piątek, 28 maja 2021

 

Sloane Howell

Alex Wolf

“Zarozumiały playboy”

“Gdy się kogoś kocha, można iść za tą osobą nawet na kraniec ziemi.”


Tate Reynolds wraz ze swoim szefem przyjeżdża do Chicago na spotkanie biznesowe, w trakcie którego jest omawiana fuzja dwóch firm prawniczych. Jeżeli dojdzie do finalizacji tego przedsięwzięcia, oba podmioty na tym zyskają. Kobieta ma asystować podczas dogadywania szczegółów.


Tate – świetnej prawniczce i profesjonalistce – nagły wyjazd bez dokładnego przygotowania nie jest na rękę. Podobnie jak poznanie pod hotelem prawdziwego, chociaż niestety przystojnego, dupka. I to dzień przed spotkaniem w drugiej firmie.


Na miejscu wychodzi na jaw, że tym dupkiem jest partner biznesowy Decker Collins, z którym Tate i jej szef mają rozmawiać. Facet okazuje się jeszcze bardziej arogancki, niż sądziła. Ale Tate da sobie z nim radę. Pyszałek nie ma pojęcia, z kim zadarł. 


Kiedy brałam “Zakazanego playboya” do recenzji nie spodziewałam się, że ta książka została napisana przez dwóch facetów. Zazwyczaj spotykamy się na rynku wydawniczym przy romansach i erotykach z piszącymi kobietami. Nie przeczę, że na samym początku myślałam, że Howell i Wolf to właśnie kobiety, jednak kiedy odkryłam swój błąd, byłam ciekawa, jak ci autorzy poradzili sobie z napisaniem właśnie romansu z wątkiem hate/love. Jeszcze wspomnę, że “Zarozumiały playboy” jest pierwszym tomem z cyklu Faceci w garniturach, aczkolwiek przejdźmy teraz do konkretów.


Tate, jak i Decker są prawnikami, którzy prawdziwie poznają się przy fuzji dwóch kancelarii prawniczych, gdzie nasza główna bohaterka ma asystować podczas dogadywania szczegółów. Jednak do ich pierwszego spotkania dochodzi w sumie podczas zabawnej sytuacji, ale to już doczytacie sobie sami. Kiedy Tate odkrywa, kim jest Decker, obiecuje sobie, że zmiażdży go w mgnieniu oka, jak to robi na sali sądowej. Będzie chciała dać nauczkę temu aroganckiemu dupkowi, ale czy jej to się uda?

Jak będzie przebiegała ich wspólna praca?

Czy po drodze się wzajemnie nie pozabijają?


Cóż książka nie jest zła, czytało mi się ją naprawdę szybko i przyznam szczerze, że już dawno się tyle nie śmiałam podczas lektury. Decker i Tate to typ bohaterów, którzy robili sobie wzajemnie na złość. Ona jest harda, pyskata i stara się stawiać na swoim za to on, to dupek, arogant, który nie pozwala się rozstawiać po kątach w szczególności kobiecie. Niektóre ich teksty rozwalały mnie do tego stopnia, że co chwile wybuchałam śmiechem. W tej pozycji jest zawartych sporo scen seksu, które same w sobie nie były wulgarne, ale słownictwo autorów już tak. Nie zliczę, ile razy pojawiło się w tej historii słowo “ruchać”. Troszkę mi przeszkadzały odzywki Deckera do Tate podczas seksu. Może to ich tam naprawdę podniecało i nakręcało, ale gdyby do mnie facet podczas seksu rzucił: “Rżnij mojego fiuta, brudna szmato.” To bym się odwróciła, zamachnęła i przywaliła w ryja, to by się aż przekręcił. Takiego wyuzdanego słownictwa było naprawdę sporo.


Historia sama w sobie jest przewidywalna i można się domyślić, jak to wszystko się skończy. Chemia między bohaterami kipi seksem i tego nie można podważyć. Ich relacja zaczęła się bardzo szybko i miejscami można tu zaznać słodyczy. Podobało mi się w tej książce to, że Decker i Tate uprawiali ze sobą gierki, przytykali sobie na każdym kroku, byli dla siebie złośliwi, co było bardzo zabawne i nadało książce uroku. Mamy tu narrację dwutorową, która również się i w tym przypadku dobrze sprawdziła. Są tu i bohaterzy drugoplanowi, którzy w kolejnych częściach będą mieli swoje własne opowieści. Autorzy piszą stylem lekkim, ale zbereźnym. Miejscami mi to przeszkadzało, bo czułam już przesyt, a książka ma zaledwie 246 stron. To pomyślcie sobie, że na tak niewielu kartkach, co chwile było tak ordynarnie. 


I tak na koniec napiszę, że “Zarozumiały playboy” nie jest jakąś wybitną opowieścią, która zmieni postrzegany przez nas świat, ale ma w sobie coś, co nie pozwalało mi się od tej lektury oderwać. Poświęciłam tej książce kilka godzin, które nie były zmarnowane, ponieważ autorzy porwali mnie w przygodę Tate i Deckera. Oczywiście już się nie mogę doczekać, kiedy drugi tom wpadnie w moje rączki i będę mogła go przeczytać.

Mimo kilku rzeczy, które mi nie odpowiadały i tak tę książkę polecam, bo jest taką odskocznią od codzienności. Ot czytadło na raz, które z pewnością poprawi Wam humor :)


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

czwartek, 27 maja 2021

 J.A. Huss - „Firma. Znajdę cię”


"Sekrety sprawiają, że mrok odżywa", mawia Harper. Ja sądzę inaczej. Sekrety utrzymują mnie przy życiu. Prawda jest przereklamowana. Szczerość nigdy nie była najlepszą opcją, a wszystko, co wiesz, może cię zranić.
Kontrakty, które zawieram, są jedynie zestawem słów mających określoną cenę, ale w moim świecie to tajemnice stanowią walutę. Dzięki nim spłacam długi. Są moją teraźniejszością i dają mi obietnicę przyszłości. Od tak dawna żyję w rzeczywistości przesyconej sekretami, że zapomniałem, jak to jest cokolwiek czuć.
Do czasu, aż ujrzałem Harper. Do czasu, aż zobaczyłem, jaka jest piękna, perfekcyjna, czysta i niewinna - mimo wszystkich brudów, które ją otaczają. Oferta, którą odrzuciłem w noc, gdy jej ojciec zmienił mnie w zabójcę, nagle ponownie do mnie wraca.
Harper może być moja.
Nie! Harper będzie moja. Muszę jedynie ukończyć misję. Śmierć to mój partner biznesowy, a ja właśnie uścisnąłem jej dłoń.

„Wyrolowali mnie. Wiedzieli, że Harper jest moją słabością. Starałem się trzymać od niej z daleka i odwiedzałem ją tylko w dniu urodzin. Niestety, niektórzy zdawali sobie sprawę z moich corocznych wizyt. Mieli świadomość, że poznaliśmy się, gdy oboje „zostaliśmy szóstkami”. Założyli – poprawnie dodajmy – że mogę ją oswoić.
Lecz ja ją kocham. Pragnę jej. Nie została mi obiecana, wiem to i rozumiem, serio. Kłamanie na ten temat, patrząc jej prosto w oczy, mnie zabijało. Ale chcę tę dziewczynę. Jest moja.
I nikt mi jej nie odbierze.
Nikt.”

Jakie dane zawierają dokumenty, których wszyscy poszukują?
Jaki los czeka Harper?

„ - Zakończę to. W taki czy inny sposób.
Zerkam w górę i czekam na jakiś sygnał, przeczucie albo przebaczenie. Na cokolwiek... Nie mam pojęcia, po co tu sterczę, przecież takie gówna zdarzają się tylko w hollywoodzkich filmach. Ja mierzę się z rzeczywistością, a w rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak przebaczenie, odkupienie czy sprawiedliwość. Jest tylko zemsta.”

No dobrze, moje kolejne spotkanie z twórczością autorki za sprawą kontynuacji tej serii i, kurczę, zastanawiam się, co poszło tu nie tak? Pierwszy tom był genialny, bardzo dobrze napisany i skończony z przytupem. Nie będę ukrywała, że od tej części oczekiwałam naprawdę wiele, jak się skończyło? Pozostałam z pytaniem „co to ku*** było?” i na pewno nie w pozytywnym znaczeniu tego pytania. Bohaterowie z dziarskich zmienili się w pierdoły i memłasów, którzy swoim zachowaniem działali mi na nerwy i irytowali mnie. Sama fabuła dla mnie była niestety nudna i wyprana z emocji, tak naprawdę wstyd się przyznać, ale podczas czytania dwa razy przy niej zasnęłam, dlatego przeczytanie jej nie zajęło mi jednego dnia, a prawie tydzień, momentami też miałam problem z połączeniem wydarzeń z pierwszego tomu, ponieważ minęło już dość sporo czasu od premiery pierwszej części, przez co ciężko było mi też w 100% zagłębić się w lekturze. Szczerze mówiąc żałuję, że zmarnowałam czas na przeczytanie tej powieści, mogłam poświęcić go na coś innego, być może lepszego.

Na tym zakończę moją recenzję. Ja tej historii nie polecam, ponieważ nie przypadła mi ona do gustu, uważam, że jest dużo lepszych książek od tej. Czy sięgnę po kolejne propozycje autorki? Raczej nie, bo obawiam się, że mogą być podobne do tej, czyli nudne i mało dynamiczne. Wy jednak musicie podjąć decyzję sami czy chcecie sięgnąć po tę lekturkę. Ja daję jej marne 2/10.

Nie polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierówka.



 

Monika Nerc - „Dziedzic podziemia. Oblicze diabła”
[Patronat medialny]

Jestem królem wszelkiego cierpienia. Urzeczywistniam najgorsze koszmary, nie czując przy tym nawet strzępu współczucia.”

Miłość do diabła nie jest łatwa, ale czasem serce nie pozostawia wyboru.

Związek Catriony i Grigoriya nadal jest skomplikowany. Wszystko, co się dookoła nich dzieje, skutecznie ich rozdziela. Jakby tego było mało, kiedy nie są razem, ktoś czyha na życie Catriony. Dziewczyna omal nie ginie w zamachu.

Tymczasem Grigoriy chce zapewnić jej ochronę. W tym celu wylatuje do Włoch, aby spotkać się ze Starszyzną i walczyć o spokojną przyszłość Catriony. Nie cofnie się przed niczym, żeby dziewczyna w końcu była bezpieczna.

Jednak w cieniu tych wydarzeń wychodzą na jaw kolejne sekrety. Okazuje się, że przeszłość Catriony i Grigoriya jest zasnuta mgłą.

Będą musieli znaleźć w sobie ogromną siłę, by zawalczyć o to, co dla nich najważniejsze. Ale czy ludzie z ich otoczenia na to pozwolą?


„W tej sekundzie świat się dla mnie zatrzymuje. Moje ciało napina się niczym struna i nie mogę złapać oddechu. Po prostu siedzę, nie potrafiąc zrozumieć znaczenia tych słów. Wiatr się uspokaja, a płatki śniegu zmieniają się w deszcz, jakby samo niebo płakało nad moim losem. Szok miesza się z niedowierzaniem, aż przestaję czuć cokolwiek. Pustka pochłaniała moje wnętrze.
Kim ja jestem?
Chwytam się mocno ławki, gdy grunt pod stopami zaczyna falować.”

Czy Grigoriyowi uda się udobruchać Starszyznę?
O czym ze swojej przeszłości dowie się Catriona?

„Cholernie ryzykuję, zgłaszając się tylko do jednego z członków Starszyzny, zamiast wystąpić na oficjalnie zwołanym spotkaniu. Niżej postawieni w hierarchii robili w majtki na samą wzmiankę o Starszyźnie, a ja miałem zamiar zagrać z nimi w cholernie niebezpieczną grę. Ludzie o mojej pozycji boją się, że zostaną zniszczeni pstryknięciem palców! I mają rację.
Ale ja kurewsko nienawidzę, gdy muszę słuchać czyichś rozkazów.
Załatwię to po swojemu.”

No i nadszedł ten smutny czas... Dlaczego smutny? Ponieważ skończyłam trzeci i tym samym ostatni tom trylogii „Dziedzic podziemia”. Losy Grigoryja i Catriony pokochałam od pierwszego tomu. Z ogromną niecierpliwością czekałam na zakończenie tej historii i zastanawiałam się, jakie perypetie zafunduje im jeszcze autorka. Szczerze mówiąc bardzo się zdziwiłam i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mnóstwo tajemnic, jeszcze więcej zwrotów akcji i niepewność, czy ta opowieść będzie miała happy end? Losy bohaterów w tej części są idealnym zakończeniem tej opowieści. Autorka daje nam dynamiczną fabułę, przez którą, albo może bardziej, dzięki której nie mamy ani chwili wytchnienia. Gdy tylko zaczniemy czytać tę książkę, nie chcemy, a przede wszystkim nie możemy jej odłożyć, aż do ostatniej strony, a samo zakończenie, pozostawia nas z pytaniem „że co kufa??!!”. No ale dobrze, chwila, moment i wszystko się wyjaśnia, bo w przeciwnym razie obawiam się, że moje serce mogłoby nie wytrzymać nadmiaru emocji. Śmiało mogę stwierdzić też, że zdecydowanie na plus poprawił się również warsztat pisarski autorki, odnoszę wrażenie, że ta część jest najbardziej dopracowana, oczywiście nie mówię, że z poprzednimi było coś nie tak, bo one również bardzo mi się podobały, ta jednak zostaje moją ulubioną. Chociaż nie ukrywam, że chętnie poznałabym również osobno historię Vincenza. :)

„Dziedzic podziemia. Oblicze diabła” to opowieść, która jest idealnym dopełnieniem całej trylogii. Jest to historia, w której czytelnik na pewno nie otrzyma słodko pierdzącego romansu, tylko opowieść o dwójce ludzi, którzy staną u samych bram piekieł, aby otrzymać spokój, o ile takowy w ich życiu ma prawo bytu. Ja od tej książki otrzymałam wszystko to, co chciałam, a nawet i więcej, a najważniejsza była nieprzewidywalność, ponieważ autorce wiele razy udało się mnie zaskoczyć, dzięki czemu ma ogromnego plusa. Gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, gwarantuję, że warto.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.



 Meg Adams - „Nieczysta gra. Gangsterskie tajemnice”

[Patronat medialny]


Zabawne wpadki wypełniające życie Joanny to przeszłość tak odległa, jakby była snem. Teraz rzeczywistość, w której znalazła się kobieta, przypomina koszmar.

Joanna nigdy nie przypuszczała, że przyjdzie jej się zmierzyć z tak ogromnym niebezpieczeństwem, ale los okazał się okrutny. Zdradzona i oszukana trafiła w ręce groźnych ludzi, a każdy kolejny dzień oznacza dla niej walkę o siebie i bliskich.

Jednak to dopiero początek planu przygotowanego przez kogoś, kto od dawna pragnie krwawej zemsty. Gdy wszystkie tajemnice wyjdą na jaw, Jo będzie musiała zdecydować, czy jej złamane serce potrafi jeszcze wybaczyć i zaufać mężczyźnie, którego pokochała.

W końcu to on wciągnął ją w to piekło.

„Ból stał się moim nowym przyjacielem. Bywały chwile, w których nie wiedziałam, czy nadal żyję, czy może już trafiłam do piekła. Ale kiedy odzyskiwałam przytomność i musiałam zmierzyć się z nową dawką cierpienia, żałowałam, że to jeszcze nie koniec. Najpierw cały czas płakałam, potem przyszła obojętność. Powoli - godzina po godzinie – poddawałam się mrokowi. Nie byłam pewna, czego ci okrutni ludzie ode mnie chcą, ani czy wyjdę z tego żywa, paradoksalnie to właśnie śmierć wydawała mi się najlepszym rozwiązaniem. Marzyłam, żeby bezkresna ciemność pochłonęła mnie całkowicie, a udręka raz na zawsze się zakończyła.”

Czy Jo uda się wyrwać z rąk porywaczy?
Jakie tajemnice wyjdą na światło dzienne?

„Tonęłam. Dławiłam się... umierałam.
Moje zmysły szalały. Ja prawie oszalałam.
Trwało to bardzo krótko, jednak wystarczyło, znalazłam się na krawędzi. Nie chciałam więcej czuć tego okropnego strachu, jak gdybym miała już nigdy nie zaczerpnąć powietrza i pozostać pod wodą zawsze. Szarpałam się ile sił, ale byłam za mocno związana. Poraniłam nadgarstki oraz kostki, a i tak nic nie wskórałam. Umrę tu... Umrę i nikt nie znajdzie mojego ciała. Rozpacz ścisnęła mnie za serce. Ból rozrywał klatkę piersiową i gardło.”

Moja kolejna styczność z twórczością Meg Adams i kolejna bardzo udana. Kurczę, czytam naprawdę dużo historii, jedne są dobre inne mniej, ale niewiele jest autorek, które tak jak Meg potrafią sprawić, że mam ochotę płakać, przez to, że książka, czy też seria się skończyły, a tym samym moja przygoda z bohaterami. Zastanawiałam się, czym może mnie jeszcze zaskoczyć w tym tomie, jaki los zaserwuje bohaterom i kurde, ta opowieść to jeden wielki rozpierdziel! To, co działo się w mojej głowie podczas czytania to niezły armagedon, nie spodziewałam się takich zwrotów akcji, ani takiego obrotu spraw, podczas lektury siedziałam napięta jak przysłowiowe baranie jaja i nie mogłam się doczekać, aż poznam zakończenie tej historii. Autorka ani na chwilę nie zwalnia tempa, w każdej kolejnej scenie spuszcza na nas bomby jedna za drugą, a gdy czytelnik już myśli, że więcej nerwów nie wytrzyma, ta dokłada nam jeszcze więcej i więcej. Nawet nie jestem w stanie opisać tych emocji, które mi towarzyszyły aż do ostatniej kartki. Ta dylogia jest po prostu zajebista! Tak właściwie to tej opowieści się nie czyta, ją się pożera, kartka po kartce, aż nie wiadomo kiedy nie zostaje nam już nic, jedynie pytanie „ale jak to tak szybko się skończyło”?

Kochani dłużej uważam, że nie ma sensu, aby rozpisywać się nad tą opowieścią, każda miłośniczka dynamicznej akcji, zawiłej i nieprzewidywalnej fabuły obowiązkowo musi przeczytać tę dylogię. Jestem przekonana o tym, że bardzo Wam się ona spodoba i pokochacie ją tak jak i ja. Ja po skończeniu tej opowieści zostałam z książkowym kacem i muszę się z nim uporać, chociaż wiem, że jeszcze nie raz do tej historii powrócę. Wy jeżeli macie jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, nie zastanawiajcie się dłużej, tylko zamawiajcie swoje egzemplarze. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne propozycje autorki. :)

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłe.






środa, 26 maja 2021

 

Nana Bekher

“Nie uciekniesz”

“Mam dopiero dwadzieścia dwa lata i zniszczone życie. Nie potrafię zaufać facetom, zresztą, który by chciał dziewczynę z taką przeszłością?” 

Nie może się zatrzymać. Nie może nikomu zaufać. Nie wierzy już w miłość.

Laura przeszła w życiu wiele. Udało się jej uciec od prześladowców, ale poczucie zagrożenia nie mija nigdy. Musi być w nieustannym ruchu, aby demony przeszłości nie mogły jej dopaść. Od tej pory życie Laury jest ucieczką, a ciepło rodzinnego domu nierealnym marzeniem.

Któregoś dnia Laura ratuje dziewczynkę przed rozpędzonym samochodem. Rodzina małej Elise udziela Laurze schronienia, a jej ojciec Daniel sprawia, że na nowo odkrywa moc pożądania. Laura nie może jednak pozwolić sobie na miłość. Chroni dostępu do siebie i nikomu nie odważy się powiedzieć prawdy o swojej przeszłości. Co się stanie, jeśli Daniel zburzy ten mur? Czy nie przerazi go to, co za nim znajdzie? Czy będzie gotów ochronić Laurę przed nią samą oraz przed tymi, którzy będą ją ścigać?

“Nie wiem, co nam przyniesie przyszłość i czy jest w niej jakaś nasza wspólna historia, ale chcę jej szczęścia. Ze mną czy beze mnie Laura zasługuje, by odnaleźć szczęście i miłość.”

Twórczość Nany Bekher jest mi dobrze znana. Bardzo lubię jej książki i byłam ciekawa, czym autorka mnie zaskoczy, w lekturze “Nie uciekniesz”. Powiem Wam, że jest to cudowna książka, którą pochłonęłam momentalnie. Jest to także trudna historia młodej dziewczyny, która przeżyła w swoim życiu ogromny koszmar. Przeszłość non stop ciągnie się za nią i nie opuszcza jej dosłownie na krok. Ucieka przed swoimi oprawcami, kierując się do Chicago. Jednakże dziewczyna tam nie dociera, a wszystko to za sprawą incydentu, którego Laura była świadkiem. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby nie pomóc dziecku, którego o mało co nie potrącił samochód. I w tym momencie jej życie diametralnie się zmienia. 

Czy Daniel, Grace i mała Elise zaopiekują się uciekającą dziewczyną? Czy tytuł, który nosi ta książka, jednak pozwoli Laurze uciec od życia, w którym doznała cierpienia?

Od razu teraz to napiszę. Koniecznie musicie to przeczytać! Nana idealnie pokierowała całą fabułą, która była przemyślana i stopniowo dozowana. Emocje normalnie wylewają się na każdej stronie tej opowieści. Był tu dynamizm, był strach, była przyjaźń, miłość, demony z przeszłości, intrygi i dosłownie wszystko, czego byście tylko chcieli. Bohaterzy zostali świetnie wykreowani, nie byli sztuczni, tylko naprawdę można było poczuć dokładnie to samo, co oni czuli w danym momencie. Laura. Kurcze ta dziewczyna naprawdę przeszła przez koszmar w swoim życiu. Jest silna i bardzo ją podziwiam, że mimo to, co ją spotkało, ona starała się żyć dalej. Szukała swojego szczęścia i miejsca na ziemi. Natomiast Daniel ah ten Daniel mój kolejny książkowy mąż. Chyba każda kobieta chciałaby mieć takiego Daniela obok siebie. Żeby nie było, ja tam mam swojego osobistego, ale takiego fikcyjnego też z przyjemnością przygarnę. To kochający ojciec, idealny syn i facet z sercem na dłoni. Był opiekuńczy, wspierał i mocno kochał. Było tu sporo postaci drugoplanowych, które odgrywały istotną rolę w tej opowieści, dzięki czemu całokształt nabrał tej prawdziwości. Były i czarne charaktery, które gdybym tylko mogła, tobym ukatrupiła w szczególności Rafaela i tego dziada cholernego Stevena. Boszeee jak ja ich nienawidziłam, ale za to pokochałam małą Elise. Ta dziewczynka była jak promyk słońca, rozświetlający każdy dzień.

Oczywiście mamy tu narrację dwutorową za co, jestem autorce wdzięczna. Uwielbiam taki zabieg, kiedy możemy poznać po równo obydwóch bohaterów, a nie tylko jedną stronę. Były tu również wspomnienia z przeszłości Laury, które mroziły krew w żyłach, jacy zwyrodnialcy żyją na naszej planecie. Wiem, że ta książka jest fikcją, ale niektóre rzeczy tu zawarte naprawdę przydarzają się ludziom i to w prawdziwym życiu. Znajdują się tu również sceny zbliżeń, które są delikatne i zmysłowe. Ja jestem naprawdę zachwycona, tym co autorka w tej książce przedstawiła. Czasami zadziwia mnie wyobraźnia autorów, bo nie oszukujmy się, napisanie książki nie jest jakąś tam błahostką. Trzeba wymyślić to, o czym chcemy napisać i do tego dążyć. Nanie wychodzi to za każdym razem. Uwielbiam, że wplata w swoje książki postacie z innych krajów. Tym razem mamy Meksyk. 

Nie wiem, co by tu jeszcze napisać, żeby nie zdradzić nic z fabuły. Napiszę prosto, że jestem tą historią oczarowana. Podobało mnie się tu naprawdę wszystko, ale mam takie maluteńkie, prawie niewidoczne “ale”, którym było bardzo częste jąkanie się bohaterów podczas dialogów. Ale to naprawdę, tylko to, bo reszta jest po prostu mega. Ogromne gratulacje dla autorki za to, że mnie wciągnęła w tę podróż. Już dawno nie czytałam czegoś takiego, co by mnie momentalnie porwało w swoje szpony i pozwoliło mi odczuwać na własnej skórze wydarzenia, które są zawarte w tej lekturze. Świetna robota!

Zdecydowanie polecam. Na pewno się nie zawiedziecie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Niegrzecznym Książkom oraz Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece 

 

 

wtorek, 25 maja 2021

 

P.K. Farion

“Diabelski układ”

 

“Teraz wiem, że jest moją zgubą.

Jest wszystkim, co najgorsze.

Jest moim koszmarem.”

Sara jest ambitną dziewczyną, która dąży do rozwoju swojej kariery w bankowości. Błażej jest osobistym ochroniarzem, który ma co nieco za uszami. Początkowo łączą ich tylko sprawy zawodowe, ale szybko nawiązuje się między nimi przyjaźń, a potem coś znacznie więcej. On szybko uzależnia ją od siebie. Ona nie widzi świata poza nim. Kiedy Błażej znika, wydaje się, że Sara ma szansę na budowę nowego życia, ale on niespodziewanie wraca po latach i burzy cały jej spokój. Stawia ją pod ścianą. Sara musi poważnie zastanowić się nad tym, jaką decyzję powinna podjąć, choć z góry wiadomo, że znajduje się na przegranej pozycji. Czy Błażejowi uda się wciągnąć Sarę w swój kryminalny świat? Czy Sara podda się szantażowi i odda się w ręce szefa mafii? Ta historia pokazuje, że przyjaciel nie zawsze jest przyjacielem a wróg nie zawsze jest wrogiem

“I właśnie dzieje się coś, co potwierdza tylko moje wcześniejsze obawy. Trafiłam do piekła. Serce staje mi w gardle. Czy to znaczy, że teraz kolej na mnie? Bo widziałam? Więc teraz ja muszę zginąć?” 

Ostatnio pojawia się dużo debiutów na rynku wydawniczym, do których recenzenci i czytelnicy podchodzą ostrożnie. Niektóre z nich są naprawdę dobre i czasami się nie dowierza, że autorzy debiutują takimi tekstami. Są też takie, które strasznie nudzą, nie potrafią wciągnąć czytelnika w fabułę i żałuje się, że po taką książkę się sięgnęło. Do której z tych grup zalicza się “Diabelski układ”? Dla mnie do tej drugiej. Kiedy czytałam tę opowieść, nie potrafiłam zainteresować się całą ideą. Nie było tu nic, co uważałabym za ciekawe. Główni bohaterzy byli nijacy, bezbarwni i strasznie wkurzający. Błażej to typ spod ciemnej gwiazdy. Pojawiał się i znikał jak jakaś zjawa. Wciągał Sarę w swoje machlojki, a ona mu ulegała. Sama Sara była głupia jak but. Nie kumam kobiety, którą facet wykorzystuje, znika, po jakimś czasie się pojawia znowu, a ona przyjmuje go z otwartymi ramionami. De facto później już nie jest taka chętna, ale mimo wszystko było to takie strasznie sztuczne. 

Autorka starała się pociągnąć kilka wątków jednocześnie, co nie wyszło jej zbyt dobrze. Lepiej było się skupić na czymś konkretnym, a nie wywoływać chaos. Dla mnie nic się tu nie trzymało kupy i z przykrością muszę przyznać, że jak dla mnie książka jest słaba. Niby był tu jakiś wątek mafijny, który do mafii w ogóle nie był podobny, ale cóż… Pojawia się słowo mafia i od razu książka jest uznana za taką tematykę (przewracam oczami). Może i występowały tu intrygi, wątek sensacyjny i jakieś akcje były, aczkolwiek nie czułam tam żadnego dynamizmu ani jakichkolwiek emocji. P.K. Farion pisze prosto bez żadnych udziwnień, ale niestety nie wciągnęła mnie do świata przez siebie wykreowanego. Oczywiście dam jeszcze szansę jej twórczości, sięgając po drugi tom, ponieważ pierwszy zakończył się ciekawie i chciałabym sprawdzić, co się dalej wydarzy. Jeśli okaże się słaby, to sobie po prostu dalszą przygodę odpuszczę.

Wiem, że jest to debiut i powinno się do autora podchodzić łagodniej, ale ja naprawdę nie znalazłam tu nic interesującego oprócz zakończenia, co przykułoby moją uwagę. Nudziłam się strasznie i po prostu chciałam książkę, jak najszybciej skończyć czytać. Niestety nie mogę polecić tej opowieści, ale przekonajcie się sami, może akurat trafi w Wasze gusta i będziecie nią zachwyceni. Moja ocena to 2/10.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu AKURAT.

Wydawnictwo Akurat jest imprintem oficyny wydawniczej Muza SA i specjalizuje się w publikowaniu literatury popularnej 



 

 

 

Magdalena Szweda

“Król Midas”

“Zostałem nazwany Królem Midasem. Wszystko, czego się dotknąłem, zamieniałem w złoto. Lubiłem pieniądze. Wcześniej nie miałem ich zbyt wiele, dlatego rozkoszowałem się ich posiadaniem.”


Leonardo Binenti miał wszystko, na czym mu zależało: władzę, szacunek i pieniądze. Pracował na to wiele lat dopingowany przez zemstę i rozgoryczenie. Kiedy budował swoje imperium, krew lała się strumieniami. Z czasem nazwano go królem Midasem, bo wszystko, czego dotknął, zamieniało się w złoto. Nikt nie pytał, za jaką cenę.


Emily Carter przez całe życie miała pod górkę. W dodatku jej brutalny chłopak zamieniał każdy jej dzień w piekło. Jednak dopiero gdy dowiedziała się, że jest w ciąży, zdobyła się na odwagę, aby zmienić swój los. Ucieczka okazała się trudniejsza, niż przypuszczała. Do urzeczywistnienia planu kobieta potrzebowała pieniędzy, a jedyną osobą, która mogła jej pomóc, był jej brat.


Drogi Emily i Leonardo przecinają się w więzieniu, gdzie on odsiaduje wyrok, a ona przychodzi odwiedzić brata. To spotkanie zapoczątkuje całą lawinę wydarzeń w życiu Emily. Czy zmieni je na lepsze, czy może kobieta przekona się na własnej

skórze, jaki smak ma łaska króla Midasa? 


“Żyłem w świecie, w którym wszystko było czarne. Gdzie ból, cierpienie i strach były nieodłącznym elementem mojej egzystencji.”


Ostatnio zaczęłam bardzo sceptycznie podchodzić do debiutów, ponieważ na kilku się już zawiodłam, ale i tak zawsze im daję szansę. Magdalena Szweda na rynku wydawniczym debiutuje książką “Król Midas”, którą uważam za udaną. Ta opowieść jest ciekawa, posiada fajną fabułę i wydarzenia, które wpływają na naszych bohaterów. 

Leonarda poznajemy w więzieniu, gdzie dostał odsiadkę po grożeniu agentce FBI bronią, która była wtyczką policji. Ten mężczyzna miał dosłownie wszystko, nikogo nie szanował i każdy musiał mu się podporządkowywać, ale wszystko oczywiście do czasu, kiedy na jego drodze stanęła niebieskooka dziewczyna. Nie będę Wam tu nic więcej zdradzać, bo na pewno chcielibyście przeczytać to sami :D


Ogólnie cała fabuła była naprawdę fajna, aczkolwiek było kilka rzeczy, które, gdzieś mi tam się mniej podobały. Chodzi mi tu między innymi o ojca Emily, który ni z gruszki, ni z pietruszki pojawia się w jej życiu po ośmiu latach, wie gdzie jej szukać i żąda kasy. Trochę to było takie dla mnie nieprawdziwe. Autorka mogła zrobić jakiś wstęp do tego, ale można przymknąć oko. Kolejna sprawa to konflikt Leonarda i Ignazia. Według mnie było to takie wymuszone i na siłę wplecione. Na koniec jeszcze sprawa z bratem Emily. Tam też autorka mogła niektóre sytuacje inaczej opisać, bo miejscami wyglądało to tak, jakby o bracie nie myślała, a on też istotną rolę odgrywa w tej książce. Było jeszcze kilka innych rzeczy, które mogłyby być bardziej dopracowane, ale i tak nie jest źle :)


Magdalena Szweda pisze lekko i spójnie, dzięki czemu książkę czytało się szybciutko. W niektórych miejscach teksty, którymi rzucali do siebie bohaterzy, były dziecinne, ale jakoś bardzo to nie przeszkadzało. Ogólnie, co do naszych głównych postaci, to polubiłam Emily. Nie była kobietą, którą można było manipulować, ma cięty język i nie dała sobie w kaszę dmuchać. Natomiast Leonardo działał mi strasznie na nerwy, uważał się za Boga, którym nie był. Jednak muszę mu przyznać, że mimo tego, że był dupkiem do potęgi entej, to był też opiekuńczy. Postacie drugoplanowe też były ciekawie przedstawione, a w szczególności Viktor, którego bardzo polubiłam :D

W tej opowieści znajdziemy narrację dwutorową, co jest fajnym zabiegiem, bo zapewne większość czytelników lubi wiedzieć, co siedzi w głowach obu bohaterów, a nie tylko jednej strony. Pojawiają się tu również rozdziały z punktu widzenia postaci drugoplanowych, co było nawet fajnym zabiegiem. Są tu również sceny zbliżeń, które nie są wulgarne, znajdą się także porachunki, intrygi, zastraszanie i zdrada.


Uważam, że debiut autorki, jest jak najbardziej udany mimo kilku potknięć. Ja przy czytaniu bawiłam się świetnie i czas, który poświęciłam tej lekturze, nie był zmarnowany.

Polecam. Moja ocena to 7/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 



 

 

 

Alicja Wlazło

“Zakład (Nie)idealny”

Marise, rozchwytywana pani seksuolog ma szczęście w biznesie, jej interes rozkwita, a ona sama czuje się kobietą spełnioną – przynajmniej zawodowo. Jeśli chodzi natomiast o sercowe sprawy nie potrafi zbudować stałego związku, zadowalając się jednorazowymi przygodami z o wiele młodszymi od niej mężczyznami. Żaden jednak nie jest w stanie jej zadowolić. Żaden… dopóki na jej drodze nie stanie tajemniczy Zarius. Mężczyzna równie tajemniczy, co przebiegły i w dodatku podający się za jednego z jej klientów. A wszystko po to, by poznać Marise bliżej i zrozumieć, za jaką cenę będzie skłonna sprzedać swój dom, który stoi dokładnie w miejscu, gdzie Zarius chce postawić swój nowy hotel.


Kobieta jednak nie zamierza ułatwić mu zadania i proponuje zakład, który wywróci życie tej dwójki do góry nogami i sprawi, że stanie się ono o wiele ciekawsze…


Czy Marise i Zarius znajdą nić porozumienia, czy też walka o dom sprawi, że oboje stracą szansę na szczęśliwe zakończenie?


Alicja Wlazło na swoim koncie ma już wydanych kilka pozycji wydawniczych, których jeszcze nie czytałam. “Zakład (Nie)idealny, to moja pierwsza styczność z twórczością autorki. Czy ta opowieść mi się spodobała? Czy podczas czytania bawiłam się dobrze? Z przykrością muszę przyznać, że niestety nie. Jak pewnie zauważyliście, bo zawsze to podkreślam w recenzjach, że nie lubię narracji trzecioosobowej i w tym przypadku dokładnie tak jest, co było dla mnie na niekorzyść. Kolejnym powodem są bohaterzy, którzy mi non stop działali na nerwy, a w szczególności Marise. Strasznie drażniło mnie, to kiedy patrzyła na ludzi i ich oceniała po wyglądzie i zachowaniu. Jak dla mnie ona wcale nie była lepsza i w moich oczach była pospolitą “wieśniarą”. Przepraszam za takie wyrażenie, ale nienawidzę takich osób oceniających, jak Marise. Popatrz kobieto najpierw na siebie, a później wypowiadaj się o kimś innym. Nie ważne, że to fikcyjna postać, ale stworzona przez autorkę. Zarius to taka ciepła klucha, przynajmniej ja odebrałam jego postać w taki sposób. To ich zachowanie w stosunku do siebie było bardzo dziecinne.


Autorka po książce obiecuje, że jest to: “Pełna humoru historia oprószona szczyptą pikanterii sprawi, że nie będziecie mogli wyjść z łóżka… z powodu czytania, oczywiście.” No to jak dla mnie tam żadnej pikanterii nie było i marzyłam, żeby jak najszybciej dobrnąć do ostatniej strony, ponieważ nudziłam się jak mops. Wiało po prostu nudą. Humoru także tu nie zauważyłam albo autorka miała po prostu kiepskie poczucie humoru, które w ogóle mnie nie bawiło. Główni bohaterowie mają swój fach, w którym się spełniają. Niby. Jednakże to wszystko było przedstawione tak, jakby w ogóle nie wiedzieli, jak się ich zawody wykonuje. Przydałby się tu research. 


Zabrakło mi w tej opowieści ciekawej i wciągającej fabuły, dynamiki, energiczności, ciekawych bohaterów, pasji do wykonywanych przez siebie zawodów. Wszystko było takie nijakie i po prostu nie wciągało. Bardzo mi przykro, że muszę wystawić taką opinię, a nie inną, ale przecież nie będę kłamać, że jest super. Autorka pisze prosto i spójnie, aczkolwiek nie potrafiła mnie zabrać w ekscytującą przygodę. Okładka do książki jest piękna i wskazuje na to, że historia w niej zawarta, będzie świetna, ale niestety według mnie tak nie było.


Ja Wam tej książki polecić nie mogę, aczkolwiek przekonajcie się sami, czy Wam podpasuje. Nie skreślam oczywiście autorki po jednej książce. A nóż, może mi się akurat spodoba jakaś jej inna historia.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu WasPos. 

 

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png 

 

 

czwartek, 20 maja 2021

 

Laurelin Paige

“Upadek”

“Spodziewałam się, że wykorzysta mój ból, by mnie zranić. Złamać. Powiedział mi to przecież, a ponadto przyznał, że jest sadystą. I chciał mnie zabić. To nie miał być łatwy wybór.”


Nadszedł czas, aby diabeł odebrał swoją zapłatę


Celia nie tak wyobrażała sobie swoje życie po ślubie. Edward Fasbender uwięził ją na wyspie, na której wszystko należy do niego. Teraz dziewczyna jest całkowicie zdana na tego nieobliczalnego i niebezpiecznego mężczyznę.

Pycha każe Edwardowi wierzyć, że Celia w pełni podporządkuje się jego woli, kobieta jednak zaplanowała własną grę. Będzie próbowała targować się z samym diabłem. Nie przewidziała tylko dwóch rzeczy: po pierwsze – że pożądanie do tego mężczyzny całkowicie pozbawi ją zmysłów, a po drugie – że jej mąż planuje bardzo szybko zostać wdowcem.


Edward powiedział, że ją złamie. Nie przestanie, dopóki nie osiągnie swego celu. To starcie charakterów musi doprowadzić do upadku. Jedyną szansą na ocalenie jest pozwolić się zniszczyć. 


“Nie bój się aż tak, żeby tracić to, co dobre.”


Powiem Wam szczerze, że na tę część czekałam, jak durna. Zakończenie “Rywalizacji” pozostawiło mnie w szoku i byłam zła, że na drugi tom będę musiała trochę poczekać. Jednak nie przez to, że do premiery “Upadku” było długo, tylko przez to, że mieszkam w Anglii i musiałam czekać, aż się nazbiera trochę egzemplarzy do recenzji, żeby moja Paula mogła mi je paczką wysłać. Kurcze zboczyłam trochę z tematu :D

No to tak, wyczekiwałam tej kontynuacji naprawdę mocno, a kiedy ją w końcu u siebie mam i przeczytałam, to jestem trochę zawiedziona. Spodziewałam się po tej książce dużo więcej, a jednak jakaś część niej mnie po prostu nudziła. Dopiero, gdzieś tak w połowie, zaczęło mi się fajnie czytać i byłam zainteresowana tym, co tam się wydarzy dalej, a było tego naprawdę niemało.


Edward strasznie mnie irytował swoim zachowaniem i zastanawiałam się, czemu jest taki zimny i oschły wobec Celii. Dlaczego jego siostra jej tak bardzo nie lubi? No i w końcu się dowiedziałam. W ogóle sporo rzeczy się tu dowiadujemy na temat Celii i jej przeszłości. Widać jej przemianę, ale nadal pozostaje zadziorna, harda i nie pozwala się rozstawiać po kątach. Kiedyś jej nie lubiłam (mowa tu o serii Uwikłani), ale zmieniłam o niej zdanie. Jest to bohaterka, która nieźle od życia dostała w kość. Kiedy opowiadała o jednej sytuacji, normalnie jeżyły mi się włosy na głowie, przez co musiała przejść. Wiem, że na początku pisałam, że nudziłam się podczas czytania, ale to właśnie ta druga połowa książki była tym, czego od tej lektury oczekiwałam. 


Edward i Celia przechodzą dużą przemianę, co możemy zaobserwować. Stają się sobie bliscy, ale też ze sobą pogrywają. Chemia między nimi jest tak gorąca, że mogłaby postawić dom w płomieniach. Szkoda, że autorka bardziej skupiła się na rozdziałach z punktu widzenia Celii, aczkolwiek było kilka również z punktu widzenia Edwarda. Jestem ciekawa, co autorka zafunduje tej dwójce w kolejnym tomie, bo zapewne nie pozwoli im tak łatwo wieść sielskiego życia. Było tu sporo scen zbliżeń, które były nie były opisane jakoś wulgarnie i były hot :D


Może teraz wspomnę, co mnie nudziło w książce. To jak Edward zostawiał Celię samą na kilka miesięcy i ona tam się zajmowała projektowaniem i innymi rzeczami, które po prostu były dla mnie zblazowane. Niektóre zachowanie Edwarda też było takie nijakie i nie wnosiło nic ciekawego do fabuły, jedynie, co robiło, to irytowało. Troszkę też za dużo było wynurzeń Celii, bo ciągle były o jednym i tym samym, a zamiast tego wolałabym więcej akcji i dialogów. Rozumiem, że czuła się jak więzień na wyspie, gdzie mąż ja przetrzymywał, ale było tego zdecydowanie aż nazbyt. Zauważyłam, że autorka chyba bardzo lubi słowo “bynajmniej”, bo sporo go nadużywała w tekście :D


Tak na sam koniec uważam, że książka ogólnie jest dobra i nie zmarnowałam poświęconego jej czasu, ale też nie była całkowicie tym, czego się spodziewałam. Przy pierwszej części zbierałam szczękę z podłogi, a tu niestety czegoś takiego nie doświadczyłam. Teraz pozostaje mi czekać na kolejny tom i mam nadzieję, że ten mnie zaskoczy i pozostawi z rozdziawiona buzią.

Czy polecam? Myślę, że tak, chociaż “Upadek” nie powala na kolana tak, jak “Rywalizacja”. Moja ocena to 6/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Niegrzecznym Książkom i Wydawnictwu Kobiecemu.

 

 




 

 

wtorek, 18 maja 2021

 

Tijan - „Miłość”
Seria: Crew # 3



Niespokojne serca nie znają czegoś takiego jak "zwykłe życie".

Bren miała swoją oddaną ekipę i to jej wystarczało. A potem wszystko zaczęło się zmieniać. Zakochała się, choć nigdy tego nie planowała. Ponownie nawiązała relację z bratem, mimo że nigdy nie liczyła na jego powrót. Teraz jest w Cain, członkowie jej ekipy poszli do college'u, dorastają, zaczynają się ustatkowywać. A ona stoi na rozdrożu i zastanawia się, jaką drogę powinna wybrać. Nigdy nie miała problemów z pokonywaniem przeszkód, ale życie zwykłym życiem? Tego musiała się nauczyć. I kiedy wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, sprawy ponownie się komplikują. Najwyraźniej normalność nie jest Bren pisana. Pora ponownie stanąć do walki.

„Nie twierdziłam, że czuję się nieszczęśliwa, po prostu byłam zagubiona. Należeliśmy do jednej ekipy, więc byliśmy na siebie skazani. Stworzyliśmy naszą grupę z konieczności, a potem nasze więzi się wzmocniły i stworzyliśmy rodzinę. Ekipy już nie istniały, ani tutaj, ani w Roussou. Zostały zabronione. Władze wygrały, więc kim teraz byliśmy?
Na pewno nie wojownikami. Już nie. Może wydawało się to dziecinne, ale ja wciąż żyłam w świecie przemocy. Dotarło do mnie, że tego potrzebuję.”

Co się dzieje z członkami ekipy po skończeniu liceum?

Jaki czeka ich los?

„Działał spokojnie, metodycznie, ale jednocześnie dało się wyczuć w nim jakąś zmianę. To samo czułam w swoim ciele – to wrażenie rozprzestrzeniało się we mnie, wywołało gęsią skórkę, ale to nie był strach. Raczej niepokój. Cross był naszym przywódcą. To ten sam facet, który powstrzymał nas, kiedy mieliśmy zaatakować Alexa Ryersona na szkolnym parkingu w Roussou. Ten sam facet, którego musiała powstrzymać cała grupa policjantów, kiedy zostałam aresztowana. A to, że teraz pali ubrania wzbudzało niepokój, który wywęszył nawet Jordan.”

„Miłość” to zakończenie trylogii Crew, w której poznajemy losy czworga przyjaciół Zellmanna, Crossa, Bren i Jordana. Byłam bardzo ciekawa, w którym kierunku autorka poprowadzi ich historię. Pierwszy tom podobał mi się bardzo, pochłonęłam go w ekspresowym tempie, drugi zaś początkowo mnie nudził, przez pierwsze 150 stron troszkę mi się ciągnęła i nie mogłam złapać tego czytelniczego bakcyla, co przy poprzednim tomie, ale dalej, gdy zaczęła się akcja, przeczytałam ją z prędkością światła i czułam niedosyt, dlatego z ogromnym zapałem capnęłam zakończenie tej opowiastki. Przeczytanie jej zajęło mi kilka dni, ale nie przez to, że książka była zła, o nie, była naprawdę dobra, szczerze mówiąc, lepszego zakończenia wymarzyć sobie nie mogłam. Dynamiczna akcja, intrygi i tajemnice w połączeniu z pięknym uczuciem i pożądaniem dają nam opowieść, którą pokocha się całym sercem. Autorka w iście mistrzowski sposób przelewa emocje na papier i wszystko to, co odczuwali nasi bohaterowie, odczuwałam i ja. W pierwszych dwóch częściach ta czwórka przyjaciół momentami była lekkomyślna, zbyt narwana i dość nieprzewidywalna, tu już po skończeniu liceum zaszła w nich zmiana, wydorośleli, zmieniło się ich postrzeganie na wiele spraw, ale przy tym nadal pozostali lojalnymi i odważnymi przyjaciółmi na dobre i na złe. Bardzo, ale to naprawdę bardzo się cieszę, że autorka zdecydowała się na większą ilość rozdziałów z punktu widzenia Crossa, oraz dała nam niewiele, ale jednak kilka Zellmanna i Jordana, chociaż nadal i tak w większości towarzyszyła nam Bren, co absolutnie mi nie przeszkadzało, bo naprawdę polubiłam tę dziewczynę, która nie miała w życiu łatwo.

Na tym zakończę moją recenzję, gorąco Was zachęcam do przeczytania trylogii
Crew od Tijan. Jest to propozycja idealna dla czytelników oczekujących od lektury dynamicznych zwrotów akcji, narastającego młodzieńczego pożądania i fabuły, która wciąga i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Ja dzięki tej pozycji jeszcze bardziej pokochałam twórczość autorki. Daję jej zdecydowane 9/10.
Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece oraz Niegrzecznym Książkom.



  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...