poniedziałek, 20 września 2021

 

Agnieszka Siepielska

“Anioł Coltona”

 

“Ona mnie wybawiła.. Ja ją zniszczę.”


Sinners & Reapers to twardziele. To ostrzy faceci. Colton jest jednym z nich – w pierwszym ze swoich wcieleń. W drugim jest doskonałym chirurgiem, ratującym ludzkie życie. Kiedy traci pracę, zostaje sam na sam ze swoją mroczną stroną… i nie potrafi sobie z tym poradzić. Na szczęście pojawia się ona: jego wybawienie, jego anioł. Problem polega na tym, że ona go ocaliła, a on robi wszystko, żeby jej nie zniszczyć… 


“Niedługo pozabijamy się z braćmi przez kobiety i to te kreatury przejmą tu dowodzenie.” 


“Anioł Coltona”, to kolejny tom serii Sinners & Reapers. Dosyć sporo trzeba było czekać na tę część, przez co bardzo ciężko było mi się wciągnąć w tę historię. Nie lubię, kiedy książki są w taki sposób wydawane, bo po prostu zapominam, o czym były poprzednie tomy, a one są zawsze w jakiś sposób ze sobą powiązane. Gdy zaczęłam czytać, w pierwszej chwili sobie pomyślałam “kurde, kim jest Colton i Lexi. Musiałam długo główkować i zajrzeć do poprzedniego tomu, żeby mnie więcej sobie przypomnieć, jak on się skończył, żeby wprowadzić się w nastrój i wydarzenia, które miały miejsce. Nie będę oszukiwać i bardzo mi przykro Aguś, ale tym razem jestem po prostu na nie. Strasznie mnie irytowali główni bohaterzy. Wiem i rozumiem, przez co przeszła Lexi, ale nie umiałam się wkręcić w jej traumatyczne przeżycia. Colton jeszcze mnie tam jakoś do siebie przyciągał, ale to nie było to samo, co czułam do Paxtona, czy Hulka. Nie mogę zarzucić tej historii braku emocji, bo jakieś tam były, czy niegrzecznych chłopców na motocyklach, ale czegoś mi tu jednak zabrakło bądź po prostu zapomniałam już, jacy mogą być faceci z klubu Sinners & Reapers.


Pomysł na fabułę był, ale jakoś tak akcja pędziła na łeb na szyję. Niektóre zachowania bohaterów mi też przeszkadzały, a w szczególności Coltona, w paru sytuacjach. No niestety, ale tego nie kupuję. Zabrakło mi tych emocji, które by mną targały i tego humoru, z którego znana jest autorka. Wkurzały mnie postacie drugoplanowe, ale najbardziej Hulk i ta jego opiekuńczość. No kurde, żeby komuś w domu montować kamery, to już przegięcie. Spodziewałam się po tej lekturze, czegoś naprawdę dobrego, ale nie do końca to dostałam, a szkoda, bo naprawdę bardzo lubię pióro autorki. 


Myślę, że nie ma sensu, żebym się więcej rozpisywała i mam nadzieje, że kolejna cześć bardziej mnie wciągnie w swoje szpony, bo końcówka “Anioła Coltona” była taka, że… 

Mam nadzieję, że kolejny tom zostanie wydany szybko i nie będzie trzeba na niego długo czekać.

Z ogromnym bólem serca muszę napisać, że nie mogę polecić Wam tej książki. Jednak to tylko moja opinia, a być może Wasze, będą się kolosalnie różniły, więc zachęcam Was do wyrobienia swojego własnego zdania.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MUZA i Grzeszne książki.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...