środa, 4 maja 2022

 

Joanna Wylde

“Reaper’s Stand”

Reese „Picnic” Hayes był prezydentem Reapersów i poświęcił się klubowi. Po stracie żony wychowywał dwie córki. Wiedział, że już nigdy nie pokocha żadnej kobiety.


Lubił swoje życie i niezobowiązujące relacje z dziewczynami. Zdecydowanie nie chciał tego zmieniać, tym bardziej z powodu kogoś takiego jak London Armstrong. Problem w tym, że miał na jej punkcie tak jakby obsesję.


London Armstrong oprócz prowadzenia biznesu opiekowała się córką swojej nieodpowiedzialnej kuzynki. Kiedy jej podopieczna wpadła w kłopoty, kobieta mogła poprosić o pomoc tylko jednego człowieka, prezydenta Reapersów.


Owszem, „Picnic” przyspiesza bicie serca London, ale to przecież kryminalista i bandyta.


“Na własnej skórze przekonałam się, że nic nie może nas ochronić przed prawdziwymi potworami.”


To już moje czwarte spotkanie z serią Reapers MC. Tym razem autorka przedstawia nam historię prezydenta Reapersów, którym jest Reese “Picnic” Hayes. Mężczyzna kiedyś był żonaty i wychował dwie córki, które są już dorosłe. Po śmierci żony używał życia i sypiał z wieloma kobietami do czasu, kiedy na jego drodze stanęła London Armstrong. Picnic już od jakiegoś czasu ją zauważył,  aczkolwiek nigdy nie szukał z nią kontaktu. W dniu jego urodzin London sama mu się nieświadomie podkłada, ale jest w potrzebie i prosi Picnica o pomoc. Jednak nie ma nic za darmo.


Co, Loni będzie musiała zrobić w zamian za pomoc?


Ta historia naprawdę przypadła mi do gustu i spędziłam podczas jej czytania miłe chwile. Autorka po raz kolejny wprowadza nas do świata, gdzie na pierwszy plan wysuwają się porachunki pomiędzy gangami, w tym akurat przypadku kartelem narkotykowym. Może ta książka nie jest jakichś górnych lotów i jest przewidywalna, to fajnie i przede wszystkim szybko się ją czyta. Jak dla mnie jest chyba najlepszą częścią z dotychczas przeczytanych przeze mnie tomów. Miło było powrócić do Reapersów i móc spotkać także postacie z poprzednich tomów, które nadawały wyrazistości, ciekawości i barwności całej tej opowieści.


Co do naszych głównych bohaterów, to bardzo się z nimi polubiłam. Reese, jak i London zostali dobrze przedstawieni i wykreowani. Kobieta wychowuje siostrzenicę, która, mimo że ma już osiemnaście lat, to nadal potrzebuje opieki, bo nie potrafi kontrolować emocji. Denerwowało mnie zachowanie Jess, ale z drugiej strony rozumiałam to, bo ona już taka była, a dlaczego? Oczywiście Wam nie zdradzę. Tego musicie dowiedzieć się już sami. Wracając do London, to kobieta miała głowę na karku, prowadziła swój własny biznes, ale zauroczenie Picnikiem czasami robiło jej sieczkę z mózgu. Kurczę, ale komu by nie robiło przy takim facecie :D

Natomiast Reese to dupek, arogant, ale ma też serce. Był pomocny i za swoimi by w ogień poszedł. Jak na prezydenta klubu przystało, był twardy i bezlitosny. Miałam go ochotę kilka razy zdzielić w łeb za jego zachowanie i odzywki, ale był to człowiek po przejściach, więc to go wybroniło.


Ogólnie w całym rozrachunku “Reaper’s Stand” to naprawdę dobra książka. Są zwroty akcji, nie jest nudno, ale za to jest gorąco. Bohaterzy pasują do siebie i czuć od nich chemię bijącą na kilometr. Dzięki narracji dwutorowej można się dowiedzieć, jakimi są dokładnie osobami, co się u nich dzieje, jakie towarzyszą im rozterki, jak rozwiązują problemy i wiele, wiele innych rzeczy. Ja jestem na tak i czekam na kolejne tomy tej serii.

Polecam i daję książce 8/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 




 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...