Alicja Skirgajłło - „Miłość arystokraty”
[Patronat medialny]
[Patronat medialny]
Snob i lekkoduch. Tak James Truman mówi sam o
sobie. I wiecie co? Ma rację. Milioner, arystokrata, dziecko
szczęścia, któremu życie podsuwa wszystko pod nos, przewiązane
wstążeczką i podane na złotej tacy. Pieniądze, dziewczyny,
interesy, hazard… James nie wie, co to porażka ani odmowa. W
miłości też nie… Stop. Miłości nie ma. Tak w każdym razie
uważa nasz bohater i powtarza to sobie nawet w dniu własnych
zaręczyn. Zaręczyn, jak to bywa w arystokratycznych kręgach,
zaaranżowanych przez rodziny państwa młodych w celu pomnożenia
fortun. James nie ma nic przeciwko temu ― w miłość przecież nie
wierzy, a po ślubie wcale nie zamierza przestać czerpać pełnymi
garściami z uroków życia.
Czy to możliwe, by ktoś do tego
stopnia namieszał w perfekcyjnie poukładanym życiu Jamesa Trumana,
że młody milioner dostrzeże coś więcej niż tylko czubek
własnego arystokratycznego nosa? I żeby tym kimś nie była dama
dorównująca Trumanowi majątkiem i pozycją, a zwykła pokojówka,
jedna z tych, których się prawie nie zauważa, a jeśli nawet, to i
tak traktuje się jak zabawkę?
„Liczy się to, co
masz w środku, to, jaka jesteś, kim jesteś. Jesteś nieskazitelna,
czysta, niewinna. Masz buzię anioła. Jesteś dobra i ciepła.
Wyjątkowa.”
Czy
związek osób z dwóch całkowicie różnych światów ma szansę
się udać?
Twórczość Ali uwielbiam i zawsze sięgam po nie
z ogromną przyjemnością, jej powieści biorę w ciemno, bo po
prostu wiem, że się nie zawiodę. Teraz w moje łapki trafiła jej
najnowsza książka „Miłość arystokraty” i wiecie co?! Już
dawno się tak nie uśmiałam na jakiejkolwiek książce! Mnóstwo
humoru, ciętych ripost, ale i wspaniałych przesłań, które
pokazują nam, co w życiu jest najważniejsze. Dostajemy tu piękną
opowieść o miłości, przesiąkniętą tajemnicami, ale nie myślcie
sobie, że bohaterowie jeżdżą na jednorożcach po drodze usłanej
różami, o nie, wielokrotnie na ich drodze pojawiają się
przeszkody, którym muszą stawić czoła, a często jest to nie lada
wyzwanie. Podobała mi się kreacja bohaterów i to jaka zaszła w
nich zmiana. Clara to typowa szara myszka i wieśniaczka, jej teksty
pokazywały, że jest zwykłą szarą dziewczynką z wioski. James
natomiast to typowy bogaczyk nieprzyzwyczajony do tego, że ktoś mu
się przeciwstawia, zawsze wszystko ma podstawione pod nos i musi być
tak, jak on sobie tego życzy. A tu początek książki, pojawia się
Clara i traktuje go jak zwykłego sługusa, no nieźle ucierpiało
przy tym jego ego i duma. Moim zdaniem ta dwójka została świetnie
wykreowana, ale nie zabraknie tu też czarnych charakterów, do
których bez wątpienia należy większość „arystokratów”,
wkurzali mnie oni potwornie, że miałam ochotę zdzielić ich po
pyskach i te ich maniery wsadzić, nie powiem w co. Emocji w tej
książce nie brakuje, ale autorka jest z tego znana, że w jej
powieściach jest ich mnóstwo, przeplatanych z humorem, tajemnicami,
intrygami i niedomówieniami.
Jeżeli szukacie powieści,
która was rozbawi, ale i sprawi, że wasze serduszko zabije
szybciej, to jest ona skierowana właśnie do was. Mi było potrzeba
takiej odskoczni od bardzo mrocznych powieści, dlatego przeczytałam
ją bardzo szybko. Was gorąco zachęcam do poznania historii Clary i
Jamesa, jestem pewna, że będziecie nią zachwyceni. Ja daję jej
8/10! :)
Gorąco polecam!
Paula
Za możliwość
przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz
Wydawnictwu Editio Red.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz