środa, 27 maja 2020


Leisa Rayven - „Profesor Feelgood”
[Patronat medialny]
Seria: Masters of love


Co ma zrobić kobieta, gdy mężczyzna z nieskończoną liczbą wad, wydaje jej się idealny?
Ambitna redaktorka Asha Tate jest beznadziejną romantyczką. Wierzy w wielką, nieskończoną miłość. Jasne, seks jest w porządku, ale Asha nigdy nie była kimś, dla kogo liczy się tylko sfera fizyczna.
Aż do teraz.
Gdy Asha widzi na Instagramie gorący profil kogoś, kto określa siebie mianem Profesor Feelgood, po raz pierwszy czuje coś, co można określić tylko jednym słowem – żądza. Nie wzdycha jednak wyłącznie do zdjęć profesorka i jego niesamowitego ciała, bo jakby tego było mało, ten facet pisze wiersze o utraconej miłości, a one cóż… przemawiają do jej duszy.
Wydawnictwo, w którym kobieta pracuje, ma kłopoty i desperacko potrzebuje bestsellera, a Asha wie, że miliony lojalnych obserwatorów profilu, które potencjalnie kupiłyby książkę profesora, mogłyby uratować jej szefa.
Jednak tuż po podpisaniu umowy do Ashy dociera, jak wielki popełniła błąd. W prawdziwym życiu mężczyzna jest zupełnie inny niż osoba, którą wykreował na profilu. Okazuje się, że jest arogancki i irytujący, a jego niesamowita zdolność doprowadzania jej do szału zmienia wymarzony projekt w koszmar.
Asha powtarza sobie, że nie chce mieć nic wspólnego z profesorem. Wmawia sobie, że wcale go nie chce i nie potrzebuje. Przekonuje samą siebie, że nic do niego nie czuje.
Ale powtarzanie w kółko kłamstw nie sprawi, że staną się prawdą.

-Ash, każda z nas ma bagaż i, Bóg mi świadkiem, mój jest równie duży, jak twój. Ale Max nauczył mnie, że jeśli chodzi o przeszłość... w końcu musimy się z nią rozprawić. To niezdrowe tak się jej trzymać. Wmawianie sobie, że nie wpływa na nasze życie czy związki, ale to nieprawda. Czasem musimy pogodzić się z przeszłością, by zadbać o przyszłość. Powoli uczę się, jak to robić i sądzę, że też powinnaś.
Nie odpowiadam, bo nie mam nic do powiedzenia. Zgadzam się, że wszyscy mamy problemy, ale radzenie komuś, by odpuścił, jest bezsensowne. Niektóre wydarzenia trwale odciskają się na psychice i nic ich nie wymarze.”

Kim jest tajemniczy Profesor Feelgood?
Czy Ash uda się otrzymać upragniony awans?
Jak przebiegnie współpraca z Profesorkiem?

Odkładam kartkę zapisaną stroną w dół, żebym przypadkiem znów nie przeczytała tego wiersza. Rany, jego twórczość jest niebezpieczna. Myślałam, że to, co udostępnił w sieci, było gorące, ale w porównaniu z ukrytymi zbiorami wydaje się zwykłymi wymówkami. Przełykam raz jeszcze i prześlizguję wzrokiem po wersach o tym, jak bardzo chciałby obserwować twarz swojej kobiety, gdy doprowadza ją do orgazmu.
Zamykam oczy i w milczeniu oddycham głęboko kilka razy. Okej, nie mogę tego przy nim czytać. Naprawdę nie mogę.”

Profesor Feelgood” to kolejna propozycja autorki, która przypadła mi do gustu, tak jak wspominałam w poprzedniej recenzji, moja pierwsza styczność z twórczością autorki za sprawą serii „Romea” do udanych nie należała. Jednak „Masters of love” zdobył moje serce, już od pierwszych stron, pierwszego tomu. W „Panu Romantycznym” poznajemy historię Eden i Maxa, teraz przyszedł czas, abyśmy poznali opowieść jej siostry, czyli Ash. Byłam bardzo ciekawa, czy autorka ponownie stanie na wysokości zadania i spełni moje oczekiwania, które był naprawdę na wysokim poziomie i już teraz śmiało mogę powiedzieć, że zdecydowanie tak! Historia tu opowiedziana jest ciekawa i bardzo przemyślana. Fajnie, że bohaterowie rozpoczęli swoją wzajemną relację od niechęci i można powiedzieć tajemnic, nie chce jednak mówić jakich i odebrać Wam całej przyjemności z czytania tej opowieści. Odnoszę też wrażenie, że z każdą kolejną książką autorki, jej styl pisania i doświadczenie wskakują na coraz wyższy poziom, czym jestem wprost zachwycona.

Bohaterowie są świetnie wykreowanie, nie mieli prostego życia, tylko każdy z nich ciągnie za sobą pewny bagaż życiowych doświadczeń, nie zawsze pozytywny. Super jest to, że przeplata się sporo postaci z poprzedniego tomu. Ale wracając do Ash i Profesora Feelgooda. Ash to kobieta sukcesu, marzy o tym, aby otrzymać swój upragniony awans, co jest możliwe tylko dzięki znalezieniu książkowego bestsellera i tak trafia na Profesorka. Podobała mi się jej zaciekłość i wojownicza natura. Uwielbiam ich wzajemne przekomarzanie się i dogryzanie. Jeśli chodzi o Profesora, to gdyby taki mężczyzna pojawił się u nas gdziekolwiek, sama straciłabym dla niego głowę!! :D Oczywiście żarcik, ale tak naprawdę jest to świetny facet, chociaż momentami irytował mnie, gdy zachowywał się jak dupek. :)

Podsumowując „Profesor Feelgood” to cudowna historia o utraconej i odzyskanej miłości, właściwie śmiało mogę rzec, że idealnie sprawdzi się tu przysłowie „stara miłość nie rdzewieje” a idealnym dopełnieniem tej opowieści jest nutka tajemniczości. Ja gorąco Was zachęcam do przeczytania tej książki i przekonania się, kto będzie tajemniczym profesorem? Jak dla mnie jest to idealna lektura, przy której spędzicie cudowny wieczór, a na pewno nie będziecie się nudzić i gwarantuję, że pokochacie ją tak jak i ja!!
Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.

wtorek, 26 maja 2020



Samanta Louis
Syn mafii


„Tam, gdzie jest cicho, po kątach czai się zło”.

Miłość. Tajemnica. Zdrada. Śmierć.
Salvatore Costello, dziedzic najbardziej wpływowej rodziny mafijnej, wraca do Nowego Jorku, aby przejąć stołek po nieżyjącym ojcu. Poniekąd, ponieważ jest jeszcze coś, czego pragnie równie mocno - Audrey Davis, kobieta strzegąca tajemnicy, która połączy nowojorską Cosa Nostrę z sycylijską mafią.

Kiedy Sal pojawia się w klubie swojego kuzyna, aktualnie pełniącego funkcję bossa rodziny Costello, spotyka tam Audrey. Kobieta ma słabość do Salvatorego, ponieważ osiem lat wcześniej, kiedy dopiero wkraczali w dorosłość, darzyła go wielkim uczuciem. Niestety ich drogi niespodziewanie się rozeszły. Życie Audrey u boku Lorenza nie należy do łatwych. Socjopatyczny capo traktuje kobietę jak swoją własność, chociaż ta nie należy do niego, nie stroni też od przemocy. Nie ma pojęcia, że wkrótce przyjdzie mu za to zapłacić.

Gdy Audrey trafia do rezydencji Costello, rozpoczyna się gra o władzę, w której dziewczyna staje się znaczącym pionkiem. Sal, aby odzyskać ukochaną i na nowo ją w sobie rozkochać, jest w stanie zrobić wszystko, jednak nie może zapomnieć o tym, jak ważną osobistością jest w półświatku.

Z tego starcia nikt nie wyjdzie cało. Czy jesteś gotowy, by wejść do świata pozbawionego wszelkich skrupułów i granic? 

“[...] teraz nadszedł czas, żebym odebrał z jej rąk to, co moje, nawet jeśli będę musiał ją zabić.”

Z twórczością Samanty Louis spotykam się po raz pierwszy, a wszystko za sprawą pierwszego tomu z cyklu The Costello Family “Syn mafii”. Kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach i przeczytałam, że to historia z mafią w tle od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Bardzo lubię ten wątek, także praktycznie wszystko, co dotyczy mafii, muszę przeczytać. Lektura jest krótka, ma zaledwie 238 stron i bardzo spory druk, jednak mi to jakoś specjalnie przeszkadzało. Im większy druk, tym lepiej dla moich oczu :D
 Miałam nadzieję, że w końcu tym razem dostanę mafię z prawdziwego zdarzenia, ale niestety tak nie było. Za każdym razem, kiedy wpada w moje łapki jakaś mafijna opowieść, to durna się nastawiam, że tym razem może w końcu dostanę to, czego od takich książek oczekuję, aczkolwiek po raz kolejny tak nie było. Ale oczywiście, żeby Was nie zmylić, to ogólnie książka mi się podobała mimo tego, że tej mafii było tyle, co nic. Autorka w ciekawy sposób poprowadziła fabułę i akcję oraz życie głównych bohaterów. Jednak muszę się przyczepić do tego, że jak dla mnie było za mało dialogów, a za to bardzo dużo opisów. Osobiście wolę, jak jest więcej rozmów między postaciami, jednak i tak mi się bardzo szybko tę książkę czytało, bo skończyłam ją w kilka godzin. 

Na pierwszy plan wysuwają się Salvatore oraz Audrey, których łączy wspólna przeszłość i coś jeszcze, pewien “sekret”. Kiedyś bardzo się kochali, ale los i to, kim była rodzina Salvatore oraz on sam, rozdzielił ich na osiem lat. Teraz on stał się bezwzględnym mafiozem, a ona pracuje w klubie ze striptizem. On jest niebezpiecznym człowiekiem, a ona pyskatą dziewczyną, która mówi to, co jej ślina na język przyniesie, nie zważając na konsekwencje.
Nie będę nic więcej pisać o bohaterach, bo musicie ich poznać sami. Ja ogólnie ich bardzo polubiłam i uważam, że zostali bardzo dobrze wykreowani. Co do postaci pobocznych, to odgrywały istotną rolę w życiu Audrey i Sala. Dzięki nim ta historia stała się pełniejsza i bardziej interesująca.

Język, jakim pisze autorka, jest lekki, spójny i zrozumiały dla czytelnika. Nie trzeba wytężać umysłu nie wiadomo jak, żeby zrozumieć, co na pisarka chciała przekazać. Wydaje mi się, że Samanta Louis w jakimś stopniu przeniknęła do świata mafii, ale bardziej chodzi mi o te kodeksy niż krwawe sceny, bo dla mnie akurat mafia się właśnie z tym kojarzy. Zastosowana jest tu również dwutorowa narracja, dzięki której mamy wgląd w umysł Sala i Audrey. Widzimy, co jest dla nich najważniejsze, kim tak naprawdę są, jak lata rozłąki ich ukształtowały i do jakiego stopnia zmieniły. Występuje tu kilka scen seksu, ale są opisane łagodnie bez jakichś brutalnych podtekstów. W tej pozycji również nie dostaniecie zbędnego cukrzenia, latających jednorożców, czy serduszek i kwiatków, tylko świat, w którym liczy się przemoc, bezwzględność i podporządkowanie się. 

Mimo tych kilku rzeczy, które wspomniałam na samym początku, z którymi miałam w jakimś stopniu problem, uważam, że ta pozycja jest udana, ponieważ autorka potrafiła mnie wciągnąć w świat, który wykreowała. Spędziłam naprawdę miło czas podczas czytania i czekam z wyczekiwaniem na drugi tom, bo skończył się tak, że miałam ochotę brzydko mówić. Mam nadzieję, że autorka nie każe nam długo czekać na kontynuację.

Reasumując “Syn mafii” to pierwszy tom rozpoczynający cykl The Costello Family. To książka, w której znajdziecie bezwzględnego i niebezpiecznego bosa mafii Salvatore oraz dziewczynę, która już na zawsze będzie z nim związana przez pewien sekret, a o jakim jest mowa? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Czy książkę polecam? Oczywiście, że tak mimo tej mafii, która jak dla mnie nie była mafią, jakiej oczekiwałam, ale kto wie, może akurat w drugim tomie będzie to, na co tak zawsze czekam, czyli wielkie bum i dużo krwi :D

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu WasPos.

 logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png

poniedziałek, 25 maja 2020




Georgia Cates
“Piękno miłości”
[Patronat medialny]


“- Najpierw pokazałaś mi, czym jest piękno bólu. Później zrozumiałem, na czym polega piękno oddania. Teraz dzieje się coś nowego - oznajmiam.
- Co takiego?
- Poznaję piękno miłości.”

Opowieść o miłości pięknej Amerykanki i bogatego Australijczyka.

Jack Henry McLachlan nie sądził, że dostanie od życia aż tak wiele. W Laurelyn Prescott odnalazł wszystko, nawet to, czego – wydawało mu się – nie chciał i nie potrzebował.

Szczęście młodej pary nie trwa jednak długo. Czar pryska wraz z powrotem mrocznej przeszłości Jacka. Mężczyzna chce ochronić ukochaną przed konsekwencjami popełnionych przez niego grzechów, lecz szybko okazuje się to niemożliwe. Nie ulega wątpliwości, że oboje będą musieli stawić im czoła.

Czy Jack i Laurelyn pokonają przeciwności losu?
Czy znowu będą szczęśliwi?

“Zrobiłam to. Wyszłam za mężczyznę, który rok temu zaproponował mi trzymiesięczny układ.”

“Piękno miłości” to ostatni tom z serii Beauty, który jest zwieńczeniem losów Jacka Henry'ego i Laurelyn. Czy książka mi się podobała? Oczywiście, że tak. W końcu ta dwójka jest ze sobą i zdawać by się mogło, że już nic nie stanie na drodze do ich szczęścia, ale nic bardziej mylnego. Kiedy para jest w końcu szczęśliwa, przeszłość Jacka Henry’ego daje o sobie znać. Laurelyn jest z tym ciężko i wygląda na to, że nie zawsze potrafi sobie z tym poradzić. Ciągle w głowie rozgrzebuje to, jaką jej mąż był wcześniej osobą. Przyznam szczerze, że miejscami główna bohaterka działała mi na nerwy swoim zachowaniem. Znała przeszłość Jacka, wiedziała, jaki on był, ale mimo to wyszła za niego, a później zachowywała się trochę nie na miejscu, wręcz jak rozkapryszony bachor. Nie miała prawa go oceniać i jego wcześniejszy sposób bycia. To dla niej się zmienił i to właśnie ją wybrał i kochał. 

Ogólnie cała fabuła, jak i wpleciona akcja, były ciekawe. Autorka fajnie to pociągnęła i nie miałam czasu na nudę. Bardzo szybko mi się czytało tę książkę, z czego bardzo się cieszę. Troszkę na samym początku było słodko, ale w sumie co się dziwić skoro główni bohaterzy są świeżo po ślubie. Styl pisania Georgi Cates miał taki miły przepływ w tempie i rozbudowie książki tak samo, jak przy dwóch poprzednich tomach. Przejścia pomiędzy rozdziałami były płynne, dialogi spójne, a kreacja głównych bohaterów jak dla mnie fajna, ponieważ są dobrze rozwinięte i charyzmatyczne, aczkolwiek Laurelyn w tym akurat tomie, jest miejscami nieznośna i miałam ochotę ją za kłaki wytargać i ustawić do pionu. Pojawiały się również HOT sceny, które ociekają erotyzmem, czuć wzajemną miłość pomiędzy Jackiem a Laurelin i na pewno te sceny nie były przesadzone. Autorka pozwala nam po raz kolejny zajrzeć w głąb myśli bohaterów, ponieważ mamy tu dwa punkty widzenia, Jacka, jak i Laurelyn, co bardzo uwielbiam i cenię sobie w książkach (tak, tak wiem, powtarzam się, jak zdarta płyta).  

Nic już więcej nie będę pisała i jedyne, co mogę zrobić, to jak zwykle Wam napisać, żeby wyrobić swoje własne zdanie o tej serii, po prostu musicie ją sami przeczytać. Mnie się ogólnie podobała i miło spędziłam przy niej czas i nie żałuję, że ją przeczytałam.

Reasumując “Piękno miłości” to zakończenie losów Jacka Henry’ego i Laurelyn. Po wyboistej drodze ta dwójka w końcu jest razem, ale i w tym przypadku przeszłość mężczyzny daje o sobie znać i próbuję tę dwójkę rozdzielić.
Jaki będzie finał tej książki?
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.


czwartek, 21 maja 2020



Tillie Cole
“Odnalezione piękno”


“To była moja jedyna szansa, by stąd spierdolić. Wskoczyłem na swój motocykl i wyjechałem z rancza tylną drogą. Nie oglądałem się za siebie. Po prostu, kurwa, jechałem… Dokąd? To nie miało znaczenia.
Ale po raz pierwszy w życiu czułem się wolny.”

Shane „Tank” Rutherford miał zaledwie siedemnaście lat, gdy uciekł przed ciężką ręką ojca i wylądował na ulicy. Walczył o przeżycie, aż niespodziewanie został uratowany przez grupę mężczyzn, która wzięła go pod swoje skrzydła. To był — świetnie wszystkim znany — teksański Ku Klux Klan.

Minęło wiele lat, nim Tank ocknął się z zaślepienia Ku Klux Klanem i jego ideami. Po opuszczeniu więzienia czuł się zagubiony w świecie, którego już nie znał. W imię nowego życia wyrzekł się nawet przyjaźni. Był więc zdany tylko na siebie. Do czasu. Pewnego dnia na jego drodze stanęła prawdziwa królowa piękności. Kobieta, która wyglądała, jakby uciekła z balu lub ekskluzywnego przyjęcia.

Susan-Lee Stewart miała dosyć konkursów piękności, ale przede wszystkim siniaków nieszczędzonych jej przez osobę, która powinna kochać ją bezwarunkowo. Po zdobyciu tytułu Miss Środkowego Teksasu dziewczyna w ułamku sekundy podjęła decyzję i uciekła ze sceny. Zostawiła za sobą dawne życie, pełne blichtru i brutalności, i wskoczyła na motocykl prowadzony przez umięśnionego przystojniaka, który wyglądał jak grecki bóg — aby już nigdy nie oglądać się za siebie.

Gdy Susan-Lee obejmuje w pasie Tanka, żadne z nich jeszcze nie wie, że to spotkanie odmieni ich życie — że na zawsze zmieni ich skrzywdzone serca.

Oto piękna historia o tym, że czasem wystarczy znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.

Zanim stali się Tankiem i Piękną, byli Shane’em i Susan-Lee. Ich serca w końcu się odnalazły... 

Kolejna opowieść z cyklu Kaci Hadesa, która zawładnęła moim serduchem. Historia Tanka i Pięknej, mimo że tak krótka, jest po prostu idealnym dopełnieniem. Fajnie, że wydawnictwo nie opuszcza tych nowelek, tylko również je wydaje. Kiedy czytałam poprzednie części, zawsze się zastanawiałam, jaka jest właśnie historia tej dwójki, kim byli, zanim stali się Tankiem i Piękną. 
Shane nie miał łatwego życia i już jako siedemnastolatek uciekł z domu od ojca tyrana. Tułał się po ulicy, mieszkając i śpiąc na niej. Pewnego dnia, kiedy został napadnięty, kilku kolesi przyszło mu z pomocą, jak się później okazało, byli to członkowie Ku Klux Klanu, którzy go zwerbowali w swoje szeregi. Zapewne wiecie już, jak ten klan działa z poprzednich części. Jego życie się toczyło dalej, ale kiedy trafił do więzienia, a później z niego wyszedł, był odmieniony i opuścił klub.
Susan - Lee to młoda dziewczyna i totalna piękność. Bierze udział w konkursach piękności, ale nie to jest jej marzeniem i czuje się jakby była w pułapce, ale wszystko znosi, aby zadowolić matkę. Jednak, kiedy stoi na scenie i odbiera koronę ma już wszystkiego dość. Ucieka ze sceny i zatrzymuje na ulicy motocyklistę, wsiada na jego motor i odjeżdża, nie oglądając się za siebie.
Nie będę nic już pisać o tej dwójce, ponieważ ta nowelka jest bardzo króciutka i zapewne chcielibyście ją sami przeczytać i dowiedzieć się, jak trafili w szeregi Katów.

“Nie musiałam patrzeć na matkę, by pomogła mi w podjęciu decyzji. Nawet nie obchodziło mnie to, że facet miał ogoloną głowę, a po jej boku ogromną czerwoną bliznę. Po prostu zobaczyłam swoją szansę na wolność i stwierdziłam, że dobrze się ona prezentuje.
Wspięłam się na tylne siedzenie harleya i otoczyłam faceta ramionami w talii.
- Proszę cię, jedź!”

Ogólnie cały zarys fabuły mi się podoba i cieszę się, że Tank i Piękna mają swoją opowieść nawet taką w skrócie. Czytanie zajęło mi z półtorej godziny i naprawdę spędziłam przy tej książce miło czas. Troszkę szkoda, że Tillie Cole bardziej nie rozbudowała tej historii, ale z drugiej strony ją rozumiem, ponieważ ta seria ma wiele części i nie sposób stworzyć tyle opowieści o każdym członku gangu.

Oczywiście co do narracji i stylu pisania wszystko pozostaje bez zmian. Autorka utrzymuje wszystko na poziomie. Podobało mi się to, że było kilka wstawek z przeszłości i mniej więcej mamy namiastkę obrazu, co się w życiu bohaterów wydarzyło. Postacie zostały wykreowane fajnie i od razu ich polubiłam, a w szczególności Piękną.
Uważam, że ta pozycja jest, jak najbardziej udana. Kocham pióro Tillie Cole i zawsze pozostanę mu wierna.

Reasumując “Odnalezione piękno” to krótka nowelka opisująca historię Tanka i Pięknej jeszcze za panowania ojca Styxa. Nawet ta stustronicowa opowieść zawiera w sobie wiele emocji i trzyma poziom. 
Szczerze polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.





wtorek, 19 maja 2020


Tijan
“Fallen Crest. Uniwersytet”


“Nadszedł dzień przeprowadzki do college’u - ten, o którym kiedyś śniłam po nocach.
Dla mnie był kwintesencją wolności. Wybawieniem od nieszczęśliwego domu. Wyzwoleniem od tyrad mojej matki, od jej napadów euforii i szału. Wolnością od niej.”

Sam i Logan dołączają do Masona na uniwersytecie, jednak to nie nauka będzie ich głównym wyzwaniem. Sebastian Park, największy wróg pary, jest bardziej niebezpieczny, niż mogło się wydawać.

Mason po raz pierwszy w życiu musi poradzić sobie z profesjonalnymi futbolistami, którzy śledzą każdy jego krok. Sam próbuje pozbierać się po rodzinnych dramatach i skupić się na bieganiu. Oboje doskonale wiedzą, że wystarczy jeden nierozważny ruch, a wszystko runie.

Czy nowe niebezpieczeństwa sprawią, że najgorętsza para Fallen Crest jeszcze bardziej się do siebie zbliży?
A może wokół są też ludzie, którym nie warto ufać?

“Fallen Crest” jak pewnie wcześniej zauważyliście w moich poprzednich recenzjach, to jedna z moich ukochanych serii, które wręcz ubóstwiam. Czytałam wszystkie części w oryginale i wówczas wtedy już zawładnęły moim sercem. Uwielbiam motyw szkoły w książkach i wiedziałam, że na bank mi się ten cykl spodoba i się nie myliłam. Tym razem autorka przychodzi do nas z częścią, która jest poświęcona uniwersytetowi. Cała trójka Mason, Logan i Sam znowu uczęszczają do tej samej szkoły, ale ich priorytetem nie będzie nauka, a pewien osobnik, który chce zagrozić nie tylko Masonowi, ale także Sam. Będą zmuszeni stawić czoło nowym problemom, a tym problemem jest Park Sebastian, który chce się na Masonie zemścić. Chłopak niestety ma związane ręce i nie może się zbytnio wychylać, ponieważ mógłby stracić stypendium i tym samym szansę na karierę w futbolu. Dlatego to tym razem Sam i Logan przejmują pałeczkę i chcą ochronić Masona, ale czy to im się uda? Oczywiście tego się dowiecie, sięgając po “Fallen Crest. Uniwersytet”.

“Jego usta ułożyły się, by wymówić jej imię, a ja wiedziałem już, że to wszystko było na nic. Sebastian zamierzał się na niej zemścić, a w przyszłym roku planowała zacząć tu studia - miała wejść prosto w paszczę lwa. Osobiście podawałem im ją na tacy.
Jego głos był niski i chropowaty. Dotarł do mnie, przebijając się przez dzwonek alarmowy w mojej głowie. Gdzieś w środku czułem, jak rozpętuje się we mnie burza, ale jego słowa przeszyły mnie na wskroś.
- Zamierzam odebrać ci twoje serce.”

Tijan cały czas trzyma poziom i daje nam w swoich książkach wiele tajemnic, niedopowiedzeń, intryg. Bałam się, że z każdą kolejną częścią będzie ciągnęła losy Sam, Masona i Logana na siłę, że zabraknie jej pomysłu, w którym kierunku dalej iść, ale oczywiście te obawy były niepotrzebne. Każdy kolejny tom na nowo zaskakuje, rozbudza emocje i nie ma czasu na nudę. Ja opowieści Tijan pochłaniam jak świeże bułeczki i nic nie jest w stanie mnie od nich oderwać. Uwielbiam jej lekkość, którą pisze, ponieważ potrafi mnie wciągnąć w świat, który kreuje w swoich książkach i czasem mam takie wrażenie, jakbym stała obok bohaterów i przeżywała dokładnie to samo, co oni. Jest to ogromnym plusem, bo właśnie o to chodzi, żeby podczas czytania, wkręcić się w książkę na maksa. 

Nadal zastosowana jest tu narracja pierwszoosobowa, ale z dwóch perspektyw. Główni bohaterzy po raz kolejny muszą się zmierzyć z przeciwnościami losu, które mogą ich poróżnić, bo najgorzej jest mieć przed sobą tajemnice. Pojawiają się w tej części nowi bohaterzy. W sumie Parka Sebastiana mogliśmy już poznać w czwartym tomie, ale tutaj możemy zaobserwować go dużo więcej i zobaczyć, jakim jest dupkiem oraz Summer, która jest współlokatorką Sam. Jest jeszcze kilka innych postaci, ale te dwie są w sumie najważniejsze i wnoszą do całej historii sporo chaosu, tajemnic i intryg. Również nie byłoby to w stylu autorki, gdyby nie zakończyła swoich książek z jakimś hukiem i tym razem też tak było. Niedługo zabieram się za kolejną część, bo muszę sobie przypomnieć jeszcze raz, o czym dokładnie była.

Reasumując “Fallen Crest. Uniwersytet” to kolejna jak najbardziej udana pozycja spod pióra Tijan. Jeśli lubicie w książkach motyw szkoły, a w tle porachunki i różne podstępy to ta pozycja jest zdecydowanie dla Was. Myślę, że spędzicie przy niej miło czas tak samo, jak i ja.
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece


Paulina Wiśniewska - „Jak smakuje szczęście?”
[Patronat medialny]


Dwie siostry, Kinga i Milena, muszą uporać się z własnymi lękami, aby znaleźć drogę do szczęścia.

Kinga po wydarzeniach z przeszłości staje się nieufna wobec mężczyzn. Gdy w jej życiu pojawia się Artur, kobieta nie jest pewna, czy może mu zaufać. Czy raz złamane serce może pokochać na nowo?

Milena, młodsza z sióstr, ma w życiu to, czego najbardziej potrzebuje - miłość. Sądzi, że Piotr, jej narzeczony, kocha ją tak, jak ona jego. Nie ma pojęcia, że los szykuje dla niej niemiłą niespodziankę. Czy poradzi sobie, gdy znajdzie się na życiowym zakręcie?

Miłość, przyjaźń, zagadkowe morderstwo z przeszłości. Dwie kobiety, dwie historie, jeden cel - znaleźć szczęście. „Jak smakuje szczęście?" to opowieść, w której nie brakuje emocji, tajemnic oraz rodzinnych intryg.

Uczucie między nami rozkwitało z każdą chwilą, czułam się szczęśliwa tak po prostu. Nie potrzebowałam niczego więcej, wystarczyła mi jego obecność, dotyk, a świat wokół tracił znaczenie.”

Czy tajemnica Piotra wyjdzie na jaw?
Czy Kinga i Artur pomimo traum z przeszłości znajdą wspólną drogę?

Wieczór upłynął w miłej i radosnej atmosferze. Jutro sylwester, zakończenie roku, początek nowego. Nie miałam konkretnych postanowień noworocznych, ale jednego byłam pewna. Chciałam być szczęśliwa i mieć przy sobie ludzi, którzy są tego warci. Nie będę wracała do przeszłości, bo nie ma to sensu, rozdrapywanie starych ran powoduje, że nigdy się nie zagoją. Poza tym moje serce wypełnia uczucie do Artura i chcę, aby to trwało jak najdłużej. I wierzę, że u jego boku zaznam szczęścia, którego mi brakowało w relacjach damsko – męskich.”

Paulina Wiśniewska, mieszkanka Poznania, która od bardzo dawna marzyła o wydaniu swojej książki. Pisanie nowych historii do dla niej podróż, która dopiero co się rozpoczyna i będzie trwała, dopóki pozowoli jej na to wyobraźnia. Niedawno w nasze ręce trafiła jej debiutancka powieść „Jak smakuje szczęście?”, która pomimo swojej niezbyt dużej objętości bardzo mi przypadła go gustu. Autorka pisze językiem prostym, spójnym i zdecydowanie wie, jak wciągnąć czytelnika w szpony swojej historii. Opowieść ta, aby ją przeczytać, nie zajęła mi zbyt dużo czas i spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile. Jest ona przemyślana i bardzo fajnie skonstruowana, aczkolwiek mam maleńkie „ale”, uważam, że niektóre wątki mogłyby być bardziej rozwinięte, ponieważ w niektórych sytuacjach czułam niedosyt.

Bohaterowie byli fajnie stworzeni, jednych polubiłam od razu, inni natomiast działali mi na nerwy już od pierwszych wypowiedzianych słów i wiedziałam, że mają oni coś za skórką. Najbardziej żal w całej tej historii było mi Mileny, która uważam, że najbardziej dostała w kość od życia, chociaż i tak świetnie sobie poradziła. Kinga to taka osoba, którą polubiłby każdy, tak samo, jak Artura. Są to tak pozytywne postacie, że od razu zdobywają sympatię czytelnika, swoim zachowaniem i podejściem do życia. Nie chcę tu niczego zdradzać z fabuły, ponieważ zabrałabym Wam całą przyjemność z czytania, gdybym zdradziła cokolwiek, dlatego na tym poprzestanę na pisaniu tej recenzji.

Jak smakuje szczęście?” Pauliny Wiśniewskiej to udany debiut, który sprawi, że Wasz spokojny wieczór, stanie się naprawdę przyjemny. Poznajcie historię dwóch sióstr Kingi i Mileny, które nie mają w życiu łatwo, ale zawsze znajdą wyjście z sytuacji. Jest to znakomita opowieść przepełniona miłością, tajemnicami i kłamstwami. Czy dla tych dwóch kobiet będzie dane szczęśliwe zakończenie? O tym musicie przekonać się sami.

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki oraz objęcia patronatem dziękuję autorce Paulinie Wiśniewskiej oraz Wydawnictwu WasPos.




poniedziałek, 18 maja 2020



Riva Scott
“Warci ocalenia”
[Recenzja przedpremierowa]


Amy McDonald, to mieszkająca w małym miasteczku w stanie Waszyngton właścicielka prężnie działającej kwiaciarni. Prowadziła spokojne życie aż do dnia, w którym wszystko się zmieniło. Echa przeszłości dały o sobie znać, ponownie wpychając ją w mroczny świat przestępstwa i intryg. Rozpoczęła się gra, której reguł nie znała. Wkroczyła do niebezpiecznego świata, pełnego przerażających ludzi. Los postawił na jej drodze człowieka, którego już nigdy więcej nie chciała spotkać…

Czy ratunek przyjdzie na czas? Czy dziewczyna odnajdzie w sobie siłę, by zawalczyć o swoje bezpieczeństwo?

W tej historii nikt nie jest tym, za kogo się podaje.

Miej oczy szeroko otwarte, bo nie wiesz kto okaże się wrogiem, a kto przyjacielem.

“Poczułam ukłucie bólu. Nie, ten człowiek nie był łagodny, nie miał dwóch obliczy. Był zły do szpiku kości, a ja właśnie rozdrażniłam bestię i będę musiała ponieść tego konsekwencje.”

Miałyśmy z Paulą już okazję patronować przy debiucie Rivy Scott “Smak pokusy”, której niestety jeszcze nie czytałam (jednak Paula jest już po lekturze), ale teraz po raz kolejny mamy tę przyjemność objąć patronatem jej drugą książkę “Warci ocalenia”. Czytałam ją już jakiś czas temu, ponieważ pisałam do niej rekomendację i wówczas wtedy ta pozycja wywołała we mnie ogrom emocji. Kilka dni temu zaczęłam ją czytać jeszcze raz i autorka była ciekawa, czy znowu ta książką wywrze na mnie takie same emocje, jak za pierwszym razem. Kochana jak mam być szczera, to wywołała jeszcze większe, to cholera jest bardzooo dobre. Książka może i jest krótka, ale na tych 288 stronach jest zawartych tyle emocji i akcji, że to głowa mała. Książkę się czyta błyskawicznie, bo ja ją skończyłam czytać w kilka godzin i na sam koniec chciało mi się płakać, że to już się skończyło, a ja chciałam o wiele więcej. Fabuła była przemyślana i mroczna zarazem, a ja kocham takie porąbane historie, które przyprawiają mnie o dreszczyk emocji. Autorka idealnie buduje napięcie, które nie wybucha od razu, tylko stopniowo narasta.
W tej pozycji mamy zawarty trójką pomiędzy Amy, Astonem i Jorge. To są całkiem trzy różne postacie i trzy różne historie, które przyprawią Was o szybsze bicie serca. Riva nie stworzyła ich przesłodzonych i jakichś ciepłych kluch, tylko takich z przysłowiowymi “jajami”. Może teraz troszkę Wam przybliżę głównych bohaterów.

Amy to prokurator z zawodu, ale po pewnej sytuacji ucieka z domu i osadza się w Arlington, gdzie jest kwiaciarką. Ma przy sobie dwójkę przyjaciół, robi to, co lubi i żyje sobie spokojnie, chociaż czasami jej zachowanie mi działało na nerwy, bo zamiast myśleć głową, myślała tym, co ma między nogami :D
Aston White to agent specjalny pracujący pod przykrywką, który ma za zadanie pomoc w rozpracowaniu  pewnego groźnego mafiosa, który ma wtyki dosłownie wszędzie. Tego bohatera kocham miłością do grobowej deski. Jego i Amy łączy przeszłość, ale jaka, tego dowiecie się oczywiście, czytając. 
Oraz trzeci bohater to Jorge Gaminguez. Tego typa można opisać jako bezwzględnego szefa mafii, który się nie cofnie dosłownie przed niczym. W życiu Amy pojawia się nieprzypadkowo. Robił interesy z jej ojcem, a kiedy ten się próbuje wycofać, Gaminguez uderza w Amy. Szczerze mówiąc, ten bohater mnie przyprawiał o gęsią skórkę, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Wiedziałam już od początku, że będzie tym czarnym charakterem, ale mimo wszystko coś mnie do niego ciągnęło. Chyba to już jest wiadome, że lubię takich poje… (mam nadzieję, że się domyślicie, o co mi chodzi, bo nie chcę pisać brzydko). 

“Byłem chorym sukinsynem, a strach który wyczuwałem u drugiego człowieka sprawiał mi przyjemność”.

Co do postaci drugoplanowych, to również odegrały tu ważną rolę, chociażby Nick partner Astona, pielęgniarka Holly, czy przyjaciele Amy. Jak dla mnie idealnie dopasowali się w tę historię, oddając jeszcze lepiej cały zarys książki.

Autorka również wspominała, że “Warci ocalenia” to jej nowa odsłona i bardzo mi się ona podoba w takim wydaniu. Jest to idealny romans ze wplecionym mafijnym wątkiem. Wspomnę jeszcze, że Riva pisze językiem takim, który od razu trafia do czytelnika, dzięki czemu nie musimy siedzieć i główkować nad tym, co autorka miała na myśli. Oczywiście zawarła tu moją ulubioną narrację, w którą się mogłam wczuć całą sobą, bo dzięki temu miałam możliwość zajrzeć w umysły Amy, Astona oraz Jorge, chociaż z punktu widzenia tego ostatniego bohaterka było zaledwie kilka rozdziałów.

Zdecydowanie Riva Scott może odetchnąć teraz z ulgą, bo ta pozycja jest naprawdę dobra, chociażby dlatego, że wciąga już od samego prologu. Losy bohaterów stoją pod wielkim znakiem zapytania, bo tak naprawdę do końca nie spodziewamy się tego, jaki będzie finał i, w którą stronę pójdzie autorka. Czy książka się zakończy happy endem? A może na samym końcu będzie wielkie BUM?
Ja Was z ręką na sercu zachęcam po sięgnięcie tego tytułu, bo jest wart uwagi :)

Jako podsumowanie przytoczę tu moją rekomendację, która uważam, że oddaje to, co zawiera w sobie książka :)
Po jakże udanym debiucie, Riva Scott powraca w nowej odsłonie! Warci ocalenia, to nie jest pozycja dla grzecznych dziewczynek! Ta opowieść jest bezwzględna, mroczna, pełna zwrotów akcji, które nie raz spowolnią bicie waszego serca. Dajcie się wciągnąć w świat pełen namiętnej żądzy, przerażenia i seksualnego napięcia.

Kasia

Za książkę do recenzji i możliwość objęcia tego tytułu patronatem medialnym dziękuję autorce Rivii Scott oraz Wydawnictwu WasPos.

logo-ostatnie-prawidlowe-416x400.png




piątek, 15 maja 2020


Leylah Attar - „Papierowy Łabędź”


Mówi się, że wyrobienie nawyku zajmuje dwadzieścia jeden dni. Wytrzymała tyle. Ale dwudziestego drugiego oddałaby wszystko, żeby znaleźć się w słodkich objęciach niebytu.

Ponieważ tego dnia zrozumiała, że droga ucieczki oznacza pewną śmierć dla jednego z dwóch mężczyzn, których kochała.

Porywająca opowieść o namiętności, stracie i odkupieniu. Mroczny, intensywny, a mimo to wzruszający romans, pełen realizmu, intryg oraz napięcia.

Niepewność mnie zabijała. Byłam gotowa na kolejne bolesne spotkanie, kolejną rundę poniżenia i degradacji zanim uzyskam jakieś przywileje. Przygotowywałam się na wszelką możliwość, czując ogromne napięcie w ramionach i szyi. Damian działał jednak nieprzewidywalnie, co było znacznie gorsze od systematycznego znęcania się według określonego wzorca. Przez to trwałam teraz w stanie ciągłego czuwania. Obawiałam się tego, co może nadejść, i czułam niepokój, kiedy nie nadchodziło.”

Dlaczego Damian porwał Sky?
Czy naprawdę jest tak mrocznym i bezlitosnym człowiekiem, za jakiego jest uważany?
Kim tak naprawdę jest mężczyzna?

Nienawidziłam okazywać przed nim słabości. Nienawidziłam tego, że wziął mnie na ręce, a ja do niego przylgnęłam. Nienawidziłam tego, że pozwoliłam zanieść się na dół i wykąpać. Nienawidziłam, że wytarł moje ciało do sucha, a potem pomógł się ubrać. Nienawidziłam tego, że nałożył maść, po czym owinął mój palec czystym bandażem. Nienawidziłam, że położył mnie do łóżka, a później zgasił światła. Nienawidziłam, że pragnęłam, aby przy mnie został, potrzymał za rękę i pogłaskał po głowie. Nienawidziłam tego, że właśnie zapadałam na ten cholerny syndrom sztokholmski.”

Leylah Attar pisarka, której pasją są również fotografia, jedzenie i podróże. Pisze powieści o miłości, wstrząsające, poruszające i z niespodzianką. Ja swoją przygodę z twórczością autorki rozpoczęłam od jej pierwszej powieści, która pojawiła się na polskim rynku wydawniczym, czyli „Papierowego Łabędzia”. Przyznam się szczerze, że dość długo ta opowieść zalegała na moim regale z książkami do recenzji, najpierw nie miałam do niej za bardzo zapału, później zaczęły się problemy ze zdrowiem, no ale przyszedł czas, aby poznać tę historię. Zachęcona ogromną ilością pozytywnych recenzji, z zapałem kilka dni temu sięgnęłam po tę książkę, ale niestety, jak szybko ten zapał się zaczął, tak szybko się skończył. Jak tylko brałam swój egzemplarz do ręki, za moment go odkładałam, ponieważ łapał mnie śpioch. Jakie był moje oczekiwania wobec tej historii? Byłam pewna, że dostanę tu ogromną dawkę emocji, trochę krwawych porachunków i całe mnóstwo akcji, przy których nie będę się nudziła ani minuty. Niestety, przeczytanie jej zajęło mi kilka dni, ponieważ po prostu, była nudna, możliwe, że spowodowane jest to tym, że miałam co do niej zbyt wygórowane wymagania. Jednak nie jest to tak, że była ona całkiem zła, przeczytałam ją, ale nie jest to taka historia, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i zapadnie w mojej pamięci, raczej wpadła do głowy i zaraz z niej wyleci. Jednak ma ona kilka plusów, które jako tako nadały minimalnej barwy całej opowieści. Pierwsze kilka rozdziałów były naprawdę interesujące i dzięki nim byłam pewna, że podczas czytania będę zbierała szczękę z podłogi, niestety tak się nie stało, im dalej brnęłam, tym coraz mniej ona mi się podobała. Jednym z plusów był początek i koniec, ponieważ środkowe akcje były po prostu słabe.

Dużym pozytywem w tej historii jest główny bohater Damian, który miał charakter i pałała od niego chęć zemsty, którą ciągnął praktycznie do samego końca i to było fajne, że nie zmienił się on pod wpływem kobiety. Dążył cały czas do wyznaczonego sobie celu i nie zrobił z siebie takiej typowej dupy wołowej. Co do Sky mam mieszane uczucia, czasami zachowywała się jak dorosła, logicznie myśląca kobieta, a momentami jak durna idiotka, czym działała mi na nerwy.

Dłużej nie będę się rozpisywać na temat tej opowieści, ponieważ uważam, że powinniście sami wyrobić sobie opinię na temat tej książki. Mi „Papierowy łabędź” niezbyt się podobał i wątpię, czy kiedykolwiek do niej wrócę. Was jednak zachęcam do tego, abyście na własnej skórze przekonali się, czy przypadnie Wam do gustu historia Sky i Damiana.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...