wtorek, 7 stycznia 2020


N. R. Paradise
“Krwawe więzy”
Recenzja przedpremierowa
[Patronat medialny]


Jeżeli jakaś książka mnie zachwyci, ale tak naprawdę zachwyci, to lubię się na temat takiej pozycji wypowiadać i rozpisywać. Kolejna autorka i kolejny debiut, który jest cholernie dobry. Tak kochani, dobry to w sumie mało powiedziane. Kocham mafijne klimaty, które potrafią mnie w jakiś sposób wciągnąć do tego całego półświatku i chociaż w jakimś stopniu mogę poczuć i przekonać się, jak taki świat działa i wygląda. Jednak zanim przejdę do mojej pełnej opinii, pozwolę sobie najpierw w małym stopniu, wprowadzić was w to, o czym jest ta historia.

“Każdy z nas musi przejść w życiu przez różnego rodzaju próby, niektóre rzucają nas na kolana, tak, że wydaje nam się, że już się nie podniesiemy, ale Bóg zsyła na nas tylko to, co jesteśmy w stanie znieść.”

Elena La Torre to młoda córka mafijnego bossa la nostra community, która trzęsie całym Detroit. Jest brudnym sekretem swojego ojca i żyje w złotej klatce. Oszukana i zmuszona podstępem przez ojca musi, poślubić przyszłego przywódcę cosa nostry. Ma cztery dni na przygotowanie się i pogodzenie ze swoim losem, bo po upływie tego czasu, stanie się żoną Salvatora Trraficante.

Czy Elena odnajdzie się, a w szczególności, czy zachowa zdrowe zmysły w świecie, w którym panuje śmierć i niewyobrażalna przemoc?
Czy dziewczyna podbije serce swojego męża?
Jak zakończy się ta historia?

“Złączyły ich krwawe małżeńskie więzy, ale czy pozwolą by połączyła ich miłość?”

N.R. Paradise to ukrywająca się pod pseudonimem szczęśliwa żona i mama dwuletniego urwisa. Pisanie to nie tylko jej pasja, ale również cicha przystań, w której zaczynają dziać się magiczne rzeczy. Twardo stąpająca po ziemi romantyczka, która dzięki namowom przyjaciółki w 2019 roku zaczęła publikować swoją pierwszą książkę w internetowej aplikacji Wattpad. Uwielbia romanse, erotyki, fantastykę i kryminały, ale obok żadnej książki nie przejdzie obojętnie.

Jak już na samym wstępie wspomniałam, bardzo lubię mafijne klimaty. Ostatnio na polskim rynku wydawniczym wiele takich pozycji się pojawia. Niektórzy narzekają, że znowu ta mafia i jak długo jeszcze ten temat będzie wałkowany. Rozumiem to i szanuję wasze zdanie, bo każdy ma do niego prawo, ale kochani teraz jest wysyp mafii, a za jakiś czas będzie od groma jakiegoś innego gatunku, który stanie się modny i popularny i to jest jak najbardziej normalne :) 
Jednak nie będę odbiegała od tematu. Kiedy zobaczyłam, na którejś z grup czytelniczych zapowiedź “Krwawych więzów”, to wiedziałam, że ta pozycja jest dla mnie obowiązkowa, jako dla miłośniczki mafii mimo tego, że jeszcze nie wiedziałam, co tam dokładnie dostanę. Czy to będzie kolejna historia z małą ilością mafii, czy w końcu dostanę to, na co z niecierpliwością czekam w takich typu książkach. I wiecie co? Bóg wysłuchał moich modłów i nareszcie dostałam to, czego chciałam, czyli porządną fabułę z porachunkami mafijnymi, mocnych bohaterów oraz romans w tle. Natka tą pozycją podbiła moje serce i dziękuję ci za to kobietko kochana. Ta historia podobała mi się do tego stopnia, że przeczytałam ją dwa razy w pdfie i mam ochotę przeczytać po raz kolejny. Zapewne to zrobię, jak już będę miała u siebie swój własny i pachnący nowością egzemplarz. W tej pozycji oprócz dobrej fabuły dostałam również kupę zwrotów akcji, które nie pozwalały mi, chociaż na chwilę oderwać się od czytania. Czytałam dosłownie jak na szpilkach i byłam ciekawa, jaki los czeka naszych bohaterów w kolejnych rozdziałach. Autorka pisze stylem prostym, spójnym i humorystycznym. Naprawdę miejscami tak się rechotałam, że nie potrafiłam się opanować, z niektórych tekstów. Natka stworzyła bohaterów z krwi i kości, takich rzeczywistych i oryginalnych. Nie gubiła się w przejściach pomiędzy rozdziałami. Każdy detal był dopracowany i na miejscu. Narracja książki poprowadzona jest w pierwszej osobie i opowiedziana z dwóch punktów widzenia, co jest chyba największym plusikiem. Mamy tu kilka hot scen, które są opisane z subtelnością i zmysłowością, co bardzo mi się podobało. Relacja Eleny i Salvatora była mocna, apetyczna i czarująca. Postacie drugoplanowe są idealne i nie wyobrażam sobie, żeby którejś miało zabraknąć. Tak naprawdę oni uzupełniali całą tę opowieść, a Fabio, to po prostu mój faworyt, którego mogłabym schrupać (sorki Marta), ale to Salvator jest moim książkowym mężem, którego nikomu nie oddam :D
Co do naszych głównych bohaterów to Elena jest po prostu zajebista. Babka z jajami, która jest całym tłem tej opowieści. Boszeee, gdyby ona była prawdziwa, to stworzyłybyśmy istną mieszankę wybuchową. Właśnie takiej laski zawsze mi brakowało w mafijnych książkach jak ona. Jako dwudziestolatka musiała, w sumie to została zmuszona poślubić całkiem obcego człowieka, o którym nie miała żadnego pojęcia. Zgodziła się na to wszystko, tylko dlatego, że chciała chronić i pomóc swojej matce.

“– Obiecujesz, że jak to zrobię, to mama będzie bezpieczna? Zostanie na terapii? – wyszeptałam, starając się opanować drżenie w głosie i powstrzymać cisnące się do oczu łzy. 
Moje życie skończyło się, zanim tak naprawdę zaczęłam żyć. 
Wszystkie decyzje zostały podjęte. Nie było dla mnie już ratunku. Ale musiałam zrobić wszystko, żeby zatroszczyć się o mamę.”

Salvator jesuuu moje bożyszcze, którego miałam ochotę tyle razy ukatrupić, że nie macie nawet pojęcia, z resztą wy też pewnie będziecie chcieli. Kochałam go, ale miejscami nienawidziłam, za niektóre sytuacje. Miał ksywkę Egzekutor i po niej możecie się domyślić, co robił, aczkolwiek miał też drugą twarz, która uaktywniała się w obecności Eleny. 

 Powiem wam szczerze, że to jest chyba pierwsza mafijna książka, która tak na 100% podbiła moje serducho, bo dostałam w niej wszystko to, co chciałam. I tak moi drodzy, to książka z wattpada rozłożyła mnie na łopatki (oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu). Tam się ukrywa wiele cudownych perełek, które powinny ujrzeć światło dzienne. Czasami mi się też wydaje, że autorki, nawet te zagraniczne boją się trochę bardziej rozwinąć temat mafii i dać na przykład bardziej krwawe opisy, bo ja właśnie tego oczekuję. W tej pozycji widać ogromną pasję i serce autorki, które włożyła i przelała na kartki papieru. Tak więc gratulacje Natka, bo zrobiłaś kawał dobrej roboty. Zdecydowanie w skali od 1 do 10, ta historia dostaje ode mnie mocną dychę!

Podsumowując “Krwawe więzy” to pozycja “must read” nie tylko tego miesiąca, ale i roku. Zdecydowanie jest to jak najbardziej udany debiut autorki. Jeśli lubicie mafijne klimaty i chcecie dostać mafię, to się nawet nie zastanawiajcie, tylko sięgajcie po tę propozycję. Gwarantuje, że będziecie się przy niej świetnie bawić, tak samo, jak i ja. Dajcie się porwać na niezapomnianą przejażdżkę i zobaczcie, z czym się przyjdzie zmagać Salvatorowi i Elenie.
Czy polecam? Głupie pytanie, oczywiście, że tak!!!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękujemy autorce N. R. Paradise i Wydawnictwu WasPos.

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png




1 komentarz:

  1. Na razie nie mam jej w swoich czytelniczych planach, ale skoro to udany debiut, to może za jakiś czas dam jej szansę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...