wtorek, 23 października 2018


Laurelin Paige/Sierra Simone
“Gliniarz”



Trzysta sześćdziesiąt cztery dni. To moja pierwsza myśl po przebudzeniu. Jeszcze nawet nie otwarłam oczu. Trzysta sześćdziesiąt cztery dni, nim spadnie na mnie katastrofa w postaci trzydziestych urodzin. Trzysta sześćdziesiąt cztery dni żałosnej wegetacji”.

Livia Ward to niezależna bibliotekarka, której zegar tyka niemiłosiernie i z dnia na dzień przybliża ją do trzydziestki. Kiedyś została zraniona i chce uniknąć związków, które ciągną za sobą dramaty i burzliwe relacje. Jednak pragnie dziecka. Sęk w tym, że musi znaleźć kogoś, kto zostanie dawcą nasienia i nie będzie się domagał żadnych praw i zobowiązań.  
Kiedy na jej drodze pojawia się Funkcjonariusz Kelly, wszystko się zmienia. Livia proponuje mu pewien układ, na który on się zgadza. Nie potrafi odmówić sobie kilkanaście nocy, które będzie mógł spędzić z gorącą bibliotekareczką. Co z tego wyniknie? Czy ten układ wypali? Czy Livia złamie swoją zasadę dotyczącą związków?

Z twórczością duetu Paige/ Simone zetknęłam się już wcześniej czytając “Gwiazdora”, który nie wywarł na mnie zbytnio dobrego wrażenia. Co do “Gliniarza” to muszę przyznać szczerze, że trochę jestem zawiedziona. Kiedy zobaczyłam tak apetyczną okładkę, to spodziewałam się naprawdę dobrej historii. Jednak wcale taka nie była. Nie mówię, że jest kompletnie zła czy coś w ten deseń, ale myślę, że autorki nie dały z siebie wszystkiego i nie wykorzystały swoich umiejętności pisarskich na 100%. Ogólnie cała akcja dzieje się za szybko. Autorki mogły pociągnąć fabułę w innym kierunku bądź bardziej rozwinąć niektóre wątki.
Pierwsza połowa książki była taka sobie, trochę nudna szczerze mówiąc, ale druga już mnie bardziej wciągnęła i nawet zaczęłam zauważać plusy. Styl pisania Paige i Simone był spójny i prosty, jednak irytowały mnie słówka typu “kicia” lub zdrobnienia części intymnych, po prostu było tego za dużo. Czasami ciężko mi było się połapać, która autorka w danym miejscu pisała, co jest plusem, bo miało się wrażenie, jakby książka była napisana przez jedną osobę. Mamy tu narrację dwuosobową, co jest kolejnym plusem. Główne postacie, jak i te drugoplanowe zostały wykreowane dość fajnie, chociaż Livia mnie bardzo denerwowała. Pomiędzy bohaterami można było wyczuć przyciąganie seksualne już od pierwszego spotkania. On seksowny samiec alfa, ona jak twierdził Chase to gorąca bibliotekarka. Połączyła ich umowa, która z czasem zaczyna im się wymykać spod kontroli.

“Wiem, co muszę zrobić. To trudniejsza sprawa niż to, co planowałam, ale zapewne byłam naiwna, sądząc, że się bez tego obejdzie. Skoro nie mogę zdystansować się do Chase’a psychicznie, to muszę stworzyć między nami dystans fizyczny”.

Chase Kelly to zdecydowanie gorący gliniarz, bawidamek i babiarz, ale co się dziwić skoro to typowy samiec alfa z odznaką i do tego w mundurze. Laski na niego leciały ( ja pewnie też bym poleciała na takiego glinę :D :D :D). Jak głosi przysłowie “Za mundurem panny sznurem”. Jest singlem, lubi swoją pracę, uwielbia spędzać czas ze swoimi siostrzeńcami, jest również rodzinny i troskliwy. Akurat postać Chase’a polubiłam, mimo że miał te swoje odzywki i sprośny język, którym operował, nie raz mnie rozbawił, dzięki czemu czytanie, stawało się przyjemne i się nie nudziłam jak przez pierwszą połowę książki.

Livia nie chce związku, miłości i przed tym się broni. Jej osoba nie przypadła mi do gustu za bardzo, strasznie mnie irytowała swoim zachowaniem i jęczeniem na temat swojego wieku. Jednak nie mogę powiedzieć, bo tworzyła z Chase'em niezły duet. Była czasami nieśmiała, ale z drugiej strony nie wstydziła się robić gorących i sprośnych rzeczy z mężczyzną. Kiedy spotkała go po raz pierwszy to Chase wywarł na niej naprawdę duże wrażenie.

“I wtedy dociera do mnie, skąd to całe zamieszanie.  
Facet jest seksowny.  
Tak seksowny, że zapominam języka w gębie.
 Tak seksowny, że żałuję, że nie ogoliłam nóg.   
Tak seksowny, że robi mi się mokro w majtkach”.

Ta opowieść jest po części zabawna, pełna gorących scen i świntuszenia z gorącym policjantem. Ja z miłą chęcią dałabym się dla takiego Pana aresztować, jednak Livia mi troszkę psuła tę książkę. Postacie, gdzieś po drodze utraciły swoją iskrę i tego seksu było wręcz za dużo. Szkoda, że autorki bardziej na tym się skupiły, zamiast dać nam więcej z relacji Livii i Chase’a.

Moim zdaniem recenzja powinna być prawdziwa i szczera, że nie powinno się bać, wystawić np. negatywnej opinii. To są nasze odczucia to, co my sądzimy o danej książce, jakie emocje w nas wywiera i moja opinia dokładnie taka jest. Każdy powinien liczyć się z tym, że nie wszystkim przypadnie do gustu, bo tyle ile jest ludzi, to tyle będzie opinii, tych pozytywnych, jak i negatywnych. Jednak wychodzę z założenia, że każdy czytelnik powinien wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat danej książki. Uważam, że “Gliniarz” nie jest złą pozycją (na pewno lepszą niż “Gwiazdor”), da się ją przeczytać, ale w moim przekonaniu ta historia mogła być dużo lepiej napisana.

                    Kasia                

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

2 komentarze:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...