środa, 31 marca 2021

 J.J.McAvoy - „American Savages”



Rodzina Callahanów i ich imperium rozpada się w drobny pył. Liam znalazł się w więzieniu, a Melody zaginęła. Zdaniem policji to mężczyzna jest odpowiedzialny za zniknięcie kobiety, a nawet jej śmierć. Mimo że Liam jest wściekły na Melody, chętnie się dowie, gdzie, do cholery, podziała się jego żona.

Za tym wszystkim stoi jeden człowiek – szef FBI, Avian Doers. Wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak zaplanował. Jednak jeżeli myśli, że Liam i Melody się poddadzą, jest w błędzie. To zdecydowanie nie leży w ich naturze.

Kiedy wrócą, poleje się krew. Tym razem nie będą się bawić. Nikogo nie oszczędzą.


„Wykopała mój świat z jego orbity. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić ani nawet jak zacząć przetwarzać wszystko, co mi opowiedziała. Z nią to jak jeden wybuch po drugim. Tamta rozmowa telefoniczna wracała do mnie raz za razem i ani razu nie zdałem sobie sprawy, w jakich była kłopotach. Dlaczego nic nie powiedziała? Zawsze stawiała wokół siebie mur, a ja miałem już dość prób przebicia się przez niego.
Próbowałem na nią nie patrzeć, lecz to było trudne. Siedziała wygodnie w rogu, broń miała wetkniętą za plecami, była tak silna jak zawsze.
To samolubne z mojej strony, wiem, ale chciałem...
Chciałem, żeby potrzebowała mnie tak bardzo jak ja jej.
Byłem cholernie zdezorientowany.”

Co działo się z Melody, w czasie gdy Liam był w więzieniu?
Czy odkryją, kto jest kretem w ich rodzinie?

„- Jestem kłamcą, Avianie, a to znaczy, że potrafię wyczuć innego kłamcę na kilometr. Możesz wziąć swój gówniany układ i wsadzić go sobie w dupę, bo nawet gdybym była ślepa, niema, głucha i walcząca o ostatni oddech na łożu śmierci, nadal powiedziałabym ci, żebyś poszedł się jebać.”

Trzeci tom serii „Routhless People”, która jest jedną z moich ulubionych z gatunku mafijnych. Jest to taka opowieść, która wciąga czytelnika w swoje szpony już od pierwszej strony i nie wypuszcza ich, aż do momentu, w którym nie dobrniemy do zakończenia. Pierwszy tom i drugi były genialnie napisane, ale to, co się odpieprza w trzeciej części, przechodzi ludzkie pojęcie! Akcja zapierdziela, jak szalona, dzięki czemu nie ma ani chwili nudy. Intrygi, tajemnice i kombinacje, które tu otrzymujemy, sprawiają, że nie chcemy odkładać tej historii, do samego końca. Ja szukałam każdej wolnej chwili, abym mogła przeczytać, choć kilka linijek tej opowieści, a z każdą kolejną stroną pojawiało się w mojej głowie coraz więcej pytań, coraz mniej odpowiedzi i domysły okazywały się kompletnie nietrafne, a jak już co nieco się wyjaśniało, autorka spuszczała na nas kolejną bombę! Podczas czytania tej lektury towarzyszyło mi mnóstwo emocji, które naprawdę ciężko było przetrawić, niejednokrotnie śmiałam się w głos ze słownych potyczek Liama i Mel, po chwili irytowałam się z powodu zachowania niektórych osób z rodziny, by jeszcze po kilku stronach mieć chęć ciskać książką po kontach z nerwów, na to, co zafundowała nam autorka. Była też jedna scena w której spłakałam się jak cholerka i musiałam odłożyć książkę na bok, ponieważ nie byłam w stanie czytać. Autorce zdecydowanie trzeba pogratulować talentu do przelewania emocji na papier. Fajne jest też to, że bohaterowie pomimo tego, jaka zachodzi w nich zmiana, nadal mają „jaja” i są naprawdę hardzi.

Na tym zakończę recenzję, ponieważ uważam, że cała seria jest godna uwagi. Gwarantuję Wam, że będziecie nią zachwyceni i gdy tylko złapiecie te książki w swoje ręce, nie odłożycie ich ani na chwilę, no chyba, że z przymusu. Jeżeli szukacie prawdziwej mafii, krwawej i brutalnej, ale pomiędzy tym, aby była świetna historia, to te opowieści są zdecydowanie dla Was!

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



wtorek, 30 marca 2021

 

Vi Keeland

Penelope Ward

“Sprośne listy”

“Czasami podążając za marzeniami musisz pogodzić się z tym, że mają swoją cenę i że ta cena jest o wiele wyższa niż mogłeś kiedykolwiek przypuszczać.” 

Historia miłosna, która rozpoczęła się od przyjaźni między dziewczyną i chłopcem, a rozkwitła, gdy nawiązali kontakt ponownie — jako dorośli ludzie

Griffin Quinn był moim korespondencyjnym powiernikiem z dzieciństwa, angielskim chłopcem, od którego różniło mnie wszystko. Z biegiem lat, wraz z setkami napisanych listów, staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi — dzieliliśmy się najgłębszymi, najmroczniejszymi sekretami i zbudowaliśmy więź, która wydawała się niezniszczalna. Pewnego dnia jednak została zniszczona.

Nagle, zupełnie niespodziewanie, przyszedł kolejny list. Pełen wyrzutów — gniewu nagromadzonego przez osiem lat. Nie miałam wyboru i w końcu musiałam się przyznać, dlaczego przestałam odpowiadać na korespondencję.

Griffin mi wybaczył i po jakimś czasie udało nam się ożywić relację z lat dziecinnych. Z tym że byliśmy już dorośli i wszystko nabrało rumieńców. Nasze listy szybko stały się niegrzeczne, odkrywaliśmy w nich swoje najdziksze fantazje. Jedynym logicznym wyjściem z sytuacji wydawało się więc przeniesienie znajomości na kolejny poziom i spotkanie twarzą w twarz.

Tyle że Griffin nie chciał się spotkać, bo uznał, że tak będzie dla nas najlepiej. Jednak ja musiałam go zobaczyć, więc wykonałam skok na głęboką wodę i zaczęłam go szukać. Przecież ludzie robili w imię miłości bardziej szalone rzeczy, prawda?

Ale to, czego się dowiedziałam, może zmienić wszystko…

“To, co łatwo przyszło, nie potrwa długo, a to, co będzie trwać, nie przychodzi łatwo.”

Za każdym razem sobie powtarzam, kiedy wpada w moje ręce książka tego duetu, że na sto procent niczym mnie one już nie zaskoczą. Że na pewno już pokazały wszystko i teraz kolejne pozycje spod ich pióra, to będą zlepki tego wszystkiego, co już było. No i dupa Jasiu. Nie wiem w ogóle, dlaczego tak pomyślałam, bo to oczywiście nieprawda. Autorki po raz kolejny zaskakują i przychodzą do nas z historią, która na swój sposób jest wesoła, ale również wpleciony jest w nią temat, którym jest agorafobia, czy lęk przed przebywaniem w otwartej przestrzeni. Pisarki w świetny sposób pociągnęły ten temat i pokazały, z czym zmagała się nasza główna bohaterka. Celowo nie wspomnę nic takiego o fabule, ponieważ nie chcę Wam psuć przyjemności z czytania.

Nie wiem, czy zauważyliście, ale na pewno tak, że autorki w swoje historie zawsze wplatają jakiś poważny wątek, dzięki któremu cała opowieść staje się genialna. Widać, że mają wszystko przemyślane i realizują punkt po punkcie, żeby wszystko wyszło idealnie i naprawdę za każdym razem im to się udaje. “Sprośne listy” to była dla mnie taka odskocznia od wątków mafijnych, których w ostatnim czasie bardzo dużo przeczytałam i powoli czuję już przesyt. Obie Panie wiedzą, jak operować emocjami czytelnika i jak wciągnąć go w świat, który wykreowały. Bardzo dużo także dają bohaterzy, bo jakby nie patrząc, to właśnie oni opowiadają nam swoją opowieść. Gdyby byli źle bądź pobieżnie wykreowani, to ta książka mogłaby być klapą, ale jak wcześniej wspomniałam nie u tych Pań. One zawsze kreują postacie barwne, z głową na karku, z jakimiś problemami, żeby nie było cukierkowo i po prostu za każdym razem im to super wychodzi. Luka i Griffin, jak dla mnie są cudowni i uwielbiałam ich od samego początku. Bali się, czy będą potrafili stworzyć normalny związek, ponieważ bardzo dużo ich to kosztowało, a czy im się uda, to już sami znajdziecie na to odpowiedź, kiedy zabierzecie się za czytanie tej lektury. 

Keeland i Ward w swoich opowieściach stawiają na narrację dwuosobową, co naprawdę bardzo uwielbiam. Zawsze to fajnie wiedzieć, co myślą oboje, a nie tylko jedna strona. Chemia, którą stworzyły pomiędzy Luką, a Griffinem była wręcz namacalna i odczuwająca nawet poprzez listy, które między sobą wymieniali. No jednym słowem było gorąco. Zresztą, co tu dużo gadać ta pozycja, jest po prostu mega i trzeba ja przeczytać. Znacie twórczość tego duetu, to wiecie, jak autorki piszą i jakie historie kreują. Jeśli lubicie ich książki, to bez dwóch zdań musicie przeczytać i tę. Ja się przy “Sprośnych listach” świetnie bawiłam i nie mogę się już doczekać kolejnej propozycji od tych Pań, którą bez dwóch zdań przeczytam.

Także moi drodzy polecam Wam “Sprośne listy”, bo wierzę, że ta książka skradnie Wasze serduszka, tak jak i skradła moje. Dajcie się porwać do świata Luki i Griffina, który nie jest kolorowy, ale bohaterzy walczą o swoje szczęście.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

 

środa, 24 marca 2021

 

Sarah Brianne - „Lucca”
Seria: Made Men #4
[Patronat medialny]


Lucca od najmłodszych lat nosił w sercu mrok. Kiedy w rekordowym tempie wspinał się po szczeblach mafijnej hierarchii, uświadomił sobie, że jedyne emocje, jakie odczuwa, pojawiają się wtedy, gdy zadaje komuś ból.

Chloe z jakiegoś powodu przyciągnęła go, jak płomień ćmę. Gdy Lucca zobaczył jej blizny, zrozumiał, że musi się dowiedzieć, skąd się wzięły. Ten, kto jest za nie odpowiedzialny, zapłaci za to, co zrobił. Trafił na listę Lukki, a nikt, komu życie miłe, nie chciałby się na niej kiedykolwiek znaleźć.

Chloe nie sądziła, że ktoś mógłby przerażać ją tak jak Boogieman. Nawet Diabeł nie był na tyle straszny. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że Lucca, próbując poznać jej przeszłość, rozniesie cały mafijny świat. Jeżeli oboje to przetrwają, być może nie tylko Chloe uda się ocalić.


„Lucca od urodzenia miał mroczną stronę. Już w młodym wieku zdał sobie sprawę, że nie był taki, jak inni. Czuł cokolwiek tylko wtedy, kiedy zadawał ból. Z początku nie trzeba było mu wiele, wystarczyło uszczypnąć inne dziecko tak, żeby wybuchnęło płaczem. Dawało mu to radość i satysfakcję. Jednak z biegiem lat stopniowo potrzebował coraz więcej, żeby na nowo rozbudzić te emocje. Teraz, dwadzieścia sześć lat później, był kompletnym potworem, niepragnącym niczego poza krwią i chaosem.”

Czy Chloe rozbudzi uczucia Lucci?
A może to on ją uratuje i przepędzi jej demony?

„- Wystarczyło zapytać. Powiedziałbym ci wszystko, co tylko chciałabyś wiedzieć o mnie i o rodzinie. Mówiłem poważnie, kiedy zapewniałem, że nigdy cię nie okłamię. Po prostu bałaś się usłyszeć prawdę, bo wtedy mogłabyś już przed nią uciec. Właśnie dlatego czekałem, aż mnie zapytasz. Chciałem, żebyś była gotowa zaakceptować odpowiedź.
Z powrotem spuściła wzrok na kolana. Wiedziała, że miał rację. To dlatego nigdy go o to nie zapytała.
- I owszem, oni myśleli, że cię chronią, ale ja się z tym nie zgadzałem. Okłamywali cię; udawali kogoś, kim nie są. Ja nigdy tego nie robiłem. Od samego początku z niczym się nie kryłem. Zawsze chciałem, żebyś widziała mnie takiego, jakim jestem, Chloe.”

Najpierw był Nero, później Vincent, a teraz nadszedł czas na historię Lucci. Kurcze, co za brutalna, popieprzona, ale przede wszystkim piękna opowieść! Kocham Nero, uwielbiam Vincenta, ale to właśnie Lucca jest zdecydowanie moim numerem jeden! Gdy wzięłam tę książkę, zaraz po skończeniu „Chloe”, miałam nadzieję, że otrzymam opowiastkę, która odpowie na wszystkie moje pytania, które pozostały w mojej głowie, po poprzednim tomie i dokładnie tak było! A dostałam nawet więcej. Nie jest to lekka i przyjemna historyjka, która rozczuli nas i wywoła łzy, mamy tu ciężkie losy bohaterów, którzy zmagają się ze swoimi demonami, podobno czas leczy rany, tylko czy w przypadku tej dwójki to się sprawdzi? Może ich własne przeżycia z przeszłości sprawią, że to, co dzieje się w ich głowach będzie nie do naprawienia? Jest to jedna z tych książek, które pozostaną w pamięci czytelnika na bardzo długi czas, wzbudza ogromne emocje, sprawia, że od pierwszej do ostatniej strony, cały czas towarzyszy nam nuta niepewności. Jest to jedna z tych lektur, które powodują, że nie chcemy i przede wszystkim nie możemy jej odłożyć, dopóki nie dobrniemy do samego końca. Miałam momenty, w których byłam zmuszana aby na chwilę przestać czytać, jednak w głowie cały czas kotłowały mi się myśli odnośnie tego, co się tam dalej wydarzy i szukałam każdej wolnej chwili, aby przeczytać, chociażby jedną stronę.

Podobało mi się bardzo to, jak autorka poprowadziła tu fabułę i to, jaką zmianę przechodzili nasi bohaterowie. Jak stopniowo się otwierali na to, co nowe i przełamywali swoje słabości. Zarówno w Chloe, jak i w Lucce zaszła naprawdę ogromna zmiana, chociaż nie we wszystkich przypadkach i podobało mi się, że następowało to stopniowo, a nie, że jebut i nagle olśnienie i uleczenie. Cała ta opowieść jest jak dla mnie po prostu idealna.

„Lucca” to jak na razie jest mój numer jeden serii „Made Men”. Was gorąco zachęcam do przeczytania wszystkich tomów i poznania losów bohaterów, ponieważ jestem przekonana o tym, że się nie zawiedziecie. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne tomy i historie kolejnych bohaterów, czyli „Angela” i „Drago”, którzy już w maju trafią w nasze ręce, a wy do tego czasu koniecznie nadrabiajcie zaległości!! :)

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



wtorek, 23 marca 2021

 Sarah Brainne - „Chloe”

Seria: Made Men #3
[Patronat medialny]


Chloe już praktycznie nie pamięta dawnego życia. Życia sprzed „blizny”. Nie pamięta też, jak wygląda dzień bez strachu. Ale przecież to, co jej się przytrafiło, było wypadkiem. Dlaczego więc nawiedzają ją koszmary, w których ktoś wyrządza jej krzywdę? Ktoś, kogo w myślach nazywa Diabłem.

Chloe ma na twarzy bliznę. Z tego powodu w szkole mówią na nią „dziwadło”. Ponadto właśnie ta skaza przykuwa uwagę pewnego bardzo niebezpiecznego człowieka, którego później Chloe nazwie Boogiemanem. Przeraża ją prawie tak samo jak Diabeł.

W jej życiu pojawia się ktoś jeszcze – Amo. Temu chłopakowi z kolei dziewczyna nada przydomek Bestia. Dwóch mężczyzn będzie chciało ją ocalić. Z jednej strony Bestia – młody mafioso – z drugiej Boogieman – następca szefa mafii.

Któremu z nich Chloe na to pozwoli?


„- Skąd wiedziałaś?
Elle wbiła wzrok w ziejącą pustką głębię szarych oczu Chloe.
- Poznałam po twoim spojrzeniu. Widzę, że ktoś naznaczył nie tylko twoje ciało – wykonała gest cięcia przy swojej twarzy – ale też duszę.
Chloe zamknęła oczy, rozpaczliwie próbując się nie rozpłakać, w wyobraźni widząc demona, który nawiedzał ją w snach.
Zerkając na stolik, przy którym siedzieli Sebastian i Cassandra, Elle dodała:
- Wiem, bo ja też zostałam naznaczona.”

Co spotkało Chloe?
Którego z mężczyzn wybierze dziewczyna Amo czy Lucce?

„Po raz pierwszy od dawna tak niewiele brakowało, żeby ktoś ją dotknął; uświadomiło jej to, że nigdy nie będzie w stanie znieść czyjegoś dotyku. Żadna myśl jak dotąd nie wypełniła jej takim smutkiem.
Czuła się niemal, jakby bliski kontakt sparzył jej dłoń. Kilka razy spoglądała na nią i przyglądała się drobnym czerwonym śladom, rankom, które sama sobie zadała, kiedy Amo na nią patrzył.
Miała rację, kiedy trzy lata temu nazwała go bestią.
Z każdym dniem to słowo pasuje do niego coraz lepiej.”

Trzeci tom serii „Made men”, tym razem bardziej szczegółowo poznajemy Chloe. Nie jest tajemnicą, że od kiedy tylko się ona pojawiła w pierwszym tomie, byłam niesamowicie ciekawa, co ją spotkało. Miała ona niejedno za skórą, ale cały czas jej postać mnie intrygowała. Naznaczona bliznami nie tylko na ciele, ale i na duszy, przeszła przez piekło, które niestety, nadal pozostawia w nas nutkę niepewności, niby co nieco było powiedziane, jednak nie do końca wyjaśnione i coś czuję, że wszystkie karty zostaną odkryte dopiero w historii Lucci. Po wszystkim, co ją spotkało, pozostała sama, złamana i smutna, a przede wszystkim przestraszona, bała się wszystkiego, co otaczało ją dookoła. Nie jest to długa książka, ponieważ ma niewiele ponad 200 stron, ale jest idealnym uzupełnieniem serii. Zapewne każdego czytelnika nurtowała opowieść Chloe i tego, co ją spotkało, bo jak wiadomo, jej blizny nie pojawiły się przez wypadek samochodowy, tylko coś o wiele gorszego. Nadal jednak nawet po skończeniu książki pozostaje nam wiele pytań, tak naprawdę bez odpowiedzi. Jednak jakich to Wam nie zdradzę, ponieważ, musicie przekonać się sami, co tam się wydarzy!

Historia Chloe jest tak naprawdę idealnym uzupełnieniem całej serii, bardzo się cieszę, że od razu mam 4 tom, czyli opowieść Lucci w domu, ponieważ nie muszę czekać na kontynuację i mam nadzieję, że otrzymam w niej odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ja gorąco Was zachęcam, do przeczytania tej opowiastki i poznania częściowej historii dziewczyny, która przeszła prawdziwe piekło, z którym musiała poradzić sobie sama, dopóki na jej drodze nie pojawiła się Elle. Ogromne emocje gwarantowane!!

Polecam!!

Paula


Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.





 

T. M. Frazier

“N9NE

Opowieść Kevina Clearwatera”

“Czas nie ma pana. Jest nieuchwytny, a jednak równie prawdziwy jak chciwość. Uparcie biegnie, gdy chcesz, by stanął w miejscu, za to zatrzymuje się, gdy maksymalnie się rozpędzasz. Bez względu na to, jak gruby masz portfel, nie możesz kupić więcej czasu. Nie sposób się z nim targować ani przemówić mu do rozumu.”


Czasami musisz prawie umrzeć, by zacząć żyć naprawdę.


Urodził się ze złodziejstwem we krwi i gniewem wrzącym w sercu. By przetrwać, od najmłodszych lat był zmuszony walczyć. Jego jedyną rodziną były ulice, a domem, w którym kiedykolwiek zagrzał miejsce na dłużej – poprawczak. Dopiero śmierć przypadkowo spotkanej dziewczyny obudziła w nim wolę życia.


Tamta noc na moście zmieniła wszystko. Myślał, że nieznajoma umarła. Tymczasem dziewczyna znów pojawia się na jego ścieżce. I to właśnie ona stanowi klucz do wyjaśnienia tajemnicy zaginięcia olbrzymiej sumy pieniędzy. Jest też największą pokusą, z jaką dotychczas zmagał się Nine.


Poznaj historię Kevina Clearwatera. Ponownie wejdź do mrocznego i pociągającego świata z powieści bestsellerowej T.M. Frazier. 


“Miłość.

To prawda, co o niej mówią.

Boli jak cholera.

Miłość jest jak miecz obosieczny, który rani na każdym kroku. Wiem, ponieważ Poe ma ostre krawędzie, a moje serce jest pocięte na pieprzone strzępy.”


No i kolejna pozycja od T. M. Frazier wpadła w moje rączki, która tym razem przedstawia historię Kevina Clearwatera zwanego N9NE. Kevin jest młodszym bratem Preepy’ego, którego mogliśmy spotkać właśnie w częściach poświęconych Preepy’emu. Byłam ciekawa, jaką opowieść zafunduje mu autorka i w jaki sposób pokieruje jego losem. Kevin od małego tułał się po różnych rodzinach zastępczych, które w dużej mierze były tymi “złymi”. Liczyła się tylko kasa, a nie dbanie o dziecko. W jednej z takich rodzin doszło do okropnych rzeczy i nasz główny bohater uciekł, ale za to w jakim stylu. Dowiedział się, że ma brata i starał się go odszukać. Po drodze spotkał nieznajomą dziewczynę, która rozbudziła w nim uczucia, o których nie wiedział, że mogą istnieć. Pech chciał, że był również świadkiem jej śmierci. Tamta noc tak naprawdę zmieniła wszystko. Kevin był pewny, że nieznajoma zmarła po upadku z mostu, aczkolwiek po latach ta sama dziewczyna po raz kolejny pojawia się na jego drodze. Stanowi klucz do rozwikłania zagadki zaginięcia ogromnej sumy pieniędzy. Jest też ogromną pokusą dla Kevina.


Czy nieznajoma rozpozna w Kevinie chłopaka sprzed lat?

O zaginięcie jakich pieniędzy chodzi?

Czy ta dwójka będzie się miała ku sobie?


Naprawdę uwielbiam książki T. M. Frazier, a w szczególności lekkość jej pióra. Za każdym razem wciąga nas w świat, w którym coś się dzieje. Nie pisze tanich romansideł, gdzie wszystko jest opisane tak słodko, że aż się chce wymiotować. O nie, nie ta autorka serwuje nam historie, które trafiają prosto w serce i w których zawsze jest jakaś drama. Kevin to naprawdę kopia Preppey’ego przynajmniej zauważyłam to w niektórym jego zachowaniu normalnie “brat swojego brata”. Był bohaterem mocnym, ale też bardzo pomocnym. Za rodziną i znajomymi poszedłby w ogień. Jak wspomniałam wcześniej, tułał się od jednej rodziny zastępczej do drugiej, jego rodziną była ulica, a domem, w którym zagrzał na dłużej miejsca, był poprawczak, gdzie poznał swojego przyjaciela Pike’a. Natomiast nasza główna bohaterka, kiedy poznała N9NE’a, przeżywała tragedię, która ją spotkała. Przez niefortunny przypadek spadła z mostu, ale cudem przeżyła.Gdy spotkała Kevina, nie rozpoznała  w nim tamtego chłopaka z mostu. Borykała się z własnymi problemami, które topiła w alkoholu. I właśnie tu miałam z nią problem, bo nie podobał mi się sposób przedstawienia jej osoby. W moich oczach była pijaczką, która się nie rozstawała ze swoją kochanką “wódką”. Strasznie mnie to wnerwiało, że piła i przy każdej wzmiance, o tym przewracałam oczami. 


Również nie obeszło się bez dramy. Kurcze do ostatniej chwili stawiałam na kogoś innego, a tu się okazała inna osoba, której bym w życiu nie podejrzewała o takie coś. T. M. Frazier zdecydowanie miała pomysł na fabułę, który w bardzo fajny sposób poprowadziła. Mamy tu narrację dwuosobową, co w książkach uwielbiam. Były sceny zbliżeń, ale nie były wulgarne, spotykamy w tej historii bohaterów z poprzednich części. Autorka na początku książki wspomina, że “N9NE” można czytać osobno i nie trzeba znać reszty książek z tej serii, ale ja tego nie polecam. Naprawdę warto przeczytać ten cykl od samego początku i poznać historię wszystkich postaci, które się przez tę serię przewijają. 


Ja z tą lekturą spędziłam naprawdę miło czas. Mimo to, że nie bardzo podobała mi się postać głównej bohaterki, to i tak cała ta opowieść zasługuje na przeczytanie, bo jest dobra. Może ciut słabsza niż poprzedniczki, ale i tak jest dobra.

Polecam.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu. 

 

Wydawnictwo Kobiece 

 

 

sobota, 20 marca 2021

 

T.M. Frazier - „Permission”

Finał historii Emmy Jean i Ponurego.

W Lacking panuje wojna. Na ulicach nie jest bezpiecznie. Kiedy w mieście niespodziewanie pojawia się postać z przeszłości Sztuczki, dziewczyna musi dokonać wyboru pomiędzy życiem, jakiego zawsze pragnęła, a tym, o jakim nawet nie wiedziała, że mogłabym mieć.

Dopóki nie poznała Ponurego, nie zdawała sobie sprawy z własnej siły. Ale czy będzie dość silna, aby żyć bez niego?

„- Chciałem, żebyś to zobaczyła, bo... - wydyma policzki, po czym wypuszcza głośno oddech, sfrustrowany, że nie może znaleźć właściwych słów. - Bo owszem, jestem gościem w skórzanym kapturze i z krwią na rękach, ale też kimś więcej. Więcej niż katem Bractwa Bedlam. Więcej niż jego przywódcą. Jestem człowiekiem. Z krwi i kości. Z bijącym sercem. Zdolnym do zadawania śmierci, ale też do życia pełną parą. Do miłości i śmierci. Zabieram wiele, ale też...
- Dajesz życie – podpowiadam.
- Tak, cos w tym stylu. Chciałem, żebyś zobaczyła mnie całego.”

O czym ze swojej przeszłości dowie się Emma?
Czy ta historia ma szansę na szczęśliwe zakończenie?

„Zawsze wiedziałam, że Ponury jest niebezpieczny, ale teraz pierwszy raz czuję to aż do szpiku kości. Jest brutalny i lojalny. Jest mordercą i wybawicielem. Serce bije mi na alarm, który jednak nie dociera do mózgu. Mogę myśleć tylko o tym, jak bardzo go kocham. Jak bardzo go potrzebuję. I to nie pomimo tego, kim jest, ale właśnie ze względu na to.”

„Permission” to idealne zakończenie trylogii, właściwie lepszego finishu nie mogłam sobie wymarzyć! Przeczytanie całej trylogii zajęło mi dokładnie 3 dni, chłonęłam po jednym tomie na dzień. Bardzo się cieszę, że nie musiałam czekać na kontynuację, tylko mogłam na raz przeczytać całą tą opowiastkę. Zrobiła ona na mnie tak ogromne wrażenie, że wiem, że jestem w niej nieodwracalnie zakochana. Akcja jest bardzo nieprzewidywalna i dynamiczna, co powoduje, że czytelnik nie może i przede wszystkim nie chce się rozstać z bohaterami ani na chwilę, dopóki nie dobrnie do samego końca. Gdy tylko wzięłam pierwszy tom do ręki, pragnęłam, aby chwile, które spędzę z bohaterami trwały jak najdłużej i wiem, że popełniłam największy błąd, jaki mogłam, że tak szybko ją czytałam, zamiast delektować się każdym zdaniem, każdą stroną, każdym rozdziałem. Autorka doskonale wie, jak sprawić by czytelnikiem targały najróżniejsze emocje, były momenty, w których kochałam tę opowieść, by za chwilę jej nienawidzić, bo moje serce pękało na milion drobnych elementów, ale za już parę stron dalej było ponownie poskładane. Droga, którą mają do pokonania Emma i Ponury, jest tak wyboista, że ogromnym wyczynem jest przebrnięcie przez nią bez żadnej rysy. Ich opowieść nie jest łatwa, ja sama momentami odnosiłam wrażenie, że przeciwności, które napotykają, sprawią, że już nic nie będzie dobrze, jednak za każdym razem gdzieś tam tliła się iskierka nadziei, że może jednak im się uda. Czy tak jednak będzie?

Nie chciałam pisać wam zbyt długiej recenzji, ponieważ ta trylogia jest zdecydowanie w pierwszej mojej trójce „must read” tego roku! Ci, którzy znają pióro T.M.Frazier wiedzą, jak ogromne emocje potrafią wzbudzać jej opowieści, muszą koniecznie dodać wszystkie 3 tomy do swojej biblioteczki, a ci, którzy dopiero zaczynają przygodę z twórczością autorki, śmiało mogą jako pierwszą przeczytać tę trylogię. Ja jestem w niej nieodwracalnie zakochana i żałuję jedynie, że nie będzie już żadnej kolejnej książki z losami tej dwójki. Mam jednak nadzieję, że pojawią się oni, chociaż na chwilkę w innych powieściach autorki.

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzecznym Książkom.


piątek, 19 marca 2021

 

Katarzyna Nowakowska

“Zagrywka”

Nowa seria królowej romansów K.N. Haner.


”Czasami sama się dziwiłam, jak do tego wszystkiego doszłam. Ze zwykłej nastolatki z problemami stałam się seksbombą, szefową klubu koszyka…” 


W męskim świecie obowiązują twarde zasady. Kobieta, która chce w nim przetrwać, albo musi się dostosować, albo stworzyć swój własny kodeks. Abigail wybrała tę drugą opcję. I to był rzut za trzy punkty.


Teraz Abi mieszka w luksusowym apartamencie na Manhattanie, wygląda jak Scarlett Johansson, ma tupet i władzę. Negocjuje milionowe transfery zawodników NBA. A to oznacza, że mężczyźni, bardzo piękni mężczyźni, jedzą jej z ręki, choć mają świadomość, że ona nie sypia z zawodnikami…


I właśnie wtedy, kiedy wydawałoby się, że nic już nie może jej złamać, pojawia się ON. Nowy zawodnik, mężczyzna z przeszłością. Kiedyś się już spotkali… Ale tym razem Abi nie da się wystawić. Tylko czy pierwszoligowy zawodnik znowu jej nie ogra?


To będzie mocna zagrywka… 


“Oto ja. Abigail Jefferson, prezes klubu koszykarskiego New York Hunters. Kobieta sukcesu, kobieta z klasą i elegancją. Znam swoją wartość i wiem, na co mnie stać. Jestem piękna, a faceci padają mi do stóp, uwielbiają moje usta i tyłek i ślinią się na widok kształtnych naturalnych piersi.”


Twórczość Kasi jest mi już dobrze znana, a to wszystko za sprawą “Morfeusza”, od którego zaczęła się moja przygoda z jej książkami. Pamiętam, że nie mogłam się doczekać na każdą nową propozycję spod jej pióra. Jak oczywiście wiecie, Kasia najbardziej znana jest ze swojego pseudonimu K. N. Haner, ale postanowiła również wydawać książki pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem, co jest naprawdę świetną sprawą. I w taki oto sposób najpierw otrzymaliśmy od Katarzyny Nowakowskiej “Skandal”, a teraz w nasze rączki wpadła “Zagrywka”. Już kiedyś gdzieś czytałam fragmenty tej historii, ale to, co otrzymałam w książce, jest nieco inne i od razu napiszę, że jest super. Jednak do rzeczy. 

Abigail Jefferson to młoda dziewczyna, która jest prezesem klubu koszykarskiego New York Hunters. Jest kobietą sukcesu, która się nosi wysoko, z klasą i elegancją. Zajmuje się transferami zawodników NBA, przez co spędza z nimi mnóstwo czasu. Wyznaje zasadę, że może się z nimi bratać, ale nigdy ze swoimi podopiecznymi nie sypia. Wszystko w jej życiu wydawało się na dobrej drodze do czasu, kiedy do drużyny dołączył Jacob Huntsman. Mężczyzna, który jest powiązany z jej przeszłością i, który ją zranił. Lata temu Abi była młoda i niedoświadczona, jednak dorosła i tym razem nie da się po raz kolejny zranić. Tylko, czy Jacob jej tak łatwo odpuści?


Kurcze, ale ta opowieść była świetna. Przeczytałabym ją dużo szybciej, ale moja córka jest normalnie wyczulona, że kiedy biorę książkę do ręki, to włącza jej się od razu syrena. Ogólnie bardzo lubię twórczość Kasi i każda jej kolejna pozycja nigdy mnie nie zawodzi. W jej historiach zawszę, znajduję to, co mnie momentalnie pochłania. Tym razem autorka przychodzi do nas z książką o tematyce sportowej, co ja osobiście uwielbiam. Mamy tu mocnych i hardych bohaterów, a w szczególności Abigail, od której czuć już z daleka pewność siebie. Mimo to w środku była bardzo mocno zraniona, co dobrze przed innymi kamuflowała. Nie powiem, bo były również momenty, kiedy mnie irytowała i miałam ochotę, żeby poszła na drzewo prostować banany, ale przymykałam na to oko. Co do Jacoba to go kradnę i robię z niego mojego kolejnego książkowego męża. Był bawidamkiem, był zabawny, ale w przeszłości był tchórzem, który po prostu zniknął z życia Abi i jej brata, ale dlaczego tego dowiecie się oczywiście z książki. To gorący zawodnik, na którego widok laski szczają po nogach :D


Ogólnie cały zarys fabuły był naprawdę fajny i ciekawie poprowadzony. Pojawiały się momenty grozy, które dodały całej tej opowieści uroku. Oczywiście były również tajemnice, szantaże, była pokazana przyjaźń, ale i ból. Abigail miała naprawdę świetny kontakt z zawodnikami, ale najbardziej trzymała się z Aidenem. W tej historii jest wiele postaci drugoplanowych, które wnoszą duży powiew świeżości. Znajdują się również sceny zbliżeń, które nie są wulgarne, tylko wyważone, chociaż są też takie, które nie były fajne, ale zrozumiecie, o co mi chodzi podczas czytania. Mamy tu narrację, tylko z punktu widzenia Abi i szkoda, że nie ma rozdziałów opowiadanych przez Jacoba. Uważam, że byłoby to fajnym zabiegiem, bo naprawdę bardzo chciałam wiedzieć, co siedziało w jego głowie. Styl Kasi jest prawie każdemu dobrze znany, wypracowany i jest coraz lepszy. Bardzo się cieszę, że Kasia nie idzie na ilość wydanych książek, tylko stawia w nich na jakość. Spotkałam się już z takimi autorkami, które niestety stawiają na ilość, przez co ich nowe książki są po prostu beznadziejne i momentalnie mnie do siebie zrażają. Na szczęście u Kasi tak nie jest i mam nadzieję, że zostanie już tak zawsze. 


Cóż jeszcze mogę napisać? A dobra wiem już… Musicie to koniecznie przeczytać, bo się nie zawiedziecie. Ja jestem usatysfakcjonowana, ponieważ dostałam naprawdę fajnie i lekko napisaną książkę, którą pochłonęłam jak świeże bułeczki, tylko że z lekkim opóźnieniem, ale jakoś trzeba pogodzić czytanie oraz zajmowanie się dzieciakami. Teraz jedyne, co mi pozostaje, to czekać na kolejną część i mam nadzieję, że ukaże się ona jeszcze w tym roku.

Polecam :) Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Między Słowami.

 

Wydawnictwo Między Słowami to marka wydawnicza należąca do Wydawnictwa Znak 

 

 

 

czwartek, 18 marca 2021

 T.M.Frazier - „Possession”



„Kąpać się będę we krwi mych wrogów.
A kiedy przyjdzie mój czas i do piekła trafię,
Nawet demony będą kłaniać mi się w pas.
Albowiem diabeł wrócił do domu.”

On chce tylko mnie. Posiadać, kontrolować, mieć na własność.

Emma Jean i Tristan, Sztuczka i Ponury, złodziejka z Los Muertos i egzekutor z Bedlam. Skopani przez los, wciągnięci w mroczny świat gangów, w którym nie można ufać nikomu, a radość i spokój nie istnieją nawet w dziecięcych snach. Odważyli się jednak walczyć o siebie, o uczucie, które było silniejsze niż groźba śmierci. Tkwią teraz w samym centrum krwawej wojny. Zaszli już tak daleko, że nie sposób się cofnąć. Ale czy starczy im sił, by wygrać, lub determinacji, by zginąć, wciąż próbując?

Ponury jest przekonany, że Sztuczce nic nie grozi. Niestety, nic bardziej mylnego. Dziewczyna trafiła w łapy szefa gangu Los Muertos. I chwilowo musi radzić sobie sama, bo Ponury został właśnie zgarnięty przez policję pod zarzutem morderstwa.


„Nadzieja mnie zatruła. Jestem zarówno skażona, jak i oczyszczona przez miłość. Nienawidzę własnej świadomości, gdyż podpowiada mi ona, że to wszystko źle się skończy. Nie martwi mnie ciało. Zniosę ból. Nie jestem jednak w stanie znieść bólu serca, jeśli cokolwiek stanie się Ponuremu lub Gabby, moje serce przestanie bić. Nie zniosę tej straty. Nie chcę żyć w świecie, w którym by ich zabrakło.”

Czy Emma wyrwie się z rąk Marka?
Kto próbuje wrobić Tristana?

„- Moja śmierć. Moja lojalność. Mój honor. Dla Bedlam. Dla Bractwa. Na zawsze!
Ich słowa podsycają moją determinację, karmią moją furię. Przepływa przeze mnie moc, jakiej nigdy wcześniej nie czułem. Stoję wyprostowany, przepełniony dumą, rozglądając się po mych braciach, którzy są zajęci wybieraniem sobie broni. Ci goście są gotowi ryzykować dla mnie i Sztuczki. Uzbrajają się w spluwy leżące na stole, noże z kolekcji na ścianie i inne, bardziej pomysłowe sprzęty jak siekiery i kastety poukrywane pod deskami podłogi.”

Pół dnia – dokładnie tyle potrzebowałam, aby wciągnąć drugi tom serii „Perversion”. Kurcze co za popierdzielona historia to głowa mała! Śmiało mogę powiedzieć, że drugi tom jest zdecydowanie lepiej napisany od pierwszego. W pierwszej części poznajemy to, od czego to wszystko się zaczęło, ich młodzieńcze lata, jak zostali wprowadzeni w świat gangów i jak wyglądało ich życie i pierwsze spotkanie, dopiero później rozpoczyna się cała akcja w czasie teraźniejszym. Drugi tom otrzymujemy już w całości z opowieści tego, co dzieje się aktualnie i kurde, ta opowieść to dosłownie petarda! Dostajemy mnóstwo zwrotów akcji, nieprzewidywanej fabuły i powikłań, które spotykają nasi bohaterowie na swojej drodze, że moje myśli galopowały w głowie z prędkością światła i próbowały ogarnąć, co się w tej opowieści odpieprzyło!

Bohaterowie spotykają na swojej drodze co chwila kolejne problemy, Emma przeszła przez prawdziwe piekło, gdy trafiła wprost w łapy tego obleśnego Marka, który swoją drogą jest niezłym psychopatą. Ponury to jest chyba miłość mojego życia, cały czas czytając tę opowieść, moje serce biło dla niego szybciej, z jednej strony niebezpieczny, brutalny i dziarski, z drugiej tak bardzo kochany i oddany dla Bractwa i Emmy. Autorka po raz kolejny zakończeniem sprawiła, że moje serce na chwilę przestało bić, ale tylko skończę tę recenzję, od razu biorę się za ciąg dalszy!

„Possession” to dalsze losy Sztuczki i Ponurego, szczerze mówiąc, lepszej kontynuacji nie mogłam sobie wymarzyć. Jest to opowieść przepełniona brutalnością i krwawymi jatkami, a pomiędzy tym pojawia się wspaniałe oddanie i uczucie. Jeżeli kochacie niebezpiecznych chłopców i nieprzewidywalną fabułę z ekspresowymi zmianami akcji to ta książka jest zdecydowanie przeznaczona dla Was. Ja na tym kończę, bo palą mi się cholewki do tego, aby poznać jak najszybciej trzeci i tym samym ostatni tom, czyli „Permission”!! <3

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece oraz Niegrzecznym Książkom.



środa, 17 marca 2021

 

T.M. Frazier - „Perversion”

Pierwsza część mrocznej i zniewalającej trylogii T.M. Frazier.


W tej historii księżniczka nie zakochuje się w księciu, ale w oprawcy.

Miłość powinna być jak romantyczna bajka. Nasza jest jak śmiertelna klątwa. Jestem zabójcą Bractwa Bedlam, ona złodziejką pracującą dla mojego największego wroga. Wykorzystuję ją, ona mną manipuluje. Serce i rozum podpowiadają mi, żeby uciekać od niej jak najdalej. Ale pragnę jej tak bardzo, że nic innego się nie liczy.

Tristan i Emma Jean nie mieli zbyt wiele czasu, by się poznać podczas pierwszego spotkania, ale już nigdy nie byli w stanie o sobie zapomnieć. On właśnie porzucał dom dziecka i udawał się do rodziny zastępczej, ona ze łzami w oczach próbowała przekonać go do przygarnięcia kota, ale tak naprawdę ukradła mu portfel. Kiedy spotykają się po raz drugi, stoją już po przeciwnych stronach barykady. Jednak w miłości, tak jak w wojnie gangów, żadne zasady nie obowiązują.


„Specjalizuję się w zemście. Żyję tym. Odbieram życie osobom, które zagrażają członkom mojego Bractwa. Żeby pokazać innym na co nas stać. I kto tu rządzi.
A także dla czystej przyjemności.
Jestem urodzonym zabójcą.
Gdybym żył w średniowieczu, byłbym typem w kapturze ścinającym ludziom głowy na rozkaz króla. Nie mam wyrzutów sumienia. I nigdy się nie waham.
Ba, pragnę tego.
Mówią na mnie Ponury.
Jestem zabójcą w bractwie Bedlam.
Jeśli mnie kiedyś zobaczysz zmów paciorek.”

Jak przebiegnie ponownie spotkanie Emmy i Tristiana?
Czy Emmie uda się uciec z Lacking?
Jakie będą skutki podejmowanych przez nią decyzji?

„Po raz drugi w życiu ogarnia mnie poczucie winy. Nawet fakt, że oddałam mu zdjęcie, nie łagodzi cierpienia. Najgorsze jest to, że nadal czuję jego zapach. Jego dotyk.
Przeszły mnie ciarki.
Teraz rozumiem, dlaczego czułam to dziwne połączenie między nami. Pomyśleć, że przez te wszystkie lata mieszkał tutaj, w Lacking. Mam ochotę wziąć go w ramiona i o wszystkim mu opowiedzieć. Ale to niemożliwe. Jeśli w ogóle mnie pamięta, są dwie możliwości: albo będzie próbował mnie chronić przed Markiem i tym samym zerwie rozejm i wywoła kolejną wojnę, albo mnie zabije.”

Kurde! Co za popierdzielona historia to głowa mała!! Ogólnie T.M.Frazier jest znana z dosć emocjonujących powieści, chociaż ja przyznaję się bez bicia, jeszcze żadnej z nich nie czytałam, a „Perversion” to moja pierwsza styczność z twórczością autorki, jednak muszę wyrwać, chociaż 2 tygodnie wolnego na nadrobienie wszystkich jej opowieści! Ta książka mnie porwała już od pierwszych linijek, nie mogłam się od niej ani na chwilę oderwać, premiera pierwszego tomu była w styczniu, a skoro wiedziałam, że w lutym i marcu będą premiery kolejnych części, postanowiłam troszkę poczekać i pochłonąć tę trylogię jednym ciągiem, jedną za drugą i nawet nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że dokładnie tak zrobiłam, bo gdybym miała czekać na kontynuację, to bym się chyba pochlastała! Jest to historia brutalna, ale i zarazem piękna, idealnie sprawdzi się tu przysłowie „stara miłość nie rdzewieje”. A zakończenie, jakie nam zafundowała autorka, pozostawia nas oniemiałych i ze szczęką na ziemi. Nie spodziewałam się takiej opowieści, przyznam się szczerze, że myślałam, że dostane tu perwersyjny romans z jakimś ognistym seksem a otrzymałam naprawdę mocną historię z gangami, porachunkami i przepełnioną bezlitosnymi i brutalnymi mężczyznami. Gdy tylko złapałam ją w swoje ręcę, kartki przelatywały mi między palcami, a emocje, jakie mi towarzyszyły, są wprost nie do opisania, momentami siedziałam napięta jak baranie jaja. Ekscytacja, stres, radość i nerwy to tylko część z tego, co czułam podczas czytania. Naprawdę koniecznie musicie przeczytać tę serię!!

„Perversion” to opowieść, która sprawi, że czytanie pochłonie was na długie godziny, gdy tylko zaczniecie czytać tę książkę, gwarantuję, że nie będziecie chcieli odłożyć jej ani na chwilę. Ja jestem w tej historii zakochana i mam ochotę skakać z radości aż do samego nieba, dzięki temu, że mam kolejne dwa tomy w domu, bo mogę od razu poznać dalsze losy Ponurego i Sztuczki. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę trylogię, jestem przekonana o tym, że będziecie nią równie zachwycone jak ja! Ja już dziś zabieram się za „Possesion” i mam nadzieję, że będzie ona równie dobrze napisana, jak pierwszy tom. :)

Polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzecznym Książkom.




wtorek, 16 marca 2021

 

D.B. Foryś - „Miłosna iluzja”

Czasami złudzenie to za mało, żeby dać szansę miłości.


Hela i Kuba nie są razem. Zrozumieli, że wyobrażenie, jakie o sobie mieli, jest dalekie od rzeczywistości. Właściwie nawet się nie znają. Jedyne, co ich łączy, to niesamowity seks. W jednej kwestii są zgodni – to nie wystarczy.

Hela postanawia zamknąć ten rozdział swojego życia i zaczyna spotykać się z kimś innym. Jednak choć bardzo się stara, nie może zapomnieć o Solskim. Wszystkie jej myśli krążą wokół niego.

Gdy po paru tygodniach Kuba oświadcza Helce, że wyjeżdża, bo ma tego wszystkiego dosyć, kobieta zdaje sobie sprawę, że nie chce stracić mężczyzny na zawsze.

Oboje muszą zdecydować, kiedy kończy się iluzja, a zaczyna prawdziwy świat.


„Mimo iż oboje postanowiliśmy pogrzebać senne wersje samych siebie, nie potrafiliśmy przestać powracać wspomnieniami do przeszłości. Usilnie próbowaliśmy coś w sobie zmienić, by dążyć do ideału. Zamiast cieszyć się sobą, utknęliśmy w pogoni za czymś, co nie istniało. Śniliśmy na jawie. Byliśmy szczęśliwi i nieszczęśliwi w tym samym czasie. Zakończyliśmy nasz związek, gdy zrozumieliśmy, że wymagał od nas zbyt dużego wysiłku. Zaczęło się od niewinnych kłótni, które ostatecznie przeszły w prawdziwe awantury.”

Czy Hela i Kuba się dogadają?
Czy dadzą sobie szansę na zbudowanie czegoś wyjątkowego?

„- Kocham, masz rację. - Spojrzałam na niego uważnie. - Pytanie brzmi, czy zamierzasz zatrzymać mnie przy sobie siłą, czy pozwolisz samej zdecydować, kiedy będę gotowa do ciebie przyjść? - Urwałam. - Jeżeli zależy ci wyłącznie na mojej miłości, to możesz ją sobie wziąć. Jest twoja. A jeśli pragniesz czegoś więcej, musisz na to zaczekać, bo na razie nie jestem w stanie ci tego dać.”

Drugi tom dylogii „Miłosna gra” od D.B.Foryś, na którą nie jest tajemnicą, bardzo czekałam! Po zakończeniu jakie zafundowała nam w pierwszym tomie autorka, z niecierpliwością wypatrywałam informacji o kontynuacji, no i nareszcie wpadła ona w moje łapki! Po raz kolejny otrzymujemy świetnie napisaną historię, która jest naprawdę fajną odskocznią od krwawych i brutalnych opowieści, które w ostatnim czasie zdecydowanie królują na polskim rynku. Jest to opowieść, która sprawi, że nudny wieczór zmieni się w przyjemny za sprawą naszych bohaterów. Dostajemy lekką i nieskomplikowaną lekturkę, która pozwoli wam się w pełni zrelaksować po ciężkim dniu. Ja świetnie się przy niej bawiłam i jedynie co, to żałuję, że moja przygodą z Kubą i Helą tak szybko się skończyła. Ale nie spodziewajcie się, że otrzymacie tutaj tylko słodko pierdzącą opowieść, ponieważ życie bohaterów do najłatwiejszych nie należy, mają oni sporo rozterek, dylematów, a i bez dramy się nie obejdzie. Autorka w świetny sposób pokazała nam, jak przyparci do muru, potrafimy w ekspresowym tempie podjąć decyzję dotyczącą naszego życia i przede wszystkim jego zmiany, zmusza nas niejednokrotnie do refleksji nad tym, co jest ważne i ważniejsze. Życie i związek Heli i Kuby nie należy do najłatwiejszych, czasami wręcz odnosiłam wrażenie, że ona na siłę próbuje wszystko utrudniać, nie wiem, może ze strachu? Momentami mnie irytowała swoim niezdecydowaniem i takim skakaniem z kwiatka na kwiatek, ale jednak później podjęła słuszne decyzje, całe szczęście, bo nieźle bym się wkurzyła, jakby wyszło inaczej. A Kuba nadal jest moim faworytem i uwielbiam go, słodki, kochany, czuły i opiekuńczy, facet ideał!!

Jeżeli szukacie lekkiej i przyjemnej lekturki na wieczór, to ta propozycja jest zdecydowanie dla Was! Gorąco ją polecam, ponieważ jestem przekonana o tym, że przypadnie wam ona do gustu. Ja w chwili czytelniczej niemocy z chęcią do niej powrócę i przypomnę sobie historię Heli i Kuby, ponieważ znalazłam w tej książce wszystko to, czego od takich opowieści oczekuję, czyli buchające pożądanie, niemałe dylematy, ale i czucie, które przezwycięży wszystko. Tylko czy w przypadku tej dwójki to wystarczy, aby mieć szczęśliwe zakończenie?

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.



poniedziałek, 15 marca 2021

A. M. Flaubert
"Dorian"

Odważny, bezkompromisowo podniecający, niepoprawnie romantyczny…


To właśnie Dorian - młody artysta, który nie potrafi żyć bez kuszenia, zdobywania i eksperymentowania w łóżku. Wie, że działa na kobiety zniewalająco i umie to wykorzystać. Jednocześnie jest też czułą osobą, o ogromnym poczuciu estetyki. Uważa, że najpiękniejszą sztuką jest kobiece ciało, dlatego pragnie je podziwiać i uwieczniać.


Okazuje się jednak, że niepozorna kobieta, którą spotyka na swojej drodze, potrafi go zaskoczyć i namieszać w jego życiu. Dorian ulega namiętności, niestety, Monika, będąca z nim w otwartym związku, nagle się buntuje i porzuca chłopaka. Ten postanawia o nią zawalczyć, ale najpierw chce poczuć dreszcz erotycznej adrenaliny.


Takiej powieści jeszcze nie było!


Przestaniecie marzyć o Greyu czy Massimo, a zaczniecie fantazjować o Dorianie! 


Hmmm… Dokładnie to mi towarzyszyło, kiedy skończyłam czytać tę książkę. Później znowu było hmmm…, co ja mam napisać? Prosta odpowiedź — prawdę. Może na początku wspomnę, że A. M. Flaubert to debiutujący autor, który niestety nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Może nie tyle sam autor (chociaż słyszałam o jego formie promocji), co jego “dzieło”. Nie cierpię pisać negatywnych recenzji i uwierzcie mi, że zawsze w każdej historii próbuję wychwycić coś pozytywnego, aczkolwiek w tej pozycji się tego nie dało, a przysięgam, że próbowałam. Kiedy napisałam do wydawnictwa o egzemplarz do recenzji, spodziewałam się, że otrzymam tu fajny i gorący erotyk i do tego napisany przez faceta, a co otrzymałam? Porno na kartkach papieru i to nie porno, które może podniecić, tylko porno, które obrzydza i odpycha. Już na początku książki zostałam zrażona i zniesmaczona stylem pisania autora i tego, co się działo na pierwszych dwudziestu dwóch stronach. Miałam wrażenie, że to napisał małolat, a nie dorosły mężczyzna. Po prostu ja nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać z tego wszystkiego. Dacie wiarę, że przeczytanie tychże 22 stron zajęło mi ponad pół godziny? Z całym szacunkiem do Pana Flauberta, ale kurcze, ja nie wiem, co on myślał podczas pisania tego rzekomego “erotyku” (Dorian to nawet przy erotyku nie stał)? Że to będzie hot? A może, że to w jakiś sposób podnieci czytelnika? Już bardziej mnie satysfakcjonuje seks na misjonarza niż te głupoty, które tu są zawarte. 


Rozwalił mnie również ten slogan: “Przestaniecie marzyć o Greyu czy Massimo, a zaczniecie fantazjować o Dorianie!” No z pewnością nie!!! Już wolę Greya i Massima, bo oni, chociaż potrafili rozpalić kobiety. W tej lekturze znajdowało się tyle przedziwnych, chorych i niedorzecznych rzeczy, że ja po prostu miałam ochotę tę książkę wynieść na strych i zakopać ją na dnie największego kartonu. Jednak jestem takim typem czytelnika, który, chociażby się męczył nie wiadomo jak to i tak doczyta książkę do końca, a była to dla mnie istna katorga. Pędzle w tyłku, szczanie na kogoś, picie spermy z kieliszka, chęć bzykania dziury w tapczanie w razie czego, gdyby nie było pod ręką chętnej “dupy”, owłosiony odbyt, lizanie przez Asię tyłka Doriana… Czy mam wymieniać dalej? Lepiej się powstrzymam. Irytowało mnie to ciągłe wspominanie, jaki to Dorian jest twardy albo o penisach, cipkach, bzykaniu i spermie. Kryste panie, borze szumiący i matko liściasta!!!

 W ogóle przytoczę Wam tu cytaty, które normalnie wołają o pomstę do nieba.


“- Uwielbiam to ciepło, tę wilgoć. Nic innego nie jest tak przyjemne jak świeża sperma.”


Normalnie potrzebna mi tu oczu kąpiel. 


“[...] gdy wystrzeliła z niego złota struga i uderzyła w twarz dziewczyny. Szybko go obniżyłem, ale widziałem, jak po ustach i brodzie Asi spływa mój mocz.

Zamarłem.

Już chciałem zacząć ją przepraszać, ale…

- Całe szczęście, że nie poleciało na włosy.”


Serio? Fuj, to na pewno nie było podniecające, a Asia to tępa idiotka.


“Nie wrzuciłem go do popielniczki, ale na prześcieradło. Co najlepsze jednak - musiałem to zrobić, zanim zgasł, bo wypalił w materiale, i zapewne w łóżku też, sporą dziurę. Nie chciało mi się jednak sprawdzać jej głębokości. Postanowiłem to przetestować w jakiejś porannej chwili słabości, gdy obudzę się ze sterczącym kutasem, a w pobliżu nie będzie żadnej dziurki, mogącej dać mi ukojenie.”


(Przewracam oczami)... Facet jest coś takiego jak dmuchana lalka. Dobra chyba wystarczy tych cytatów, ale takich kwiatków jest tu o wiele więcej. 


Może teraz kilka słów o Dorianie. Hmmm...wiecznie napalony erotoman i imprezowicz, który non stop myśli o seksie. No i to by było na tyle. Zdecydowanie się z nim nie polubiłam.

Czy ta książka ma jakieś przesłanie? Według mnie ŻODNE. A jak było, to je po prostu przeoczyłam przez nadmiar tych ohydnych rzeczy. Tu praktycznie na każdym kroku jest bzykanie, co wcale nie jest fajne. Oczywiście sceny seksu mi w książkach nie przeszkadzają, ale muszą być napisane z umiarem, muszą potrafić rozpalić zmysły. W “Dorianie” czegoś takiego nie ma. Kojarzy mi się, że w którymś z wywiadów, autor powiedział, że on chce wzbudzać emocje. Nie ważne, czy to pozytywne, czy negatywne, ale żeby były emocje. Chyba nie spodziewał się, że ta lektura tak źle się przyjmie, bo były emocje, ale niestety te odrażające. 


Nie odbierajcie mojej recenzji, jako hejtu, bo w żadnych wypadku tak nie jest. Książkę przeczytałam i oceniam ją w zgodzie z własnym sumieniem. Ja rozumiem, że jest to debiut i powinno się być wyrozumiałym, bo napisanie książki to nie jest jakieś hop siup. Jednak autor też musi się przygotować na to, że jego “dzieło” może się wcale nie przyjąć tak, jak sobie zakładał. 


Ja niestety tej książki nie polecę, bo jest ona według mnie zła. Gdyby autor wywalił więcej niż połowę okropnego seksu z tej historii, dał więcej i przede wszystkim ciekawszej fabuły i zaczął myśleć głową, a nie penisem, to ta opowieść mogłaby być ciekawa. Odnoszę wrażenie, że autorowi chyba chodziło tu o przekazanie swoich erotycznych fantazji, które niestety nie wszystkim mogą się spodobać. Niestety moja ocena to 1/10. 


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu WasPos.

 

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png 

 

 

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...