wtorek, 19 maja 2020


Tijan
“Fallen Crest. Uniwersytet”


“Nadszedł dzień przeprowadzki do college’u - ten, o którym kiedyś śniłam po nocach.
Dla mnie był kwintesencją wolności. Wybawieniem od nieszczęśliwego domu. Wyzwoleniem od tyrad mojej matki, od jej napadów euforii i szału. Wolnością od niej.”

Sam i Logan dołączają do Masona na uniwersytecie, jednak to nie nauka będzie ich głównym wyzwaniem. Sebastian Park, największy wróg pary, jest bardziej niebezpieczny, niż mogło się wydawać.

Mason po raz pierwszy w życiu musi poradzić sobie z profesjonalnymi futbolistami, którzy śledzą każdy jego krok. Sam próbuje pozbierać się po rodzinnych dramatach i skupić się na bieganiu. Oboje doskonale wiedzą, że wystarczy jeden nierozważny ruch, a wszystko runie.

Czy nowe niebezpieczeństwa sprawią, że najgorętsza para Fallen Crest jeszcze bardziej się do siebie zbliży?
A może wokół są też ludzie, którym nie warto ufać?

“Fallen Crest” jak pewnie wcześniej zauważyliście w moich poprzednich recenzjach, to jedna z moich ukochanych serii, które wręcz ubóstwiam. Czytałam wszystkie części w oryginale i wówczas wtedy już zawładnęły moim sercem. Uwielbiam motyw szkoły w książkach i wiedziałam, że na bank mi się ten cykl spodoba i się nie myliłam. Tym razem autorka przychodzi do nas z częścią, która jest poświęcona uniwersytetowi. Cała trójka Mason, Logan i Sam znowu uczęszczają do tej samej szkoły, ale ich priorytetem nie będzie nauka, a pewien osobnik, który chce zagrozić nie tylko Masonowi, ale także Sam. Będą zmuszeni stawić czoło nowym problemom, a tym problemem jest Park Sebastian, który chce się na Masonie zemścić. Chłopak niestety ma związane ręce i nie może się zbytnio wychylać, ponieważ mógłby stracić stypendium i tym samym szansę na karierę w futbolu. Dlatego to tym razem Sam i Logan przejmują pałeczkę i chcą ochronić Masona, ale czy to im się uda? Oczywiście tego się dowiecie, sięgając po “Fallen Crest. Uniwersytet”.

“Jego usta ułożyły się, by wymówić jej imię, a ja wiedziałem już, że to wszystko było na nic. Sebastian zamierzał się na niej zemścić, a w przyszłym roku planowała zacząć tu studia - miała wejść prosto w paszczę lwa. Osobiście podawałem im ją na tacy.
Jego głos był niski i chropowaty. Dotarł do mnie, przebijając się przez dzwonek alarmowy w mojej głowie. Gdzieś w środku czułem, jak rozpętuje się we mnie burza, ale jego słowa przeszyły mnie na wskroś.
- Zamierzam odebrać ci twoje serce.”

Tijan cały czas trzyma poziom i daje nam w swoich książkach wiele tajemnic, niedopowiedzeń, intryg. Bałam się, że z każdą kolejną częścią będzie ciągnęła losy Sam, Masona i Logana na siłę, że zabraknie jej pomysłu, w którym kierunku dalej iść, ale oczywiście te obawy były niepotrzebne. Każdy kolejny tom na nowo zaskakuje, rozbudza emocje i nie ma czasu na nudę. Ja opowieści Tijan pochłaniam jak świeże bułeczki i nic nie jest w stanie mnie od nich oderwać. Uwielbiam jej lekkość, którą pisze, ponieważ potrafi mnie wciągnąć w świat, który kreuje w swoich książkach i czasem mam takie wrażenie, jakbym stała obok bohaterów i przeżywała dokładnie to samo, co oni. Jest to ogromnym plusem, bo właśnie o to chodzi, żeby podczas czytania, wkręcić się w książkę na maksa. 

Nadal zastosowana jest tu narracja pierwszoosobowa, ale z dwóch perspektyw. Główni bohaterzy po raz kolejny muszą się zmierzyć z przeciwnościami losu, które mogą ich poróżnić, bo najgorzej jest mieć przed sobą tajemnice. Pojawiają się w tej części nowi bohaterzy. W sumie Parka Sebastiana mogliśmy już poznać w czwartym tomie, ale tutaj możemy zaobserwować go dużo więcej i zobaczyć, jakim jest dupkiem oraz Summer, która jest współlokatorką Sam. Jest jeszcze kilka innych postaci, ale te dwie są w sumie najważniejsze i wnoszą do całej historii sporo chaosu, tajemnic i intryg. Również nie byłoby to w stylu autorki, gdyby nie zakończyła swoich książek z jakimś hukiem i tym razem też tak było. Niedługo zabieram się za kolejną część, bo muszę sobie przypomnieć jeszcze raz, o czym dokładnie była.

Reasumując “Fallen Crest. Uniwersytet” to kolejna jak najbardziej udana pozycja spod pióra Tijan. Jeśli lubicie w książkach motyw szkoły, a w tle porachunki i różne podstępy to ta pozycja jest zdecydowanie dla Was. Myślę, że spędzicie przy niej miło czas tak samo, jak i ja.
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...