poniedziałek, 2 listopada 2020

 Gabriela L. Orione - „Grzech”



Świat wielkich pieniędzy, erotycznych ekscesów i mężczyzn, z którymi nie ma żartów.

Olivia poznaje Salvatore przy drinku w nocnym klubie. On wierzy w przepowiednię znajomej wróżki o pojawieniu się tajemniczej kobiety i stara się przychylić jej nieba – nie oczekując niczego w zamian.

Uległy Włoch nie wie, że Olivia prowadzi podwójną grę, bo jej serce zdobył już tajemniczy Simone, Albańczyk zanurzony we włoskim światku przestępczym. Uwikłana w miłosny trójkąt Olivia na własne życzenie zostaje wciągnięta w porachunki na śmierć i życie.

„Nigdy nie myślałem o tym, by się zaangażować.
Z nią było inaczej. Wiedziałem, że nie chcę jej jedynie wykorzystać. Zależało mi na tym, żeby o nią zadbać i ją ochronić. Byłem świadkiem rozdziewiczania fizycznego i mentalnego najbardziej poukładanych i pewnie broniących swoich wartości. Jej chciałem tego oszczędzić. Skażony brutalnym przestępczym światem, rządzącym się prawem niemającym nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, zastanawiałem się, czym jest normalność.”

Którego z mężczyzn wybierze Olivia – Salvatore czy Simone?
Czy kobieta dowie się, czym naprawdę zajmuje się Simone?
Czy grozi jej jakieś niebezpieczeństwo?

„Młode kobiety, zamiast upajać się czystą miłością, póki jest na to czas, wpadają w sidła pustej relacji, bo to się opłaca.
Każde spotkanie z Salvatore było dla mnie powolnym otwieraniem bramy do piekieł. Byłam tego w pełni świadoma, a gdzieś w głębi zastanawiałam się, czy w tej konfiguracji moim aniołem stróżem ma być, paradoksalnie, Simone. Cały czas wiedziałam o nim bardzo mało, a to, co wiedziałam, nie świadczyło o jego nieskazitelności.”

Gabriela L.Orione i tu moje ogromne zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że to nasza rodowita autorka, zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym powieścią „Grzech”. Przyznam się szczerze, że okładka, okładką, ale po przeczytanym opisie liczyłam na zarąbisty efekt wooow i że gacie dosłownie same spadną. No i niestety, ale na oczekiwaniach się tylko skończyło. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to zła książka, jest dobra, ale nie powaliła mnie i zabrakło mi w niej tego czegoś, co by mnie przy niej na dłużej zatrzymało. Przeczytałam ją szybciutko, ponieważ wystarczył mi jeden poranek i dobrnęłam do ostatniej strony, jednak stosunek do tej opowieści mam dość neutralny. Ani mi się ona nie podobała, ani podobała. Właściwie jest to książka, którą można przeczytać, gdy nie ma się nic innego w planach, ale nie jest to propozycja obowiązkowa, bardziej bym powiedziała, że na zabicie czasu. Mężczyźni, z którymi nie ma żartów? No niestety, ale raczej to oni są żartem. Tak jak wspomniałam chwilę wcześniej spodziewałam się krwawych jatek, mężczyzn z krwi i kości, myślałam, że autorka wprowadzi nas szczegółowo w przestępczy świat, że przybliży nas, jak to wszystko wygląda „od środka”, a niestety otrzymałam niewiele...
Bohaterowie, co można o nich tu rzec... Może zacznę od tego, którego naprawdę polubiłam, a jest nim Simone, on jako jedyny wydaję się mieć jaja w tym całym towarzystwie i jest mężczyzną z krwi i kości, bez wątpienia zdobył moją sympatię. Brakowało mi jedynie rozdziałów z jego punktu widzenia, ponieważ chciałabym się dowiedzieć, co nim kierowało, jak szczegółowo wyglądały jego spotkania i co się podczas nich działo, a dostajemy jedynie punkt widzenia Olivii, która dla mnie niestety jest płytka. Olivia to dla mnie luksusowa Pani do towarzystwa, a tym samym cnotka niewydymka, wkurzała mnie, ponieważ tu niby ułożona, a pojechała sobie dorobić, w dość beznadziejny sposób, nazwałabym ją utrzymanką, wydawała kasę od tego biednego kolesia Salvatore, który gdyby się udało strzelić gola za pierwszym razem, mógłby być nawet jej dziadkiem, dawał jej niezłe prezenciki za głupie pitolenie przy drinkach, swoją drogą laska też miała ewidentny problem z alkoholem, po takich ilościach, jak ona chłonęła, ja cały czas chodziłabym na czworaka. Niestety, jak dla mnie różnica wieku kolosalna i nawet niewinne spędzanie czasu razem dla mnie odpychające.

Na tym zakończę moją recenzję. Proszę was o to, abyście nie zniechęcali się moją dość negatywną recenzją, mi ta książka do gustu niezbyt przypadła, jednak po kolejny tom na pewno sięgnę ze względu na Simone i mam nadzieję, że będzie on dużo lepszy, ponieważ ostatni rozdział książki naprawdę mnie zaintrygował. Was zachęcam jednak, abyście sami wyrobili sobie zdanie na temat tej historii.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...