piątek, 27 listopada 2020

 J.A. Redmerski - „Czarny wilk”
[Patronat medialny]



Sekrety ujawnione przez Norę Kessler sprawiły, że Niklas Fleischer zrozumiał, że nie ma już nikogo, komu mógłby zaufać. Jego własny brat go zdradził. Ale ostatecznie Niklas zgadza się stanąć na czele misji we Włoszech, która może być szansą na wybaczenie albo odwet za to, co zrobił jego brat.

Zadaniem Niklasa jest odegranie roli bogatego niemieckiego inwestora i porwanie tajemniczej Francesci Moretti. Zadanie jest tym trudniejsze, że nikt nie wie, jak ona dokładnie wygląda.

Niklas wydaje się idealnym kandydatem do tej roli, ale ryzyko jest ogromne, ponieważ powodzenie misji nie będzie zależało tylko od niego. Zabierze ze sobą dwie kobiety – Izabel i Norę.

Izabel ma udawać jego kochankę, natomiast Nora – niewolnicę. Mężczyzna musi bardzo uważać na Izabel, która ze względu na swoją przeszłość może źle znieść to, co zobaczy w willi Morettich. Jeden nieostrożny ruch i cała akcja może zakończyć się niepowodzeniem, stawiając ich życie na szali.

Niklasowi sytuacja z kochanką i niewolnicą u boku wydaje się całkiem przyjemna, jednak to tylko pozory.

Mężczyzna musi pamiętać o tym, co zrobił Viktor. Czy to, co zaszło między braćmi, już na zawsze będzie ich kością niezgody? Czy okaże się silniejsze niż więzy krwi, które ich łączą?


„Kusi mnie, żeby na nią zerknąć, bo chociaż strasznie mnie wkurza, jest jedyną osobą w naszym zakonie, której... współczuję. Naiwna dziewczynka o wybujałych ambicjach, które pewnego dnia doprowadzą ją do zguby, nie pasuje do tej organizacji. Parę lat temu wcale bym się nie przejął – sam próbowałem ją zabić – ale od tamtej pory dużo się zmieniło i teraz raczej czuję się za nią odpowiedzialny, niż postrzegam ją jako zagrożenie. Chyba w którymś momencie zacząłem widzieć w kobiecie mojego brata siebie: osobę zmuszoną za młodu wieść życie, jakiego nie chciała, skrzywdzoną w niewyobrażalny sposób, która mimo to walczyła, przetrwała, a teraz – z powodu swoich doświadczeń – nie boi się zabijać.”

Czy misja tej trójki się powiedzie?
A może Izabel zniszczy cały plan przez swoją przeszłość?
Czy Niklas wybaczy bratu to, co zrobił?

„Z jego surowej, nieogolonej twarzy bije powaga. - Nie traktuję tych misji lekceważąco – zaczyna. - Zdarza mi się żartować, albo dawać się ponieść nerwom, kiedy mamy tylko kogoś zabić i jest po sprawie, ale to... - wskazuje z roztargnieniem podłogę: jego spojrzenie staje się bardziej zawzięte. - To moja specjalność. Zobaczysz mnie od strony, której jeszcze nie znasz. Mam nadzieję, że potrafisz dobrze wejść w rolę i niczego nie spieprzyć, bo ja nie zamierzam wychodzić ze swojej. Pamiętaj o tym. Ja nigdy nie wychodzę z roli.
Przez kilka sekund świdruje mnie wzrokiem, aż dochodzi do wniosku, że dotarł do mnie sens jego słów.”

Seria „W towarzystwie zabójców” J.A. Redmerski jest mi bardzo dobrze znana. Pokochałam ją już od pierwszego tomu i zawsze z ogromną niecierpliwością czekam na każdą kolejną część. Nie będę ukrywała, że od samego początku postać Niklasa bardzo mnie intrygowała i nie mogłam się doczekać, aż „Czarny wilk” trafi w nasze ręce. Wiedziałam, że tu zdecydowanie lepiej poznany Niklasa i targające nim rozterki. Niestety, książka musiała na regale odleżeć swoje, ponieważ był moment, w którym dopadła mnie niemoc czytelnicza z powodu stresu i nie byłam w stanie czytać jakichkolwiek historii. Teraz jednak nadrabiam zaległości i tak wzięłam się nareszcie za tę opowieść. Już we wcześniejszych recenzjach pisałam, że bardzo podoba mi się styl pisania autorki, jest on spójny i bez wątpienia wie, jak napisać historię, która wciągnie czytelnika w swoje szpony i tak dokładnie było i tym razem. Gdy tylko wzięłam tę książkę, nie mogłam się od niej oderwać ani na chwilę, odnoszę wręcz wrażenie, że każda kolejna część jest jeszcze bardziej popieprzona od poprzedniej, nie mogłam się od niej oderwać, chłonęłam ją całą sobą i teraz mam do siebie ogromny żal, przez to, że muszę czekać na kolejny tom, który jeszcze nie wiadomo, kiedy się pojawi na naszym rynku wydawniczym. A szkoda...

Autorka po raz kolejny przenosi nas do świata płatnych zabójców, który jest bezlitosny, popaprany i bez wątpienia krwawy. Nie ma tu miejsca na wyrzuty sumienia, ani litość. Ta opowieść zawiera wszystko to, co kocham w tego typu opowieściach: dynamiczną i nieprzewidywalną akcję, silnych i bezlitosnych bohaterów, którzy gdzieś tam w głębi duszy mają jeszcze odruchy człowieczeństwa no i krwawe jatki. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie zakończenie, zaintrygowało mnie ono do tego stopnia, że zachciało mi się płakać, ponieważ już dalej chciałabym poznać losy naszych bohaterów. Fajne jest też to, że autorka pokazała nam kilka punktów widzenia, możemy dogłębnie poznać Victora, Izabel i Nicolasa, ale jest również sporo fragmentów Nory, której bezduszna postać niesamowicie mnie intryguje.

„Czarny wilk” to opowieść, która bez wątpienia wywrze na was naprawdę ogromne wrażenie. Ja wiem, że nie tylko do tej części, ale do całej serii będę powracała z ogromną przyjemnością. Są to takie książki, które powodowały u mnie wytrzeszcz oczu ze zdumienia, gęsią skórkę z przerażenia i dreszcze przez to, co przechodziły co niektóre osoby. Gwarantuję Wam, że gdy weźmiecie tę serię w swoje ręce nie będziecie mogli i chcieli odłożyć jej ani na chwilę, gdy zagłębicie się w lekturze, przestanie istnieć wszystko dookoła, pozostaniecie tylko wy i losy bohaterów, które przyprawią was o palpitację serca. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na szósty tom, aby dowiedzieć się, co kombinuje Victor.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


wtorek, 24 listopada 2020

 

 

Izabella Frączyk

Jagna Rolska

“Kaprys milionera”

Emil Kastner to znudzony życiem biznesmen. Nic go nie cieszy, rozkapryszony szuka wciąż nowych podniet. Podczas solidnie zakrapianego spotkania z przyjaciółmi z dzieciństwa przyjmuje zakład, że nawet z najbardziej nieatrakcyjnej dziewczyny, przy odpowiedniej dozie pieniędzy, da się wyczarować prawdziwą piękność.


Danka Popiołek jest skromną ekspedientką z dyskontu sieci Bonus. Dziewczyna jest zaniedbana, otyła i tonie długach. A do tego właśnie wpadła w poważne kłopoty i pilnie musi ukryć się przed światem. Wskutek nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności spotyka na swojej wyboistej drodze Emila.


Co połączy tych dwoje?

Czy za pieniądze można kupić wszystko?

No i najważniejsze… Kto wygra zakład? 


“- A ja wam mówię, panowie! Z każdej da się zrobić łabędzia. Pozostaje tylko kwestia, jakim kosztem.

- Nie wierzę. Nie chrzań.

- No to ja ci udowodnię!

- A niby jak mi to udowodnisz? - roześmiał się Robert.

- Znajdę jakąś koszmarną dziewuchę i zrobię z niej księżniczkę. Zakład?”


To moja pierwsza styczność z twórczością autorek. Kiedy zaczęłam czytać “Kaprys milionera”, byłam do tej książki sceptycznie nastawiona. Na samym początku mnie nudziła, opisy były nużące i myślałam, że tak będzie przez całą lekturę. Co prawda przeczytanie tej pozycji zajęło mi trochę czasu, ale kiedy tak naprawdę do niej przysiadłam, to przeczytałam ją bardzo szybciutko. Czy ta opowieść mi się podobała? Szczerze mówiąc, to i tak i nie. Niektóre sytuacje były niedorzeczne, a niektóre nawet śmieszne. Niestety nie lubię w książkach narracji trzecioosobowej, ponieważ nie mogę się wtedy dokładnie skupić na tym, co czytam i taki zabieg strasznie mi w tym przypadku przeszkadzał. Kolejnym minusem były zbędne opisy, które nic nie wnosiły do książki, tylko zapychały kartki. Zupełnie nie podobała mi się postać Emila. Jezu jak ten gościu mi działał na nerwy, to nikt nie ma pojęcia. Erotoman jeden. Skakał z kwiatka na kwiatek i wiecznie mu się gzić chciało. Dupy zmieniał jak rękawiczki, co było odpychające. Niby coś tu do Danki czuł, a za chwilę już myśli o innych babach i ich bzykaniu. No nie podpasował mi ten bohater i koniec kropka. Co do Danki, to też baba strasznie irytująca, ale jakoś przymykałam na to oko i nawet ją po części polubiłam, bo nie miała w życiu łatwo, ale w sumie też na własne życzenie. Autorki miały pomysł na fabułę, która była miejscami naprawdę ciekawa, był i wątek kryminalny, który po części jakoś uzupełniał cały zarys historii. Było wplecionych kilka akcji, które na swój sposób były dobre, ale jedną autorki mogły sobie po prostu darować, bo uważam, że było to bardzo niesmaczne. Jednak fajnym za to zabiegiem, była metamorfoza Danki z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia i myślę, że z tym obie Panie poradziły sobie naprawdę dobrze. Danka musiała wyrzec się wiele nawyków, ale jej się to opłaciło.


W tej książce przewijało się trochę postaci drugoplanowych i najbardziej z nich polubiłam Marka. Myślę, że ten bohater wniósł powiew świeżości do całej fabuły, mimo swoich problemów, wspierał Dankę, przez co się do niej zbliżył. Również podobało mi się to, że tym razem w książce nie ma chudej bohaterki o idealnych kształtach, tylko jest kobieta otyła i mało urodziwa. To coś naprawdę rzadkiego, bo zawsze, kiedy czytam jakąś lekturę, to kobiety są wiecznie doskonałe, ze świetną figurą, ubierają drogie ciuchy i w ogóle same ochy i achy, a tu mamy tego przeciwieństwo. Obie Panie piszą językiem prostym i spójnym, przez co naprawdę szybko idzie czytanie. Może ta pozycja nie zadowoliła mnie w pełni, ale też nie jest tak, że jest całkowicie zła. Ma swoje plusy, jak i minusy, ale to już każdy indywidualnie musi wyrobić sobie o niej własne zdanie. Oczywiście czekam na kontynuację, bo jestem ciekawa, jak potoczy się dalsze życie Danki.

Czy polecam? Może powiem tak. Książkę da się przeczytać, ale to już Wy sami musicie zdecydować, czy chcecie po tę historię sięgnąć, czy też nie.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

 

Haftowane gałgany” K. Sienkiewicz | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od  2013 roku 

 

 Kinga Litkowiec & Agata Sobczak - „Bad teacher”


ON POKAZAŁ MI, CZEGO POTRZEBUJĘ
W dniu, w którym po raz pierwszy zobaczyłam mojego nauczyciela – Chrisa Evansa, zapragnęłam poznać go lepiej. Gdy mi na to pozwolił, chciałam więcej. Kiedy pokazał mi, kim jest, nie uciekłam. Był mi niezbędny do życia niczym powietrze. Jego mroczna aura owładnęła mną, zachęcała, bym zrozumiała, co czuje mężczyzna, który uprzytomnił mi, czego potrzebuję.

ONA POZWOLIŁA MI BYĆ SOBĄ
Veronica Jones była zakazanym owocem, którego nie byłem w stanie sobie odmówić. Nie próbowałem walczyć z tym pragnieniem. Chciałem, żeby była moja, żeby oddała mi się w pełni. Pokazałem jej siebie, a ona zaakceptowała to, kim jestem. Chciała tego, co jej ofiarowałem. Zgodziła się być moją i pozwoliła mi być sobą. 

„Jej oczy jeszcze nigdy nie był tak duże jak teraz. Wpatruje się we mnie, jakby nie była pewna, czy naprawdę to powiedziałem. Uśmiecham się lubieżnie, wprowadzając ją w jeszcze większe zakłopotanie. Jestem ciekaw, czy coś powie. Najlepszym scenariuszem, jaki mogę sobie wyobrazić, jest jej błaganie, żebym to zrobił. Najgorszym – ucieczka, choć tak byłoby lepiej.”

Czy tę dwójkę połączy tylko przelotny romans?
A może pojawią się nieproszone uczucia?
Czy ktoś dowie się o ich spotkaniach?

„Jeśli jutro tam pójdę, nie będą to korepetycje. Czuję, do czego to wszystko zmierza i jak się zakończy nasze spotkanie. Chcę tego? Jasne, że chcę, ale czy dam radę? Co z tego może wyniknąć? Zwykły niezobowiązujący seks? Może, zanim wskoczę mu do łóżka, wypadałoby o to spytać. Jest w nim coś, co niesamowicie mnie do niego przyciąga. Czy to skończy się seksem? Zapewne tak, ale nie rozumiem, dlaczego ja. Czemu go pociągam? Przecież dla niego jestem zapewne tylko gówniarą, dzieciakiem.”

Pierwsza książka duetu Kingi Litkowiec i Agaty Sobczak, które przenoszą nas do mrocznego świata BDSM. Od samego początku zaintrygowała mnie ta historia, ciekawa byłam, jak autorki odnajdą się w tym klimacie, czy staną na wysokości zadania i otrzymamy idealnie ukazaną relację między panem a uległą? 

Twórczość obu autorek jest mi dobrze znana, dlatego ja byłam w stanie odróżnić, która z dziewczyn w danym momencie pisała, chociaż obie mają bardzo podobny styl i wątpię, aby dużo osób było w stanie zwrócić na to uwagę. Niemniej jednak książka jest dobrze napisana. Autorki miały świetny pomysł na fabułę i całkiem sporo było wątku BDSM, chociaż nie pogniewałabym się, jakby było go jeszcze więcej, jednak z drugiej strony, to co się dzieje między bohaterami, jest dla mnie ważne i dobrze, że jest tu sporo fabuły, a nie ino rympolenie. :) Cała akcja może i pędziła dość dynamicznie, ale mi to w żadnym wypadku nie przeszkadzało, ponieważ nie było tu ani chwili nudy, przez co książkę czytało się naprawdę w ekspresowym tempie, jestem jednak zawiedziona tym, że muszę czekać na kolejny tom, mam tylko nadzieję, że niedługo.

Główni bohaterowie są świetnie wykreowani. Veronica momentami mnie irytowała zbytnim analizowaniem, lekkomyślnością, ale co się dziwić, jak to jeszcze uczennica. Chris to mój kolejny książkowy mąż. :) Pewny siebie, stanowczy, zdecydowany, ale także cudowny i opiekuńczy. Nie obyło się tu bez czarnych charakterów, którzy chcieli naszej parze zaszkodzić i nieźle namieszali. Zaintrygowały mnie też postacie Victora i Sam i szczerze mówiąc, chętnie bym przeczytała ich historię. 

Odpowiadając na pytanie, czy dziewczyny stanęły na wysokości zadania i dostaliśmy idealną relację pomiędzy panem a uległą? Zdecydowanie tak, podobało mi się to, jak Veronica była wprowadzana do świata, którego jeszcze nie znała. A sceny seksu był zdecydowanie hot!!

„Bad teacher” to bardzo pikantna i grzeszna historia, która bez wątpienia rozgrzeje was do czerwoności w te chłodne wieczory. Kinga i Agata łącząc swoje siły, dały nam opowieść, która przenosi nas do świata BDSM, zakazanego uczucia i namiętności, które w połączeniu z nietuzinkową fabułą, dają nam genialnie napisaną książkę. Jest to zdecydowanie pozycja „must read” dla każdej miłośniczki gorących romansów. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na kontynuację. 

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorkom oraz Wydawnictwu WasPos.



sobota, 21 listopada 2020


 Laurelin Paige - „Grzeszny zdobywca”



Biznesowe gierki, które przeradzają się w wielkie pożądanie.
Weston King wiele zawdzięcza swojemu przyjacielowi i wspólnikowi, Donovanowi. Pewnego dnia Donovan oznajmia, że ma dla niego kandydatkę na żonę. Weston musi ją poślubić dla korzyści biznesowych. Młoda Elizabeth chce ratować rodzinną firmę, którą kiedyś odziedziczy. Aranżowane małżeństwo wydaje się nieszkodliwym rozwiązaniem…


Po raz drugi w ciągu zaledwie paru minut poczułem się obrażony.
Kobiety zwykle nie reagowały na mnie lekceważąco. Nie przyglądały mi się obojętnym wzrokiem i nigdy nie przyprawiały mnie o zwątpienie. Powinna obrzucić mnie dłuższym spojrzeniem. Choćby dla zasady, żeby mi się przypodobać. W końcu to ja wyświadczyłem przysługę wszystkim tu zebranym – włącznie z nią.”

Czy wszyscy uwierzą w ich aranżowane małżeństwo?
Czy Elizabeth i Weston poczują do siebie coś więcej?

„Zadrżałam wbrew własnej woli. Dołeczki w jego policzkach były takie grzeszne... Rozpraszające, niepokojące i po prostu niegrzeczne. Próbowałam zachować się racjonalnie i uratować całą tę farsę, a tymczasem on zachowywał się, jakby nie mógł się już jej doczekać. Ja nie byłam jeszcze nawet pewna, czego oczekiwał.”

Twórczość Laurelin Paige jest mi bardzo dobrze znana. Jedne jej powieści podobały mi się, inne trochę mniej. Gdy zobaczyłam „Grzesznego zdobywcę”, zastanawiałam się, do której kategorii się zaliczy, moich ulubionych, nielubianych czy neutralnych. Tę propozycję mogę zdecydowanie zaliczyć do udanych. Bardzo podobał mi się pomysł na fabułę i to jak została poprowadzona akcja oraz zachowanie bohaterów względem siebie. Może i jest to jedna z banalnych, jednak fajnych historyjek, które sprawiają, że czytelnik w pełni może się przy niej zrelaksować i spędzić przyjemne chwile. Dostajemy humor, troszkę sarkazmu i sprzeczek, co daje wprost idealne połączenie. Jest to taka powieść, która pomaga się odprężyć i jak ja to mówię „odmóżdżyć” :).Autorka pisze językiem prostym i spójnym , a także wprowadziła moją ukochaną dwutorową narrację, dzięki czemu poznałam szczegółowo rozterki i uczucia bohaterów. Drażniło mnie troszkę to, jak wzajemnie robili sobie na złość i pomimo obustronnej niechęci to, co działo się w ich głowach to niezły rozpizdziel. Pani Paige przeniosła nas do świata pełnego pożądania, seksualnego napięcia i ten ich układ, który sama jestem ciekawa czy się uda. Przedstawiona tu opowieść już od pierwszych stron nas intryguje i sprawia, że czytelnik chce jak najszybciej skończyć tę książkę i dowiedzieć się, jakie będzie jej zakończenie, czy uda się bohaterom zrobić wszystkich w bambuko i wyprowadzić w pole tych, co trzeba. A zakończenie nieźle zaskakuje i sprawia, że czytelnik od razu ma chęć sięgnąć po kolejny tom, aby poznać dalsze losy bohaterów.

Jeżeli chodzi o Elizabeth, to odnoszę wrażenie, że troszkę zachowuje się jak rozpieszczona dziunia i snobka, ale jednak to tylko pozory, w głębi duszy jest całkowicie inną osobą. Natomiast Weston to playboy jakich mało, ale uwielbiam go i te jego teksty i pewność siebie. Jest bez wątpienia jedną z najbarwniejszych tu postaci. Donovan to kawał ch... dziada, coś czuję, że jeszcze nieźle on namiesza i sprawi wiele kłopotów.

Na tym zakończę moją recenzję, jeśli szukacie lekkiej i przyjemnej lektury na wieczór przepełnionej mnóstwem pożądania, tajemnic, intryg i kłamstw, dopełnioną odpowiednią dawką humoru, zachęcam Was do sięgnięcia po tę powieść, gwarantuję, że spędzicie przy niej miło czas. Ja czytając ją, świetnie się bawiłam i z ogromną przyjemnością, już za chwilę sięgnę po drugi tom, aby dowiedzieć się co będzie dalej. A Wam gorąco polecam poznanie twórczości Laurelin Paige, niekoniecznie musicie zaczynać od tej propozycji, aczkolwiek na pewno warto ją poznać.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.



piątek, 20 listopada 2020

 

Katy Evans

“Racer”

“Ogień Racera Tate'a zniewolił mnie zupełnie i jestem bez szans na obronę.” 


Adrenalina, Namiętność i temperament.


Racer Tate to typowy bad boy uzależniony od szybkiej jazdy - jest dzikim kierowcą wyścigowym. Pewnego dnia poznaje Lanę, która bardzo potrzebuje jego wsparcia. Seksowny i tajemniczy Racer nie wydaje się odpowiedni dla dziewczyny takiej jak ona. Jednak tylko on może jej pomóc.


Nadchodzący wyścig F1 jest dla jej rodziny ostatnią szansą na wygraną. A Racer to ich jedyna nadzieja. Lana musi tylko dopilnować, aby nie wpakował się w żadne kłopoty, ale okazuje się, że ona sama wpada w tarapaty. Bo kiedy się kogoś kocha, to jego prawdy stają się wspólnymi prawdami, a tajemnice mogą się okazać zbawieniem albo doszczętnie zniszczyć wszystko.


“Ciąży nade mną przekleństwo mojej tożsamości – przekleństwo, które odziedziczyłem po ojcu. On znalazł kogoś, kto tę klątwę polubił, kto przynajmniej go poznał.”


Twórczość Katy Evans większości czytelnikom jest bardzo dobrze znana, chociażby za sprawą dwóch popularnych serii, jakimi są Real bądź Manwhore. Oczywiście ja je obie znam, ale nie tylko te książki, ponieważ autorka ma jeszcze na swoim koncie inne pozycje, które zostały wydane w Polsce. “Racer” to siódmy tom i zarazem opowieść o synu słynnego boksera Remingtona Tate’a, który jest głównym bohaterem właśnie poprzednich tomów serii Real. Byłam bardzo ciekawa, kim jest jego syn. Czy będzie podobny do swojego ojca? Czy raczej będzie jego zupełnym przeciwieństwem? Przyszło nam naprawdę długo czekać na tę książkę, bo już dawno krążyła wiadomość w internecie o tym, że zostanie wydana u nas, ale była cisza, aż w końcu wydawca ustalił datę i tak w naszych rączkach znalazła się ta historia. Czy sprostała moim oczekiwaniom? Tak, nawet bardzo. Racer to typowy bad boy, który bierze udział w nielegalnych wyścigach ulicznych. Nie poszedł w ślady ojca i nie został bokserem, bo nie to go rajcowało. Pewnego dnia przypadkowo spotkał Lanę, która w jednej chwili wywróciła jego życie do góry nogami, nie tylko te prywatne, ale również zaproponowała mu udział w wyścigach F1. To była dla niego ogromna szansa, którą wykorzystał. Natomiast dziewczyna na gwałt potrzebowała nowego kierowcy, który poprowadziłby team jej ojca do zwycięstwa, jednak nie przewidziała tego, a może i miała świadomość, że Racer to typ człowieka, który nie odpuszcza i że nie odpuści również jej. Między tą dwójką przeskakują ogromne iskry, a chemia wręcz jest wyczuwalna na kilometr, jednak Lana się tego obawia, nie chce zostać zraniona i stara się trzymać od chłopaka z daleka, aczkolwiek to nie jest takie proste.


Czy Racer zdobędzie jej serce?

Jaką tajemnice przed Laną i całym teamem ukrywa Racer?


Naprawdę świetnie bawiłam się podczas czytania tej lektury. Bohaterzy byli super wykreowani, dzięki czemu ta historia nabrała wyrazistości. Nie było tu zbędnego pitolenia, jak ja to mówię, tylko wszystko działo się tak, jak założyła sobie autorka. Podobało mi się praktycznie wszystko, o czym czytałam poza jednym, co mnie troszkę obrzydzało, a mianowicie chodzi mi tu o spermę (boszeee czy ja naprawdę to napisałam?) :D

Zresztą jak przeczytacie książkę, to będziecie wiedzieli, co mam na myśli.

Autorka w idealny sposób wprowadza nas w świat wyścigów, gdzie na własnej skórze normalnie odczuwałam tę adrenalinę i sama miałam ochotę ustać tam gdzieś na trybunach, czy blisko toru, żeby to wszystko na żywo poobserwować. Katy Evans zdecydowanie miała pomysł na fabułę, któremu uważam, że podołała. Potrafiła wpleść dawkę humoru w tę książkę, ale również i podniosły nastrój. Dzięki dwutorowej narracji mamy okazję poznać bliżej Racera i Lanę, co siedzi w ich głowach, co myślą o sobie, ale nie tylko. Fajnie, że autorka wplotła w fabułę kilka sytuacji z Remym i Brooke, bo szczerze mówiąc, zatęskniłam za nimi i to chyba znak, że powinnam od nowa zabrać się za czytanie serii Real :D

Uwielbiam styl pisania Evans, ponieważ jest lekki, spójny i dobra czasami nieco wulgarny, ale przy takim bad boy’u jak Racer, czy Remington niemożliwe jest, żeby pisać inaczej. 


Oczywiście tę książkę możecie czytać osobno, nie znając poprzednich tomów, ale jak mam być szczera, to zaczęłabym od samego początku, czyli od książki “Real” i opowieści o Remingtonie i Brooke. 

Jeśli lubicie książki, gdzie głównym elementem są wyścigi, adrenalina i młodzieńcza miłość to zdecydowanie “Racer” jest dla Was. Ja przeżyłam niesamowitą przygodę z bohaterami i dwa wieczory pod kocykiem z gorącą herbatą i dobrą książką, która w pełni umiliła mi czas.

Polecam!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

 

Wydawnictwo Kobiece 

 

 

czwartek, 19 listopada 2020

 

Brittainy C.Cherry - „Landon & Shay. Tom 1”



Nigdy nie chciałem być potworem, ale zastanawiałem się, czy niektórzy rodzą się z mrokiem we krwi i zainfekowaną duszą.”

Shay Gable i ja nigdy nie przypadaliśmy sobie do gustu.
Zawsze próbowaliśmy się unikać. Rozchodziliśmy się w różne strony. Nawet na siebie nie patrzyliśmy.
Wszystko się zmieniło, gdy rzuciłem jej wyzwanie. Zaczęło się od głupiego zakładu: rozkochać ją we mnie, nim sam się w niej zakocham.
Miałem zgarnąć łatwą wygraną. Przecież jej nie kochałem, ledwo ją tolerowałem. Mimo to nasza relacja powoli zaczęła ulegać zmianie. Dziewczyna sprawiała, że zapragnąłem nieznanych wcześniej rzeczy. Miłości, szczęścia, związku.
Im bliżej byliśmy, tym bardziej przeganiała mój mrok i głęboko skrywane emocje. Ból, urazę, prawdę.
Nasz związek stał się zbyt prawdziwy, uczucia się pomieszały i wzrosło ryzyko zranienia. Jednak, jak mówi stare powiedzenie: w miłości i na wojnie wszystko jest dozwolone – a zwłaszcza złamane serce.


„Nie kupowałem tej jej grzeczności.
Nikt nie mógł być aż tak dobry. Nie było osoby, która nie miałaby demonów.
Obracaliśmy się w tych samych kręgach, mieliśmy tych samych przyjaciół, ale od początku byliśmy kimś więcej niż wrogami. I pasowała mi ta nienawiść do niej. Była dziwnie przyjemna. Nienawidzenie Shay było najbardziej stałą rzeczą w moim życiu. Było jak narkotyczny haj, którego zawsze łaknąłem i z każdym mijającym rokiem, coraz mocniej odurzało mnie jej odrzucenie. Było coś intensywnego w naszej relacji, a im byłem starszy, tym bardziej tego pożądałem.”

Czy pomiędzy Landonem a Shay pojawią się inne uczucia niż nienawiść?
O co założy się ta dwójka?
Które z nich wygra?

„(...) widząc smutek, który wyciekał z jego serca i znając taki ból, nie mogłam się od niego odwrócić. Nie mogłam pogodzić się z tym głupim zakładem, jeśli chłopak był w rozsypce.
Początkowo byłam nawet podekscytowana ideą zakładu. Wydawało mi się, że to zabawne wyzwanie, ponieważ podkreślało nasze talenty. Dar Landona to piękny wygląd. Przez lata obserwowałam, jak laski się rozpływały, kiedy tylko puścił do nich oko. Grał rolę typowego niegrzecznego chlopca, a licealistki pchały mu się na kolana – i do łóżka.
Mój talent był czymś zupełnie przeciwnym. Podczas gdy on opanował czarowanie wyglądem, ja byłam mistrzem emocji.”

Brittainy C.Cherry jest jedną z tych autorek, po książki której sięgam w ciemno. Mam wszystkie jej powieści wydane dotychczas w Polsce i każda z nich wywarła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Jej historie są bez wątpienia bardzo emocjonalne, poruszające i wzruszające. Za każdym razem, gdy sięgałam po którąś z jej opowieści, chłonęłam je całą sobą i odczuwałam mnóstwo emocji, które towarzyszyły także bohaterom. Autorka ma znakomity styl pisania, to jak przelewa na papier rozterki, zmartwienia, czy uczucia tworzonych przez nią postaci jest wprost wybitne. Nie daje nam ona byle jakich romansów, tylko każdy z nich jest dokładnie przemyślany i dopracowany, bez żadnych potknięć, dlatego, gdy zobaczyłam w zapowiedziach jej najnowszą propozycję, czyli dwa tomy „Landon & Shay” wiedziałam, że jest to pozycja, którą koniecznie muszę mieć, bez względu na wszystko, ponieważ jej książki są moim „must have” na równi z Mią Sheridan i Colleen Hoover. Właściwie te trzy autorki piszą nawet w podobnym stylu. Zastanawiałam się, czy Pani C.Cherry ponownie stanie na wysokości zadania i da nam historię, która złamie nasze serce na milion różnych kawałków, by następnie, krok po kroku złożyć je ponownie w całość? Teraz mogę śmiało powiedzieć, że zdecydowanie tak! Boże... co to była za cudowna historia, tak bardzo poruszająca i zarazem piękna, smutna i szczęśliwa, jest to opowieść obok której nie można przejść obojętnie. Zarówno ta, jak i pozostałe książki autorki na bardzo długo pozostana w Waszej pamięci.

Główni bohaterowie to postacie, które patrząc z boku, wydawać by się mogło mają perfekcyjne życie, ale każde z nich zmaga się ze swoimi demonami, które przygaszają nawet odrobinę szczęścia, która pojawia się w ich życiu, a toksycznych osób w ich otoczeniu również nie brakuje. Bardzo się cieszę, że mamy tu narrację dwutorową i możemy poznać Landona i Shay, ich rozterki, zmagania i to jak każdego dnia nakładają maskę, tylko po to, aby nikt poza nimi nie wiedział, z czym zmagają się na co dzień. Współczułam im tego, z czym musieli się zmagać. Autorka w doskonały sposób pokazuje nam, że nie wszystko jest takie, jak możemy zobaczyć na pierwszy rzut oka, że wystarczy chwilę dłużej zagłębić się w życie drugiej osoby, poświęcić im czas, aby poznać, z czym mierzą się na co dzień. Odczuwałam silną więź z tą dwójką, niektóre ich rozterki towarzyszyły mi jeszcze nie tak dawno w moim życiu, przez co ta książka zdecydowanie będzie dla mnie bardzo sentymentalna. Wielokrotnie podczas czytania łzy spływały po moich policzkach całymi kaskadami, ponieważ słowa w niej zawarte, są takie prawdziwe, życiowe...

Eh... zrobiło się dość sentymentalnie, ale nadszedł czas, aby zakończyć tę recenzję. „Landon & Shay” to opowieść, która pozostanie ze mną na bardzo długi czas. Zachęcam Was do sięgnięcia po tę historię, ponieważ jestem pewna, że nie zawiedziecie się, czytając ją. Ja spędziłam z nią naprawdę przyjemne, choć bez wątpienia emocjonalne chwile. Bardzo się cieszę, że drugi tom mam już w domu i nie muszę czekać na kontynuację, ponieważ chcę poznać jak najszybciej losy tej dwójki. Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia.



wtorek, 17 listopada 2020

 

Melanie Moreland

“Bentley”

Trzech młodych mężczyzn spotyka się na uniwersytecie, gdzie rodzi się między nimi przyjaźń na całe życie. Ich przeszłość wpływa na to, jacy są teraz, ale to teraźniejszość kształtuje ich przyszłość.

Co się stanie, jeśli każdy z nich spotka tę jedyną osobę, która jest mu przeznaczona? Czy będą potrafili zwalczyć uczucia i odejść? A może jednak złamią się i poznają słodką agonię, jaką jest miłość?

Bentley.

Lider grupy. Spięty, formalny i chłodny. Sztywny i nielubiący zmian, zawsze podążający tą samą ścieżką. Aż do dnia, gdy wpadł na nią. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był samotny w świecie interesów. To był świat, w którym czuł się dobrze, wiedział, kiedy i jaką decyzję podjąć. Ale pieniądze nie zapewnią mu pełni szczęścia...

Emmy.

Ona wnosi do życia Bentleya spontaniczność i światło. Jej świat różni się całkowicie od jego świata, a mimo to mężczyzna nie potrafi kontrolować pożądania, które ona w nim wzbudza. Nie potrafi też wyjaśnić, że pragnie się nią opiekować, ani wyznać, jak się przy niej czuje. Szczęśliwy. Kochany.

Tłem uczucia Emmy i Bentleya są interesy i ogromne pieniądze. A finanse to często niebezpieczeństwo i problemy…

“Bo twój dom będzie przy mnie Emmy. Już zawsze.” 

Kiedy po raz pierwszy zauważyłam na stronie Editio Red zapowiedź “Bentleya” to już wtedy wiedziałam, że ta książka musi trafić w moje ręce. Opis mnie bardzo zaintrygował i byłam ciekawa, jaką autorka przedstawi nam historię. Jak wiadomo, będą trzy części z serii Prywatne imperium, ponieważ książki będą opowiadały o trzech przyjaciołach. Wracając do tematu w pierwszym tomie i na pierwszy ogień idzie tytułowy Bentley, który wraz z Aidenem i Maddoxem stworzyli firmę BAM. Jednak to właśnie Bentley jest liderem, do tego chłodnym, zdystansowanym i bardzo formalnym. Nigdy nie lubił zmian i musiał mieć wszystko poukładane, ale wszystko do czasu, kiedy wpadł na pewną dziewczynę, a raczej na jej plecak. Emmy to dziewczyna bardzo skromna, słodka, wrażliwa i zabawna. Jest całkowitym przeciwieństwem Bentleya, ale potrafiła do jego nijakiego życia wnieść trochę powiewu świeżości. Mężczyzna nie był obojętny na czar, jaki rzuciła na niego dziewczyna i jest względem niej bardzo opiekuńczy. Z cichego i niezadowolonego faceta stał się czuły i kochany. 

Jednak czy to szczęście będzie trwało wiecznie?

Bardzo fajnie bawiłam się podczas czytania tej książki. Może i fabuła nie była jakaś wyszukana i niespotykana, ale uważam, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z napisaniem tej historii. Dostałam tu dwójkę fajnie wykreowanych bohaterów on bogacz, ona biedna, problemy, piękną przyjaźń i trochę dramy. Zdecydowanie jest to bardzo dobry romans, który nie jest przesadzony. Autorka idealnie ważyła losy naszych głównych postaci, nie odkrywa wszystkiego na raz, tylko stopniowo. Cała akcja toczy się swoim własnym tempem i cieszę się, że nic na siłę nie przyspieszała. Pisarka w fajny sposób przedstawiła bohaterów drugoplanowych, którzy odgrywają ważną rolę w życiu Bentleya i Emmy. Można się również domyślić, komu zostanie poświęcony drugi tom i powiem Wam, że jestem go mega ciekawa. Już gdzieś mi się przeplatały recenzje "Aidena", które są podzielone, ale ja wolę wyrobić sobie o niej własne zdanie. Nie zabraknie również czarnego charakteru, który w takich typu książkach zawsze coś namiesza. Mamy tu zastosowaną dwutorową narrację, która według mnie w każdej książce zdaje egzamin i ma oczywiście u mnie ogromnego plusa. Sceny zbliżeń są napisane ze smakiem i zmysłowością, co mnie bardzo odpowiadało. Książkę na pewno czyta się szybciutko. Przynajmniej w moim przypadku tak było. Chemia pomiędzy bohaterami była naprawdę wyczuwalna i nie mówię tu tylko o Bentleyu i Emmy, ale także o Aidenie, Maddoxie, Cami i Dee. Zresztą sami się przekonacie, jak tę opowieść przeczytacie.

Zdecydowanie polecam i myślę, że jest to idealna pozycja na zimne i deszczowe wieczory, kiedy to można zakopać się pod kocykiem z kubkiem gorącej czekolady i oddać lekturze.


Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

poniedziałek, 16 listopada 2020

 Sarah Brianne - „Vincent”
[Patronat medialny]


Piękne, niebieskie oczy i niesamowity wygląd sprawiają, że Vincent ma każdą panienkę na zawołanie. Z całej ekipy Nero to on jest najbardziej nieobliczalnym i porywczym mężczyzną. Kiedy widzi w lokalu swoją przybraną siostrę oraz jej przyjaciółkę w towarzystwie obcych facetów, wpada w szał, nie wiedząc, dlaczego tak bardzo jest zły na Lake – przyjaciółkę przybranej siostry.

Lake skrywa pewien sekret. Nie może się doczekać, aż wyjedzie na studia, uciekając tym samym od koszmaru i tajemnicy związanej z domem jej matki. Sprawa z Vincentem tylko wszystko komplikuje. Mimo że na jego widok uginają się pod nią nogi, Lake dobrze wie, że ten mężczyzna nigdy nie będzie jej wierny. Jakby tego było mało, bardzo ją zranił więc teraz jedyne, co do niego czuje, to czysta nienawiść.

Lake już prawie uciekła. Już prawie czuje smak wolności, jednak błąd popełniony przez jej ojca sprawia, że dziewczyna trafia dokładnie tam, gdzie nigdy nie chciała się znaleźć – prosto w objęcia mafii, do świata, który dla Vincenta jest domem.

„To, jak szybko Vincent zmienił zdanie, utwierdziło Lake w przekonaniu, że podjęła słuszną decyzję, jednak mimo wszystko i tak poczuła ukłucie w sercu. Najwyraźniej po prostu liczył na szybki numerek, nic poza tym. To samo dawała mu każda inna dziewczyna, a Lake dla nikogo nie zamierzała stać się numerkiem, nawet jeśli ten ktoś był bogiem.”

W co wpakuje się Lake przez swojego ojca?
Czy Vincent odkryje tajemnicę dziewczyny?
Czy jest on naprawdę tak nieobliczalny?
Czy między tą dwójką pojawi się coś więcej niż wzajemna niechęć?

„Właśnie wtedy skończyła się ta magiczna chwila. Zależało mu na niej ze względu na Adalyn. Oczywiście, nie mogło mu po prostu na mnie zależeć. W końcu zrozumiała, czym się różnili. Jej zależało na Vincencie, ponieważ go lubiła, a nie dlatego, że był bratem jej najlepszej przyjaciółki.
Lake poczuła się jak idiotka – Vincent nigdy nie polubiłby jej jako dziewczyny. Lucca jasno jej powiedział, że tylko Włosi mogli należeć do mafii, a Vincent miał jedną miłość – mafię.”

„Vincent” to drugi tom mafijnej serii „Made man”. Jego postać już w „Nero” była niesamowicie intrygująca, tajemnicza, ale i porywcza. Ciekawa byłam, co kryje się za tą aurą niegrzecznego chłopca i czy rzeczywiście będzie on tak bardzo nieobliczalny, jak głosi hasło na okładce. Przyznam się szczerze, że bardzo czekałam na to, aby poznać tę opowieść. „Nero” podobał mi się bardzo i zastanawiałam się, czy autorce uda się utrzymać ten sam poziom, czy wciągnie mnie ona ponownie do świata, który za pierwszym razem pochłonął mnie na kilka godzin? Zdecydowanie mogę stwierdzić, że tak. Autorka przenosi nas do miejsca, w którym nie brakuje dreszczyku emocji, otrzymujemy buchające pomiędzy bohaterami pożądanie, sporą dawkę niebezpieczeństwa i niepewności, ale także brutalności, a wspaniałym dopełnieniem całej historii są tajemnice. Gdy tylko zaczęłam czytać tę książkę, pragnęłam, aby chwile spędzone z nią trwały jak najdłużej, im bardziej zbliżałam się do końca, tym większy żal miałam do samej siebie, o to, że stało się to tak szybko. Są takie serie, przy których chcemy, aby czas z nimi wydłużył się i ta bez wątpienia do takich należy.

Historia Lake i Vincenta mogłoby się wydawać, że będzie taka, jak wszystkie z tego gatunku, jednak zdecydowanie nie jest. Lake może i jest szarą myszką, która przechodzi w domu matki dosłownie przez piekło, ale jest też niesamowicie dzielną i silną dziewczyną, która, gdy trzeba, stawi czoła wrogom bez mrugnięcia okiem, aby chronić przyjaciół. Vincent fakt jest nieobliczalny i bardzo porywczy, a do tego dość zaborczy, podobało mi się to, jak potrafi walczyć o swoje. Jestem w nim po prostu zakochana i bardzo się cieszę, że autorka postawiła w tej serii na dwa punkty widzenia.

„Vincent” to genialna opowieść przepełniona tajemnicami, brutalnością i ogromnym pożądaniem. Przygotujcie się na mile spędzony czas w otoczeniu Vincenta, Nero i Amo, którzy w walce o siebie i swoich najbliższych nie cofną się przed niczym. Jest to jedna z moich najulubieńszych mafijnych serii i już nie mogę się doczekać, aż w moje ręce trafi historia Lucci oraz Chloe. Dobrze, że premiera obu tomów już w grudniu. A już dziś musicie konieczie przeczytać „Nero” i „Vincenta” gwarantuję, że się nie zawiedziecie.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.




piątek, 13 listopada 2020

 

Antologia

“Grzeszne święta”

Zbiór gorących opowiadań na zimne wieczory. Za oknami mróz, z daleka słychać dzwonki przy saniach, śnieg skrzypi pod butami, a w ciepłym wnętrzu, rozświetlonym blaskiem ognia igrającego w kominku, spotykają się spojrzenia, splatają się palce, usta łączą się w pocałunku. Zamiast szelestu papieru towarzyszącego rozpakowywaniu prezentów słychać szelest ubrań zsuwających się na podłogę. To będą wyjątkowe Święta.


Paulina Świst, Anna Wolf, Agata Suchocka, Agnieszka Siepielska, Anna Szafrańska, Marta W. Staniszewska, J.B. Grajda, K.N. Haner, Anna Bellon i Kinga Litkowiec. 


Dziesięć autorek i dziesięć świątecznych opowieści, które przeniosą nas w przedświąteczny klimat. Ja już poczułam tę magię świąt, dzięki tej lekturze, aż mi się zachciało posłuchać kolęd i mam ochotę, ubrać choinkę i założyć w domu inne dekoracje świąteczne. Muszę Wam jednak zdradzić, że niektóre z tych krótkich nowelek wywarły na mnie ogromne wrażenie, a niektóre nie koniecznie. Przyznam się szczerze, że dopiero drugi raz mam styczność z takimi opowiastkami i naprawdę świetnie się bawiłam podczas czytania. Wspomnę jeszcze, że bardzo mi się podobało to, że po każdej opowieści autorki podały jakieś świąteczne przepisy, czy to na pierniki, babeczki, paszteciki, czy nawet drinki. Teraz będę musiała wypróbować każdy z nich :D 

Wracając do tematu, to twórczość kilku autorek, które biorą udział w tej antologii, miałam już okazję poznać, a z niektórymi spotkałam się po raz pierwszy. Każda z tych historii na swój własny sposób jest dobra, ale mnie najbardziej porwały dwa opowiadania, na których się skupię w tej recenzji.


Pierwszym z nich jest opowieść Agnieszki Siepielskiej “Idealne święta”. Ja się pytam, czemu to się tak szybko skończyło? Historia Poli i Aleksa była naprawdę fajna i porwała mnie już od samego początku. Jedna zwykła pomyłka, która doprowadziła do niemałego zamieszania, a kiedy prawda wyszła na jaw, było jeszcze gorzej. Jednak są święta i wszystko się może jeszcze wydarzyć.


“- Ejże, dostajesz codziennie ciepły posiłek. I jakikolwiek by on nie był, masz jeszcze tupet, żeby wybrzydzać? - pytam, podchodząc bliżej. - Poza tym skoro jesteś bezdomny, to czy nie byłoby lepiej przeznaczyć kasę na coś bardziej pożytecznego niż fajki?

- A kto powiedział, że jestem bezdomny? - Teraz jego głos brzmi bardzo nieprzyjemnie, a on sam gromi mnie wzrokiem, zbijając z tropu.” 


No to ten tego. Musicie koniecznie to opowiadanie przeczytać, ponieważ jest świetnie napisane i mam nadzieję, że Agnieszka kiedyś pociągnie to jako książkę.


Natomiast drugie opowiadanie, które wywarło na mnie ogromne wrażenie, to “BIESz/iCZADY” od Pauliny Świst. Ta opowieść jest po prostu mega. Uśmiałam się na niej, co niemiara i uważam, że jest to najlepsza opowiastka z całej antologii. Spodziewałam się, że może tu być troszkę humoru, ale autorka po prostu napisała tę historię genialnie i śmiesznie. Prawie że z każdej kartki wyłaniał się humor i nie raz wybuchałam głośnym rechotem. Dwójka przyjaciół, góry, załamanie pogody, chatka i wzajemne przyciąganie, to mieszanka iście wybuchowa. Dajcie się porwać w króciutką przygodę Patryka i Michaliny, ale za to pełną pożądania. 


“Nalałem wina do kieliszków, postawiłem je na półeczce, a potem zdjąłem bokserki, wszedłem do wanny i ułożyłem się naprzeciwko niej. Tym razem to ona patrzyła na mnie z otwartą buzią.

- Co jest, Mycha? Coś ci nie pasuje? - Rozwaliłem się niczym Wiedźmin i pociągnąłem łyk wina.”


Taki mały przedsmak, ale uwierzcie mi na słowo, bo jestem pewna, że ta historia Wam się również spodoba.


Reasumując “Grzeszne święta” to zbiór dziesięciu opowiadań, które przedstawiają całkiem różne historie. Na pewno każdy z Was znajdzie tu coś dla siebie, a przepisy, które autorki nam zostawiają, brzmią całkiem ciekawie i na pewno będzie je trzeba wypróbować. Ja się bawiłam bardzo dobrze podczas czytania, mimo że nie wszystkie opowieści przypadły mi do gustu, ale większość z nich była naprawdę dobra, a dwie najlepsze według mnie to zdecydowanie “Idealne święta” oraz “BIESz/iCZADY”.

Polecam!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MUZA i AKURAT.

 

 

 

 

czwartek, 12 listopada 2020

 

Ewa Pirce

“Nie pozwól światłu zgasnąć. Tom 2”

“Najbardziej cierpią ci, którzy noszą serce na dłoni. Bywa, że im więcej od siebie dajesz, tym Bóg mocniej cię doświadcza.”


Dzięki wspólnej pasji, która przerodziła się w pełną wzlotów i upadków muzyczną podróż, Neven i Willow odnaleźli coś więcej – miłość. Kiedy wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, z ukrycia wypełzają zmory przeszłości. Melodia uczuć zostaje zakłócona, wrogowie zaczynają atakować, na jaw wychodzą tajemnice rzucające cień na szczęście, którego ta dwójka zdołała zaledwie posmakować.


Czy Neven i Willow odnajdą w sobie na tyle odwagi i determinacji, aby zawalczyć o uczucie, które się między nimi zrodziło?

 Czy pokonają własne bariery i pozwolą mu rozkwitnąć?

 Czy siła ich miłości przezwycięży potęgę nienawiści, jaka ku nim płynie?

Połączyła ich muzyka, ale czy może być również czymś, co ich rozdzieli?


“Jeśli się kogoś kocha, nie można uciekać, gdy pojawi się jakiś problem (...) Zamierzam się cieszyć z tobą zawsze, gdy zdarzy się coś pozytywnego. Tak samo jak stanę u twojego boku, kiedy przyjdzie ci się zmierzyć z przeciwnościami losu.”


No to, co ja mam Wam tu napisać? Może to, że druga część, jest jeszcze lepsza od pierwszej. Serio. Ewa po raz kolejny mnie nie zawiodła i dała na tacy emocjonującą powieść. Już teraz wiem, że jej książki będę brać w ciemno, nawet gdyby miała napisać książkę kucharską to i tak ją kupię, bo wiem, że się nie zawiodę. 

Zdawać by się mogło, że życie Willow i Nevena, zaczyna się powoli układać mimo wzlotów i upadków, ale nic bardziej mylnego. Wrogowie atakują, przez co nieraz bardzo poważnie poróżnią tę dwójkę, tajemnice wychodzą na światło dzienne, które zakłócą szczęście naszych bohaterów.


Czy kłody, które non stop są im rzucane pod nogi, będą potrafili przeskoczyć?

Czy ta dwójka zawalczy o miłość i szczęście?


Powiem Wam, że ten tom chyba przeczytałam nawet szybciej niż pierwszy. Dzieje się tu od groma różnych sytuacji, które ściskały mi naprawdę serducho i miałam ochotę czasami przywalić dla Nevena i jego agenta Deana. Willow to wrażliwa kobieta i naprawdę ciężko jej było pogodzić się z tym, że Neven nie potrafił jej zaufać i kiedy poruszała niewygodny dla niego temat, to od razu się odcinał i uciekał. Z drugiej strony mężczyzna, tak jak wspomniałam już w poprzedniej recenzji, nie był nauczony się komuś zwierzać, stronił od ludzi i był typem samotnika. Dopiero przy Wilhelminie zaczął się otwierać, ale był to powolny proces. 


Tak naprawdę nie wiem, co mam napisać na temat tej części, bo z miłą chęcią bym się powtórzyła i przepisała połowę recenzji pierwszego tomu. Są emocje. W sumie ogromna góra emocji, które Ewa w piękny sposób oddaje. Fabuła, jak i wszystkie akcje, które zostały wplecione, są przemyślane i idealnie dopracowane, żeby wszystko zgrabnie się prezentowało. Bohaterów nadal prześladują demony z przeszłości, które nic a nic nie dają o sobie zapomnieć, tylko przybierają na sile. Intryga goni intrygę. Brak zaufania może zniszczyć relację Nevena i Willow, którą powoli budowali. Czy Neven się opamięta? Nie będę nic pisać o postaciach drugoplanowych, ponieważ w tym przypadku chcę się tylko i wyłącznie skupić na tych, które grają w tej opowieści pierwsze skrzypce. 

Poświęcenie, które autorka idealnie tu wplotła, pokazuje, jak tej dwójce na sobie zależy. Oni są w stanie zniszczyć swoją karierę, żeby drugiej osobie było dobrze. Już dawno nie spotkałam się z tak dobrą książką, która by potrafiła mnie, aż tak mocno wciągnąć. Nawet mój mąż się zdziwił, że dopiero co obie części wzięłam do ręki, a już je skończyłam. Stwierdził, że jestem very crazy, to jego słowa, żeby nie było, ale jeżeli człowiek robi to, co kocha, czyli czyta, to mogę i być crazy, chociaż będę od niego mądrzejsza i bardziej oczytana :D


Wracając do tematu, to naprawdę “Nie pozwól światłu zgasnąć. Tom 1 i 2” są genialnymi pozycjami. Dużo się w nich dzieje i poruszanych jest wiele bardzo ważnych tematów, jak pasja, poświęcenie, znęcanie się psychiczne, jak i fizyczne oraz zazdrość. Ja jestem tymi książkami urzeczona i teraz muszę siostrze szepnąć słówko, co ma sobie nowego zamówić. Może nie napisałam tu zbyt wiele o bohaterach, czy tym, co się w tej książce dzieje, jednak zrobiłam to celowo. Wy sami musicie odkryć to, co autorka zafundowała swoim bohaterom.

Po raz kolejny polecam z całego serducha, bo obok tych pozycji nie możecie przejść obojętnie.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji oraz możliwość objęcia książki ambasadorstwem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu WasPos.

 

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png 

 

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...