sobota, 9 maja 2020


Willow Winters
“Bez litości


Powinienem był przewidzieć, że mnie zniszczy. Kobiety takie jak ona są stworzone do tego, by doprowadzać do upadku mężczyzn takich jak ja. Ale nie mogłem się oprzeć. Została mi dana, by rozpętać wojnę, a ja nazbyt chętnie ją przyjąłem.
Nie wiedziałem jednak, że przez nią wszystko się zmieni. Ona, jak nikt inny, potrafi przejrzeć mnie na wylot. Jej niewinność i bezbronność sprawiają, że mam do niej słabość. Nienawidzę tego uczucia.

Wiem, że powinienem walczyć z pokusą.

Bezlitosny mężczyzna nikogo do siebie nie dopuszcza.
Bezlitosny mężczyzna dla nikogo nie podejmuje ryzyka.
Bezlitosny mężczyzna nie zakochuje się w pięknej kobiecie zdanej na jego łaskę. 

Od razu na wstępie zaznaczam, że ta recenzja nie będzie długa. To moje pierwsze spotkanie z Winters, ale niestety nieudane. Chyba jeszcze nigdy podczas czytania nie wynudziłam się jak mops. Ta książka miała być czym? Erotykiem? Jakimś darkiem? No dla mnie to nie był żaden erotyk ani żaden dark. Czy była mroczna? W żadnym wypadku. Szczerze Wam powiem, że ja tę książkę przeczytałam, ale niestety jakby mnie ktoś zapytał, o czym ona była, to bym po prostu powiedziała, że nie wiem i, że nie pamiętam, bo tak dokładnie jest. Fabuła była dla mnie beznadziejna i przerysowana, akcja taka jakaś pospolita, bohaterzy nudni i nie czułam z nimi, żadnej bliskości. W ogóle mnie do siebie nie przyciągali, tylko raczej odpychali. Carter niby mafiozo, ale jakiś taki denny. Korzysta w walce dwóch klanów i w zamian za pomoc dla jednego z nich, żąda kobiety i w taki sposób dostaję Arię, bo to właśnie sobie jej zażyczył. Boże jakie to typowe.
Natomiast Aria to krucha dziewczyna, która zostaje porwana i przetrzymywana w zimnej celi, a dlaczego? Bo Carter chce, żeby się jemu poddała i chce z niej zrobić swoją seksualną zabawkę, ale dziewczyna się na to nie godzi i jedyne, co chce to przetrwać.

Może i język, jakim pisze autorka, jest lekki i spójny, ale mnie niestety nie porwała. Słyszałam, że niby Willow Winters ma to do siebie, że jej pierwsze książki z serii może nie są jakoś zbytnio dobre, ale niby w kolejnych tomach akcja się rozkręca. Może rzeczywiście i tak jest, ale ja nie wiem, czy sięgnę po dalsze części z tej akurat serii. Zazwyczaj u mnie jest tak, że jak pierwszy tom mnie wciągnie i mi się spodoba, to wiem, że na sto procent sięgnę po następne części. Jeżeli książka mnie nie porwie, to wtedy nie sięgam po kolejne tomy, bo dla mnie to nie ma sensu. Po co mam marnować czas na coś, co od początku mi się nie podobało. W zamian za to wolę przeczytać coś, co wiem, że może być dobre.
Jedyne, co mi się podobało w całej tej historii, to końcówka i samo zakończenie, a i jeszcze okładka książki, a poza tym nic więcej. Zawiodłam się na tej lekturze, bo oczekiwałam po niej czegoś więcej, a tego nie dostałam. Ta książka z pewnością nie jest dla każdego i w tym przypadku chyba nie jest dla mnie.
Nic więcej już nie będę pisała, bo nawet nie wiem, o czym. Nie chcę bardziej negatywnie się o tej lekturze wypowiadać.

Reasumując “Bez litości” to książka, która niestety nie porwała mnie w swoje szpony. Ta historia była nieco dziwna i mi osobiście nie została w pamięci. Przeczytałam ją do końca, ponieważ nie lubię zostawiać niedoczytanych książek. Jednak naprawdę czytanie szło mi strasznie opornie.
Ja niestety tej opowieści nie polecam, ale zawsze powtarzam, że Wam akurat ta pozycja może przypaść do gustu. Żeby się , o tym przekonać, musicie sami ją przeczytać i wyrobić własne zdanie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Papierówka






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...