nieśmiała, ale z drugiej strony nie wstydziła się robić gorących i sprośnych rzeczy z mężczyzną. Kiedy spotkała go po raz pierwszy to Chase wywarł na niej naprawdę duże wrażenie.

“I wtedy dociera do mnie, skąd to całe zamieszanie.  
Facet jest seksowny.  
Tak seksowny, że zapominam języka w gębie.
 Tak seksowny, że żałuję, że nie ogoliłam nóg.   
Tak seksowny, że robi mi się mokro w majtkach”.

Ta opowieść jest po części zabawna, pełna gorących scen i świntuszenia z gorącym policjantem. Ja z miłą chęcią dałabym się dla takiego Pana aresztować, jednak Livia mi troszkę psuła tę książkę. Postacie, gdzieś po drodze utraciły swoją iskrę i tego seksu było wręcz za dużo. Szkoda, że autorki bardziej na tym się skupiły, zamiast dać nam więcej z relacji Livii i Chase’a.

Moim zdaniem recenzja powinna być prawdziwa i szczera, że nie powinno się bać, wystawić np. negatywnej opinii. To są nasze odczucia to, co my sądzimy o danej książce, jakie emocje w nas wywiera i moja opinia dokładnie taka jest. Każdy powinien liczyć się z tym, że nie wszystkim przypadnie do gustu, bo tyle ile jest ludzi, to tyle będzie opinii, tych pozytywnych, jak i negatywnych. Jednak wychodzę z założenia, że każdy czytelnik powinien wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat danej książki. Uważam, że “Gliniarz” nie jest złą pozycją (na pewno lepszą niż “Gwiazdor”), da się ją przeczytać, ale w moim przekonaniu ta historia mogła być dużo lepiej napisana.

                    Kasia                

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

poniedziałek, 22 października 2018


Rebecca Ross - „Narodziny królowej”

Wiedz jednak, że pewnego dnia twój ród wyda na świat córkę, która będzie jak dwie w jednej i połączy w sobie moc pasji i kamienia. Ona zniszczy twoją dynastię od środka i odwróci wszystkie twoje zbrodnie. A co zdumiewające, dokona tego, bo skradnie ci wspomnienia.”
Gdy po raz pierwszy ujrzałam okładkę książki „Narodziny królowej”, byłam nią zauroczona, opis również zachęcał do lektury. Tak więc z wielkimi oczekiwaniami zasiadłam do czytania, dziś mogę powiedzieć, że był to słuszny wybór, ta książka jest po prostu rewelacyjna.

Dom Magnalia stanowił placówkę, w której utalentowane dziewczyny mogły się uczyć i rozwijać swoje pasje. Sztuka, muzyka, sztuki dramatyczne, wiedza i błyskotliwość - pięć pasji, których zwieńczeniem nauki było otrzymanie peleryny i wybranie przez Mistrza. Briena jako dziesięciolatka została przyprowadzona do tej elitarnej szkoły przez dziadka. Oboje wiedzieli, że dziewczyna nie ma powołania do żadnej z pasji. Szkoła miała stać się dla niej przede wszystkim schronieniem przed jej ojcem, którego tożsamości nie znała, a którą pragnęła poznać, lecz dziadek w obawie o jej bezpieczeństwo skutecznie odmawiał jej odpowiedzi. Brie odkrywa, że bardzo interesuje ją historia, czyta dużo książek, a gdy jest pochłonięta lekturą jednej z nich, nagle dostaje wizji. W dniu siedemnastych urodzin na zakończenie nauki nie otrzymuje peleryny, jednak pomoc oferuje jej tajemniczy nieznajomy. Od tego momentu jej życie zaczyna się toczyć niespodziewanym dla niej biegiem.

Kim jest tajemniczy nieznajomy?
Czy Briena otrzyma upragnioną pelerynę?
Dlaczego tożsamość jej ojca jest dla niej zagrożeniem?

Rebecca Ross to urodzona w Georgii autorka powieści młodzieżowych i fantasy, która uwielbia swojego męża, psa i stale rosnący stos książek do przeczytania. Nie może żyć bez kawy, pieszych wędrówek po górach i dzikich kwiatów, które zbiera za swoim domem. Żyje po to, aby pisać. Pisze po to, aby inni mogli żyć jej historiami. I moim zdaniem wychodzi jej to świetnie. Na pewno przygoda z jej twórczością to dla mnie dopiero początek i z miłą chęcią sięgnę po każdą kolejną propozycję, która pojawi się spod jej pióra.

Bardzo polubiłam postać Brieny, ta młoda dziewczyna była niezwykle waleczna, harda i odważna. Na pozór zwykła nastolatka, ale w chwili gdy trzeba było chwycić za broń, walczyła o honor swojej rodziny, kraju i królowej. Stawała niejednokrotnie przed ciężkimi wyborami, ale zawsze podejmowała słuszną jak dla mnie decyzję. To bohaterka, która wywołuje u czytelnika czystą sympatię, której kibicujemy w osiągnięciu zamierzonego celu. Dziewczyna szybko zyskała wśród sojuszników przyjaciół i sądzę, że wśród czytelników również. Czasem poznanie prawdy wcale nie jest dla nas dobre, a niektóre tajemnice nie powinny zostać odkopane.

Akcja książki toczy się w szesnastym wieku i nie ukrywam, że ten fakt mnie początkowo przeraził, gdyż nie do końca są to moje klimaty. Jednakże mimo wyśmienitego pióra autorki czytelnik nie czuje tej epoki tak mocno, jak w innych tego typu książkach. Akcja powieści rozgrywa się bardzo szybko, język jest prosty, przez co nie mamy czasu na analizowanie konkretnych wątków. Bardzo fajnym zabiegiem jest podział książki na cztery części, które tworzą spójną całość. Mamy tu również mapę całego państwa oraz drzewa genealogiczne poszczególnych rodów. Muszę przyznać, że pochłonęłam tę książkę bardzo szybko. Historia opisana sprawia że wtapiamy się w tło tamtych czasów i kiedy już myślimy, że nic nie jest nas w stanie zaskoczyć to nagle bum, otwieramy oczy ze zdziwienia. Znajdziemy tu również wątek miłosny, bardzo piękny i delikatne wpleciony w całą historię. Każdy z bohaterów drugoplanowych jest równie wyrazisty, jak i główna bohaterka.

Podsumowując „Narodziny królowej” to książka idealna dla młodzieży, jak i dla dorosłych. Wciągająca opowieść, która przenosi nas w świat magii. O tym, że nigdy nie jest za późno by odkupić winy naszych przodków. Serdecznie polecam.

Marietta

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.


sobota, 20 października 2018


Terri Blackstock - „Dopóki biegnę”
Casey zna prawdę.
Ale prawda
Jej nie uwolni.”

Casey Cox zostaje oskarżona o zabójstwo swojego przyjaciela Brenta, na miejscu zbrodni znajduje się mnóstwo jej śladów DNA i odcisków paców. Kobieta dobrze wie, że stróżom prawa nie może zaufać, tym bardziej że już raz się na nich zawiodła. Musi uciekać, póki jeszcze ma szansę.
W pogoń za Casey rusza naznaczony zespołem stresu pourazowego i wyniszczony przez wojnę kombatant Dylan Roberts. Pomimo tego, że dowody w miejscu zabójstwa definitywnie wskazują na to, że za morderstwem stoi Casey, to psychologiczny profil sprawcy całkowicie do niej nie pasuje.

I tak znajdą ślady krwi w zlewie i na odciskach stóp przy drzwiach, gdzie zdjęłam obuwie, na ręczniku. Przeszukają całe moje mieszkanie, świecąc luminolem, a potem dopiszą to do listy dowodów przeciwko mnie. Nie było sensu tracić czasu na sprzątanie. Po prostu musiałam się stąd wynieść.”

Czy Casey jest niewinna, a może jest seryjną morderczynią?
Co odkryje Dylan Roberts?
Co wspólnego ze sprawą morderstwa ma policjant Gordon Keegan?
Dlaczego Casey nie ufa policji?

PTSD ciągle siedziało mi w głowie jako możliwa przyczyna. Mogła być pod wpływem jakiegoś bodźca, który wywołał u niej gwałtowną reakcję i zabiła Brenta nieumyślnie. Tyle że to morderstwo wydawało się takie bezwzględne, zaplanowane. Rany były śmiertelne... na tętnicy szyjnej, na śledzionie... jakby doskonale wiedziała, gdzie go zranić, by szybciej się wykrwawił.
Ale przecież nie uciekałaby gdyby nie miała czegoś do ukrycia. Ona musiała być zabójcą.”

Terri Blackstock amerykańska pisarka mająca na polskim rynku dotychczas wydane trzy powieści: „Drapieżca” i dwutomową serię „Dopóki biegnę” oraz „Zanim mnie złapią”. Zapoznanie z jej twórczością rozpoczynam od pierwszego tomu wcześniej wymienionej dylogii. Początkowo potrzebowałam czasu, aby wczuć się w akcję powieści, aczkolwiek nie będę ukrywała, że z każdą stroną akcja rozwija się w bardzo szybkim tempie. Działo się w niej dużo, jednak nie było to jakoś mocno zagmatwane. Autorka pisze w znakomity sposób, fajnie stopniowo odkrywa karty, nowe dowody, spiski, dodatkowe wątki, które spowodowały spore urozmaicenie całej fabuły, dzięki czemu czytało się ją szybko i spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile.

Główni bohaterowie jak dla mnie zostali znakomicie wykreowani. Casey Cox kobieta zdeterminowana, chcąca za wszelką cenę uniknąć oskarżenia i czmychnąć niesprawiedliwym stróżom prawa, którzy nie chcą, aby ich tajemnice wyszły na światło dzienne. Bystra, sprytna i przebiegła, pokazuje, że zachowując zimną krew i logiczne myślenie nawet w tak ciężkiej, wręcz dramatycznej sytuacji, w jakiej ona się znalazła, da się częściowo wyjść z opresji. Podoba mi się postać Dylana i to jak poszukiwania wpływają na jego psychikę i radzenie sobie ze stresem pourazowym. Autorka urozmaiciła całą fabułę historią i postacią Laury, co dla mnie było fajnym rozwiązaniem i troszeczkę oderwaniem od osoby Casey. Lecz o co chodziło z tą sprawą, musicie przekonać się sami. ;)

Fanów kryminałów i nie tylko zachęcam gorąco do sięgnięcia po tę książkę. Gwarantuję, że spędzicie przy niej przyjemne chwile, a ja niebawem sięgam po kolejny tom, bo powiem szczerze, że jestem bardzo ciekawa dalszych losów Casey i Dylana oraz tego, jak potoczy się akcja.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Dreams.

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...