środa, 4 maja 2022

 

Lena M. Bielska

“Wierne serca”

Tym razem poznacie dalsze losy Rodziny z perspektywy każdego z bohaterów: Vita, Vivienne, Salvatore’a, Zoi, Silvia, Payton, Giovanny i Roberta. Nie będą to dla nich łatwe chwile i nie wszystkim przyjdzie żyć długo i szczęśliwie…


Rodzina się rozdzieliła. Tymczasem Pięć Rodzin i Cosa Nostra mają ogromne kłopoty. W wyniku zmasowanych ataków w światku mafijnym wybucha wojna. Nikt już nie jest bezpieczny.


Po tym, jak Roberto został aresztowany, władzę przejmuje Giovanna. Następnie głowy Rodzin zwołują Komisję Syndykatu, na której podejmują decyzje odnośnie do działań w walce z przeciwnikami. Planowana jest zemsta na wrogach, jednak jednocześnie wszyscy martwią się o własne bezpieczeństwo, bo nigdy dotąd nie byli tak daleko od siebie.


A przecież tylko razem mogą zwyciężyć. 


“Ktoś mógłby powiedzieć, że mieliśmy świetne życie i mogliśmy wszystko, ale... Jeśli nie miało się obok siebie kogoś, kto był naszym oparciem w trudnych chwilach i kto był w stanie wskoczyć za nim w ogień, to nawet miliardy na koncie nie zapełniały pustki w sercu.” 


“Wierne serca” to piąty tom serii Bellomo i tym samym ostatnia część całego cyklu. Tym razem autorka daje nam historię, gdzie opisane są dalsze losy bohaterów, których mogliśmy spotkać w poprzednich czterech tomach. Ciekawa byłam, co autorka wymyśli i jak to wszystko przedstawi. Trochę mam mieszane odczucia, bo byłam pewna, że ta seria zakończy się z wielkim BUM, a dostałam chaos. Uważam, że wieloosobowa narracja, nie wyszła tu na plus. Idzie się pogubić i nie czyta się tego dobrze.


Tak naprawdę nie wiem, co mam napisać, bo mam kompletną pustkę w głowie. Chyba jeszcze nigdy nie miałam problemu z napisaniem recenzji, dlatego nie będzie ona długa. Strasznie się męczyłam podczas czytania, a opisy mnie nużyły do tego stopnia, że wpadałam nosem w książkę. Niektóre sceny były za bardzo podkoloryzowane, przez co nie były zbytnio wiarygodne.


Nie wiem, co tu się stało, ale ta książka mnie nie kupiła i jak mam być szczera, to jest najgorsza z całego cyklu. Jak dla mnie mogłoby jej w ogóle nie być. Bardzo mi przykro pisać taką recenzję, ale to są moje odczucia. Po prostu ta opowieść mi się nie podobała i jestem na wielkie nie. Z fabuły nic nie zdradzam, bo szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, o czym książka była. Jakby to mój syn powiedział, jednym uchem wpadło, drugim wyleciało.


Autorka ma lekki i spójny styl, który jest plusem, ale nic poza tym. Niestety nie polecę Wam tej książki, ale każdy powinien wyrobić sobie zdanie sam. Na lubimy czytać, ta lektura zbiera bardzo dobre oceny, no ale mnie zawiodła. Są gusta i guściki. Ile czytelników, tyle będzie opinii.

Oceniam książkę 3/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...