wtorek, 20 października 2020

 

Cora Reilly

“Luca Vitiello”

[Patronat medialny]

“Zrodzony we krwi, zaprzysiężony we krwi. Wkraczam żywy, wyjdę martwy.”


Luca był potworem. Okrucieństwo płynęło w jego żyłach niczym trucizna, podobnie jak u każdego mężczyzny z rodziny Vitiello. Jego ojciec zatroszczył się, żeby syn nigdy o tym nie zapominał. Ojcowski nóż i nieznoszące sprzeciwu słowa miały wyrzeźbić mafiosa z krwi i kości, prawdziwego Vitiello.


Od urodzenia miał zostać capo, rządzić twardą ręką, budzić respekt i być bezlitosnym.


Kiedy ojciec znalazł mu żonę, oznajmił: „Mam nadzieję, że spodoba ci się podcinanie jej skrzydeł”. Luca wiedział, że wszyscy czekają na to, aż złamie Arię. Obedrze z niewinności i dobra, które w sobie miała.

Zniszczenie jej byłoby dla niego naturalne. W końcu był potworem, którego wszyscy się bali. 


“Miłość to słabość, na którą capo nie może sobie pozwolić.”


Książka “Luca Vitiello” to wersja historii zawarta w “Złączonych honorem” tyle, że z perspektywy Luki. Uważam, że ta część pozwala nam w pełni uzyskać całokształt życia głównego bohatera i jest całym dopełnieniem opowieści o Arii i Luce. W tym przypadku mamy pokazane, jak nasz główny bohater zareagował na zaręczyny, ślub i życie ze swoją małżonką. Jak zaczął darzyć ją głębszymi uczuciami, na co w świecie mafii, nie powinien był sobie pozwolić. Co prawda w tym tomiei można znaleźć praktycznie wszystko to, co się działo w “Złączonych honorem”, aczkolwiek są jeszcze dodane inne aspekty z życia Luki, kiedy był dzieckiem i nastolatkiem oraz to, skąd się wziął jego przydomek “Imadło” oraz kilka innych rzeczy. Również w tej pozycji mamy pokazane, jak od małego ojciec szkolił Lukę na przyszłego capo, jak zaszczepiał w nim okrucieństwo i przemoc. 


Tak naprawdę ta pozycja ukazuje nam prawdziwe oblicze Luki. Czytając “Złączonych honorem” z perspektywy Arii ciężko mi było go ocenić, jakim był naprawdę człowiekiem, ponieważ poznawaliśmy go oczami Arii, która się go strasznie bała i uważała za potwora, a autorka, pisząc ten tom, dała nam przejrzysty obraz na to, że Luca wcale nie jest takim monstrum, jakim go malują. Przy Arii próbuje zachowywać się całkiem inaczej, chce ją chronić, jej dobro stawia ponad wszystko inne, nawet jestem skłonna powiedzieć, że ponad mafię. 


“Siła jej światła przewyższała siłę mojego mroku. Przy niej nie chciałem być zły. Chciałem ją chronić przed tą częścią mojej natury. Ale urodziłem się potworem. Wychowano mnie, żebym niszczył innych.” 


Troszkę ciężko napisać mi tę recenzję, bo zapewne Ci, co z Was już czytali tę książkę wiedzą, że “Złączeni honorem” oraz “Luca Vitiello” to praktycznie jedna i ta sama opowieść, z tym że w Luce autorka podała kilka innych dodatkowych informacji, których nie mieliśmy okazji poznać z punktu widzenia Arii. Nie chcę się po prostu powtarzać, bo to nie ma sensu. Jedyne, co mogę powiedzieć to, to że zdecydowanie ta część przypadła mi do gustu, ponieważ dzięki niej uzyskujemy całokształt historii Arii oraz Luki. Jeśli coś nas nurtowało w “Złączonych honorem” to w “Luce Vitiello” uzyskaliśmy na to odpowiedź. Także ja zdecydowanie jestem na tak, a tym, którzy jeszcze tej pozycji nie czytali, to polecam.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...