wtorek, 25 maja 2021

 

Alicja Wlazło

“Zakład (Nie)idealny”

Marise, rozchwytywana pani seksuolog ma szczęście w biznesie, jej interes rozkwita, a ona sama czuje się kobietą spełnioną – przynajmniej zawodowo. Jeśli chodzi natomiast o sercowe sprawy nie potrafi zbudować stałego związku, zadowalając się jednorazowymi przygodami z o wiele młodszymi od niej mężczyznami. Żaden jednak nie jest w stanie jej zadowolić. Żaden… dopóki na jej drodze nie stanie tajemniczy Zarius. Mężczyzna równie tajemniczy, co przebiegły i w dodatku podający się za jednego z jej klientów. A wszystko po to, by poznać Marise bliżej i zrozumieć, za jaką cenę będzie skłonna sprzedać swój dom, który stoi dokładnie w miejscu, gdzie Zarius chce postawić swój nowy hotel.


Kobieta jednak nie zamierza ułatwić mu zadania i proponuje zakład, który wywróci życie tej dwójki do góry nogami i sprawi, że stanie się ono o wiele ciekawsze…


Czy Marise i Zarius znajdą nić porozumienia, czy też walka o dom sprawi, że oboje stracą szansę na szczęśliwe zakończenie?


Alicja Wlazło na swoim koncie ma już wydanych kilka pozycji wydawniczych, których jeszcze nie czytałam. “Zakład (Nie)idealny, to moja pierwsza styczność z twórczością autorki. Czy ta opowieść mi się spodobała? Czy podczas czytania bawiłam się dobrze? Z przykrością muszę przyznać, że niestety nie. Jak pewnie zauważyliście, bo zawsze to podkreślam w recenzjach, że nie lubię narracji trzecioosobowej i w tym przypadku dokładnie tak jest, co było dla mnie na niekorzyść. Kolejnym powodem są bohaterzy, którzy mi non stop działali na nerwy, a w szczególności Marise. Strasznie drażniło mnie, to kiedy patrzyła na ludzi i ich oceniała po wyglądzie i zachowaniu. Jak dla mnie ona wcale nie była lepsza i w moich oczach była pospolitą “wieśniarą”. Przepraszam za takie wyrażenie, ale nienawidzę takich osób oceniających, jak Marise. Popatrz kobieto najpierw na siebie, a później wypowiadaj się o kimś innym. Nie ważne, że to fikcyjna postać, ale stworzona przez autorkę. Zarius to taka ciepła klucha, przynajmniej ja odebrałam jego postać w taki sposób. To ich zachowanie w stosunku do siebie było bardzo dziecinne.


Autorka po książce obiecuje, że jest to: “Pełna humoru historia oprószona szczyptą pikanterii sprawi, że nie będziecie mogli wyjść z łóżka… z powodu czytania, oczywiście.” No to jak dla mnie tam żadnej pikanterii nie było i marzyłam, żeby jak najszybciej dobrnąć do ostatniej strony, ponieważ nudziłam się jak mops. Wiało po prostu nudą. Humoru także tu nie zauważyłam albo autorka miała po prostu kiepskie poczucie humoru, które w ogóle mnie nie bawiło. Główni bohaterowie mają swój fach, w którym się spełniają. Niby. Jednakże to wszystko było przedstawione tak, jakby w ogóle nie wiedzieli, jak się ich zawody wykonuje. Przydałby się tu research. 


Zabrakło mi w tej opowieści ciekawej i wciągającej fabuły, dynamiki, energiczności, ciekawych bohaterów, pasji do wykonywanych przez siebie zawodów. Wszystko było takie nijakie i po prostu nie wciągało. Bardzo mi przykro, że muszę wystawić taką opinię, a nie inną, ale przecież nie będę kłamać, że jest super. Autorka pisze prosto i spójnie, aczkolwiek nie potrafiła mnie zabrać w ekscytującą przygodę. Okładka do książki jest piękna i wskazuje na to, że historia w niej zawarta, będzie świetna, ale niestety według mnie tak nie było.


Ja Wam tej książki polecić nie mogę, aczkolwiek przekonajcie się sami, czy Wam podpasuje. Nie skreślam oczywiście autorki po jednej książce. A nóż, może mi się akurat spodoba jakaś jej inna historia.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu WasPos. 

 

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...