Meghan March - „Rozkosze grzechu”
Bo nienawiści i szaleństw było więcej. Nie zginęły z Rickym, nie zatraciły się w przeszłości. Przeciwnie - sięgnęły po kolejne ofiary. Tajemnicze śmierci zdawały się z upiorną konsekwencją towarzyszyć Whitney i jej ukochanemu - przysparzały im lęku i cierpień. Czyżby lata bólu i upokorzeń nie były wystarczającą pokutą za grzech popełniony z miłości? Czy uczucie dwojga nieszczęsnych kochanków miało choćby cień szansy na przetrwanie?
Oto zakończenie dramatycznej historii Whitney i Lincolna. Wiele pytań jednak pozostało bez odpowiedzi. Ile determinacji i odwagi trzeba, aby przeciwstawić się upiornemu fatum i wbrew wszystkiemu walczyć o swoje szczęście? Mimo że oba klany poniosły ofiarę, wciąż lała się krew, a mordercza walka o władzę i wpływy nie ustawała. Czy w świecie nieczystej gry i wielkich majątków jest w ogóle miejsce dla prawdziwego uczucia?
„Może
to zabrzmi bezdusznie, ale ja również nie potrafię przepraszać za
to, że go kocham. Choć nie mogę zaprzeczyć, że w pierwszym
odruchu miałam ochotę się od niego odsunąć. Tylko co dobrego by
z tego wynikło? Poczucie winy nie pozwala mi swobodnie oddychać,
ale wiem, że Lincoln odczuwa to wszystko jeszcze bardziej boleśnie
i jeśli on mnie nie odtrąca za to, co się stało, to jak ja
miałabym zrobić coś takiego jemu? Niemożliwe.
Teraz mam
okazję pokazać, że jestem w stanie murem stać przy jego boku, aby
cały świat się przekonał, że razem jesteśmy silniejsi.”
Czy
ta dwójka ma szansę na happy end?
Jak wiele przeciwności
spotkają jeszcze na swojej drodze?
Czy w ich towarzystwie
znajdzie się ktokolwiek, kto dobrze im życzy?
„Tej
nocy działa z determinacją, ma określony cel i choć o tym nie
wie, ja również mam. On szuka wytchnienia od rozpaczy po tym, co
się dziś stało, a ja nie cofnę się przed niczym, żeby mu pomóc.
Nie ma po prostu rzeczy, której bym dla niego nie zrobiła. Koniec
kropka.
Teraz po prostu najbardziej oczywista oczywistość.
Żadnych pytań. Nasza wspólna droga może nie zawsze była gładka
i prosta, ale za dużo przeszliśmy, aby odnaleźć się ponownie,
żeby znów to zaprzepaścić.
Lincoln Riscoff jest mój.”
Meghan
March trylogię „Bogaty i grzeszny” kończy z przytupem. Jest to
moja trzecia styczność z twórczością autorki i po tej serii
wiem, że zostanę jej fanką. Po skończeniu pierwszego i drugiego
tomu pozostałam z mnóstwem pytań i jeszcze większą ilością
nierozwiązanych tajemnic. Nie mogłam się doczekać, aż dojadą do
mnie „Rozkosze grzechu”, dlatego, gdy tylko ostatnia część już
u mnie była zabrałam się za nią najszybciej, jak to było
możliwe. Zastanawiałam się, czy autorka utrzyma tę historię na
takim samym poziomie jak poprzednie dwie? A może tak namieszała, że
sama nie była w stanie z tego wybrnąć? Kurde... tak naprawdę
ciężko mi zebrać myśli, aby cokolwiek napisać. Moim zdaniem jest
to najlepsza część z całej trójki. Tu się tyle dzieje, że jest
to dosłownie armagedon. Akcja pędzi z zawrotną prędkością,
tajemnice, które wychodzą na światło dzienne, przechodzą po
prostu ludzkie pojęcia. Gdy zaczęłam ją czytać, kartki dosłownie
paliły mi się między palcami i nie byłam w stanie jej odłożyć
ani na chwilę, a emocje jakie mi towarzyszyły ciężko opisać
słowami, dlatego napiszę tylko tyle - serce waliło mi jak
szalone.
Niektórzy bohaterowie w tej książce kompletnie nie
mają sumienia. Karma to największa suka wszechświata, zazdrosna i
zawistna, wiecznie niezadowolona. Potwornie traktowała swoich
najbliższych, że ja miałam ochotę nastrzelać ją po pysku, ale
wyszło szydło z worka, wiedziałam, że to babsko zdrowo namiesza w
tej części, i dokładnie tak było, ale sprawiedliwość szybko ją
dosięgła i moment usiadła na tyłku, a jej zachowanie zmieniło
się o 180 stopni. Harrison to też niezłe ziółko, w tej części
zdrowo mu odwaliło, chociaż w poprzednich dwóch tomach polubiłam
go za jego niewyparzony język, tu jednak przeszedł sam siebie i
szczerze go znienawidziłam. Lincoln i Whitney to postacie, które
naprawdę wiele przeszły, dziwię się, że to o czym stopniowo się
dowiadywali, nie załamało ich. Są to tacy bohaterowie, których
nie da się nie lubić. Jedyne czego żałuję, to tego, że moja
przygoda z tą dwójką tak szybko się skończyła.
„Rozkosze
grzechu” to moje wymarzone zakończenie całej trylogii. Jest to
tak popieprzona historia, że wciąga czytelnika w swoje szpony już
od pierwszych stron. Ja jestem przekonana o tym, że moja przygoda z
twórczością Meghan March dopiero się rozpoczyna i z ogromną
przyjemnością sięgnę po jej powieści, ponieważ wiem, że nieźle
nas zaskoczy. A was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę
trylogię!
Polecam!
Paula
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Editio Red.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz