środa, 30 września 2020

 

Penelope Ward

“Dzień w którym powrócił”

“To tu się zakochałam i tu pękło mi serce, a wszystko w ciągu jednego lata.”


Dawno temu Gavin bardzo kochał Raven, a ona uważała go za najważniejszego mężczyznę w życiu. Poza uczuciem dzieliło ich wszystko, a zwłaszcza jego pieniądze i pozycja społeczna. Cudowny czas trwał zaledwie jedno lato, parę niezapomnianych miesięcy. Młody buntownik i śliczna dziewczyna byli tak bardzo szczęśliwi! Dla matki Gavina jednak związek z córką służącej był nie do przyjęcia. Czas uniesień zakończył się tak nagle, jak się zaczął. On wyjechał za ocean, do swojego nowego życia, ona została ze złamanym sercem.


Po dziesięciu latach niespodziewany przypadek sprawił, że Raven przyjęła propozycję pracy w domu rodziców dawnego ukochanego. Nie była to rozsądna decyzja, ale dziewczyna czuła, że nie może postąpić inaczej. Zajmowała się ojcem Gavina najlepiej jak umiała, aby odwdzięczyć się staremu człowiekowi za życzliwość i dobro, jakiego od niego zaznała kiedyś, w dawnym życiu. Teraz to Gunther Masterson, niegdyś znany adwokat gwiazd, potrzebował pomocy. Żył we własnym świecie, w którym Raven była Renatą — przyjaciółką i powierniczką.


Dzień, w którym wszystko się zmieniło, zaczął się zwyczajnie. Była słoneczna środa, morze szumiało kojąco, a ona wykonywała codzienne obowiązki. Wieść o powrocie Gavina spadła jak grom z jasnego nieba. Myślała o nim codziennie, ale niewiele wiedziała o jego życiu w Londynie. Nie miała pojęcia, kim się stał. Czy jeszcze cokolwiek dla niego znaczyła. Była przecież tylko wakacyjną miłością, a rozstanie przed laty było brutalnie bolesne. Raven przeczuwała, że czekają ją ciężkie chwile, ale nie zdawała sobie sprawy, jak mocno dawna miłość uderzy w jej serce…


“Zmrużyłem oczy. Przez sekundę myślałem, że może to jet lag i po prostu mam halucynacje. Ale im dłużej na nią patrzyłem, tym większej nabierałem pewności, że to ona. Tak, to bez wątpienia była ona. A dzielące nas dziesięć lat skurczyło się do dziesięciu minut, kiedy spojrzałem w jej oczy - oczy, których byłem pewien, że już nigdy nie zobaczę.”


Książki Penelope Ward potrafią trafić do człowieka. Zawsze, kiedy sięgam po jej twórczość, to wiem, że przeżyję niezapomnianą przygodę. Tym razem było dokładnie tak samo. “Dzień w którym powrócił” to opowieść Raven i Gavina. Kiedy byli dwudziestolatkami, szczerze się w sobie zakochali. Dziewczyna chciała chronić swoje serce, bo nie wyobrażała sobie tego, że może się w Gavinie zakochać. Ona zwykła pomoc domowa, a on syn jej szefostwa. Mając tylko lato dla siebie, oboje obawiali się uczucia, które ich ku sobie ciągnęło, a później rozstania, które było nieuniknione. Jednak serce nie sługa. Chcieli być razem, ale pewna sytuacja wszystko zmieniła. Przekreśliła ich związek na dobre, zanim się tak naprawdę zaczął. Po dziesięciu latach niespodziewanie się ta dwójka ponownie spotyka. Wtedy uświadamiają sobie to, że nawet po dekadzie ich uczucia wcale nie osłabły, tylko że jest jedno “ale”.

Dlaczego związek Gavina i Raven się skończył?

Co się wydarzyło w przeszłości?

Jaką tajemnicę dziewczyna skrywa?

Na te pytania i wiele innych musicie szukać odpowiedzi w tej niezwykłej opowieści.


Książka podzielona jest na dwie części. Jedna dotyczy przeszłości, a druga teraźniejszości. Obie mi się podobały, ale tak naprawdę, przeszłość tej dwójki bardziej mnie chwyciła za serce, a mianowicie jedna sytuacja, która dotknęła Raven. Sama w tamtym roku przeżywałam identyczny stres i identyczny problem, z tym że nie dotknął on mnie, a moją mamę. Kiedy czytałam ten fragment, wszystko zaczęło mi się przypominać, przez co moja mama i nasza rodzina musiała przejść. Ogólnie cała historia jest piękna i nie potrafiłam się od niej oderwać nawet na moment. Czytałam w każdej wolnej chwili nawet wtedy, kiedy robiłam sobie herbatę.

Kiedy czytałam historię Raven i Gavina, od razu przypomniała mi się inna książka autorki, którą jest “Przyrodni brat”. Tam też bohaterzy musieli się rozstać, kiedy byli młodzi, żeby się zejść po latach. Niby dwie różne opowieści, a w jakimś sensie podobne do siebie i obie są niesamowite.


W tej lekturze bardzo mi się podobała kreacja głównych bohaterów. Byli tacy prawdziwi, mieli własne problemy, czuć było od nich chemię już od samego początku. Ja im uwierzyłam i czułam się tak, jakbym była gdzieś obok nich. Autorka stworzyła bardzo ciekawą fabułę, którą pięknie ubrała w słowa. Posłużyła się dwutorową narracją, żeby nam przedstawić dwa punkty widzenia i pokazać, co przeżywali nasi bohaterzy. Język, jakim pisze Ward, jest spójny i trafiający do czytelnika. Postacie drugoplanowe były również ciekawe i dodały do całej książki coś swojego, przez co ta lektura wydaje mi się wyjątkowa i już teraz wiem, że będę miała do niej ogromny sentyment. Co do Gavina, to jak dla mnie był to taki chłopak z sąsiedztwa. Uczynny, kochający, pomocny. Mimo tego, że był bogaty, nie obnosił się z pieniędzmi. Raven to dziewczyna, która nie pozwalała sobie wejść na głowę. Była miła, pracowita, miała swoje marzenia, ale kiedy, ktoś jej zalazł za skórę, umiała odpowiedzieć, o czym przekonała się matka Gavina wiedźma jedna.


Zdecydowanie Penelope Ward to dla mnie jedna z tych autorek, po której twórczość będę sięgała z zamkniętymi oczami, bo wiem, że się nie zawiodę. Jeśli jeszcze nie znacie pióra tej Pani, to zachęcam Was do nadrobienia zaległości, bo naprawdę warto. Jej książki są taką odskocznią od codzienności i przede wszystkim, od tych typowych romansów i erotyków. Autorka w swoje książki wplata wiele różnorakich emocji, których czytelnik naprawdę potrzebuje. Stwarza fabuły takie, które zakotwiczają się w naszym umyśle na długi czas.

Naprawdę polecam Wam tę pozycję, ponieważ myślę, że zakochacie się w niej tak samo mocno, jak ja i przeżyjecie niezapomnianą przygodę.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

 

wtorek, 29 września 2020

 

Sarina Bowen & Elle Kennedy - „Zostań”
Seria: Hokeiści #2


Czy można zakochać się w kimś, kogo nigdy się nie spotkało?

Hailey Taylor Emery podejrzewa, że ulubionym klientem w jej firmie – oferującej anonimowo wirtualnych asystentów – jest nikt inny jak gwiazda hokeja, Matt Eriksson.

Sprawdzenie tego w dokumentacji byłoby niezgodne z zasadami, niemniej kobieta jest przekonana, że każdego dnia wymienia wiadomości z mężczyzną, w którym od dawna się podkochuje. Hailey wciąż nie może dojść do siebie po rozwodzie, ale nie przeszkadza jej to w nieszkodliwym flircie przez internet. Przynajmniej do momentu, kiedy musi się spotkać z owym klientem twarzą w twarz. Wtedy zaczyna panikować.

Matt Eriksson dobrze wie, co znaczy mieć złamane serce. Nie przebolał jeszcze rozpadu swojego małżeństwa i jako jedyny w drużynie odkrył pewną prawdę – hokej i stałe związki to toksyczne połączenie. Mężczyzna niemal nie widuje swoich dzieci, a była żona doprowadza go do szału. Ma wrażenie się, że rozumie go tylko osoba, która nie chce pokazać mu swojej twarzy.

O ja cię. Nie mogę się odwrócić, gdy na mnie parzy. Czuję, że coś się właśnie dzieje. Coś dziwnie intymnego i przerażająco intensywnego, chociaż tylko na siebie patrzymy. Jednak w powietrzu pojawia się niecodzienne napięcie, a Matt opuszcza wzrok na moje usta. W jego oczach maluje się determinacja, przez co przygryzam dolną wargę, a wtedy widzę, jak pojawia się w nich także jakaś iskra.”

Co się stanie, gdy relacja tych dwojga przeniesie się do realnego świata?
Czy firma Hailey poniesie konsekwencje przez spotykanie się z Mattem?
A może ich znajomość okaże się korzystna dla rozwoju firmy?

„Wydaje mi się, że przyśpieszanie spraw z Hailey byłoby złe, ale umawianie się z nią też mogłoby takie być. Moja była może zaświadczyć, że jestem beznadziejny w związkach. Nie sprzyja im moja praca i wiążący się z nią styl życia. Długie nieobecności wykończyły moje małżeństwo. Nie wiem, czego chce ode mnie Hottie, ale jeżeli chodzi jej o stały związek, to chyba nie mogę jej tego dać. Ale nie mogę też zapytać wprost, a już na pewno nie na drugiej randce.”

Jest to moje drugie spotkanie z twórczością duetu Sariny Bowen i Elle Kennedy. Pierwszy tom wciągnął mnie w swoje szpony i pochłonęłam go dosłownie w ekspresowym tempie. Teraz w moje ręce capnęłam drugą część serii „Hokeiści”, czyli historię Matta i Hailey. Autorki mają świetny styl pisania, twórczość Elle Kennedy poznałam już wcześniej za sprawą serii „Off Campus”, którą po prostu uwielbiam. Fajne jest to, że pomimo tego, że powieść napisały dwie osoby, to nie sposób tego odczuć, przejścia pomiędzy rozdziałam, są płynne i spójne. Obie Panie w świetny sposób przedstawiają świat WAG's i hokeja. W ostatnim czasie czytałam sporo książek bardziej mrocznych i brutalnych, przyznam się szczerze, że zmiana tematyki, dobrze mi zrobiła, ponieważ była to bardzo miła odskocznia i spędziłam przy tej lekturze przyjemny czas. Super jest też to, że wprowadziły tu moją ukochaną narrację dwutorową, dzięki czemu mamy możliwość poznać punkt widzenia Hailey i Matta, możemy dowiedzieć się o ich rozterkach, obawach i problemach.

Bardzo się cieszę z tego, że autorki postanowiły wprowadzić też postacie z poprzedniego tomu, chociaż mam też ogromną nadzieję, że niebawem poznamy też kolejne osoby z drużyny. Historia Matta i Hailey jest naprawdę ciekawie przedstawiona. Poznajemy opowieść dwojga ludzi, którzy mniej więcej w tym samym czasie przechodzili ciężki okres po rozstaniu z partnerem, co jak wiadomo, nigdy nie jest łatwe. Matt to wspaniały mężczyzna, momentami niezdecydowany, jednak opiekuńczy, kochany i uroczy, chwilami było mi go żal, przez to, jak bezpodstawnie obwiniał się o rozpad jego małżeństwa. Hailey była po prostu urocza, z sercem podanym na dłoni, jej postawa wielokrotnie rozbawiła mnie do łez.

Jeżeli szukacie książki, która jest miłą odskocznią od mrocznych romansów, to ta propozycja jest zdecydowanie dla Was. Historia ta przeniesie Was do rewelacyjnego świata hokeja, ale także zauroczy Was piękną opowieścią o uczuciu, które pojawia się niespodziewanie pomiędzy dwojgiem ludzi po przejściach. Ja uwielbiam takie lekkie opowieści, ponieważ spędzam z nimi naprawdę cudownie czas. Mi nie pozostało już nic innego, jak czekać na kolejne propozycje autorek, które mam nadzieję, już niebawem otrzymamy.

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.




poniedziałek, 28 września 2020

 

Cora Reilly

“Złączeni zemstą”

[Patronat medialny] 

“Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, był w przebraniu. W stylowym czarnym garniturze wyglądał, jakby był jednym z nas. Ale choć kilka warstw materiału zakryło jego liczne tatuaże, to nie udało mu się ukryć prawdziwej natury. Była doskonale widoczna; niebezpieczna i przyprawiająca o dreszcze. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że go poznam - oraz potwora, który krył się w środku - lepiej, niż znałam kogokolwiek, i że wywróci to całe moje życie do góry nogami. Że zmieni sens mojego istnienia.”


Nikt nie wie, jak naprawdę ma na imię. Mówią na niego Growl, ale za jego plecami nazywają go Bękartem. Na gardle ma bliznę, której pochodzenia nikt nie zna. W jego spojrzeniu nie ma nic ludzkiego. Bardziej przypomina zwierzę niż człowieka i nawet w szeregach mafii budzi strach.


Kiedy ojciec Cary okrada swojego szefa, bossa mafii w Las Vegas, drogi Cary i Growla się przecinają. Falcone oferuje Growlowi dziewczynę w podziękowaniu za jego usługi. I tak Bękart, który zawsze dostawał resztki, zostaje wyróżniony.


Cara jest jego i może z nią zrobić, co zechce. 


“Nigdy nie zamykaj oczu wokół wrogów.


To już moje piąte spotkanie z twórczością autorki. Po raz piąty zagłębiam się w opowieść z cyklu Born in Blood Mafia Chronicles. “Złączeni zemstą” to kolejna niebanalna historia z wątkiem mafijnym. Tym razem Reilly przychodzi do nas z opowieścią Cary i Growla.

On - potwór z blizną na szyi, który zabija z zimną krwią. Ona - dziewczyna, która przez występek ojca, zostaje ukarana i podarowana jako prezent właśnie Growlowi.

Czy bezwzględny zabójca zniszczy młodziutką Carę? A może potwór ma jednak serce?


Lubię pióro autorki za to, że jest lekkie i spójne. Dzięki temu jej książki naprawdę czyta się z ciekawością i przyjemnością. Bardzo podobała mi się historia Cary i Growla. Bohaterzy to swoje przeciwieństwa. Ona jest uprzejmą dziewczyną, pochodzącą z dobrej rodziny, a on był wychowywany od małego na zabójcę. Byłam ciekawa, jak autorka poradzi sobie z tą dwójką i jaki los postawi na ich drodze. Przecież Growl w życiu by nie pomyślał, że jego życie może się w jakikolwiek sposób zmienić, a tu cóż. Niespodzianka! Nigdy by się nie spodziewał, że Cara będzie w stanie uwolnić w nim uczucia, o których nigdy by nie pomyślał, że posiada. Naprawdę podobała mi się fabuła, którą autorka stworzyła i akcja, którą wplotła w całą tę opowieść. Zupełnie nie było czasu na nudę, bo kiedy się zagłębicie w tę lekturę, to zostaniecie wciągnięci do świata, który jest brutalny i rządzi się własnymi prawami. Nadal uważam, że ta seria ma w sobie za mało mafii, która jest praktycznie, tylko tłem. Wydaje mi się, że pisarka bardziej się skupia na uczuciach naszych bohaterów i to, przez co przechodzą niż na całej tej mafijnej otoczce. Oczywiście nie twierdzę, że w ogóle nie ma porachunków mafijnych, bo są, ale ja chciałabym dostać coś, co mnie pozostawi z wielkim rozdziawem na buzi i zaspokoi w końcu moje oczekiwania. Mam nadzieję, że kiedyś na taką pozycję natrafię.


W tej lekturze mamy dwutorową narrację, co jest super zabiegiem, ponieważ byłam bardzo ciekawa, co czuje Growl, jak postrzega różne emocje, sytuacje i to dokładnie dostałam. Chemia pomiędzy bohaterami była wyczuwalna już od ich pierwszego przypadkowego spotkania. Mamy tu wiele scen zbliżeń, które nie były wulgarne, czy perwersyjne, tylko były opisane ze smakiem. Cara i Growl to naprawdę silne postacie, które nie raz udowadniały mi, że nic nie jest niemożliwe. Uwielbiałam to, jak dziewczyna małymi kroczkami zdobywała sympatię Growla, chociaż na samym początku go nienawidziła. Tak naprawdę wszystkie przeczytane dotychczas przeze mnie części mi się podobały, ale to książka “Złączeni zemstą”, wywarła na mnie największe wrażenie i jestem skłonna również przyznać, że chyba najbardziej mi się podobała.


Uważam, że autorka zrobiła kawał dobrej roboty, pisząc ten cykl. Ja się w tych książkach odnalazłam i każda opowieść, jest lepsza od poprzedniej. Ci, którzy uwielbiają dobre opowieści, wątki mafijne i silnych bohaterów, to zdecydowanie powinni sięgnąć po tę pozycję, a najlepiej po całą serię. Gwarantuję, że nie będziecie się nudzić, a kartki będą się Wam wręcz paliły w dłoniach, bo będzie chcieli, poznać zakończenie.

Polecam z całego serducha.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

 

Agnieszka Siepielska

“Piekło Hulka”

[Patronat medialny]

“Dlaczego ona nie cierpi z powodu tego, co zrobiła, kiedy ja cały czas płonę w piekle, które mi zgotowała?”.


Jay podczas pobytu w domu rodzinnym spotyka Chloe – dziewczynę, którą znał od dziecka. Patrzy na nią jak oniemiały, ponieważ nigdy by się nie spodziewał, że podlotek zmieni się w taką piękność.


I co gorsza – chyba się zakochał.


Wszystko układa się idealnie. Kiedy Chloe zachodzi w ciążę, Jay postanawia kupić pierścionek zaręczynowy i się oświadczyć. Jednak to, co stanie się później, będzie przyczyną jego cierpienia przez kilka długich lat. Chloe zrani go najboleśniej jak to tylko możliwe.


Kiedy po latach widzi ją w klubie, nie może uwierzyć w to, jakie ma szczęście. W końcu będzie mógł się zemścić. Chloe zapłaci za to, co zrobiła! Zgotowała mu piekło, a teraz sama pozna jego smak. 


To już moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Pierwszą książką, którą przeczytałam była “Dama Paxtona”. Teraz przyszła pora na “Piekło Hulka” i historię Chloe oraz Jay’a. 

Do czego może prowadzić zemsta? Jakie piekło zgotuje los tej dwójce? 

Muszę przyznać, że Jay podbił moje serducho. Tak jak polubiłam w pierwszej części Paxtona, tak teraz moje serce bije bardziej do Hulka. Mężczyzna w przeszłości został okrutnie okłamany przez swoją ukochaną i pragnie się na niej zemścić. Jednak to nie jest takie proste, kiedy uczucia tak naprawdę nigdy się nie ulotniły i Chloe miała powód, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. Wszędzie są jakieś tajemnice, przez co naszym bohaterom trudno jest się zebrać do kupy. Czasami zatajenie prawdy wcale nie jest dla nas takie dobre. A jak będzie w przypadku Chloe i Jay’a? Tego musicie się dowiedzieć sami.


“Mężczyźni nie myślą, bo mają jaja, za to dziewczyny mają mózgi.” 


Agnieszka Siepielska po raz kolejny przychodzi do nas z historią, która wciąga już od pierwszych stron. Ja jak się dopadłam do lektury, to skończyłam ją w kilka godzin. Autorka ponownie daje nam opowieść, w której są emocje, fajne dialogi i humor. Jak dla mnie takie połączenie jest naprawdę świetne. Była akcja, była ciekawa fabuła, były tajemnice, które Aga zgrabnie ze sobą połączyła, dzięki czemu wszystko miało ręce i nogi. Jednak nie podobało mi się to, że w tej książce było za dużo osób, które miały swój własny punkt widzenia. Opowieść jest Chloe i Jay’a i tak powinno zostać do samego końca. Troszkę mnie to rozpraszało, bo coś się działo, a za chwilę był rozdział z punktu widzenia np. Paxtona. Fajnie, że pojawiły się w tej lekturze postacie, które spotkaliśmy w pierwszym tomie, jednak Nikki i Paxton działali mi na nerwy. Tak jak tę dziewczynę lubiłam, tak tym razem miałam jej na serio dość i to ciągłe powtarzanie przez Paxtona “Nikki, pieprzone utrapienie”. Miałam tego naprawdę już ogromny przesyt i kiedy to powiedzenie się powtarzało, to tylko przewracałam oczami. Mimo tych kilku potknięć, zdecydowanie ta opowieść przypadła mi do gustu i świetnie się przy niej bawiłam. Bardzo lubię styl Agi, ponieważ jest lekki i spójny, lubię jej poczucie humoru, który przenosi na kartki papieru. Niektóre teksty mnie rozbrajały i wybuchałam głośnym rechotem, a w szczególności z małej Carly. Dziewczynka to mały asior. Co do Hulka i Chloe, to byli dobrze wykreowanymi postaciami. Dziewczynę od razu polubiłam, chociażby, dlatego że poświęciła swoje szczęście i miłość. Była kobietą z głową na karku i przede wszystkim dała się lubić. Jay na samym początku był aroganckim dupkiem, ale im bardziej się zagłębiałam w lekturze, tym bardziej go uwielbiałam. Zresztą, kto nie lubi niegrzecznych chłopców i to jeszcze motocyklistów?


Na sam koniec dodam, że z niecierpliwością czekam na kolejną część, bo z pewnością będzie także dobra. Tak więc Aga nie karz nam zbyt długo czekać :D

Jeśli lubicie książki, które dostarczą Wam różnorakich emocji, gdzie są niegrzeczni chłopcy i kobiety, które nie dają sobie w kaszę dmuchać, to zdecydowanie “Piekło Hulka”, jak i “Dama Paxtona” są dla Was. Ja bawiłam się podczas czytania wyśmienicie i mam nadzieję, że Wy również będziecie.

Polecam.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję autorce Agnieszce Siepielskiej oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 



 

 

sobota, 26 września 2020

 

Kinga Litkowiec - „Nowy układ”
Seria: Demony z Los Angeles #2


GDY DIABEŁ ODKRYWA, ŻE MA SERCE, MOŻE ZROBIĆ SIĘ NIEBEZPIECZNIE.

Wydaje się, że życie Jess nabiera sensu. W domu Liama O’Dire’a odnalazła coś, czego przez całe życie jej brakowało. Oddała serce diabłu i sprawiła, że on odkrył dla niej istnienie swojego. Jednak czy będzie potrafił zaakceptować stan, do którego nigdy nie chciał dopuścić?

Piekło wcale nie zamarza.
Temperatura zaczyna wzrastać.
Liam odsłania więcej kart. Jessica przyjmuje wyzwanie.
Gra wciąż trwa, ale zmieniają się zasady. Dochodzą nowi gracze, którzy nie zamierzają postępować fair. Pragną tego, co ma Liam.

„To będzie dla niej test. Nie jestem pewien, czy to wytrzyma. Wiem, jakie ma zdanie na ten temat. Mogę się przyznać, że coś do niej czuję, ale nie mogę dla niej zrezygnować z tego, co robię. Wszystko ma swoje granice. Jeżeli naprawdę jest gotowa być ze mną, to tylko na moich zasadach. Wciąż jestem tym samym sukinsynem, którym byłam, gdy do mnie trafiła. Nie zamierzam robić niczego, co kłóci się z moją naturą.”

Czy Jess zaakceptuje to, czym zajmuje się Liam?
Jaką przeszłość skrywa mężczyzna?
Dlaczego stał się takim niebezpiecznym człowiekiem?

„To takie głupie, ale zaczynam czuć się lepiej, gdy widzę, z jaką obawą na mnie patrzy, on zaczyna odzyskiwać serce. W przeciwnym wypadku uśmiechałby się teraz bezczelnie.
Dlaczego musi mieć na mnie taki wpływ? Dlaczego wystarczy mi tylko jeden, nawet najdrobniejszy ludzki odruch, żebym zaczynała patrzeć na wszystko inaczej?
Zrobił coś strasznego, na co nie byłam przygotowana, a ja przestaję się złościć po pięciu minutach. Bo to Liam O'Dire, mężczyzna, który może zrobić ze mną wszystko, a ja nie będę protestować. Jednak to nie zmienia faktu, ,że mógł mnie chociaż uprzedzić, czego będę świadkiem.”

Nadszedł czas na drugi tom serii „Demonów z Los Angeles”, czyli „Nowy układ”, w którym poznajemy dalsze losy Liama i Jess. Boże, co to za popieprzona historia!! Kinga Litkowiec po raz kolejny przenosi nas do brutalnego świata mafijnych porachunków, który rządzi się własnymi zasadami i nie ma w nim miejsca na litość. Po skończeniu pierwszego tomu targało mną naprawdę mnóstwo emocji i z niecierpliwością przebierałam nogami, abym mogła przeczytać drugi tom, przez ciężki czas w moim życiu, niestety, ale książka troszkę poleżała na regale, jednak gdy już wzięłam ja w swoje ręce, nie chciałam ani na moment się od niej oderwać, choć czasami musiałam, dopóki nie doszłam do ostatniej strony. To, co działo się w mojej głowie podczas czytania tej opowieści, jest po prostu nie do opisania! Rewolucja, jaka dzieje się w tej historii, sprawiała, że było kilka momentów, w których musiałam kilka sekund ochłonąć, ponieważ, fabuła jest tak pokręcona i emocjonująca, że dochodziło do tego, że miałam palpitacje serca, a autorkę myślałam, że ukatrupię gołymi rękami!! W tej książce nie ma ani chwili nudy, ciągle coś się dzieje i cały czas jesteśmy trzymani w niepewności co do tego, co się za chwilę wydarzy! 

Bohaterowie, w porównaniu do pierwszego tomu przeszli ogromną przemianę. Jess zdecydowanie stała się silniejsza i bardziej pewna siebie, można też powiedzieć, że zdeterminowana, aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nowym dla siebie świecie, u boku ukochanego. Liam, uwielbiam tego gościa i to jak zmienia się przy Jess, nie chcę Wam spojlerować, dlatego musicie sami przekonać się, co się zmieniło, a przede wszystkim, jakie tajemnice z przeszłości skrywa. Jest tu jedna postać, która niesamowicie mnie wku.... denerwowała, chodzi mi oczywiście o Joaquine'a, nie pałam do niego zbyt wielką sympatią, z tego, co wiem, w kolejnym tomie ma być go więcej i coś czuję, że sporo namiesza, jednak żeby nie było tak, że i on zdobędzie moje serce, ponieważ jak wiadomo, kocham złych chłopców, a on bez wątpienia jest tu czarnym, a przede wszystkim bardzo tajemniczym charakterkiem.

Na tym zakończę moją recenzję, ponieważ uważam, że koniecznie musicie przeczytać zarówno pierwszy, jak i drugi tom! Jest to historia, która wzbudzi w Was naprawdę ogromne emocje. Gwarantuję, że w momencie, gdy zaczniecie tę historię, będziecie chciały, aby Wasze chwile z tą opowieścią trwały, jak najdłużej. Jednak muszę Was uprzedzić, nie jest to słodko pierdzący romans, jest to książka, krwawa, brutalna i bez wątpienia pochrzaniona jak diabli. Ja jestem w tej opowieści zakochana i bardzo mocno liczę na to, że dostanę jeszcze kilka tomów „Demonów z Los Angeles”. Przenieście się do świata mafijnych porachunków, w którym jedyne, co jest pewne, to to, że nie można ufać nikomu.

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz Wydawnictwu WasPos.


piątek, 25 września 2020

 

Meghan March

“Serce diabła”

India Baptiste miała nerwy ze stali i żelazną wolę. Bezwzględnie dążyła do celu i potrafiła wykorzystać każdy atut — łącznie z zapierającą dech urodą i mistrzowską grą w pokera. Nigdy nie przegrywała i rzadko kiedy trafiała na kogoś, kto byłby w stanie stawić jej czoła. Kimś takim okazał się miliarder Jericho Forge, który postanowił, że dostanie ją na własność. Ot, zachcianka bogatego, pozbawionego skrupułów aroganta. India oddała mu wolność i rękę. Nie umiała go jednak znienawidzić ani pokochać. Jericho budził w niej potężne, sprzeczne uczucia: pożądanie, gniew, wściekłość, ale także czułość. Ich małżeństwo od początku przypominało pożar statku na wzburzonym morzu.


Dla Jericha sięgnięcie po kolejną ślicznotkę było równie oczywiste jak władza, którą sprawował żelazną ręką. Tym razem jednak nie chodziło tylko o seks. Wymuszone małżeństwo miało być grą, której celem było zdobycie większej władzy i pieniędzy. Ale trafiła kosa na kamień. Żona niepostrzeżenie obudziła w Jerichu pokłady uczuć, których nigdy wcześniej nie dopuszczał do głosu. Kiedy się zorientował, było już za późno. Popełnił niewybaczalny błąd.


Szalona historia tych dwojga zmierza do nieuniknionego finału. I chociaż stali się dla siebie wszystkim, potężne moce nie przestały działać, ale dzięki przeszłości India i Jericho nabrali siły i odwagi, aby stanąć do walki z ludźmi, którzy dorównywali im w bezwzględności. Niektóre sprawy nie zostały jednak zamknięte, a konsekwencje wydarzeń i decyzji podjętych wiele lat wcześniej mogą okazać się tragiczne w skutkach. Czy Jericho i India zdołają odzyskać siebie nawzajem?


“Nie mamy gwarancji, że dożyjemy jutra. Jakimś cudem zapomniałem, jak ważne jest, by nie marnować ani jednego dnia życia, bo nigdy nie wiadomo, ile nam ich jeszcze zostało.”

 

Nareszcie się doczekałam zakończenia historii Indii i Jericha. Szczerze mówiąc, nastawiałam się trochę, że ta część może być polana lukrem i posypana posypką dla większej osłody, jednak nic bardziej mylnego. Problemy tej dwójki wcale się nie kończą. Druga część, a raczej jej zakończenie pozostawiło nas w zawieszeniu i z myślami, jak to się dalej potoczy. Czy Forge ujdzie z życiem? Czy India go odnajdzie? Czy w końcu zaznają spokoju? A może wszystko się obróci do góry nogami?

Nie będę Wam zdradzała nic z fabuły, bo książka jest krótka i z pewnością sami byście się chcieli dowiedzieć, co się jeszcze wydarzy.


Ja jestem naprawdę zadowolona z tej części, ponieważ dostałam sporo wartkiej akcji, która nie raz zostawiała mnie z bijącym sercem oraz ciekawą fabułę, która nie pozwoliła mi się oderwać od lektury, chociażby na chwilkę. Książkę pochłonęłam jak świeże bułeczki. Uwielbiam opowieści Meghan March, dlatego że autorka operuje fajnym i lekkim językiem, potrafi mnie wciągnąć w wykreowany przez siebie świat, a to jest mega plusem. Przeczytałam już kilka pozycji spod jej pióra i żadna mnie jeszcze nie zawiodła. Nadal mamy do czynienia z narracją dwutorową, dialogi były prowadzone w sposób ciekawy, przepływ między rozdziałami był spójny, bohaterzy z pewnością w tej części bardziej dorośli i inaczej postrzegają świat. Są charakterni i tacy pozostają do końca. Pewne tajemnice ujrzą światło dzienne, które będą dla Indii i Jericha ogromnym zaskoczeniem.


Uważam, że autorka zrobiła świetną robotę, pisząc i wydając tę trylogię. Ja jestem zdecydowanie na tak i wiem, że nie raz do niej wrócę.

Teraz Wasza kolej, żeby poznać zakończenie trylogii Forge. 

Naprawdę warto :)


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 


 

 

czwartek, 24 września 2020

 

Caroline Angel - „Zabójcza gra”
[Patronat medialny]

Nie da się zapomnieć metalicznego zapachu krwi.
I nie da się zapomnieć tego uśmiechu.
Uśmiechu, przez który stałem się tym, kim nigdy nie chciałem być.
Stałem się mordercą.”


Gdy określenie "zabójczo przystojny" przestaje być tylko przenośnią.

Życie Neve Campbell w ciągu kilku godzin kompletnie się rozsypuje. Dziewczyna traci grunt pod nogami, kiedy odkrywa, że chłopak zdradza ją z jej najlepszą przyjaciółką. Co gorsza, nakryty na gorącym uczynku, ukazuje swoje prawdziwe oblicze - bezwzględnego brutala. Zdradzona i pobita Neve jeszcze nie wie, że prawdziwe problemy dopiero przed nią. Gdy stanie oko w oko z mordercą, zrozumie, co to znaczy znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Niespodziewanie bezwzględny i zimny zawodowiec darowuje młodej kobiecie życie. Przestępca ma piękne, fiołkowe oczy...

Między trojgiem bohaterów: Neve, jej byłym chłopakiem Timothym i Cameronem, płatnym zabójcą o niezwykłym spojrzeniu, już wkrótce rozpocznie się niebezpieczna gra. Pełna nieczystych zagrywek, brudnych chwytów i fauli. Zabójcza, ale równocześnie fascynująca. Tak jak sam Cameron, który z czasem przestaje budzić w Neve strach, a zaczyna... Dziewczyna sama do końca nie wie, jak nazwać te uczucia. W końcu jednak będzie musiała stawić czoła prawdzie - a to może być dla niej trudniejsze niż udział wbrew własnej woli w gangsterskich rozgrywkach.


„W głębi duszy cieszę się z tego, ponieważ jakaś część mnie jest nim zaintrygowana. Ponadto jest naprawdę przystojny i podoba się praktycznie każdej kobiecie. Oczywiście to nie znaczy, że przez dzisiejsze wyjście zacznę wyobrażać sobie nasze wspólne życie. Nie łączy nas nic poza nienawiścią do Timothy'ego. Mimo wszystko muszę jednak przyznać sama przed sobą, że go lubię. Nie rozumiem, dlaczego czerpie radość z kryminalnej części swojego życia, ale nie chcę też o to wypytywać, bo w gruncie rzeczy ro nie moja sprawa.”

Po której stronie stanie Neve – swojego byłego czy Camerona?
Jakim naprawdę człowiekiem jest Cameron?
Kto w tej historii ucierpi najbardziej?

„Nie mogę czuć do niego mięty, ponieważ gryzłoby się to z moim nowym postanowieniem, by unikać kłopotów. Bliższa relacja... ba, jakakolwiek relacja z Millsem równa się masie problemów podniesionych do potęgi dziesiątej. Po pierwsze i najważniejsze, jest mordercą. Po drugie, jest tajemniczy i nie ma zahamowań, by wbić komuś scyzoryk w dowolną część ciała. Po trzecie, nie kręci mnie taki typ faceta.”

Caroline Angel zadebiutowała niedawno na polskim rynku wydawniczym powieścią „Prywatny ochroniarz”, tym razem na naszym celowniku znalazła się druga powieść autorki „Zabójcza gra”. Od samego początku, gdy tylko ta książka znalazła się w zapowiedziach, wiedziałam, że na pewno ją przeczytam, dlatego w momencie, gdy otrzymałyśmy propozycję objęcia patronatem i napisania rekomendacji byłyśmy zachwycone możliwością przedpremierowego przeczytania. Autorka pomimo tego, że dopiero co rozpoczęła swoją przygodę z pisaniem i jest to jej druga propozycja, to ma naprawdę genialny styl pisania, jest on prosty, spójny i potrafi zaintrygować czytelnika, że w momencie, jak zaczęłam czytać, nie mogłam się od niej oderwać ani na chwilę, dopóki nie doszłam do samego końca. Cała fabuła jest dokładnie przemyślana, aczkolwiek czułam lekki niedosyt, ale mam nadzieję, że dostaniemy jeszcze kolejny tom. :)

Bohaterowie są fajnie wykreowani. Mężczyźni z krwi i kości, a nie fajtłapy, kobiety też z pazurem. Ja skupię się właściwie na trójce bohaterów – Neve, Cameronie oraz Timothym. Neve to kobieta, która nie miała łatwego życia, wychowywała się w domu, w którym nie liczyło się nic innego tylko pieniądze i pozycja w społeczeństwie, a najważniejsze było robienie tego, czego wymagają rodzice, jednak było to do czasu, dopóki się nie zbuntowała i ruszyła w swoją stronę, a nawet wtedy nie miała spokoju. Jej życie było przepełnione kłamstwami i tajemnicami. Cameron to mężczyzna po prostu wspaniały, męski, opiekuńczy i cudowny, podobała mi się jego tajemniczość i to jak stopniowo się otwierał na to, co dla niego nowe. Timothy to dupek jakich mało, od samego początku wiedziałam, że to kawał dziada, ale to, od jakiej potwornej strony się pokazał, to po prostu zabrakło mi słów. O Jacksonie nie będę pisać nic, ponieważ mam ogromną nadzieję, że doczekam się osobnej historii o jego osobie, niesamowicie zaintrygowali mnie on i Nina.

„Zabójcza gra” to historia pełna intryg, tajemnic i kłamstw, a także o cudownym uczuciu, które pojawiło się w najmniej oczekiwanym momencie. Ta opowieść podbiła moje serce i z ogromną niecierpliwością wyczekuję kolejnych powieści autorki, a Was gorąco zachęcam do przeczytania tej książki, dla mnie to propozycja idealna dla uprzyjemnienia wieczoru.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu Editio Red oraz autorce.




 

Meg Adams - „Ochroniarz”



Niebezpieczne zlecenie. Ryzykowna gra. Zakazana miłość.

Dwudziestoośmioletnia Lena Mejer, właścicielka firmy kosmetycznej, z pozoru ma wszystko – pieniądze, pozycję i ciekawe życie. Dobrze maskuje smutek, za którym kryje się bolesna przeszłość. Gdy zaczyna dostawać pogróżki, w jej życie kolejny raz wkrada się niepokój. Za namową przyjaciół zatrudnia prywatnego ochroniarza, który ma zapewnić jej bezpieczeństwo.

Nikolaj Aleksandrow, pół Polak, pół Rosjanin, od początku stara się podejść do zlecenia profesjonalnie, jednak szybko przekonuje się, że tym razem nie będzie to takie proste. Wzrastające napięcie pomiędzy nim i Leną skutecznie utrudnia mu zadanie. A to nie koniec kłopotów.

Wkrótce wychodzi na jaw, że oboje coś ukrywają, a czyhające na nich niebezpieczeństwo jest większe, niż oboje przypuszczali.

Przez długi czas nie potrafiłam oderwać wzroku od jego oczu przypatrując się im z otwartymi ustami. Jego ciemne tęczówki hipnotyzowały i ciągnęły mnie w przepaść. Było w nich tyle siły, że na moment brakło mi tchu. Nikolaj szybko burzył wszystkie mury, które zawsze mnie chroniły.
- Lubisz ryzyko? - Pomimo uśmiechu goszczącego na kształtnych ustach, jego słowa brzmiały, jakby skrywały jakąś groźbę. A może obietnicę? Czegoś niebezpiecznego i nieznanego.”

Co skrywa Lena?
Czy dziewczyna odkryje, kim naprawdę jest Nikolaj?
Jaką przeszłość skrywa mężczyzna?

„To już nie była gra, czy zabawa. Nie chodziło tylko o przyjemność. Przestawaliśmy nad tym panować. Wiedziałam, że muszę to zatrzymać, zanim będzie za późno. Pragnęłam go, lecz on najwyraźniej nie pragnął mnie na tyle mocno, by zapomnieć o zasadach. Natomiast ja... chyba byłabym w stanie złamać swoje. A może po prostu zakazany układ kusił najbardziej? Nikolaj dla mnie pracował, dlatego nigdy nie powinnam była pozwolić, aby połączyło nas cokolwiek więcej, mimo to...”

Meg Adams to autorka, która zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym powieścią „Architektura uczuć”, którą przyznaję się szczerze mam w domu, jednak jeszcze jej nie czytałam. Niedawno w nasze ręce trafiła druga propozycja autorki, czyli „Ochroniarz”. Przeleżała ona pewien czas na mojej półce, ponieważ w ostatnim czasie, miałam okazję przeczytać kilka historii, w której właśnie ochroniarze byli głównymi bohaterami i być może miałam ich po prostu przesyt. Teraz jednak z ogromnym zapałem capnęłam tę opowieść w moje ręce i zaczęłam czytać... czytałam, i czytałam, i ja pierdziule, nawet nie wiecie, jak wkręciłam się w tę historię, niesamowicie pluję sobie w brodę, że tak późno ją zaczęłam, ta historia jest po prostu zarąbista, śmiało mogę stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych dotychczas przeczytanych przeze mnie opowieści z ochroniarzem.

Tak, jak wspomniałam wyżej, jest to moja pierwsza styczność z twórczością autorki, ale już teraz wiem, że na pewno nie ostatnia. Bardzo podobał mi się pomysł na fabułę, nie było tu ani chwili nudy, ciągle coś się działo, cała historia przesiąknięta jest intrygami, tajemnicami i zawiłą akcją, która niejednokrotnie niemalże przyprawiła mnie o zawał serca. Naprawdę ta historia to sztos, idealnie dopracowana, świetnie przemyślana, a przejścia pomiędzy rozdziałami płynne i spójne. Meg doskonale wszystko zrównoważyła – napięcie pomiędzy bohaterami, tajemnice, budzące się uczucia oraz dramę. Były momenty, w których towarzyszyło mi nawet wzruszenie i żal, a w pewnej sytuacji siedziałam dosłownie z rozdziawioną buzią i myślałam „co tu się, do cholery, odwaliło!”.

Bohaterowie są świetnie wykreowani, chociaż nie będę ukrywała, że Lena momentami swoim zachowaniem cholernie mnie irytowała, była lekkomyślna, czasami zbyt pewna siebie, a za chwilę zła, z pretensjami do wszystkich, chociaż to ona popełniła błąd. Nikolaj miał do niej anielską cierpliwość, bo ja będąc na jego miejscu, odstrzeliłabym jej głowę przy pierwszej okazji. Jednak ten mężczyzna to spełnienie kobiecych fantazji, z charakterkiem, dobrze zbudowany, opiekuńczy i diabelnie seksowny. Zaintrygowała mnie jeszcze postać Igora i przyznam się szczerze, że mam ogromną nadzieję, że poznamy również i jego historię.

„Ochroniarz to genialna opowieść przepełniona tajemnicami, intrygami, ale także pięknym, aczkolwiek trudnym uczuciem budzącym się pomiędzy Nikolajem a Leną. Czy pożądanie i sekrety, które towarzyszą naszym bohaterom od samego początku, nie położą na szali ich wspólnej przyszłości? O ile taka ma w ogóle rację bytu. Ja jestem tą historią zachwycona, wciągnęła mnie w swoje szpony już od pierwszych stron. Spędziłam z nią naprawdę przyjemne, choć bardzo emocjonujące chwile. Was, jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości, czy warto sięgnąć po tę powieść, gorąco zachęcam do tego, abyście nie wahali się ani chwili dłużej i już dziś zgarnęli swoje egzemplarze i zanurzyli się w lekturze, gwarantuję, że warto!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.


środa, 23 września 2020

 

Kylie Scott

“Chaser”

Wróć do Dive Bar, by znów spotkać pełnokrwistych bohaterów, dzięki którym to miejsce jest jedyne na świecie. Tym razem Eric, który w pełni zasłużył na złą opinię, zorientował się, że ma duży problem ze znalezieniem interesującej kobiety. Trzeba przyznać, że było to dla niego frustrujące odkrycie. Oto pierwszy playboy w okolicy musiał znosić prawdziwą seksualną posuchę!


Jean właśnie przeprowadziła się do nowego miasta. Była w ciąży i postanowiła odmienić swoje życie — zostać dobrą matką. I wszystko szłoby gładko, gdyby nie jej dziecko, które na chwilę narodzin wybrało sobie sam środek paskudnej śnieżycy. W jednym z najdramatyczniejszych momentów w życiu Jean z pomocą przychodzi jej... Eric.


Playboy, który usiłuje zaciągnąć każdą ładną dziewczynę do łóżka, to nie najlepszy kandydat na partnera samotnej matki. Skupiona na dziecku młoda kobieta nie jest w stanie zatrzymać przy sobie chłopaka, dla którego liczy się głównie dobry seks. Jednak w tym przypadku pojawia się więź. Nienazwana, delikatna. Czy to wystarczy, aby otworzyć się na miłość? Czy warto podjąć ryzyko kolejnego zranienia? Czy Eric znajdzie w sobie wystarczająco odwagi, aby stać się takim mężczyzną, jakiego pragnie i potrzebuje Jean?


“- Naprawdę uważasz, że potrafisz przyjaźnić się z kobietą, która ci się podoba, nie pragnąc zaciągnąć jej do łóżka? Poważnie?

- Tak. - Poczułem, jak tężeją mi mięśnie żuchwy. - Potrafię. Jean ma sporo na głowie, a ja chcę jej pomóc. Łączy nas tylko przyjaźń i tak już zostanie.”


Pewnie po raz kolejny powtarzam to w swoich recenzjach (chodzi mi o pióro autorów), ale twórczość Kylie Scott jest mi dobrze znana. Mam już za sobą kilka pozycji spod jej pióra. Pierwszą była seria Stage Dive, którą uwielbiam oraz kolejna seria, którą jest Dive Bar. “Chaser” jest akurat trzecim tomem właśnie z cyklu Dive Bar. Przyznam szczerze, że dwie poprzednie części, były dla mnie klapą. Już od dawna na mojej półce zalegał trzeci tom, żeby go przeczytać, ale jakoś nie miałam na niego weny. Bałam się, że ta pozycja również będzie kiepska i znowu się rozczaruję, ale spotkało mnie miłe zaskoczenie. Bardzo mi się podobała ta historia, którą pochłonęłam momentalnie. Zupełnie się przy niej nie nudziłam i zdecydowanie mi się nie dłużyła. Tym razem poznajemy losy Ericka barmana, który ma wyrobioną reputację kobieciarza, uwielbiającego seks i piękne kobiety. Kiedy na jego drodze pojawia się ciężarna Jean, jego życie wywraca się do góry nogami o sto osiemdziesiąt stopni.


Cóż jak wyżej wspomniałam, ta lektura mi się spodobała. Była napisana ciekawie i humorystycznie. Dobrze mi się obserwowało przemianę Ericka z typowego babiarza na poukładanego pantoflarza. Jean do jego życia wniosła powiew świeżości. Ogólnie postacie były wykreowane w fajny sposób, nie były to jakieś ciepłe kluchy, tylko ludzie z jajami. W tekście przewija się wiele postaci drugoplanowych, które pojawiły się w poprzednich częściach. Nawet są tu chłopaki z zespołu Stage Dive i Mal, którego wprost uwielbiam. Chociaż muszę powiedzieć, że jedna bohaterka, a chodzi mi tu o Nell, strasznie mnie irytowała i miałam jej ochotę zasadzić kopa w cztery litery za jej chamskie zachowanie. Ubolewam strasznie nad tym, że w tej pozycji nie mamy podziału na role, tylko ta historia opowiedziana jest z punktu widzenia Ericka. Pojawia się również w tekście troszkę literówek, jednak jakoś specjalnie mi one nie przeszkadzały. Autorka zdecydowanie miała pomysł na fabułę i go wykorzystała. Język, jakim pisze, jest lekki, spójny i humorystyczny. Na pewno jest to lekka opowieść na zimne i deszczowe wieczory. 


Miałam nic nie wspominać o okładce, aczkolwiek jest to silniejsze ode mnie. Nie wiem, czy tylko mnie się ona nie podoba i psuje mi moje wyobrażenie o Ericku? W książce główny bohater jest przedstawiony, jako długowłosy i wytatuowany mężczyzna, a na okładce, jest jakiś pierdek z dziwnymi uszami i nosem…

Zdecydowanie okładce mówię stanowcze “nie”, jednak dla tekstu ogromne “tak”.


Myślę, że historia Ericka i Jean powinna Wam się spodobać. Ja spędziłam przy niej naprawdę miło czas i żałuję, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem tej opowieści.

Zdecydowanie polecam!


Kasia


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 


 

 

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...