czwartek, 28 kwietnia 2022

 Alicja Skirgajłło - „Miłość arystokraty”
[Patronat medialny]



Snob i lekkoduch. Tak James Truman mówi sam o sobie. I wiecie co? Ma rację. Milioner, arystokrata, dziecko szczęścia, któremu życie podsuwa wszystko pod nos, przewiązane wstążeczką i podane na złotej tacy. Pieniądze, dziewczyny, interesy, hazard… James nie wie, co to porażka ani odmowa. W miłości też nie… Stop. Miłości nie ma. Tak w każdym razie uważa nasz bohater i powtarza to sobie nawet w dniu własnych zaręczyn. Zaręczyn, jak to bywa w arystokratycznych kręgach, zaaranżowanych przez rodziny państwa młodych w celu pomnożenia fortun. James nie ma nic przeciwko temu ― w miłość przecież nie wierzy, a po ślubie wcale nie zamierza przestać czerpać pełnymi garściami z uroków życia.

Czy to możliwe, by ktoś do tego stopnia namieszał w perfekcyjnie poukładanym życiu Jamesa Trumana, że młody milioner dostrzeże coś więcej niż tylko czubek własnego arystokratycznego nosa? I żeby tym kimś nie była dama dorównująca Trumanowi majątkiem i pozycją, a zwykła pokojówka, jedna z tych, których się prawie nie zauważa, a jeśli nawet, to i tak traktuje się jak zabawkę?

„Liczy się to, co masz w środku, to, jaka jesteś, kim jesteś. Jesteś nieskazitelna, czysta, niewinna. Masz buzię anioła. Jesteś dobra i ciepła. Wyjątkowa.”

Czy związek osób z dwóch całkowicie różnych światów ma szansę się udać?

Twórczość Ali uwielbiam i zawsze sięgam po nie z ogromną przyjemnością, jej powieści biorę w ciemno, bo po prostu wiem, że się nie zawiodę. Teraz w moje łapki trafiła jej najnowsza książka „Miłość arystokraty” i wiecie co?! Już dawno się tak nie uśmiałam na jakiejkolwiek książce! Mnóstwo humoru, ciętych ripost, ale i wspaniałych przesłań, które pokazują nam, co w życiu jest najważniejsze. Dostajemy tu piękną opowieść o miłości, przesiąkniętą tajemnicami, ale nie myślcie sobie, że bohaterowie jeżdżą na jednorożcach po drodze usłanej różami, o nie, wielokrotnie na ich drodze pojawiają się przeszkody, którym muszą stawić czoła, a często jest to nie lada wyzwanie. Podobała mi się kreacja bohaterów i to jaka zaszła w nich zmiana. Clara to typowa szara myszka i wieśniaczka, jej teksty pokazywały, że jest zwykłą szarą dziewczynką z wioski. James natomiast to typowy bogaczyk nieprzyzwyczajony do tego, że ktoś mu się przeciwstawia, zawsze wszystko ma podstawione pod nos i musi być tak, jak on sobie tego życzy. A tu początek książki, pojawia się Clara i traktuje go jak zwykłego sługusa, no nieźle ucierpiało przy tym jego ego i duma. Moim zdaniem ta dwójka została świetnie wykreowana, ale nie zabraknie tu też czarnych charakterów, do których bez wątpienia należy większość „arystokratów”, wkurzali mnie oni potwornie, że miałam ochotę zdzielić ich po pyskach i te ich maniery wsadzić, nie powiem w co. Emocji w tej książce nie brakuje, ale autorka jest z tego znana, że w jej powieściach jest ich mnóstwo, przeplatanych z humorem, tajemnicami, intrygami i niedomówieniami.

Jeżeli szukacie powieści, która was rozbawi, ale i sprawi, że wasze serduszko zabije szybciej, to jest ona skierowana właśnie do was. Mi było potrzeba takiej odskoczni od bardzo mrocznych powieści, dlatego przeczytałam ją bardzo szybko. Was gorąco zachęcam do poznania historii Clary i Jamesa, jestem pewna, że będziecie nią zachwyceni. Ja daję jej 8/10! :)

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Editio Red.


 

Marika Borula - „Cenny dług”

Beztroskie życie dwudziestojednoletniej Lili Woods zmienia się diametralnie, kiedy pewnego dnia po powrocie do domu z imprezy dziewczyna spotyka swojego ojca w towarzystwie bandziorów. 


Okazuje się, że jej tata jest nałogowym hazardzistą i jego córka właśnie została wzięta pod zastaw zaciągniętych przez niego długów. Dopóki zaległość nie zostanie spłacona, Lili będzie należała do Nathana Evansa, właściciela kasyna, ale też groźnego mafiosa, którego biznesy tylko częściowo są legalne. 

Perspektywa przetrzymywania Lili w swoim domu bardzo Nathanowi odpowiada, chociaż nie ma on wobec niej żadnych niegodziwych planów. Jednak mężczyzna nie spodziewa się, że dziewczyna wywrze na nim tak ogromne wrażenie, że zacznie jej pożądać…

Tymczasem ona wkrótce odkryje jego mroczną stronę.


„Kiedy tylko przypomnę sobie czarne jak smoła oczy mężczyzny, który upajał się naszym strachem, trzęsę się zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Skąd miałabym wiedzieć, że mnie nie skrzywdzi? Jaka jest pewność, że nie będzie mnie gwałcił, bił lub torturował? Wolałabym, by już na wstępie mnie zabił.”

Bardzo lubię debiuty i zawsze sięgam po nie z ogromna przyjemnością. Gdy zobaczyłam post na Facebooku z okładką do powieści Mariki Boruly, powiedziałam tylko wow, skromna, ale bez wątpienia ma to coś, gdy przeczytałam opis, przepadłam, najarałam się na nią jak szczerbaty na suchary, wyczekiwałam jej, jak dziecko Świętego Mikołaja i nagle jest cudowna koperta od wydawcy a w niej piękny czarno czerwony kolosik. Micha cieszyła mi się, od rana do samego wieczora, do czasu, aż zaczęłam ją czytać. Cóż, jak spędziłam czas z tą książką, niezbyt interesująco. Jeżeli mam być szczera, bardzo się zawiodłam. Oczekiwałam świetnie napisanej mafii, a niestety dostałam słaby romans. Jedyne co mi się podobało w tej powieści to styl pisania autorki, który jak na debiut uważam, że jest bardzo dobry, lekki i przyjemny, bez żadnych zbędnych pierdół. Na minus zdecydowanie są bohaterzy. Lili wkurzała mnie okrutnie, głupia naiwniaczka, zachowywała się jak rozwydrzony bachor, każda rozmowa kończyła się jej płynącymi łzami, wiecznie zapłakana i brakowało tylko żeby gile jej wisiały z nosa i te jej wgapianie się w podłogę, aby uniknąć kontaktu wzrokowego, za co była co chwilę upominana, no po prostu słabiutko. Teraz on, Nathan pan i władca wielki mafiozo, a dla mnie ciul i debil jakich mało, odniosłam wrażenie, że ma jakąś chorobę psychiczną dwubiegunowka, jak nic. Najpierw straszny, niezwyciężony z jajami tak wielkimi, że przysłoniłyby z nieba całą Amerykę, a dla mnie był po prostu cipeuszem, niezdecydowany, zagubiony, miękki i nie wiem nawet jak to określić, był po prostu chamem. Cała akcja też dzieje się dość szybko, ale jeżeli mam być szczera to mi się dłużyła, co z tego, że były fragmenty które w jakiś niewielki sposób mnie zainteresowały, skoro cała reszta była po prostu niezbyt interesująca i nijaka, nie miała ta książka tego czegoś, co by mnie w nią wciągnęło i chłonęłabym ją całą sobą. Ogólnie emocji w tej książce mi brakowało, liczyłam na dreszcze i gęsią skórkę, że będę ją czytała z zapartym tchem, a miałam jedynie bezdech, gdy zapadłam w drzemkę. Miałam nadzieję na lekturę, którą pochłonę jak ciepłe bułeczki, a dostałam opowieść, która ciągnęła mi się jak flaki z olejem. Czy sięgnę po kontynuację? Niestety nie. Czy polecam książkę? Również nie. Jaka jest moja ocena? Hm... ciężko stwierdzić, dam 3/10 za język autorki.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


środa, 27 kwietnia 2022

 Meg Adams - „Ochroniarz 2. Wilk”


Trzydziestoczteroletni Konrad Wilk, były wojskowy, wspólnie z przyjaciółmi prowadzi agencję ochroniarską. Gdy Nikolaj Aleksandrow podczas jednego ze zleceń ochraniał Lenę Mejer, Konrad poznał Polę Werner, jej przyjaciółkę, do której niespodziewanie się zbliżył. Kobieta chce pomóc Wilkowi uporać się z przeszłością, więc postanawia dowiedzieć się czegoś na ten temat. Niestety za zdobyte informacje płaci najwyższą cenę: traci życie.

Wilk nie potrafi się z tym pogodzić i próbuje odkryć, kto zlecił zabójstwo. W międzyczasie ratuje z opresji dwudziestoczteroletnią Inés Aguilar. „W nagrodę” zostaje jej ochroniarzem. Szybko okazuje się, że sprawa śmierci Poli i podejrzane interesy narzeczonego Inés być może mają wspólny mianownik. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, do której dołączają silne przyciąganie i namiętność. Konrada z Inés połączy coś, czego mężczyzna nie przewidział, a skryte w mroku tajemnice będą mogły sprowadzić na nich śmiertelne zagrożenie…


„Zemsta.
Napędzała mnie przez ostatnie miesiące, a może tak naprawdę przez całe życie. Oddychałem, by pomścić wszystkich, których straciłem.
Oko za oko.
Ponownie zginął ktoś, kto był dla mnie ważny, co oznaczało, że kolejny sprawdza wydał na siebie wyrok śmierci.
Śmierć za śmierć.”

Bardzo czekałam na drugi tom „Ochroniarza” od Meg Adams, minęło prawie dwa lata od premiery pierwszego i miałam już pewne obawy, że kontynuacji się po prostu nie doczekam, dlatego, gdy zobaczyłam, że nareszcie będzie byłam prze szczęśliwa! Chociaż nie ukrywam, że miałam też pewne obawy, czytałam wszystkie książki autorki i z każdą kolejną jej warsztat pisarski jest z książki na książkę dużo lepszy, to jednak Nikolaj zdobył najbardziej moje serce. Zastanawiałam się, czy drugi tom będzie równie dobry co pierwszy? I zdecydowanie teraz potwierdzam, że tak! Już od pierwszych stron historia wciąga nas na maxa, dzieje się tyle, że czyta się ją z zapartym tchem, właściwie ja jej nie czytałam, ja ją pochłonęłam i modliłam się, żeby nikt mi nie przerywał, bo chyba bym skopała tyłek. Boziu, ależ ta historia była dobra! Tym razem szczegółowo poznajemy Konrada, którego połączyły bliższe relacje z przyjaciółką Leny – Polą Werner, niestety poprzez ciekawość kobiety i drążenie jej tematów, które nie powinna, zostaje ona zamordowana, a Wilk na własną rękę zaczyna szukać winowajcy jej śmierci, i co więcej wam powiem to jedynie wow... ja jestem po prostu w szoku, co tam się działo, sporo tajemnic, mnóstwo pytań – bez odpowiedzi, ja po prostu tę książkę czytałam z szaleńczo bijącym sercem, bardzoooo mi się ona podobała. Cała akcja to szaleństwo, ale zakończenie po prostu wbiło mnie w fotel i pozostawiło z pytaniem „że co kuźwa?!”, przyznaję się, miałam ochotę Meg ukatrupić, ale nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie czekać na kontynuację, tylko błagam, niech to nie będą kolejne dwa lata, bo osiwieję!

Jeżeli szukacie historii dynamicznej, przesiąkniętej tajemnicami, mrokiem, pożądaniem i nietuzinkową akcją, to ta opowieść skierowana jest właśnie do was! Ja nie mogę się już doczekać, aż kolejny tom trafi w moje ręce, a Was gorąco zachęcam do poznania Wilka i jego opowieści, jestem przekonana, że się nie zawiedziecie. Ja daje jej 9/10!

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.


poniedziałek, 25 kwietnia 2022

 Paulina Kurpiel - „Na ostrzu noża”


Dwudziestopięcioletnia Emily Stones to młoda, utalentowana szefowa kuchni. Praca jest jej wielką pasją i spełnieniem marzeń. Niestety kobieta nie może cieszyć się z zawodowych sukcesów, ponieważ sen z powiek spędza jej młodsza siostra Nazli, którą Emily non stop musi wyciągać z najrozmaitszych tarapatów.
Pewnego dnia w lokalu, w którym pracuje kobieta, zjawia się znany oraz ceniony restaurator Oliver Maxwell. Emily udaje się zdobyć jego uznanie. Mężczyzna chwali dania, czym wprawia ją w zachwyt. Kobieta nie spodziewa się, że spotkają się wkrótce w zupełnie innych okolicznościach.
Maxwell w wyniku zbiegu wydarzeń z impetem wkracza do prywatnego życia Emily. Jednak kobieta nie wie, że… był w nim od dawna.

Hm... tak naprawdę nie wiem, od czego zacząć. Nienawidzę pisać negatywnych recenzji, ponieważ wiem, ile ciężkiej pracy włożył autor w napisanie książki, a ja nienawidzę sprawiać komuś przykrości. Bardzo przyciągnął mnie opis tej powieści i okładka, gdy zobaczyłam połączenie tych dwóch, spodziewałam się rewelacyjnego, tak rzadko u nas spotykanego romansu, że tak powiem, gastronomicznego. On świetny, bardzo dobrze znany restaurator, seksowny, młody i bogaty, no cóż, spełnienie snów, ona utalentowana również młodziutka szefowa kuchni, romans mógłby być genialny. Ale niestety, ja bardzo się zawiodłam, poza ładna oprawą nie ma nic więcej dobrego, no może poza stylem pisania autorki, który jest dość fajny. Natomiast jeżeli chodzi o treść, to ani razu nie miałam przyśpieszonej akcji serca i przykro mi to stwierdzić, ale książka mnie po prostu nudziła. Główni bohaterzy byli nijacy, działo się pomiędzy nimi zbyt dużo i zbyt szybko, rozumiem, że akcja miała pochłonąć czytelnika i sprawić, że serce zabije nam szybciej, ale dla mnie niestety nie przypadło to do gustu. Wkurzała mnie też główna bohaterka i przedstawiona jej relacja z siostrą, miało to być chyba pokazane jako mocna więź, a ja to odniosłam jako nieodpowiedzialni rodzice, którzy nic nie robią, gdy ich córka spada na dno i siostra, która próbuje zastąpić rodziców, ale też słabo jej to idzie, niby jest ułożona i ogarnięta, ale jak dla mnie aż nazbyt poważna, przez co nudna. Jak na tak małą objętość, było też dla mnie za dużo seksu, bo właściwie głównie na tym opierała się cała relacja bohaterów. Cała fabuła potencjał miała, chociaż uważam, że jest bardzo niewykorzystany, zabrakło mi tu rozbudowania wątków bardziej od kuchni i jakiegoś głębszego poznania bohaterów poza seksem, pomysł był, ale zbyt mało rozbudowany i skoncentrowała się autorka, nie na tym, co trzeba. Brakło mi tu też emocji, pomimo że niektóre sceny w niewielkim stopniu pobudziły mój zapał, to po kilku linijkach był on skutecznie gaszony, zabrakło mi tu efektu wow i jakiejś mocnej bomby.

Uwielbiam debiuty i zawsze staram się patrzeć na nie pozytywnie, w tym jednak przypadku muszę tej powieści powiedzieć stanowcze nie. Nie porwała mnie i nie dała nic, co mogłoby sprawić, że sięgnę po kolejną część. Was jednak zachęcam do siegnięcia po tę powieść i wyrobienia sobie opinii samemu, ja daję jej hm... 3/10.
Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.


czwartek, 21 kwietnia 2022

 K.C. Lynn - „Walka z rozsądkiem”
[Patronat medialny]



Cade’a Walkera i Faith Williams wydaje się dzielić wszystko. On jest cyniczny, tajemniczy, niedostępny i seksowny. Ona to religijna, skromna dziewczyna, która kocha śpiewać i uważa, że w każdym człowieku znajduje się dobro, nawet w kimś takim jak Cade.

Poznają się w Iraku. Ona wyjechała tam na misję ze swoim kościołem, on obozuje z pozostałymi żołnierzami w pobliżu. Wydaje się, że w takim miejscu nie może się narodzić nic dobrego, a jednak dzieje się inaczej. Ta religijna dziewczyna rozłupuje skorupę, którą Cade zbudował wokół swojego serca. Mężczyzna jej na to pozwala, chociaż uważa, że właśnie przez wiarę zginęła jego siostra.

Kiedy po dwóch latach spotykają się ponownie, są w szoku. Wracają do nich wspomnienia i nie każde jest miłe. To, co wydarzyło się w Iraku, złamało ich oboje. Dwojga tak różnych ludzi już nie dzieli wszystko. Połączyła ich jedna noc. Gdy Cade ocalił Faith, poświęcając siebie. Jednak potem się od niej odwrócił. Czy tym razem będzie tak samo?


„Tego dnia moje życie zmieniło się nieodwracalnie po raz drugi. Ja i dwaj moi towarzysze, którzy byli dla mnie jak bracia, przeżyliśmy tydzień piekła. Jedyne, czego żałuję, to to, że tak późno zorientowaliśmy się, że to pułapka. Bo gdybym miał przeżyć ten cały koszmar jeszcze raz, żeby ocalić jedyną dziewczynę, oprócz mojej siostry, która kiedykolwiek coś dla mnie znaczyła, nie zawahałbym się ani chwili.”

Co się wydarzy, gdy drogi tej dwójki przetną się ponownie?
Czy ich uczucia nadal się w nich tlą?

Kocham twórczość autorki i po każdą z jej powieści sięgam z ogromną przyjemnością, wiem, że będą to historie piękne i poruszające. Tym razem w moje ręce trafiła opowieść, na którą bardzo czekałam, gdy tylko postać Cade'a pojawiła się w pierwszym tomie tej serii, wiedziałam, że jego opowieść będzie intrygująca, tajemnicza, przerażająca, ale i poruszająca. Gdy dojechał do mnie mój egzemplarz, cieszyłam się jak dziecko na Boże Narodzenie. Zaczęłam ją czytać i już od pierwszych stron na mojej twarzy malował się szok. Wiedziałam, że ta historia to będzie istna petarda! Dokładnie tak było, czytałam ją ciągle, nie chciałam jej wcale odkładać! Jezu! Co to była za opowieść, tak piękna, poruszająca i po prostu niesamowita! Kocham ją, tak zdecydowanie, ją kocham, że chciałabym, aby czas z nią spędzony trwał wiecznie. Uwielbiam Sawa i Jaxa, ale ten tajemniczy i pokiereszowany Cade zdecydowanie najbardziej zdobył moje serce. Do tego ta dobra, urocza i z sercem podanym na dłoni dziewczyna, Faith przeszła naprawdę piekło, było mi jej potwornie żal, ale to, jak się zmieniła i jakie ma podejście do życia, naprawdę mi zaimponowało.

Historia tu przedstawiona do łatwych nie należy, są tu poruszane takie tematy, że podczas czytania ja miałam gęsią skórkę i łzy płynęły mi po policzkach, jednak nie zostałam też mocno przez nią przytłoczona, autorka ma to do siebie, że potrafi dać nam bardzo emocjonalną opowieść, ale nie sprawi, że poczujecie się przez nią źle, wręcz przeciwnie, pomimo smutku i bólu, który się tu pojawia, ma ona tak wiele humoru i pozytywnej energii, która sprawi, że spędzenie z nią czasu będzie naprawdę przyjemne i w pewien sposób napawające nadzieją. Nie chcę wam zdradzać czegokolwiek z treści tej opowieści, ponieważ uważam, że jest ona tak piękna, że każdy musi ją przeczytać sam. Ja jestem w niej zakochana i na pewno do całej serii powrócę i z ogromną niecierpliwością czekam na kolejne tomy. Was, jeżeli jeszcze nie mieliście okazji czytać żadnej z tych części, gorąco zachęcam do przeczytania, oprócz pięknej okładki, dostaniecie jeszcze piękniejszą treść. Ja daje jej zdecydowane 10/10!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


wtorek, 19 kwietnia 2022

 

Iwona Feldmann

“Vigo. Mroczne serce”

[Patronat medialny]

Myślisz, że to bajka?

Mylisz się, to nie bajka…

To nieprzewidywalny, gorący i pełen kontrowersji mafijny romans.


Vigo - brat bossa mafijnego od zawsze wykorzystuje ludzi. Od lat jest na szczycie i upaja się władzą, jaką zdobył. Prowadzi z Felixem, swoim bratem interesy, które przynoszą szalone dochody. Zawsze pracuje z jedną partnerką i wymaga od niej całkowitej lojalności.

Zara przygotowuje się do matury i myśli, że świat już na nią czeka. Niestety, przypadkowo poznaje pewnych ludzi i nawet nie wie, jak bardzo zmieni to jej życie. Czy będzie kolejną partnerką, czy ofiarą Viga? Czy spełnią się jej niewinne marzenia?

Felix przyjmuje propozycję swojego konkurenta Doriana i godzi się poślubić jego córkę Gretę w zamian za wsparcie przy nowych interesach. Jednak Greta wcale nie jest taka, jak wyobrażał sobie Felix. Postanawia więc się jej pozbyć... Czy wszystko pójdzie po myśli Felixa? Czy Greta da sobą manipulować?


Vigo to karuzela zdarzeń, to eksperyment na Twoim otwartym sercu.

Masz dość klasycznych romansów mafijnych?

Zatem czas na Viga! 


“Znajomość z Vigiem to jak niekończący się mrok i to bez żadnego światełka w tunelu.” 


To moje pierwsze spotkanie z twórczością Iwony i zaliczam je do całkiem udanego. Trochę czasu mi zajęło zrecenzowanie tej książki, ale nawarstwiło mi się na głowie wiele rzeczy, do tego niemoc czytelnicza zrobiła swoje, a chciałam ocenić książkę sprawiedliwie. W końcu znalazłam na nią czas i postanowiłam się zabrać za tę lekturę. Czy podobała mi się ta historia? Tak, chociaż, jak dla mnie fabuła nie wyróżniała się niczym specjalnym. Dużo czytałam książek mafijnych, nie tylko naszych rodzimych autorek, ale i zagranicznych. Chyba w tym wątku naprawdę będzie ciężko wymyślić coś oryginalnego i nowego, ale ważne, żeby było ciekawie i żeby były emocje, a w tej opowieści jest ich mnóstwo.


“Vigo” to lektura na jeden wieczór, która umili Wam czas. Mnie jej przeczytanie zajęło dwa wieczory, ale to dlatego, że mam małego krasnala w domku i niestety nie czytam już tak szybko, jak kiedyś. Ale przejdźmy do konkretów. Co możecie dostać od tej opowieści? Na pewno władzę, pieniądze, nielegalne interesy, jak to w takich książkach bywa. Wszystko to zostało ze sobą spójnie połączone, dzięki czemu nie otrzymujemy harmidru. Autorka wiedziała, co chce w tej książce umieścić i jej się udało. Jednak miałam mały problem z bohaterami, bo było ich tu za dużo. Nie lubię w książkach, gdy występuje narracja z wielu punktów widzenia, a w tej pozycji niestety tak jest. To taki mały minusik. 


Mimo wszystko Iwona w ciekawy sposób nadała każdej postaci cechy charakteru. Cieszę się, że autorka stworzyła dynamiczną akcję i nie pozwoliła się nudzić. Celowo nie zdradzam nic z fabuły, bo tę przygodę musicie odbyć sami. Ja się skupiam na swoich odczuciach, co do lektury. 

Wiecie, co? Na początku mówiłam, że ta historia niczym się nie wyróżnia, chociaż po głębszym zastanowieniu, to jednak jest coś, co ją odróżnia od wszystkich książek mafijnych. Jej akcja toczy się w Polsce, a nie jak przeważnie w Stanach, za co ogromny plus. 


Język, jakim pisze Iwona, jest lekki i spójny, dzięki czemu, nie będziecie mieli trudności ze zrozumieniem tekstu. Znajdują się tu sceny, które rozpalają zmysły i rozgrzewają do czerwoności. Cóż, ja przygodę z tą książką uważam za udaną. Miło się ją czytało :)


Reasumując “Vigo. Mroczne pożądanie” to książka ciekawa i dynamiczna. Dajcie się wciągnąć do świata dwóch braci, którzy zapewnią Wam istny rollercoaster emocjonalny.

Polecam :)

Książkę oceniam 7/10


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce.

 

 

 

Faith Summers

“Bezlitosny książę”

Byli skazani na porażkę od samego początku…


Massimo D’Agostino jest spadkobiercą mafijnego imperium swojego ojca. To bezwzględny, przerażający i zaborczy mężczyzna. Od lat całkowicie pochłania go żądza zemsty na Riccardzie Balesterim – człowieku, który w przeszłości doprowadził do ruiny rodzinę Massima i przyczynił się do śmierci jego matki.


Emelia Balesteri najbardziej w życiu marzy o wyjeździe do Włoch na studia, dzięki którym będzie wreszcie mogła uciec od mrocznego świata gangsterskich porachunków jej rodziny. W przeddzień wyjazdu ojciec zmusza ją jednak do podpisania kontraktu, którego zawarcie ma go wybawić z finansowych długów. Zgodnie z nim Emelia ma wkrótce zostać żoną Massima D’Agostino.


Zmuszona do zrzeczenia się wolności, dziewczyna zostaje zamknięta w posiadłości Massima. Wie, że jest tylko pionkiem w grze pomiędzy swoim ojcem a mężczyzną, którego ma poślubić. Zdesperowana i pełna nienawiści do przyszłego męża Emelia z coraz większym trudem opiera się jednak fascynacji i pożądaniu, jakie budzi w niej niebezpieczny i mający nad nią pełną władzę Massimo… Wplątana w krwawą mafijną rozgrywkę Emelia musi zdecydować, czy może zaufać komukolwiek, i dotrzeć do prawdy, kto jest prawdziwym potworem w jej historii. 


“Kochanie jej jest złe, a jednak wydaje się jedyną dobrą rzeczą w moim życiu.” 


Cały czas zmagam się z niemocą czytelniczą, ale ostatnio nabrałam ochoty, żeby przeczytać “Brutalnego księcia”. Okładka, jak i opis są ciekawe i to jeszcze bardziej zachęciło mnie do przeczytania tej lektury. Jest to pierwszy tom cyklu Mroczny Syndykat. Książka ma ponad 440 stron i jest z niej niezły klocek. Czy historia Massimo i Emelii mnie zaintrygowała bądź zaciekawiła? I tak i nie. Jest schematyczna, przewidywalna i niczym nie zaskakuje. Przez pierwsze 150 stron strasznie się nudziłam. Myślałam, że się poddam i po prostu nie doczytam tej opowieści, ale brnęłam dalej i wtedy zaczynało się robić odrobinkę ciekawiej. 


Nasza główna bohaterka miała marzenia, chciała zostać malarką i dostała się na studia we Florencji, gdzie miała wyjechać, ale na dzień przed wyjazdem to marzenie zostało jej odebrane w brutalny sposób. Została oddana wrogowi swojego ojca, którego musiała poślubić. Natomiast rodzina Massima już od dawna miała na pieńku z ojcem Emelii - Riccardem Balesteri. Odbierając mu córkę, chce się na nim zemścić za wszystkie krzywdy, które przez niego doznała rodzina Massima. 


Jaki będzie finał tej opowieści?

Czy Massimo jest naprawdę aż tak bezwzględny, za jakiego go uważano?


Ta historia zapowiadała się naprawdę fajnie, ale nie do końca to wyszło. Niestety na rynku wydawniczym króluje za dużo romansów mafijnych i tak naprawdę można powiedzieć, że wszystko już było. Nic mnie tu nie zaskoczyło, ale ogólnie czytało mi się dobrze. Mogłabym powiedzieć, że “Bezlitosny książę” to lektura na jeden raz, do której się więcej nie powróci i o niej zapomni. Ogólnie kreacja głównych bohaterów nie była zła, ale też nie wyróżniali się niczym szczególnym. Ona naiwna i szybko się zakochująca, a on bezwzględny, ale z odrobiną serca i człowieczeństwa. Co do języka, jakim ta książka jest napisana, jest lekki i spójny. Z tyłu okładki level hot oceniony jest na pięć ogników i nie przeczę, bo było nawet gorąco.


Jedyny moment w tej lekturze, który dosyć mnie zaintrygował, to akcja pod koniec książki. Podejrzewałam, że może tak być i się nie myliłam.

Muszę się przyczepić do literówek, których znalazłam sporo w tekście. Czasami to niestety przeszkadza w czytaniu i o dziwo w moim przypadku dokładnie tak było. Może jestem czepialska, ale imię głównego bohatera kojarzyło mi się z Massimem z “365 dni” i ciągle się łapałam na tym, że to właśnie jego sobie wyobrażałam i nie pasowała mi fabuła. 


Nie będę się więcej rozpisywać na temat tej książki, bo każdy powinien wyrobić sobie o niej zdanie sam. Mnie ona się podobała tak pół na pół. Nie było żadnego elementu zaskoczenia i tego wow. Jednak czekam na kolejny tom, bo być może akurat ten będzie dużo lepszy od pierwszego.


Reasumując “Bezlitosny książkę” to książka z wątkiem mafijnym, która miała potencjał, ale niestety nie został on wykorzystany, a szkoda. Myślałam, że dostanę mocnych bohaterów, a dostałam poniekąd słabeuszy. Czy polecam tę pozycję? Sama nie wiem. Ja do niej na pewno nie powrócę.

Oceniam ją 5/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Niegrzecznym Książkom.

 

 

piątek, 15 kwietnia 2022

 

Kylie Scott - „Druga szansa”



Kiedy w wyniku brutalnego ataku Clementine traci pamięć, musi zacząć wszystko od nowa. Chce dowiedzieć się, kim była i dlaczego dokonała pewnych wyborów – między innymi zaledwie miesiąc temu opuściła rzekomą miłość swojego życia, tatuażystę Eda.

Gdy Clementine pojawia się w salonie tatuażu i pyta Eda o zerwanie, mężczyzna nie wierzy własnym uszom. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebuje, to kolejne bolesne rozczarowanie, nie może jednak pozwolić dziewczynie odejść. Czy powinni rozstać się na dobre? A może ich miłość zasługuje na drugą szansę?

Nie często zdarza mi się zapominać w recenzji wpisać cytat, chyba, że książka jest naprawdę do bani i nie ma z czego wybrać. Czy tak było tym razem? Hm... powieści Kylie Scott bardzo lubię i zawsze chętnie po nie sięgam, dlatego, gdy zobaczyłam w zapowiedziach jej najnowszą propozycję, wiedziałam, że muszę ją mieć. Wczoraj rano zabrałam się za nią z ogromnym zapałem i... kurczę, ależ to była dobra historia, czytałam ją cały czas, w każdej wolnej chwili, a byłam nią tak oczarowana, że przez moje gapiostwo nie spisałam żadnego cytatu. Poznajemy tu Clementine i Eda, których przeszłość jest dość burzliwa, niestety dziewczyna po uderzeniu w głowę nie pamięta kompletnie nic ze swojej przeszłości w tym również jego. Odkrywa wszystko na nowo i poznaje samą siebie. Było w tej książce sporo humoru, tajemnic i niedopowiedzeń, czytałam ją z zapartym tchem i pragnęłam, aby chwile z nią trwały wiecznie, ale nie myślcie sobie, że lekturka z takim tematem, będzie nie wiadomo jak skomplikowana, wręcz przeciwnie, jest naprawdę lekko i przyjemnie napisana, przez co czyta się ją w ekspresowym tempie. Clem polubiłam od samego początku, nie owijała w bawełnę i mówiła wszystko, co ślina jej na język przyniesie, a jej poznawanie siebie było momentami komiczne, dzięki czemu śmiałam się w głos, fajnie autorka wykreowała tę postać, nie zrobiła z niej rozwydrzonej kobietki, która miała pretensje do całego świata, bo spotkało ją coś złego, wręcz przeciwnie. Ed, och Boziu pokochałam go, ale przez jego humorki momentami miałam ochotę go palnąć w łeb.

Cała historia bardzo mi się podobała i z ogromną przyjemnością jeszcze do niej powrócę. Jest to idealna propozycja na spędzenie miłego wieczoru, ja jestem nią po prostu zachwycona. Wam gorąco ją polecam, gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Daję jej 9/10. Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Luna.

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

 

Paulina Zalecka - „Poskładaj mnie na nowo”


Sue, studentka amerykańskiego college'u, ma za sobą ciężkie dzieciństwo ― koszmar przemocy domowej, od którego odgrodziła się mocnym charakterem i wybuchowym temperamentem. Dawne traumy wykorzystuje konstruktywnie i nagromadzoną w sobie agresję wyładowuje na treningach karate. Trenuje, by zostać mistrzynią i zgarnąć za swoje triumfy niezłe pieniądze, których bardzo, bardzo potrzebuje.

Chris jest kapitanem studenckiej drużyny rugby. Odkąd zobaczył Sue na sali gimnastycznej i usłyszał przydomek, jaki nadali jej koledzy z drużyny ― "Niedotykalska" ― myśli tylko o tym, by jej dotknąć. Realizacja tego pragnienia sporo go kosztuje, ale to nic, skoro plan Chrisa się powiódł. Nawiązuje kontakt ze śliczną, choć bardzo tajemniczą dziewczyną...

Wkrótce sprawy ulegają komplikacji. Chris przyjmuje zakład, który z założenia ma być tylko zabawą. Z czasem jednak własne kłamstwa wymykają mu się spod kontroli. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, gdy Sue poprosi Chrisa o to, by poskładał ją na nowo.

„To minie.
Zapomnisz o tym.
Już po wszystkim.
Nieważne, co ci powiedzą. Nigdy o tym nie zapomnisz, to część twojej historii. To część ciebie. Masz jednak dwa wyjścia. Możesz siedzieć w tym do końca swoich dni i nie mieć innego życia. Albo możesz wreszcie stanąć w tłumie i zwyczajnie krzyknąć „POMOCY!”.”

Jak rozwinie się relacja pomiędzy Sue a Chrisem?
Czy mężczyźnie uda się zburzyć mur, którym otoczyła się Sue?

„Ona nie ma twardej skorupy.
Ona ma pieprzony mur, o ponad stu metrach grubości, kuloodporny i chuj wie jeszcze, z jakimi zabezpieczeniami.
A ja postanawiam je złamać.”

Z twórczością Pauliny Zaleckiej spotkałam się już za sprawą jej duetu z Moniką Nerc, teraz nadszedł czas, aby poznać jej solową książkę. Rewelacyjna okładka i świetny opis skutecznie przyciągnęły moją uwagę, dlatego gdy tylko pojawiła się okazja, aby zamówić do recenzji, od razu ją wzięłam. Czekałam na nią bardzo, a gdy już zobaczyłam, że paczka jedzie, zacierałam rączki. Nie będę ukrywała, że gdy dojechała, trochę się zawiodłam, a czym? Jej objętością, ponieważ ma ona tylko 180 stron, malutko. Ale nie zrażałam się i z zapałem się za nią wzięłam. Przeczytałam ją szybciutko i cóż mogę stwierdzić, było dobrze, ale czułam niedosyt. Historia tu przedstawiona jest poruszająca i chwyta za serce. Główna bohaterka otoczyła się wysokim murem, ale wcale się jej nie dziwię, bo to, co przeszła mocno odcisnęło na niej swoje piętno, podziwiam ją, że po tym, jakie kopniaki dostała od osób, które na dobrą sprawę powinny ją chronić, było po prostu straszne. Współczułam jej, ale były też momenty, że swoim zachowaniem mnie irytowała i jej teksty był po prostu bardzo dziecinne. Chociaż fakt, że wielokrotnie też się uśmiałam z poczucia humoru autorki. Chris no dobra jego po prostu uwielbiam, taki słodziaczek, ale też kilka razy sobie u mnie przeskrobał. Czym? Tego wam nie powiem, bo musicie przeczytać tę opowieść sami.

Jeżeli szukacie historii pięknej, poruszającej, ale i z odpowiednią dawką humoru, w której bohaterowie walczą ze swoją trudną przeszłością, to ta powieść jest skierowana właśnie do was. Ja mam lekki niedosyt po jej skończeniu i uważam, że niektóre wątki mogłyby być bardziej rozwinięte, to całość oceniam na 7/10. Autorka dopiero co zaczyna swoją karierę z pisaniem i jeżeli początki są dobre, to już nie mogę się doczekać, aż przeczytam jej kolejne propozycje. Historię Sue i Chrisa wam zdecydowanie polecam! :)

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Editio Red.


piątek, 8 kwietnia 2022

 Martyna Keller - „Diabły Henderson”


Trzeci tom historii Mercy Stone i Gabriela Crade’a z Diabłów Reno!
Mercy i Gabriel pod wpływem impulsu wzięli ślub w stylu, z jakiego słynie Las Vegas. Mimo że nie żałują tej decyzji, nie chcą się dzielić z nikim nowiną. Teraz zresztą ich myśli krążą wokół pojedynku Gabriela, od którego wiele zależy. Na szczęście mężczyzna wygrywa, ugruntowując swoją pozycję w bokserskim świecie.

Małżeństwo wydaje się służyć parze, ale do czasu. Oboje zaczynają mieć przed sobą coraz więcej tajemnic. Mercy nie potrafi odpuścić tego, co wydarzyło się w przeszłości. Sprawa napaści nie daje jej spokoju. Jednak dziewczyna nie dzieli się obawami z mężem, ponieważ on nie pochwala rozgrzebywania starych spraw.
Tymczasem obok Gabriela pojawia się inna kobieta. Małżeństwo zbudowane na dosyć chwiejnych fundamentach wkracza w pierwszy poważny kryzys. Po jednej z kłótni z Gabrielem Mercy znika bez śladu.

„Przez miniony czas zdążyłam nauczyć się żyć z kolejnym ciężarem, jaki spoczął mi na barkach, więc teraz podchodzę do tego wszystkiego z chłodną obojętnością. To właśnie ona, trzymając w ryzach wszystkie reakcje ciała, przypomina pancerz, pod którym mogę się skryć.”

No dobrze, skończyłam tego klocuszka. Pierwsze dwa tomy podobały mi się baaaaardzo, dlatego z ogromnym zapałem zabrałam się za trzecią część i cóż... mam co do tej części troszkę mieszane uczucia, ogólnie cała historia jest bardzo fajna i przemyślana, ale jeżeli chodzi o „Diabłów Henderson”, co mogę powiedzieć, ma ona na pewno kilka minusów. Ale zacznę od początku, pierwsze kilkadziesiąt stron, sprawiło, że mój uśmiech przygasł i zaczęłam mieć wątpliwości co do tego, czy i ta część będzie tak dobra, jak pierwsze dwa tomy, początek opierał się w dużej mierze na zbliżeniach bohaterów, co było szczerze mówiąc trochę nudnawe, lubię, gdy sceny seksu są, ale nie, gdy jest ich przesadzona ilość i tak naprawdę przysłaniają całą pozostałą fabułę, dlatego niektóre z nich po prostu omijałam. Jeżeli mam być szczera, to odniosłam wrażenie, jakby książka była pisana przez dwie osoby, pierwsza niecała połowa same zbliżenia bohaterów i niewiele, mało istotnej akcji, a dopiero mniej więcej od połowy, całość nabiera tempa, i pojawia się to, co tak bardzo podobało mi się w poprzednich dwóch tomach, wartka przemyślana akcja, tajemnice, genialne opisane emocje i to, co tak mnie przyciągało w tej powieści, czyli niebezpieczeństwo, mrok i ciągnąca się za bohaterami przeszłość. Wkurzały mnie niektóre wstawki informujące o jakiś dennych, nic nieznaczących szczegółach, jak opisywanie stroju, albo zbyt duże zagłębianie się w szczegóły wykonywanych przez bohaterów czynności, tak naprawdę wyrzucając z tekstu część tych opisów, książka skróciłaby się o jedną trzecią objętości. Bohaterowie, hm... zaczęła mnie wkurzać Mercy i jej głupie teksty i zastanawianie się nad tym „co by było, gdyby...”, powracanie do przeszłości i jej dylematy, były momentami męczące. Natomiast postać Gabriela zdobywa u mnie więcej punktów, pokazywany on jest z coraz lepszej strony, ma on do Mercy anielską cierpliwość, chociaż moim zdaniem, momentami za bardzo jej popuszcza, a jej, jak ja to mówię, przewraca się w tyłku. Zostało jeszcze kilka wątków, które według mnie wymagają odkrycia i wyjaśnienia, ale wiem, że to dostaniemy w kolejnym tomie, po który na pewno sięgnę. Czy polecam tę powieść? Tak i proszę, abyście początkiem się nie zrażali. Mnie ona się podobała, chociaż wycięłabym z niej co nieco. Ogólna ocena będzie niższa od poprzednich, daję jej 6/10. Mam nadzieję, że kolejny tom trafi w moje rączki niebawem. Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


czwartek, 7 kwietnia 2022

 Karina Halle - „Kusząca oferta”


Nicola Price przez pewien czas wiodła bardzo wygodne życie. Jej kariera świetnie się rozwijała. Kobieta miała idealnego faceta i mieszkanie na jednym z najbardziej luksusowych osiedli w San Francisco.

Nagle wszystko runęło. Straciła pracę oraz finansowe wsparcie rodziców. Na domiar złego jej partner postanowił się ulotnić, kiedy okazało się, że Nicola jest w ciąży.

Pięć lat później Nicola ledwo wiąże koniec z końcem. Wynajmuje lokum w najgorszej dzielnicy, a kiedy mężczyźni, z którymi się spotyka, dowiadują się, że ma dziecko, uciekają gdzie pieprz rośnie.

Niespodziewanie kobieta otrzymuje ofertę. Bram McGregor, brat jej przyjaciela Lindena, proponuje jej zamieszkanie w sąsiadującym z jego apartamencie, w dodatku za darmo. Nicola jest rozdarta, ponieważ nie wie, czego Bram oczekuje za pomoc. W końcu to kobieciarz, który non stop z nią flirtuje.

Nicola z pewnością przywyknie do nowej sytuacji. Nie może być tak źle, prawda?


„Jeżeli wszystkie nasze interakcje będą połączeniem jego przesadnej hojności i bycia, cóż, sobą, nie wiem, co przyniesie następna.
Wiem tylko, że z pewnością pozostanę czujna.”

Jak rozwinie się relacja pomiędzy tą dwójką?
Czy Nicola zaufa ponownie mężczyźnie?

Kocham twórczość Kariny Halle! Tak, zdecydowanie to potwierdzam! Za sprawą „Przyjacielskiego układu” ją polubiłam, ale „Kuszącą ofertą” podbiła moje serce! Bawiłam się podczas czytania tej serii po prostu genialnie! Lekka i przyjemna historyjka, idealna na spędzenie przyjemnego dnia. Nie znajdziecie tu większych dram, jest to jedna z tych serii, które sprawią, że masz ochotę spędzić z nimi jak najwięcej czasu. Gdy tylko wzięłam tę książkę w swoje ręce, już od samej cudownej okładki na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a gdy zagłębiałam się coraz bardziej w lekturę, tym stawał się on coraz szerszy, ależ to było miłe. Główni bohaterowie są świetnie wykreowani, Bram to mężczyzna prawie że idealny, czuły, opiekuńczy, lojalny i pomocny, nie jest jednak bez skazy, za nim ciągnie się przeszłość, o której ciężko zapomnieć, przez co jest traktowany nie do końca poważnie i ma przypiętą łatkę bawidamka. Nicola to kobieta zdystansowana, otoczyła się wysokim murem, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo i dystans od mężczyzn, skupiona całkowicie na opiece nad swoją cudowną córeczką Avą. Dwa całkowite przeciwieństwa, a jednak zaczyna między nimi iskrzyć. Nie ma tu od razu buchających fajerwerków pomiędzy bohaterami, cała relacja rozwija się w odpowiednim tempie i nic nie jest napędzane na siłę. Mnóstwo humoru, ale i sytuacji, które powodują, że skłaniamy się ku refleksjom. Fabuła jest fajnie przemyślana i nie naciągana, nie ma też upychanych na siłę rozdziałów, byleby tylko coś było. Pióro autorki jest proste, co jest zdecydowanie na plus. Do tego moja ukochana narracja dwutorowa, dzięki, której poznajemy szczegółowo myśli i rozterki bohaterów.

Mam nadzieję, że dostaniemy jeszcze kilka tomów z tymi bohaterami. Ja bawiłam się świetnie podczas czytania i chciałabym, aby na naszym rynku pojawiało się jak najwięcej tak dobrze napisanych powieści. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, mogę wam zagwarantować, że wspaniale spędzicie przy niej czas. Ja daję jej 9/10! Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


środa, 6 kwietnia 2022

 

Cora Reilly

“Krucha tęsknota”

[Patronat medialny]

“Miłość nie działa na odległość. Można kochać tylko kogoś, kogo się zna. Miłość przychodzi wraz z ciężką pracą i oddaniem, ale przede wszystkim z czasem.” 


Sofia zawsze wiedziała, że nie będzie taka jak jej siostra. Nie była blondynką, nie była tak perfekcyjna jak Serafina. Jednak musiała ją zastąpić u boku Danilo – mężczyzny, któremu porwano narzeczoną w dniu ślubu.

Taki obrót spraw powinien być spełnieniem snów Sofii. W końcu kochała się w Danilo, nawet kiedy był zaręczony z Serafiną. Ale Sofia szybko się orientuje, że to marzenie ma gorzki smak. Danilo jej nie chce. Wspomnienie jej siostry wciąż go otacza, a Sofia, choćby bardzo się starała, nigdy nią nie będzie.

Danilo zawsze dostaje to, czego pragnie, a chciał mieć Serafinę. Teraz będzie musiał poślubić jej siostrę, która jest dużo młodsza od niego.

Wkrótce może się okazać, że jeżeli mężczyźnie nie uda się zapomnieć o tym, co stracił, straci również to, co otrzymał w zamian. 


“Kochałam tego męż­czy­znę nie­win­nie, głę­bo­ko, de­spe­rac­ko. Z ca­łe­go głu­pie­go, na­iw­ne­go serca.” 


Każdą książkę Cory Reilly wyczekuję jak świeże bułeczki. Lubię książki tej autorki i gdy w ręce wpada mi jakaś nowa historia, zastanawiam się, co znajdę w niej tym razem? Czy mnie zachwyci, zaskoczy, sprawi, że moje serce zabije szybciej? Czy może będzie na odwrót? Jakiś czas temu doszła do mnie historia Sofii i Danilo. Jak wiecie, Danilo miał poślubić Serafinę, ale ta została porwana w dniu ich ślubu przez Remo Falconego. Gdy wróciła, nie chciała już Danilo. Nie mogła z nim być, bo jej serce i ciało należało do kogoś innego. Mężczyzna nie mógł się z tym pogodzić, ale nie miał wyjścia. W zamian za Serafinę dostał Sofię. Wówczas wtedy miała ona tylko jedenaście lat. Została jego zastępczą panną młodą (oczywiście do ślubu doszło, gdy Sofia była już pełnoletnia).


Ogólnie cała historia mnie się naprawdę podobała. Byłam ciekawa ich relacji i czy Danilo w końcu odpuści. Zachowywał się jak zwykły dupek i ranił Sofię. Dziewczyna dopuściła się także pewnego podstępu, który wywołał między nimi dość oziębłe relacje. Dopiero gdy mężczyzna mógł stracić Sofię, zaczął się ogarniać i starał się wszystko naprawić, ale czy nie było już na to za późno? Szkoda mi było dziewczyny, bo była młoda, niedoświadczona i chciała zaznać miłości, ale czy jest to możliwe u boku zranionego faceta? Ja Wam oczywiście tego nie powiem. 


Było kilka rzeczy, które mi przeszkadzały i pierwszą z nich jest początek książki. Uważam, że za długo się ona zaczyna i cofamy się do wydarzeń z przeszłości. Można było wspomnieć, o tym tak w kilku zdaniach i to by wystarczyło. Kolejną sprawą było dorastanie Sofii. Nie lubię, gdy wszystko tak się dzieje powoli. Myślę, że autorka mogła znacznie to przyspieszyć, bo troszkę dziwnie było czytać o nastolatce, która się podkochiwała w dorosłym mężczyźnie, bo jednak dzieli ich spora różnica wieku. I ostatnia rzecz, to zachowanie Sofii. Była za bardzo rozkapryszona i zachowywała się miejscami jak dziecko. Można jej to wybaczyć, bo jak wspomniałam wcześniej, była młoda to i rozum jeszcze miała taki dziecinny. To takie trzy małe minusiki, które nie zaważą jakoś mocno na mojej ocenie, bo uważam, że ta historia jest warta poznania. Im więcej brnie się w lekturę, tym robi się lepsza i ciekawsza. Może jest to najsłabsza część, porównując do poprzednich opowieści, ale ma też swój urok.

 

Mimo wszystko polecam, ponieważ przeskakując tę część, może Wam czegoś zabraknąć, bo nie oszukujmy się, Złączeni, jak i Camorra są ze sobą połączone. Nawet te jednotomówki, które są dodatkowe, też mają coś wspólnego z tymi seriami, więc warto znać wszystko :)

Polecam i oceniam książkę 7/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 



 

 

 

J.T. Geissinger

“Piękny gangster”

“Wolność wilków bardzo często oznacza śmierć owiec.” 


Za każdym razem siadał przy stoliku, który ona obsługiwała. Za każdym razem śledził ją wzrokiem i wywoływał u niej dreszcze. Pewnej nocy stał się kimś więcej niż tylko stalkerem – stał się jej wybawcą.

Pojawił się znikąd i ją ocalił. Był nieznajomym, ale dziwnym trafem jedynie w jego ramionach czuła się bezpieczna. Jednak do czasu…

Kiedy ktoś taki jak Liam Black uratuje komuś życie, z pewnością będzie chciał coś w zamian.

W myślach nazywała go wilkiem. W rzeczywistości był kimś znacznie groźniejszym.

Gangsterem. 


“Męż­czyź­ni pro­wa­dzą­cy życie z jedną nogą w trum­nie prę­dzej czy póź­niej wpa­da­ją do niej cali.”


To moje pierwsze spotkanie z piórem autorki, chociaż wiem, że to nie jest jej pierwsza wydana w Polsce książka. Na przeczytanie “Pięknego gangstera” nabrałam ochoty w momencie, w którym zobaczyłam na stronie wydawnictwa zapowiedź. Lubię historie mafijne, do tego zachęciła mnie okładka oraz opis i wiedziałam, że to jest to. Ostatnio mam jakąś niemoc czytelniczą i gdy pojawiają się jakieś przebłyski chęci na czytanie, to wybieram wtedy to, na co mam ochotę w danym momencie.


Trochę zwlekałam z przeczytaniem, tej opowieści i wybierałam coś innego i jak zwykle później plułam sobie w brodę, dlaczego tak długo ją odkładałam na bok. No, ale najważniejsze, że jestem już po lekturze. Czy ta książka mi się podobała? Powiem to jednym słowem: bardzo! Ta opowieść zawiera 323 strony, które przeczytałam migiem. Autorka ma fajny styl pisania, dzięki czemu w ogóle się nie nudziłam, a za to wybuchałam głośnym rechotem. Uwielbiam, gdy autorzy w swoje historie wplatają humor, przez co nie jest drętwo. Może miejscami za dużo było tego humoru, bo jak to się mówi “co za dużo, to niezdrowo”, ale bez problemu można przymknąć na to oko. Jeszcze mam takie malusieńkie zastrzeżenie, które po którymś już razie, strasznie mnie irytowało, a było to powtarzane słowo “ano”. To takie, prawie że nic nieznaczące minusiki :D


Natomiast, co mnie urzekło w tej opowieści? To relacja Tru i Liama. Jeny, ale od nich było czuć wzajemne przyciąganie i to od ich pierwszego spotkania. Podobało mi się to, w jaki sposób autorka budowała między nimi pożądanie i napięcie. Tru to fajna dziewczyna z poczuciem humoru. Potrafiła się odgryźć i nie była potulna jak baranek. Właśnie takie bohaterki lubię w książkach, które mają coś do powiedzenia. Jeśli chodzi o Liama, to wzbudzał strach w ludziach. Wszyscy dookoła wiedzieli, kim on jest, z wyjątkiem Tru. Gdy to w końcu odkryła, nie okazała cienia strachu. Były sytuacje, w których Liam tak mnie, wkurzał, że miałam ochotę mu normalnie przyłożyć, ale i tak go lubiłam i mianowałam swoim książkowym mężem. Pojawia się wielu bohaterów drugoplanowych, których na swój sposób lubiłam, chociaż mnie miejscami irytowali, a w szczególności Diego. Mimo wszystko te osoby nadawały całokształtu książce i uroku.


Autorka zaserwowała mi naprawdę ciekawą przygodę. Gdy dobrnęłam do samego końca, powiedziałam do siebie: “Ale, że jak? To już koniec?”. Ciężko mi było się rozstać z Tru i Liamem, ale każda przygoda kiedyś dobiega końca.


Jeżeli szukacie lekkiej książki, która umili Wam wieczór, to sięgajcie po “Pięknego gangstera”. Gwarantuję Wam dużo śmiechu, trochę akcji i ogromne przyciąganie. Ja zdecydowanie jestem na TAK i szczerze Wam polecam tę propozycję.

Oceniam ją 8/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 



 

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...