środa, 29 września 2021

 

Karolina Jurga - „Splamieni krwią”
Rodzina Castello #2
[Patronat medialny]


Brianna Accardo zdecydowanie nie jest potulna. Ostry język i wybuchowy temperament doskonale obrazują jej charakter. Ale nawet taką kobietę jak ona potrafi zniszczyć uczucie do mężczyzny.

Brianna dobrze wie, jakim typem jest Yuri Ivanov. Ten facet myśli, że może mieć ją na każde zawołanie. Że należy tylko do niego. Jednak dziewczyna zdaje sobie sprawę, że on nigdy nie będzie jej wierny. Co gorsza, po tym, czego doświadczyła jej przyjaciółka Alessia, Brianna boi się kogokolwiek do siebie dopuścić.

Mafijny świat jest zbyt okrutny, a strata osób, które się kocha, została wpisana w codzienne życie.


„Moje myśli na krótką chwilę zatrzymały się przy ciemnowłosej diablicy. Ona była jak ogień, temperamentna i nieujarzmiona. Broniła się przede mną rękami i nogami, ale byłem pewny, że tak naprawdę zdawała sobie sprawę, jakie to głupie. Miałem nad nią władzę absolutną i nie było opcji, bym pozwolił jej odejść. Mimo tego wszystkiego, co przeszliśmy do tej pory, wciąż nie potrafiła zaakceptować faktu, że należy do mnie.”

Jak potoczą się losy Brianny i Yuriego?
Do czego posunie się Yuri aby zatrzymać Bri?

„Teraz czułam, jak wszystkie lata starań i chowania się idą na marne, kiedy do mojego świata wdarł się na siłę ktoś, kogo nie chciałam.
Mężczyzna bezwzględny i tak jak ja złamany. Zażądał mnie dla siebie i nie byłam w stanie zrobić nic, by się przed nim obronić.”

Próbuję zebrać myśli, ale nie jestem w stanie, w mojej głowie panuje jeden wielki chaos. Nie wiem, od czego zacząć, jak napisać tą recenzję kulturalnie i niczego nie zdradzić. No, ale dobrze, ogarniam się, skupiam i zabieram się za wymyślenie czegoś sensownego. Karolina Jurga zdobyła moje serce pierwszym tomem Rodziny Castello, ale nie będę ukrywała, że zostało ono dosłownie roztrzaskane, miałam ochotę autorkę wytarmosić i wrzeszczeć „co ty, żeś tu odwaliła”!! Zastanawiałam się, jak będzie z drugim tomem, miałam nadzieję, że będzie miała trochę więcej serca dla czytelników i oszczędzi nas, ale nie, kuźwa, napierdzielała jedną torpedę za drugą, że ja się bałam, że moja pikawa tego nie wytrzyma i przepraszam za to wyrażenie, ale Jurga, ty podstępna małpo!! Serce to ty na pewno masz, ale nie dla swoich bohaterów! Ja pierdziele, co to jest za historia, to głowa mała, dzieje się tak wiele i jest taki armagedon, że moje serce wielokrotnie się zatrzymywało i czułam, jak cała krew odpływała mi z twarzy! Szczerze mówiąc, to ja się dziwię, że autorka jeszcze nie spierdziela przed swoimi czytelnikami, bo przysięgam, sama miałam ochotę ją kilka razy walnąć toporkiem i zakopać w ogrodzie, no ale stwierdziłam, że szkoda, aby zmarnował się taki talent i tylko dlatego postanowiłam ją oszczędzić. Jest to druga opowieść autorki, ale jest naprawdę genialnie napisana, akcja jest dynamiczna dzięki czemu, książkę czyta się bardzo szybko i nie zawiewa tu nudą, czytelnik od emocji nie ma ani chwili wytchnienia. Karolina nie oszczędza swoich bohaterów i funduje im taki los, że ja naprawdę im współczułam, gdy tylko zaczyna się coś dobrego, to nie... przecież nie może być za kolorowo i jeb, spada na nich bomba za bombom. Bez wątpienia jest to taka historia, koło której nie można przejść obojętnie. Gdy zatopiłam się w jej treść, marzyłam o tym, aby moja przygoda z tymi bohaterami trwała jak najdłużej i bardzo mi źle z tym, że muszę czekać na kolejny tom, mam tylko nadzieję, że nie długo. Chciałabym tak wiele wam napisać, ale nie mogę, bo bym wam dała jeden wielki spojler, ale co to by była później za przyjemność czytania tej opowieści, skoro byście wiedzieli, co się wydarzy.

Wiecie co, nie ma sensu pisać cokolwiek więcej, po prostu musicie obowiązkowo przeczytać tę książkę! Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych propozycji na naszym rynku i wiem, że każda miłośniczka mafii się nie zawiedzie! Ja jestem nią po prostu zachwycona i wiem, że wielokrotnie do niej powrócę i będę polecała każdemu! Jedynie czego żałuję to tego, że tak szybko ją przeczytałam i czas spędzony z tą dwójką przeminął.

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.



wtorek, 28 września 2021

 

Anna Zaires

Charmaine Pauls

“Rosyjski zabójca”

"Wszyscy nosimy w sobie mrok, ale niektórzy mają ten luksus, że nigdy się o tym nie dowiedzą."


Pewnej nocy Mina podsłuchała rozmowę dwóch niebezpiecznych, mówiących po rosyjsku mężczyzn, którzy siedzieli w barze, gdzie pracowała jako kelnerka. Chociaż udawała, że nie zna tego języka i nic nie zrozumiała, oni z jakiegoś powodu wiedzieli, że tak nie było.


Gdy Mina kończy pracę, czuje, że coś jest nie tak. Szybko się dowiaduje, dlaczego miała takie wrażenie. Zanim się zorientuje, zostaje porwana prosto z ulicy.


Mężczyźni zapewniają ją, że nic jej nie grozi. Ma tylko zostać z nimi do rana. Sprawa się jednak komplikuje, ponieważ jeden z nich wzbudza w Minie pożądanie. Kobieta ma świadomość, że to nie powinno mieć miejsca i nie jest normalne. Ale ona nie jest zwyczajną dziewczyną, o czym dwóch rosyjskich zabójców nie wie.


Żaden z nich nie ma pojęcia, że Mina jest tak samo groźna jak oni. 


"Słowa są zamierzone. Mają ukrytą wiadomość, obietnicę, a lód w jego oczach sprawia, że drżę bardziej niż dotychczas. Jego chłód wytrąca mnie z równowagi, nie dlatego, że mnie nienawidzi, ale dlatego, że jego nienawiść sprawia mi fizyczny i psychiczny ból."


Z twórczością Anny Zaires spotkałam się kilka lat temu. Swojego czasu czytałam jej powieści w oryginale i uwierzcie mi na słowo, że ta autorka ma wiele perełek w swoim dorobku wydawniczym. “Rosyjskiego zabójcę” zaczęłam czytać w oryginale, ale przez natłok obowiązków musiałam odłożyć czytanie na bok, a później całkiem zapomniałam o tej opowieści. Dzięki Wydawnictwu NieZwykłemu sobie o niej przypomniałam, ale postanowiłam, że przeczytam tę historię w języku polskim. Aż wstyd się przyznać, ale ta lektura na mojej półce się bardzo długo wyleżała. Dopadła mnie niemoc czytelnicza, potem jakoś wybierałam inne książki do czytania no i w końcu przyszła kolej na tę opowieść. Cóż mogę powiedzieć o “Rosyjskim zabójcy”? Na pewno to, że książka jest naprawdę świetna, aczkolwiek bardzo długo mi zajęło jej przeczytanie, bo aż ponad tydzień.


To nie było tak, że coś mi się tam nie podobało, bo wszystko było rewelacyjne. Pomysł na fabułę mega, pełno akcji, bohaterzy ciekawi i fajnie wykreowani, jednak męczyłam tę historię i męczyłam. Autorki wprowadzają nas do świata Miny i Yana. Dziewczyna pewnej nocy podsłuchała rozmowę nieprzeznaczoną dla jej uszu i, która niosła za sobą pewne konsekwencje. Nie chcę tu przytaczać fabuły, bo nawet jednym zdaniem można zdradzić coś szczególnego i bardzo ważnego. Dzieje się tu dużo, nieraz miałam ochotę Yanowi przywalić w dziób za to, jak traktował Minę. To mężczyzna władczy, któremu nie wolno się sprzeciwiać, bo zostanie się ukaranym, jednak miał też serducho i to właśnie za nie go polubiłam. I to do tego stopnia, że dostał ode mnie miano mojego książkowego męża:D 

Natomiast Mina to bardzo silna kobieta. Przeżyła w swoim życiu tyle okropieństw, że niejeden człowiek albo by sobie strzelił kulkę w łeb, albo by wpadł w głęboką depresję, z której by się nie podniósł. Lubiłam tę dziewczynę, bo była waleczna, nie poddawała się, starała się chronić najbliższych. Nie zasługiwała na to, co ją spotkało. 

Postacie drugoplanowe też były ciekawe i nawet przez moment pojawia się tu Julian Esguerra mój kolejny książkowy mąż, od którego historii zaczęła się moja przygoda z twórczością Zaires. Jednak kto mi najbardziej przypadł do gustu, to Ilia (no dobra też jest moim książkowym mężem). Uwielbiałam to, jak drażnił Yana, a ten dupek tracił cierpliwość.


Mamy tu narrację dwutorową, co mi się bardzo podobało, autorki nie gubiły się w fabule, jednak wiedziałam, kiedy pisze Zaires, bo już w pewnym stopniu poznałam jej pióro. Jest tu dużo scen seksu (naprawdę dużo) i niektóre teksty podczas tych scen mnie rozbawiały (mam taką jedną w głowie, ale nie będę tego pisać :D), jest wzajemne przyciąganie, są tajemnice, intrygi, zabójstwa, no jest dosłownie wszystko to, co trzeba. Więc nadal nie mogę zrozumieć, czemu mi się ta książka tak strasznie dłużyła, ale ją skończyłam.


Jeżeli szukacie czegoś mocnego, co będzie trzymało Was w napięciu, to śmiało sięgajcie po “Rosyjskiego zabójcę”. Ta historia jest fajnie napisana i warta uwagi. Polecam!


Kasia


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 




 

 

czwartek, 23 września 2021

 Nana Bekher - „Będziesz moja”



Jego ciało pokrywają tatuaże, które dodają mu charakteru. Faceci wolą trzymać się od niego z daleka, a dziewczyny szaleją na jego punkcie. Wszystkie moje koleżanki zazdrościły mi przystojnego kuzyna, a on zapragnął mnie. Tak samo mocno, jak ja jego. Połączyło nas gorące, namiętne, ale zakazane uczucie, które nie miało prawa zaistnieć. Czy o pierwszej miłości da się zapomnieć? Jak daleko posuniemy się, gdy nasze drogi znów się skrzyżują?

„Czuję się tak jak wtedy, gdy pocałował mnie za pierwszym razem. Straciłam dla niego głowę, dla tej zakazanej miłości. To cholernie trudne i popieprzone. Nie potrafię obojętnie patrzeć mu w oczy po tym, co nas łączyło. To wcale nie jest proste, a Nathan mi tego nie ułatwia. Prowokuje mnie, a ja znowu tracę rozum.”

Czy Mię i Nathana po raz kolejny połączy zakazane uczucie?
Co się wydarzy, gdy ich drogi ponownie się skrzyżują?

„Wiem, że coś jest nie tak. Czuję to! Mia może twierdzić, że się zmieniła, jednak widzę, jak na mnie patrzy. Nie chcę jej mieszać w życiu, ale nie potrafię tak jak ona udawać, że między nami nic nie było.”

Ah.... co to była za książka, ale czy w dobrym tego zdania znaczeniu?! Kocham twórczość Nany Bekher i po wszystkie jej książki z ogromną przyjemnością sięgam, ponieważ wiem, że się nie zawiodę, dlatego teraz w moje łapki trafiła historia Mii i Nathana, zastanawiałam się, czy ponownie otrzymam fajną historię, która wciągnie mnie w swoje szpony i pochłonie na kilka godzin.... No i nie wiem, co tu się stało, co tu się odwaliło, naprawdę starałam się coś wymyślić, coś dobrego fajnego, chciałam napisać kulturalnie, żeby było gites, no ale tu się kulturalnie nie da, bo ta opowieść była po prostu... zajebista! Kużwa jak ja się świetnie przy niej bawiłam, to lekkie pióro, którym posługuje się autorka, do tego pikantna i słodka historia, mieszanka iście wybuchowa, tajemnice, namiętność, pożądanie, ale czyż zakazany owoc nie smakuje najlepiej? Jest to historia, która wciąga nas już od pierwszych stron, autorka tak poprowadziła fabułę, że, o mamo, nie sposób jej odłożyć ani na chwilę, wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, w myślach ciągle widziałam to piękne umięśnione wytatuowane ciało ubrudzone smarem i z lśniącymi kropelkami potu, aż kolana miękną. No dobrze, ale dość tych marzeń, historia jest lekka i idealna na spędzenie przyjemnego wieczoru w towarzystwie seksownego i niegrzecznego Nathana, sama opowieść tu przedstawiona daje mnóstwo radości, ale jako idealne uzupełnienie przyda się lampka schłodzonego wina, aby ostudzić nasze rozgrzane do czerwoności ciało, a uwierzcie mi jest tam gorąco, prawie jak w piekle. Ale nie nastawiajcie się na to, że będzie to tylko słodko pierdzący romans, o nie, nasi bohaterowie zmagają się ze swoimi problemami, chociaż tak naprawdę bardziej współczułam Mii, jej losy poruszyły we mnie najbardziej skrywane emocje, spotkało ją wiele złego, ale jak mówi przysłowie, po nawet największej burzy zawsze wychodzi słońce. Jednak czy w losach tej dwójki jest szansa na happy end?

Na tym zakończę, ponieważ uważam, że osoby, które choć raz miały styczność z piórem autorki, pokochają tę opowieść tak samo, jak i ja. A ci, którzy do tej pory jeszcze nie poznali książek Nany, muszą jak najszybciej nadrobić zaległości. Otrzymujemy tu troszkę przewidywalną, ale świetną historię, która jest bardzo miłą odskocznią od krwawych i brutalnych romansów. Ja jestem w tej opowieści zakochana i z ogromną przyjemnością do niej powrócę, aby jeszcze raz spędzić czas z moim książkowym mężem Nathanem. A was już dziś gorąco zachęcam do sięgnięcia i poznania losów tej dwójki, gwarantuję, że się nie zawiedziecie.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz Wydawnictwu WasPos.


środa, 22 września 2021

 Paulina Świst - „Chechło”



Piaszczyste plaże, trawy i trzcinowiska przyciągają ludzi spragnionych wypoczynku. Oraz tych, którzy z dala od wielkomiejskiego gwaru prowadzą tu swoje ciemne interesy. Na przykład takich jak Luca. Inni, tacy jak Marcin i Paulina, woleliby pewnie zjawić się tam z własnej woli i w nieco przyjemniejszych okolicznościach. Chwilowo są jednak za bardzo zajęci ratowaniem własnej skóry, żeby o tym myśleć. I choć ciąg dalszy nastąpi, to nie wszystkim to wyjdzie na dobre i nie każdy wyjdzie z tego żywy...

„Nie miałem pojęcia, jak była w stanie funkcjonować w takim pierdolniku. Poczułem bezsensowną ochotę, by jej pomóc, by to poukładać, by zadziałać i wszystko naprawić... iście męski mechanizm. Na szczęście od lat umiałem sobie radzić z porywami rycerskości.”

Wstyd się przyznać, ale twórczości Pauliny Świst nie miałam możliwości jeszcze poznać. Słyszałam sporo pochlebnych, jak i negatywnych opinii i nareszcie przekonałam się sama. Moja przyjaciółka Kasia czytała jej wcześniejsze powieści i te solowe, jej się podobały, ta w duecie natomiast już nie bardzo. Gdy wzięłam się w końcu za czytanie, szczerze mówiąc, no z butów to mnie ona nie wyrwała, pierwsze kilkanaście stron myślałam kurdę, co za ekscytacja tą Świstową jak tu aż takiego szału nie ma. Fakt, teksty są dobre, rozbawiły mnie, ale co dalej. Początkowo nie mogłam się połapać w fabule, kręcenie, mącenie, aż z tego wszystkiego sobie na kartce zapisałam miejscowości i postacie, aby połączyć wszystko do kupy. No i brnęłam dalej, jak dzikus przez zarośla aż nareszcie pojawił się jakiś mały pierdolnik, pstryczek i zaczął się cały majstersztyk tej powieści, akcja nabiera tempa i stwierdziłam no ok, jednak ta historia jest dobra! Wulgarny język, dobrze opisany seksik, niebanalna historia i humor, to jest to, co w tego typu opowieściach lubię i sprawiło, że świetnie się przy niej bawiłam. Pochłonęłam ją bardzo szybko, wystarczyło mi dosłownie kilka godzin i lekturkę miałam za sobą i nie pozostaje mi nic innego jak przeczytać pozostałe powieści autorki. Wracając jednak do „Chechła” to jest to opowieść na pewno nieprzewidywalna, do ostatniej storny zastanawiałam się, czy Paulinie uda się wrócić do jej poprzedniego życia i co tu jeszcze może pierdutnąć, bo wiedziałam, że pitolnie jakaś bomba. :) Fajne w tej historii jest też to, że nie jest to typowy romans, ale połączony on jest z kryminałem, a oba te gatunki bardzo lubię. :)

Bohaterowie byli z jajem, a nie takie chodzące pierdoły. Podobał mi się cięty język i teksty, którymi rzucali bohaterowie, bo momentami widziałam w tych rozmowach siebie i Kasię. Coś czuję, że z tą dwójką od razu złapałabym wspólny język. Paulina to babeczka z jajem, pewna siebie, inteligentna, chociaż po niemałych przejściach, ale nie zadufana w sobie. On marzenie każdej kobiety, o mamo oczami wyobraźni widziałam go jako zarąbiste ciacho.

Na tym zakończę recenzję, pomimo początkowej niechęci do tej powieści, później była świetnie napisana i polecam ją. Ja bawiłam się przy niej bardzo dobrze i na pewno przeczytam pozostałe powieści autorki. Jest to idealna propozycja na spędzenie przyjemnego wieczoru.

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.


 Ewelina Dobosz - „Utrata kontroli”


Łatwo stracić kontrolę, kiedy buntują się zmysły
Łączenie pracy i życia prywatnego nie zawsze dobrze się kończy. Przekonuje się o tym Rafał, urzędnik skarbowy, kiedy śledztwo wiedzie go do kancelarii adwokackiej prowadzonej przez Agatę. Trudno mu uwierzyć, że ta piękna i zdolna prawniczka jest świadomie zamieszana w oszustwa podatkowe. Czy Agata jest w niebezpieczeństwie? A może to ona prowadzi podwójną grę?
Zmagającego się z nietypowym uzależnieniem Rafała i skrywającą wiele sekretów Agatę zupełnie niespodziewanie łączy pożądanie. Tak silne, że nie powstrzyma go nawet groźba całkowitej utraty kontroli. Tylko krok dzieli parę od wejścia w drogę ludziom, dla których zasady nie istnieją, a oszustwa podatkowe są zaledwie przykrywką dla prawdziwych interesów.

Jakie będą wyniki kontroli?
Czy Rafał znajdzie coś na Agatę?

Ewelina Dobosz to autorka, która ma na swoim koncie kilka wydanych powieści, ja niestety nie miałam jeszcze okazji poznać jej twórczości, dlatego, gdy zobaczyłam w zapowiedziach jej pierwszy tom nowej serii „Zakazane emocje”, wiedziałam, że to będzie ten czas, abym poznała jej powieści. Pierwszy tom odleżał na moim regale dość sporo czasu, ponieważ jakoś nie miałam chęci na przeczytanie tej opowiastki, no ale nareszcie jak ja to mówię, nabrała mocy urzędowej i wzięłam się za nią z ogromnym zapałem. Nie będę ukrywała, że miałam co do niej ogromne oczekiwania, zachęcona ogromną ilością pozytywnych recenzji, spodziewałam się, że wywrze na mnie ogromne wrażenie. No i czytałam i czytałam i z każdą kolejną stroną mój zapał coraz bardziej przygasał. Myślałam, że będzie to genialna historia, która wzbudzi we mnie mnóstwo emocji, ale niestety, okrutnie się na niej wynudziłam, książka potencjał miała i był dobry pomysł na fabułę jednak kompletnie niewykorzystany. Akcja była bardzo naciągana i na siłę podkoloryzowana. Brakowało mi w tej powieści tego czegoś, co sprawiłoby, że świetnie się przy niej bawiłam. Do tego dość spora ilość przemyśleń i rozterek bohaterów, które jak dla mnie były zbędne, a mała ilość dialogów. Bohaterowie byli nijacy i niedojrzali, niby mamy prawniczkę i bizneswoman oraz urzędnika celno - skarbowego, to samo z siebie wychodzi, że powinni być rozsądni, inteligentni, poważniejsi, a jak dla mnie to ćwoki jakich mało. Żadnej więzi z nimi nie poczułam, wręcz przeciwnie irytowali mnie. Ogólnie cała opowieść jakoś nie bardzo trzymała się kupy. Wydaje mi się, że autorka miała może jakąś chwilę słabości i tak książka jest po prostu jej pisarskim niewypałem, a kolejne są lepsze, tym bardziej że słyszałam, że autorka świetnie pisze, a tu jest jakiś taki lekki klops. Fakt jedynie, że autorka ma dość lekkie i przyjemne pióro, pomimo tego, że ta lekturka po prostu dupy nie urwała.

Nie będę nic więcej pisała o tej powieści, ponieważ uważam, że lepiej, abyście sami sobie wyrobili opinię. Mnie ta historia kompletnie nie przypadła do gustu, jednak z czystej ciekawości, sięgnę po drugi tom „Zakazanych relacji”, może będzie lepszy.

Nie polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece i Niegrzecznym Książkom.



poniedziałek, 20 września 2021

 

Natalia Dziadura

“Ten zły”

Pełna namiętności historia rodem ze słowiańskich legend.


Ponad pół wieku temu pewna kobieta wezwała boga podziemi, by uratować najdroższe istoty. Teraz jej potomkini musi zapłacić krwią, którą mu wtedy obiecano.


Lilianna dowiaduje się, że odziedziczyła po swoich pradziadkach dom na wsi. Spodziewa się ledwo stojącej rudery, tymczasem odkrywa doskonale funkcjonujące gospodarstwo. Aż zbyt idealne, zupełnie jakby ktoś sprawował nad nim nieustającą opiekę. Kim jest dziwny mężczyzna przedstawiający się jako Iwar Wels? Z pewnością coś ukrywa, ale otaczający go nimb tajemnicy tylko mocniej wpycha dziewczynę w jego ramiona.


Lila odkrywa, że niesamowite istoty ze słowiańskich legend są bardziej realne, niż mogła przypuszczać, a historia jej własnego rodu bardziej niezwykła niż niejedna baśń. 


Gdy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, od razu przykuła moją uwagę. Do tego świetna okładka i interesujący opis, coraz bardziej mnie zachęcał, żeby przeczytać tę historię. Autorka obiecuje tu pełną namiętności opowieść rodem ze słowiańskich legend. Powiedziałam sobie — dobra biorę. Praktycznie czytam romanse i erotyki i nigdy nie sięgam po takiego typu książki, jak ta, gdzie łączone są dwa światy. Ale postanowiłam przeczytać i w końcu nadszedł ten moment, kiedy wzięłam lekturę do ręki. Cóż mogę o niej powiedzieć? W sumie to sama nie wiem, bo mam bardzo mieszane uczucia i nie wiem, które mi bardziej towarzyszą. Niestety jest tu znienawidzona przeze mnie narracja, która bardzo mnie dekoncentrowała. Za dużo tu się działo i miejscami autorka wprowadzała chaos i gubiła się w wątkach, aczkolwiek, coś mnie jednak przyciągało, że nie mogłam przestać czytać. Być może byli to bohaterzy. Nie mam pojęcia.


Autorka zdecydowanie miała pomysł na fabułę i chciała wprowadzić na rynek wydawniczy coś nowego, jednakże nie udało jej się tego do końca dokonać. Niektóre wątki były za mocno wydłużone i były też takie, które powinny być bardziej rozwinięte, a zostały licho opisane, co psuło całokształt książki. Były też w tej lekturze opisane pewne rzeczy, które były wręcz niedorzeczne i nie trzymały się kupy. Nie mniej jednak znalazłam też jakiś plus, bo podobało mi się na przykład to, że zostali tu uwzględnieni bogowie, stworzenia, duchy, które towarzyszyły głównej bohaterce. Niekiedy ten klimat był taki podniosły i wtedy czytanie stawało się interesujące.


Co do bohaterów to nawet polubiłam Lilianę i Iwara. Zostali ciekawie wykreowani, nie biła od nich sztuczność, aczkolwiek czasami ich zachowania były takie naciągane. Liliana miejscami była zbyt naiwna i potrafiła wkurzyć, ale nie zwariowała w tym dziwnym świecie, który ją otaczał. Pióro Natalii Dziadury jest lekkie i spójne i gdyby fabuła została bardziej dopracowana, to nie przeszkadzałaby mi aż tak bardzo ta narracja trzecioosobowa. Były tu też sceny seksu, które zostały opisane pokrótce i nie były jakieś rozpalające zmysły. Niby z tyłu na okładce hot level dostał trzy ogniki na pięć, ale ja to bym dała może z półtora. Niestety gacie nie leciały w dół.


Ogólnie cały zarys tej historii nie był zły, tylko zabrakło jej doprecyzowania. Książka ma 267 stron i odnoszę wrażenie, że została napisana na szybko. Mam nadzieję, że w drugim tomie, bo wygląda na to, że będzie, autorka przedstawi nam dużo ciekawszą fabułę i przede wszystkim udoskonaloną. Wprowadzi więcej dynamizmu i emocji, dzięki którym czytelnik nie będzie mógł się oderwać od lektury.

Czy polecam? Może napisze tak, wyróbcie swoje własne zdanie. Nie jest jakoś tak bardzo źle, ale też nie jest super.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzecznym Książkom.

 

Wydawnictwo Kobiece 

 

 

 

Agnieszka Siepielska

“Anioł Coltona”

 

“Ona mnie wybawiła.. Ja ją zniszczę.”


Sinners & Reapers to twardziele. To ostrzy faceci. Colton jest jednym z nich – w pierwszym ze swoich wcieleń. W drugim jest doskonałym chirurgiem, ratującym ludzkie życie. Kiedy traci pracę, zostaje sam na sam ze swoją mroczną stroną… i nie potrafi sobie z tym poradzić. Na szczęście pojawia się ona: jego wybawienie, jego anioł. Problem polega na tym, że ona go ocaliła, a on robi wszystko, żeby jej nie zniszczyć… 


“Niedługo pozabijamy się z braćmi przez kobiety i to te kreatury przejmą tu dowodzenie.” 


“Anioł Coltona”, to kolejny tom serii Sinners & Reapers. Dosyć sporo trzeba było czekać na tę część, przez co bardzo ciężko było mi się wciągnąć w tę historię. Nie lubię, kiedy książki są w taki sposób wydawane, bo po prostu zapominam, o czym były poprzednie tomy, a one są zawsze w jakiś sposób ze sobą powiązane. Gdy zaczęłam czytać, w pierwszej chwili sobie pomyślałam “kurde, kim jest Colton i Lexi. Musiałam długo główkować i zajrzeć do poprzedniego tomu, żeby mnie więcej sobie przypomnieć, jak on się skończył, żeby wprowadzić się w nastrój i wydarzenia, które miały miejsce. Nie będę oszukiwać i bardzo mi przykro Aguś, ale tym razem jestem po prostu na nie. Strasznie mnie irytowali główni bohaterzy. Wiem i rozumiem, przez co przeszła Lexi, ale nie umiałam się wkręcić w jej traumatyczne przeżycia. Colton jeszcze mnie tam jakoś do siebie przyciągał, ale to nie było to samo, co czułam do Paxtona, czy Hulka. Nie mogę zarzucić tej historii braku emocji, bo jakieś tam były, czy niegrzecznych chłopców na motocyklach, ale czegoś mi tu jednak zabrakło bądź po prostu zapomniałam już, jacy mogą być faceci z klubu Sinners & Reapers.


Pomysł na fabułę był, ale jakoś tak akcja pędziła na łeb na szyję. Niektóre zachowania bohaterów mi też przeszkadzały, a w szczególności Coltona, w paru sytuacjach. No niestety, ale tego nie kupuję. Zabrakło mi tych emocji, które by mną targały i tego humoru, z którego znana jest autorka. Wkurzały mnie postacie drugoplanowe, ale najbardziej Hulk i ta jego opiekuńczość. No kurde, żeby komuś w domu montować kamery, to już przegięcie. Spodziewałam się po tej lekturze, czegoś naprawdę dobrego, ale nie do końca to dostałam, a szkoda, bo naprawdę bardzo lubię pióro autorki. 


Myślę, że nie ma sensu, żebym się więcej rozpisywała i mam nadzieje, że kolejna cześć bardziej mnie wciągnie w swoje szpony, bo końcówka “Anioła Coltona” była taka, że… 

Mam nadzieję, że kolejny tom zostanie wydany szybko i nie będzie trzeba na niego długo czekać.

Z ogromnym bólem serca muszę napisać, że nie mogę polecić Wam tej książki. Jednak to tylko moja opinia, a być może Wasze, będą się kolosalnie różniły, więc zachęcam Was do wyrobienia swojego własnego zdania.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MUZA i Grzeszne książki.

 

 

 

 

 

AT. Michalak

“Grzeszne pragnienie”

 

 “Człowiek nie może być samotnym żeglarzem, bo prędzej czy później stwierdzi, że jego życiu brakuje sensu.”


Drake Johns to rozgrywający drużyny futbolowej i bogaty playboy. Taki jest teraz, bo takim stworzyła go Elle, kiedy byli jeszcze parą. Bezlitośnie zniszczyła jego miłość. Aby się pozbierać, Drake na rok odciął się od rodziny i przyjaciół. Teraz wraca, by pokazać Jej, kto naprawdę tutaj rządzi. Rozpoczyna się elektryzująca gra: Drake jest przybranym bratem Elle...


Miłość od nienawiści dzieli tylko krok. Kto wykona go pierwszy?


“Ludzie potrafią się zmieniać, gdy widzą dla siebie jakieś korzyści.”


W ostatnim czasie bardzo dużo napisałam negatywnych opinii jak nigdy. Z każdej przeczytanej przeze mnie książki, staram się wynaleźć jakieś plusy. Czasami się zdarzy, że nie da rady wyciągnąć kompletnie nic i wtedy bardzo zniechęcam się do czytania. Przeczytałam kilka fajnych i ciekawych opowieści, ale nie były one takie, żeby mnie usatysfakcjonowały w stu procentach. No i zdarzył się cud. Wydała sobie książkę taka AT. Michalak i porwała mnie do tego stopnia, że nie mogłam się oderwać od lektury. Powiedziałam sobie “no do jasnej anielki nareszcie”. Olaboga dostałam fajną i lekką historię, która swoją fabułą zabiera nas do małego miasteczka New Haven. 


Książka podzielona jest na dwa główne cykle: przeszłość i teraźniejszość, ale nie będę tu tego opisywała, żeby nie zepsuć Wam przyjemności z czytania. Pomysł na fabułę był interesujący i fajnie pociągnięty. Niektóre rzeczy czytałam z szybko bijącym sercem, ale były też takie, gdzie miałam ochotę (tu cytuję dokładnie, co napisałam autorce) skopać ryj Drake'owi. Były dramy, akcje, wzajemne przyciąganie, przyjaźń, seks, no dosłownie wszystko, czego trzeba przy tworzeniu dobrej książki. Główni bohaterzy zostali wykreowani w sposób intrygujący. Drake kochał futbol i w tym się spełniał. Odciął się od rodziny może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale nie przyjeżdżał do domu na wakacje, święta itd. Również odseparował się od Elle. Kochał ją, ale coś się wydarzyło i wszystko się rozsypało. Natomiast Elle była bardzo silna. Radziła sobie z problemami i nie raz było mi jej szkoda, przez co przechodziła. Stała się kobietą mądrą, chociaż potrzebowała bliskości. Kochała Drake’a, ale wiedziała, że nie stworzyliby związku, chociażby dlatego, że są przybranym rodzeństwem. Niby nie łączyły ich więzy krwi, ale mimo wszystko. Obie postacie mnie do siebie przyciągały, bo każdy z nich miał swój własny styl bycia, co dało nam mieszankę iście wybuchową. Bohaterzy drugoplanowi również nadali tej opowieści wyrazu i całokształtu. Była jedna osoba, której strasznie nie trawiłam i miałam ochotę jej wszystkie kołtuny z głowy powyrywać. Targało mną bardzo dużo różnorakich odczuć, co jest ogromnym plusem, bo właśnie o to w tym wszystkim chodzi, żeby wywołać w czytelniku różne pokłady emocji.


Mamy tu zastosowaną narrację dwutorową, co dla mnie w każdej książce sprawdza się idealnie. Dzięki takiemu zabiegowi poznajemy, jakimi osobami są główne postacie. Autorka pisze lekko i spójnie, co mi bardzo przypadło do gustu. Jest dużo dialogów bez zbędnych opisów i za to ogromny plus się należy. Nie jestem zwolenniczką, kiedy ktoś opisuje w nieskończoność, jakieś pierdoły, które nic nie wnoszą do fabuły i w tym przypadku tego nie ma. Jest tu sporo scen zbliżeń, ale opisane są w sposób łagodny, ale zarazem podniecający. Jedyny taki maluczki no dosłownie taki tyci, tyci minusik za literówki, bo troszkę ich było. Teraz jeszcze kilka słów o okładce. O kurczeee ona jest normalnie mega, przyciąga oko i nie da się przejść obok niej obojętnie. Myślę, że nic już więcej nie będę dodawać na temat tej lektury, bo to Wy macie się przekonać, czy Wam się podoba.


Jeżeli szukacie do przeczytania czegoś lekkiego, a zarazem rozpalającego zmysły, to “Grzeszne pragnienie” Wam to zapewni. Ja przy tej powieści bawiłam się naprawdę świetnie i wiem, że jeszcze do niej powrócę. 

Polecam z całego serducha <3


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu PASCAL.

 

Logo 

 



 

piątek, 17 września 2021

 

Lauren Asher

“Zdławienie”

 

“Miłość nie stawia warunków. Żadnych "jeśli", "a" czy "ale". Powinna czynić cię lepszym człowiekiem, nie dlatego, że musisz się nim stać, ale dlatego, że chcesz.”

Maya

Moje plany po studiach obejmują: vlogowanie, picie w różnych miejscach świata i wyjazdy z bratem, który bierze udział we wszystkich Grand Prix Formuły 1. Nie był w nich uwzględniony playboy Noah Slade, Mistrz Świata F1. Jego wrażliwość zaskakuje mnie, zniewala i zamyka moje serce dla każdego mężczyzny, który ośmieliłby się pojawić po nim. Nie ma sensu prosić o jego zwrot, bo wiem, że zanim uda mi się je odzyskać, zostanie roztrzaskane w drobny mak.

Noah

Jestem jedynym synem legendy Formuły 1, a fani nazywają mnie Amerykańskim Księciem. Żyję po to, by po wyścigu stać na najwyższym stopniu podium, przed tłumami skandującymi moje imię, z szampanem cieknącym po twarzy i adrenaliną buzującą w żyłach. Kobiety chcą ze mną sypiać, mężczyźni pragną mną być. Jednak nikt nie rzuca mi większego wyzwania niż Maya Alatorre, siostra mojego rywala i nowego członka zespołu. Razem tworzymy tykającą bombę i wystarczy jeden niewłaściwy ruch, by doszło do wybuchu. Ale przy niej chcę podpalić lont, eksplodować wspólnie w pasji i bólu. Bo, koniec końców, w pożądaniu i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone.

“Niesamowite, jak szybko zmienia się życie. Zawsze myślałem, że wygranie mistrzostw to najlepsza rzecz na świecie i przez długi czas było moim jedynym celem. Cholera, tak bardzo się myliłem. Dzisiaj zdaję sobie sprawę, że nie ma nic lepszego niż wygrywanie z ukochanymi osobami u boku.” 

“Zdławienie” to pierwszy tom rozpoczynający serię Brudne Powietrze. Również owa książka, to debiut autorki. Trzymałam tę pozycję na półce od jakiegoś czasu i tak zbierałam się do niej i zbierałam, aż w końcu postanowiłam przeczytać. Zachęcił mnie do tego opis i wyścigi F1. Niewiele mamy takich książek na rynku wydawniczym i jak się nie mylę, to chyba czytałam, tylko coś w takich klimatach od Samanthy Towle. Jak wypadło “Zdławienie”? Uważam, że naprawdę świetnie. Autorka idealnie wprowadziła nas do klimatu wyścigów, pokazała, jak one wyglądają, pozwoliła poczuć te emocje, dreszczyk, napięcie i wiecie, co Wam powiem? Ja się tak wkręciłam w tę opowieść, że nawet czułam zapach palonej gumy. Serio, nie oszukuję z ręką na sercu.

Asher miała fajny pomysł na fabułę, bo nie obraca się ona tylko wokół wyścigów, ale jest tu także wątek vlogowania, którym zajmuje się nasza główna bohaterka. Też autorce fajnie ten zabieg wyszedł, przez co cała historia nabrała wyrazistości i takiego dopełnienia. Co do głównych bohaterów, to ich kreacja była przemyślana, zachowania nie były sztuczne i byli takimi przyjemnymi osobnikami. Noah to syn legendy F1 i trzykrotny mistrz świata. Jest bawidamkiem i zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Nie myśli o poważnym związku, dlatego że nie chce i jego życie jest w ciągłych podróżach. Natomiast Maya to przemiła dziewczyna, która świeżo po studiach postanawia wyruszyć wraz z bratem i towarzyszyć mu podczas wyścigów. Santiago to rywal Noaha na torze, który jest z nim w tym samym zespole. Dziewczyna zajmuje się vlogowaniem i nakręca filmiki, jak to wszystko wygląda od środka. Gdy drogi Mai i Noaha się przecinają, chemia pomiędzy nimi jest wręcz wrząca. Czy tę dwójkę połączy coś szczególnego? Czy Maya będzie się bratać z rywalem brata?

Ta opowieść jest naprawdę bardzo fajna. Czyta się ją szybciutko, bo jest tak ciekawie napisana, że nie chce się książki na bok odkładać. Jak dla mnie troszkę za długo rozwijała się relacja między głównymi bohaterami, bo nie jestem fanką tego, jak relacje długo się ciągną. Były też literówki, których zaobserwowałam nawet sporo. Jednak to takie malutkie minusiki. Zastosowana jest narracja dwutorowa, która w tym przypadku idealnie się sprawdza. Były postacie drugoplanowe, które bardzo dużo wniosły do tej opowieści, ale były też takie, które chciałam zamordować gołymi rękami. Jak na debiut autorka nieźle sobie poradziła. Mam nadzieję, że historia Liama i Sophie również będzie ciekawa, jak ta.

Jeśli lubicie książki z wątkiem F1, gdzie można poczuć na każdej stronie rywalizację, fascynację, przyjaźń, więzy rodzinne, to ta pozycja jest dla Was. Ja bawiłam się przy niej naprawdę bardzo dobrze i szczerze polecam.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

 




 

 

czwartek, 16 września 2021

 D.B.Foryś - „Mroczna pokusa”


Co się wydarzy, gdy dziewczyna z sekretami spotka mężczyznę pełnego tajemnic? Po odkryciu bezwzględnej natury szefa Kornelia zostaje zmuszona do ucieczki. Jej życie zamienia się w piekło, a każda chwila w walkę o przetrwanie. Szybko się okazuje, że sprawa jest poważniejsza, niż początkowo zakładała. Jedyną szansą na ocalenie zdaje się zaufanie mieszkającemu na odludziu nieznajomemu.

Alan ma jeden cel – nie pozwolić, żeby dopadła go przeszłość. Pojawienie się Neli wszystko komplikuje i ściąga na niego niebezpieczeństwo, jednak zapowiada też rozwiązanie problemów. Ostatecznie mężczyzna zapewnia dziewczynie schronienie, uciszając tym samym wyrzuty sumienia.

Wyczuwalny dystans, różnica wieku oraz ciągłe niedomówienia sprawiają, że Alan i Kornelia są do siebie sceptycznie nastawieni. Z czasem ich relacja zaczyna ulegać zmianie, a mieszkanie pod wspólnym dachem jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy na jaw wychodzą ukryte motywacje. Nie pomaga też fakt, że oboje coraz mocniej pragną ulec budzącej się między nimi namiętności.

Gęsty las, pasja, pożądanie, fascynacja i ukryta w ciemności mroczna pokusa, która może ich uratować lub doszczętnie zniszczyć.


„ - Chcę wiedzieć, na co się narażam. Tak będzie uczciwie.
Przełknęłam gorzką gulę w gardle i poczułam, jak cienka strużka potu spływa mi po plecach. Miał nieco racji. Wlazłam z buciorami w jego poukładany świat. Byłam dla niego zagadką oraz potencjalnym zagrożeniem, dlatego należały mu się wyjaśnienia. Tyle że ja sama nie miałam pojęcia, dokąd to zmierzało, w dodatku z całych sił pragnęłam zapomnieć, tymczasem on sypał sól na moje zaognione rany.”


Czy były szef dopadnie Kornelię?
Czy dziewczyna odkryje jakie tajemnice skrywa Alan?

No dobrze, skończyłam „Mroczną pokusę” i co dalej?? Hm.... twórczość D.B.Foryś poznałam już wcześniej za sprawą jej dylogii „Miłosna iluzja”, tamta seria bardzo mi się podobała, były to lekkie i przyjemne lektury na wieczór, które mi go skutecznie uprzyjemniły. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach okładkę do najnowszej powieści autorki, od razu wiedziałam, że muszę tę książkę mieć, zastanawiałam się, czy będzie ona równie dobrze napisana, co poprzednie powieści autorki, czy wciągnie mnie ponownie do swojego świata i, kurczę muszę wam powiedzieć, że bez wątpienia zostanę fanką Doroty. Nie będę ukrywała, że początkowo ociągałam się z zamiarem przeczytania jej i co wzięłam ją w swoje łapki, to odkładałam, chociaż miałam ogromną chrapkę, żeby ją przeczytać, jednak chwilowa niemoc czytelnicza skutecznie mi to utrudniała, aż nadszedł nareszcie dzień, w którym zebrałam się w sobie i zaczęłam tę przygodę. Czytałam i czytałam i wkręciłam się w nią tak niesamowicie, że szukałam każdej wolnej chwili, aby przeczytać, chociażby kilka stron, doszło nawet do tego, że mąż szedł spać, a ja z latarką na czole siedziałam i pochłonęłam, chociaż kilka linijek. Jaka jest ta opowieść?? Genialna! Bawiłam się przy niej świetnie, mnóstwo emocji, adrenaliny, czasami ciężko było mi ogarnąć to, co się dzieje w mojej głowie. Idealnie dopracowana, przemyślana i nieprzewidywalna. Dostałam w niej wszystko to, co uwielbiam w książkach, czyli relację hate/love, różnica wieku i fabuła, która z każdą przeczytaną przeze mnie stroną wciągała mnie coraz bardziej. Gdy ją czytałam zastanawiałam się, co będzie za chwilę, bo nie wiedziałam, jaką bombę autorka na nas spuści, a niespodzianek, oj uwierzcie mi tu nie brakuje, są tajemnice, mrok, brutalność, pożądanie, trudna przeszłość i porachunki, namiętność i uczucie, które powoli budzi się w naszych bohaterach. Ale nie jest ono też na siłę przyśpieszane, nie ma strzały amora, która ugodziła Alana, bądź Kornelię w tyłek, o nie, wszystkie uczucia pojawiają się stopniowo, w odpowiednim momencie. Fabuła też powoduje, że nie nudzimy się przy tej opowieści ani chwili, w momencie, ciągle coś się dzieje, a gdy mamy chwilkę na odsapnięcie od napięcia w akcji, która w danym momencie się dzieje, autorka daje nam kolejnego strzała i ponownie siedzimy napięci jak baranie jaja. Czego można chcieć więcej, skoro ta historia jest tak dobra? A no tak! Seksownego dzikusa, który jest tu idealnym dopełnieniem... bez wątpienia to mój kolejny mąż. :)

Bohaterowie są bardzo fajnie wykreowani, tacy normalni, bez jakiś udziwnień. Jak ja się cieszę, że autorka postawiła na narrację z dwóch punktów widzenia. Alan mój ukochany dzikus, z jednej strony otoczył się dookoła murem, przebywający sam przez wiele lat w swoim domku w środku lasu, przyzwyczajony do swojej samotni, tajemniczy z szemraną przeszłością, z drugiej opiekuńczy, kochany, ale i zadziorny, dobrze zbudowany i wytatuowany, ah... jak tu go nie kochać? No i ona, Kornelia, charakterna dziewucha, jak na to, co ja spotkało i tak dała radę, nie usiadła jak szara myszka w kącie, o nie, jest silna, nieprzewidywalna i cwana, polubiłam ją i coś czuję, że gdyby istniała naprawdę, fajnie byśmy się dogadały. :)

Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Może to, że jeżeli uwielbiacie historie przesiąknięte tajemnicami, pożądaniem i relacją hate/ love, to ta opowieść skierowana jest zdecydowanie do was! Ja świetnie się bawiłam, czytając ją i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kolejne propozycje autorki, na które będę czekała z ogromną niecierpliwością. Was już dziś gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę opowieść, gwarantuję, że pokochacie losy tej dwójki tak samo jak ja. Jestem przekonana, że ta opowieść przypadnie wam do gustu i spędzicie z nią miło czas!

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.

poniedziałek, 13 września 2021

 Marta Zbirowska - „Matteo”



Matteo Castelli jest synem, a zarazem następcą bezwzględnego capo Nowego Jorku. Kiedy wpada do domu publicznego prowadzonego przez znajomą burdelmamę, urządza tam piekło na ziemi. Oszczędza tylko jedną osobę – dziewczynę o imieniu Bianca.

Mężczyzna zabiera ją do siebie. Wtedy jego ojciec dostrzega, że młoda kobieta jest bardzo podobna do żony Alessandro Esposito, bossa bostońskiej mafii. Wkrótce okazuje się, że to jego zaginiona córka, która po śmierci matki straciła pamięć.

W zamian za uratowanie jej życia Matteo otrzymuje obietnicę, że Bianca zostanie jego żoną. Dziewczyna nie potrafi się z tym pogodzić.

Czy Bianca odnajdzie się w świecie gangsterów i dostosuje do zasad panujących w rodzinie mafijnej?

„Najpiękniejszy dzień w życiu kobiety ma się stać początkiem mojego koszmaru. Nie wyobrażam sobie życia z facetem, którego nie znam, a w dodatku z mordercą. Pewnie, gdy mu się znudzę, mnie także zabije z zimną krwią.”

No cóż... skończyłam tę książkę i wiecie co?? Nie wiem tak naprawdę, co mam napisać. Bo najchętniej napisałabym tylko jedno słowo i na tym zakończyła, no ale ze względu na szacunek do wydawcy, po prostu mi nie wypada. Gdy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, napaliłam się na nią jak szczerbaty na suchary, piękna okładka, z boskim gostkiem na okładce, który zdecydowanie jest w moim typie, a do tego opis, który po przeczytaniu skomentowałam tylko „wow! Muszę to mieć! Bo gacie opadną mi po same kostki”. No i na tym właściwie skończyłabym na pozytywach. Brałam oczywiście pod uwagę to, że jest to debiut autorki i starałam się być mniej krytyczna, no ale niestety, nadal był klops. Historia tu przedstawiona jest po prostu słaba. Niedopracowana, naciągana, irytująca, właściwie odnosiłam wrażenie, że pisana na szybko i byle jak, byleby tylko coś było. Nudziłam się na niej okrutnie, fakt był momenty, w których miałam skoki ciśnienia, ale to raczej te złe, przez banalność tej opowiastki. Niestety, kompletnie mi się ona nie podobała, co więcej, było kilka fragmentów, w których odnosiłam wrażenie, że podobne sytuacje już gdzieś czytałam, nie mogłam tylko skminić gdzie. Główni bohaterowie działali mi niesamowicie na nerwy, Matteo pan i władca, a bencwał jakich mało, już po pierwszych dwóch stronach nie pałałam do niego sympatią, a irytacja jego osobą, w kolejnych rozdziałach tylko się pogłębiała, sam jego styl bycia powodował u mnie skręt żołądka i sprawiał, że zastanawiałam się, co to w ogóle ma być, czy to jakiś żart, no ale niestety, jego postępowanie żartem nie było, dla mnie to cham i nic więcej. Tak samo zachowanie Bianki, rozumiem jej młody wiek, ale to, w jakim tempie potrafiła zmienić zdanie, było zaskakujące, do tego była naiwna i głupiutka, miała być przedstawiona na charakterną i dziarską laseczkę, a dawała sobą pomiatać na prawo i lewo. Do tego było naprawdę wiele absurdalnych sytuacji, które zamiast budować napięcie, sprawiały tylko, że parskałam śmiechem i zastanawiałam się, czy ktoś takie bzdury wciągnie. Brakowało mi tu zdecydowanie dopracowania.

Na tym zakończę tę recenzję, potencjał ta opowieść, sądząc po opisie miała, niestety, nie został on wykorzystany, zawiodłam się i to bardzo. Ja tej historii nie polecam, ponieważ to dla mnie bardziej komedia jak mafia. Czy sięgnę po kolejne książki autorki? Być może, ale ta nie przypadła mi do gustu, była po prostu absurdalna. Wy wyróbcie sobie opinię o niej sami, być może Wam się spodoba.

Nie polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...