poniedziałek, 26 czerwca 2023

 Pamela Anderson - "Love, Pamela"



Życie i marzenie są wspaniałym tańcem.
Moje marzenia często się spełniają – to przekleństwo i błogosławieństwo.

W latach 90. wizerunek blond seksbomby Pameli Anderson był wszechobecny. Odkryta na trybunach podczas meczu futbolu kanadyjskiego, szybko stała się supergwiazdą, ulubioną dziewczyną z okładki „Playboya”, symbolem hollywoodzkiego przepychu i seksapilu. Jednak Pamela Anderson, którą znamy – a przynajmniej tak nam się wydaje – powstała raczej wskutek zbiegu okoliczności niż szczegółowo zaplanowanej ścieżki kariery. Love, Pamela przedstawia jej prawdziwą historię, opowieść o dziewczynie z małego miasteczka, która zaplątała się we własne marzenia.

Dorastająca na wyspie Vancouver córka młodych, żywiołowych i nieświadomie stylowych rodziców miała trudne dzieciństwo, ale rozwinęła w sobie głęboką miłość do natury i zapełniła swój świat odmieńcami, niewidzialnymi przyjaciółmi i rannymi zwierzętami. W końcu Pamela przezwyciężyła swoją naturalną nieśmiałość i pozwoliła, by jej niespokojna wyobraźnia popchnęła ją do rozpoczęcia życia, o którym niewiele osób może pomarzyć – zamieszkała w Hollywood, w Rezydencji Playboya. Gdy stała się popularna, zainteresowały się nią tabloidy, a były to czasy, w których taktyka paparazzich niszczyła wizerunek i poczucie własnej wartości.

Pamela z wdziękiem brnęła naprzód, znalazła schronienie w swoim zamiłowaniu do sztuki i literatury, wyłoniła się jako oddana matka i aktywistka. Teraz, po powrocie na wyspę swojego dzieciństwa, po pamiętnym występie w roli Roxie w „Chicago” na Broadwayu, Pamela opowiada historię swojego nieposkromionego wolnego ducha, który wraca do domu i na każdym kroku odkrywa siebie na nowo. Napisana żywą prozą przeplataną oryginalnymi wierszami książka Love, Pamela jest pełnym pokory, wielowarstwowym i niezapomnianym pamiętnikiem.

Coraz częściej sięgam po autobiografie, ale nie każdej osoby, tylko tych, która w jakimś stopniu mnie interesowała. Pamiętam, jak jako nastolatka oglądałam serial „Słoneczny patrol” i sama zachwycałam się nad urodą Pameli Anderson, ah ten bujny biust, zgrabna sylwetka, smukła twarz, pełne usta i długie blond włosy, siedziałam zapatrzona w szklany ekran, jak w obrazek. Nie oszukujmy się, była, właściwie jest piękną kobietą. Gdy pojawiła się w zapowiedziach jej autobiografia, wiedziałam, że na pewno po nią sięgnę, po propozycji recenzenckiej bez wahania ją zamówiłam. Z niecierpliwością wyczekiwałam mojego egzemplarza i gdy w końcu do mnie dojechał, byłam zachwycona. Później już troszkę mniej, gdy zobaczyłam oprawę, co więcej, byłam nawet zawiedziona. Zawsze w autobiografiach liczę na fotografie tych osób, ich prywatne zdjęcia, jakieś takie, które znajdują się w ich prywatnych kolekcjach, a nikt inny ich wcześniej nie widział. W tym przypadku, wielkie rozczarowanie. Ogólnie nie będzie to zbyt długa recenzja i przede wszystkim nie będzie pozytywna, negatywna też nie, mogłabym powiedzieć, że mam co do tej książki dość neutralny stosunek. Jej kariera działała naprawdę prężnie i liczyłam na to, że zostanie to nam bardzo szczegółowo przedstawione, ale poza kilkoma szczegółami z jej życia prywatnego i zawodowego, nie znalazłam za bardzo nic, co mogłoby mnie mocniej zainteresować, ot dostałam jej okrojony życiorys, bez większego efektu wow. Co jest na plus tej autobiografii, to wiersze, które Pamela napisała sama, ma do tego naprawdę ogromny talent. I kolejne na plus to jej działalność na rzecz zwierząt, wiedziałam, że działa w tym temacie dużo, ale nie, że aż tyle, za to należy jej się ogromny szacunek.
Po tej lekturze, cóż jestem trochę rozczarowana, liczyłam na trochę więcej. Daję jej 5/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Luna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...