L.J.
Shen - „Jeśli jakimś cudem...”
Kiedyś powiedział, że jeśli los znowu skrzyżuje ich ścieżki, zrobi wszystko, by ją poślubić. Ale z upływem lat wiele się zmieniło...
Jeden niewiarygodny dzień i jedna noc tysiące kilometrów od domu całkowicie zmieniły życie Aurory. Przeznaczenie wepchnęło ją prosto w ramiona nieziemskiego chłopaka, Mala, który grał na gitarze na środku ulicy w Dublinie i natychmiast zawładnął jej sercem. Oboje wiedzieli jednak, że są w momencie życia, w którym nie mogą zostać parą, a rozstania nie da się uniknąć. Na barowej serwetce spisali więc kontrakt: jeśli jakimś cudem jeszcze kiedyś się spotkają, zrobią wszystko, aby być razem.
Osiem lat później los ponownie łączy ich ścieżki. Rzecz w tym, że Rory wiedzie idealne życie – ma dobrą pracę, cudownego chłopaka i plany na przyszłość. Mal zatrzymał jednak serwetkę, na której spisali swoją przysięgę. Czy mężczyzna zażąda dotrzymania warunków zawiązanej pod wpływem impulsu umowy? Czy Rory dotrzyma słowa?
„-
Zgadzam się, że to nie jest dobry moment, by być razem. Ale jeśli
kiedykolwiek jakimś cudem jeszcze się spotkamy, w dowolnym momencie
w przyszłości, to wtedy nam się uda, Rory. Zostaniemy parą.
Chrzanionym małżeństwem. Pieprzyć cały świat. Jeśli
przeznaczenie znowu nas połączy, to damy sobie szansę, za wszelką
cenę, słyszysz?”
Co
się wydarzy, gdy przeznaczenie ponownie postawi ich na swojej
drodze?
Czy aby na pewno będzie to przypadek?
Czy zawarty
przed laty kontrakt, dojdzie do skutku?
„Niewiarygodne,
że osiem lat temu czułam pod dłonią bicie jego serca, gdy się
rozstawaliśmy.
A teraz chciałabym wyrwać mu to serce z piersi,
żeby sprawdzić, czy jeszcze bije.
Czy w ogóle tam jest.
I
czy jest czarne, jak ostrzegała moja matka.”
W
ostatnim czasie udało mi się nadrobić sporo zaległości i mam
naprawdę niezłego powera do czytania. Jeszcze jednej książki
dobrze nie odłożę, a już zaczynam kolejną, jedne są fajne inne
totalnie beznadziejne. Teraz w moje łapki trafiła powieść mojej
ulubionej autorki L.J.Shen, po jej książki zawsze sięgam z ogromną
przyjemnością, ponieważ wiem, że będzie mi się ona podobała.
Czy tak też było tym razem? Zdecydowanie tak! Po raz kolejny
dostałam opowieść, która zdobyła moje serce, piękna,
poruszająca, przesiąknięta tajemnicami i niedopowiedzeniami, bez
wątpienia nieprzewidywalna, bo tak naprawdę do samego końca nie
wiedziałam, czego za chwilę mogę się spodziewać. Przyznam się
szczerze, że po tej słodkiej okładce i lekkim opisie spodziewałam
się lekkiego i przyjemnego romansu, ale to co otrzymałam, przeszło
moje najśmielsze oczekiwania. Druk był straszny, drobny, od którego
aż bolały oczy, ale ta opowieść była tak genialna, że nie byłam
w stanie odkładać tej książki, dopóki nie dobrnęłam do
ostatniej strony. Podczas czytania towarzyszyło mi mnóstwo emocji,
żal, smutek, ale i radość, pomimo tego, że relacja Mala i Rory
była naprawdę pogmatwana, a tajemnice skrywane przed kobietą przez
całe otoczenie były naprawdę przytłaczające, to jednak cała
fabuła była tak piękna, że jestem w niej po prostu zakochana i
dała mi ona naprawdę dużo do myślenia. Na tym zakończę,
ponieważ uważam, że jest to lektura obowiązkowa dla fanów
autorki, ale nie tylko, polecam ją każdemu czytelnikowi, który w
lekturach szuka poruszającej historii o miłości i przeznaczeniu.
Ja kocham losy tej dwójki i wiem, że jeszcze do niej powrócę.
Daję jej 9/10!
Polecam!
Paula
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Niegrzecznym Książkom.
Ciekawi mnie ta książka, może przez ten tytuł i okładkę.
OdpowiedzUsuń