czwartek, 14 maja 2020



Amo Jones
“Malum. Część pierwsza”


“W życiu można znaleźć trzy rodzaje miłości. Pierwsza pokaże ci, co zrobiłeś źle. Druga pokaże, jak powinieneś być kochany, za to trzecia pokaże, jak to jest umrzeć za życia.”

Tillie nigdy nie zaznała szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Z małej dziewczynki bitej przez ojca wyrosła na kobietę, która trafiła prosto w sidła Królów. Nate nie przywiązuje się i nie zakochuje. Jako prawa ręka Bishopa jest również niebezpieczny, jak on.

Kiedy na świat przychodzi ich córka, życie Tillie całkowicie się zmienia. Uprowadzona jeszcze w czasie ciąży i szantażowana przez siostrę, musi wybrać rodzinę, której będzie wierna. Zaufanie nie wchodzi w grę.

Elite Kings Club nie jest miejscem dla słabych. Nate kocha swoją córkę, lecz nie okazuje ani odrobiny czułości jej matce. Tillie postanawia sama zawalczyć o bezpieczeństwo i prawdę.

“Miłość jest ślepa, miłość jest zła, miłość to coś, co nie każdy ma…”

Hmmm… Skończyłam, przeczytałam i co dalej ja się pytam? Amo Jones ma to do siebie, że pisze (przepraszam za wyrażenie) naprawdę popieprzone i zryte opowieści, które ostro przetrzepią nam głowę, ale mimo to i tak, je kocham. Czytałam już kilka pozycji w oryginale spod pióra tej autorki i uwierzcie mi (lub nie) to są totalne kosy bez dwóch zdań. Seria Elite Kings Club jest doszczętnie popieprzona! Każda część bez wyjątku. W poprzednich tomach bliżej poznaliśmy Madison i Bishopa, ale oczywiście nie zabrakło tam wszystkich Królów, a teraz mamy możliwość poznać kim jest Nate oraz Tille, o których jest ta opowieść. Muszę przyznać, że czekałam na tę część  naprawdę z niecierpliwością. De facto “Maluma” czytałam w oryginale i wówczas wtedy ta książka mnie rozwaliła emocjonalnie, aczkolwiek polskie wydanie według mnie, nie oddaje tych wszystkich emocji, które tam były zawarte. Niestety nie da się słowo w słowo przetłumaczyć książki. Nie mniej jednak i tak cały czas łapałam się za głowę i ciągałam za włosy. Co tam się wyprawia to głowa mała. Myślałam, że to Madison miała naprawdę przerąbane życie, zanim dowiedziała się, że jest Srebrnym łabędziem, ale to, co Tillie przechodzi to po prostu porażka. Jednak mimo tego, co ją na każdym kroku spotyka, dziewczyna jest niebywale silna. Nie jest taka jak Madison, że się wszystkiego boi. Ona po prostu robi wszystko z podniesioną do góry głową. Natomiast Nate to kawał drania. Przysięgam, że miałam ochotę wejść do tej książki i zrobić mu krzywdę, ale pewnie by się skończyło tak, że to ja bym wróciła pokiereszowana :D
On nie bawi się w żadne miłostki, traktuje Tillie jak śmiecia, ale toleruje ją, dlatego że coś ich ze sobą łączy. 
Boszeee jak ja bym chciała Wam tak wiele rzeczy napisać o tej historii, ale nie mogę tego zrobić. 
Jeżeli czytaliście już opowieści od Amo, to wiecie, że jej książek, nie ma co rozgryzać i próbować rozwikłać, bo i tak Wam się to nie uda. Ja podczas czytania, co chwilę miałam gęsią skórkę, żołądek mi się ściskał z nerwów i miałam ochotę się naprawdę napić czegoś mocniejszego, bo na trzeźwo się tych książek nie da czytać. Ale niestety nie mogłam sobie pozwolić na wypicie lampki wina, bo w moim stanie to niewskazane :D

„Ci faceci nie są przerażający. Powiedzieć tak o nich to jakby nic nie powiedzieć. To nikczemni degeneraci. Nie dotykając cię, wbijają w ciebie swoje szpony i wysysają z duszy całe życie”.

Bohaterzy, aj ci bohaterzy są naprawdę dokładnie przemyślani, każdy ich ruch, każda ich wypowiedź, nawet każdy gest. Autorka zrobiła kawał świetnej roboty, stwarzając tak popaprane, a zarazem świetne postacie. W tej części oprócz Nate'a i Tille spotkacie wszystkich tych, którzy przewijali się od samego początku. Mamy tu historię opowiedzianą z dwóch punktów widzenia, ale większość jest tych Tillie i byłam troszkę zawiedziona, bo potrzebowałam więcej Nate’a i jego popierniczonego umysłu. Fabuła i akcja są tu dla mnie na dychę. Non stop coś się dzieje i nawet na chwilę nie ustaje. Styl pisania Amo jest spójny, ale mroczny i zagadkowy, co nadaje tej historii więcej mroku, tajemniczości i poczucia grozy.

Zdecydowanie można powiedzieć, że Amo Jones stworzyła serię inną niż wszystkie. Ja osobiście jeszcze się nie spotkałam z taką opowieścią, która by mnie wbiła tak mocno w fotel i rozszarpała mnie emocjonalnie. Autorce zdecydowanie należą się gratulacje za odwagę napisania czegoś takiego. Nie raz i nie dwa, a nawet nie trzy, czytając, miałam minę WTF i pytanie, co tam się właśnie odwaliło? A sama końcówka… Myślałam, że dosłownie zemdleję.

Uważam również, że ten cykl nie jest dla wszystkich, niektórych mogą zniesmaczyć sceny tam zawarte, ale jeżeli lubicie darki, to na bank pokochacie ten cykl. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że Elite Kings Club to moja ulubiona seria, do której będę powracała często (i tak już chyba pierwsze trzy części przeczytałam z pięć razy hehe).

Reasumując “Malum. Część pierwsza” to pozycja, która Was pochłonie do tego stopnia, że zapomnicie, o tym, jak się naprawdę nazywacie. Ta historia Was rozszarpie, rozerwie i nie jestem pewna, czy poskłada. To nie jest żaden romans z serduszkami i kwiatkami, tylko totalny mrok blendujący się z pożądaniem. 
Czy macie na tyle odwagi, żeby po raz kolejny stanąć oko w oko z Królami?
Polecam jak stąd na księżyc i z powrotem :)

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu. 


Wydawnictwo Kobiece

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...