środa, 4 maja 2022

 

Wiktoria Lange

“Fałszywa narzeczona”

Olivia Lee właśnie straciła posadę kelnerki i musi pilnie poszukać nowej pracy, bo grozi jej powrót do rodzinnego domu z podkulonym ogonem.


Załamana swoją sytuacją postanawia znaleźć pocieszenie u kuzynki. Będąc na ulicy, zauważa samochód, przy którym stoi taksówkarz. Olivia bez pytania wsiada do pojazdu i prosi o transport. Tymczasem facet, którego wzięła za taksówkarza, wcale nim nie jest. Okazuje się, że to nikt inny jak młody milioner Conor Miller.


Wymiana zdań pomiędzy nimi kończy się awanturą. Jednak tych dwoje spotyka się po raz drugi, kiedy Olivia powoduje kolizję drogową. Po tym zdarzeniu w głowie mężczyzny formułuje się plan. Jego ojciec od dawna szantażuje go, że jeżeli nie znajdzie partnerki, nie przepisze na niego połowy udziałów w firmie. Conor zaczyna myśleć, że dwukrotne spotkanie z Olivią nie mogło być przypadkiem.


Wkrótce podpisują umowę. Olivia co miesiąc będzie dostawała pieniądze w zamian za udawanie narzeczonej Conora, więc nie musi szukać nowej pracy. Ale czy faktycznie wszystko da się tak skrupulatnie zaplanować? 


“Miłość wymaga nie tylko poświęceń, ale i czasu. Czas jest lekarstwem na to, by przyzwyczaić się do uczuć kumulujących się w naszym sercu i dać im szansę.” 


Ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się wiele debiutów i ja niestety natrafiałam na te niezbyt udane. Do przeczytania “Fałszywej narzeczonej” zbierałam się dosyć długo, bo bałam się, że po raz kolejny zostanę rozczarowana. Jak było w tym przypadku? Nie było najgorzej, ale też nie było jakiegoś efektu wow. Książka jest na jeden raz, do której się więcej nie powróci. Na samym początku zbytnio mi się fabuła dłużyła i przewracałam oczami, bo byłam pewna, że czeka mnie powtórka z rozrywki. Po części tak było, chociaż w tym przypadku, czytało mi się dużo lepiej i wątki nie były rozwijane na szybko. 


Co prawda autorka dopiero debiutuje, ale musi popracować nad językiem. Niektóre odzywki, dialogi i sytuacje były nazbyt dziecinne, jak u dzieciaków z gimnazjum, ale można to wybaczyć i przymknąć na to oko, bo dziewczyna dopiero zaczyna swoją przygodę w tym pisarskim świecie. Czego zabrakło mi najbardziej w tej historii? Były to emocje. Zawsze na nie zwracam uwagę, bo one są dla mnie bardzo ważne, dzięki czemu historia nabiera barwności. Bohaterzy też jakoś zbytnio nie zostali dopracowani, a w szczególności irytująca Olivia, którą chciałoby się potrząsnąć. Natomiast Conora nawet polubiłam. Podobało mi się, że dużą wartość miała dla niego rodzina. Mężczyzna miał trudną przeszłość, która się za nim ciągnie i nie pozwalała mu normalnie funkcjonować. Jednakże czasami był taki bezpłciowy i nie czułam z nim żadnej więzi.


Ogólnie fabuła jest oklepana i niczym się nie wyróżnia, ale da się książkę przeczytać. Mimo że miejscami nudzi, to nie jest tak źle, jak w przypadku innych propozycji, które czytałam i nisko oceniłam. Pod koniec tej historii akcja nabiera tempa, jednak zakończenie mi się nie podobało :D Pewnie wszystko się wyjaśni w kolejnym tomie :)


Reasumując “Fałszywa narzeczona” to pozycja, która niczym nie zaskakuje i ma się ochotę powiedzieć, “ale to już było”, aczkolwiek czyta się dosyć szybko i coś tam się w książce dzieje. Czy polecam? Sama nie wiem. Standardowo zachęcam Was do wyrobienia sobie własnej opinii.

Oceniam książkę 4/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...