Penelope Douglas
„Płomienie”
Wszyscy wiedzieli, jak wielką nienawiścią
Jared darzył Tatum w szkole średniej. Zamienił jej życie w prawdziwe piekło, a
jednak przecież później się dogadali. Zostali parą. Stali się nierozłączni.
A mimo tego dwa lata później
nie są już razem.
Jared jest teraz znanym
kierowcą wyścigowym i rzadko odwiedza rodzinne strony.
Sytuacja się zmienia, kiedy na
prośbę matki postanawia wrócić. Przecież zapewniła go, że Tatum nie ma w
mieście. Nie chciał już nigdy więcej widzieć byłej dziewczyny.
Ani ona, ani on nie byli
przygotowani na to spotkanie, podczas którego nienawiść wisiała w powietrzu,
gęsta jak chmura gradowa, ale było coś jeszcze… Pożądanie.
Jednak Tatum ma teraz chłopaka,
a Jared to dla niej tylko wspomnienie. Ona już nie jest tamtą dziewczyną sprzed
lat i nigdy nie będzie.
Uwielbiam serię Fall Away, a “Dręczyciela”
czytałam już tyle razy, że nie potrafię tego zliczyć. W moje rączki wpadł
kolejny tom „Płomienie”, dzięki któremu po raz kolejny wracamy do życia Jareda
i Tate, które nie ułożyło się tak, jak powinno. Szczerze mówiąc, gdy w opisie
przeczytałam, że oni się rozstali, byłam zła i zastanawiałam się, czy
przeczytać tę opowieść, bo nie chciałam sobie psuć wyobrażenia o bohaterach,
jak i o całym cyklu. Przeczytanie tej lektury zajęło mi dokładnie jeden niepełny
dzień. Czy byłam zadowolona z tej części? Myślę, że tak, chociaż czasami były
momenty, kiedy się irytowałam. Nie będę
przybliżać fabuły, tylko skupię się na swoich odczuciach.
Pierwsza połowa książki troszkę mnie
irytowała, a w szczególności Tate. Lubiłam tę dziewczynę, chociaż czasami jej
zachowanie było tak wkurzające, że miałam ochotę ją centralnie trzasnąć.
Rozumiałam poniekąd jej cierpienie, ale mimo wszystko było to chwilami dziecinne.
Natomiast Jared, jeny jak ja uwielbiam tego bohatera. Szkoda mi go było, bo
cierpiał i miałam ochotę go cały czas tulić.
Ogólnie pomysł na fabułę był fajny, ale też
nie jakiś oryginalny i praktycznie wszystko było do przewidzenia. Nie było
żadnego elementu zaskoczenia i troszkę szkoda, ale nie było źle. Fajnie, że po
raz kolejny mogliśmy spotkać bohaterów z poprzednich tomów i przy okazji
mogliśmy się dowiedzieć, co u nich słychać. Relacja między Tate a Jaredem była
gorąca, bo wciąż łączyło i przyciąganie oraz wzajemna adoracja pomimo tego, że
nie byli już razem. W tej części autorka bardziej skupiła się na relacji
bohaterów, niż na gorących wątkach, których jest naprawdę malutko. Jak mam być
szczera, to było dobre posunięcie. Jeżeli czytaliście poprzednie tomy tej
serii, to koniecznie przeczytajcie i ten. Chociaż Tate mnie wkurzała, to i tak
książka wypadła świetnie. Polecam i oceniam 8/10.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Wydawnictwu Niezwykłe Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz