czwartek, 26 września 2019


Alicja Skirgajłło & Łukasz Juszko - „Prawictwo utracone...biorę cię za żonę”
[Patronat medialny]


Maciej to niesamowicie przystojny trzydziestoczteroletni seksuolog. Jego pasją jest pisanie powieści pod nazwiskiem kobiety Małgorzaty Love. Ten inteligentny gentlemen przyciąga kobiety jak magnes, jednak skrywa wstydliwą tajemnicę, boi się kobiet jak „diabeł święconej wody” i pomimo swojego wieku nadal jest prawiczkiem. Po kilku latach ze Stanów do Polski wraca jego kuzyn Alan, typowy playboy i łamacz kobiecych serc...

Kobiety mi się strasznie podobają i pociągają mnie, ale są takie bezpośrednie i otwarte w swoim stylu bycia, że mnie przerażają. Są silne, piękne i nie wstydzą się mówić, co je boli, przytłacza, niepokoi. Jestem przystojnym facetem, ale nie mam śmiałości do kobiet i jeśli jakaś pojawia się na horyzoncie, ja uciekam jak tchórz. Boję się, że już do końca życia zostanę sam. Wstydzę się porozmawiać o własnym problemie z kimkolwiek z obawy, że mnie wyśmieje. Próbowałem kilka razy umówić się z dziewczyną, ale nie nadaję się do tego kompletnie. Kobiety mnie onieśmielają i choć w pracy jestem pewny siebie i profesjonalny, to nie wiem jak przełożyć rady, jakie daję innej osobie na własny przypadek.”

Czy Alan pomoże Maćkowi przełamać lęk przed kobietami?
Czy jeżeli pozna swoją wymarzoną dziewczynę, nie zepsuje wszystkiego na starcie?
A może to Alan przy Maćku zmieni się z kobieciarza na ułożonego pantoflarza?

Wszystkie złe myśli odlatują gdzieś w niepamięć i cieszę się chwilą. Ta kobieta spadła mi z niebios i nie zamierzam jej wypuścić z rąk. Zrobię wszystko, przełamię swój strach i demony drzemiące w mojej głowie i pokażę wszystkim, na co mnie stać.”

Alicja Skirgajłło mieszkanka Wałbrzycha, zwariowana i wesoła osóbka. Miłośniczka książek, muzyki i filmów. Na Polskim rynku wydawniczym wraz z Łukaszem Juszko niedawno zadebiutowali powieścią „Prawictwo utracone...biorę cię za żonę”. W momencie, gdy otrzymałam opis powieści, wiedziałam, że będzie to historia, z jaką do tej pory jeszcze się nie spotkałam, w pierwszej chwili wpadł mi pomysł, że będzie to wzorowane na komicznym filmie „Czterdziestoletni prawiczek” i od samego początku zarówno opis, jak i okładka bardzo mnie zaintrygowały. Ciekawa byłam czy jest to dobrze napisana powieść, jak autorzy poprowadzili fabułę oraz czy pochłonie mnie ona od pierwszych stron?

Na początku wspomnę o tym, że autorzy postawili na narrację czteroosobową, mamy możliwość poznania odczuć i myśli czwórki głównych bohaterów: Alana, Macieja, Róży i Lei. Przyznam się szczerze, że momentami obawiałam się tego, że może być tego za dużo, że mogą się pogubić w wątkach, ale tutaj tak naprawdę idealnie się to sprawdziło i zrobiło na mnie ogromne wrażenie, ponieważ przejścia, zarówno pomiędzy osobami, jak i akcjami było bardzo spójne, znakomicie połączone, a przede wszystkim było to genialne wyjście, ponieważ nie musiałam się domyślać, co odczuwały pozostałe osoby.

Przeczytanie tej książki zajęło mi 3 dni, ale nie przez to, że jest nudna, czy cokolwiek z tych rzeczy, wręcz przeciwnie przygody tych bohaterów powodowały u mnie takie salwy śmiechu, że łzy po prostu leciały strumieniami i nie widziałam na oczy, musiałam odkładać książkę na bok, aby opanować napad głupawki i się uspokoić, nie pamiętam już, kiedy tak naśmiałam się czytając jakąkolwiek powieść, o ile kiedykolwiek się tak ubawiłam!! Historia tej czwórki jest świetnie napisana, każdy z nich ma to coś, co nas od razu do nich przyciąga, ja i moja przyjaciółka Kasia idealnie byśmy się odnalazły wśród takich zwariowanych osób.

Bohaterowie to tak zakręcone osoby, a ich dialogi i przekomarzanki są wprost genialne, niejednokrotnie z ich tekstów wybuchałam głośnym śmiechem, chociaż moim ulubieńcem jest bez wątpienia Alan, który swoimi wybrykami zdobył moje serce. Jego beztroskie podejście do życia i różnego rodzaju odpały rozbawią każdego czytelnika. Maciej to przystojny kawaler z ogromną traumą po czasach licealnych, z którą nie może sobie poradzić, czy za sprawą kuzyna uda mu się ją pokonać? Natomiast Lea i Róża to osoby tak wspaniałe, po ogromnych przejściach, które próbują poradzić sobie z niełatwą przeszłością. Jak zakończy się ta historia, czy będzie happy end? Nie wywnioskujcie tylko, że jest to słodko pierdząca powieść, ponieważ pomimo ogromnej dawki humoru są tu również poruszane trudniejsze tematy i spora dawka gorących scen seksu, dla mnie to powieść idealne połączenie tego, co w książkach najbardziej lubię.


Prawictwo utracone...biorę cię za żonę” to bardzo udany debiut dwójki autorów, którzy w niebanalną historię o pokonywaniu własnych słabości i lęków, wpletli ogromną dawkę humoru i erotyki. Jest to propozycja idealna na odprężające wieczory z lampką wina, tylko uprzedzam, że można narazić się na zakrztuszenie podczas czytania, wybuchając śmiechem!! Jest to powieść zdecydowanie inna od wszystkich, tak naprawdę z czymś takim jeszcze się nie spotkałam!! Ja po tej propozycji pokochałam twórczość tej dwójki i z ogromną niecierpliwością czekam na ich kolejne propozycje. A Was już teraz gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę książkę i poznanie tych dwóch oszołomów i przekonanie jakie przygody na nich czekają :)   

Gorąco polecam!!
Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorom Alicja Skirgajłło & Łukasz Juszko oraz Wydawnictwu WasPos.

środa, 25 września 2019


Kylie Scott
“Dirty”


“Nadeszła pora, by spojrzeć prawdzie w oczy. Stanąć z nią twarzą w twarz i przyjąć ją do wiadomości. Mój facet okazał się wcale nie być moim facetem, nie był też bynajmniej moim najlepszym przyjacielem. Nie czekało na mnie szczęśliwe rodzinne gniazdko. A moje wymarzone wesele? Zostały z niego gruz, dupa i kamieni kupa.”

Dzień ślubu Lydii to jedna wielka porażka. Kobieta na kilka chwil przed ceremonią odkrywa, że jej niedoszły małżonek ukrywał przed nią poważny sekret i postanawia, jak najszybciej uciec z własnego wesela. Szukając schronienia przed zdrajcą, tłumem gości i własną rozpaczą, wkrada się do uroczego bungalowu i chowa się w łazience.
Pech chciał, że właściciel tego uroczego mieszkania jest w nim obecny i ją przyłapuje. Vaughan nigdy by się nie spodziewał, że we własnej wannie zastanie w opłakanym stanie kobietę. Jednak mężczyzna, zamiast zadzwonić na policję, oferuje jej ręcznik i ramię, w które Lydia może się wypłakać.

“- Wezwiesz gliny? - zapytałam, przezwyciężając ścisk w gardle.- Wiem, że masz do tego pełne prawo, nie będę temu zaprzeczać. Ale chciałabym wiedzieć. Żeby się nastawić.
- Nie zamierzam tego robić.
- Dziękuję. Jestem ci wdzięczna. - Cała oklapłam w poczuciu ulgi.”

Jaki sekret odkryła Lydia na kilka chwil przed swoim własnym weselem?
Kim jest uroczy właściciel bungalowu?

Z twórczością Kylie Scott miałam już przyjemność się spotkać poprzez serię Stage Dive, którą wprost uwielbiam. Kiedy w zapowiedziach zobaczyłam, że Wydawnictwo Editio Red wyda jej kolejną serię, którą jest Dive Bar byłam wniebowzięta. Nie mogłam się doczekać, kiedy będę ją mogła w końcu przeczytać. Kiedy otrzymałam do recenzji “Dirty”, to wiedziałam, że jak tylko do mnie dojedzie, to się od razu za nią wezmę i tak praktycznie było. Jednak muszę stwierdzić, że się na tej książce zawiodłam, wydaje mi się, że było mało akcji, wszystko tak się szybko działo, czasami miałam wrażenie, że kiedy skończył się rozdział i przechodziłam do następnego to, zamiast dostać dalszą część, to było już coś całkiem nowego. Spodziewałam się zupełnie innej i na pewno lepszej historii. Jeśli mam porównywać do serii Stage Dive, to pierwszy tom cyklu Dive Bar wypada naprawdę cieniutko. Okładka jest po prostu genialna i mnie oczarowała, za to treść nie koniecznie.  Miejscami było śmiesznie i można się było pośmiać, ale jakoś tak nie wiem, ta pozycja do mnie na 100% nie przemówiła. Pani Scott pisze lekko i spójnie, stworzyła naprawdę ciekawe i barwne postacie, fabuła też była interesująca, ale słabo poprowadzona i lekko nudna, być może dlatego, że po prostu podejrzewałam, co będzie zawierała kolejna strona. Czekałam na te fajerwerki, jak w jej poprzednich książkach, ale tak naprawdę ich nie dostałam. Jak mam być szczera, to pierwsza połowa książki, jak dla mnie jest słaba i nużąca, no może sam początek był ciekawy, ale za to druga część mi się bardziej podobała. Było czuć pomiędzy Lydią a Vaughanem chemię i iskry, ale uczucie, które się pojawiło zaledwie w ciągu tygodnia, to trochę takie nieprawdziwe i naciągane. Ja lubię, jak w książkach wszystko się dzieje swoim tempem, nie jakimś ślimaczym, że bohaterzy będą żyć w celibacie przez rok, czy więcej, ale się powtórzę po raz kolejny, że to wszystko zdecydowanie było za szybko. Od tej książki oczekiwałam jakiegoś gorącego romansu z wytatuowanym “byłym” muzykiem i barmanem w jednym, na którego widok spadają gacie, a dostałam lekko nudnawy romans. Może teraz pokrótce wspomnę coś o bohaterach. Lydia to kobieta, która po akcji z byłym narzeczonym się nie załamuje, tylko idzie naprzód. Uczy się na własnych błędach i potrafi wyciągnąć z nich wnioski. Jest pyskata i miejscami zabawna. Za to Vaughan to mężczyzna, który odciął się od siostry i przyjaciół, by gonić za marzeniami. Jest silnym i pewnym siebie mężczyzną. Wie, czego chce od życia i próbuje do tego dążyć, tylko szkoda, że kosztem tych, którzy go kochają. 

“Vaughan Hewson stanowił ucieleśnienie mokrych snów każdej dziewczyny. Co za szczęście, że akurat ja szanowałam go za jego umysł.”

Co do postaci drugoplanowych, to każdy z nich odgrywa jakąś rolę w życiu Vaughana i Lydii. Nawet przez chwilę, ale to pod koniec książki pojawi się jedna postać z serii Stage Dive, ale nie powiem Wam kto, tego dowiecie się, czytając książkę i temu osobnikowi muszę przyznać, że dobrze prawi i zna się na rzeczy, a o co mi chodzi, to podaje wam poniżej w cytacie :)

“Kochasz swoją dziewczynę? Kupuj jej książki.”


Podsumowując “Dirty” to według mnie niezbyt udana książka, która była nieurozmaicona, nudnawa i banalna. Mnie ta historia nie rozłożyła na łopatki, nie była tym, czego od niej oczekiwałam, ale każdy z nas ma swoje wygórowania i oczekuje od książek zupełnie czegoś innego. Oczywiście nie mówię tej pozycji całkowicie nie, bo były momenty, kiedy mi się niektóre sytuacje podobały i miałam szansę się pośmiać, jednak spodziewałam się, że ta opowieść będzie na poziomie Stage Dive, a była po prostu przeciętna. Aczkolwiek nie omieszkam sięgnąć po dalsze części, bo być może kolejne tomy tej serii będą dużo lepsze i bardziej przypadną mi do gustu. Czy ją polecam? Kurcze troszkę tak mi trudno powiedzieć, bo mi ona za bardzo nie podeszła, a Wam akurat może się spodobać. Tak więc myślę, że jeśli się sami nie przekonacie, to się nigdy nie dowiecie, czy Wam ta książka pasuje. Tę decyzję musicie już podjąć sami.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.


poniedziałek, 23 września 2019


Samantha Young
“(Nie)zwyczajna”


“Po dziewczynie o imieniu Comet ludzie spodziewają się kogoś wyjątkowego. Kogoś z natury fajnego i magnetycznego. Kogoś, kto rozświetla pomieszczenie i przyciąga uwagę. Jak kometa, która emanuje światłem i ogniem, przecinając niebo.”

Szesnastoletnia Comet Caldwell nie lubi się za bardzo wychylać, woli spędzać czas ze swoimi książkami, w których może się zatracić. Czeka na dzień, w którym ukończy liceum w Edynburgu i będzie się mogła w końcu wyrwać ze Szkocji, jak najdalej od rodziców i studiować na wymarzonej uczelni w Wirginii. Jednak jej życie zaczyna się zmieniać, kiedy w szkole pojawia się nowy uczeń Tobias King, który przeprowadził się z Ameryki. Na pierwszy rzut oka, Tobias wydaje się być typowym bad boyem, ale gdy Comet jest zmuszona pracować z nim nad pewnym szkolnym zadaniem, zaczyna się między nimi tworzyć wyjątkowa więź.

“- Aby wam było łatwiej, będziecie pracować w parach. Spójrzcie na osobę siedzącą obok was, bo to z nią będziecie pracować.
Nie.
Nie ma mowy.”

Dlaczego Comet tak bardzo chce wyjechać z Edynburga?
Jaki był powód przeprowadzki Tobiasa z matką ze Stanów do Szkocji?

Samantha Young to autorka bestsellerowych powieści, które trafiły na listy “New York Timesa”, “USA Today” i “Wall Street Journal”. Jej książki zdobyły ogromną popularność na całym świecie i ukazały się już w trzydziestu krajach. Niektóre z powieści Pani Young, są dobrze znane na polskim rynku wydawniczym, ale ja niestety jeszcze nie miałam wcześniej okazji, żeby przeczytać którąkolwiek z nich, tak więc moją przygodę z jej twórczością, zaczynam od pozycji “(Nie)zwyczajna”. Jest to historia dziewczyny, która czuje się niechciana, samotna i niekochana. Ma dwie przyjaciółki, które są zawsze obok, ale też mają swoje za uszami. Przyznam szczerze, że jak zaczęłam czytać, to sam początek nie przypadł mi zbytnio do gustu i bałam się, że to będzie kompletna klapa, ponieważ się nudziłam. Jednak, gdy zagłębiałam się bardziej w tę lekturę, to zaczynała mi się podobać i nie wiadomo kiedy dobrnęłam do końca książki. Dzięki lekkości języka, jakim pisze autorka, po prostu przepadłam. Ta historia jest poruszająca i nie raz zostawiała mnie ze ściśniętym gardłem z żalu nad losem bohaterów. Jest tu poruszanych kilka tematów, które nadają tej całej opowieści wyrazistości i prawdziwości. Bardzo podobał mi się pomysł na fabułę i uważam, że był dobrze pociągnięty. Bohaterowie pomimo tego, że są tak młodzi, to borykają się ze swoimi problemami, z którymi nie powinni mieć do czynienia. Było mi naprawdę szkoda Comet, bo to właśnie ona miała najtrudniej, a dlaczego? Tego dowiecie się oczywiście, czytając. Mamy tu narrację pierwszoosobową, ale z punktu widzenia Comet. Troszkę szkoda, ponieważ Tobias był również ciekawą postacią, o której chciałam się dowiedzieć znacznie więcej. Postacie drugoplanowe odgrywają w tej książce istotną rolę, a w szczególności Stevie, rodzice Comet oraz jej przyjaciółki.

“Bądź wierna samej sobie.
Bądź sobą.”

Comet to dziewczyna, która nie lubi być na widoku, dziwacznie się ubiera i woli książki, zamiast imprezować, jak jej rówieśnicy. Uczy się bardzo dobrze, ale ma ciężkie i smutne życie. Gdy na jej drodze staje Tobias, to Comet w końcu nie czuje się, aż tak bardzo samotna i uważa, że odnalazła swoją bratnią duszę.

“Stałam na esplanadzie z chłopakiem, całkiem niedawno obcym, i czułam, że coś się we mnie zmienia. Nagle zaczęło mi na nim zależeć. Jego dobroć, zrozumienie i to, że polubił moją poezję, wytworzyły więź, która zapłonęła między nami w ciemności.
Po raz pierwszy od dawna ja też nie czułam się samotna.”

  Natomiast Tobias to mądry chłopak, który udaje typowego niegrzecznego chłopca, bo ma ku temu powód, a jaki? Przykro mi, ale tego Wam również nie zdradzę, przekonacie się, kiedy sięgniecie po tę pozycję. Jednak w pewnym momencie tak bardzo chciałam mu w dupę nakopać, że nie macie pojęcia.
Co jeszcze mogę powiedzieć na temat tej książki, a chociażby to, że trafia do serca. Fakt, mamy w tej opowieści młodych bohaterów i być może ta lektura, jest bardziej skierowana do nastolatków, to osoba w moim wieku i nawet starsza też może to przeczytać i też taką osobę ta historia urzeknie. Wiem na pewno jedno, że teraz, kiedy zapoznałam się z warsztatem pisarskim Pani Young, to będę po jej powieści sięgała częściej.

Podsumowując “(Nie)zwyczajna” to pozycja, która wywrze na Was wiele emocji, zaczynając od żalu, a kończąc na uśmiechu. Główni bohaterzy borykają się z wieloma problemami, które są ciężkie do udźwignięcia, ale jakoś sobie z tym radzą, bo muszą. Ja przy tej lekturze spędziłam miło czas, pomimo że początek, jak wspomniałam wyżej, był nudny, jednak czytajcie dalej i się nie zniechęcajcie, ponieważ cała akcja się rozkręci i dalej jest naprawdę dobrze.
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Edipresse książki.


 Edipresse Polska S.A.

piątek, 20 września 2019


J.G.Latte - „Zemsta pachnie wilkiem”


Jeśli chcesz ocalić życie, musisz dołączyć do watahy.”

Marta to właścicielka firmy ochroniarskiej, dzielna kobieta, która nie boi się niczego. Każde nowe zadanie traktuje jako wyzwanie. Nie ma szczęścia do mężczyzn. Pewnego dnia wracając z nieudanej randki, zostaje napadnięta przez dwóch nieznajomych. Wiedziała, że sama sobie z nimi nie poradzi. Na jej drodze pojawia się wataha wilkołaków, których do tej pory znała jedynie z opowieści. Chęć zemsty na oprawcach dodaje jej siły, tym bardziej że u jej boku pojawia się przystojny i tajemniczy Alfa, który wprowadzi ją do całkiem innego świata...

Zamarła, widząc utkwiony w nią wzrok niezwykłego mężczyzny. Patrzył prosto w jej oczy. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, była jak maska: nieruchoma i nieprzewidywalna. Dwa ogromne wilki o czarnym umaszczeniu stały po oby jego stronach i Marta wiedziała, że wywęszyły jej strach. Ona sama go czuła, cierpki pot spływający po plecach, gnieżdżący się w jej dłoniach i przylepiający potargane włosy do czoła.”

Kim jest tajemniczy Alfa?
Jak Marta odnajdzie się w nowym świecie?
Czy uda jej się odnaleźć oprawcę?

Zawahała się tylko przez sekundę, zanim wyciągnęła rękę i pogłaskała go za uchem. Był miękki, jego futro przyjemnie pieściło dłoń Marty. Zauważyła, że zniknęła ona w tej gęstej sierści. Ogromny łeb przechylił się na bok, chcąc zwiększyć pieszczotę za uchem. Podrapała więc mocniej, wywołując basowy pomruk dobywający się z wnętrza zwierzęcia. Zadrżała pomimo świadomości, że to przecież Aleksy. Bestia pozostała bestią – szybką, zwinną, pierwotnie dziką, z kłami ostrymi stworzonymi do szarpania i rozrywania. Stała przed żywą maszyną do polowania i zabijania, zachwycającą swym wyglądem i jednocześnie przerażającą nim.”

J.G. Latte polska autorka pisząca pod pseudonimem. Miłośniczka kawy, makaronów i dobrych ciast. Prywatnie bardzo pogodna i ciepła osoba. W momencie, gdy autorka napisała do nas z zapytaniem, czy zechciałybyśmy podjąć się recenzji jej powieści, przyznam się szczerze, że byłam dość sceptycznie nastawiona. Opis i okładka ciekawe, ale co może być poza tym? Wzięłam ją do recenzji jedynie ze względu na to, że na okładce jest cudowny wilk, a ja je po prostu kocham, może przez to, że w domu mam dwa ogromne psy :D
Dość długo zbierałam się do przeczytania tej powieści, z jednej strony problemy rodzinne, z drugiej jakoś po prostu nie mogłam się przełamać, żeby zacząć ją czytać!! I wiecie co!! To chyba mój największy błąd... Książkę pochłonęłam bardzo szybko, po prostu się w niej zakochałam. W momencie, gdy skończyłam ją czytać i miałam zacząć pisać recenzję, pierwsze co zrobiłam, to napisałam moje odczucia do autorki, wyrażając się w dość niecenzuralny sposób, co myślę o tej historii!! :D
Historia Nazara i Marty podbiła moje serce, jest tak genialnie napisana, że ciężko po przeczytaniu jej skleić mi jakiekolwiek sensowne zdanie. Bardzo podoba mi się styl pisania autorki, świetnie przedstawia całą fabułę, ale używa również wulgarnego języka, którego w powieściach o podobnej tematyce po prostu brakuje.

Główni bohaterowie to osoby z bardzo mocnymi charakterami, tak naprawdę nie było tam postaci, której bym nie polubiła. Marta to babka z jajami, jej sposób wyrażania się, przypominał mi mnie samą, to twarda kobitka, niebywale dzielna, potrafiła postawić na swoim i były sytuacje, w których naprawdę mi zaimponowała. Nazar.... och jejku, do niego już wzdychałam od samego początku, jest cudowny, moja wyobraźnia podczas czytania działała naprawdę na najwyższym poziomie, a on był dla mnie idealnym okazem męskości i waleczności, a do tego ta postać wilka , jak go nie kochać? Postacie drugoplanowe takie jak bliźniacy Awdiej i Awram, a także Aleksy wnosili bardzo dużo do powieści, idealnie dopełniali całą fabułę, otrzymaliśmy od nich ogromną dawkę humoru, ale i tajemniczości. Przyznam się szczerze, że ich postacie bardzo mnie zaintrygowały, mam ogromną nadzieję, że autorka nie pozostawi nas tylko z tą jedną historią, ale pokaże nam pozostałych członków watahy w bardziej szczegółowy sposób. (ale o tym już doskonale wie, że czekam na kolejne części) :)

Zemsta pachnie wilkiem” to historia o determinacji, woli walki, miejscami brutalna, ale i niezwykle romantyczna. W momencie, gdy zaczęłam już czytać tę książkę, chłonęłam ją w każdej wolnej chwili, a kartki dosłownie przelatywały mi między palcami. Uważam, że jest to znakomity debiut autorki i z niecierpliwością będę wyczekiwała każdej kolejnej jej powieści. Was naprawdę bardzooo gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę propozycję, gwarantuję, że pokochacie twórczość autorki tak samo jak ja i zostaniecie porwani w wir wydarzeń, w samym centrum, których znajdziecie się Wy, a dookoła cała wataha przepięknych wilków. Nie zastanawiajcie się dłużej, tylko koniecznie łapcie za swoje egzemplarze i chłońcie tę wspaniałą historię...

Drżyj oprawco, Twoja ofiara zaczyna polowanie...”

Gorąco polecam.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce J.G.Latte.




czwartek, 19 września 2019


Penelope Ward
“Grzechy Sevina”


Sevin to grzesznik. Prowadził niezbyt pobożne życie, podążał za swoim pożądaniem, nie przejmując się tym, jak postępował. Wyrzuty sumienia, które odczuwał, szybko mijały i wystarczyła mu kolejna kobieta na igraszki, żeby się zatracić, ale to wszystko do czasu, kiedy los potraktował go w iście okropny sposób. W wieku prawie dwudziestu jeden lat musiał podjąć bardzo ważną decyzję. Wybrano mu idealną narzeczoną, która była całkiem inną dziewczyną od tych, z którymi się dotychczas spotykał. Dla niej chciał się zmienić, jednak los po raz kolejny z niego zadrwił i na jego drodze postawił piękną ciemnowłosą dziewczynę, która była niezwykła i do tego znała się na samochodach. Od pierwszej chwili obudziła w nim coś, czego jeszcze nigdy nie czuł do żadnej kobiety. Wiedział, że to właśnie ona Evangeline jest kobietą jego życia, ale nigdy nie będą mogli być razem, bo dziewczyna okazuje się siostrą jego narzeczonej.

“W głębi ducha wiedziałam, że ma rację. Byliśmy sobie przeznaczeni. Ale los nie zawsze prowadzi nas drogą prostą i bez przeszkód. Czasem potrafi być zabójczy.”

Czy Sevin ożeni się z Elle?
A może zwiąże się z Evangeline?
Jak potoczą się losy Sevina, Elle i Evangeline?

Książki Penelope Ward to istne perełki. Kocham każdą z nich, nie ważne, czy zostały napisane w duecie, czy solo. Powieści tej autorki po prostu biorę w ciemno, bo wiem, że się nigdy nie zawiodę i po raz kolejny to się sprawdza. “Grzechy Sevina” to naprawdę niezwykła opowieść o miłości, nawet bym powiedziała, że trudnej miłości, która nie ma racji bytu, ale trwa mimo przeszkód. Znajdziecie w tej pozycji wiele zwrotów akcji, pełno emocji, czułości, smutku, miłości i bardzo głębokiego pożądania. Uwierzcie, że będziecie razem z bohaterami śmiać się i płakać. Ja po prostu nie mogłam się oderwać od tej lektury, dopóki nie dobrnęłam do ostatniej strony. Ta powieść jest podzielona na dwie części, ale nie będę Wam pisała, co to za części, bo nie chcę spojlerować. 
Z ręką na sercu mogę napisać, że ta pozycja jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych. Mamy tu trójkę bohaterów i dwóch z nich stoi między młotem a kowadłem. Co mają zrobić, żeby nie zranić siebie nawzajem, jak i tej trzeciej osoby, którą była akurat Elle. Czasem naprawdę jest mi trudno napisać coś sensownego o książce, bo powiem Wam szczerze, że wywołała ona na mnie ogromne wrażenie. Przeżywałam wszystko wraz z bohaterami, było mi ich szkoda, że znaleźli się w tak patowej sytuacji. Czasami niestety musimy zrezygnować z miłości, aby nie skrzywdzić bliskiej nam osoby, ale z drugiej strony, co zrobić, kiedy serce nam się wyrywa do ukochanego. 
Bardzo mi się podoba akcja, fabuła i pomysł na książkę, choć na samym początku jak zaczęłam czytać, pomyślałam, o kurcze pobożna i religijna rodzina, co z tego wyjdzie? A wyszła bardzo piękna historia. Jest nieco inna niż dotychczas wydane przez Penelope Ward książki, ale jest również godna przeczytania. Język, jakim pisze autorka, jest lekki, spójny i bardzo szybko trafiający do czytelnika. Dialogi zostały napisane interesująco i ciekawie. Występuje tu dwutorowa narracja, co oczywiście uwielbiam. Bohaterzy są pociągający, naturalni i nie czuć od nich sztuczności. 
Sevin lubił kobiety i seks, ale kiedy trzeba było, to był również pomocny, uczynny i kochający. Dostał porządnego kopa od życia i później nieco się zmienia. Ma poważny problem, bo kocha Evangeline, ale nie chce skrzywdzić narzeczonej. Elle to słodka, skromna i niewinna dziewczyna. Jest zakochana po uszy w Sevinie i jej marzeniem jest mieć męża i dzieci. Za to Evangeline jest o 180 stopni inna niż jej siostra Elle. Ma swoje fantazje, które chciałaby spełnić, do tego kocha samochody i uwielbia je naprawiać. Jest zakochana w Sevinie, ale wie, że ten związek nie ma prawa bytu, kocha swoją siostrę i dla niej poświęciłaby wszystko. 

“[...] wszystko, co wydarzyło się od chwili, kiedy go pierwszy raz spotkałam, do rozmowy w szopie. Gest ten będzie również symbolizował przysięgę pogodzenia się z własnymi grzechami i słabościami, zrobienia tego, co słuszne, i pójścia dalej.”

Postacie drugoplanowe były przejrzyste, przykuwające uwagę, a w szczególności przyjaciółka Evangeline - Adelaide, którą również spotkała tragedia. Pani Ward zawarła w tej książce wiele poruszających i chwytających za serce sytuacji, które nie raz będą w Was wywoływały różne pokłady emocji, ja wiele razy miałam ściśnięte gardło z żalu i niesprawiedliwości, jakie życie rzuca bohaterom pod nogi. Uwierzcie, że ta lektura Was pochłonie do reszty, jak tylko się za nią zabierzecie. Autorka ma w sobie to coś, co czytelnika do siebie przyciąga. Wie, jak pociągnąć fabułę, aby było ciekawie, poruszająco i zaskakująco. Pozwolę jeszcze sobie wspomnieć kilka słów o okładce, jak i o tytule. Tak więc okładka na pewno przyciąga oko i to właśnie ona w dużej mierze mnie do siebie przyciągnęła. A co do tytułu, to myślę, że troszkę jest niezgodny z treścią, bo bardziej bym powiedziała, że to powinny być Grzechy Evangeline niż Sevina. Nie wiem, czy tylko ja to zauważyłam, czy może ktoś inny również zwrócił na to uwagę. Jak dla mnie to ona więcej grzeszyła niż Sevin, ale to może mi się tylko tak wydaje.

Podsumowując “Grzechy Sevina” to pozycja, którą musicie mieć koniecznie w swoich zbiorach i przede wszystkim przeczytać. Jeśli lubicie w książkach zwroty akcji i dużo emocji, to zdecydowanie tu to wszystko dostaniecie. Polecam z całego serduszka.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red. 



środa, 18 września 2019


K. Webster
“Mój Torin”


“Miłość nie jest czymś, nad czym mamy kontrolę. To ona kontroluje nas. Wypełnia nas i przenika każdą naszą cząsteczkę, aż jesteśmy w stanie żyć tylko nią i czuć ją przez każdą sekundę każdego dnia.”

Casey to dziewczyna, która jako niemowlę została porzucona przez matkę narkomankę. Od lat tuła się po rodzinach zastępczych. Obecne mieszka u Guy’a, który opiekuje się nią już od jakiegoś czasu, aż do pewnego dnia, kiedy na progu jej domu zjawia się Tyler Kline, który składa jej propozycję nie do odrzucenia. Chce ją zabrać do siebie, aby zamieszkała z nim i jego bratem Torinem. Obiecuje, że spełni wszystkie jej marzenia, ale gdzieś jest ukryty haczyk, bo zawsze jakiś jest, nieprawdaż?

“- Idziesz ze mną do domu - oznajmia cicho, a ja widzę w jego brązowych oczach smutek, który ściska moje serce.
- Dlaczego? - pytam, wyrywając się z objęć Guya. - Gdzie jest Lola? - Moja kuratorka zawsze jest obecna, gdy zmieniam miejsce zamieszkania.
- Lola na wszystko zezwoliła - odpowiada Guy, ale ja wiem, że kłamie.”

K. Webster to autorka ponad pięćdziesięciu bestsellerów z list “USA Today”, a jej książki należą do różnych gatunków. Z twórczością autorki spotykam się po raz pierwszy, choć wiem, że na polskim rynku wydawniczym znana jest przede wszystkim z serii Laleczki, którą napisała w duecie wraz z Ker Dukey. Nie miałam jeszcze przyjemności jej przeczytać, ale kiedyś na pewno nadrobię zaległości.
 Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach książkę “Mój Torin”, to byłam jej naprawdę bardzo ciekawa, do tego opis i okładka jeszcze mocniej mnie przyciągnęły. Powiem tak, gdy zaczęłam ją czytać, to na samym początku nie byłam do niej zbytnio przekonana. Według mnie wszystko za szybko się działo, ale dałam tej pozycji szansę i czytałam dalej. Podobała mi się, ale nie tak na 100%. Pomysł na fabułę i książkę autorka miała, bo zawarła w niej wiele ważnych tematów, z którymi niektórzy ludzie zmagają się na co dzień, ale jakoś przedstawienie tego w książce było trochę gorsze. Szkoda, że pisarka nie skupiła się bardziej na Torinie i przypadłości, która mu dolegała. Po tytule myślałam, że ta historia będzie bardziej skupiona na nim. 

Torina polubiłam już od początku, chłopak ma autyzm, ale jest niebywale mądry, inteligentny i pomocny. Po prostu kochałam tego chłopaka i duże brawa dla pisarki za stworzenie jego osoby. Tyler również był ciekawą i barwną postacią, ale na samym początku po prostu wyskoczył jak Filip z Konopii i zabrał Casey do siebie, co było dla mnie nieco nierealne, ot raptownie 13 stron książki przeczytałam i dziewczyna od razu się do niego przenosi do całkiem obcej osoby, ale dobra niech jej będzie. Casey to dziewczyna, która ma ADHD, chce się w końcu uwolnić od Guy’a i żyć na własny rachunek. Jako noworodek została porzucona przez matkę i znaleziona przez pewnego wdowca. Nie może się doczekać, kiedy skończy osiemnaście lat i będzie w końcu mogła o sobie samej decydować. Jej postać mnie strasznie irytowała, nie ze względu na jej chorobę, bardziej bym powiedziała, że i do Torina i do Tylera coś czuła i jak dla mnie zachowywała się jak cizia lecąca na dwóch facetów. 

Rozumiem, co autorka chciała przekazać poprzez tę książkę i jej się to zdecydowanie udało, ale tak jak wyżej napisałam, że pewne sytuacje za szybko się działy i zachowanie Casey mnie denerwowało. Książka jest podzielona na cztery części, występuje w niej narracja jednoosobowa, ale z trzech perspektyw, czyli Casey, Tylera oraz Torina. Jednak według mnie było za mało rozdziałów z punktu widzenia Torina, ponieważ chciałam się więcej o nim dowiedzieć i zobaczyć co się w jego głowie działo. Styl, jakim pisze Pani Webster, jest lekki i spójny. Postacie są ciekawe, charyzmatyczne, ale główna bohaterka potrafiła być irytująca i łatwowierna w szczególności w jednej sytuacji. Co mi się tu podobało, to zdecydowanie temat autyzmu i przedstawienie tego, jak takie osoby mogą się zachowywać i co odczuwają.
 Nie mówię NIE tej pozycji, ale czuje się odrobinę rozczarowana, ponieważ myślałam, że dostanę istną bombę emocjonalną i, że autorka jakoś to wszystko lepiej poprowadzi, tym bardziej że robiła sama research o tego typu chorobach i oglądała wiele filmów dokumentalnych. Myślałam, że naprawdę wyjdzie z tego świetna opowieść. Wiem również, że wielu z Was tę książkę uwielbia i bardzo mnie to cieszy, że do Was przemówiła. Tak jak wspomniałam, mnie nie porwała na sto procent, ale myślę, że kiedyś jeszcze raz ją przeczytam i być może wtedy bardziej do mnie przemówi.

“Podsumowując “Mój Torin” to opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, to historia o tęsknocie i o problemach tych, którzy postrzegają świat dookoła w nieco inny sposób. Czy ją polecam? Tak. To, że mnie troszkę zawiodła, nie znaczy, że z Wami będzie tak samo. Pamiętajcie, że co książka, to inna opinia, a to właśnie Wy powinniście ją sobie indywidualnie wyrobić :)

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu. 

Wydawnictwo NieZwykłe

wtorek, 17 września 2019


Agata Czykierda – Grabowska - „Słońce, wiatr i księżyc”


Wtedy zrozumiała, że gdyby zabrakło go w jej świecie, to ona nie umiałaby się w nim odnaleźć...”

Kaja pewnego lata wraz z braćmi wyjeżdża do dziadków na wieś. W wyniku niefortunnego wypadku poznaje Pawła, który później ratuje życie jej młodszego braciszka, Antosia. Po tym zdarzeniu rozpoczęła się ich przyjaźń, ale również pojawiło się uczucie, które oboje przed sobą ukrywali. Jednak zanim oboje wyznają, co do siebie czują, przez niedomówienia i błędne wnioski ich drogi się rozchodzą.

Spotykają się ponownie po siedmiu latach, gdy Kaja wraca ze Stanów do babci, która została sama po śmierci dziadka. Drogi tej dwójki ponownie się przecinają.

Wyglądała tak spokojnie i niewinnie, ale dobrze wiedział, że to tylko pozory. Jego Kai daleko było do niewinności. Na tę myśl ponownie się uśmiechnął. Tylko ona potrafiła wywołać w nim takie uczucia, które sprawiały, że zapominał o tych parszywych chwilach w jego życiu. Ufał jej i tylko jej pozwolił na to, żeby była z nim wczoraj po tym, jak został na jej oczach upokorzony.”

Czy pierwsza miłość będzie ostatnią?
Czy sprawdzi się tu przysłowie „stara miłość nie rdzewieje”?
Jakie tajemnice skrywa Paweł?

Przez tyle lat udawał, że Kaja nigdy nic nie znaczyła. Przez tyle lat usiłował ją znienawidzić, ale nie potrafił, bo zrobiła dla niego więcej niż ktokolwiek inny. Nawet więcej niż jego własna rodzina. Nie odwróciła się od niego, gdy został upokorzony. Mało tego – stanęła w jego obronie.”

Agata Czykierda – Grabowska to polska autorka mająca na swoim koncie wydanych kilka powieści m.in. „Kiedyś po ciebie wrócę”, „Pod skóra”, „Pierwszy raz”. Ja moją przygodę z twórczością autorki rozpoczęłam od jej najnowszej powieści „Słońce, wiatr i księżyc”. W momencie, gdy pojawiła się w zapowiedziach, od razu przyciągnęła mój wzrok piękną, romantyczną okładką, a po przeczytaniu opisu bardzo mnie zaintrygowała. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się jakie tajemnice skrywa Paweł i co się między nimi wydarzy.

Historia ta od samego początku mi się spodobała. Tak samo styl pisania autorki, który jest prosty, ale bardzo przyjemny. Książkę można podzielić na trzy etapy. Pierwszy, w którym znajomość Kai i Pawła zaczyna się od najmłodszych lat, poznajemy tu przebieg ich pierwszego spotkania. Drugi, gdy są już nastolatkami i zaczyna się ich „burza hormonów” oraz trzeci, gdy spotykają się po upływie siedmiu lat, w momencie, gdy Kaja wraca ze Stanów. Zazwyczaj w powieściach nie przepadam za odstępami czasowymi pomiędzy wydarzeniami, tak tu fabuła była na tyle interesująca, że kompletnie mi to nie przeszkadzało.

Bohaterowie są bardzo fajnie wykreowani. Kaja to wyjątkowa kobieta, niepowtarzalna, szczera i zawsze troszczy się o innych. Paweł to pracowity i zaradny chłopak, którego życie nie jest usłane różami. Wychowany w dość nieciekawej, wręcz bym powiedziała potwornej rodzinie. To, co go spotkało, wzbudzało we mnie tak ogromne emocje, że momentami ciężko było mi czytać tę powieść. Autorka poruszyła tu tematykę, która niestety, jest spotykana w coraz większej ilości rodzin, a jeszcze więcej osób, przechodzi obok tego obojętnie.

Historia Kai i Pawła to opowieść o prawdziwej, wyjątkowej pierwszej miłości, o trudach dojrzewania oraz o tym, że nie warto trzymać głęboko schowanych swoich uczuć, trzeba mówić wprost, a nie dusić je głęboko w sobie. Jest to propozycja idealna na spokojny wieczór przy lampce wina. Ja przy tej książce spędziłam bardzo przyjemne chwile i z pewnością niejednokrotnie do niej wrócę. Już dawno nie spotkałam się z tak subtelnie napisaną powieścią. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę propozycję autorki.

Jak to możliwe, że w jednej chwili popadasz w otchłań największej rozpaczy, a w drugiej jesteś samym szczęściem...”

Gorąco polecam,

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu FILIA.


sobota, 14 września 2019


Joanne MacGregor
“Za głosem serca”


“Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz też to zrobić.”

ON to sławna gwiazda Hollywood.
ONA to jego zagorzała fanka.
Czy miłość będzie w stanie połączyć dwa tak różne światy?

Rosemary Morgan to osiemnastoletnia dziewczyna z marzeniami. Pewnego dnia ratuje uwielbianego przez siebie celebrytę przed utonięciem w odmętach oceanu. W ramach podziękowania zostaje zatrudniona jako jego osobista asystentka, ot taka typowa dziewczyna, która musi spełniać wszystkie zachcianki gwiazdy. Nie sądziła, że wkroczenie w świat filmu będzie wymagał od niej również poświęcenia i zmiany wizerunku. Między Romy a Loganem zaczyna się rodzić uczucie, które jest zakazane. Aczkolwiek dziewczyna odkrywa, że dla tej miłości zrezygnowała ze swojego największego marzenia. Kiedy poznaje sekret Logana, który był skrywany przez lata i który może zniszczyć jego karierę, musi wybrać między miłością a zemstą.

“- Jak… Jak się dowiedziałaś? - Mruży oczy, twarz ma bladą, wargi zaciśnięte.
Na ten widok umyka ze mnie złość. Jąkając się opowiadam mu, co odkryłam, jak próbowałam mu się z tego wytłumaczyć.
- Nie miałaś prawa! Jak śmiesz czytać moją prywatną korespondencję? - krzyczy.
- Chciałam cię chronić.”

Jaki sekret skrywa Logan?
Czy Romy uda się spełnić swoje największe marzenie?

Joanne MacGregor to popularna pisarka ze Stanów Zjednoczonych, którą fani pokochali za to, że nie boi się poruszać pomijanych przez innych tematów. Z twórczością Pani MacGregor spotykam się po raz pierwszy, wiedząc, że na polskim rynku wydawniczym, jest nam już znana z książki takiej jak: “Jej wysokość P.”, której jeszcze niestety nie miałam okazji przeczytać. “Za głosem serca” to kolejna pozycja spod pióra autorki, która została wydana nakładem Wydawnictwa Kobiecego. To lekka i rzeczywiście pachnąca latem historia o miłości i marzeniu większym niż ocean, jak jest wspomniane na okładce. Spędziłam przy tej lekturze miło czas i mogłam się w pełni oddać relaksowi. Powiedziałabym, że ta pozycja bardziej skierowana jest do nastolatków, ale ja, mimo że do tego przedziału wiekowego od dłuższego czasu nie należę, to ją przeczytałam i bardzo mi się spodobała. Oczywiście ma swoje plusy i minusy, do których zaraz przejdę, ale najpierw Wam powiem, że podoba mi się styl, jakim pisze pisarka. Jest lekki, spójny, łatwy w odbiorze i opisowy. Bohaterzy zostali fajnie wykreowani, są ciekawi oraz zabawni. Dialogi są napisane z pomysłem, jednak zabrakło mi rozdziałów z punktu widzenia Logana. Co do minusów, to trochę za mało był przedstawiony romans między Romy a Loganem, niby tam coś było, ale tak powierzchownie opisane, a to akurat powinien być jeden z ważniejszych aspektów tej książki, do tego sam początek i niektóre sytuacje były nieco dziwaczne. Uważam, że pisarka trochę za mocno, skupiła się na ratowaniu zwierząt morskich i zboczyła z obranego przez siebie kierunku. Pomysł na fabułę może i przewidywalny, ale był dosyć ciekawy i interesujący. Pani MacGregor porusza w tej powieści wiele poważnych tematów, które mają znaczny wpływ na życie bohaterów, jest to naprawdę fajnym zabiegiem. Podobało mi się również to, jak autorka przedstawiła cały ten ekscytujący świat filmowy, jak wygląda kręcenie filmu i poszczególnych scen, jak aktorzy są traktowani, jakie gadżety są używane oraz to, czym Romy się interesuje. Jej pasją są zwierzęta morskie i zagrożone gatunki, które chciałaby ratować, ale o tym już sobie przeczytacie sami. Może jeszcze wspomnę krótko o postaciach drugoplanowych, które były dobrze wykreowane, aczkolwiek dwóch z nich nie lubiłam i były to Cillia i Britney. Obie te “panie” nieźle działały mi na nerwy i można powiedzieć, że to takie dwa czarne charakterki, za to babcia Romy i jej przyjaciel Zeb, to osoby, które Rosemary podtrzymywały na duchu.

“Łatwo jest iść jeśli wiadomo dokąd się zmierza.”

 Ale o najważniejszym nie wspomniałam, czyli o naszych głównych bohaterach. Zacznę od Logana to chłopak, który nie miał w życiu lekko, a dlaczego? Tego dowiecie się na kilkadziesiąt stron pod koniec książki. Jest zabawny, ma ogromny talent aktorski, ale również ukrywa pewien sekret. Natomiast Romy to słodka dziewczyna, ma swoje marzenia, do tego zawsze wiedziała jak wyjść z opresji w szczególności, kiedy musiała odganiać fanki, czyhające na Logana na każdym rogu. Nic Wam już więcej nie zdradzę, jeśli chcecie poznać historię Romy i Logana, to musicie sięgnąć po tę książkę :)

Podsumowując “Za głosem serca” to lekka, wakacyjna i ciekawa pozycja, która niedługo będzie mogła Wam umilać zimne wieczory, które zbliżają się do nas nieubłaganie. Myślę, że ta historia naprawdę Wam się spodoba i spędzicie przy niej przyjemnie czas mimo kilku małych potknięć.
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...