Paulina Świst - „Chechło”
Piaszczyste plaże, trawy i
trzcinowiska przyciągają ludzi spragnionych wypoczynku. Oraz tych,
którzy z dala od wielkomiejskiego gwaru prowadzą tu swoje ciemne
interesy. Na przykład takich jak Luca. Inni, tacy jak Marcin i
Paulina, woleliby pewnie zjawić się tam z własnej woli i w nieco
przyjemniejszych okolicznościach. Chwilowo są jednak za bardzo
zajęci ratowaniem własnej skóry, żeby o tym myśleć. I choć
ciąg dalszy nastąpi, to nie wszystkim to wyjdzie na dobre i nie
każdy wyjdzie z tego żywy...
„Nie miałem pojęcia,
jak była w stanie funkcjonować w takim pierdolniku. Poczułem
bezsensowną ochotę, by jej pomóc, by to poukładać, by zadziałać
i wszystko naprawić... iście męski mechanizm. Na szczęście od
lat umiałem sobie radzić z porywami rycerskości.”
Wstyd
się przyznać, ale twórczości Pauliny Świst nie miałam
możliwości jeszcze poznać. Słyszałam sporo pochlebnych, jak i
negatywnych opinii i nareszcie przekonałam się sama. Moja
przyjaciółka Kasia czytała jej wcześniejsze powieści i te
solowe, jej się podobały, ta w duecie natomiast już nie bardzo.
Gdy wzięłam się w końcu za czytanie, szczerze mówiąc, no z
butów to mnie ona nie wyrwała, pierwsze kilkanaście stron myślałam
kurdę, co za ekscytacja tą Świstową jak tu aż takiego szału nie
ma. Fakt, teksty są dobre, rozbawiły mnie, ale co dalej. Początkowo
nie mogłam się połapać w fabule, kręcenie, mącenie, aż z tego
wszystkiego sobie na kartce zapisałam miejscowości i postacie, aby
połączyć wszystko do kupy. No i brnęłam dalej, jak dzikus przez
zarośla aż nareszcie pojawił się jakiś mały pierdolnik,
pstryczek i zaczął się cały majstersztyk tej powieści, akcja
nabiera tempa i stwierdziłam no ok, jednak ta historia jest dobra!
Wulgarny język, dobrze opisany seksik, niebanalna historia i humor,
to jest to, co w tego typu opowieściach lubię i sprawiło, że
świetnie się przy niej bawiłam. Pochłonęłam ją bardzo szybko,
wystarczyło mi dosłownie kilka godzin i lekturkę miałam za sobą
i nie pozostaje mi nic innego jak przeczytać pozostałe powieści
autorki. Wracając jednak do „Chechła” to jest to opowieść na
pewno nieprzewidywalna, do ostatniej storny zastanawiałam się, czy
Paulinie uda się wrócić do jej poprzedniego życia i co tu jeszcze
może pierdutnąć, bo wiedziałam, że pitolnie jakaś bomba. :)
Fajne w tej historii jest też to, że nie jest to typowy romans, ale
połączony on jest z kryminałem, a oba te gatunki bardzo lubię. :)
Bohaterowie byli z jajem, a nie takie chodzące pierdoły.
Podobał mi się cięty język i teksty, którymi rzucali
bohaterowie, bo momentami widziałam w tych rozmowach siebie i Kasię.
Coś czuję, że z tą dwójką od razu złapałabym wspólny język.
Paulina to babeczka z jajem, pewna siebie, inteligentna, chociaż po
niemałych przejściach, ale nie zadufana w sobie. On marzenie każdej
kobiety, o mamo oczami wyobraźni widziałam go jako zarąbiste
ciacho.
Na tym zakończę recenzję, pomimo początkowej
niechęci do tej powieści, później była świetnie napisana i
polecam ją. Ja bawiłam się przy niej bardzo dobrze i na pewno
przeczytam pozostałe powieści autorki. Jest to idealna propozycja
na spędzenie przyjemnego wieczoru.
Polecam!
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz