poniedziałek, 5 października 2020

 

Danielle Lori

“The Sweetest Oblivion”

 


“Bez nadziei nie ma nic do stracenia.

Dzięki temu jesteśmy niczym, domino czekające na upadek.” 


Elenę nazywają słodką Abelli. Kobieta uważa, że to ze względu na jej pogodne usposobienie, jednak w szeregach mafii z zupełnie innego powodu otrzymała taki przydomek… Mężczyźni wodzą za nią pożądliwym wzrokiem i wielu z nich oddałoby wszystko, żeby dowiedzieć się, jak słodka może być Abelli.


Szczególnie jeden z nich – szef mafii o pseudonimie „As”, z wytatuowanym na przedramieniu asem pik. Jednak w aranżowanym małżeństwie Nicolas ma poślubić młodszą, nie starszą siostrę Abelli.


Elena nie może zaprzeczyć, że mężczyzna jest bardzo seksowny i kiedy znajduje się w pobliżu, jej serce bije w rytmie uderzających o szybę kropli deszczu.


Tylko że on jest zbyt straszny, zbyt niebezpieczny i zostanie jej szwagrem… 


"Nigdy nie oddam serca Nicolasowi. Było jedynym, co naprawdę należało do mnie, i nie zamierzałam go stracić."


O tej książce już jakiś czas temu słyszałam wiele dobrego, a kiedy zauważyłam, że zostanie wydana w Polsce, to od razu wiedziałam, że ta pozycja musi zagościć i u mnie. Ostatnio nie mam czasu na czytanie w oryginale i akurat fajnie się złożyło, że książka została wydana u nas i miałam powód, żeby po nią sięgnąć. No bo jak inaczej? Przecież to norma skoro uwielbiam mafijne klimaty, to jak mogłabym odpuścić. Widziałam, że ta lektura zbiera pozytywne opinie, to i ja się w końcu za nią zabrałam, żeby się samej przekonać i tu się zaczynają schody. Byłam nastawiona na świetną historię, a tak naprawdę mam co do niej, mieszane uczucia. Niby mi się podobała, ale dopiero od dwusetnej strony. Przez pierwsze dwieście kartek, wszystko się toczyło ślimaczym tempem, było za dużo opisów, które zaczęłam pomijać, bo nic nie wnosiły do tej opowieści, za to autorka się zbytnio skupiła na piciu alkoholu przez Elenę i Adrianę :/  Krótko mówiąc, mega się nudziłam. Bohaterów do siebie ciągnęło, ale to jeszcze nie był ten moment, bo autorka chciała tę zakazaną relację, chyba jak najdłużej przedłużyć, co uważam, że nie było dobrym posunięciem. Zamiast dostarczyć czytelnikowi emocji, to ich po prostu pozbawiała. Nie lubię takiej długiej zabawy w kotka i myszkę, bo wtedy strasznie mi się dłuży czytanie. Ogólnie cały zarys fabuły był fantastyczny, tylko nie do końca wykorzystany. Tej mafii było jak na lekarstwo. W sumie to już chyba norma w takich typu książkach. Spodziewałam się po Nicolasie, jakichś krwawych jatek, a dostałam aroganckiego dupka, który wiecznie był nie w humorze, stawiał na swoim, ale w sumie, co się dziwić skoro był donem. Mimo wszystko i tak go lubiłam. Nie wiem czemu, ale niegrzeczni chłopcy w książkach zawsze mnie pociągają, a Nico był niegrzeczny, oj był :D

Elena na początku działała mi trochę na nerwy, ale okazała się dobrze wykreowaną postacią. Dziewczyna miała swoje zdanie i nie była słodką idiotką, pociągał ją narzeczony siostry, ale kogo by nie pociągał, taki typ mężczyzny, który był władczy.


Akcja książki zaczęła nabierać tempa, gdzieś od połowy. Dopiero wtedy zaczęłam się wkręcać w całą fabułę i przeżywałam wraz z bohaterami ich rozterki. Autorka zastosowała tu narrację dwutorową, ale więcej rozdziałów znajdziemy z perspektywy Eleny. Język, jakim ta pozycja została napisana, jest lekki i spójny, przez co książkę się czytało szybciutko (ale dopiero od tej dwusetnej strony). Postacie drugoplanowe były ciekawe, które po części dostarczały coś swojego do tej opowieści. Znajdziecie tu również sceny zbliżeń, które były zmysłowe i rozpalały może nie do czerwoności, ale były wyważone i nieprzesadzone. 


Cóż mogę jeszcze powiedzieć hmmm… Książka sama w sobie nie jest zła, ale zabrakło mi tu więcej emocji i jakiegoś bum, po którym zostałabym z rozdziawioną buzią. Niestety nie dostałam tego, czego oczekiwałam, ale po drugą część na pewno sięgnę.


Reasumując “The Sweetest Oblivion” to pozycja mafijna, która nie do końca przypadła mi do gustu, ale też nie mówię jej “nie”. Jednak polecam ją dla fanek serii “Złączeni honorem”, chociaż opowieść Arii i Luki, jest o niebo lepsza.

Przekonajcie się sami, czy historia Nico i Eleny Wam przypadnie do gustu.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu. 

 

 

 

 

1 komentarz:

  1. Wątpię, że ją przeczytam. Ty również nie jesteś do końca usatysfakcjonowana z lektury.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...