sobota, 21 marca 2020


Alicja Skirgajłło
“Sposób na Francuza”
[Przedpremierowa recenzja patronacka]


Francuz i Polka. Polka i Francuz. Co wyniknie z relacji dwóch bardzo wybuchowych charakterów?

Panie Boże, daj mi siły do tego diabła wcielonego!”

Aurelia to typowa córunia tatusia, do tego rozpieszczona i troszkę niegrzeczna. Lubi się bawić, kocha czuć adrenalinę we krwi i odrobinę szaleństwa. Dziewczyna prowadzi własne studio tatuażu, ściga się motorami i pracuje w firmie ojca, która zajmuje się produkowaniem perfum.
Theo to typowy biznesmen z kijem w tyłku. Przyjeżdża do Polski z rodzicami, żeby wraz z ojcem Aurelii poprowadzić jedną z kampanii nowego produktu. Jest związany z Monique od czterech lat i prowadzi przy niej nudnawe życie. 
Kiedy Aurelia i Theo spotykają się po raz pierwszy, ich spotkanie nie należy do udanych. On omyłkowo bierze dziewczynę za tancerkę go-go, a ona go za typowego żabojada, co to żre ślimaki i żabie udka na co dzień.

“— Słucham? Mógłbyś powtórzyć swoją wypowiedź w normalnym języku? — zwracam się do Francuza po angielsku i czekam na jego odpowiedź. 
— Chciałem powiedzieć, że pomyliła pani chyba firmy. Tu się produkuje perfumy, a nie tańczy na rurze.”

Co wyniknie z tej znajomości, która rozpoczęła się wzajemną niechęcią?
Czy już tak będzie zawsze? A może ta dwójka się w końcu przekona do siebie?

Nie będę Wam podawała biogramu autorki, bo na pewno już ją kojarzycie z książki “Prawictwo utracone. Biorę cię za żonę”, którą wydała w Wydawnictwie WasPos, ale jedynie Wam powiem, że Ala to super babka, z którą można konie kraść. “Sposób na Francuza” to moja pierwsza styczność z twórczością Ali i uważam ją za jak najbardziej udaną. Kiedy autorka zaproponowała nam współpracę przy tym tytule, zgodziłyśmy się z Paulą od razu. Uwierzcie mi, że czas, który przekażecie tej lekturze, nie będzie zmarnowany. Ja już od pierwszych stron tej książki przepadłam. Co chwilę wybuchałam głośnym rechotem, bo ciszej się niestety nie dało. Theo i Aurelia to dwa wybuchowe charaktery, które nie dają sobie w kaszę dmuchać i na każdym kroku robią sobie na złość. Teksty Aurelii nieraz po prostu kładły mnie na łopatki i zaobserwowałam u niej charakterek bardzo podobny do mojego, dlatego pewnie w prawdziwym życiu byśmy się ze sobą dogadały. Theo niby z początku taka cicha woda, ale nie pozostawał Ari dłużny i też potrafił jej dowalić. Aczkolwiek za tą całą fasadą arogancji i obojętności, krył się mężczyzna o dobrym sercu.
Bardzo podobał mi się cały zarys tej historii, jej poprowadzenie, to jak autorka przeplatała losy bohaterów, wszystkie zwroty akcji, zabawne dialogi i była oczywiście dwótorowa narracja, którą sobie cenię w opowieściach. Ala napisała tę książkę humorystycznie, spójnie i bardzo przejrzyście. Bohaterzy byli charakterni, intrygujący, ciekawi, chociaż czasem Aurelia mnie irytowała swoim zachowaniem, to i tak ją lubiłam. Żabojada (Theo) kocham, uwielbiam i zamawiam go dla siebie Alunia, tak więc zapisz to tam gdzieś sobie, bo nikomu go nie oddam :D

Fajnym zabiegiem było też to, że tym razem to kobieta, czyli Ari jest zafascynowana motorami, a nie facet i do tego się na nich ściga. To kobieta prowadzi swój własny salon tatuażu i jest wydziarana. Zdecydowanie główna bohaterka jest babą z jajami i z bardzo silnym charakterem. Właśnie takich żeńskich postaci mi brakuje w książkach, a w “Sposobie na Francuza” dokładnie to dostałam. Jestem naprawdę zachwycona tą pozycją, bo z jednej strony jest to komedia, a z drugiej romans z dawką seksapilu. Chemia między bohaterami wytwarza się już na samym początku, co da się od razu zauważyć. Uwielbiałam te ich słowne przepychanki, cięte riposty, zabawne dialogi, gdzie naprawdę można się uśmiać po pachy. Sama używam niektórych zwrotów, które się pojawiły w tej książce i czułam, jakbym czytała coś prawdziwego, a nie wymyślonego. 

“— Co!? Zwariowałaś?! — pyta, drapiąc się po karku.
 — Skacz albo wynocha! — syczę w stronę chłopaka i sama zaczynam skakać po łóżku i krzyczeć w udawanej rozkoszy, uderzając łóżkiem o ścianę. 
Musimy teraz wyglądać jak dwa debile skaczące po łóżku i udające orgazm, ale mam to w dupie, bo chcę dopiec dziś na maksa Francuzowi.”

Bardzo łatwo było się przenieść do książki i móc brać udział w całej tej historii. Fajnie, że ta opowieść jest napisana z pazurem, romantyzmem i humorem. Jak mam być szczera, to właśnie czegoś takiego potrzebowałam w tym momencie. Takiej książki, która pozwoli mi odłożyć wszystkie problemy i strach na bok. Gdzie byłam tylko ja, Aurelia i Theo. 


Muszę jeszcze wspomnieć o jednej postaci drugoplanowej, która podbiła moje serce, a jest nią babcia Marianna. Boszeeee co to za kobieta, to normalnie nie mogę. Taką babcię mieć to skarb. Rozśmieszała mnie swoimi tekstami do łez, aż się normalnie tarzałam po podłodze. Wy też będziecie, uwierzcie mi na słowo. Ogólnie wszystkie postacie drugoplanowe były fajne i każda z nich coś swojego wnosiła do całej tej lektury, nawet paskudna Monique, ale tej pindy akurat nie lubiłam.
Mam cichą nadzieję, że Ala napisze nam jeszcze książkę poświęconą Zołzie i Pierre’owi (to taka sugestia Alunia).

Nic już więcej nie piszę na temat tej opowieści, bo to trzeba przeczytać samemu i dać się porwać w wir wydarzeń. Uważam, że naprawdę będziecie zachwyceni i pieniążki, które przeznaczycie na swój egzemplarz, nie będą w żadnym razie zmarnowane i ta historia Was w pełni porwie, pochłonie i usatysfakcjonuje. Tym bardziej że na świecie nie dzieje się w tym momencie najlepiej i ta lektura na pewno poprawi Wam humor i rozjaśni dzień. Ja tej książce daję mocną dychę, bo niestety na LC więcej dać nie można :D

Podsumowując “Sposób na Francuza” to przezabawna historia Aurelii i Theo, którzy nie darzyli się sympatią od pierwszego spotkania, ale jak wiadomo, los jest przewrotny i tej dwójce nie odpuści. Jaki będzie finał ich znajomości? Ja już wiem i mam nadzieję, że Wy również będziecie chcieli go poznać :)
POLECAM!

A na koniec mam dla Was jeszcze jeden cytacik, który mnie bardzo rozbawił.

“— Ja mam pracować z tym nadętym dupkiem?! Po moim trupie! — odpowiadam ojcu nieźle wkurzona.
Może i jest nieziemsko przystojny, ale zarazem to arogancki cham wpierdalający ślimaki i żabie udka.”

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję autorce Alicji Skirgajłło oraz Wydawnictwu Editio Red.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...