środa, 2 września 2020

 

Ludka Skrzydlewska - „Negatyw szczęścia. Inizio”
[Patronat medialny]


Czy początkująca adeptka zawodu może otrzymać lepszą posadę od stanowiska asystentki fotografa w mediolańskim domu mody? Oczywiście, że nie! Sasza powinna przyjąć ofertę z pocałowaniem ręki. Rzucić wszystko i wsiąść w pierwszy samolot do Włoch! A jednak się waha. Ma wątpliwości, ponieważ świetna z pozoru propozycja wychodzi od jej wiecznie nieobecnej matki, byłej modelki. To wysoce podejrzane! Ponieważ jednak Sasza znajduje się akurat na kolejnym życiowym zakręcie, ostatecznie puka do drzwi firmy Di Volpe...

Wkrótce dzięki nowym fantastycznym przyjaciołom pochłania ją szalone mediolańskie życie. Trudna okazuje się jedynie znajomość z synem właścicielki domu mody, Alessandrem. On uważa Saszę za płytką, rozpuszczoną pannicę, nieodrodną córkę jej matki, a ona widzi w Alessandrze jedynie bawidamka i playboya.

Czy będą potrafili odsunąć na bok wzajemną niechęć, kiedy intrygi w świecie mody zaczną zagrażać młodej fotografce?

Alessandro nigdy nie dał mi do zrozumienia, że interesuję go w jakikolwiek inny sposób niż jako znajoma jego matki i siostry, a także podwładna. Co więcej, parę razy zachowywał się wobec mnie skandalicznie, nawet jeśli później przepraszał. Całkowitą naiwnością i masochizmem z mojej strony byłoby pozwolić sobie na jakieś uczucia względem niego. Zresztą nadal go nie lubiłam i nadal chciałam z nim mieć, jak najmniej do czynienia. Tym bardziej nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo przeszkadzało mi, że Alessandro spotykał się z Aurorą. Co mnie to właściwie obchodziło?

Czy Alessandro i Sasza dojdą do porozumienia?
Kto będzie próbował zaszkodzić dziewczynie?

Właśnie wtedy moje serce wykonało gwałtowny skok. Miałam wrażenie, że podczas gdy wcześniej prawie przestało bić, w tamtej chwili przyśpieszyło tak bardzo, że o mało nie wyrwało mi się z piersi. Dłonie Alessandra ześliznęły się z moich ramiona w dół do łokci i przedramion, a w końcu do nadgarstków. Odsunął się minimalnie, na tyle tylko, by spojrzeć mi w oczy, jakby szukał w nich potwierdzenia swoich słów.
O dziwo, choć wydawało mi się to tak nieprawdopodobne, Alessandro wcale nie wyglądał na tak pewnego, jak chciał zabrzmieć.”

Z twórczością Ludki Skrzydlewskiej spotkałam się już wcześniej za sprawą jej debiutu, czyli „Sentymentalnej bzdury”, która bardzo mi się podobała, Gdy pojawił się nabór na patronów dylogii „Negatywu szczęścia”, z ogromną przyjemnością się zgłosiłyśmy. Dziś jestem świeżo po lekturze pierwszego tomu i bardzo się cieszę, że mam w domu od razu drugą część, bo chyba zniosłabym jajo, gdybym miała czekać na kontynuację! Mam wrażenie, że autorka z każdą kolejną książką zdobywa coraz większe doświadczenie i ma coraz to lepszy warsztat pisarski, tę historię czytało mi się naprawdę bardzo dobrze, chociaż druk jest dość drobny, to pochłonęłam ją dosłownie z prędkością światła. Są tak naprawdę tylko dwa drobne minusiki w tej historii, pierwszy z nich to momentami zbyt długie opisy, chociaż nie było ich też aż przesadnie wiele, a drugi jest taki, że baaardzo mocno brakowało mi punktu widzenia Alessandra, kurcze oddałabym wszystko, aby poznać jego myśli w pewnych sytuacjach i poznać czym się kierował w niektórych scenach. Ale poza tymi dwoma drobnostkami książka jest po prostu genialna, gdy tylko złapałam ją w swoje ręce, nie mogłam oderwać się ani na chwilę i już teraz śmiało mogę stwierdzić, że na moim regale na pewno znajdą się wszystkie opowieści spod pióra autorki. Ta historia bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że z drugim tomem będzie to samo, Ludka wie jak zachęcić czytelnika, aby dosłownie pochłonął tę opowieść całym sobą, płynne przejścia pomiędzy rozdziałami i przemyślana fabuła tworzą idealną powieść przepełnioną zazdrością, intrygami, ale także cudownym budzącym się uczuciem oraz sporą dawką sarkazmu i humoru, co świetnie sprawdza się, w nie do końca sprawiedliwym świecie mody, który autorka pokazuje nam od środka.

Główni bohaterowie momentami mnie irytowali i sprawiali, że miałam ochotę nimi porządnie wstrząsnąć. Sasza swoim niezdecydowaniem potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi, jak nikt inny w tej historii jednak i tak ją polubiłam, ponieważ swoimi tekstami niejednokrotnie wywołała u mnie salwy śmiechu. Momentami było mi jej też żal, ponieważ Alessandro wcale jej kutafon nie oszczędzał i padło z jego ust wiele nieprzyjemnych słów skierowanych do niej. Co nie zmienia faktu, że tego uroczego Włocha i tak pokochałam, tylko tak jak wspomniałam wyżej, brakowało mi, chociaż kilku rozdziałów z jego punktu widzenia, żebym mogła go lepiej poznać. Zaintrygowała mnie jego sprawa z Tiną i mam nadzieję, że zostanie ona wyjaśniona w drugiej części. :D Jest jedna postać, która niesamowicie mnie denerwowała i miałam ochotę wytarmosić gnidę za kłaki, czyli Aurora, kurde ta baba to wcielone zło i mam co do niej pewne przypuszczenia, które mam nadzieję, okażą się słuszne i wyleci na zbitą mordę. :D

Więcej nic Wam nie powiem, ponieważ uważam, że musicie sami przeczytać tę książkę. Ja świetnie się przy niej bawiłam i już dziś zabieram się za drugą część, ponieważ mam sporo niewyjaśnionych wątków, które mam nadzieję, niebawem zostaną rozwiązane. A Was już dziś gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść. Dajcie się porwać w niesamowitą podróż do cudownych Włoch i przekonajcie się, jaki los pisany jest tej dwójce, czy połączy ich gorący romans, a może przeciwności losu sprawią, że ich wzajemna niechęć weźmie górę i nigdy nie dojdą do porozumienia? Ja jestem w tej historii zakochana i wiem, że jeszcze wiele razy do niej powrócę!

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki oraz objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Editio Red.





1 komentarz:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...