J.C.Green - „Ukochany pacjent”
Jedna decyzja może zmienić całe nasze życie. Niewinnie rzucone spojrzenie, przypadkowy dotyk, zauważony na ulicy mężczyzna albo – jak w przypadku Luizy – niespodziewany pacjent.
To on przywrócił jej radość życia, rozpalił płomień pożądania, otworzył na nowe doznania i jak nikt przedtem, otoczył opieką. To dzięki niemu dowiedziała się kim naprawdę jest. A może jedynie próbowała być taką kobietą, jakiej on pragnął?
Luiza szybko i na własnej skórze przekonała się, że świat nielegalnych interesów, to rzeczywistość, w której nie można ufać nawet najbliższym. Wielkie pieniądze niemal zawsze idą w parze z wielkim rozczarowaniem. Kula przeszywająca jej serce może i nie była prawdziwa, ale powodowała prawdziwy ból. Tą kulą okazał się być on. Leo. Mężczyzna, który miał być tym jedynym i którego kochała do szaleństwa...
„Czasami
jedna chwila, jedna zła lub pochopna decyzja zmienia całe nasze
życie. Niewinnie rzucone spojrzenie, przypadkowy dotyk, zauważony
na ulicy mężczyzna lub, jak w moim przypadku, niespodziewany
pacjent.
Kula przeszywająca moje serce może nie jest prawdziwa,
lecz zadaje ból. Tą kulą jest on. Mężczyzna, który przywrócił
mi radość życia, wynagrodził gorycz porażki.”
„Ukochany
pacjent” to książka, która za sprawą okładki od razu rzuciła
mi się w oczy i doszłam do wniosku, że muszę ją przeczytać.
Zaintrygowana opisem z zapałem dziś rano wzięłam się za nią i
czytałam i czytałam, no i jakoś tak bez większego efektu wow.
Przeczytałam, no spoko, ale jakoś szczególnie mnie ona nie
zachwyciła. Podejrzewam, że za kilka dni zapomnę, co było w
treści. Ale to też nie jest tak, że książka jest zła, po prostu
zabrakło w niej tego czegoś, co wywarłoby na mnie wrażenie i
spowodowało, że pragnęłabym tej lektury więcej i więcej.
Ogólnie autorka pisze bardzo fajnym językiem, lekkim i przyjemnym w
odbiorze, jednak zabrakło mi jakiegoś przytupu i mocnego
pierdzielnięcia. Leo... hmmm co do niego mam mieszane uczucia, niby
gangster, oczekiwałam od niego jaj wielkości Big Bena, a dostałam
leszcza, który działał mi na nerwy swoim urokiem osobistym i
przesadzonym romantyzmem, dopiero na koniec pokazał co nieco pazura,
ale dla mnie to jednak było za mało. Luiza, Jezuuuu co za latawica,
a do tego gwiazda i każdy na nią leciał, jakoś też nie bardzo ją
polubiłam, taka słodka idiotka, a każdy ją dymał i to nie tylko
w dosłownym tego słowa znaczeniu. Szczerze mówiąc, historia
mogłaby być świetna, gdyby była, przynajmniej dla mnie, trochę
bardziej krwawa, brutalna i z jajem. Jedyną postacią, którą
polubiłam, był Marek, pomimo że to też gangster taki na pół
gwizdka i tak zdobył moją sympatię, tym jakim był przyjacielem i
pomimo tego, że znali się z Luizą od najmłodszych lat, nawet w
dorosłym życiu pozostał jej lojalnym i pomocnym przyjacielem.
Niestety mi ta książka nie przypadła do gustu i daję jej
jedynie 4/10 i to tylko ze względu na postać Marka. Zakończenie
tej historii pozostawia pewien niedokończony wątek, przez co wydaje
mi się, że będzie kolejny tom, czy po niego sięgnę? Nie wiem,
zobaczę, ile książek będę miała do przeczytania, ale raczej
wątpię, że po nią sięgnę. Was jednak zachęcam do wyrobienia
sobie opinii samemu do tej propozycji, być może wam się spodoba.
Ja być może miałam co do niej zbyt duże oczekiwania, dlatego się
zawiodłam, nie wiem.
Paula
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza i Grzesznym
Książkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz