czwartek, 28 kwietnia 2022

 

Marika Borula - „Cenny dług”

Beztroskie życie dwudziestojednoletniej Lili Woods zmienia się diametralnie, kiedy pewnego dnia po powrocie do domu z imprezy dziewczyna spotyka swojego ojca w towarzystwie bandziorów. 


Okazuje się, że jej tata jest nałogowym hazardzistą i jego córka właśnie została wzięta pod zastaw zaciągniętych przez niego długów. Dopóki zaległość nie zostanie spłacona, Lili będzie należała do Nathana Evansa, właściciela kasyna, ale też groźnego mafiosa, którego biznesy tylko częściowo są legalne. 

Perspektywa przetrzymywania Lili w swoim domu bardzo Nathanowi odpowiada, chociaż nie ma on wobec niej żadnych niegodziwych planów. Jednak mężczyzna nie spodziewa się, że dziewczyna wywrze na nim tak ogromne wrażenie, że zacznie jej pożądać…

Tymczasem ona wkrótce odkryje jego mroczną stronę.


„Kiedy tylko przypomnę sobie czarne jak smoła oczy mężczyzny, który upajał się naszym strachem, trzęsę się zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Skąd miałabym wiedzieć, że mnie nie skrzywdzi? Jaka jest pewność, że nie będzie mnie gwałcił, bił lub torturował? Wolałabym, by już na wstępie mnie zabił.”

Bardzo lubię debiuty i zawsze sięgam po nie z ogromna przyjemnością. Gdy zobaczyłam post na Facebooku z okładką do powieści Mariki Boruly, powiedziałam tylko wow, skromna, ale bez wątpienia ma to coś, gdy przeczytałam opis, przepadłam, najarałam się na nią jak szczerbaty na suchary, wyczekiwałam jej, jak dziecko Świętego Mikołaja i nagle jest cudowna koperta od wydawcy a w niej piękny czarno czerwony kolosik. Micha cieszyła mi się, od rana do samego wieczora, do czasu, aż zaczęłam ją czytać. Cóż, jak spędziłam czas z tą książką, niezbyt interesująco. Jeżeli mam być szczera, bardzo się zawiodłam. Oczekiwałam świetnie napisanej mafii, a niestety dostałam słaby romans. Jedyne co mi się podobało w tej powieści to styl pisania autorki, który jak na debiut uważam, że jest bardzo dobry, lekki i przyjemny, bez żadnych zbędnych pierdół. Na minus zdecydowanie są bohaterzy. Lili wkurzała mnie okrutnie, głupia naiwniaczka, zachowywała się jak rozwydrzony bachor, każda rozmowa kończyła się jej płynącymi łzami, wiecznie zapłakana i brakowało tylko żeby gile jej wisiały z nosa i te jej wgapianie się w podłogę, aby uniknąć kontaktu wzrokowego, za co była co chwilę upominana, no po prostu słabiutko. Teraz on, Nathan pan i władca wielki mafiozo, a dla mnie ciul i debil jakich mało, odniosłam wrażenie, że ma jakąś chorobę psychiczną dwubiegunowka, jak nic. Najpierw straszny, niezwyciężony z jajami tak wielkimi, że przysłoniłyby z nieba całą Amerykę, a dla mnie był po prostu cipeuszem, niezdecydowany, zagubiony, miękki i nie wiem nawet jak to określić, był po prostu chamem. Cała akcja też dzieje się dość szybko, ale jeżeli mam być szczera to mi się dłużyła, co z tego, że były fragmenty które w jakiś niewielki sposób mnie zainteresowały, skoro cała reszta była po prostu niezbyt interesująca i nijaka, nie miała ta książka tego czegoś, co by mnie w nią wciągnęło i chłonęłabym ją całą sobą. Ogólnie emocji w tej książce mi brakowało, liczyłam na dreszcze i gęsią skórkę, że będę ją czytała z zapartym tchem, a miałam jedynie bezdech, gdy zapadłam w drzemkę. Miałam nadzieję na lekturę, którą pochłonę jak ciepłe bułeczki, a dostałam opowieść, która ciągnęła mi się jak flaki z olejem. Czy sięgnę po kontynuację? Niestety nie. Czy polecam książkę? Również nie. Jaka jest moja ocena? Hm... ciężko stwierdzić, dam 3/10 za język autorki.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...