piątek, 15 kwietnia 2022

 

Kylie Scott - „Druga szansa”



Kiedy w wyniku brutalnego ataku Clementine traci pamięć, musi zacząć wszystko od nowa. Chce dowiedzieć się, kim była i dlaczego dokonała pewnych wyborów – między innymi zaledwie miesiąc temu opuściła rzekomą miłość swojego życia, tatuażystę Eda.

Gdy Clementine pojawia się w salonie tatuażu i pyta Eda o zerwanie, mężczyzna nie wierzy własnym uszom. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebuje, to kolejne bolesne rozczarowanie, nie może jednak pozwolić dziewczynie odejść. Czy powinni rozstać się na dobre? A może ich miłość zasługuje na drugą szansę?

Nie często zdarza mi się zapominać w recenzji wpisać cytat, chyba, że książka jest naprawdę do bani i nie ma z czego wybrać. Czy tak było tym razem? Hm... powieści Kylie Scott bardzo lubię i zawsze chętnie po nie sięgam, dlatego, gdy zobaczyłam w zapowiedziach jej najnowszą propozycję, wiedziałam, że muszę ją mieć. Wczoraj rano zabrałam się za nią z ogromnym zapałem i... kurczę, ależ to była dobra historia, czytałam ją cały czas, w każdej wolnej chwili, a byłam nią tak oczarowana, że przez moje gapiostwo nie spisałam żadnego cytatu. Poznajemy tu Clementine i Eda, których przeszłość jest dość burzliwa, niestety dziewczyna po uderzeniu w głowę nie pamięta kompletnie nic ze swojej przeszłości w tym również jego. Odkrywa wszystko na nowo i poznaje samą siebie. Było w tej książce sporo humoru, tajemnic i niedopowiedzeń, czytałam ją z zapartym tchem i pragnęłam, aby chwile z nią trwały wiecznie, ale nie myślcie sobie, że lekturka z takim tematem, będzie nie wiadomo jak skomplikowana, wręcz przeciwnie, jest naprawdę lekko i przyjemnie napisana, przez co czyta się ją w ekspresowym tempie. Clem polubiłam od samego początku, nie owijała w bawełnę i mówiła wszystko, co ślina jej na język przyniesie, a jej poznawanie siebie było momentami komiczne, dzięki czemu śmiałam się w głos, fajnie autorka wykreowała tę postać, nie zrobiła z niej rozwydrzonej kobietki, która miała pretensje do całego świata, bo spotkało ją coś złego, wręcz przeciwnie. Ed, och Boziu pokochałam go, ale przez jego humorki momentami miałam ochotę go palnąć w łeb.

Cała historia bardzo mi się podobała i z ogromną przyjemnością jeszcze do niej powrócę. Jest to idealna propozycja na spędzenie miłego wieczoru, ja jestem nią po prostu zachwycona. Wam gorąco ją polecam, gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Daję jej 9/10. Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Luna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...