sobota, 29 grudnia 2018

Elyse Douglas - „Świąteczny list”

„Kiedy niespodziewanie lądujesz w poprzednim stuleciu, musisz zrobić dwie rzeczy: nie zakochać się i wrócić do swoich czasów.”

Eve Sharland uwielbia buszowanie po sklepach z antykami, a jej nowym celem stała się pozycja o bardzo chwytliwej nazwie „Miniony czas”. Szczególną uwagę kobiety przyciągnął lampion wykonany z żelaza, ozdobiony czterema oszklonymi okienkami, wewnątrz którego znajdował się nieotwarty list pochodzący z 24 grudnia 1885 roku i tu ogromne zaskoczenie zaadresowany do osoby o identycznym imieniu i nazwisku mieszkającym tak jak Eve w Nowym Jorku. Wzruszona historią przeczytaną w liście postanawia spełnić prośbę, która została tam zawarta, co sprawia, że cudem powraca do roku 1885.

„Eve zdała sobie sprawę, że wydarzyło się coś nie do pomyślenia. Niemożliwe stało się możliwe. Niewyobrażalne się ziściło. Nastąpiło coś szokującego, coś nie z tej ziemi.. albo całkowicie zwariowała.
Zdecydowanie nie! To nie był sen. Miała wyraźny puls. Obrazu i zapachy były prawdziwe. Siedzący obok niej mężczyzna, ubrany w stylu retro i wyglądający jak aktor z filmu kostiumowego, również był prawdziwy.”

Co znajdowało się w liście?
Co wydarzy się, gdy Eva cofnie się w czasie do roku 1885?
Czy kobiecie uda się odnaleźć lampion i powrócić do teraźniejszości?
Czy zmieni bieg historii?

„Eve podparła głowę ręką, wpatrując się odważnie w Patricka. Nie uciekł od jej wzroku, więc siedzieli tak, lustrując siebie nawzajem. Eve czuła, jak spowija ją prawdziwa magia, jak się otwiera – jakby otworzyły się jakieś drzwi i zawisła pomiędzy rzeczywistością a światem fantazji. Była tu w tym dziwnym świecie z mężczyzną, który ją poruszał i ekscytował jak żaden inny – nigdy i nigdzie przedtem. Czuła się lekko oszołomiona i odurzona tym człowiekiem, którego przenikliwy wzrok zdawał się sięgać aż do najgłębszych zakamarków jej serca.”

Elyse Douglas i tu niespodzianka, ponieważ jest to pseudonim małżeństwa: Elyse Parmentier i Douglasa Penningtona, są autorami wielu książek, których motywem przewodnim były podróże w czasie. „Świąteczny list” jest moją pierwszą stycznością z twórczością tej pary i na pewno nie ostatnią, gdyż bardzo przypadł mi do gustu sposób oraz styl pisania. Uwielbiam, gdy w powieściach pojawia się magia, czy powrót do całkowicie innych czasów.  Autorzy przenieśli nas do epoki, w której królowały bogate, cudownie zdobione suknie i przystojni arystokraci, gdzie nieznany był telefon komórkowy, samochód, internet a luksusem dostępnym tylko dla najbogatszych była energia elektryczna. Świetnie przybliżyli nam tamtejsze obyczaje i klimat. (Ja sama po przeczytaniu tej propozycji nabrałam ochoty, by przymierzyć te obszerne suknie i choć przez chwilę pobyć na salonach arystokracji).

Początkowo czułam się troszkę zagubiona, czytając pierwsze rozdziały, jednak sposób, w jaki autorzy wprowadzają nas w czas balów, salonów i spotkań arystokracji jest wprost niewyobrażalny i z każdą kolejną przeczytaną stroną byłam coraz bardziej ciekawa losów głównej bohaterki Eve. Jeśli chodzi o samych bohaterów powieści, są oni bardzo fajnie wykreowani, każda z nich ma nadane swoje wyjątkowe cechy, co czyni, że są oni niepowtarzalni i barwnie przedstawieni. Polubiłam wszystkich, jednych bardziej, innych troszeczkę mniej, gdyż niektórzy swoim zachowaniem po prostu mnie irytowali. Najbardziej polubiłam Millie, Patricka, Eve i oczywiście Johna Allistera, denerwował mnie natomiast jego brat Albert, który uważał, że gdy posiada pieniądze i władzę to wszystko mu wolno i każdy będzie robił to, co chce bez żadnego sprzeciwu. Ogromnym plusem były również opisy Nowego Jorku, które przedstawiły nam obraz tego cudownego miasta z całkowicie innej strony, z czasów gdzie nie było centrów handlowych i wieżowców. 

„Świąteczny list” był dla mnie znakomitą odskocznią od szarej zimowej codzienności i przyjemnym umileniem chłodnego wieczoru. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę propozycję, aby chociaż na chwilę przenieść się do magicznego Nowego Jorku z roku 1885. Obiecuję, że warto.

Polecam

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

czwartek, 27 grudnia 2018


Tillie Cole
“Uleczone dusze”



Są takie książki, do których po przeczytaniu wiemy, że już więcej nie wrócimy, ale są również takie, które wyryją nam się w pamięci na bardzo długi czas i z pewnością znów po nie sięgniemy. Z czystym sumieniem mogę Wam powiedzieć, a raczej napisać, że “Uleczone dusze” to moja ulubiona część z serii Katów Hadesa.

“Czymże są słowa? Czasami jedno spojrzenie oczu, jeden rumieniec mówią wszystko. Słowa mogą zranić. Milczenie może uleczyć”.

Maddie kilka miesięcy temu została uwolniona z Zakonu, który naznaczył ją na całe życie. Żyje w ciągłym strachu. Tylko jedna rzecz, a raczej osoba sprawia, że dziewczyna czuje się bezpiecznie. To Flame. Mężczyzna, który zabił jej oprawcę brata Mojżesza, który codziennie ją krzywdził w fizyczny, jak i psychiczny sposób, odkąd skończyła sześć lat. Jest wdzięczna Flameowi i już od samego początku czuje z nim namacalną więź.
Maddie po uwolnieniu przesiaduje dzień w dzień przy oknie, obserwując swojego wybawcę, który tak, jak i ona dzień i noc stoi na straży pilnując jej i zapewniając bezpieczeństwo. Dziewczyna kocha rysować i przenosi na kartki papieru życie, jakiego pragnie zaznać z Flamem. To życie wolne od strachu, pełne miłości i wzajemnego dotykania się. Sęk w tym, że oboje nie mogą znieść dotyku. Maddie wie, że nigdy nie zazna takiej miłości, jaką darzą się Mae i Styx czy Lilah i Ky, ale kiedy coś niedobrego zaczyna się dziać z Flame’em, to właśnie ona będzie próbowała wszystkiego, by mężczyzna wyszedł cało z otchłani, która go pochłonęła.

Czy jej się poszczęści?
Dlaczego Flame się tak okalecza?
Czy uda im się wzajemnie uleczyć swoje dusze?

“Obserwowałam cię, Flame. Obserwowałam cię jak ty mnie. I widziałam, że uwalniasz płomienie. Liczyłam wraz z tobą, gdy zadawałeś sobie rany, uwalniając to, co w twoim przekonaniu w tobie płynie. - Nogi zaczęły mi się trząść, gdy uniosłam nóż nad jego ramieniem. - Nie odbiorę ci życia, ale pomogę ci uwolnić płomienie. Zostanę tu z tobą, aż do mnie wrócisz. Aż znów staniesz się moim Flame’em”.

Cóż stwierdzam, że po zapoznaniu się z tą książką z czystym sercem nadaje jej miano najlepszej, jaką przeczytałam do tej pory. Ta opowieść mnie kompletnie zgniotła, podeptała, po prostu czasem miałam problem ze złapaniem głębszego oddechu. Zaznaczam na wstępie, że to nie jest pozycja dla ludzi o słabych nerwach. Historia jest piękna, smutna, bolesna, że nie sposób powstrzymać łzy. Wiecie co, jest mi bardzo trudno napisać cokolwiek na temat Flame’a i w ogóle tej książki. Cholerka to, co go spotkało, po prostu nie mieści się w głowie. Wierzcie mi, ale ja naprawdę bardzo przeżywam wszystko podczas czytania, miejscami nie potrafiłam się uspokoić i musiałam odkładać książkę na bok. Już jakiś czas temu skończyłam czytać “Uleczone dusze”, ale do tej pory mi siedzi w głowie ta historia. Tak wiele bym Wam chciała napisać o niej, jednak nie mogę tego zrobić i odbierać Wam całą przyjemność z czytania. Myślę, że ta książka była wszystkim, czego chciałam, a nawet i więcej. Już od pierwszej części poczułam więź z Flame’em i wiedziałam, że jego historia powali mnie całkowicie na kolana i rozłoży na łopatki. Było tu kilka bardzo mrocznych, pokręconych scen, ale związek Flame’a i Maddie był silny, piękny i wzruszający mimo, że ich droga jest wyboista i przejdzie wiele trudu. Ta książka mnie zniszczyła i złamała moje biedne serce, by na koniec je poskładać na nowo. Wiedziałam, że to nie będzie łatwa lektura do czytania, ale historia miłosna Maddie i Flame’a jest warta tych wszystkich cierpień i katuszy, które przeżywałam. Tillie Cole to jedna z moich ulubionych autorek, której twórczość wiem, że mnie nigdy nie zawiedzie. Naprawdę wykonała kawał świetnej roboty, tworząc tak realne, zepsute i cierpiące postacie za pomocą pięknych i emocjonalnych historii. Jej słowa poruszają, sprawiają, że czujemy wszystko to, co przechodzą bohaterzy i nie potrafimy się z nimi rozstać. Fabuła jest świetna, utrzymana na poziomie, bohaterzy są idealni, których pokochałam od samego początku, mamy tu dwa punkty widzenia z czego szczerze jestem zadowolona, dialogi spójne, do niczego się nie przyczepię, bo nie ma do czego, wszystko jest po prostu perfekcyjne.

Flame nie jest  jak wszyscy inni. Uważany był za dziwadło, któremu schodziło się z drogi. Czy na pewno taki był? Może to życie go do tego zmusiło, które było pełne bólu, agonii i przede wszystkim płomieni, które rozpalają jego krew i niszczą duszę.  Nie potrafił rozmawiać z innymi, nie rozumiał ich gestów czy okazywanych emocji. Zdaje mi się, że cierpiał na, którąś z odmian autyzmu, mimo że nie było o tym wspomniane w książce. Ten bohater jest jedną z najbardziej zepsutych, pięknych i niezapomnianych postaci. Wychował się w pewnej chorej kulturze religijnej, gdzie wmawiano mu, że w jego żyłach płynie samo zło. Flame to złamany człowiek, który się okalecza, bo tylko w taki sposób może wypędzić płomienie ze swojego ciała. Kiedy Maddie pojawia się w jego życiu, od razu czuje potrzebę chronienia jej, jest jego takim światełkiem, czuje z nią więź i nie pozwoli na to by jej się kiedykolwiek stała krzywda.

“Wiem, że czujesz płomienie w swojej krwi. Wiem, że wierzysz, że masz w sobie zło. Ale jestem tu po to, by cię przekonać, że jest inaczej. Ponieważ sądzę, że ktoś ci to wmówił, tak jak brat Mojżesz wmówił coś mnie. I możliwe, że nigdy mi nie powiesz kto i dlaczego. Może nigdy się nie dowiem, dlaczego śpisz na podłodze. Może nigdy się nie dowiem, dlaczego kaleczysz się zawsze jedenaście razy, ale wiem, że nie jesteś zły Flame. Jak możesz być zły, skoro napełniasz mnie taką nadzieją?”.

Maddie to kolejna przeklęta, która czuje wdzięczność do Flame’a, bo to właśnie on ją uwolnił od koszmaru, w którym żyła przez lata wraz z siostrami. Stała się Flame’a odkąd ją uratował, pilnował dzień i noc, jest jego, bo to właśnie przy nim czuje, że żyje. Jest silną kobietą, pomimo tego ile wycierpiała. Darzy Flame’a prawdziwym i szczerym uczuciem, jest jej bratnią duszą.

Co do postaci drugoplanowych to oczywiście pojawiają się w tej części również Styx, Mae, Ky, Lilah oraz AK i Viking najlepsi przyjaciele Flame’a, których wprost uwielbiam. Są zawsze tam, gdzie Flame, chronią go, próbują pomóc ludziom zrozumieć jego zachowanie. Mieć takich przyjaciół to prawdziwy skarb.

Uważam, że Maddie i Flame to jedna z najpiękniejszych par, jakie spotkałam dotychczas w książkach. Sposób, w jaki walczą o siebie nawzajem, chronią się bądź, jak ich miłość pokonuje ich zepsute dusze, jest po prostu piękne. Uczą się jak sobie ufać, uczą się swojego dotyku. To było naprawdę zapierające dech w piersiach, ich miłość była warta tych mrocznych przeżyć, które przeczytałam o ich przeszłości. Oboje przeszli przez piekło, ale wyszli z tego razem silniejsi niż kiedykolwiek.

Podsumowując “Uleczone dusze” to kolejna fantastyczna część z serii Kaci Hadesa. Te książki są czymś więcej niż tylko książkami dla czytelników, to opowieści o przezwyciężaniu przeciwności, uzdrawianiu starych ran, odchodzeniu od przeszłości i pozwalaniu miłości uleczyć dosłownie wszystko.
Z całego serducha Wam polecam tę część, musicie ją koniecznie przeczytać, a mi pozostaje się zabrać za “Odkupienie” i sprawdzenie, czy będzie tak dobre, jak poprzednie trzy części.

Kasia

środa, 19 grudnia 2018


Adriana Rak - "Uwikłani. Tom 1"

Agata i Piotr - dwoje ludzi, dla których życie nie było łaskawe i niejednokrotnie wykopało na ich drodze potężne doły. Oboje chcą zapomnieć o tym, co było i rozpocząć swoje "nowe" życie z czystą kartą. Los chciał, że ich życiowe ścieżki się przecinają, jednak co zgotował im tym razem? Jaki scenariusz jest dla nich przygotowany? Czy odnajdą w końcu swoją drogę wiodącą ku szczęściu?
Agata uśmiechnęła się. Tamten dzień był bowiem przełomowy. Gdy wstawała rano, nie sądziła, że wizyta w bibliotece odmieni jej życie i to o sto osiemdziesiąt stopni, sprawiając, że mężczyzna, który skradł jej serce i o którym wciąż nie mogła zapomnieć, mimo przeciwności losu, będzie szedł obok niej i ani na moment nie spuszczał wzroku z jej osoby. Była oszołomiona i niemożliwie szczęśliwa. Wszystkie wcześniejsze problemy wydawały jej się w tamtym momencie tak odległe, że w mig o nich zapomniała. Jedyne, co czuła, to rosnąca w duszy radość.”
Adriana Rak mama, żona i blogerka, mieszkająca w Gniewinie, miejscowości, w której rozgrywa się również akcja jej debiutanckiej powieści „Uwikłani”. Przyznam się, że dość długo zbierałam się, aby rozpocząć tę powieść, z jednej strony po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji, byłam bardzo jej ciekawa, a z drugiej miałam obawy, czy trafi ona w moje gusta. Z zapałem sięgnęłam po nią kilka dni temu, zaczęłam czytać i z każdą kolejną stroną mój entuzjazm spadał. Niestety kompletna klapa. Nie spodobał mi się ani styl, w jakim została napisana książka, ani poprowadzona akcja. Był tu poruszany temat, który na ogół w powieściach mi nie przeszkadza, jeżeli są to jakieś pojedyncze epizody, a następnie próby odratowania tego, co zostało zepsute. Jednak tu motyw zdrad tak naprawdę wałkowany jest na okrągło, co potwornie mnie zirytowało. Natomiast, jeżeli chodzi o głównych bohaterów, są to postacie nudne, bezbarwne, monotonne, ciągle analizujące, co jest dobre, co złe, co on myśli, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej itd. Nie poczułam z nimi absolutnie żadnej więzi, nie potrafiłam wczuć się w przedstawione tu sytuacje, ani postawić się na ich miejscu. Przebrnęłam przez nią, wynudzając się okropnie, do końca jednak mając nadzieję, że trafię w końcu na coś, co mnie przyciągnie do tej powieści, niestety, tak się nie stało. Brakowało mi jakiegoś takiego dreszczyku, tego czegoś, co nas przy książce przytrzyma, zachęci.


Kochani, mi ta książka kompletnie nie przypadła do gustu. Jednak uważam, że opinię na temat książki powinniście wyrobić sobie sami. Może akurat Wam się spodoba albo i nie tak jak było w moim przypadku. Po kolejne książki tej autorki raczej nie sięgnę. Aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo.
Paula
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WasPos.


sobota, 15 grudnia 2018

K. C. Lynn - „Fighting Temptation”
[PATRONAT MEDIALNY]

Para przyjaciół – Julia Sinclar, dziewczyna o dobrym sercu i szczerym sposobie bycia i Jaxson Reid, arogancki złośnik i typowy niegrzeczny chłopiec, mający też drugie oblicze honorowego i wrażliwego na cudzą krzywdę. Los chciał, że ich drogi się połączyły w dość nietypowej, niezbyt komfortowej sytuacji i utworzyła się między nimi silna więź przyjaźni, lecz pojawia się też chemia, której pewnej nocy ulegają i po tej nocy Jaxson wyjeżdża. 

Po upływie 5 lat od owego wydarzenia Jaxson powraca do jedynej kobiety, na której kiedykolwiek mu zależało. Jednak w życiu Julii pojawił się ktoś, kto twierdzi, że jest dla niej lepszą partią i nie cofnie się przed niczym, aby kobieta na zawsze została jego.

„Oczywiście Jaxson nie jest też święty. Potrafi być arogancki, agresywny i wpadać we wściekłość. To człowiek zniszczony i zamknięty w sobie, ale także piękny, silny i honorowy. Nasza przyjaźń zaskakuje wielu ludzi, bo poza Cooperem nie ma żadnych przyjaciół, a tym bardziej przyjaciółek. Wytworzyła się między nami więź, która jest nierozerwalna. Uwielbiam wszystkie jego wady bezwarunkowo i nieodwołanie. Chociaż on sam nie wierzy w miłość, ja zawsze będę go kochała.”

Czy Julia oddała swoje serce komuś innemu?
Czy Jaxson odzyska jedyną kobietę, na której mu zależy?
Do czego jest gotów posunąć się odrzucony mężczyzna?

„W tej chwili desperacko pragnę mu powiedzieć, jak bardzo go kocham, że nigdy nie przestałam go kochać i nigdy nie przestanę, jak Bóg mi świadkiem. Będę kochała tego mężczyznę do śmierci, ale wiem, że jeszcze nie jest gotowy na te słowa, jeszcze nie teraz.”

K. C. Lynn żona i matka dwóch córeczek i przystojnych bliźniaków. Miłość autorki do romansów stała się jedną z inspiracji do napisania pierwszej własnej powieści, drugą zaś jest tata – emerytowany policjant, który nawet po skończeniu służby kontynuował współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Na dzień dzisiejszy autorka ma na swoim koncie wydanych kilkanaście pozycji. Moja pierwsza styczność z twórczością Pani Lynn rozpoczynam od pierwszego tomu „Honorowych mężczyzn – Fighting Temptation” i tą właśnie propozycją podbiła moje serce i wiem, że z ogromną przyjemnością będę sięgała, po każdą kolejną wydaną jej książkę. Pisze w sposób prosty i przyjemny, dzięki czemu spędziłam naprawdę miłe chwile, zagłębiając się w historię tych bohaterów. 

Autorka poprowadziła akcję i fabułę w rewelacyjny sposób, było wszystko, co w książkach uwielbiam, nastoletnia niespełniona miłość, następnie rozłąka na kilka lat i powrót z przytupem, ale także demony z przeszłości, z którymi bohaterowie muszą się zmierzyć, chociaż tak naprawdę to, co napisałam przed chwilą to tylko niewielka część tego, co znajdziemy wewnątrz, gdy zagłębimy się w lekturze. Narracja jest prowadzona dwutorowo, dzięki czemu poznajemy zarówno postać Julii i Jaxsona, z momentami wspomnień z jego wyjazdu. Bohaterowie hmm... Jest tu ich całkiem sporo. Bardzo ważne role odgrywają zarówno postacie pierwszo, jak i drugoplanowe. Moimi faworytami oczywiście są Jaxson, Sawyer, Julia i Kayla. Jaxson nerwus jakich mało i narwaniec, ale dodaje mu to w pewien sposób uroku. Chce dla wszystkich jak najlepiej, chociaż niejednokrotnie zadziałał mi na nerwy swoim nieprzemyślanym zachowaniem, aż miałam ochotę nim wstrząsnąć. Sawyer wraz z Kaylą to takie dwa słoneczka, które wychodzą po nawet najgorszej burzy, są bardzo bezpośredni i zabawni, ich poczucie humoru, czy dogryzanie Jaxsonowi wielokrotnie spowodowały, że śmiałam się w głos. Natomiast Julia jak dla mnie to osoba o złotym sercu i nieskończonych granicach cierpliwości. Napomknę też tylko słówko o czarnych charakterach, które jak w większości książek tutaj również się pojawiają i przyznam szczerze, że jest to dla mnie wręcz niewyobrażalne, do  czego są gotowe się posunąć osoby zazdrosne, zawistne a przede wszystkim odrzucone i uważam, że są oni nie do końca zrównoważeni psychicznie. A tu autorka pokazała nam to w bardzo dosłowny sposób.

Pokochałam tę książkę już od pierwszych stron, spędziłam z nią naprawdę bardzo przyjemne chwile. Historia Julii i Jaxsona porwała mnie od pierwszych wersów, które przeczytałam. Wam gorąco ją polecam, obiecuję, że się nie zawiedziecie. A kończąc książkę i czytając prolog, gwarantuję, że będziecie tak jak ja czekać z ogromną niecierpliwością na kontynuację, ponieważ wbija dosłownie w fotel i stawia włosy dęba.

Jesteście gotów poznać ich historię?

Polecam. 

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

czwartek, 13 grudnia 2018


Katy Regnery
“Nigdy nie pozwolę ci odejść”
[Patronat medialny]



“Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”.

1 List do Koryntian; Hymn o Miłości, Biblia Tysiąclecia

Dawno, dawno temu była sobie dziewczynka o imieniu Griselda, która miała piękne niebieskie oczy i bursztynowe włosy. Żyła w rodzinie zastępczej u Fillmanów. Pewnego dnia w tej samej rodzinie pojawia się chłopiec o imieniu Holden. Miał podbite oko, rozciętą wargę, ciemne blond włosy, trochę za długie i kręcące się na końcach. Gris już od pierwszej chwili poczuła, że połączyła ich jakaś niewidzialna nić. Pragnęła, żeby został jej przyjacielem. Jako dzieci w tak krótkim czasie ponieśli ogromną stratę i nie zaznali zbyt wiele, szczęścia, radości i miłości.
Jednak los nie chciał ich szczędzić, zaplanował im coś gorszego. Pewnego dnia będąc na pikniku z przybranymi rodzicami, zostają uprowadzeni przez szalonego mężczyznę- Caleba Fostera.
Holden i Griselda zostają przetrzymywani w brudnej piwnicy, a ich porywacz znęca się nad nimi nie tylko psychicznie, ale i fizycznie, mając ku temu swoje chore powody. Przez trzy lata byli bici, karani, pracowali, aż pewnego dnia powiedzieli dość i zaczęli planować ucieczkę. Jednakże udaje się uciec tylko Griseldzie, a Holden zostaje złapany i utwierdzony w tym, że Gris nie żyje.

Dziesięć lat później dwudziestotrzyletnia Griselda pracuje jako niania i mieszka z chłopakiem w Georgetown. Nie ma dnia by nie myślała o Holdenie. Nie kocha swojego chłopaka, ale pozostaje w tym toksycznym związku, ponieważ czuje, że na to zasługuje, odkąd udało jej się uciec, zostawiając Holdena samego.

Holden, co jest bardzo dziwne mieszka w okolicy, w której był przetrzymywany w niewoli. Pracuje w fabryce szkła oraz zarabia na boku, biorąc udział w nielegalnych walkach. Nigdy się nie zakochał w innej kobiecie, bo w jego sercu od zawsze była i jest Gris.

Jednak dzięki pewnemu zrządzeniu losu ich ścieżki ponownie się krzyżują.

Czy Gris i Holden skorzystają z tej szansy?
Czy w końcu zaznają prawdziwego szczęścia?
Co kierowało Calebem Fosterem, żeby dopuścić się takich okropności?

“Nigdy nie pozwolę ci odejść” to druga część z cyklu Współczesne baśnie. To współczesna bajka o Jasiu i Małgosi. Historia koncentrująca się wokół życia Holdena i Griseldy. Od razu zaznaczam, że nie ma tu molestowania seksualnego ani nic z tych rzeczy. Możecie tę część śmiało przeczytać bez wcześniejszego zapoznania się z “Weteranem”. Każda książka z serii opiera się na innej bajce. Jako dziecko uwielbiałam bajki i nawet dotąd je oglądam. Autorka w świetny sposób utrzymała esencje bajki, jednocześnie wiarygodnie wprowadza nas do stworzonego przez siebie świata, gdzie góruje realność, surowość, oddanie i zaangażowanie. Przychodzą czasem takie trudne momenty dla blogera, kiedy ma się problem z wypowiedzeniem na temat danej książki i chyba mnie to właśnie dopadło. Po prostu zostałam wbita w fotel przez treść zawarta w książce, nie potrafiłam znaleźć żadnego sensownego zdania. Ja jestem typem osoby, która czytając, bierze wszystko do siebie, aż za bardzo. Opowieść Gris i Holdena naprawdę dotknęła mojego serca. Kiedy bohaterzy się śmiali, ja robiłam to razem z nimi, kiedy płakali, ja też płakałam, kiedy wyznawali sobie miłość, moje serce biło dla nich. Jako dzieci przeszli wiele. Rzucani z jednej rodziny zastępczej do drugiej, gdzie nie zaznali szczęścia ani radości. Jakby jeszcze tego było mało, to zostali porwani, gdzie przeżyli prawdziwe piekło. Przecież to były tylko dziesięcioletnie dzieci, jak patrzę na swojego syna, to nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, gdyby jemu miało się coś takiego przytrafić albo innemu dziecku.
Pierwsza połowa książki albo może ciut więcej to opowiadanie historii, odnajdywanie siebie nawzajem i ponowne połączenie się po upływie dekady. Podoba mi się to, że autorka zastosowała opisy w czasie teraźniejszym, jak i przeszłym. Możemy poznać tu punkt widzenia Griseldy oraz Holdena, mamy możliwość poznania ich bliżej oraz ich życia w czasie, kiedy mieszkali w rodzinie zastępczej, jak i u Fostera. Najbardziej emocjonującą rzeczą w tej książce było spotkanie Gris i Holdena po latach. Ryczałam jak głupia. Chemia między nimi była wyczuwalna z daleka, ciągle ich do siebie ciągnęło, byli po uszy w sobie zakochani.

“Dla ciebie poszedłbym na koniec świata… byś poczuła moja miłość”.

Bohaterzy zostali wykreowani w świetny sposób, są autentyczni, ciepli, złamani i pokrzywdzeni, ale dzięki temu, co ich łączy są w stanie się wspierać wzajemnie i troszczyć o siebie. Jednak sielanka nie trwa długo, bo kolejne zrządzenie losu nie pozwoli im tak łatwo być szczęśliwymi. Dużą rolę odegra tu Gemma, przez którą odkładałam książkę na bok kilka razy. Podnosiła mi ciśnienie do tego stopnia, że chciałam wejść do tej książki, złapać ją za kudły i porządnie wytargać. Postacie drugoplanowe odegrały również istotną rolę w życiu Griseldy i Holdena, ale nie wszystkie były tymi dobrymi. Fabuła została poprowadzona w odpowiednim kierunku, była ciekawa i nieprzewidywalna, przechodzenie z rozdziału na rozdział było płynne i spójne. Język, którym autorka się posługuje, jest lekki, opisowy i emocjonalny. Książka wciąga już od pierwszej strony i przenosi nas w świat, w którym nie chciałby się znaleźć żaden z nas, ale niektóre momenty są tak piękne, że każdy chciałby coś takiego przeżyć w swoim życiu. Sceny seksu nie są przesadzone, wręcz namiętne i pasjonujące. Pani Regnery wspaniale oddaje szeroką gamę żywych emocji. Możemy zobaczyć na własne oczy cud, który się stał, nadzieję, ale również lęk, smutek i frustrację z powodu całego zła, które ich dotknęło.

“Nasze wspólne życie nie było łatwe. Mieliśmy mnóstwo żalu, mnóstwo smutku. Ale mieliśmy również siebie. Tak długo jak mieliśmy siebie, wszystko było do zniesienia. Wszystko było możliwe”.

Podsumowując “Nigdy nie pozwolę ci odejść” to piękna, poruszająca i pełna emocji opowieść, dzięki której poczujecie motylki w brzuchu, pięści będą się Wam zaciskały z przerażenia i złości, poczujecie radość i namiętność w sercu oraz łzy spływające po policzkach. Szczerze polecam tę książkę, ja jestem w tej opowieści zakochana i na pewno sięgnę po kolejną część z serii Współczesne baśnie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

Wydawnictwo NieZwykłe

środa, 12 grudnia 2018



E. K.Blair - Echo
Seria "Czarny lotos"
RECENZJA PATRONACKA




Po niszczycielskim Bang rozległo się Echo, a jego siła jest tak potężna, że trwa ono w nieskończoność, ciągnąc za sobą swoje ofiary w przepaść.

"Podobno najdłuższe zarejestrowane echo rozbrzmiewało siedemdziesiąt pięć sekund, ale zapewniam cię, że tym razem potrwa to o wiele dłużej. Ogłuszający huk stłumił wszystkie dźwięki i pogrążył otaczający mnie świat w ciszy, pozwalając, by echo zniszczeń przetrwało znacznie, dłużej niż było to zamierzone.

To echo będzie podążać za mną wszędzie, niszcząc mnie… i niszcząc ciebie. Chcesz odpowiedzi? Ja też."

Nina Vanderwal, a właściwie Elisabeth Archer osiągnęła swój cel, pragnęła zemsty na mężu za zabrane dzieciństwo i dzięki wyrachowanej grze, poniósł on śmierć z ręki mężczyzny, który nieświadomie robił za pionka w tej wyrafinowanej mistyfikacji. Niestety, nie każdy plan można do końca przewidzieć. Tak jak fakt, że nawet, tak zimna kobieta, jak Nina może pokochać prawdziwie mężczyznę, który stał się zabójcą jej męża. Zemsta, którą przez całe lata planowała razem z przyrodnim bratem Pikem miała jednak gorzki smak i nieprzewidywalny obrót spraw. Za sprawą Niny umarł Bennet, natomiast Elisabeth doprowadziła do śmierci Declana i Pike. W jednej chwili straciła ważne dla siebie osoby, została sama, przygnębiona i załamana. Po odczytaniu testamentu męża, który obnaża największy sekret Benneta i rozmowie z ojcem Declana, postanawia wyjechać do Szkocji. Wraz z opuszczeniem dotychczasowego życia umiera Nina, a pozostaje tylko wrak człowieka, zagubionej kobiety, jaką jest Elisabeth. Kobieta nie mogąc żyć bez mężczyzny, którego kochała, postanawia wypełnić pustkę po Declanie, będąc w miejscu, które miało być ich wspólnym domem i o których mężczyzna jej niejednokrotnie opowiadał. Gdy zdesperowana zakrada się na teren posesji, na gorącym uczynku przyłapuje ją nikt inny jak sam Declan. Elisabeth jest zszokowana, że jej ukochany żyje, jeszcze większym szokiem jest reakcja Declana na jej widok.

"Śmierć jest nieunikniona - wiem o tym aż za dobrze - ale nie ważne, jak wiele stracimy i jak bardzo uda nam się zobojętnieć, zawsze będziemy czuć w sobie ukłucie pustki. Nigdy nie uda nam się odzyskać fragmentów duszy, które ukochane osoby zabierają ze sobą, odchodząc z
tego świata. Pozostają po nich otwarte rany, którym nic nie pomoże się zagoić. "

Elisabeth i Declan, to zdecydowanie całkiem inne osoby, jakie poznaliśmy dotychczas. Kobieta zagubiona, uczuciowa, na swój sposób trochę opętana. Nie może wybaczyć sobie, że tak postąpiła z Declaem. Pragnie jego bliskości, wybaczenia z tej potrzeby ukojenie znajduje w samookaleczeniu. Jest w stanie znieść największe poniżenie z rąk Declana, by być tylko przy nim. Otwiera się przed nim, wyjawia swoje sekrety o dzieciństwie, które było koszmarne i o relacji jaka łączyła ją z bratem. Ta zagubiona i załamana dziewczyna przeszła już tak wiele, natomiast los nie jest jej sprzymierzeńcem. Declan natomiast stał się potworem, który jednocześnie kocha i nienawidzi. Nie może patrzeć na Elisabeth, jednak ją kocha, traktuje ją w okropny i pełen pogardy sposób, by potem uświadomić sobie, że popełnia błędy. Mimo wszystko ta dwójka jest dla siebie stworzona, tylko, tak strasznie pogubiona, pełni żalu i nienawiści i miłości.

"-Bo ja naprawdę cię nienawidzę, bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Każda kropla krwi przetaczana przez moje serce nasączona jest nienawiścią. Chciałbym cię ukarać w najgorszy możliwy sposób, skrzywdzić cię, sprawić że będziesz cierpieć. Ale Bóg mi świadkiem... Kocham cię. "

"Echo" to druga część serii Czarny Lotos i nie ukrywam, że z wielką niecierpliwością na nią czekałam. To jedna z tych serii, gdzie każda kolejna część zapewnia nam strasznego książkowego kaca. Po zakończeniu Bang zastanawiało mnie, co autorka nam jeszcze jest w stanie zaserwować. Okazuje się, że E. K. Blair trzyma poziom i z tą częścią zaskakuje nas niejednokrotnie. Mamy tutaj mnóstwo zwrotów akcji, nieprzewidywalnych sytuacji. Autorka w wyśmienity sposób wprowadza nas po raz kolejny w popaprany świat pełen bólu, miłości i nienawiści, nie ma dla niej tematów tabu, powieść przesycona jest żalem, rozpaczą i brutalnością zwłaszcza w scenach miłosnych, których jest niewiele, ale kunszt, w jakim są opisane, sprawia, że w zupełności wystarczą czytelnikowi. Książkę dosłownie czyta się na jednym wydechu, pełni obaw o losy bohaterów, którzy co chwilę stawiani są przed nowymi problemami. Przyznam się, że książka tak wkradła się w mój umysł, iż niejednokrotnie czułam strach, uroniłam łzę, a cierpienie Elizabeth, czułam każdą cząstką ciała. Zakończenie natomiast zostawiło całą masę pytań bez odpowiedzi. Ja już z niecierpliwością czekam na kolejną część serii, mam nadzieję, że nie będzie to długa rozłąka.

"Rozkoszuję się świadomością, że Declan posiada antidotum na wypełniającą mnie zgniliznę. Jestem jak anioł męczeństwa, a on - jak oczyszczający bezoar."

Podsumowując "Echo" to opowieść o zemście, nienawiści, goryczy, żalu i miłości, ta mieszanka emocji mąci w głowie czytelnikowi i zachwyca swoją wyjątkowością.

Polecam z całego serca.

Marietta

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

wtorek, 11 grudnia 2018


Sara Ney - „Jak poderwać drania? - Sebastian”

Każda biblioteka jest świadkiem niejednej historii, z reguły historie te zawarte są w książkach. Zdarza się jednak, że spotkanie dwojga ludzi, może być początkiem napisania nowej opowieści.

Przez kilka sekund nic nie mówi, przez co ciekawość każe mi się jednak odwrócić. Jameson stoi w miękkim świetle lampy w ciemnym kącie, oczy jej błyszczą jak u chochlika. Zaintrygowany unoszę niecierpliwie brwi.
-No co?
-Mam dla ciebie przyjacielską radę.
-Jej wydęte wargi rozchylają się, śledzę je wzrokiem, gdy dziewczyna mówi cicho, tylko dla moich uszu : Nigdy nie osądzaj dziewczyny po kardiganie.”

Sebastian i Jameson to dwójka rówieśników o całkiem odmiennych charakterach. Ona - pilna i sumienna studentka kochająca kardigany i perły, on - chłopak trenujący zapasy, powód westchnień większości płci pięknej na uczelni. Los chciał, że pewnego dnia spotkali się w bibliotece uniwersyteckiej. Sebastian za namową swoich towarzyszy, kolegów z drużyny zapaśniczej, przyjmuje wyzwanie, aby uwieść tajemniczą kujonkę w okularach. Niestety pewny siebie chłopak, szybko uświadamia sobie, iż dziewczyna nie jest skora na jego wdzięki. Zgadza się na pocałunek tylko pod warunkiem, że wygraną z zakładu podzielą po połowie. Ten niecodzienny zakład staje się powodem, by niezobowiązujący pocałunek zawładnął myślami James i Sebastiana. Drogi tej dwójki coraz częściej się łączą, jednak każde z nich ma inne zamiary względem siebie.

Czy możliwe jest, by ta znajomość przerodziła się w coś głębszego?

Przyznam szczerze, że do książki podchodziłam z lekkim dystansem, myślałam sobie, iż to kolejna opowieść o nastolatkach i ich miłosnych rozterkach i jakie było moje zadowolenie, gdy okazało się, że jest to całkiem co innego od moich wyobrażeń. Przede wszystkim mamy tu parę dwudziestojednolatków świadomych swoich wyborów na przyszłość, kierunki studiów zostały obrane z pasji i chęci dzielenia pomocy, zwłaszcza w przypadku Sebastiana. Z racji tego wiemy, że ta chodząca góra testosteronu nie jest takim dupkiem, jak nam się wydaje. Sebastian „Oz” Osborne to ponad sto kilo apetycznego ciasteczka, pewny siebie i mocno stąpający po ziemi mężczyzna, traktuje seks jako potrzebę fizjologiczną, nigdy nie włącza w to uczuć, a każda dziewczyna, która mu uległa, to kolejna odhaczona pozycja na jego bardzo długiej liście podbojów. Nauczony, że zawsze dostaje to, co chce, nie może uwierzyć, że jakaś kobieta może mu odmówić. Szybko dociera do niego, że taką osobą jest właśnie James. Ta dziewczyna to pilna uczennica, która wygląda na szarą myszkę przez codzienny dość konserwatywny ubiór, jest miłośniczką kardiganów, a w szafie posiada całą gamę kolorystyczną tych sweterków. Jameson jednak to bardzo bystra, zaradna i wygadana dziewczyna, ćwiczy swoją silną wolę, lekceważąc bardzo śmiałe i jednoznaczne zaloty Oza i choć chłopak bardzo ją pociąga, to nie chce być jedną z tych dziewczyn, która uległa jego wdziękom i została odhaczona i zapomniana. Dziewczyna chce prawdziwego związku spędzania wolnego czasu razem, chodzenia na randki, wie jednak, że chłopak nie jest dla niej, ponieważ nie praktykuje takich zwyczajów, a może nie znalazł jeszcze tej jedynej, dla której jest się w stanie zmienić. Odpowiedź na to pytanie znajdziecie, sięgając do lektury.

Sara Ney — to bestsellerowa autorka „USA Today”, której seria „Jak poderwać drania” stała się wielkim hitem. Sara znana jest ze swojego seksownego i pokręconego poczucia humoru, którym chętnie dzieli się z bohaterami swoich książek. Żyje pełnią życia, kolekcjonuje stare książki, jest uzależniona od mrożonej latte, a sarkazm stał się jej znakiem rozpoznawczym. Kiedy nie pisze, zastanawia się, jakby to było być Brytyjką.

Jak poderwać drania” to przede wszystkim historia, która wywołała u mnie niekontrolowane napady śmiechu, gwarantuję, że tak jak mnie książka rozbawi Was do łez. Historia pisana jest z perspektywy obojga bohaterów, zabarwiona zabawnymi dialogami, dzięki czemu książkę czyta się szybko i z uśmiechem na ustach. Mamy tutaj wplecione zabawne cytaty na początku każdego rozdziału zaczerpnięte z internetu, wymieniane przez prawdziwych ludzi, mnie one bardzo zdziwiły przez teksty, jakie stosowane są na podryw w dzisiejszych czasach. Książka przedstawia nam historię dwojga odmiennych osób, dalekich od siebie, a jednocześnie bliskich.
Polecam z całego serca.

Marietta

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.


środa, 5 grudnia 2018


CD Reiss
“Skończona gra”



Po zakończeniu “Małżeńskiej gry” i po tym, co zaszło pomiędzy Adamem i Dianą, byłam naprawdę wkurzona. Nie lubię zakończeń w taki sposób, bo wiadomo, że nie dostaniemy od razu kontynuacji do ręki, tylko musimy odczekać swoje. Jedynie taki przywilej mają osoby, które czytają w języku angielskim. Ja akurat czytam, dlatego nie zastanawiałam się nawet sekundy, tylko od razu sięgnęłam po drugą część. Było to już dawno w związku z czym, bardzo chciałam przeczytać “Skończoną grę” po polsku i przypomnieć sobie niektóre fakty.

Przechodząc do sedna Adam i Diana zawarli układ w pierwszej części książki, który zobowiązał kobietę do poświęcenia trzydziestu dni w Montauk w zamian za rozwód. Jednak Adam nie przypuszczał, że wszystko potoczy się inaczej, niż sobie zaplanował. Teraz chce zerwać umowę, nim będzie za późno. Jest tylko jeden problem, Diana zakochała się w dominującym Adamie, a mężczyzna może kochać żonę tylko wtedy, gdy mu się nie poddaje. Wie, że było błędem ujawnić się przed Dianą i pokazaniu jej kim tak naprawdę jest, dlatego Adam oznajmia kobiecie, że to koniec ich związku. Diana nie potrafi tego do siebie przyjąć i tym razem role się odwracają. Zostało im jeszcze czternaście dni układu i w tym czasie kobieta chce zawalczyć o męża.

“Dzisiaj stworzę plan, wdrożę go i doprowadzę do końca.
Dzisiaj przygotuję się do wygranej.
Nie będę brać jeńców, poza sobą samą. Nie pokonam żadnego wroga, poza moim strachem.
To jest tego warte. On jest tego wart.
Wstrzymaj oddech.
Trzymaj go przez jedną, dwieście dziewięć, sześćset sekund.
A potem…
Odetchnij.
Bo on będzie twój”.

Czy Adam i Diana znajdą drogę powrotną do siebie?
Czy po tych czternastu dniach ich małżeństwo się zakończy?
Czy Adam będzie potrafił kochać Dianę jako suba?

“Prawdziwa Diana pokochała prawdziwego Adama. A jemu wystarczyło dokładnie tyle samo dni, by się odkochać”.

CD Reiss to znakomita pisarka, która opowiedziała i napisała naprawdę dobrą historię. Potrafi pobudzić wszystkie zmysły poprzez swoje liryczne pisanie i nienaganne opowiadanie historii. Pisze stylem prostym, w który wpleciony jest erotyzm i wulgaryzm. Zdecydowanie stwierdzam, że ta część jest dużo lepsza od pierwszej. Autorka pozwala nam poobserwować jak Diana i Adam próbują się dotrzeć, jak jedno odpycha drugiego, jak kobieta walczy o męża na różne sposoby, pokazuje nam, kim są osobno, jak i w małżeństwie, stawia im wiele wyzwań. Czy im podołają? Jednak jak to wszystko poskładać do kupy, kiedy podstawą fundamentu ich małżeństwa było kłamstwo. Adam przez pięć lat zatajał przed żoną, kim tak naprawdę jest.

“- Musisz odpowiedzieć za wiele rzeczy- powiedziałam.- Okłamywałeś mnie przez całe małżeństwo, a potem zabrałeś do Montauk, by się odkochać”.

Jedna rzecz nie daje mi spokoju: Czy kiedy miłość nie wystarcza w małżeństwie, to czy warto o nie dalej walczyć?
Pani Reiss pokazuje nam sposoby, w jakie człowiek może kochać i być kochanym. Bohaterzy mieli mnóstwo pracy, by odbudować wszystko na nowo. W tej książce został wpleciony wątek BDSM oraz sceny seksu, które nie są zbyt wulgarne i przesadzone, ale za to pieprzne. To nie tylko romans czy erotyk, to również walka o miłość, o związek i o potrzeby. Co do postaci, są złożone, autentyczne, ciekawe i barwne, fabuła starannie przygotowana, dialogi spójne i miejscami całkiem gorące, wszystko toczy się swoim tempem bez zbędnego przyspieszania. Oprócz akcji rozgrywającej się między głównymi bohaterami postacie drugorzędowe odgrywają kluczową rolę w całej fabule.“Skończona gra” zdecydowanie jest bardziej emocjonalna niż “Małżeńska gra”. Pochłonęłam ją w dwa wieczory, ponieważ zostałam momentalnie wciągnięta w wir zdarzeń. Powiem szczerze, że ta historia rozdzierała mi serce nie raz, czułam wściekłość, robiło mi się gorąco z podekscytowania, ale również było mi szkoda Diany. W sumie sama była sobie winna, bo to ona jako pierwsza zażądała rozwodu, mimo to zrozumiała, że popełniła błąd.

Książka jest podzielona na dwie części. Pierwszą z nich jest Diana zwana również Łowczynią, która po pobycie w Montauk się zmienia. Nie interesuje ją waniliowy związek, tylko chce być zdominowana. Jest impulsywna, dumna, skryta. Miała misję do wykonania, jej siła i determinacja były zaskakujące, aczkolwiek czasami zgubne. Kiedy odkryła swoje upodobania seksualne, chciała odzyskać Adama, ale sęk w tym, że on tego nie chciał. Czasami miałam ochotę ją udusić, ale i tak jej współczułam, bo wręcz robiła wszystko, by mąż do niej wrócił. Niestety tak to w życiu bywa, że jak się czegoś chce, to nie można tego mieć. Czy Diana się w końcu podda? Czy nie odpuści do samego końca?

Drugą częścią jest Adam, który jest rozdarty pomiędzy dominacją a normalnym życiem. Nie sądził, że Diana odkryje w sobie postawę uległej, żałuje, że jej to wszystko pokazał. Ma twardy orzech do zgryzienia, ponieważ kocha ją jako mąż, ale nie potrafi kochać jako suba i ma ku temu swoje powody. Z jednej strony jej potrzebuje, ale nie chce dać tego, czego ona oczekuje.

“Nie wiem, jak cię kochać, ale też nie wiem, jak bez ciebie żyć”.

W niektórych momentach miałam ochotę go trzasnąć lub nim potrząsnąć, aby zobaczył to, co ma przed oczami. Byłam na niego momentami zła za to, że był tak zimny i lekceważący w stosunku do żony. Jest władczy, bezwzględny, szlachetny i to typowy samiec alfa, który z pewnością by zaspokoił każdą kobiecą fantazję. Również dowiemy się z tej części powody, dla których nie może kochać uległej oraz wątki z jego młodości, co daje nam pełniejszy obraz tego bohatera.

Szczerze polecam cykl Marriage Games czytelnikom, którzy lubują się w gatunku romans-erotyka. Nawet jeśli nie kręci Was wątek BDSM to wierzę, że docenicie miłość, delikatność i tląca się pasję, którą możecie dostrzec między stronami tej książki. Byłam niewątpliwie poruszona historią Diany i Adama oraz wojną, którą prowadzili, by ratować siebie nawzajem i ich wspólne życie.
Teraz czas na Was, abyście się przejechali tym emocjonalnym rollercoasterem razem z bohaterami.

Kasia

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...