czwartek, 8 października 2020

 

Penelope Ward

Vi Keeland

“Park Avenue”

Niepospolita uroda Elodie Atlier była pułapką na facetów, którzy zdradzali swoje kobiety. Agencja detektywistyczna nie była jednak pracą jej marzeń, więc w końcu Elodie postanowiła poszukać lepszego zajęcia. Tamtego dnia śpieszyła się na rozmowę z potencjalnym pracodawcą. Niestety, miała pecha, niegroźną stłuczkę. Tamten gość miał drogi samochód, wygląd greckiego boga i paskudne maniery. Po ostrej wymianie zdań rozstali się, a Elodie miała nadzieję, że więcej tego bufona nie spotka. Nie miała więc tęgiej miny, gdy okazało się, że stara się o pracę właśnie u niego.


Hollis LaCroix przyzwyczaił się, że ma władzę i duże pieniądze. Nie znosił kobiet, które miały sekrety. Nie przepadał też za tupetem i ciętym językiem. Ślicznotka, która uszkodziła mu samochód, a chwilę potem, starając się o posadę niani jego bratanicy, wygarnęła mu od serca, natychmiast spotkała się z jego ostrą reakcją. Mimo to, gdy emocje opadły, postanowił dać jej szansę. W końcu trudno o idealną opiekunkę dla dziewczynki z problemami. Hollis sam przed sobą nie chciał przyznać, że zarówno odwaga, jak i temperament Elodie bardzo mu się spodobały.


Dziewczyna okazała się utalentowaną nianią. Zbudowała więź z małą Hailey i wydawało się, że może być tylko lepiej. Prędko jednak okazało się, że śliczną nianię i przystojnego pracodawcę łączy coś więcej. Oboje starali się ukrywać wzajemną fascynację i pozwalali sobie zaledwie na niewinny flirt. Zdawali sobie sprawę, że dzieliło ich zbyt wiele, a ewentualny romans mógłby przynieść potężne komplikacje. Nie przypuszczali jednak, z czym przyjdzie im się zmierzyć, gdy rzeczywiście się w sobie zakochają... 


“Miłość odnajduje nas na różne sposoby. Nieważne, jak do nas przyszła. Ważne, że jest prawdziwa.”


Nie jestem w stanie zliczyć, które to już moje spotkanie z twórczością autorek, ale z pewnością nie ostatnie. Ten duet za każdym razem podbija moje serce jeszcze mocniej. Tym razem autorki przychodzą do nas z kolejną pozycją, którą jest “Park Avenue”. Przyznam się szczerze, że kiedy zobaczyłam jej objętość, to byłam lekko przerażona. Porównując poprzednie książki obu Pań (duety), ich grubość była taka standardowa, ale ta to kolos. Byłam ciekawa, z jaką historią pisarki w tym przypadku chcą nas zapoznać i jaką przygodę nam zafundują.


Elodie to kobieta pracująca w agencji detektywistycznej, ale chciałaby od życia czegoś innego niż zbieranie dowodów zdrady dla klientów. Kiedy jest w drodze na rozmowę kwalifikacyjną, dochodzi do małej kraksy samochodowej, która może się skończyć dla dziewczyny w nie najlepszy sposób. A dlaczego? Bo jej nowym szefem, miałby być nie kto inny, tylko Hollis LaCroix, z którym miała ową stłuczkę.

Hollis to arogancki bogaty bufon, który został w przeszłości zdradzony i przez to nie ufa kobietom. Nie szuka stałego związku, ale kiedy poznaje Elodie, jego poglądy co do związków i miłości staną pod wielkim znakiem zapytania.

Jak się potoczy ta historia?

Czy nianię i pracodawcę połączy uczucie?


Autorki po raz kolejny mnie nie zawiodły. Za każdym razem się przekonuję, że one dobrze wiedzą, co robić, żeby wciągnąć czytelnika w swoje opowieści. Jak wspominałam wcześniej, byłam lekko przerażona objętością książki, ale zupełnie niepotrzebnie. Jeśli opowieść jest dobra, to nawet się nie odczuwa ilości stron, tylko się po prostu przez nią płynie. 

Bardzo przypadła mi do gustu historia Elodie i Hollisa, która nie była usłana różami, bohaterzy mieli swoją przeszłość, z którą musieli się uporać. Oboje zostali skrzywdzeni przez swoich byłych partnerów i nie wierzyli w coś takiego jak związek. Ogólnie cała fabuła, jak i akcje zawarte w tej lekturze były przemyślane, dopracowane i zgrabnie połączone w całość. Bohaterzy byli dobrze wykreowani, mieli swoje własne poglądy, czasami miało się ochotę nimi potrząsnąć, a w szczególności Hollisem, który miejscami, zamiast wspierać Elodie, to się od niej odsuwał. Mimo wszystko uważam, że były to postacie bardzo autentyczne, które można spotkać na co dzień i za to ich ogromnie polubiłam. Bohaterzy drugoplanowi również odegrali w książce istotną w sumie to bardzo ważną rolę, chodzi mi o Hailey oraz Bree.


“Park Avenue” serwuje nam całą gamę emocji, zaczynając od smutku, a kończąc na szczęściu i miłości. Znajdziecie w tej pozycji również sporo humoru, który nie raz rozbawiał mnie do łez. Nawet pojawia się tu ktoś, kogo mogliśmy poznać już wcześniej z innej książki tych autorek, ale nie powiem Wam, o kim mowa. Sami się przekonacie :D

Narracja dwutorowa, była jak dla mnie idealnym dopełnieniem tej historii, bo mogliśmy poznać obu głównych bohaterów oraz trochę przeszłości Hollisa, która dała nam cały obraz na to, dlaczego jest taki, a nie inny. Styl pisarek pozostaje bez zmian, bo piszą z niebywałą lekkością, podejmują się różnych tematów, które dzieją się i w prawdziwym świecie. Niby te książki to fikcja literacka, ale autorki zawsze podejmują się pisania o życiowych problemach, które na co dzień towarzyszą wielu ludziom. Keeland i Ward pozwoliły mi poczuć to, co czuli Elodie i Hollis, przeżywałam wszystko razem z nimi i nie raz serducho mi się ściskało z żalu, ale to tylko pokazuje, jak obie Panie potrafią świetnie operować emocjami. 


Uważam, że “Park Avenue” to zdecydowanie najlepsza pozycja spod pióra pisarek. Ja jestem nią oczarowana i mam nadzieję, że oczaruje i Was.

Szczerze polecam!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...