czwartek, 27 grudnia 2018


Tillie Cole
“Uleczone dusze”



Są takie książki, do których po przeczytaniu wiemy, że już więcej nie wrócimy, ale są również takie, które wyryją nam się w pamięci na bardzo długi czas i z pewnością znów po nie sięgniemy. Z czystym sumieniem mogę Wam powiedzieć, a raczej napisać, że “Uleczone dusze” to moja ulubiona część z serii Katów Hadesa.

“Czymże są słowa? Czasami jedno spojrzenie oczu, jeden rumieniec mówią wszystko. Słowa mogą zranić. Milczenie może uleczyć”.

Maddie kilka miesięcy temu została uwolniona z Zakonu, który naznaczył ją na całe życie. Żyje w ciągłym strachu. Tylko jedna rzecz, a raczej osoba sprawia, że dziewczyna czuje się bezpiecznie. To Flame. Mężczyzna, który zabił jej oprawcę brata Mojżesza, który codziennie ją krzywdził w fizyczny, jak i psychiczny sposób, odkąd skończyła sześć lat. Jest wdzięczna Flameowi i już od samego początku czuje z nim namacalną więź.
Maddie po uwolnieniu przesiaduje dzień w dzień przy oknie, obserwując swojego wybawcę, który tak, jak i ona dzień i noc stoi na straży pilnując jej i zapewniając bezpieczeństwo. Dziewczyna kocha rysować i przenosi na kartki papieru życie, jakiego pragnie zaznać z Flamem. To życie wolne od strachu, pełne miłości i wzajemnego dotykania się. Sęk w tym, że oboje nie mogą znieść dotyku. Maddie wie, że nigdy nie zazna takiej miłości, jaką darzą się Mae i Styx czy Lilah i Ky, ale kiedy coś niedobrego zaczyna się dziać z Flame’em, to właśnie ona będzie próbowała wszystkiego, by mężczyzna wyszedł cało z otchłani, która go pochłonęła.

Czy jej się poszczęści?
Dlaczego Flame się tak okalecza?
Czy uda im się wzajemnie uleczyć swoje dusze?

“Obserwowałam cię, Flame. Obserwowałam cię jak ty mnie. I widziałam, że uwalniasz płomienie. Liczyłam wraz z tobą, gdy zadawałeś sobie rany, uwalniając to, co w twoim przekonaniu w tobie płynie. - Nogi zaczęły mi się trząść, gdy uniosłam nóż nad jego ramieniem. - Nie odbiorę ci życia, ale pomogę ci uwolnić płomienie. Zostanę tu z tobą, aż do mnie wrócisz. Aż znów staniesz się moim Flame’em”.

Cóż stwierdzam, że po zapoznaniu się z tą książką z czystym sercem nadaje jej miano najlepszej, jaką przeczytałam do tej pory. Ta opowieść mnie kompletnie zgniotła, podeptała, po prostu czasem miałam problem ze złapaniem głębszego oddechu. Zaznaczam na wstępie, że to nie jest pozycja dla ludzi o słabych nerwach. Historia jest piękna, smutna, bolesna, że nie sposób powstrzymać łzy. Wiecie co, jest mi bardzo trudno napisać cokolwiek na temat Flame’a i w ogóle tej książki. Cholerka to, co go spotkało, po prostu nie mieści się w głowie. Wierzcie mi, ale ja naprawdę bardzo przeżywam wszystko podczas czytania, miejscami nie potrafiłam się uspokoić i musiałam odkładać książkę na bok. Już jakiś czas temu skończyłam czytać “Uleczone dusze”, ale do tej pory mi siedzi w głowie ta historia. Tak wiele bym Wam chciała napisać o niej, jednak nie mogę tego zrobić i odbierać Wam całą przyjemność z czytania. Myślę, że ta książka była wszystkim, czego chciałam, a nawet i więcej. Już od pierwszej części poczułam więź z Flame’em i wiedziałam, że jego historia powali mnie całkowicie na kolana i rozłoży na łopatki. Było tu kilka bardzo mrocznych, pokręconych scen, ale związek Flame’a i Maddie był silny, piękny i wzruszający mimo, że ich droga jest wyboista i przejdzie wiele trudu. Ta książka mnie zniszczyła i złamała moje biedne serce, by na koniec je poskładać na nowo. Wiedziałam, że to nie będzie łatwa lektura do czytania, ale historia miłosna Maddie i Flame’a jest warta tych wszystkich cierpień i katuszy, które przeżywałam. Tillie Cole to jedna z moich ulubionych autorek, której twórczość wiem, że mnie nigdy nie zawiedzie. Naprawdę wykonała kawał świetnej roboty, tworząc tak realne, zepsute i cierpiące postacie za pomocą pięknych i emocjonalnych historii. Jej słowa poruszają, sprawiają, że czujemy wszystko to, co przechodzą bohaterzy i nie potrafimy się z nimi rozstać. Fabuła jest świetna, utrzymana na poziomie, bohaterzy są idealni, których pokochałam od samego początku, mamy tu dwa punkty widzenia z czego szczerze jestem zadowolona, dialogi spójne, do niczego się nie przyczepię, bo nie ma do czego, wszystko jest po prostu perfekcyjne.

Flame nie jest  jak wszyscy inni. Uważany był za dziwadło, któremu schodziło się z drogi. Czy na pewno taki był? Może to życie go do tego zmusiło, które było pełne bólu, agonii i przede wszystkim płomieni, które rozpalają jego krew i niszczą duszę.  Nie potrafił rozmawiać z innymi, nie rozumiał ich gestów czy okazywanych emocji. Zdaje mi się, że cierpiał na, którąś z odmian autyzmu, mimo że nie było o tym wspomniane w książce. Ten bohater jest jedną z najbardziej zepsutych, pięknych i niezapomnianych postaci. Wychował się w pewnej chorej kulturze religijnej, gdzie wmawiano mu, że w jego żyłach płynie samo zło. Flame to złamany człowiek, który się okalecza, bo tylko w taki sposób może wypędzić płomienie ze swojego ciała. Kiedy Maddie pojawia się w jego życiu, od razu czuje potrzebę chronienia jej, jest jego takim światełkiem, czuje z nią więź i nie pozwoli na to by jej się kiedykolwiek stała krzywda.

“Wiem, że czujesz płomienie w swojej krwi. Wiem, że wierzysz, że masz w sobie zło. Ale jestem tu po to, by cię przekonać, że jest inaczej. Ponieważ sądzę, że ktoś ci to wmówił, tak jak brat Mojżesz wmówił coś mnie. I możliwe, że nigdy mi nie powiesz kto i dlaczego. Może nigdy się nie dowiem, dlaczego śpisz na podłodze. Może nigdy się nie dowiem, dlaczego kaleczysz się zawsze jedenaście razy, ale wiem, że nie jesteś zły Flame. Jak możesz być zły, skoro napełniasz mnie taką nadzieją?”.

Maddie to kolejna przeklęta, która czuje wdzięczność do Flame’a, bo to właśnie on ją uwolnił od koszmaru, w którym żyła przez lata wraz z siostrami. Stała się Flame’a odkąd ją uratował, pilnował dzień i noc, jest jego, bo to właśnie przy nim czuje, że żyje. Jest silną kobietą, pomimo tego ile wycierpiała. Darzy Flame’a prawdziwym i szczerym uczuciem, jest jej bratnią duszą.

Co do postaci drugoplanowych to oczywiście pojawiają się w tej części również Styx, Mae, Ky, Lilah oraz AK i Viking najlepsi przyjaciele Flame’a, których wprost uwielbiam. Są zawsze tam, gdzie Flame, chronią go, próbują pomóc ludziom zrozumieć jego zachowanie. Mieć takich przyjaciół to prawdziwy skarb.

Uważam, że Maddie i Flame to jedna z najpiękniejszych par, jakie spotkałam dotychczas w książkach. Sposób, w jaki walczą o siebie nawzajem, chronią się bądź, jak ich miłość pokonuje ich zepsute dusze, jest po prostu piękne. Uczą się jak sobie ufać, uczą się swojego dotyku. To było naprawdę zapierające dech w piersiach, ich miłość była warta tych mrocznych przeżyć, które przeczytałam o ich przeszłości. Oboje przeszli przez piekło, ale wyszli z tego razem silniejsi niż kiedykolwiek.

Podsumowując “Uleczone dusze” to kolejna fantastyczna część z serii Kaci Hadesa. Te książki są czymś więcej niż tylko książkami dla czytelników, to opowieści o przezwyciężaniu przeciwności, uzdrawianiu starych ran, odchodzeniu od przeszłości i pozwalaniu miłości uleczyć dosłownie wszystko.
Z całego serducha Wam polecam tę część, musicie ją koniecznie przeczytać, a mi pozostaje się zabrać za “Odkupienie” i sprawdzenie, czy będzie tak dobre, jak poprzednie trzy części.

Kasia

8 komentarzy:

  1. Wg mnie również najlepsza część. Uwielbiam tę parę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś wiem o tym :D Czasem są właśnie takie książki które na dłuższy czas utknął nam w pamięci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem zwolenniczką takich książek. Wolę coś lekkiego. Chodź nie ukrywam, że bardzo mnie zaintrygowała ta historia. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest naprawde warta przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać że książka warta uwagi , od dawna mnie kusi by poznać tego autora , ale na razie nie miałam okazji

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...