czwartek, 28 października 2021

L.P. Lovell - „Krwawy król”
[Patronat medialny]



„Śmierć widzi każdego z nas w jednakowym świetle. I oszczędza tylko najsilniejszych”

Mroczna historia dla fanów serialu „Nikita”!

Una to płatna zabójczyni wyszkolona przez rosyjską Bratwę. Swoje imię otrzymała od szefa mafii, który traktuje ją jak córkę. Dziewczyna stanowi idealną broń: nie ma sumienia, nic nie czuje, a zabijanie sprawia jej przyjemność. Nazywają ją Pocałunkiem śmierci.

Kiedy celem kolejnego zlecenia zostaje capo włoskiej mafii, kobiecie w wykonaniu zadania będzie towarzyszył Nero Verdi. Una zdecydowanie nie docenia swojego kompana. Nie zdaje sobie sprawy, z jak niebezpiecznym mężczyzną współpracuje. I to jest błąd.

Wkrótce Nero sam zleci jej, aby rozwiązała pewien problem. Una mogłaby odmówić, ale on ma coś, czego dziewczyna bardzo potrzebuje. Tymczasem jedyną rzeczą, jakiej Nero pragnie, jest władza i z przyjemnością wykorzysta Unę do realizacji własnych celów.


„To właśnie dzięki swojej determinacji i umiejętnościom wciąż utrzymuję się przy życiu. Zostałam wyszkolona, żeby zabijać. Proszę swoje ofiary o wybaczenie, ponieważ ich śmierć sprawia mi niebywałą satysfakcję, mimo że nie powinna. Nie zabijam tylko po to, żeby przeżyć. Sprawia mi to przyjemność i napełnia mnie siłą. Tańczenie na granicy życia i śmierci jest jak narkotyk, który z każdym kolejnym zabójstwem coraz bardziej mnie uzależnia. Jednak dla mnie nie ma to znaczenia, ponieważ wiem, że jestem dobra w tym, co robię. Najlepsza.”

Jaki problem do rozwiązania będzie miała Una?
Jaki cel ma Nero?

„Nikt nie będzie mi groził. Kim w ogóle jest ten facet? Bije od niego potężna aura, ale gdyby był kimś ważnym, na pewno bym o nim usłyszała. Interesujące. Dla mnie każdy człowiek jest niczym otwarta księga, z której potrafię odczytać jego lęki, marzenia, mocne i słabe strony. Wyraz twarzy i zachowanie powiedzą ci wszystko, jeżeli wiesz, czego szukasz. Jednak ten mężczyzna niczego nie daje po sobie poznać, co mimowolnie wzbudza moje zainteresowanie.”

No dobrze nareszcie skończyłam pierwszy tom serii „Pocałunku śmierci”, na okładce jest napisane, „dla fanów legendarnej Nikity”, kurczę, nigdy o tej kobiecie nie słyszałam, ale po „Krwawym królu” chyba muszę nadgonić i dowiedzieć się co to jest. Ale wracając do książki, to gdy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać, już sam opis mnie mocno zaintrygował. Nareszcie kilka dni temu złapałam ją w swoje ręce i z ogromnym zapałem wzięłam się za czytanie. Czytałam, i czytałam, i z każdą kolejną stroną miałam do samej siebie coraz większe pretensje, że tak długo zwlekałam, aby poznać tę opowieść. Ależ to było dobre. Akcja była po prostu genialna, nieprzewidywalna, dynamiczna i brutalna, chłonęłam tę opowieść w każdej wolnej chwili. Dostajemy tu bohaterów inteligentnych i bezlitosnych, którzy za wszelką cenę osiągają swoje cele. Jednak czy nawet najbardziej bezduszna istota nie będzie miała jakiegoś słabego punktu? Podobało mi się to, że była narracja dwutorowa, dzięki czemu dowiadujemy się wiele o bohaterach i ich motywach i uczuciach. Chociaż chętnie dowiedziałabym się więcej o przeszłości Uny, ponieważ tych kilka fragmentów pozostawiło ogromny niedosyt, mam nadzieję, że w drugim tomie będzie tego więcej. Cała lektura ma jedyne 270 stron, dlatego nie chcę pisać czegokolwiek więcej, aby przez przypadek nie zdradzić czegokolwiek z fabuły, a poza tym palą mi się rączki, aby wziąć się jak najszybciej za tom drugi, ponieważ zakończenie pierwszego pozostawiło mnie z ogromnym znakiem zapytania. Was, jeżeli jeszcze nie poznaliście tej opowieści, zachęcam do jak najszybszego poznania.

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.




poniedziałek, 25 października 2021

 Tijan - „Bennett mafia”


On jest dla niej ucieleśnieniem wszystkiego, z czym walczyła.
Ona dla niego – jedyną nadzieją na zmianę.
Riley dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka Brooke nie pochodzi ze zwyczajnej rodziny. Bennettowie stanowili potężny ród mafijny. Śmierć ojca i najstarszego brata spowodowały, że na jej czele stanął szesnastoletni Kai. Jego magnetyzujące spojrzenie obiecywało tyle samo grozy, co rozkoszy.
Czternaście lat później Riley musi za wszelką cenę unikać kontaktów z Bennettami. Ukrywa się od lat i osiągnęła w tym mistrzostwo. A przynajmniej tak jej się wydaje. Nagle dowiaduje się, że jej dawna przyjaciółka zaginęła. Dwa dni później Kai ponownie zjawia się w życiu Riley. Wiele się zmieniło. Tylko jego spojrzenie pozostało takie samo.

„Wszystko zamarło na sekundę – zupełnie jakby świat się zatrzymał.

Nie byłam przygotowana na Kaia Bennetta.
Lecz jak bym mogła być przygotowana? To nie było normalne.
On nie był normalny.
Jego przyciąganie na fotografiach było silne, ale w rzeczywistości? Było wręcz astronomiczne.”

Co stało się z Brooke?
Co połączy Kaia i Riley?
Czy rzeczywiście jest on takim potworem?

„Poczułam uderzenie w mostek. Towarzyszył mu lodowaty powiew.
On był zimny. Wyrachowany. I bezwzględny. Poczułam to wszystko równocześnie.
Powietrze wokół niego skwierczało, moc emanowała od niego falami, kiedy obszedł samochód, żeby stanąć obok ojca.
Poczułam, że coś mnie przyciąga do starszego brata Brooke. Był niebezpieczny. Nie potrafiłam wyjaśnić, skąd to wiem, ale czułam to.”

Książki Tijan uwielbiam i zawsze z ogromną przyjemnością po nie sięgam. Teraz w moje ręce trafiła historia Kaia i Riley. Kurczę, jak ja świetnie się przy niej bawiłam, czytałam ją z zapartym tchem. Mroczna, nieprzewidywalna i piękna, te trzy słowa idealnie oddają klimat tej opowieści. Nie będę ukrywała jednak, że początkowo dość ciężko było mi się wkręcić w tę opowieść, ale gdy cała akcja nabrała tempa, szukałam każdej wolnej chwili, aby przeczytać cokolwiek, chociaż jedną stronę. Autorka idealnie poprowadziła akcję, nie wiadomo, czego się można za chwilę spodziewać, z każdą kolejną stroną budziła się we mnie coraz większa ekscytacja i jeszcze większy dreszcz emocji. Otrzymujemy tu nietuzinkową historię, ona dziewczyna ukrywająca się przed przeszłością, on bezduszny mafijny boss, który jest zawsze kilka kroków przed swoimi wrogami. Podobało mi się to, że nie była to taka pseudo mafia, tylko jak już była akcja i to z przytupem. Ja jestem tą historią zachwycona i mam ogromną nadzieję, że będziemy mogli poznać losy pozostałego rodzeństwa Kaia, ponieważ ta historia wywarła na mnie ogromne wrażenie.

Bohaterowie są genialnie wykreowani, nie są to ciepłe kluchy i tępaki, o nie, otrzymujemy inteligentne i cwane charaktery, które nie dadzą sobie w kaszę nadmuchać i naprawdę bardzo polubiłam przedstawione tu postacie. Pomimo tego, że książka to dość spory klocek, bo ma prawie 500 stron, to żałuję, że moja przygoda z nią skończyła się tak szybko, bo chciałabym, aby chwile z nią trwały zdecydowanie jak najdłużej. Jedyne co mogę się przyczepić do narracji, bardzo mi brakowało punktu widzenia Kaia, bo wiem, że w jego głowie musiał panować niezły armagedon.

Uważam, że nie ma sensu, abym pisała cokolwiek więcej na temat tej historii, ponieważ uważam, że jest to lektura obowiązkowa dla każdej miłośniczki mafii. Ja dostałam od niej wszystko to, co w tego typu powieściach uwielbiam: nieprzewidywalność, tajemnice, intrygi, brutalność, ale i relację hate/love, którą po prostu uwielbiam. Jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości, czy sięgnąć po tę książkę, to nie zastanawiajcie się dłużej, tylko jak najszybciej bierzcie się za czytanie, jestem przekonana, że tak samo jak ja będziecie zachwyceni.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Niegrzecznym Książkom.


wtorek, 19 października 2021

 Sandra Czoik - „Piekielna paczka”


Estera wiedzie spokojne i szczęśliwe życie, do czasu, gdy w nocnym klubie otrzymuje tajemniczą paczkę z napisem: „Wszystkiego najlepszego”. W środku znajduje płytę z makabrycznym nagraniem. Dziewczyna musi stanąć do gry z psychopatą. Gry, w której stawką jest ludzkie życie. Czas na beztroskę się skończył. Zaczynamy odliczanie…


To nie wygląda jak fikcja czy filmowy horror, które uwielbiam. Kobiety z tego nagrania umarły naprawdę i teraz wreszcie to do mnie dociera.
Tym bardziej powinnam zmusić się do obejrzenia nagrania, w końcu nie trafiło w moje ręce przypadkowo. Ta paczka jest przeznaczona dla mnie i chociaż to wszystko przywodzi mi na myśl chory żart, zdaję sobie sprawę, że nim nie jest.”

„Piekielna paczka” jest debiutem Sandry, nie jest tajemnicą, że uwielbiam początkujące autorki i zawsze z ogromną przyjemnością sięgam po takie powieści. Gdy otrzymałyśmy propozycję zrecenzowania tej książki, stwierdziłam, no ok przeczytam ją, będzie fajna odskocznia od gorących i brutalnych romansów, które w ostatnim czasie zdecydowanie u mnie królują. Od momentu propozycji, do przesyłki minęło dość sporo czasu i jak ją dostałam, zastanawiałam się, co to jest i pomyślałam, ja pierdzielę, jaki to jest kolos. Premiera tej powieści była dość dawno, i sporo ona zalegała i czekała na swoją kolej, bo po prostu jej objętość mnie przerażała. No ale doszłam do wniosku, że czas najwyższy już przestać zwlekać i poznać twórczość autorki. Powiem szczerze, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, dostajemy tu połączenie thrillera, horroru i obyczajówki. Gdy zaczęłam ją czytać obawiałam się, że może być przekombinowana, albo na siłę rozciągana, ale nic takiego nie było, idealnie poprowadzona fabuła, ciągła dynamiczna akcja, która sprawia, że tę książkę się po prostu chłonie i nie ma tu ani chwili wytchnienia, bo co chwila coś się dzieje. I tak naprawę czytałam ją z takim zainteresowaniem, że gdy dobrnęłam do ostatniej strony, to pomyślałam, kurczę, to naprawdę już koniec? Podczas czytania w mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań a niewiele odpowiedzi, ale gdy się już one pojawiały, mówiłam sobie ja pierdziele, no na to bym chyba sama nie wpadła. Nie dość, że cała książka trzyma w ogromnym napięciu, to jeszcze zakończenie, ja pierdziele, niezłą bombę nam tu autorka spuściła, ja musiałam dosłownie pozbierać szczękę z podłogi. Autorka pisze bardzo fajnym stylem, który jest lekki i przyjemny dla czytelnika. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona i w przyszłości chętnie sięgnę po kolejne powieści autorki.

Szczerze Wam polecam tę powieść, ja jestem nią zachwycona. Otrzymałam od niej wszystko, to, co szukam w tego typu powieściach, wartką i nieprzewidywalną akcję, tajemnice i zagadki a do tego fajny wątek romantyczny, Ja z ogromną przyjemnością sięgnę po przyszłe historie autorki, ponieważ jej styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. A Was już dziś gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę historię i przekonania się, czy ma ona szansę na happy end?

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WasPos.


piątek, 15 października 2021

 Martyna Keller - „Diabły Reno”



„Do Reno wróciłam, żeby pogrzebać swoje demony przeszłości.”

Mercy Stone nie planowała wracać do rodzinnego miasta. Hazardowe Reno było miejscem, które w ciągu ostatniego roku próbowała wymazać z pamięci. Jednak młoda kobieta ułożyła sobie w głowie plan zemsty osładzający jej konfrontację z bolesną przeszłością.

Mercy zamierza obrócić życie przybranej siostry w proch. Zetrzeć w drobny mak szczęście, które niegdyś zostało jej tak bezlitośnie odebrane. A do tego ma posłużyć Gabriel Crade – przyjaciel jej ojczyma, chłopak siostry oraz utalentowany bokser walczący o miejsce w szeregach „Diabłów Vegas”, garstki najlepszych pięściarzy w całym kraju.

Ten zdystansowany i tajemniczy mężczyzna na pozór wydaje się poza jej zasięgiem. Mercy na początku jest dla niego zbyt głośna, pyszałkowata i przemądrzała. Z czasem jednak odkrywa, że za ironicznym uśmiechem kryje się czyste zepsucie. Takie, które wypaliło piętno w złamanym sercu kobiety.


„Krew w moich żyłach bezzasadnie krzepnie, gdy mężczyzna uśmiecha się półgębkiem. Nie mam bladego pojęcia, czy ten facet wie, jak kuszące bywają te jego drobne gesty, ale niech to szlak. Ja też nie jestem nie do zdarcia i dostrzegam w nich coś frapującego.
Dawno nie utożsamiałam żadnego mężczyzny z przeklętą pokusą.”

Czy Mercy zniszczy Faye?
Co się wydarzy, gdy powróci do Reno?
Jak rozwinie się relacja pomiędzy nią a Gabrielem?

„Minęło już tyle dni od mojego przyjazdu do Reno, a Gabriel Cade wciąż jest przy mnie zbyt ostrożny. Naprawdę byłam pewna, że zjednanie go sobie nie będzie czymś wcale niemożliwym do urzeczywistnienia.
W gruncie rzeczy to tylko... mężczyzna. Mrukliwy, podchodzący do wielu kwestii z rezerwą, ale, do diabła, mężczyzna.”

Od pewnego czasu, dość skutecznie nadrabiam moje czytelnicze zaległości. Pierwszy tom serii „Diabłów Nevady” od Martyny Keller dość długo zalegał na mojej półce, ale nareszcie się za niego zabrałam. Nie będę ukrywała, że ponownie walczę z czytelniczą niemocą i dość długo schodzi mi przeczytanie jakiejkolwiek propozycji. Być może jest to po prostu przesyt czytelniczy, albo wypalenie. „Diabły Reno” czytałam prawie 5 dni, i to nie dlatego, że książka jest zła, wręcz przeciwnie podobała mi się i to bardzo, ale nie mogłam się kompletnie skoncentrować i wciągnąć w tę historię. Brałam ją, przeczytałam kilka dni i po chwili odkładałam, bo po prostu nie miałam ochoty na czytanie. Jednak wczorajszego wieczoru zebrałam się w sobie i powiedziałam „Dość! Weź się w garść i czytaj”. Zmobilizowałam się, skoncentrowałam i zaczęłam chłonąć tę lekturę i, kurde, ona była naprawdę dobra. Mega podobała mi się fabuła i to jak została napisana ta książka, a zakończenie sprawiło, że teraz z jeszcze większą niecierpliwością będę czekała na kontynuację. Przyznam się szczerze, że nie miałam co do tej powieści dużych oczekiwań, ponieważ wiedziałam, że jest to debiut autorki, ale zdecydowanie mogę stwierdzić, że jest on bardzo udany i jeżeli wszystkie książki autorki będą utrzymane na takim poziomie, napisane tak fajnym językiem i tak dopracowane, to zostanę jej wielką fanką. Ale czy tak będzie na pewno, dowiem się, gdy przeczytam kolejny tom i przekonam się, że fabuła jest równie fajna. Właściwie mogę powiedzieć, że trochę żałuję, że nie zabrałam się za nią wcześniej. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to narracja, droga autorko, dlaczego punktu widzenia Gabriela jest tak mało! To mój kolejny książkowy mąż i zdecydowanie chcę go jak najwięcej! A co do bohaterów to są bardzo fajnie wykreowani, Marcy pyskata babeczka, która zawsze ma coś do powiedzenia, on zdystansowany, ale jakże uroczy, uwielbiam go!

Martyna Keller bardzo mnie zaskoczyła swoją twórczością, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie miałam co do tej powieści wygórowanych oczekiwań, ale jest ona świetnie napisana. Ja otrzymałam od niej dużo, dużo więcej, a nie sam banalny romans. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po debiut autorki, mogę wam zagwarantować, że się nie zawiedziecie i jestem przekonana, że tak jak ja, oddacie swoje serca temu seksownemu bokserowi. Jednak czy ta opowieść ma happy end? O tym musicie przekonać się sami! Ja z niecierpliwością czekam na drugi tom, który już niedługo trafi w nasze ręce! :)

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydaniwctwu NieZwykłe.



poniedziałek, 11 października 2021

 

B. B. Reid

“Fearless”

W obliczu zniszczonej miłości ulegniesz czy będziesz nieustraszony?


Lake czuje, że stała się obca dla samej siebie. Pożegnanie z niewinnością nastąpiło szybko i brutalnie podzieliło jej życie na dwa etapy. Teraz ma krew na rękach, ale nie żałuje. Boi się jedynie o Keirana. Wie, że dla niego zdrada, nawet podyktowana dobrymi intencjami, jest gorsza niż morderstwo.


Ta dziewczyna była dla Keirana jak światło. To ona uratowała go przed potworem. Jednak kiedy tego dnia spojrzał jej w oczy, nie widział zbawczyni. Zobaczył za to morderczynię swojego ojca. Czy to miłość do Keirana zniszczyła Lake? A może Lake dokonała tego sama?


“Tylko wyjątkowa dziewczyna, sprawi, że Keiran Masters padnie przed nią na kolana.”


No i nastał ten czas, że trzeba pożegnać się z bohaterami cyklu Broken Love :(

“Fearless” to ostatni tom z tej serii, nad czym bardzo ubolewam, bo jakoś ciężko się tak nastawić, że nic już więcej na nas nie czeka. Żaden szósty, siódmy czy nawet ósmy tom. Jednak, w którymś miejscu trzeba zakończyć historię bohaterów, bo przecież nie da się jej ciągnąć w nieskończoność. Szkoda, bo jak dla mnie autorka mogłaby dalej pisać i pisać. Dobra wracając do tematu w tej części nad związkiem Lake i Keirana gromadzą się czarne chmury. W sumie one zawsze i tak tam były. Jeśli pamiętacie, jak się zakończył czwarty tom, to wiecie, że Lake została aresztowana. Zdradziła Keirana, ale nie w sposób cielesny, jednak zataiła przed nim pewne i ważne informacje. Jak zapewne też wiecie, Keiran musi mieć nad wszystkim kontrolę, a kłamstwo jest dla niego gorsze niż morderstwo.


Jak zakończy się burzliwa i mroczna historia miłosna Lake i Keirana?

Czy chłopak będzie jej w stanie wybaczyć?

Czy kłamstwa i tajemnice zniszczą ich związek?


Naprawdę uwielbiam książki B. B. Reid, ale w tej części miałam ją ochotę udusić za ten rollercoaster emocjonalny. Już dawno podczas czytania, nie towarzyszyła mi taka huśtawka nastrojów. Miałam ochotę Keirana, jak i Lake przytulić, ale były też takie momenty, że chętnie bym ich pozabijała. Keiran nic się nie zmienia pod względem kontroli, jednak zaczyna mięknąć, co mu się bardzo nie podoba. Lake wyhodowała sobie porządne jaja i z książki na książkę robiła się odważniejsza, a w tej części była taką osobą, jaką chciałam, żeby się stała. Nadal ulegała swojemu mężczyźnie, ale ciężko było jej się przestawić, gdy kierowało nią pożądanie. Całą książkę pochłonęłam w jeden dzień, bo nie potrafiłam się oderwać od lektury. Autorka już wiedziała, jak zatrzymać czytelnika, żeby nie uciekł, tylko zagłębiał się w tę opowieść coraz bardziej.


Znajdziemy tu sporo tajemnic, intryg, niedomówień, pojawiają się wątki kryminalne, co daje mega połączenie. Są tu sceny seksu, nawet bym, powiedziała dużo scen seksu, ale w żadnym wypadku one nie przeszkadzają. Wkurzało mnie zachowanie Kierana, że zamiast stawić czoło problemom, to zabierał dupę w troki i się obrażał jak dzieciuch. Wymuszał na Lake posłuszeństwo seksem i trochę mnie to irytowało, bo powinna postawić na swoim, chociaż ona naprawdę się starała. Co mi się podobało najbardziej w tym tomie to, to że autorka wracała do sytuacji, które zdarzyły się w przeszłości (takie flashbacki) i pokazywała nam, jak one wpłynęły na teraźniejszość i czym się kierowali bohaterzy, przy zachowaniu w pewnych sytuacjach. Mamy tu oczywiście rozdziały z obu perspektyw, które w każdej książce są ogromnym plusem. Pojawiają się także wszystkie postacie, które poznaliśmy w poprzednich częściach i uwierzcie, że jest to istna mieszanka wybuchowa. Gdyby nie oni, to ta książka nie byłaby taka świetna. Postacie drugoplanowe zawsze dokładają swoją cegiełkę, która wynosi książki na wyżyny i w tym przypadku dokładnie tak było, więc ogromne brawa dla autorki :)


Chyba trochę chaotycznie ta recenzja brzmi, ale wciąż targają mną emocje :D

Cóż mogłabym jeszcze Wam napisać. Chyba tylko tyle, że jeśli lubicie mocne, mroczne i popaprane opowieści to koniecznie sięgajcie po serię “Broken Love”. Dostaniecie pięć tomów, które opowiadają różne historie i każda z nich jest wyjątkowa, aczkolwiek od samego początku moje serce skradła para: Keiran i Lake. To się wszystko od nich zaczęło i na nich skończyło.

Polecam z całego serducha!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

 

 

 

 

Nana Bekher

“Zamknij oczy”

“Między miłością a przyjaźnią jest cienka granica zwana pożądaniem.” 


Miłość zrodzona z przyjaźni to rzadki dar.


Cassie i Liam przyjaźnią się, odkąd tylko pamiętają. Wychowana w męskim gronie Cassie nigdy nie była wystarczająco dziewczęca w oczach chłopaków. Lecz nie w JEGO oczach.


Zakochany w przyjaciółce, nie zdobył się na odwagę, by wyznać jej swoje uczucia. Cassie również je mocno ukrywała, traktując chłopaka jak brata.


Nagły wyjazd Liama zmienia życie dziewczyny, ale dopiero jego powrót wywróci je do góry nogami.


Cassie stanie przed wyborem, czy dalej być z Neilem, chłopakiem, który już staje się częścią jej rodziny, czy też zaryzykować przyjaźń z Liamem dla czegoś więcej.


Obaj mają swoje tajemnice, obaj są niebezpieczni. Który z nich bardziej: Neil, którego prawdziwego oblicza nigdy do końca nie poznała, czy Liam, który oszukał ją w najważniejszej kwestii? 


“Mogę dać ci wiele więcej, niż oczekujesz, tylko pozwól mi wejść do swojego życia.”


Z twórczością Nany Bekher oczywiście już się wcześniej spotkałam i bardzo lubię jej pióro. Autorka za każdym razem w swoich opowieściach, czymś mnie zaskakuje. Tym razem ta recenzja jest powierzona książce, “Zamknij oczy”. Jaka jest ta historia? Jakie na mnie wrażenie wywarła? Czy podczas czytania bawiłam się dobrze? A może się nudziłam? Pozwólcie, że odpowiem Wam na te pytania. Historia trójkąta pomiędzy Cassie, Liamem i Nailem na pozór może wydawać się banalna, bo mamy tu zastosowany motyw przyjaźni, jednak nic bardziej mylnego. Ta lektura jest soczysta, tajemnicza, seksowna, ale i w pewnym momencie na swój sposób mroczna. Jestem tą opowieścią oczarowana, bo z jednej strony mamy Liama, do którego czytelnik lgnie od samego początku, a z drugiej Neila, którego chciałoby się udusić gołymi rękami, wskrzesić i na powrót udusić. Zdecydowanie Nana zapewniła mi istny rollercoaster emocjonalny i nie miałam nawet chwili, żeby się nudzić. Kartki dosłownie paliły mi się w palcach. Non stop w tej książce coś się dzieje. Nie ma tu zbędnych zapychaczy stron, tylko wszystko jest stonowane i dodane we właściwym miejscu.


Przejdę teraz do głównych bohaterów. Na pierwszy ogień idzie Cassie, która studiuje dziennikarstwo. Oprócz tego jej pasją są motory. Dziwne zainteresowanie kobiety można by było pomyśleć, ale ona to kochała. Jest najlepszą przyjaciółką Liama, ale dziewczyną tego dziada…, łazęgi… Ciężko mi napisać jego imię, a o przejściu przez gardło nawet nie wspomnę. Neila. Nie raz mnie irytowała i zastanawiałam się, co ona z nim robiła. Czemu była tak ślepa? Ale tego dowiecie się, gdy sami książkę przeczytacie. Natomiast Neil od początku wydawał mi się kawałem drania i wiedziałam, że ma coś za uszami. W ogóle go nie polubiłam i gdy czytałam niektóre sceny z nim związane, to chciałam rzucać książką po kątach, bo to było nie na moje nerwy. Myślę, że wiele z Was będzie miało bardzo podobne o nim zdanie, co i ja. I teraz kolej na Liama. Mój Boże, jak ja go uwielbiałam. Gdyby był prawdziwy, to zabrałabym go dla siebie i w sobie rozkochała hehe :D To postać, która tak naprawdę dodaje całego uroku tej książce. Co prawda ukrywa coś przed Cassie, ale kij tam. Był opiekuńczy, kochany, pomocny. No normalnie ideał faceta. Mój książkowy mąż :D

Wiecie, co Wam jeszcze powiem? Neila nie darzyłam za grosz sympatią, ale jego osoba w jakimś stopniu nakręca całą akcję. Może i nie był pozytywną osobą, ale też wzbudzał emocje, przez co całokształt tej powieści wypadł interesująco.


Ogólnie cały pomysł na fabułę był świetny, nie był przerysowany i przede wszystkim nie był nudny. Byłam naprawdę ciekawa, jak autorka poradzi sobie z tym trójkątem i wyszło jej to na 6+. Większość książki opowiedziana jest przez Cassie, ale pojawiają się też rozdziały z punktu widzenia Liama i tego gnoja Neila. Muszę jeszcze wspomnieć, że w tej opowieści było bardzo gorąco. Znajdziecie tu sceny seksu delikatnego, ale i trochę ostrzejszego. Mimo wszystko były one opisane ze smakiem. Jeszcze wtrącę swoje pięć groszy o okładce. Jak dla mnie jest ona naprawdę miła dla oka i przyciąga od razu wzrok.


Tak na sam koniec, jeżeli czytaliście jakiekolwiek książki Nany Bekher, a tej jeszcze nie mieliście przyjemności, by przeczytać, to nadrabiajcie zaległości, bo warto. Jeśli lubicie motyw przyjaźni i rodzącego się uczucia, to będziecie zadowoleni z tej lektury. Ja zdecydowanie jestem na tak i polecam :)


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce i Wydawnictwu Pascal.

 

Logo 



 

 

czwartek, 7 października 2021

 Jolanta Sad - „Blast. W zgiełku uczuć”
[Patronat medialny]


Veronica zbyt szybko przekonała się, że zaufanie to drogocenny skarb i jak łatwo można go stracić. Teraz jest bardziej ostrożna, ale czy wyjdzie jej to na dobre? Nie potrafi zdobyć się na otwartość, zamyka się w swoim świecie, nie chcąc znów poczuć ukłucia zdrady.

Wtedy na jej drodze staje mężczyzna, o którym stara się zapomnieć, ale nie potrafi. Victor zawsze dostaje to, czego pragnie, i właśnie Veronica stała się jego nowym, kuszącym celem.

"Serce jej pękło i rozsypało się na milion kawałków właśnie w tym momencie. Patrząc w jego smutne, urażone oczy, zrozumiała, jak okrutna była, oceniając go w ten sposób. Czy mogła znaleźć jakiś sposób, żeby cofnąć czas?"

Twórczość Joli Sad znam i bardzo lubię. Niestety, ta propozycja troszeczkę na mojej półce odleżała, a spowodowane to było tym, że miałam chwilową niemoc czytelniczą, ale w ostatnim czasie skutecznie nadrabiam zaległości. Teraz w moje rączki wpadł właśnie „Blast...”. Autorka zdobyła moje serce dwoma pierwszymi tomami i z ogromną niecierpliwością czekałam na następne, byłam ciekawa, jak potoczą się losy kolejnych bohaterów. Jola ma bardzo lekki i przyjemny styl pisania, dlatego, gdy zabrałam się za czytanie, chłonęłam ją w każdej wolnej chwili, poruszająca, ale i z humorem, pełna miłości i niepewności. Dwie osoby pochodzące z tak różnych światów, ona młoda samotnie wychowująca dziecko matka, która została zdradzona w najgorszy możliwy sposób, oszukana przez mężczyznę, straciła do nich całkowicie zaufanie. On lowelas i bawidamek pochodzący z zamożnej rodziny, pomimo tego, że postanowił się ustatkować, to łatka tego, że był kobieciarzem, pozostała do niego przyklejona. Bawienie się w kotka i myszkę pomiędzy tą dwójką jest świetnie opisane, ona za wszelką cenę chce chronić swoje serce i cały czas odpycha Victora, on natomiast nigdy się nie poddaje i cały czas próbuję zdobyć dziewczynę. Co się jednak stanie, gdy odkryje on sekret Veronici? Czy nie wystraszy go taka odpowiedzialność i zwieje, gdzie pieprz rośnie, a ona pozostanie sama i zraniona?

Nie chcę pisać więcej, na temat tej opowieści, ponieważ uważam, że jest ona tak piękna, że każdy powinien ją sam przeczytać. Ja jestem tą opowieścią zachwycona i z ogromną przyjemnością powrócę do wszystkich trzech tomów serii Black or White. A Was już dziś gorąco zachęcam do przeczytania książek autorki, ponieważ jestem przekonana, że pokochacie te historie, tak samo jak ja.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu WasPos.

 

Michelle Hercules

“Heart Stopper”

Marzyła o nim każda dziewczyna. Żadna nie wiedziała, jaki jest naprawdę.


Troy Alexander to uosobienie seksu i marzenie studentek z Uniwersytetu Rushmore. Tylko ja uważałam, że jest koszmarny. Nasze pierwsze spotkanie nie należało do miłych. Nazwał mnie kujonką, a ja oskarżyłam go o ociąganie się na boisku. Kiedy na skutek pechowego zbiegu okoliczności okazało się, że musimy zamieszkać razem, byłam naprawdę wściekła.


Jednak by zachować dach nad głową, grałam grzeczną dziewczynkę. Problem w tym, że to zupełnie nie w moim stylu. Nasz układ od początku wydawał mi się piekłem na ziemi, ale z czasem zrozumiałam, że wyzwiska nie były najgorszym, co spotkało mnie z jego strony. Zaczęłam dostrzegać w nim coś więcej, niż wskazywały pozory. A im lepiej go poznaję, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że z tej pułapki nie ma wyjścia. 


“Podchodzimy z innych światów. On jest mięśniakiem, który lubi sporty ekstremalne, ja-kujonka, którą kręci udawanie w weekendy magicznej istoty (...) po prostu nic nas nie łączy.”


Pamiętam, że gdy zobaczyłam tę zapowiedź, to od razu powiedziałam mojej Pauli - kochana, ale ja to recenzuję :D 

Napaliłam się na tę książkę, jak szczerbaty na suchary (tekst Pauli oczywiście, ale musiałam go podkraść), do tego okładka mega zachęcała i opis, który był również ciekawy. Bardzo lubię historie, które dzieją się na uniwerkach i są o sportowcach. Zawsze po takie sięgam z przyjemnością. Gdy przyszła do mnie paczka z książkami miałam zabrać się za czytanie zupełnie innej opowieści, ale “Heart Stopper” tak na mnie patrzyło i mówiło do mnie - weź mnie. No dobra, posłuchałam się i zaczęłam czytać. Już na samym początku mi coś nie pasowało, ale czytałam dalej. W końcu zaskoczyło i już wiedziałam, czemu mi się tę lekturę tak kiepsko czytało. Po prostu przeszkadzał mi styl, jakim pisze autorka. Nie wiem czemu, ale odnosiłam wrażenie, że tę opowieść napisała nastolatka. Czytanie szło mi tak opornie, że myślałam, że po prostu odłożę książkę na bok.


Nic mi się tu kompletnie nie kleiło. Dialogi były strasznie nudne i ich wydźwięk był taki dziwny i dziecinny. Ja jako nastolatka tak rozmawiałam. Być może Hercules specjalnie takim językiem pisała, żeby się wpasować w klimat książki i wiek bohaterów, jednakże mnie to nie przekonało i wręcz denerwowało. Główni bohaterzy byli beznadziejni, w ogóle nie było czuć chemii między nimi. Ich relacja zaczęła się zbyt szybko, co też niestety nie rokuje dobrze. Za dużo tu lukru. Troy miał być postacią mocną, arogancką jak na takich sportowców przystało, a okazał się ciepłą kluchą. Natomiast Charlie niby pyskata, ale nudna i irytująca. Ma swoje hobby, którym jest cosplayowanie ulubionych postaci z filmów, gier itd. inaczej zwane LARP-y i to chyba jedyny plus jej postaci.


Sama fabuła nie wymaga od czytelnika jakiegoś tam skupienia, bo nie jest ani wymagająca, ani trudna w odbiorze, jednak mnie ona niestety nie podeszła. Widziałam opinie odnośnie do tej książki i zebrała ona wiele pozytywów, co pokazuje, że ilu jest czytelników, tyle będzie opinii. “Heart Stopper” napisana jest z dwóch punktów widzenia. Z tyłu na okładce hot level plasuje się na 3/5 ogników, ale ja bym dała tak półtora. 


Na sam koniec muszę przyznać, że zawiodłam się na tej lekturze. Myślałam, że dostanę coś dobrego, wciągającego, a dostałam cukierkową i nudną opowieść. Naprawdę szkoda, bo opis, jak i okładka mówią nam, że ta książka to będzie sztos. Nic bardziej mylnego. Niestety nie polecam.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzecznym Książkom.

 

 

 

 

K.A. Zysk - „Club Sensual Desire. Niebezpieczny układ”

Pożądanie. Bogactwo. Tajemnica. Seks. Miłość.
Julianne i Austin padają ofiarami spisku rodziców, którzy chcą zaaranżować ich małżeństwo. Kobieta jest zrozpaczona, bo zawsze marzyła o prawdziwej miłości. Jej przyszły mąż – Austin, w przeszłości zraniony przez narzeczoną, traktuje kobiety przedmiotowo. Wolny czas spędza w nocnym klubie Sensual Desire, gdzie potajemnie spotyka się ze swoją uległą – Sabriną, która chętnie spełnia jego erotyczne fantazje.

Początkowo zarówno Austin, jak i Julianne podchodzą do pomysłu rodziców z niechęcią, jednak już podczas pierwszego spotkania zaczyna między nimi iskrzyć. Narastające pożądanie powoduje, że mężczyzna proponuje Julianne po ślubie seks bez uczuć.

Czy ten niebezpieczny układ skończy się dla nich szczęśliwie? Czy Austin zdoła znowu zaufać kobiecie? Czy Julianne będzie gotowa, aby wkroczyć w mroczny świat Sensual Desire, pełny rozkoszy i bólu?


„Zgodzę się na ten cholerny ślub tylko po to, żeby dać jej nauczkę. Co z tego, że jest piękna i ma cięty język, co mi się bardzo podoba. Pokaże jej, gdzie jest jej miejsce. Nie dostanie ode mnie serduszek i kwiatków. Nie mam zamiaru jej tknąć. Po prostu zmienię jej życie w piekło, a to tylko dlatego, że mnie wkurzyła.”

Jak będzie rozwijać się relacja Austina i Julianne?
Czy pojawią się między nimi uczucia?

„Jeśli mój małżonek nie chce ze mną związku, to nie. Prosić go nie będę. Ale mu nie popuszczę i zrobię wszystko, żeby się we mnie zakochał, a kiedy to się stanie, to wtedy powiem, że nie chcę z nim być i że do niczego między nami nie dojdzie. Muszę chronić siebie i swoje serce, bo nie mam zamiaru pozwolić, by zostało złamane.”



Nie ma chyba nic gorszego, jak napisać recenzję książki przyjaciółki i to nie jest tak, że mam zamiar słodzić, bo tak wypada, bo nie na tym przyjaźń polega. Powinna się ona opierać na szczerości i zaufaniu. A dokładnie tak w naszym przypadku jest. Historię Austina i Julianne znam od tak zwanej poszewki, czytałam ją całą kilka, a nawet kilkanaście razy. Poznawałam ją w trakcie pisania, czytając każdy nowy fragment, rozdział i za każdym razem trująć tyłek Kasi o więcej. I na każdym etapie pisania podpowiadałam autorce, co może poprawić, gdzie coś dopisać. Mówiłam jej cały czas prawdę, co było dobre, co wymagało dopracowania, a co było, krótko mówiąc do dupy. Nie było zbędnego słodzenia, no bo ma mnie od tego, abym mówiła prawdę o tym, jak cała opowieść wygląda. Drugi raz czytałam ją po pierwszych poprawkach i dopiskach kolejnych fragmentów, później jeszcze przy korekcie i redakcji, wersję przed samym drukiem i już gotową do druku. I teraz nareszcie po kilku miesiącach długiej pracy nad książką, mogę tulić papierową wersję w swoich ramionach. Niestety, ale musiałam skończyć inną powieść, którą aktualnie czytałam, ale zaraz po niej wzięłam się kolejny raz za „Club Sensual Desire. Niebezpieczny układ” aby sprawdzić na własnej skórze, ale nie jako przyjaciółka, a jako najzwyklejszy czytelnik, jak tę opowieść będzie się czytało i powiem wam, że wyszła ona naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Jest to historia pełna namiętności, pożądania, sprzeczek bohaterów, ale również przesiąknięta tajemnicami i nieporozumieniami. Ich relacja jest naprawdę bardzo burzliwa i nie do końca wiadomo, co za chwilę się wydarzy, gdy nasi bohaterowie znajdą już jakąś chociażby niewielką równowagę, minimalne zrozumienie, znowu dzieje się coś, co partaczy wszystko i wracają oni do punktu wyjścia. Dostajemy gorące, ale nie przesadzone sceny seksu, są mocne, ale nie nazbyt brutalne, ale to w końcu wątek BDSM jest tu zawarty, to co się dziwić, że musi być też ostrzej. Jest to historia idealna na jeden wieczór, a dlaczego akurat na jeden? Bo gwarantuję wam, że gdy dorwiecie ją w swoje ręce, wszystko inne przestaje się liczyć, będziecie chcieli jak najszybciej poznać opowieść tej dwójki i przekonać się, czy ich relacja z nienawiści zmieni się w coś więcej?

Jeżeli mam być szczera, to moim zdaniem jest to najlepsza książka autorki, jest najlepiej dopracowana. Relacja między bohaterami nie jest naciągana, ani na siłę przyśpieszana, wręcz przeciwnie, dzieje się wszystko w odpowiednim tempie, nie mają oni łatwej drogi, do szczęścia, o ile o takim czymś można w ich przypadku powiedzieć. No bo, czy aranżowane małżeństwo bez miłości ma szansę na szczęśliwe zakończenie? Chciałabym jeszcze tylko zaznaczyć przy zakończeniu, że Austin pomimo tego, że jest niezłym kawałem drania, jest moim kolejnym książkowym mężem.

Psssstttt.... czekajcie na historię Duncana i Adeline, bo tam to dopiero będzie jazda bez trzymanki.

Kochani, gorąco Was zachęcam do przeczytania najnowszej powieści K.A. Zysk „Club Sensual Desire. Niebezpieczny układ”, gwarantuję wam, że będzie to historia, która spodoba się każdej miłośniczce gorącego romansu i wątku BDSM. Mi ta historia bardzo się podobała i czułam za każdym razem, gdy ją czytałam ogromną ekscytację i właściwie niedosyt, bo chciałabym, aby chwile z tą opowieścią trwały jak najdłużej. A na koniec przytoczę moją polecajkę, którą znajdziecie na okładce:

„Mocna powieść w klimatach BDSM. Pożądanie, namiętność, uczucia oraz tajemnice! Ta historia rozpali was do czerwoności!

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Pascal.

wtorek, 5 października 2021

 

Cd Reiss

“Król hakerów”

Jeśli będzie współpracował, ona spełni jego najskrytsze pragnienia


Taylor Harden stoi u progu sławy i niewyobrażalnego bogactwa, gubi go jednak zbytnia pewność siebie. Cybernetyczny atak na jego technologiczne mocarstwo nadchodzi z zupełnie niespodziewanej strony – małego miasteczka na skraju ruiny, Barrington. To tam piękna i tajemnicza Harper trzyma w ręku wszystkie klucze do jego przyszłości – i zgodzi się je oddać, jeden po drugim, w zamian za bardzo konkretne usługi…


Nienawidzi jej. Nie może bez niej żyć. Z każdym dniem odszyfrowują wzajemnie swoje kody, aż w końcu wszystkie sekrety Harper ujrzą światło dzienne, a Taylor zaryzykuje utratę nie tylko swojej firmy, ale i serca.


Nieprzewidywalni mężczyźni, tajemnicze kobiety i namiętności, które zburzą ich świat – poznaj nową, elektryzującą serię! 


“Myślałem, że mój haker to socjopatyczny kryminalista, a okazało się, że nie jest nawet facetem, tylko kobietą, do tego ciepłą i o wielkim sercu”.”


Z twórczością Cd Reiss spotkałam się już wcześniej, a to za sprawą jej dylogii pt. “Małżeńska gra”. Pamiętam, że podobały mi się te książki i obiecałam sobie, że gdy autorka wróci na polski rynek wydawniczy z nową lekturą, to na pewno po nią sięgnę. I tym sposobem w moje ręce trafił “Król hakerów”. Obiecujący opis do tego świetna okładka od razu mnie przyciągnęły. Miałam spore oczekiwania od tej opowieści, ale niestety nie zostały one spełnione. Może i książkę czyta się szybko i temat w niej zawarty jest ciekawy to i tak ewidentnie coś poszło nie tak. W tej powieści spotykamy Taylora, na którego technologiczne mocarstwo nadchodzi cybernetyczny atak, który nie miał prawa się wydarzyć. Wszystkie ślady prowadzą do małego miasteczka Barrington, gdzie Taylor spotyka Harper, która trzyma go w garści i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.


Czego kobieta będzie chciała w zamian za oddanie kodów?

Co spotka Taylora w Barrington?


Myślę, że z tej historii mogło wyjść coś dobrego, ale niestety nie wyszło. Bohaterowie mnie do siebie nie przekonali. Strasznie mnie denerwowała główna bohaterka, ale Taylor wcale nie był lepszy. Reiss nie potrafiła im nadać odpowiednich cech, przez co stali się oni bez wyrazu. Spodziewałam się tego, że autorka wprowadzi nas do świata hakerki i pokaże, jak to od środka wygląda, ale jest to temat opisany powierzchownie, a przecież powinien być na pierwszym miejscu. Podczas czytania, niektórych momentów czułam się zażenowana, chociaż lubię gorące sceny w książkach, to w tym przypadku jakoś nie mogłam tego czytać. Do tego układ między Taylorem i Harper był niesmaczny. Ta lektura z tyłu okładki pokazuje hot level na cztery ogniki, ale czy było hot? Nie bardzo. 

W “Małżeńskiej grze” odpowiadał mi styl autorki, jednakże tym razem jakoś nie mogłam się wkręcić. Bardzo szkoda, że Reiss nie wykorzystała potencjału tej powieści, bo jak wyżej wspomniałam, takowy był, ale wykonanie po prostu denne. Strasznie się nudziłam przy czytaniu i naprawdę ledwo, co tę książkę doczytałam do końca. 


Nie będę się rozpisywać więcej, bo niestety nic pozytywnego o tej historii nie napiszę, chociaż nie. Jest jedna rzecz, którą było zakończenie i chyba tylko dlatego sięgnę po drugi tom, żeby sprawdzić, co tam się dalej wydarzy, bo zasiało to we mnie jakąś nutkę ciekawości. Niestety nie polecam tej książki. Jestem strasznie zawiedziona, bo spodziewałam się zarąbistej historii, która została spisana na ponad 450 stronach, a dostałam istną męczarnię, przez którą było mi ciężko przebrnąć.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzecznym Książkom.

 

 

 



 

poniedziałek, 4 października 2021

 Ludka Skrzydlewska - „Przeczucie”
[Patronat medialny]


Miłość, zagadki i magia na amerykańskim Południu

Belleville w stanie Luizjana. Miejsce idealne - w pięknej okolicy, z łagodnym klimatem, zamieszkane przez sympatycznych ludzi. Wymarzone miasto do życia? Nie dla Roxanne Sherwood, dziennikarki śledczej z Nowego Jorku, nieprzyzwyczajonej do ciszy, spokoju i błogiego nieróbstwa. Roxie nigdy z własnej woli nie zdecydowałaby się przenieść do Belleville - niestety, gdy prowadziła śledztwo, naraziła się wysoko postawionym, a przy tym niebezpiecznym ludziom i teraz jest zmuszona żyć pod fałszywym nazwiskiem. Jakby tego było mało, przyszło jej zamieszkać z obcym mężczyzną.

Wesley Blake, agent FBI oddelegowany do ochrony Roxanne, także nie jest zachwycony przymusowym zesłaniem. I bardzo wyraźnie daje to dziewczynie odczuć. Wkrótce jednak dochodzi do ciągu dramatycznych wydarzeń, które sprawiają, że tych dwoje mocno zbliża się do siebie. Bo jak to zwykle bywa, idealne miasteczko okazuje się za cichą i spokojną fasadą skrywać różne, niekoniecznie przyjemne tajemnice. Luizjana to wszak kraina voodoo...

„- Roxie, ty ciągle masz jakieś przeczucia i zawsze dobrze ci to idzie wsłuchiwanie się w nie. Znam cię tak długo i nadal nie mam pojęcia, jak ty to robisz, ale skoro intuicja coś ci podpowiada, to na twoim miejscu bym za tym szła. Chyba że obawiasz się komplikacji... Wiesz, twój pobyt w tej dziurze, gdziekolwiek ona leży i tak już jest wystarczająco trudny. Nie potrzebujesz chyba kolejnej afery, prawda, kochanie?”

Kto próbował zabić Roxie?
Co odkryje przebywając w Belleville?
Czy wróci ona do swojego poprzedniego życia?

Uwielbiam twórczość Ludki Skrzydlewskiej i po każdą jej powieść sięgam z ogromną przyjemnością. Tym razem w moje łapki trafiło „Przeczucie” i kurczę, autorka z każdą kolejną napisaną książką jej warsztat pisarski jest coraz lepszy. Gdy poznałam opis jej najnowszej powieści, nie bardzo wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, gdy zagłębiałam się w treść, z każdą przeczytaną stroną mówiłam, to jest naprawdę dobra historia. I jeśli mam być szczera, to wszystkie książki autorki są dobre, ale ta jest najlepsza. Początkowo nie będę ukrywała, szła mi ona dość topornie, nie bardzo mogłam się wkręcić w akcję, ale gdy wszystko nabrało tempa i pojawiało się coraz więcej tajemnic, zagadek i niedomówień, wciągnęłam się w tę opowieść jak cholera. Szukałam każdej wolnej chwili, aby tylko przeczytać, chociaż kilka stron. Byłam bardzo ciekawa, jak ona się zakończy, no bo fabuła jest nieprzewidywalna i praktycznie do samego końca nie bardzo wiedziałam, co się jeszcze może wydarzyć. Przez cały czas, gdy czytałam tę opowieść, czułam niepewność i niepokój, wiedziałam, że w na pozór spokojnym miasteczku, wydarzyło się cos strasznego. Autorka ma do siebie to, że potrafi w iście mistrzowski sposób połączyć dwa gatunki, thriller i romans, dzięki czemu przekazuje nam emocje, które momentami naprawdę ciężko jest ogarnąć, bo w naszej głowie panuje jeden wielki chaos. Właściwie, ja od tej opowieści dostałam wszystko to, co w książkach kocham – gorący romans, tajemnice, nieprzewidywalną fabułę i historię, która sprawiała, że na moim ciele pojawiała się gęsia skórka. Do tego dobrze wykreowani bohaterowie, Roxie dziarska babka z jajem, nie dawała sobie w kaszę nadmuchać, pewna siebie dziennikarka, która za wszelką cenę dopina swego, dobrze by się do niej sprawdziło przysłowie „po trupach do celu”. Wesley natomiast jest dosyć zamknięty w sobie, dość dupkowaty, ale tylko do czasu, chyba zostanie moim kolejnym książkowym mężem. :)

No dobrze, ale nie będę się dalej rozpisywać, ponieważ uważam, że musicie koniecznie przeczytać tę opowieść. Ja jestem w niej zakochana i tak jak wcześniej wspomniałam, jest to najlepsza książka Ludki. Dostałam od niej wszystko to, co kocham w książkach. Jest to jedna z tych historii, z którymi chciałoby się spędzić jak najwięcej czasu. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać, na kolejne powieści autorki, które, na szczęście niebawem pojawią się na naszym rynku wydawniczym. A Wy, jeżeli jeszcze nie poznaliście twórczości autorki, polecam Wam jak najszybciej nadrobić zaległości.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Editio Red.


piątek, 1 października 2021

 

Monica James

“Fallen Saint”

“Kiedyś był potworem, dziś jest moim jedynym wybawieniem.”


Aleksei Popov to gangster numer jeden w Rosji i człowiek, któremu zostałam sprzedana. Jego intencje wobec mnie są jasne: chce, żebym była posłuszna i nazywała go panem. Ale nie poddam się. Nie jestem jak inne dziewczyny. Problem w tym, że nieposłuszeństwo jeszcze bardziej intryguje mojego oprawcę. Kiedy przyjeżdżamy do Rosji, zmieniają się zasady.


Saint, mężczyzna, który dawniej był moim przekleństwem, teraz jest nadzieją na ratunek. Zrobi wszystko, żeby mnie uwolnić. Nic nie jest jednak takie, jakim się wydaje. Kiedy cienka granica między przyjemnością a bólem zaczyna się zacierać, liczy się tylko jedno – ocalenie. 


„Między nami zawiązała się więź, a teraz, choć powinna osłabnąć, gdy zobaczyłam jego prawdziwe oblicze, stała się jeszcze mocniejsza… stała się prawdziwym uczuciem”. 


“Fallen Saint” to drugi tom cyklu All The Pretty Things i tym samym dalsza opowieść Sainta i Willow. Muszę na samym początku przyznać, że trochę miałam problem wkręcić się w książkę, ponieważ na tę kontynuację musieliśmy trochę poczekać. Gdy zaczęłam czytać, tak naprawdę nie mogłam sobie skojarzyć, jak się zakończył “Bad Saint”. Zajęło mi to chwilkę, żeby, co nieco sobie przypomnieć i dopiero wtedy zaczęłam łączyć wątki. Bardzo nie lubię i wiem, że nie jestem jedyna, która ma problem, z tym że zdecydowanie za długo trzeba czekać na kolejne premiery danej serii. W ostatnim czasie bardzo dużo wychodzi książek, które czytelnik i bloger czyta i ma prawo zapomnieć, co na przykład działo się w poprzedniej części. Jednak wracając do tematu, którym jest “Fallen Saint”, to uważam, że ten tom autorce wyszedł fajnie. Miałam problem przy “Bad Saint”, bo strasznie się na nim nudziłam, jednak chciałam dać szansę tej serii i nie żałuję. To jest rewelacyjne :)


Tu już akcja nabiera tempa i ciężko się oderwać od lektury. Willow trafia w łapska gangstera Alekseia Popova, który uważa ją za swoją własność. Nie bardzo chcę przytaczać wątki z fabuły, bo tu wszystko jest bardzo istotne i wiem, że cokolwiek bym nie napisała, w jakimś sensie zdradzę Wam, coś ważnego, więc skupię się na innych rzeczach. Autorka zdecydowanie wplotła w fabułę dużo zwrotów akcji, nieoczekiwanych wątków, pociągnęła temat taki, przy którym niektórzy czytelnicy mogliby się poczuć niewygodnie. Znajdziecie tu porwania, przemoc, niewolę, wulgarny język. Jak się nie mylę, to coś podobnego autorka napisała na początku książki. Mimo tego, że są to wątki, które mogą odrzucać, to James pociągnęła to w takim kierunku, który w książce może być akceptowalny, bo to tylko książka. Przecież oczekujemy tego, żeby pojawił się jakiś dreszczyk emocji i po części obawy, czy też nawet strachu. W tej lekturze to dostaniecie.


Co do bohaterów, to zostali fajnie wykreowani. Willow to kobieta, która nie pozwala się stłamsić. Nie chowa się po kątach, jak posłuszna niewolnica, tylko gdy ma coś do powiedzenia to, to robi. Musi stać się silna, żeby przetrwać i przede wszystkim, musi stać się czujna i wiedzieć, kiedy może zaatakować. Natomiast Saint jest mężczyzną, który na wszelkie sposoby stara się pomóc Willow. Są sytuacje, gdy musi udawać, że dziewczyna nic dla niego nie znaczy, aczkolwiek na każdym kroku ją chroni. Jednak, jak długo będzie w stanie to robić? Co do postaci pobocznych, to miałam ochotę ukatrupić i udusić gołymi rękami Zoey. Głupia baba, która nie zasługiwała dosłownie na nic nawet na to, żeby w jej kierunku spojrzeć. Powinnam też czuć odrazę do Alekseia, ale bardzo mnie intrygował i zaskoczył ten bohater. Pomimo tego, co robił, to darzyłam go jakąś taką nieopisaną sympatią.


W dalszym ciągu mamy tu tylko punkt widzenia Willow, chociaż przed rozdziałami (nie wszystkimi) mieliśmy takie krótkie wzmianki od Sainta. Szkoda, bo wolałabym jednak pełny rozdział z jego punktu widzenia, ponieważ uważam, że ten bohater skrywał w sobie wiele tajemnic i uczuć. Znajdują się tu sceny namiętności, ale nie są one odpychające i napisane ze smakiem. Pozwolę sobie jeszcze wtrącić dwa grosze odnośnie do okładki, która kompletnie nie pasuje do tej opowieści. Nie mówię, że jest brzydka, bo nie jest, ale na pewno czytelnik może wyciągnąć błędne wnioski, o czym jest ta historia, nie czytając opisu, tylko zwracając uwagę na front.


Co jeszcze mogłabym napisać? Może to, że ta opowieść jest warta uwagi. Jeśli szukacie czegoś, dynamicznego, mocniejszego i mroczniejszego, to uważam, że ta seria Was zadowoli. Ja spędziłam przy tym tomie miłe chwile i czekam na trzecią część, aż do mnie dojedzie i będę się mogła zabrać za czytanie, bo końcówka zostawia nas oczywiście z otwartą gębą i chce się poznać już finał całej historii. Oczywiście polecam!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

 

 



 

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...