sobota, 20 marca 2021

 

T.M. Frazier - „Permission”

Finał historii Emmy Jean i Ponurego.

W Lacking panuje wojna. Na ulicach nie jest bezpiecznie. Kiedy w mieście niespodziewanie pojawia się postać z przeszłości Sztuczki, dziewczyna musi dokonać wyboru pomiędzy życiem, jakiego zawsze pragnęła, a tym, o jakim nawet nie wiedziała, że mogłabym mieć.

Dopóki nie poznała Ponurego, nie zdawała sobie sprawy z własnej siły. Ale czy będzie dość silna, aby żyć bez niego?

„- Chciałem, żebyś to zobaczyła, bo... - wydyma policzki, po czym wypuszcza głośno oddech, sfrustrowany, że nie może znaleźć właściwych słów. - Bo owszem, jestem gościem w skórzanym kapturze i z krwią na rękach, ale też kimś więcej. Więcej niż katem Bractwa Bedlam. Więcej niż jego przywódcą. Jestem człowiekiem. Z krwi i kości. Z bijącym sercem. Zdolnym do zadawania śmierci, ale też do życia pełną parą. Do miłości i śmierci. Zabieram wiele, ale też...
- Dajesz życie – podpowiadam.
- Tak, cos w tym stylu. Chciałem, żebyś zobaczyła mnie całego.”

O czym ze swojej przeszłości dowie się Emma?
Czy ta historia ma szansę na szczęśliwe zakończenie?

„Zawsze wiedziałam, że Ponury jest niebezpieczny, ale teraz pierwszy raz czuję to aż do szpiku kości. Jest brutalny i lojalny. Jest mordercą i wybawicielem. Serce bije mi na alarm, który jednak nie dociera do mózgu. Mogę myśleć tylko o tym, jak bardzo go kocham. Jak bardzo go potrzebuję. I to nie pomimo tego, kim jest, ale właśnie ze względu na to.”

„Permission” to idealne zakończenie trylogii, właściwie lepszego finishu nie mogłam sobie wymarzyć! Przeczytanie całej trylogii zajęło mi dokładnie 3 dni, chłonęłam po jednym tomie na dzień. Bardzo się cieszę, że nie musiałam czekać na kontynuację, tylko mogłam na raz przeczytać całą tą opowiastkę. Zrobiła ona na mnie tak ogromne wrażenie, że wiem, że jestem w niej nieodwracalnie zakochana. Akcja jest bardzo nieprzewidywalna i dynamiczna, co powoduje, że czytelnik nie może i przede wszystkim nie chce się rozstać z bohaterami ani na chwilę, dopóki nie dobrnie do samego końca. Gdy tylko wzięłam pierwszy tom do ręki, pragnęłam, aby chwile, które spędzę z bohaterami trwały jak najdłużej i wiem, że popełniłam największy błąd, jaki mogłam, że tak szybko ją czytałam, zamiast delektować się każdym zdaniem, każdą stroną, każdym rozdziałem. Autorka doskonale wie, jak sprawić by czytelnikiem targały najróżniejsze emocje, były momenty, w których kochałam tę opowieść, by za chwilę jej nienawidzić, bo moje serce pękało na milion drobnych elementów, ale za już parę stron dalej było ponownie poskładane. Droga, którą mają do pokonania Emma i Ponury, jest tak wyboista, że ogromnym wyczynem jest przebrnięcie przez nią bez żadnej rysy. Ich opowieść nie jest łatwa, ja sama momentami odnosiłam wrażenie, że przeciwności, które napotykają, sprawią, że już nic nie będzie dobrze, jednak za każdym razem gdzieś tam tliła się iskierka nadziei, że może jednak im się uda. Czy tak jednak będzie?

Nie chciałam pisać wam zbyt długiej recenzji, ponieważ ta trylogia jest zdecydowanie w pierwszej mojej trójce „must read” tego roku! Ci, którzy znają pióro T.M.Frazier wiedzą, jak ogromne emocje potrafią wzbudzać jej opowieści, muszą koniecznie dodać wszystkie 3 tomy do swojej biblioteczki, a ci, którzy dopiero zaczynają przygodę z twórczością autorki, śmiało mogą jako pierwszą przeczytać tę trylogię. Ja jestem w niej nieodwracalnie zakochana i żałuję jedynie, że nie będzie już żadnej kolejnej książki z losami tej dwójki. Mam jednak nadzieję, że pojawią się oni, chociaż na chwilkę w innych powieściach autorki.

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzecznym Książkom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...