Ava Harrison - „Bezwzględny władca”
Kiedy
w jej mieszkaniu pojawia się gangster Matteo Amante, Viviana
zachowuje zimną krew. W świecie, w którym dorastała, nie ma
miejsca na słabość czy strach. Mężczyzna dobrze wie, kim ona
jest, a ich spotkanie nie było dziełem przypadku.
Matteo
Amante czegoś od niej chce i informuje ją, że ojciec dziewczyny
już wybrał dla niej męża. Ale nie tego mężczyznę Viviana
poślubi. Trwa wojna, a Viviana musi pomóc Matteo ją wygrać…
No
i wpadł w moje łapki trzeci tom serii „Zepsutego imperium” -
„Bezwzględny władca”, kurczę, nie wiem, co mam myśleć o tej
książce. Dlatego też nie spodziewajcie się wypocin w tej
recenzji, bo będzie to chyba jedna z moich najkrótszych. Mam co do
niej mieszane uczucia. Niby mi się podobała, ale tak nie do końca,
sama nie wiem. Pierwszy tom był średni, drugi był zdecydowanie
lepszy, a ten, sama nie wiem. Do przeczytania i do zapomnienia, nie
było w nim za bardzo nic, co by mnie zaskoczyło, co by przyciągnęło
moją uwagę, ot historia jak większość, bez efektu wow i
fajerwerków. Bohaterzy niby, jako tako charakterni, ale nie
sprawili, żebym zapałała do nich jakąś większą sympatią.
Fabuła przewidywalna do bólu, nie poczułam przy niej nawet
pojedynczego szybszego stuknięcia serca, przeczytałam, bo
przeczytałam, było i się zmyło. Podejrzewam, że tak jak ją
szybko przeczytałam, tak samo szybko wyparuje ona z mojej
głowy.
Nie będę pisała nic więcej na temat tej powieści,
bo po prostu nawet nie mam na to ochoty. Po tak cudownej oprawie
spodziewałam się czegoś więcej, a nie tylko kolejnej
schematycznej nudnej lekturki, którą przeczytałam i nic poza
zmęczeniem przy niej nie poczułam. Dwa pierwsze tomy, jeszcze jak
cię mogę, ujdą w tłoku, tak ten, cóż, nuda, nuda i jeszcze raz
nuda. Tej powieści daję, a niech będzie 3/10.
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz