Martyna Keller - „Diabły Reno”
Mercy zamierza obrócić życie przybranej siostry w proch. Zetrzeć w drobny mak szczęście, które niegdyś zostało jej tak bezlitośnie odebrane. A do tego ma posłużyć Gabriel Crade – przyjaciel jej ojczyma, chłopak siostry oraz utalentowany bokser walczący o miejsce w szeregach „Diabłów Vegas”, garstki najlepszych pięściarzy w całym kraju.
Ten zdystansowany i tajemniczy mężczyzna na pozór wydaje się poza jej zasięgiem. Mercy na początku jest dla niego zbyt głośna, pyszałkowata i przemądrzała. Z czasem jednak odkrywa, że za ironicznym uśmiechem kryje się czyste zepsucie. Takie, które wypaliło piętno w złamanym sercu kobiety.
„Krew
w moich żyłach bezzasadnie krzepnie, gdy mężczyzna uśmiecha się
półgębkiem. Nie mam bladego pojęcia, czy ten facet wie, jak
kuszące bywają te jego drobne gesty, ale niech to szlak. Ja też
nie jestem nie do zdarcia i dostrzegam w nich coś frapującego.
Dawno nie utożsamiałam żadnego mężczyzny z przeklętą
pokusą.”
Czy
Mercy zniszczy Faye?
Co się wydarzy, gdy powróci do Reno?
Jak
rozwinie się relacja pomiędzy nią a Gabrielem?
„Minęło
już tyle dni od mojego przyjazdu do Reno, a Gabriel Cade wciąż
jest przy mnie zbyt ostrożny. Naprawdę byłam pewna, że zjednanie
go sobie nie będzie czymś wcale niemożliwym do urzeczywistnienia.
W gruncie rzeczy to tylko... mężczyzna. Mrukliwy, podchodzący
do wielu kwestii z rezerwą, ale, do diabła, mężczyzna.”
Od
pewnego czasu, dość skutecznie nadrabiam moje czytelnicze
zaległości. Pierwszy tom serii „Diabłów Nevady” od Martyny
Keller dość długo zalegał na mojej półce, ale nareszcie się za
niego zabrałam. Nie będę ukrywała, że ponownie walczę z
czytelniczą niemocą i dość długo schodzi mi przeczytanie
jakiejkolwiek propozycji. Być może jest to po prostu przesyt
czytelniczy, albo wypalenie. „Diabły Reno” czytałam prawie 5
dni, i to nie dlatego, że książka jest zła, wręcz przeciwnie
podobała mi się i to bardzo, ale nie mogłam się kompletnie
skoncentrować i wciągnąć w tę historię. Brałam ją,
przeczytałam kilka dni i po chwili odkładałam, bo po prostu nie
miałam ochoty na czytanie. Jednak wczorajszego wieczoru zebrałam
się w sobie i powiedziałam „Dość! Weź się w garść i
czytaj”. Zmobilizowałam się, skoncentrowałam i zaczęłam
chłonąć tę lekturę i, kurde, ona była naprawdę dobra. Mega
podobała mi się fabuła i to jak została napisana ta książka, a
zakończenie sprawiło, że teraz z jeszcze większą
niecierpliwością będę czekała na kontynuację. Przyznam się
szczerze, że nie miałam co do tej powieści dużych oczekiwań,
ponieważ wiedziałam, że jest to debiut autorki, ale zdecydowanie
mogę stwierdzić, że jest on bardzo udany i jeżeli wszystkie
książki autorki będą utrzymane na takim poziomie, napisane tak
fajnym językiem i tak dopracowane, to zostanę jej wielką fanką.
Ale czy tak będzie na pewno, dowiem się, gdy przeczytam kolejny tom
i przekonam się, że fabuła jest równie fajna. Właściwie mogę
powiedzieć, że trochę żałuję, że nie zabrałam się za nią
wcześniej. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to narracja,
droga autorko, dlaczego punktu widzenia Gabriela jest tak mało! To
mój kolejny książkowy mąż i zdecydowanie chcę go jak najwięcej!
A co do bohaterów to są bardzo fajnie wykreowani, Marcy pyskata
babeczka, która zawsze ma coś do powiedzenia, on zdystansowany, ale
jakże uroczy, uwielbiam go!
Martyna Keller bardzo mnie
zaskoczyła swoją twórczością, ale w pozytywnym tego słowa
znaczeniu. Nie miałam co do tej powieści wygórowanych oczekiwań,
ale jest ona świetnie napisana. Ja otrzymałam od niej dużo, dużo
więcej, a nie sam banalny romans. Was gorąco zachęcam do
sięgnięcia po debiut autorki, mogę wam zagwarantować, że się
nie zawiedziecie i jestem przekonana, że tak jak ja, oddacie swoje
serca temu seksownemu bokserowi. Jednak czy ta opowieść ma happy
end? O tym musicie przekonać się sami! Ja z niecierpliwością
czekam na drugi tom, który już niedługo trafi w nasze ręce!
:)
Polecam!
Paula
Za możliwość przeczytania
książki dziękuję Wydaniwctwu NieZwykłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz