czwartek, 30 stycznia 2020



Vi Keeland
Penelope Ward
“Zgryźliwe wiadomości”


“Nigdy nie czytałam niczego bardziej romantycznego. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak ta suknia mogła tu trafić. Jak kobieta w pełni władz umysłowych mogła pozbyć się czegoś niosącego tak silny ładunek emocjonalny? Wcześniej tylko mi się wydawało, że ta suknia była niezwykła. Teraz okazała się wszystkim.”

Jedna sukienka i jeden liścik przewracają całe dotychczasowe życie Charlotte Darling, która na domiar wszystkiego została zdradzona przez narzeczonego w obrzydliwy sposób. Ale właśnie to ta suknia i ta wiadomość sprawiły, że kobieta zapragnęła prawdziwej miłości. Kiedy spotkała autora tejże karteczki, ich spotkanie nie należało do udanych, ale że życie potrafi być przewrotne, to oczywiście stawia tę dwójkę na swojej drodze po raz kolejny. Charlotte zostaje asystentką Reeda. Mężczyzna nie jest z tego powodu zadowolony i daje kobiecie to odczuć na każdym kroku. Jednakże nikt nie wie, że blondwłosa piękność wywarła na mężczyźnie ogromne wrażenie. Intrygowała go i fascynowała. Charlotte ożywiła w nim uczucia, które już dawno odeszły wraz z Allison…

“Kiedy Bóg tworzył przystojnych facetów, zapytał pewną anielicę, co powinien dorzucić, żeby jeszcze bardziej uatrakcyjnić ich w jej oczach. Anielica nie chciała znieważyć Boga wulgaryzmem, więc powiedziała: „Daj im duże kije”. Niestety, Bóg zrozumiał ją opacznie i teraz każdy przystojny facet rodzi się z wielkim kijem w dupie.” 

Kim jest Allison?
Dlaczego Charlotte zapragnęła poznać autora pewnej karteczki?
Czy między szefem a asystentką rozwinie się głębsze uczucie, mimo obraźliwych słów i gestów, które między nimi padły?

Duetu Keeland i Ward chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jak mniemam, większość z was te autorki kojarzy z perfekcyjnych opowieści, które tworzą w duecie, jak i solo. Odnoszę takie wrażenie, że jak te dwie panie przychodzą do nas z jakąś nową historią, to jedna jest jeszcze lepsza od drugiej. Ja na ich książki po prostu za każdym razem czekam z ogromną niecierpliwością, bo wiem, że zafundują mi przejażdżkę emocjonalną, która się naprawdę opłaca. Zawsze się zastanawiam, co nowego nam przedstawią, jaki tym razem problem poruszą i dosłownie zawsze znajdą coś tak ciekawego i poruszającego, że ja na ich książkach w jednej chwili płaczę, a w drugiej dosłownie wybucham rechotem. W twórczości tych pań nie znajdziecie nic nudnego, tu się non stop coś dzieje. Ja jak się dopadłam do “Zgryźliwych wiadomości”, to normalnie nie przeczytałam tej lektury, tylko ją pożarłam i chciałam więcej. Jak mam być szczera, to nie lubię, jak książka się kończy i muszę się rozstać z bohaterami, z którymi poczułam przyciąganie i głęboką więź. Z Reedem, jak i Charlotte to właśnie poczułam. Uwielbiałam tych bohaterów od samego początku, bo są tacy z krwi i kości, oryginalni, charyzmatyczni, z charakterkiem, ale przede wszystkim oboje zmagają się ze swoimi problemami. Przyciąganie pomiędzy tą dwójką jest tak mocne, że dosłownie parzy i aż para z tego gorąca leci. Przepychają się słownie, ale jest to idealnie uchwycone i nadaje uroku całej tej podniosłej atmosferze, którą również w tej książce znajdziecie. O stylu pisarskim autorek nie będę wspominała, bo zapewne zdążyliście już poznać i zauważyć, jak te panie piszą. Fabuła jest naprawdę wciągająca, napisana z rozmysłem i pomysłem. Przejścia pomiędzy rozdziałami są synchroniczne, autorki nie gubią się w wątkach, tylko wszystko zgrabnie ciągną dalej. Występuje tu narracja z dwóch punktów widzenia, co jest świetnym zabiegiem, ponieważ uwierzcie, ale w tym przypadku chcecie poznać obu bohaterów od środka i to, co czują, z czym muszą walczyć. Podoba mi się to, że Ward i Keeland nie dają nam słodko pierdzącej opowieści o idealnych bez skazy bohaterach, tylko takich, którzy mają swoje problemy, są poranieni, ukrywają swoje tajemnice, muszą o swoją miłość zawalczyć i która nie przychodzi tak łatwo bądź nie jest tak prosto ją zaakceptować. Co do naszych postaci pierwszoplanowych to Charlotte zdobyła moją sympatię już na wstępie. Kobieta wie, czego chce, jest pełna optymizmu i radości, mimo tego, że w swoim życiu już trochę przeszła. Uwielbiałam jej podejście do życia, które czasami brała na wesoło. Na pewno jest to materiał na dobrą przyjaciółkę. Natomiast Reed to facet, który jest w każdym calu idealny, aczkolwiek czasami swoim zachowaniem i odzywkami działał mi na nerwy i miałam ochotę go wyzywać, ale za jego zachowaniem kryje się drugie dno. Jednak i ten bohater trafia do mojego haremu książkowych mężów, bo lubię takich niegrzecznych chłopców :D
Postacie poboczne były perfekcyjnym dopełnieniem i wniosły wiele pokory, zrozumienia i dobrych rad do całej książki, a zarazem historii Charlotte i Reeda.
Ja się osobiście nie doszukałam w tej opowieści niczego negatywnego i po prostu jak dla mnie to są same ochy i achy. Cenię sobie twórczość tych pisarek i zawsze, będę brała w ciemno, książki, które wychodzą spod ich pióra, bo do tej pory ani razu się nie zawiodłam. Emocje, które w swoich historiach oddają, są po prostu prawdziwe i można je poczuć na własnej skórze, dlatego dostają za to ode mnie mocną dychę.

Podsumowując “Zgryźliwe wiadomości” to kolejna dobra książka od duetu Keeland i Ward, którą wam z całego serduszka polecam. Naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję, ponieważ czyta się ją bardzo dobrze, szybciutko i przede wszystkim zawarta jest piękna opowieść, która naprawdę porusza. Gwarantuje, że nie będziecie żałować poświęconego jej czasu.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.



środa, 29 stycznia 2020



Penelope Bloom
“Jego babeczka”


Po bananie i wisienkach przyszedł czas na babeczkę, a czy ta babeczka była smakowita, tego dowiecie się z poniższej recenzji :)

Emily White to dziewczyna, która chce spełnić swoje marzenie i ma na nie szansę, bo za kilka miesięcy wyjeżdża do Paryża, żeby się spełnić jako artystka, aczkolwiek nie przewidziała tego, że pewna oferta pracy tak naprawdę wszystko zmieni, a do tego jej nowym szefem ma być nie nikt inny, tylko Ryan jej licealna miłość. Plan jest taki, że zrobi to, do czego została zatrudniona, a później odejdzie, złapie samolot i zostawi wszystko za sobą. Jednak ma zamiar pozwolić sobie na odrobinkę szaleństwa. 

“Wiedziałam tylko tyle, że przy nim czułam się jak z powrotem w szkole, gdzie zwykłe spojrzenie mogło wprawić moje serce w łomot i wywołać rumieniec. A poza tym z jego strony to było więcej niż spojrzenie, prawda?”

Mam już za sobą przeczytane trzy pozycje od Penelope Bloom, które były zabawne i oczywiście z romansem w tle, ale najmniej mi się podobała właśnie książka “Jego babeczka”. Przez pierwsze 70 stron strasznie się wynudziłam, bo cała fabuła ciągnęła się, jak flaki z olejem, aczkolwiek później zaczęło się już coś dziać i nie raz wybuchałam śmiechem. Ta książka to naprawdę luźne czytadło, które raptownie zabierze wam kilka godzin, bo tę historię czyta się szybciutko. Autorka oczywiście nadal zostaje przy tym samym stylu pisania, nic się w nim nie zmieniło, więc jak czytaliście jej poprzednie dwie opowieści, to już wiecie, czego możecie się po tej pisarce mniej więcej spodziewać. Znajdziecie tu sporą dawkę humoru, dzięki postaciom pobocznym, dostaniecie ciekawe, ale czasami nudnawe postacie, wzajemne pożądanie, romans i oczywiście jakąś historię w tle. Bohaterzy bawią się ze sobą w kotka i myszkę, co mnie momentami wnerwiało, ale trzeba przyznać, że czuć od nich bijącą wzajemną chemię i seksualność. Ta opowieść nie jest górnych lotów, bo jeśli szukacie czegoś, przy czym możecie się odstresować bądź poprawić sobie humor, to na pewno te książki was rozweselą, a przynajmniej dwie pierwsze części. Oczywiście ja nie mówię nie tej pozycji na 100%, bo mi się miejscami podobała, ale jeżeli mam babeczkę porównywać do poprzedniczek, to na ich tle wypadła najsłabiej. Dużo do tej lektury wnosi William Chamberson, który mnie po prostu rozkładał na łopatki i wyłam ze śmiechu, jak durna. Można powiedzieć, że to jego postać wniosła najwięcej humoru do tej książki, bo gdyby nie on i jeszcze Babcia, to byłoby po prostu drętwo. 

“Drzwi windy otworzyły się i do środka wkroczył William. Był zgięty wpół ze śmiechu, a na głowie miał śmieszny, mały plastikowy hełm strażacki, dobrany pod kolor garnituru.
- O mój Boże - powiedział, ciągle parskając śmiechem. - Całkiem zapomniałem, że zaspawali te włazy, kiedy zmieniły się kody bezpieczeństwa. Katapultowałeś swoją dziewczynę na twardy sufit.”

Co do głównych postaci, to nie wiem nawet jak je opisać, bo szczerze mówiąc, nie czułam z nimi prawie żadnej chemii. Emily chciała się spełnić jako malarka, bo właśnie tym się zajmowała i dostała ku temu szansę, żeby wyjechać i gonić za marzeniami, ale jakoś nie poczułam z nią żadnej więzi, a właśnie tego zawsze szukam z bohaterami. Ryan to taka ciepła klucha na początku, ale później tak jakby się troszkę rozkręca, ale z tym akurat bohaterem poczułam jakieś maleńkie iskrzenie. Niby łączy go z Emily jakaś historia, bo się już wcześniej znali, ale jakoś to wszystko tak po łebkach jest napisane. Miejscami miałam wrażenie, że autorka na tę część, zupełnie nie miała pomysłu i napisała ją, na odpierdziel, a szkoda, bo mogła wyjść z tego całkiem fajna historia. Wspominałam wyżej, że książka nie jest górnych lotów, jest przewidywalna, ale czegoś od niej oczekiwałam, może takiego wciągnięcia i pochłonięcia na maxa, ale niestety nie oddałam się tej lekturze na full. Niby całkiem nie mówię nie tej pozycji, ale było sporo niedociągnięć i jestem zawiedziona, bo myślałam, że akurat “Jego babeczka” będzie na podobnym poziomie co “Jego banan”, czy “Jej wisienki”. Jednakże czekam na kolejną część i mam nadzieję, że ta akurat mnie usatysfakcjonuje.


Podsumowując “Jego babeczka” według mnie, nie jest w pełni udaną pozycją, ale przewija się w niej humor, który tak uwielbiam. Ciężko mi ocenić, czy wam ją polecić, bo każdy z nas ma całkiem inny gust czytelniczy. Jednym się spodoba, a drugim nie. Może napiszę tak. Jeśli czytaliście dwie poprzednie książki tej autorki i chcecie się dowiedzieć, czy według was babeczka też jest udaną propozycją, to po prostu po nią sięgnijcie i nie zniechęcajcie się moją recenzją, bo to tylko i wyłącznie moja opinia, a wasza może być całkiem odmienna.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.


poniedziałek, 27 stycznia 2020


Kim Holden - „Druga strona”


Toby Page to samotny siedemnastolatek zmagający się z mrocznymi demonami z przeszłości. Nie ma rodziny ani przyjaciół. Dorywczo dorabia sobie jako „złota rączka”, aby mieć na swoje utrzymanie. Do budynku, w którym mieszka, wprowadza się Alice, która stopniowa wyciąga go z mroku, goniącej przeszłości i rozbudza w nim całkowicie nowe uczucia.

Wiem, że jej nie szukałem, ale mija dziesięć minut, a zaczynam czuć się klaustrofobicznie. Jakby przez obecność Alice ta przestrzeń się skurczyła, odbierając mi połowę tlenu. Wyrzuty sumienia wbijają ostrze w mój mózg.
Muszę zostawić ją... siebie... to, cokolwiek to jest... i odejść.
Wolę chodzić, trzymając się zwyczajowej apatii i kontrolowanej depresji i przyjmować otoczenie z obojętnym zainteresowaniem tylko, gdy to konieczne do przetrwania.
Nie potrzebuję, by obecność Alice mnie denerwowała.”

Czy dziewczyna pomoże mu poradzić sobie z przeszłością?
Czy pojawią się między nimi głębsze uczucia?
Jakie będzie zakończenie tej historii?

Sumienie jest bezlitosne, gdy człowiekowi brak instynktu samozachowawczego. Jest niepilnowanym prześladowcą, który pobudza do działania, nawet jeśli planuję zakończyć to wszystko w czerwcu. Czasami zastanawiam się, czy nie zapomnieć o planie i pod wpływem impulsu nie zatrzymać bólu wcześnie niż później. Dziś jest właśnie jeden z tych dni. Stojąc na schodach przeciwpożarowych, patrzę trzy kondygnacje w dół i zastanawiam się, czy twarde lądowanie byłoby wystarczające, aby zatrzymać ciało i uwolnić duszę.”

Kim Holden to amerykańska pisarka, która jak mówi sama o sobie, że jedyną rzeczą, której żałuje w życiu, jest to, że tak późno zaczęła pisać książki. Ja z twórczością autorki spotkałam się już wcześniej za sprawą serii „Promyczek”. W której bardzo przypadł mi do gustu styl, jakim posługuje się autorka, jest on spójny i prosty, przez co w bardzo fajny sposób trafia do czytelnika. Powieści te zrobiły na mnie ogromne wrażenie i z ogromną niecierpliwością czekałam na kolejne propozycje Kim. I tak w moje ręce trafiła „Druga strona”. W momencie, gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach książkę, wiedziałam, że muszę ją mieć. Zastanawiałam się, czy po raz kolejny pokocham historię tu przedstawioną? Czy podbije moje serce?

Na samym wstępie powiem, że autorka nie przedstawia nam banalnych historyjek, w których bohaterom życie ucieka przez palce i jest usłane różami, wręcz przeciwnie, każdy z nich zmaga się ze swoimi problemami, które nas zwykłych czytelników również spotykają w życiu codziennym. Ta historia bez wątpienia jest piękna, niesamowicie poruszająca i niejednokrotnie podczas czytania jej leciały mi łzy wzruszenia. Jest to jedna z tych pozycji, która bardzo długo pozostanie w mojej pamięci.

Tajemnice i poniżenie są to czynniki, które towarzyszą przez większość życia Toby'emu. Młody mężczyzna, który pomimo tego, co go spotkało ze strony matki, wyrósł na wspaniałego i bardzo dobrego człowieka. Swoim zachowaniem sprawił, że pomógł w potrzebie wielu ludziom i to całkowicie bezinteresownie, gdyby tylko każdy z nas, chociaż po części robił tyle dobrego co on, życie wielu ludzi byłoby zdecydowanie lepsze.

Na koniec tylko jeszcze wspomnę, że autorka w idealny sposób pokazała, że każda historia przedstawia dwie strony, tę naszą, którą chcemy, aby świat zobaczył i tę drugą, którą chcemy zachować tylko dla siebie, nie wszystko może wyglądać tak, jak widzimy to na pierwszy rzut oka.

Kim Holden po raz kolejny sprawiła, że moje serce podczas czytania rozpadło się na miliony kawałków, a łzy leciały mi niczym wodospad Niagara, by za chwile skleić je jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Ja tę historię pokochałam i z ogromną przyjemnością jeszcze niejednokrotnie do niej powrócę, a Was już dziś gorąco zachęcam do zapoznania się z twórczością autorki. Uprzedzam, trzeba zaopatrzyć się w spory zapas chusteczek.

Gorąco polecam,

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia.

poniedziałek, 20 stycznia 2020


K.N. HANER - „Złe miejsce”
[Patronat Medialny]
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Pragnęłam jedynie miłości, której nigdy nie doświadczyłam.”

Blair przez całe życie była marionetką, najpierw w rękach matki, a po osiągnięciu pełnoletności zabawką ojca. Jej z pozoru idealne, pełne bogactwa życie do takich na pewno nie należało, kontrolowana i wykorzystywana w biznesie przez ojca miała dość i chciała zmienić swoje życie, lecz nie mogła. Jadąc na jedno z zaaranżowanych spotkań, auto wypada z drogi i wpada wprost do oceanu. I wtedy pojawia się tajemniczy mężczyzna, który ratuje Blair z tonącego samochodu...

Nienawidziłam siebie i swojego życia. I wtedy przyszło moje ''wybawienie''. Jedna chwila wywróciła wszystko do góry nogami. Jeden na pozór taki sam jak inne wieczór. Nieodpowiednie miejsce, nieodpowiednia osoba i znowu stałam się nikim. Marionetką w rękach człowieka, który mnie przerażał. Chwilami bałam się nawet na niego patrzeć, ale... czułam mu się potrzebna, prawda jednak okazała się bardziej skomplikowana niż mi się wydawało.”

Kim jest tajemniczy wybawiciel?
Czy dla Blaire będzie lepiej w nowym domu?
Jaki los ją czeka?

Nic nie mówił, ale jego obecność pozwoliła mi się zrelaksować. Czułam się bezpieczna. Ból nieco zmalał. Nie chciałam się zagłębiać w to, co się stało. Wiedziałam, że gdy dojdę do siebie, to będę musiała to wszystko mu wyjaśnić. Liczyłam, że do tej pory wszystko sobie przypomnę, ale teraz musiałam odpocząć. Zregenerować się, by odzyskać siły. Cieszyłam się, że Phix był przy mnie. Naprawdę mu zależało. W głowie dźwięczał mi jego głos, gdy mnie znalazł.”

Książki Kasi Haner mają mnóstwo przeciwników, jak i zwolenników, ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy, czyli zwolenników. Każda z propozycji obowiązkowo znajduje się w mojej książkowej kolekcji. Tym razem miałam możliwość na długo przed premierą przeczytać, jej najnowszą powieść „Złe miejsce” i wiecie co, jest to jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Nie pamietam, kiedy trafiła mi się tak doskonała, a jednocześnie popieprzona historia. W tym samym momencie i dosłownie te samy strony czytałam z moją przyjaciółką Kasią. Myślałam, że tylko we mnie wzbudza ona tak silne emocje. Ogromnie się ucieszyłam, gdy Kasia czuła dokładnie to samo co ja, a uwierzcie mi, padało mnóstwo niecenzuralnych słów, jak opisywałyśmy to, co w danym momencie tam się działo, ale inaczej się nie dało.

Cała historia ma swój idealny klimat: mafia, tajemnice, źli chłopcy, pożądanie... Boże, tę książkę trzeba po prostu przeczytać. Bohaterowie mają tak zryte głowy, że ja momentami musiałam odłożyć czytnik na bok i zadawałam sobie pytanie, czy to się k... wydarzyło naprawdę?!! Nawet nie wiem od którego bohatera zacząć... może od Davida albo od Phixa, zastanawiam się, który z nich jest gorszy. Phix bez wątpienia jest ciężkim do ogarnięcia typem, że czasami nie nadążałam za nim i jego humorkami, wręcz odnosiłam wrażenie, że choruje na jakąś chorobę psychiczną, czasami był taki uroczy i kochany, a po chwili dosłownie potwór w ludzkiej skórze. Przyznam się szczerze, że bardzo brakowało mi narracji z jego punktu widzenia, ponieważ tutaj poznajemy tylko jej odczucia. Natomiast jeśli chodzi o Blaire to była momentami irytująca, niesforna i nieokrzesana. Nie miała w życiu lekko, cały czas pod górkę, a gdy myślała już, że uwolni się od swojego potwornego życia, spada na nią kolejne nieszczęście, było mi jej wręcz żal przez to, co musiała przejść w swoim życiu. I na koniec zostawiłam sobie Davida, do którego mam mieszane uczucia, taka „cicha woda brzegi rwie” z jednej strony troskliwy, z drugiej tylko szukał okazji, by wykorzystywać okazję w pewnych sytuacjach, ale o czym mówię, musicie dowiedzieć się sami. :)

Nie będę więcej rozpisywać się nad zaje...fajnością tej powieści, ponieważ jest to pozycja obowiązkowa do przeczytania, ale nie jest to książka dla osób o słabych nerwach. Ja zazwyczaj jestem osobą bardzo cierpliwą, ale tu były momenty, w których miałam ochotę rzucać czytnikiem po kątach.

Jeśli kochacie mroczne historie o mafii, tajemnicach i niegrzecznych mężczyznach to jest to pozycja zdecydowanie dla Was!! Ja po skończeniu tej powieści zostałam z ogromnym książkowym kacem i mnóstwem pytań w głowie, które mnożyły się z każdą kolejną chwilą. Bardzo przeżyłam tę książkę i z ogromną niecierpliwością czekam na drugi tom i na pewno nie dam Kasi spokoju, dopóki nie dostanę kontynuacji, tym bardziej że epilog pozostawia nas z opuszczoną szczęką! A Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, wiem, że zostaniecie porwani i wciągnięci w głęboką otchłań tajemnic. Stokrotne tak dla tej pozycji! Jest ona po prostu GENIALNA!!

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękujemy autorce K.N.Haner oraz Wydawnictwu Editio Red.






poniedziałek, 13 stycznia 2020


Patty Goodman - „Ognista sukienka. Nie igraj z żywiołem”
[PATRONAT MEDIALNY]


Znasz bajkę o Kopciuszku? To dobrze, bo to całkiem inna historia.”

Amanda Holt to studentka literatury mająca cięty język i wybuchowy charakter, w zastępstwie koleżanki na jeden wieczór zostaje kelnerką na balu charytatywnych bogaczy. Poznaje na nim przystojnego milionera Blake'a Monroe, najbardziej pożądanego singla w Nowym Jorku, który składa jej propozycję, aby dziewczyna została jego towarzyszką na owym balu, zamiast być jedną z obsługujących.

Ta panienka doprowadzała mnie do szału, furii, szewskiej pasji, tak po prostu; a jednocześnie nie mogłem powstrzymać się od śmiechu, gdy z poważną miną wygłaszała swoje celne riposty. Jeszcze żadna dziewczyna nie wyrażała się przy mnie tak swobodnie. Często używała dosadnego i wulgarnego słownictwa, które wcale nie odbierało jej uroku. Większości wypowiedzi nie konsultowała ze swoim rozumem, po prostu atakowała jak kobra. Intrygowała mnie, bawiła i wkurwiała jednocześnie.”

Czy ich znajomość przerodzi się w coś więcej niż tylko z pozoru prosty układ?
Czy ich tajemnica wyjdzie na jaw?

Czy chciałam się kiedykolwiek zakochać? No jasne, jak każda kobieta. Nie jestem przecież z kamienia do cholery! Lecz ja nie jestem z tych ''normalnych'' i sentymentalne badziewie na mnie nie działa. Całe te kwiatki, ptaszki i serduszka powodowały u mnie jedynie rozstrój żołądka. Nawet jeśli zjadłabym tonę kredek, to nie srałabym kolorową tęczą.
Monroe zapewne nie miałby u mnie żadnych szans. Przecież to zadufany w sobie oszołom i totalny ignorant. Czy kogoś takiego można pokochać?”

Patty Goodman żona i matka trójki dzieci. W 2017 roku postanowiła spróbować swoich sił w pisaniu i zaczęła publikować na platformie wattpad, a teraz zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym powieścią „Ognista sukienka. Nie igraj z żywiołem.” Gdy otrzymałyśmy propozycję objęcia patronatem tej powieści byłyśmy bardzo ciekawe tej historii, jak autorka przedstawi nową, bardziej niegrzeczną wersję Kopciuszka. I wiecie co? Ta opowieść jest rewelacyjna!! Już nie pamiętam, kiedy tak się uśmiałam, czytając jakąś książkę. Już na wstępie powiem, że jest to propozycja idealna na odstresowanie i poprawę humoru, ale nie pomyślcie, że jest to tandetny, byle jaki romans, wręcz przeciwnie, teksty są sarkastyczne, ale nie przesadzone a sama treść sprawiła, że zrelaksowałam się niesamowicie po ostatnich mocnych romansach, które czytałam.

Debiut, debiutem, debiut pogania, ale każdy z nich jest rewelacyjny i pisane są na bardzo wysokim poziomie. Autorka pomimo tego, że dopiero rozpoczyna przygodę z wydawaniem swoich powieści, to już wykazała się ogromną kreatywnością. Jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona pomysłem na tę książkę. Otrzymujemy historię, z którą spędziłam naprawdę cudowne chwile.
Bohaterowie są genialnie wykreowani już dawno nie spotkałam się z tak charakterną i sarkastyczną postacią, jaką jest Amanda. Uwielbiam jej cięty język i riposty, to jak stawała okoniem i nie dawała sobą pomiatać – dla mnie rewelacja! Blake to mężczyzna momentami narwany, pogubiony, często coś robi, a nie pomyśli, do tego jest uroczy, że nie ma szans, aby go nie pokochać. Postacie drugoplanowe idealnie uzupełniają całą powieść i mam ogromną nadzieję, że Patty zdecyduje się napisać historię Seana. :)
Ognista sukienka” to powieść nieprzewidywalna, pełna humoru, romantyzmu i pożądania, jednak jest też jedna durna baba, przy której dosłownie krew mnie zalewała i miałam ochotę rzucać książką po kątach. Ja na pewno niejednokrotnie będę powracać do tej powieści i z ogromną niecierpliwością będę czekała na kolejne propozycje autorki. A Was gorąco zachęcam do przeczytania historii Amandy i Blake'a gwarantuję niezapomniane chwile. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika romansów!!
Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość objęcia patronatem książki dziękuję autorce Patty Goodman oraz Wydawnictwu WasPos.


czwartek, 9 stycznia 2020


Anna Wolf
“Serce gangstera”
[Patronat medialny]
Przedpremierowa recenzja


Chloe McCoy to młoda dziewczyna pracująca w restauracji i wiodąca normalne życie, które pewnego dnia się zmienia, a to wszystko za sprawą jej brata Nicka, który narobił poważnych długów karcianych. Jako zapłatę oferuje pewnemu gangsterowi coś, co przedstawia pewne zdjęcie. Tarasow niewiele myśląc, to akceptuje, tylko że nie miała to być dziewczyna, a samochód. Mimo starań ze strony Nicka, żeby sprostować całą sytuację, ale Aleksiej ma już w swojej głowie pewien plan. Iście szalony plan. Z takimi facetami, jak Tarasow nigdy się nie zadziera, bo kiedy on czegoś zapragnie, to nadzwyczajnie w świecie to dostaje. 

“- Tak szczerze, to dlaczego ona szefa tak interesuje?
Ciekawski drań.
- Jest zabezpieczeniem - odpowiadam obojętnie częściowo kłamiąc.”

Anna Wolf to debiutująca autorka, która przychodzi do nas z pozycją mafijną “Serce gangstera”. Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach tę książkę i to, że zebrała ponad milion wyświetleń na wattpadzie, od razu jej zapragnęłam. Taka liczba odsłon robi wrażenie i pomyślałam sobie, że w takim razie musi to być dobre i rzeczywiście jest kochani, naprawdę. Do tego ciekawa okładka, która od razu przyciąga wzrok. Jak zaczęłam tę pozycję czytać, to wiedziałam, że będzie to kolejna opowieść dodana do mojej topki ulubionych książek. Przeczytałam sporo pozycji z takim wątkiem, ale każda się od siebie czymś różni i każda z nich ma coś swojego unikatowego. Czytało się ją bardzo szybciutko, a niektóre sceny były po prostu mrożącymi krew w żyłach. Jak się dopadłam do czytnika, to nie mogłam się oderwać. Jako miłośniczka wątków mafijnych, próbowałam się czegoś tam doszukać, jakiejś gafy, niedociągnięć, czy czegokolwiek, ale nic nie znalazłam, wszystko było ekstra i na swoim miejscu. Ania stworzyła świetną fabułę, jeszcze lepszych bohaterów i kupę zwrotów akcji. Autorka pisze spójnie, lekko i zrozumiale, że nie trzeba nie wiadomo jak wytężać umysł, żeby zrozumieć, o czym jest książka. Wpleciona jest dawka humoru, co się dobrze komponuje z całością tekstu. Wszystko zostało zgrabnie połączone, był idealny timing, była podniosła atmosfera, było trochę brutalności, choć wolałabym bardziej krwawe sceny. Do niczego się tu nie mogę przyczepić, bo jak dla mnie jest po prostu rewelacja. Właśnie takich książek u nas potrzeba, żeby się wkręcić na maksa i przeżywać razem z bohaterami ich historię i jak najbardziej Ania mi to umożliwiła. Odcięłam się od rzeczywistości i przeniosłam się w świat brutalności, pożądania i żądzy pieniądza. Bohaterzy są wykreowani naprawdę przyjemnie, nie są sztuczni, można by rzec, że tacy z prawdziwego zdarzenia, mają swoje za uszami, ale to jest idealne połączenie. Chemia pomiędzy nimi jest gorąca, namiętna i wyczuwalna na kilometr. Postacie drugoplanowe uzupełniają i dają całą otoczkę tej powieści. Chloe to taki zadzior, podobnie jak i ja, także na pewno byśmy się dogadały. Dziewczyna ma swoje własne zdanie i nie daje sobie wejść na głowę nawet takiemu gangsterowi jak Aleksiej. Przez głupotę brata stała się spłatą długu, ale wcale nie musi się to okazać takie złe, z resztą sami zobaczycie.

“- Ile jestem warta? Spójrz mi w oczy i powiedz to - rozkazuję mu chłodnym tonem, na który Nick się wzdryga.
- Milion - odpowiada przez zaciśnięte zęby.”

 Aleksiej boszzzz mój kolejny książkowy mąż, o czym Ania bardzo dobrze wie :D Jest aroganckim, brutalnym i nieczułym gangsterem, aczkolwiek przy dziewczynie wychodzi jego druga natura, którą w sobie skrywał. Nie każdy ma okazję tego doświadczyć, ale akurat Chloe się to udaje.

Cóż mogłabym jeszcze napisać o tej książce, że jest to kolejna pozycja z wattpada, która jest naprawdę genialna i nie kumam tego oburzenia, niektórych osób na książki z tej witryny, bo kochani skądś autorów trzeba brać, a właśnie tam się ukrywa wiele świetnych historii, które powinny ujrzeć światło dzienne i bardzo się cieszę, że właśnie Ani książka, została wydana. Pamiętajcie, że mafii nigdy za wiele i powiedziałabym, że dla mnie i tak ciągle jest za mało takich książek.
Jedyne co nam teraz pozostaje, to czekać (czego bardzoooooo nie lubię) na drugą część z cyklu Gangsterzy i tak delikatnie mówiąc Aniu, spręż swoje cztery litery, bo ja już chcę kolejny tom :D

Podsumowując “Serce gangstera” to kolejny udany debiut i kolejna dobra książka mafijna, która powinna zagościć na waszych półkach. Ja spędziłam miło czas podczas czytania i z wami myślę, że będzie podobnie. Tak więc nie zastanawiajcie się zbyt długo, tylko zamawiajcie swój egzemplarz, żeby móc się przejechać kolejką górską po świecie bohaterów.
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękujemy autorce Annie Wolf oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.

Wydawnictwo NieZwykłe





Belle Aurora - „Słodkie szaleństwo”
[Patronat medialny]


Max Leokov to niesamowicie seksowny z ogromnym poczuciem humoru mężczyzna, jednak bardzo zraniony w przeszłości. Kochał raz i dla tego uczucia był gotów zrobić wszystko, ale jego serce już zostało złamane, a on został sam z uroczą córeczką Ceecee, którą musi się opiekować.

Helena Kovac to kobieta, która poświęciła całe swoje życie na naukę, skończyła studia i znalazła wymarzoną pracę, która jest dla niej najważniejsza. Drogi Maxa i Heleny przecinają się, gdy oboje muszą pomóc córeczce mężczyzny.

Co do licha się ze mną dzieje? Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie działał mi tak na nerwy. Nie podoba mi się to. Jakoś dziwnie się przy nim zachowuję, a najgorsze, że nie znam powodu. Z reguły jestem miła, chociaż może nie przez cały czas. Lubię ludzi i zawsze daje im szansę – czasem nawet więcej razy, niż powinnam.”

Czy Helena i Max pomogą Ceecee?
Czy pojawią się między nimi większe uczucia?
A może pozostaną jedynie przyjaciółmi?

Znam różnicę między zwykłym a namiętnym pocałunkiem i ogarnia mnie żal, że Max zdecydował się na ten pierwszy, bo jego prawdziwe pieszczoty mogą robić naprawdę ogromne wrażenie.
Te trwają zaledwie kilka sekund, ale przez to, że kręci mi się w głowie, czuję, jakby minęły godziny.”

Pierwszą moją styczność z twórczością Belle Aurory rozpoczęłam właśnie od pierwszego tomu tej trylogii, czyli „Friend – Zoned”. W momencie, gdy tylko skończyłam czytać pierwszą część, wiedziałam, że przepadłam i pokocham książki tej autorki. Serią z uroczymi słodkimi babeczkami na okładkach zdobyła moje serce, a treścią spowodowała to, że obdarzyłam ją dozgonną miłością. „Słodkie szaleństwo” to historia kończąca całą serię i szczerze mówiąc, bardzo na nią czekałam. Fajne jest to, że we wszystkich trzech częściach pojawiają się ci sami bohaterowie, raz jako główne, następnie jako drugoplanowe postacie. Tym razem poznajemy Maxa oraz Helenę. Od samego początku, gdy tylko pojawiła się jego postać w książce, intrygowała mnie, jego tajemniczość, przeszłość i to czy sobie z nią poradzi.

Polubiłam tę serię, głównie dzięki temu, że zawiera wszystko to, co kocham w książkach, przede wszystkim narracja dwuosobowa. Świetne jest to, że możemy poznać odczucia, dylematy głównych bohaterów, to, z jakimi problemami muszą się zmierzyć i jaką wewnętrzną walkę toczą. Kolejny ogromny plus jest taki, że nie jest to zwykłe denna historia, gdzie bohaterom życie ucieka przez palce, wręcz przeciwnie, każdy z nich boryka się ze swoimi problemami, a sama fabuła daje naprawdę wiele do myślenia. Jednak oprócz tego wszystkiego dostajemy ogromną dawkę humoru, niejednokrotnie zanosiłam się śmiechem podczas czytania. Humor, drama, pożądanie, niespodziewane uczucia i narracja dwuosobowa to dla mnie przepis na powieść idealną.

Główni bohaterowie są świetnie wykreowani. Helena to inteligentna, rozsądna i wytrwała kobieta, momentami niezbyt pewna siebie, jednak ma znakomite podejście do dzieci. Ceecee to cudowna niepełnosprawna dziewczynka, która przez głupotę swojej matki wylądowała na wózku inwalidzkim, momentami zbyt przytłoczona wszystkim dookoła, ale na szczęście na jej drodze pojawia się Helena. No i Max, wyjątkowy mężczyzna, czuły, opiekuńczy, chociaż momentami zachowywał się jak dupek. Pogubiony i pogrążony w przeszłości, ale ja go uwielbiam.

Nie będę dłużej rozpisywać się na temat tej powieści, ponieważ uważam, że wszystkie trzy tomy są pozycjami obowiązkowymi do przeczytania. Ja otrzymałam wszystko, czego wymagam od powieści romantycznych i na pewno jeszcze niejednokrotnie powrócę do tej porpozycji. A Was gorąco zachęcam do przeczytania tej książki i przekonania się, czy tej dwójce będzie pisane szczęście? A może jednak pokonają ich demony przeszłości?

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

wtorek, 7 stycznia 2020


N. R. Paradise
“Krwawe więzy”
Recenzja przedpremierowa
[Patronat medialny]


Jeżeli jakaś książka mnie zachwyci, ale tak naprawdę zachwyci, to lubię się na temat takiej pozycji wypowiadać i rozpisywać. Kolejna autorka i kolejny debiut, który jest cholernie dobry. Tak kochani, dobry to w sumie mało powiedziane. Kocham mafijne klimaty, które potrafią mnie w jakiś sposób wciągnąć do tego całego półświatku i chociaż w jakimś stopniu mogę poczuć i przekonać się, jak taki świat działa i wygląda. Jednak zanim przejdę do mojej pełnej opinii, pozwolę sobie najpierw w małym stopniu, wprowadzić was w to, o czym jest ta historia.

“Każdy z nas musi przejść w życiu przez różnego rodzaju próby, niektóre rzucają nas na kolana, tak, że wydaje nam się, że już się nie podniesiemy, ale Bóg zsyła na nas tylko to, co jesteśmy w stanie znieść.”

Elena La Torre to młoda córka mafijnego bossa la nostra community, która trzęsie całym Detroit. Jest brudnym sekretem swojego ojca i żyje w złotej klatce. Oszukana i zmuszona podstępem przez ojca musi, poślubić przyszłego przywódcę cosa nostry. Ma cztery dni na przygotowanie się i pogodzenie ze swoim losem, bo po upływie tego czasu, stanie się żoną Salvatora Trraficante.

Czy Elena odnajdzie się, a w szczególności, czy zachowa zdrowe zmysły w świecie, w którym panuje śmierć i niewyobrażalna przemoc?
Czy dziewczyna podbije serce swojego męża?
Jak zakończy się ta historia?

“Złączyły ich krwawe małżeńskie więzy, ale czy pozwolą by połączyła ich miłość?”

N.R. Paradise to ukrywająca się pod pseudonimem szczęśliwa żona i mama dwuletniego urwisa. Pisanie to nie tylko jej pasja, ale również cicha przystań, w której zaczynają dziać się magiczne rzeczy. Twardo stąpająca po ziemi romantyczka, która dzięki namowom przyjaciółki w 2019 roku zaczęła publikować swoją pierwszą książkę w internetowej aplikacji Wattpad. Uwielbia romanse, erotyki, fantastykę i kryminały, ale obok żadnej książki nie przejdzie obojętnie.

Jak już na samym wstępie wspomniałam, bardzo lubię mafijne klimaty. Ostatnio na polskim rynku wydawniczym wiele takich pozycji się pojawia. Niektórzy narzekają, że znowu ta mafia i jak długo jeszcze ten temat będzie wałkowany. Rozumiem to i szanuję wasze zdanie, bo każdy ma do niego prawo, ale kochani teraz jest wysyp mafii, a za jakiś czas będzie od groma jakiegoś innego gatunku, który stanie się modny i popularny i to jest jak najbardziej normalne :) 
Jednak nie będę odbiegała od tematu. Kiedy zobaczyłam, na którejś z grup czytelniczych zapowiedź “Krwawych więzów”, to wiedziałam, że ta pozycja jest dla mnie obowiązkowa, jako dla miłośniczki mafii mimo tego, że jeszcze nie wiedziałam, co tam dokładnie dostanę. Czy to będzie kolejna historia z małą ilością mafii, czy w końcu dostanę to, na co z niecierpliwością czekam w takich typu książkach. I wiecie co? Bóg wysłuchał moich modłów i nareszcie dostałam to, czego chciałam, czyli porządną fabułę z porachunkami mafijnymi, mocnych bohaterów oraz romans w tle. Natka tą pozycją podbiła moje serce i dziękuję ci za to kobietko kochana. Ta historia podobała mi się do tego stopnia, że przeczytałam ją dwa razy w pdfie i mam ochotę przeczytać po raz kolejny. Zapewne to zrobię, jak już będę miała u siebie swój własny i pachnący nowością egzemplarz. W tej pozycji oprócz dobrej fabuły dostałam również kupę zwrotów akcji, które nie pozwalały mi, chociaż na chwilę oderwać się od czytania. Czytałam dosłownie jak na szpilkach i byłam ciekawa, jaki los czeka naszych bohaterów w kolejnych rozdziałach. Autorka pisze stylem prostym, spójnym i humorystycznym. Naprawdę miejscami tak się rechotałam, że nie potrafiłam się opanować, z niektórych tekstów. Natka stworzyła bohaterów z krwi i kości, takich rzeczywistych i oryginalnych. Nie gubiła się w przejściach pomiędzy rozdziałami. Każdy detal był dopracowany i na miejscu. Narracja książki poprowadzona jest w pierwszej osobie i opowiedziana z dwóch punktów widzenia, co jest chyba największym plusikiem. Mamy tu kilka hot scen, które są opisane z subtelnością i zmysłowością, co bardzo mi się podobało. Relacja Eleny i Salvatora była mocna, apetyczna i czarująca. Postacie drugoplanowe są idealne i nie wyobrażam sobie, żeby którejś miało zabraknąć. Tak naprawdę oni uzupełniali całą tę opowieść, a Fabio, to po prostu mój faworyt, którego mogłabym schrupać (sorki Marta), ale to Salvator jest moim książkowym mężem, którego nikomu nie oddam :D
Co do naszych głównych bohaterów to Elena jest po prostu zajebista. Babka z jajami, która jest całym tłem tej opowieści. Boszeee, gdyby ona była prawdziwa, to stworzyłybyśmy istną mieszankę wybuchową. Właśnie takiej laski zawsze mi brakowało w mafijnych książkach jak ona. Jako dwudziestolatka musiała, w sumie to została zmuszona poślubić całkiem obcego człowieka, o którym nie miała żadnego pojęcia. Zgodziła się na to wszystko, tylko dlatego, że chciała chronić i pomóc swojej matce.

“– Obiecujesz, że jak to zrobię, to mama będzie bezpieczna? Zostanie na terapii? – wyszeptałam, starając się opanować drżenie w głosie i powstrzymać cisnące się do oczu łzy. 
Moje życie skończyło się, zanim tak naprawdę zaczęłam żyć. 
Wszystkie decyzje zostały podjęte. Nie było dla mnie już ratunku. Ale musiałam zrobić wszystko, żeby zatroszczyć się o mamę.”

Salvator jesuuu moje bożyszcze, którego miałam ochotę tyle razy ukatrupić, że nie macie nawet pojęcia, z resztą wy też pewnie będziecie chcieli. Kochałam go, ale miejscami nienawidziłam, za niektóre sytuacje. Miał ksywkę Egzekutor i po niej możecie się domyślić, co robił, aczkolwiek miał też drugą twarz, która uaktywniała się w obecności Eleny. 

 Powiem wam szczerze, że to jest chyba pierwsza mafijna książka, która tak na 100% podbiła moje serducho, bo dostałam w niej wszystko to, co chciałam. I tak moi drodzy, to książka z wattpada rozłożyła mnie na łopatki (oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu). Tam się ukrywa wiele cudownych perełek, które powinny ujrzeć światło dzienne. Czasami mi się też wydaje, że autorki, nawet te zagraniczne boją się trochę bardziej rozwinąć temat mafii i dać na przykład bardziej krwawe opisy, bo ja właśnie tego oczekuję. W tej pozycji widać ogromną pasję i serce autorki, które włożyła i przelała na kartki papieru. Tak więc gratulacje Natka, bo zrobiłaś kawał dobrej roboty. Zdecydowanie w skali od 1 do 10, ta historia dostaje ode mnie mocną dychę!

Podsumowując “Krwawe więzy” to pozycja “must read” nie tylko tego miesiąca, ale i roku. Zdecydowanie jest to jak najbardziej udany debiut autorki. Jeśli lubicie mafijne klimaty i chcecie dostać mafię, to się nawet nie zastanawiajcie, tylko sięgajcie po tę propozycję. Gwarantuje, że będziecie się przy niej świetnie bawić, tak samo, jak i ja. Dajcie się porwać na niezapomnianą przejażdżkę i zobaczcie, z czym się przyjdzie zmagać Salvatorowi i Elenie.
Czy polecam? Głupie pytanie, oczywiście, że tak!!!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękujemy autorce N. R. Paradise i Wydawnictwu WasPos.

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png




  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...