Ludka
Skrzydlewska - „Sentymentalna bzdura”
Veronica,
dziewczyna z niewielkiego angielskiego miasteczka, od pięciu lat
mieszka w Londynie. Trenuje krav magę, pracuje w różnych firmach,
zmienia korporacje jak rękawiczki. Dokładnie tak jak niektórzy
ludzie zmieniają partnerów. Tyle że Veronica nie ma nikogo, kim
byłaby zainteresowana. Za plecami nazywana "królową śniegu",
ma uzasadnione powody, by odczuwać niechęć do mężczyzn,
szczególnie tych, którym się podoba.
Dziewczyna
została zaproszona na ślub starszej siostry – i ma poważny
kłopot. Wizyta w rodzinnych stronach to powrót do historii, o
której od pięciu lat próbuje zapomnieć. Za smutną przeszłością
Veroniki stoi konkretna osoba, niejaki Carter, drapieżca seksualny z
rodu o szerokich koneksjach. Niestety, także brat pana młodego.
Rodzice Veroniki marzą, by wyswatać ją z Carterem. Aby tego
uniknąć, dziewczyna postanawia pojawić się na weselu w
towarzystwie jakiegokolwiek mężczyzny, którego będzie mogła
przedstawić jako swojego narzeczonego.
Na
szczęście londyński przyjaciel Tony podsuwa jej swojego brata
Henry'ego, przystojnego i sympatycznego geja, który wspaniałomyślnie
zgadza się odegrać rolę przyszłego męża. Veronica jest
uratowana! Tylko że Henry wcale nie jest gejem, a jego postępowaniem
kierują konkretne pobudki...
„Panika
chwyciła mnie za gardło i przez ciągnięcie się niczym guma nie
chciała ustąpić. Zaraz potem jednak z drżeniem wypuściłam
trzymane powietrze i spróbowałam się nieco uspokoić. Przecież to
nic takiego. Henry nie zamierzał mnie skrzywdzić. W ogóle nie
interesowały go kobiety, więc powinnam czuć się pewnie w jego
obecności. A jeśli tak nie było, to tylko dlatego, że bałam się,
że domyśli się czegoś o mojej przeszłości – ale przecież
nawet tego nie musiałam się obawiać, przecież on stał po mojej
stronie.”
Jaką
przeszłość skrywa Veronica?
Czy
pozna tajemnicę Henry'ego?
Czy
rodzina dowie się, że mężczyzna nie jest jej prawdziwym
narzeczonym?
„Zupełnie
zapomniałam, że byłam na niego wściekła, jeszcze kiedy kładłam
się spać. W końcu Henry naruszył moją przestrzeń osobistą i
pocałował mnie tylko po to, żebym nie mogła go wykopać z domu. W
gierkach i kombinowaniu był lepszy ode mnie. Trudno jednak było
mieć o to do niego pretensje w tych okolicznościach. Najpierw
zapomniałam o złości, zdominowana przez inne uczucia, potem zaś
cała mi przeszła, gdy tylko usłyszałam jego uspokajające słowa
szeptane do ucha. Nie potrafiłam się na niego gniewać.”
Ludka
Skrzydlewska z zamiłowania autorka romansów z wątkami kryminalnymi
i sensacyjnymi. Od kilku lat dzieli się swoimi historiami na
platformie wattpad, dzięki czemu w nasze ręce trafiła opowieść,
która została wyświetlona ponad milion razy, czyli „Sentymentalna
bzdura”. Czasami czytam różne historie na tej stronie
internetowej, jednak z twórczością Ludki spotkałam się po raz
pierwszy i już teraz śmiało mogę stwierdzić, że na pewno nie
ostatni. Jest to pierwsza propozycja autorki wydana w formie
papierowej, jednak uznaję ją za bardzo udaną pozycję. Książka
pomimo swojej dość sporej objętości wciąga czytelnika już od
pierwszej strony i trzyma w napięciu aż do samego końca. Nie ma tu
tak naprawdę ani chwili nudy, ciągle coś się dziele. Autorka
miała genialny pomysł na opowiedzianą tu historię. Przyznam się
szczerze, że po opisie i tytule spodziewałam się słodko
pierdzącego romansu, w którym dawka cukru i słodyczy w życiu
bohaterów będzie się równała z tym zawartym w coca – coli, ale
nic bardziej mylnego, to opowieść z charakterem, w którym
bohaterowie zmagają się ze swoimi problemami z przeszłości, które
gonią je na każdym kroku. Bardzo podobał mi się wątek
sensacyjny, który dodawał pazura całej poprowadzonej tu akcji.
Bohaterów
przewija się tu dość sporo i każdy z nich jest charakterny. Nie
są to takie ciepłe kluchy, które, gdy zaczyna się coś dziać,
chowają ogon pod tyłek i uciekają, wręcz przeciwnie, dzielnie
stawiają czoła wszelkim przeciwnością. Chociaż nie powiem, że
nie ale zarówno Vee, jak i jej rodzina w niektórych sytuacjach
niesamowicie działali mi na nerwy. Vee z jednej strony dzielna,
samodzielna, jednak zamknięta w sobie i raczej samotniczka. Po
przejściu czegoś strasznego, ze strony jej najbliższych
postanowiła się od nich odciąć i wyjechała do Londynu, aby być
jak najdalej od nich i odnaleźć, choć odrobinę spokoju. Henry
natomiast to facet, o którym marzą kobiety przystojny, pewny
siebie, z poczuciem humoru, ale przede wszystkim cierpliwy i jeżeli
mam być szczera to jego osobę polubiłam najbardziej.
Debiut
Ludki Skrzydlewskiej „Sentymentalna bzdura” to opowieść, która
trafi w gusta każdego czytelnika. Otrzymujemy tu genialną historię
pełną humoru i romantyzmu, ale również przesiąkniętą
tajemnicami, które stopniowo odkrywane niejednego czytelnika
dosłownie zwalą z nóg. Ja tę historię pokochałam i na pewno
niejednokrotnie do niej powrócę. Teraz pozostaje mi cierpliwie
czekać na kolejne propozycje autorki, które na szczęście już
niedługo zagoszczą na naszych półkach. A Was już dziś gorąco
zachęcam do przeczytania tej opowieści i przekonania się jakie
tajemnice skrywa rodzina Vee.
Gorąco
polecam!!
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Editio
Red.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz