czwartek, 29 października 2020

 

Cora Reilly

“Złączeni miłością”

[Patronat medialny]

“Nawet w najciemniejszej godzinie jesteś moim światłem.”


Nikt nie przypuszczał, że się w sobie zakochają.

Kiedy Aria została oddana Luce w akcie małżeństwa, wszyscy byli pewni, że przyszły Capo ją złamie.

Aria była tego pewna.

Mężczyzna taki jak on, nieznający litości, nieczujący nic prócz nienawiści.

Jednak to, co niemożliwe, zdarzyło się. Zakochali się w sobie.

Ale Luca wie, zawsze wiedział, że miłość w jego świecie, na jego pozycji to ryzyko.

Kiedy Aria zdradza Lukę, próbując chronić swoją rodzinę, szybko się orientuje, że może stracić coś, o co tak długo walczyła. Zaufanie Luki.


“Wszędzie za tobą pójdę, nieważne, jak mroczną ścieżką przyjdzie mi kroczyć.”


Ostatnio swoją premierę obchodziła kolejna książka z cyklu Born in Blood Mafia Chronicles: “Złączeni miłością”. Jest to dalsza historia Luki i Arii, ale również w tej pozycji wpleciony jest wątek z każdej poprzedniej części, zaczynając od “Złączonych honorem”, a kończąc na “Złączonych zemstą”. Jednak oprócz tego, pojawiają się też całkiem nowe elementy i sporo akcji.

Zaufanie to podstawa i bardzo ważna cecha każdego związku. Bez tego to praktycznie związek, nie ma oparcia, bo sama miłość nie wystarczy. Aria kilka razy to zaufanie nadszarpnęła, aczkolwiek Luka jej to wybaczał. Prosił ją tylko o jedno. Szczerość. Wiadomo, że rodzina również jest ważna i dziewczyna chciała jej pomóc, aczkolwiek chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że pomagając komuś, szkodzi wyłącznie sobie i swojemu małżeństwu. Miarka się przebrała, kiedy Aria po raz kolejny to zaufanie zaprzepaściła. Dopuściła się czegoś, czego Luca, nie jest w stanie jej wybaczyć. Jednakże, czy to wszystko nie zostało przez kogoś ukartowane?

Czy Aria zniszczyła już na zawsze swoje małżeństwo?

Czy Luca się opamięta?

Na te pytania uzyskacie odpowiedzi, czytając tę cudowną książkę.


Bardzo czekałam na tę część, ponieważ uwielbiam Lukę i Arię. Było mi mało tej dwójki i chciałam więcej, ponieważ czułam, że ich opowieść nie mogła się skończyć na jednym tomie. Czy jestem usatysfakcjonowana z tej lektury? I to jak. Uważam, że jest to idealne zwieńczenie ich historii miłosnej. Jednak kochani, przygotujcie się na to, że nie zawsze u nich było sielankowo. Pod koniec książki, serce mi tak mocno krwawiło z żalu, że co chwilę płakałam (może to przez hormony ciążowe :D). Było mi tak szkoda tej dwójki. Lukę miałam ochotę trzasnąć w łeb, żeby się opamiętał. Co prawda Aria sama doprowadziła do sytuacji, w której oboje się znaleźli, ale aż mnie ściskało na to, jak chłodny był względem niej Luca. Dziewczyna także sama zmagała się z pewną sytuacją przez prawie dwa miesiące i normalnie czułam na własnej skórze tę jej rozpacz. Książka jest po prostu tak boska, że nie potrafiłam się od niej oderwać i te ponad 400 stron przeczytałam w jeden dzień. Odrywałam się od lektury, tylko wtedy, kiedy naprawdę musiałam, ale zaraz do niej wracałam. Przeniosłam się do Nowego Jorku i Hampton i nikt nie mógł mnie stamtąd wyciągnąć.


Autorka w mgnieniu oka porwała mnie do tego mafijnego świata. Podobało mi się to, że w tej pozycji, przybliżyła najważniejsze wątki, które działy się w poprzednich częściach, dzięki czemu tak płynnie wprowadziła nas w dalszą historię Arii i Luki. Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie Fabiano i szczerze mówiąc, byłam niepocieszona, że chłopak tak się zmienił, ale jego historię poznamy już w innym cyklu Camorra Chronicles. Już się nie mogę doczekać tej książki, bo może właśnie w niej wyjaśni się wiele rzeczy z jego życia, kiedy siostry opuściły Chicago, a ten biedny chłopak został zupełnie sam z ojcem potworem.


“Złączeni miłością” to naprawdę dobra opowieść, która złapała mnie w swoje szpony momentalnie. W tej pozycji autorka pokazuje nam, jak niewiele potrzeba, żeby stracić zaufanie ukochanej osoby. Jak wiadomo Luca to capo i nigdy nie powinien okazywać swojej słabości, ale przy Arii nie potrafił się kontrolować. Jak się zakończy ta historia? 

Czy będzie miała swój happy end?


Polecam z całego serduszka!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książkę patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 



 

 

Monika Nerc - „Dziedzic podziemia. Szept diabła”
[Patronat medialny]


Mafia, krew i pieniądze. Tylko to się dla niego liczy.

Ludzie bali się wypowiadać jego imię. Ten rosyjski diabeł był ucieleśnieniem wszystkiego, co najgorsze. Jego ciało pokrywały tatuaże oraz blizny. Nie miał żadnych skrupułów, kiedy rozprawiał się z wrogami. Cierpieli oni w męczarniach. Teraz wyszedł z więzienia i dowiedział się, że ktoś próbuje zająć jego miejsce w mafii.

Catriona właśnie skończyła studia i do jej świata wreszcie wkracza zwyczajność. Kobieta pragnie znaleźć pracę i ułożyć sobie życie, aby wszystko było „normalne”. Nie wie jednak, że los postawi na jej drodze najniebezpieczniejszego mężczyznę w Warszawie, przez co marzenia o spokojnym życiu raz na zawsze się skończą.

Wpadła w oko samemu diabłu, a on z jakiegoś powodu uznał, że Catriona już jest jego.


„Powinnam być przerażona, lecz z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie jestem. Czuję, jak iskry ognia wykonują płomienny taniec, pobudzając moje ciało. Chciałam go zwyzywać, a zamiast tego stoję przed nim i nie potrafię wyrzucić z głowy myśli, że pragnę, żeby mnie pocałował. Co jest ze mną nie tak? Skup się. To pewnie wina jego oczu, które wypaliły w moim mózgu dziurę.”

Czy Catriona odkryje, kim jest Grigoriy?
Czy dziewczyna ukończy dla niego projekt?
Jakim naprawdę człowiekiem jest Grigoriy?

„Wchodzę do wąskiego korytarza, a ciemność w nim wita mnie jak swojego pana. Tęskniłem za tym życiem wypełnionym posoką, zabijaniem oraz władzą. To było zapisane w mojej krwi od urodzenia. Zapalam papierosa, który rozjaśnia delikatnie przestrzeń, po czym schodzę po krętych schodach.
Gdyby tylko Catrona się do mnie odezwała, mógłbym uznać ten dzień za cholernie dobry, ale ona wciąż ze mną igrała. Każdego dnia oczekiwałem od niej wiadomości, a zamiast tego widziałem pustkę na ekranie. Już i tak za długo pozwalałem jej ode mnie uciekać. Jeśli nie będę mieć wyboru, zmuszę ją do pozostania w moim życiu. Sprawię, że z chęcią mi ulegnie i nigdy nie opuści. Będzie wreszcie wyłącznie moja.”

Monika Nerc debiutuje na polskim rynku wydawniczym pierwszym tomem serii „Dziedzica podziemia”. W momencie, gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach i przeczytałam opis, wiedziałam, że koniecznie muszę ją mieć. W ostatnim czasie pojawiło się sporo u nas mafijnych klimatów, a ja je po prostu uwielbiam, dlatego z ogromnym zapałem sięgnęłam po nią. Uważam, że jest to bardzo dobrze napisany debiut, jeden z lepszych, jakie w tym roku czytałam. Język, jakim posługuje się autorka jest prosty, a tym samym bardzo przyjemny dla czytelnika. Monika dała nam narrację dwuosobową, którą ja po prostu kocham, chociaż troszkę więcej rozdziałów było z punktu widzenia Catriony. Bardzo lubię zaglądać w głąb umysłów bohaterów i szczegółowo ich poznawać. Autorka uraczyła nas zawiłą akcją i dynamiczną fabułą, nie było tu ani chwili nudy, nie dostaniecie słodkiego romansu, w którym bad boy zakochuje się w dziewczynie i raptem staje się pierdołą saską i życie zaczyna płynąć mu przez różowe okulary...o nie! Dostajemy krwawe i brutalne porachunki, a krew leje się całymi strumieniami, a truposz, truposza, truposzem pogania. :)

Bohaterowie to nie są chodzące ciumciarumcie, które narobią w gacie ze strachu, gdy ktoś głośniej tupnie nogą. Catriona to kobieta, która ma swoje zdanie i często stara się robić tak, aby było, jak ona chce, chociaż przy takim człowieku, jakim jest Grigoriy, może być ciężkie. Jest to mężczyzna, który zawsze i za wszelką cenę musi postawić na swoim. Jest bezwzględny, brutalny i odnoszę wręcz wrażenie, że nie ma serca. Wspomnę jeszcze tylko słowem, że zakończenie dosłownie wbiło mnie w fotel, a autorkę miałam ochotę ukatrupić! Ja się pytam, gdzie jest drugi tom!!

„Dziedzic podziemia. Szept diabła” to genialny mafijny romans, przepełniony brutalnymi krwawymi jatkami, gorącym seksem i pożądaniem, które bije od bohaterów na kilometr. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdej miłośniczki mafii. Mi nie pozostało nic innego, jak tylko czekać na drugi tom tej świetnej powieści. A wy, jeżeli macie jakiekowiek wątpliwości, czy warto poświęcić czas tej lekturze, to po prostu jak najszybciej po nią sięgnijcie.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.


środa, 28 października 2020

 

Patrycja Różańska

“Walcz o mnie”

[Patronat medialny]

Co się dzieje, gdy spokojne i monotonne życie zmienia się nie do poznania?


Emily jest młodą, zamkniętą w sobie kobietą, która cały czas próbuje uporać się z koszmarną przeszłością. Zmiany zachodzące w życiu dziewczyny nie należą do jej ulubionych, a nagła propozycja nowej pracy powoduje niezłe zamieszanie. A kiedy do świata Emily wkracza niedostępny Alex, zaczyna się prawdziwe tornado.

Alex to mężczyzna niedostępny, otoczony murem nie do przebicia.

Jest niewzruszony, szczególnie dla kobiet. Nigdy niczego nie obiecuje i nie bierze odpowiedzialności za uczucia innych.

Kiedy w jego życiu pojawia się piękna Emily, pojawiają się uczucia które kompletnie go zaskakują.


Czy tych dwoje poradzi sobie z uczuciem, które ich połączy?

Wszystko może się zdarzyć, kiedy demony przeszłości wychodzą w ukrycia.


“Musisz o mnie walczyć. Potrzebuję tego.”


“Walcz o mnie” to debiut młodej autorki, która postanowiła przelać zawartą w książce historię na papier. Czy opowieść Emily i Alexa mnie się podobała? Zdecydowanie tak, jednak mam kilka uwag, które za chwilkę wymienię, ale najpierw przejdę do pozytywów. Książkę czytało mi się bardzo fajnie i przede wszystkim szybciutko. Autorka miała pomysł na tę lekturę i uważam, że go dobrze wykorzystała. Nasi główni bohaterzy mieli swoją własną przeszłość, która niestety nie była dla nich łatwa i pozostawiła po sobie wiele blizn i cierpienia. Szkoda mi ich było, bo człowiekowi po tak traumatycznych przeżyciach, ciężko jest się podnieść, a w szczególności Emily. Chociaż Alex także przeżył traumę i podejrzewam, że właśnie to ukształtowało w pewien sposób jego zachowanie. Na pewno ta pozycja jest lekkim romansem, który się czyta dość dobrze, ale również jest też książką przesiąkniętą różnorodnymi emocjami. Kolejnym plusem jest dwutorowa narracja, która dała nam pewien obraz na to, co przechodzili Emily i Alex oraz to jakimi są osobami. Postacie drugoplanowe można powiedzieć, że były dopełnieniem całej tej historii i bardzo dobrze się blendowali w tekście. Ta opowieść również ma pewne przesłanie, ale jakie to Wam tego nie zdradzę. Musicie się dowiedzieć, o tym sami.


Jeśli chodzi o moje zastrzeżenia, to według mnie było za dużo SMS-ów w książce. Niektóre z nich mam na myśli te, które Emily wymienia ze swoją przyjaciółką, były takie dziecinne, jakby rozmawiały ze sobą nastolatki. Ja mając, chyba z 16 lat tak ze swoją kumpelą rozmawiałam i to mi tu nie pasowało. Kolejną rzeczą jest postać Alexa. Wiem, że ten bohater otoczył się ogromnym murem, ponieważ miał ku temu ogromny powód, ale nie podobało mi się to, jak traktował Emily. Był arogancki, rozkazywał jej, jakby była jego własnością, te jego odzywki nie raz mnie wpieniały i po prostu czasami przeskakiwałam trochę tekstu, bo działał mi on niesamowicie na nerwy. Byłam też odrobinkę zdziwiona, że Emily mu na to pozwalała, bo faceta praktycznie nie znała, a mu ulegała i to było takie naciągane. Dziewczyna sama walczyła ze swoimi demonami i myślałam, że tak łatwo się nie podda Alexowi. I jeszcze jedna rzecz, która mi troszkę przeszkadzała, to niektóre dialogi. Były krótkie i odnosiłam wrażenie, jakby były pisane na kolanie.


Ogólnie autorka pisze stylem bardzo prostym i mnie to w żadnym razie nie przeszkadzało. Czytało mi się tę książkę dosyć dobrze pomimo tych kilku minusów, które wymieniłam wyżej. Jak na debiut uważam, że ta pozycja jest udana. Nie od razu Rzym zbudowano i wierzę, że Patrycja z książki na książkę, będzie pisała coraz lepiej, bo widać tu ogromny potencjał.


Polecam. 


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 



 

 

poniedziałek, 26 października 2020

 

Kinga Litkowiec

“Pole girl. Prywatny taniec”

[Patronat medialny]

Kolejny romans o dziewczynie tańczącej w klubie?

Nie tym razem.

Nicole Read nie ma w życiu lekko. Uciekając od toksycznej rodziny, postanowiła zamieszkać w Portland. Pracuje w korporacji, mając za szefa tyrana bez sumienia. Ma jednak pasję, która pozwala jej choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i problemów dnia codziennego – pole dance.

Taniec miał być dla niej czymś osobistym. Nigdy nie chciała dzielić się tym przeżyciem z kimkolwiek. Dlatego trenowała w prywatnej sali, gdzie nikt nie powinien jej obserwować. Nie przewidziała jednak, że pewnego dnia zjawi się mężczyzna, który nie przejdzie obok niej obojętnie.

Damon Black to człowiek o dwóch twarzach. W Portland znany jest jako poważny biznesmen, ale prowadzi także nielegalny klub nocny. Kiedy widzi taniec Nicole, postanawia zmusić ją do prywatnego pokazu. Nic nie jest w stanie go powstrzymać...

To miał być tylko taniec. Nic więcej.

Gdy pożądanie bierze górę nad rozsądkiem, zwykły układ może zmienić się w gorący romans.

Co się stanie, gdy Nicole pozna mroczną tajemnicę Damona?

Czy uda im się przetrwać, kiedy los sprowadzi na nich niebezpieczeństwo?

Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za swoje decyzje?

Wejdź do świata, w którym nic nie jest oczywiste.

“Powinnam odczuwać lęk, może nawet odrazę do tego człowieka, ale nic takiego nie ma miejsca. Jest w nim coś, co nie pozwala mi pałać do niego żadnymi negatywnymi emocjami.”

Ostatnio na tapetę do recenzji, wzięłam sobie najnowszą książkę i zarazem nasz patronat medialny od Kingi Litkowiec - “Pole girl. Prywatny taniec”. Byłam ciekawa, co Kinia tym razem za historię wymyśliła, ponieważ temat, którego się podjęła, jest całkiem zacny. Taniec na rurze inaczej zwany pole dance. Przyznam się Wam szczerze, że kilka lat wstecz sama myślałam o lekcjach pole dance razem z koleżanką, ale na pomyśle się skończyło :D Czytałam już kilka pozycji od Kingi i powiem, że ta młoda kobietka naprawdę ma ogromną wyobraźnię i pisarski talent. Fabuła wkręciła mnie już od pierwszej strony i nie potrafiłam się od czytania oderwać. Jezu normalnie w jeden dzień pochłonęłam całą lekturę, co ostatnio bardzo rzadko mi się zdarza, żebym tak szybko coś przeczytała. Książka opowiada o zwykłej dziewczynie, ćwiczącej pole dance i tajemniczym facecie, który po pierwszym spojrzeniu w jej kierunku, do czegoś ją wybrał, tylko do czego? Jakie ma względem niej  zamiary? Damon to myśliwy, władczy i arogancki mężczyzna, który dostaje wszystko to, czego zapragnie, nie zawaha się przed niczym, żeby to zdobyć. A zażyczył sobie Nicole i dążył do tego, żeby kobieta mu się poddała. Natomiast Nicole to dziewczyna, która przez religijną matkę ucieka do Portland, gdzie pracuje i mieszka. Szczerze nienawidzi swojej pracy, a raczej szefa oraz mieszka Uprawia swoje kochane pole dance, ale jednego dnia, całe jej życie przewraca się o 180 stopni, a to wszystko za sprawą pewnego tajemniczego mężczyzny.

“Włączam muzykę w radiu i wchodzę na podest, łapię za chłodną rurę, zamykając na chwilę oczy. Muzyka się rozkręca, a ja zaczynam odpływać. Moje ruchy są mechaniczne, nigdy nie uczyłam się specjalnych układów, jedynie oglądałam wszelkiego rodzaju filmy w internecie. Dzięki nim poznaje nowe pozycje i uczę się bardziej skomplikowanych figur, opanowanie każdej jednej daje mi dużo satysfakcji.”

Jak potoczy się ich relacja? Czy Nicole podporządkuje się i pozwoli zdominować Damonowi? A może mu każe spadać na drzewo? Na te pytania uzyskacie odpowiedzi, zapoznając się z tekstem.

Ogólnie cały zarys fabuły, jak i akcji, był dobry i przemyślany, choć byłam strasznie niecierpliwa, żeby dowiedzieć się, czym zajmuje się Damon oczywiście oprócz prowadzenia nielegalnego klubu nocnego i rodzinnej firmy. Nawet chciałam przeskoczyć tych kilka rozdziałów, aby to znaleźć, jednak pomyślałam sobie, że co, to za frajda przeczytać fragment z prawie końca książki i później wracać do tego momentu, na którym skończyło się poprzednio czytać. Przecież autorce właśnie o to chodziło, żeby budować napięcie, a nie odkrywać wszystkie karty już na samym początku. Język, jakim pisze Kinga, jest lekki i spójny, przez co nie musimy główkować, co autorka miała na myśli. Widać, że zrobiła również research, dotyczący figur w tańcu pole dance, którymi operowała w tekście. Cieszy mnie także to, że Kinia nie zrobiła z tej opowieści wulgarnej historii. Sceny seksu przede wszystkim, nie były jakieś perwersyjne, czy nieprzyzwoite, tylko opisane ze smakiem i nie trwały przez kilka stron, co jest ogromnym plusem. Był tu zawarty wątek BDSM, który nie został przedstawiony od tej wyuzdanej strony. Co do bohaterów, to zostali dobrze wykreowani, nie było od nich czuć sztuczności, ale miejscami Nicole trochę działała mi na nerwy przez swoją płochliwość. To normalne, że będąc z facetem takim jak Damon, trzeba mieć nerwy ze stali i się do tego przyzwyczaić. Przewijało się również sporo postaci drugoplanowych, które miały swój udział w życiu Nicole oraz Damona. Kolejnym plusem jest dwutorowa narracja i właśnie takie najbardziej sobie cenię w książkach. Dzięki takim zabiegom poznajemy obie strony, a nie tylko jedną. Zawsze to podkreślałam, nadal podkreślam i będę podkreślać w swoich recenzjach.

Naprawdę świetnie się bawiłam podczas czytania tej lektury. Mimo że na początku trochę za szybko akcja się zaczyna, o czym nie wspomniałam wyżej, ale pisze teraz, to w niczym to nie przeszkadzało. Na początku myślałam, że Kinga w ten cały świat, będzie stopniowo nas wprowadzała, ale po co czekać i niepotrzebnie zapychać strony zbędnym tekstem. Dała nam dobrą fabułę i to jest najważniejsze. Ja ze swojej strony polecam Wam tę pozycję, ponieważ spędziłam z nią miłe chwile i mam nadzieję, że w Waszym przypadku, będzie tak samo.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję autorce Kindze Litkowiec oraz Wydawnictwu WasPos.

 

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png 



 

 

sobota, 24 października 2020

 

Penelope Douglas

“Hideaway”

Kryjówki i pościgi. Cała Zabawa zacznie się od początku…


Seria „Devil’s night” powraca!


“Widziałem już twoją kryjówkę, mała. Czas, żebyś zobaczyła moją.”

Kai


Mroczne zakątki miasta skrywają tajemniczy hotel. Stoi opuszczony, zapomniany i pogrążony w ciemności. Spowija go sekretna aura dotycząca opowieści o ukrytym dwunastym piętrze. Tajemnica mrocznego lokatora, który nigdy się nie zameldował ani nie wymeldował.


Banks jest przekonana, że tego właśnie Kai Mori od niej chce. Pomocy w okryciu sekretnej kryjówki. Będzie próbował zastraszyć Banks, ON i jego kumple, ale ona jest silniejsza, niż myślą.


Trzy lata w więzieniu na zawsze zmieniły Kaia. Stał się kimś zupełnie innym.

Kimś straszniejszym.

I jest bardzo zdeterminowany, żeby dostać to, czego pragnie. 


“Kiedy chcesz zrobić na kimś wrażenie i myślisz, że już wystarczy, posuń się jeszcze trochę dalej. Zawsze pozostawiaj  ich z myślą, czy nie jesteś odrobinę szalony, a już nigdy nie będą chcieli z tobą zadzierać.”


Twórczość Penelope Douglas jest mi dobrze znana i tej autorki książki wręcz uwielbiam. Ostatnią pozycją spod jej pióra, którą przeczytałam, było “Corrupt”. Kolos ogromny, ale pochłonęłam ją momentalnie. Kiedy dostałam do recenzji “Hideaway”, czyli historię Kaia, nie mogłam się doczekać, gdy zacznę ją czytać. Powstrzymywało mnie przed tym jedynie to, że musiałam czekać na wysyłkę paczki z książkami. Gdy już ją miałam u siebie, pierwsze co zrobiłam po otworzeniu, to chwyciłam “Hideaway” i zaczęłam od razu czytać. Muszę przyznać, że tyle czasu czekałam na tę opowieść, a ona szła mi strasznie opornie i byłam rozczarowana. Nie mogłam się w ogóle wkręcić w historię Kaia i Banks. Przeczytałam wtedy 70 stron i odłożyłam książkę na bok, bo się naprawdę nudziłam. Byłam zaskoczona, bo przecież kocham twórczość Penelope Douglas, a tu takie coś. Lektura zalegała na mojej półce dosyć długi czas, bo jakoś nie mogłam się przełamać, żeby jeszcze raz się do niej zabrać. W końcu nie miałam już dłużej wyjścia i zaczęłam na nowo czytać. Cóż, przez ponad połowę książki nawet nie wiem, jak przebrnęłam, bo bardzo ciężko mi się czytało, Banks mnie wnerwiała niemiłosiernie i kompletnie nie polubiłam tej bohaterki. Rozumiałam jej przywiązanie do brata, ale kurde, no nie do przesady. Dziewczyna za workowatymi ciuchami niby skrywała swoją prawdziwą fasadę, ale ta jej relacja z bratem, była chora i taka naciągana. Kai od samego początku mi przypadł do gustu. Nie cackał się z nikim i właśnie takich bohaterów lubię najbardziej.


W tej części mamy akcję prowadzoną w teraźniejszości, jak i przeszłości, a dokładnie w Noc Diabła, która miała miejsce 6 lat temu. Już wtedy Kai czuł coś do Banks i oczywiście ze wzajemnością, ale dziewczyna nie potrafiła go wybrać i zawsze wybierała swojego brata. Oczywiście historia opowiedziana jest z dwóch punktów widzenia, co było fajnym zabiegiem, bo mieliśmy wgląd w umysł głównych bohaterów. Nie zabraknie tu również postaci z poprzedniej części, czyli Riki, Willa, Michaela i Damona. Ogólnie autorka pisze językiem, lekkim i spójnym, ale no niestety, nie porwała mnie pierwszą połową książki, za to tak gdzieś od 260 strony akcja oraz fabuła zaczęły mi się podobać, bo nabierały tempa i wtedy kartki między palcami przeskakiwały mi nie wiadomo kiedy. Było kilka tajemnic do rozwikłania, były sceny zbliżeń, które się fajnie czytało, była ukazana przyjaźń, ale również i nienawiść. Trochę działo się w tej książce, ale według mnie nie wszystko było na plus. Może ta recenzja jest taka ogólnikowa, ale nie chcę spojlerować i wolę, żeby czytelnicy mieli szansę sami ocenić książkę, czy im się spodoba, czy też nie. 

Czy polecam? Może napiszę tak, mimo że jestem trochę rozczarowana tą lekturą, to niektóre jej wątki mnie zadowoliły. A czy Wy sięgnięcie po tę książkę, to już Wasza indywidualna sprawa.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

 

J.A. Huss - „Wrócę po ciebie”


Nazywam się James Fenici, a ty nigdy nie zobaczysz, że nadchodzę. Poruszam się w cieniu, jakbym sam był ciemnością. Ukrywam się tam, gdzie nikt nie spogląda. Nie przestrzegam żadnych zasad, nie znam granic, nie biorę jeńców i nigdy, przenigdy się nie waham. Nie jestem rycerzem w lśniącej zbroi: jestem twoim najgorszym koszmarem.
Nazywam się James Fenici, a ty jesteś moim celem. Tylko jedno z nas wyjdzie z tego starcia zwycięsko i na pewno nie będziesz to ty. Gdy twoje imię trafia na moją listę, już jesteś martwy. Taką zawarłem umowę ze śmiercią. Kontrakt podpisałem krwią, więc z góry wiadomo, jak to się zakończy – przywyknij.
Nazywam się James Fenici i jestem zły do szpiku kości. A przynajmniej wierzyłem w to aż do dnia, gdy ją zobaczyłem. Wtedy potwór, którym sądziłem, że jestem… Rzeczy, które myślałem, że znam… Każda brudna obietnica, którą odrzuciłem, powróciła, by dać mi w twarz.
Nazywam się James Fenici i chyba się zakochałem.

„Ulegam. On sprawia, że chcę ulec. Niezależna dziewczyna o silnej woli w moim wnętrzu próbuje protestować. Ale ja nie protestuję, bo podoba mi się to. Mam wrażenie, jak gdybym znała tego mężczyznę. Jakby był starym znajomym, a nie kimś obcym. Pierwszy raz od roku czuję się bezpieczna. A jako że jedną z najwcześniejszych lekcji odebranych od życia było uświadomienie sobie, że bezpieczeństwo jest darem, postanawiam zaakceptować jego obecność.”

Czy Harper dogonią demony z przeszłości?
Co ukrywa dziewczyna?
Jakie naprawdę intencje ma James?

„Przez całe moje życie ludzie uważali mnie za głupią, bo jestem cicha, nigdy nie mam o nic pretensji i bez gadania wykonuję polecenia. Lecz ja nie odzywam się wiele, ponieważ uważam, że milczenie wyraża więcej niż słowa. Pozwalam rozmówcom dokończyć myśl i wykonuję rozkazy, bo wtedy tracą czujność, a to daje mi przewagę.”

Jest to moja pierwsza styczność z twórczością J.A.Huss i już na wstępie powiem, że na pewno nie ostatnia. „Wrócę po Ciebie” to bardzo fajnie napisana historia, która już od pierwszych stron intryguje czytelnika i wciąga w swoją fabułę tak, że chcę się poznać, jak najszybciej zakończenie tej opowieści. Tak naprawdę po opisie niewiele można się dowiedzieć o tym, czego oczekiwać po tej powieści, przyznam się szczerze, że myślałam, że otrzymam jakąś kolejną mafię, ponieważ tak jest zasugerowane, jednak mafii jest tam jak na lekarstwo, ale za to jest to naprawdę fajny romans. Spędziłam z nią bardzo przyjemnie czas i świetnie się przy niej bawiłam. Otrzymujemy tu sporo tajemnic, intryg, niedopowiedzeń, ale i ciężkich charakterów, którym co chwila zmieniał się nastrój. Akcja jest dość dynamiczna, przez co nie ma tu ani chwili nudy. Zostało sporo nierozwiązanych wątków, przez co z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny tom, mam nadzieję jedynie, że wydawnictwo nie będzie nam kazało długo czekać.
Bohaterowie się bardzo fajnie wykreowani. Mamy tu narrację dwuosobową, dzięki czemu dogłębnie poznajemy Harper i Jamesa. Są to bardzo porywcze postacie, jednak również analizują swoje postępowanie i to, co się w danej chwili dzieje. Podoba mi się to, że Harper nie jest pustą i naiwną lalunią, ma swój rozum i pomimo tego, że w niektórych momentach udaje, że na coś się zgadza wewnątrz i tak ma obmyślony swój plan działania, ponieważ nie ufa nikomu. James jest dla mnie nadal ogromną tajemnicą i nie mogę go rozszyfrować szczerze mówiąc, mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony zachowywał się jak stalker, później jego wyznania, by na koniec okazało się całkiem coś innego. Myślę, że cos może namieszać w kolejnym tomie. Bardzo jestem ciekawa tego, co będzie dalej.

„Wrócę po ciebie” to rewelacyjna powieść przy której z pewnością bardzo się zrelaksujecie, nie nastawiajcie się jednak na zbyt dużą ilość krwawych porachunków, czy też na słodko - pierdzący romans. Jest to genialnie napisany romans, przepełniony tajemnicami, intrygami, ale również dynamiczną akcją. Ja pokochałam tę historię i z pewnością z ogromną przyjemnością do niej powrócę. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na dalsze losy tej dwójki.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierówka.


czwartek, 22 października 2020

J.M. Darhower - "Tortury jej duszy"


"Nie mów tak, jeśli nie mówisz poważnie..."
To prosta myśl, ale choć powtarzam ją raz za razem, ludzie wciąż nie rozumieją. Należy starannie dobierać każde słowo. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś upomni się o rzuconą lekkomyślnie obietnicę.
Ktoś taki jak ja.
Nie jestem dobrym człowiekiem. Naprawdę. Doskonale o tym wiem. Mam w sobie mrok zdolny zdusić każde światło. Jednak tego jednego przebłysku nie mógłbym stłamsić ani zniszczyć. Nie potrafię się zmusić, by ugasić jej blask.
Karissa.
Według niej jestem potworem. Może ma rację. Dotykiem igram z jej ciałem, drżę z emocji, znęcając się nad duszą.
Nie ja jeden. Świat pełen jest bestii i z pewnością nie mógłbym nazwać się najgroźniejszą z nich.
Boże, dopomóż... Kocham ją. Naprawdę ją kocham. I niech Bóg ma w opiece każdego, kto spróbuje odebrać mi Karissę.
Kontynuacja namiętnej i dramatycznej opowieści o miłości Naza i Karissy, uwikłanych w grę mafijnych gangów. Historia dwojga całkiem odmiennych ludzi, którzy nigdy nie powinni się do siebie zbliżyć. Ponieważ zakazane uczucie mogą przypłacić śmiercią, a rozkosz, jaką wzajemnie sobie dają, jest zdolna strącić ich na samo dno rozpaczy. 

„Zabawne, jak zdradliwe są sekrety. Ukrywasz je głęboko, by nikt się o nich nie dowiedział. Przez to ludziom trudno się do ciebie zbliżyć. Trudno naprawdę Cię poznać.
Niektórych sekretów lepiej nie ujawniać. Mają zabójczą moc. Mogą zniszczyć. Każdy potrafi stać się śmiercionośną bronią. Nasze palce nerwowo manewrują wokół przycisku detonującego bombę. Większość z nas prędzej czy później go wciska. Jedynie niektórym udaje się tego uniknąć. Żałuję, że nie byłem w stanie się przed tym powstrzymać. Zazdroszczę tym, którzy potrafią utrzymać wszystkich na dystans.
Jestem słaby. Za słaby, do diabła. Pozwoliłem jej się do mnie zbliżyć.”

Czy Naz i Karissa będą w stanie się dogadać?
Czy mężczyzna dopadnie Carmele?
A może to ona dorwie go pierwsza?

„Przymykam oczy i przez chwilę pozwalam sobie czuć.
Czuć to wszystko.
Czuć całym sobą.
To, czego unikam, co spycham w głąb siebie, co staram się ignorować.
Kocham kobietę, której nie powinienem był pokochać.
Zmierzamy prosto ku katastrofie. Ta gra w przeciąganie liny w końcu nas zniszczy. Ona nie potrafi się poddać, ja nie umiem odpuścić.
Jest jeszcze coś, co sprawia, że tak ją kocham. Karissa toczy wewnętrzną walkę i właśnie ona będzie początkiem naszego upadku. Ponieważ ja... toczę taką samą.”

Jest to moje drugie spotkanie z twórczością autorki, niestety, tym razem nie do końca udane. Po skończeniu pierwszej części, czyli „Bestii w jego oczach” byłam nią zachwycona i bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Naza i Karissy, tę część dosłownie pochłonęłam. Przy drugim tomie troszkę się wynudziłam, wręcz mogę rzec, że irytował mnie. W pierwszym tomie narracja jest z punktu widzenia Karissy, teraz dalszy ciąg wydarzeń poznajemy od strony Naza. Fakt jest to bardziej dojrzała i lepiej napisana opowieść, jednak mnie zabrakło w niej tego czegoś, takiego dynamicznego zapalnika, który pchnąłby mnie w samą otchłań tej historii, niestety tak się nie stało. Czytałam i czytałam i czytałam i jakoś tak po mnie ona spłynęła. Ogólnie historia nie jest zła, zabrakło mi w niej jednak większej dynamiki i powalającej akcji, która sprawiłaby u mnie szybsze bicie serca, a przede wszystkim to, że marzyłabym o tym, aby kolejny tom mieć już u siebie, tymczasem jednak ja po 3 część, czyli „Na celowniku” sięgnę po prostu z czystej ciekawości, aby przekonać się, jakie będzie zakończenie tej historii.

Główni bohaterowie... hmm, co mogłabym o nich rzec, jedyną postacią, która mi się tu podobała, był oczywiście Naz. Inteligentny facet z anielską cierpliwością, czasami zbyt nieuważny i postępujący zbyt pochopnie, ale i bezlitosny i brutalny. Czasami miałam wrażenie, że ten człowiek nie posiada sumienia. Karissa natomiast potwornie działała mi na nerwy, zachowywała się chwilami jak rozwydrzony bachor, któremu wiecznie coś nie pasuje, a jak czytałam o jej fochach, to krew mnie dosłownie nagła zalewała. Dobrze, że ten Naz w pewnym momencie został postrzelony to i ona zaczęła się zachowywać normalniej, chociaż to i tak zbyt wiele powiedziane. Ja rozumiem, że oni przechodzili kryzys, że Naz nie odkrył przed nią całej prawdy, no ale kurde, to można usiąść i porozmawiać jak normalni ludzie, a nie tak się boczyć i kręcić.

Na tym zakończę moją recenzję, ponieważ też nie chcę Was do końca zniechęcić do tej propozycji, ponieważ wiem, że wielu osobom ona się po prostu spodobała. Uważam, że każdy z Was powinien sobie opinię wyrobić o niej sam, jak wiadomo, każdy ma swój gust czytelniczy i wam może ona akurat pasować. Czy do niej kiedyś powrócę? Nie wiem, być może, jednak po zakończenie tej trylogii sięgnę z czystej ciekawości, mam nadzieję, że spodoba mi się ona bardziej, niż ta część.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierówka.



wtorek, 20 października 2020

 

Cora Reilly

“Luca Vitiello”

[Patronat medialny]

“Zrodzony we krwi, zaprzysiężony we krwi. Wkraczam żywy, wyjdę martwy.”


Luca był potworem. Okrucieństwo płynęło w jego żyłach niczym trucizna, podobnie jak u każdego mężczyzny z rodziny Vitiello. Jego ojciec zatroszczył się, żeby syn nigdy o tym nie zapominał. Ojcowski nóż i nieznoszące sprzeciwu słowa miały wyrzeźbić mafiosa z krwi i kości, prawdziwego Vitiello.


Od urodzenia miał zostać capo, rządzić twardą ręką, budzić respekt i być bezlitosnym.


Kiedy ojciec znalazł mu żonę, oznajmił: „Mam nadzieję, że spodoba ci się podcinanie jej skrzydeł”. Luca wiedział, że wszyscy czekają na to, aż złamie Arię. Obedrze z niewinności i dobra, które w sobie miała.

Zniszczenie jej byłoby dla niego naturalne. W końcu był potworem, którego wszyscy się bali. 


“Miłość to słabość, na którą capo nie może sobie pozwolić.”


Książka “Luca Vitiello” to wersja historii zawarta w “Złączonych honorem” tyle, że z perspektywy Luki. Uważam, że ta część pozwala nam w pełni uzyskać całokształt życia głównego bohatera i jest całym dopełnieniem opowieści o Arii i Luce. W tym przypadku mamy pokazane, jak nasz główny bohater zareagował na zaręczyny, ślub i życie ze swoją małżonką. Jak zaczął darzyć ją głębszymi uczuciami, na co w świecie mafii, nie powinien był sobie pozwolić. Co prawda w tym tomiei można znaleźć praktycznie wszystko to, co się działo w “Złączonych honorem”, aczkolwiek są jeszcze dodane inne aspekty z życia Luki, kiedy był dzieckiem i nastolatkiem oraz to, skąd się wziął jego przydomek “Imadło” oraz kilka innych rzeczy. Również w tej pozycji mamy pokazane, jak od małego ojciec szkolił Lukę na przyszłego capo, jak zaszczepiał w nim okrucieństwo i przemoc. 


Tak naprawdę ta pozycja ukazuje nam prawdziwe oblicze Luki. Czytając “Złączonych honorem” z perspektywy Arii ciężko mi było go ocenić, jakim był naprawdę człowiekiem, ponieważ poznawaliśmy go oczami Arii, która się go strasznie bała i uważała za potwora, a autorka, pisząc ten tom, dała nam przejrzysty obraz na to, że Luca wcale nie jest takim monstrum, jakim go malują. Przy Arii próbuje zachowywać się całkiem inaczej, chce ją chronić, jej dobro stawia ponad wszystko inne, nawet jestem skłonna powiedzieć, że ponad mafię. 


“Siła jej światła przewyższała siłę mojego mroku. Przy niej nie chciałem być zły. Chciałem ją chronić przed tą częścią mojej natury. Ale urodziłem się potworem. Wychowano mnie, żebym niszczył innych.” 


Troszkę ciężko napisać mi tę recenzję, bo zapewne Ci, co z Was już czytali tę książkę wiedzą, że “Złączeni honorem” oraz “Luca Vitiello” to praktycznie jedna i ta sama opowieść, z tym że w Luce autorka podała kilka innych dodatkowych informacji, których nie mieliśmy okazji poznać z punktu widzenia Arii. Nie chcę się po prostu powtarzać, bo to nie ma sensu. Jedyne, co mogę powiedzieć to, to że zdecydowanie ta część przypadła mi do gustu, ponieważ dzięki niej uzyskujemy całokształt historii Arii oraz Luki. Jeśli coś nas nurtowało w “Złączonych honorem” to w “Luce Vitiello” uzyskaliśmy na to odpowiedź. Także ja zdecydowanie jestem na tak, a tym, którzy jeszcze tej pozycji nie czytali, to polecam.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

 

J.J.McAvoy - „Routhless People”

Władza, rodzina i szacunek są wszystkim.

Dla świata są jak rodzina królewska. Przekazują pieniądze na cele charytatywne, karmią bezdomnych i odbudowują miasto. Jednak na zewnątrz nie widać, że nieustannie walczą o władzę.

Małżeństwo Melody Nicci Giovanni i Liama Callahana zostało zaaranżowane przez ich ojców w nadziei, że położy kres krwawej walce między irlandzką a włoską mafią.

Liam, następny w kolejności do objęcia władzy, jest przekonany, że dostanie żonę, którą można łatwo kontrolować. Nie mógł się bardziej mylić. Melody została wychowana, by rządzić. Jest wyśmienitym snajperem oraz mistrzynią kamuflażu pozbawioną litości i strachu. W wieku dwudziestu czterech lat wypracowała sobie mocną pozycję, zabijając każdego, kto wszedł jej w drogę. Doskonale wie, jakim mężczyzną jest Liam, i prędzej umrze, niż pozwoli mu się zdominować.

Liam i Melody będą musieli jednak zakopać topór wojenny i nauczyć się współpracować, bo są jeszcze inni, którzy tylko czekają, aż tych dwoje popełni błąd.

„-Ty, Pani, jesteś bezwzględna i nie ma na tej planecie istoty, która śmiałaby przeciwstawić ci się. Wpakowałabyś nam kulkę w łeb, gdybyśmy kiedykolwiek okazali nielojalność tobie lub rodzinie. Ty jesteś szefem – odparł.
Popatrzyłam na mężczyzn otaczających mnie, przytaknęli, nie nawiązywali kontaktu wzrokowego, ale byli świadomi, że patrzę.
Poczułam się dumna. Poświęciłam wiele krwi, potu i żadnych łez, by upewnić się, że wszyscy wiedzą, kto tu jest szefem. Może i jestem ładna i młoda, ale nazywam się Giovanni.
Giovanni byli – i zawsze będą – piękni, ale śmiertelnie niebezpieczni, kiedy zostaną sprowokowani.”


Czy Melody i Liam będą w stanie się dogadać?
A może wcześniej się pozabijają?

„Tym jednym strzałem udowodniła, że nie da się złamać. Nigdy nie stanie się taka, jak ja chcę. Była bezwzględną dzikuską, a jeśli nie można złamać bezwzględnego dzikusa, trzeba wymyślić, jak go okiełznać.
Musiałem sprawić, by Melody zrozumiała, że nie jest nade mną, nie ona wydaje rozkazy i nie jest w stanie przenieść góry albo wywołać tornada, które rozerwie niebo na pół.
Ja mogłem to zrobić.
Pracowałem zbyt długo i
ciężko, by pozwolić komukolwiek mnie powstrzymać, a już na pewno nie jej. Prędzej umrę, niż porzucę swoje pieprzone roszczenia wobec tej rodziny.”


W ostatnim czasie na naszym rynku wydawniczym pojawia się mnóstwo książek z mafijnym klimatem. Jedne są dobrze lub nawet bardzo dobrze napisane, inne natomiast są po prostu słabe, a mafii jest w nich jak na lekarstwo. Gdy otrzymałyśmy propozycję zrecenzowania „Ruthless people”, zastanawiałam się, czy otrzymam krwawą i brutalną opowieść, czy będzie to kolejne pitu – pitu. Przeczytanie tej powieści zajęło mi kilka dni, czytałam ją dosłownie w każdej wolnej chwili, chociaż po kilka linijek. Po przeczytaniu kilku pozytywnych rekomendacji zastanawiałam się, czy nie będzie ona ponownie przereklamowana, że genialna seria mafijna, a mafii będzie tam tyle, co nic. Ale wiecie co? Śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych książek z tego gatunku, jaką miałam możliwość przeczytać! Nareszcie otrzymałam mafię z krwi i kości, brutalną, krwawą, przepełnioną niezłą rzeźnią, w której bez wątpienia otrzymujemy mnóstwo porachunków i zemsty. W tej opowieści nie ma ani chwili nudy, ciągle coś się dzieje, akcja pędzi dosłownie z prędkością światła. Tej książki się nie czyta, ją się chłonie całą sobą.

Jest to chyba pierwsza książka, w której żaden z bohaterów nie działał mi na nerwy. Są oni naprawdę genialnie wykreowani. Nie dostaniemy tu ciepłych kluch i mazgai. Dostajemy kobiety z jajem i mężczyzn z krwi i kości. Melody jest bezwzględna, wybuchowa i bardzo charakterna, nie okazywała słabości poza jednym momentem, ale oczywiście nie zdradzę jakim, nie wiem, czy kiedykolwiek spotkałam się w przeczytanych przeze mnie historiach z taką postacią, ale co się dziwić, jak wychowała się w świecie takim, a nie innym. Liam jest równie silny i bezwzględny jak Melody, ale zarazem kochany i czuły. Czy uda mu się przebić przez mur Melody i dotrzeć do jej serca? Czy dwie tak silne i nieokiełznane postacie, nie pozabijają się nawzajem?

„Ruthless people” to must read dla każdej miłośniczki mafijnych klimatów. Otrzymujemy tu historię, którą nieczęsto można spotkać na naszym rynku. Jest to opowieść niepowtarzalna, brutalna, nieprzewidywalna i przede wszystkim krwawa i bezlitosna. Ja tę książkę pokochałam, bardzo się cieszę, że mam już drugi tom w domu, ponieważ jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej. A was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę opowieść, gwarantuję, że się nie zawiedziecie.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.




  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...