piątek, 5 października 2018


Grzegorz Wielgus - „Pęknięta korona”


Opierać się będą grzesznicy przed słowami prawdy, ponieważ pierwszy dotyk zła zawsze jest miękki, racjonalny i pełen zrozumienia. Zło niesie pocieszenie, czułymi dłońmi odwracając uwagę od okrutnej rzeczywistości, kierując ją w zamian na miły widok kłamstwa. Prawda jest surowa, bolesna, a zło z początku nie wymaga – akceptuje wszystkie wady, sowicie wynagradza, zamykając jednocześnie oczy człowieka na rozpościerającą się tuż pod jego nogami otchłań zagłady, żeby grzesznik runął w przepaść, wystarczy go delikatnie pchnąć.”
Mamy Kraków, rok 1273 do brata Gotfryda zgłosił się rycerz Jaks, który u brzegu Wisły wyłowił ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. Brat Gotfryd wraz z dwójką rycerzy: Jaksem oraz Lambertem rozpoczynają śledztwo i pierwsze tropy prowadzą ich do okutego złą sławą zamku Lemiesz. W trakcie trwania śledztwa zostają odkryte kolejne zwłoki, tym razem spalone ciało rycerza, który zginął podczas odprawiania rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie był w stanie zająć.

Nieboszczyk odziany był dość solidnie jak na maj. Jego ramiona i tors okrywał kaftan błękitnej barwy, o ubrudzonych mułem rękawach, spod którego wyzierał skraj zakrwawionej koszuli. Twarz mężczyzny została tak dalece zmiażdżona, iż przypominała groteskowo wykrzywione oblicza wykutych w kościelnych wnętrzach. Zapadnięte oblicze było częściowo przykryte jasnymi włosami, przylepionymi do krwawej maski porozrywanych mięśni i rozciętej skóry. Gotfryd odjął wzrok z opuchniętej twarzy martwego i spojrzał na jego lewą dłoń, pozbawioną wszystkich palców za wyjątkiem kciuka. Policzki odrąbano jednym ciosem ciężkiego ostrza.”

Kto stoi za morderstwami?
Jakie tajemnice skrywają mury zamku Lemiesz?

Grzegorz Wielgus ma na swoim koncie dwie wydane powieści, pierwsza z nich to „Krzyżowiec”, druga „Pęknięta korona” i właśnie tą drugą miałam możliwość przeczytać. Od samego początku byłam jej ciekawa, gdyż jestem okładkową sroką, a ta bez wątpienia niesamowicie wzrok przyciąga, czarno – biała okładka z mieczem, na którym wykuty jest złoty napis i do tego ta częściowo ukryta twarz mężczyzny z tajemniczym wzrokiem. Nigdy nie przepadałam za historią, ale chciałam sprawdzić, w jaki sposób autor utworzył tu fabułę i akcję. Zaintrygowana jak zostanie poprowadzone śledztwo w czasach średniowiecza, postanowiłam sięgnąć po tę propozycję i niestety tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że nie jest to gatunek, który trafia w mój gust i już teraz wiem, że więcej po tego typu książkę nie sięgnę.

Zakończenie sprawy nie jest ogromnym zaskoczeniem, jest przewidywalne tak jak większość akcji w książce, a oczekiwałam jakiejś wielkiej niewiadomej i na samym końcu wielkiego bum. Na początku fakt zapowiadała się świetnie pierwsze kilka stron i już wyłowiony truposz.... o będzie się działo, a później to już tylko nuda, nuda i jeszcze raz nuda, a z każdą kolejną stroną, linijką ciągnęła mi się ona jak przysłowiowe „flaki z olejem”. Oczekiwałam wiele zwrotów akcji, zmyłek, a dostałam niewiele.

Mi ta książka kompletnie nie odpowiadała i jeżeli autor nadal będzie pisał w taki sposób, to raczej moja przygoda z jego twórczością zakończy się na tej jednej propozycji, aczkolwiek zachęcam fanów historii do przeczytania jej, ponieważ może ona przypaść Wam do gustu.

Paula


2 komentarze:

  1. Miałam i w sumie nadal mam tę książkę w planach.
    Szkoda, że Tobie nie przypadła do gustu. Zobaczymy jak będzie ze mną.

    https://ksiazki-jak-narkotyk-zaczytana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo jestem ciekawa Twojej opinii :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...