wtorek, 25 maja 2021

 

Magdalena Szweda

“Król Midas”

“Zostałem nazwany Królem Midasem. Wszystko, czego się dotknąłem, zamieniałem w złoto. Lubiłem pieniądze. Wcześniej nie miałem ich zbyt wiele, dlatego rozkoszowałem się ich posiadaniem.”


Leonardo Binenti miał wszystko, na czym mu zależało: władzę, szacunek i pieniądze. Pracował na to wiele lat dopingowany przez zemstę i rozgoryczenie. Kiedy budował swoje imperium, krew lała się strumieniami. Z czasem nazwano go królem Midasem, bo wszystko, czego dotknął, zamieniało się w złoto. Nikt nie pytał, za jaką cenę.


Emily Carter przez całe życie miała pod górkę. W dodatku jej brutalny chłopak zamieniał każdy jej dzień w piekło. Jednak dopiero gdy dowiedziała się, że jest w ciąży, zdobyła się na odwagę, aby zmienić swój los. Ucieczka okazała się trudniejsza, niż przypuszczała. Do urzeczywistnienia planu kobieta potrzebowała pieniędzy, a jedyną osobą, która mogła jej pomóc, był jej brat.


Drogi Emily i Leonardo przecinają się w więzieniu, gdzie on odsiaduje wyrok, a ona przychodzi odwiedzić brata. To spotkanie zapoczątkuje całą lawinę wydarzeń w życiu Emily. Czy zmieni je na lepsze, czy może kobieta przekona się na własnej

skórze, jaki smak ma łaska króla Midasa? 


“Żyłem w świecie, w którym wszystko było czarne. Gdzie ból, cierpienie i strach były nieodłącznym elementem mojej egzystencji.”


Ostatnio zaczęłam bardzo sceptycznie podchodzić do debiutów, ponieważ na kilku się już zawiodłam, ale i tak zawsze im daję szansę. Magdalena Szweda na rynku wydawniczym debiutuje książką “Król Midas”, którą uważam za udaną. Ta opowieść jest ciekawa, posiada fajną fabułę i wydarzenia, które wpływają na naszych bohaterów. 

Leonarda poznajemy w więzieniu, gdzie dostał odsiadkę po grożeniu agentce FBI bronią, która była wtyczką policji. Ten mężczyzna miał dosłownie wszystko, nikogo nie szanował i każdy musiał mu się podporządkowywać, ale wszystko oczywiście do czasu, kiedy na jego drodze stanęła niebieskooka dziewczyna. Nie będę Wam tu nic więcej zdradzać, bo na pewno chcielibyście przeczytać to sami :D


Ogólnie cała fabuła była naprawdę fajna, aczkolwiek było kilka rzeczy, które, gdzieś mi tam się mniej podobały. Chodzi mi tu między innymi o ojca Emily, który ni z gruszki, ni z pietruszki pojawia się w jej życiu po ośmiu latach, wie gdzie jej szukać i żąda kasy. Trochę to było takie dla mnie nieprawdziwe. Autorka mogła zrobić jakiś wstęp do tego, ale można przymknąć oko. Kolejna sprawa to konflikt Leonarda i Ignazia. Według mnie było to takie wymuszone i na siłę wplecione. Na koniec jeszcze sprawa z bratem Emily. Tam też autorka mogła niektóre sytuacje inaczej opisać, bo miejscami wyglądało to tak, jakby o bracie nie myślała, a on też istotną rolę odgrywa w tej książce. Było jeszcze kilka innych rzeczy, które mogłyby być bardziej dopracowane, ale i tak nie jest źle :)


Magdalena Szweda pisze lekko i spójnie, dzięki czemu książkę czytało się szybciutko. W niektórych miejscach teksty, którymi rzucali do siebie bohaterzy, były dziecinne, ale jakoś bardzo to nie przeszkadzało. Ogólnie, co do naszych głównych postaci, to polubiłam Emily. Nie była kobietą, którą można było manipulować, ma cięty język i nie dała sobie w kaszę dmuchać. Natomiast Leonardo działał mi strasznie na nerwy, uważał się za Boga, którym nie był. Jednak muszę mu przyznać, że mimo tego, że był dupkiem do potęgi entej, to był też opiekuńczy. Postacie drugoplanowe też były ciekawie przedstawione, a w szczególności Viktor, którego bardzo polubiłam :D

W tej opowieści znajdziemy narrację dwutorową, co jest fajnym zabiegiem, bo zapewne większość czytelników lubi wiedzieć, co siedzi w głowach obu bohaterów, a nie tylko jednej strony. Pojawiają się tu również rozdziały z punktu widzenia postaci drugoplanowych, co było nawet fajnym zabiegiem. Są tu również sceny zbliżeń, które nie są wulgarne, znajdą się także porachunki, intrygi, zastraszanie i zdrada.


Uważam, że debiut autorki, jest jak najbardziej udany mimo kilku potknięć. Ja przy czytaniu bawiłam się świetnie i czas, który poświęciłam tej lekturze, nie był zmarnowany.

Polecam. Moja ocena to 7/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 



 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...