sobota, 24 czerwca 2023

 Rina Kent - „Kuszenie kłamstwem”


Winter Cavanaugh nie jest już tą samą dziewczyną co wcześniej. Nawet nie ma już tak samo na imię. Teraz jest Lią Volkov, żoną Adriana Volkova.


To małżeństwo ma więcej rys niż gładkich powierzchni. Oni nigdy nie powinni być razem. Te wszystkie gierki między nimi tylko ich niszczyły. Wiedzieli, że zdołają niczego zbudować, a jedynie będą niszczyć siebie nawzajem. Jednak nie umieli przestać.

Okazuje się, że oboje noszą w sercu głębokie rany. Wydarzenia, przez które się one pojawiły, ukształtowały ich i sprawiły, że trudno jest im zaoferować coś dobrego drugiej osobie. Czy spróbują to zrobić, wiedząc, że potrafią tylko zadawać sobie ból?

Pierwszy tom „Deception trilogy” wywarł na mnie ogromne wrażenie i nieźle namieszał mi w głowie, pomimo tego, że minęło już dobre pół roku, od kiedy skończyłam pierwszą część, nadal doskonale pamiętam, jak szybko podczas czytania biło mi serce. Co do drugiej części miałam ogromne oczekiwania i nie będę owijała w bawełnę, dostałam wszystko to, co chciałam. Początkowo podczas czytania miałam wrażenie, że capnęłam w moje łapki nie ten tom, co trzeba, ale jednak szybko przekonałam się, że to celowy zabieg autorki. W tej części otrzymujemy tak jakby początek i koniec znajomości głównych bohaterów. Poznajemy ich szczegółowo i dowiadujemy się, dlaczego stali się takimi, a nie innymi ludźmi i co było tego przyczyną. Szczerze mówiąc, po raz kolejny zostałam bardzo zaskoczona od samego początku, właściwie do ostatniej strony nie wiedziałam za bardzo czego się spodziewać. Czytałam ją z zapartym tchem i miałam wrażenie, że kartki palą mi się w palcach, byłam nią w całości pochłonięta. To jest jedna z tych historii, które na bardzo długi czas wyryją się w pamięci czytelnika, nie dostajemy tu słodko pierdzącego romansu, w którym bohaterowie przechodzą przemianę, gdzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dostają olśnienia i mkną przez życie, patrząc przez różowe okulary, wręcz przeciwnie, dostajemy mrok, który cały czas przysłania ich słoneczne niebo. Losy bohaterów są niczym gorzka czekolada powoli roztapiająca się na naszym podniebieniu, ale jednocześnie ich historia jest tak uzależniająca, że pragniemy więcej i więcej. Na tym zakończę tą recenzję, nie jest ona zbyt długa, ale chcę po prostu jak najszybciej zabrać się za kolejną część, która już teraz wiem, będzie genialna. Was gorąco zachęcam, dajcie się porwać tej iście toksycznej relacji, która jestem przekonana, że wywrze na was ogromne wrażenie. Ja daję jej 9/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...