środa, 16 marca 2022

 

Bella Di Corte

“Corrado”

Miałam po co żyć. Gdy tylko go zobaczyłam, od razu wiedziałam. Jego oczy mnie zahipnotyzują. Jego usta omamią najpiękniejszymi obietnicami. A jego ciało? Będzie mnie zniewalało.


Jeśli jednak Corrado Capitani sądził, że mnie przekona, że jest uczciwym człowiekiem, srogo się mylił. Gdy tylko go ujrzałam, wiedziałam jedno. Jego oczy skrywały zepsute serce. Z jego ust sączyły się kłamstwa. A jego ciało? Zostało stworzone do zadawania bólu. Nie zesłały go niebiosa. Zjawił się, by zabrać mnie prosto do piekła. Miałem za kogo umierać.


Za głowę Alcini Parisi wyznaczono wysoką nagrodę, ale jak dotąd nie pozwoliła się nikomu złapać. Sądziła, że nikt jej nigdy nie znajdzie, dopóki nie spotkała mnie. Wołali na mnie Skorpion, bo słynąłem z bezwzględności wobec moich nieprzyjaciół. Jednak ona nie była wrogiem, ale bronią w moich rękach i postanowiłem, że będzie należeć do mnie. 


Nie możesz uciekać bez końca. Złe uczynki prędzej czy później dogonią każdego.”


“Corrado” to trzeci tom cyklu Gangsterzy Nowego Jorku. Z przeczytaniem tej części długo czekałam, ale to, dlatego że pierwsza część totalnie mnie nie kupiła. Drugiej nie czytałam, bo nie załapałam się na egzemplarz recenzyjny, jednak trzecią część już u siebie miałam. Obawiałam się, że po raz kolejny będę czuła zawód i niestety tak było. Historia Alciny i Corrado w ogóle mnie nie wciągnęła. Przeczytałam ją tylko dlatego, że musiałam się z niej rozliczyć. Gdyby nie to, to nawet bym się za nią nie zabrała. 


Fabuła się niczym nie wyróżnia i jest dość schematyczna. Z łatwością można przewidzieć, co się dalej wydarzy. Nie było żadnego efektu zaskoczenia. Wynudziłam się jak mops i na pewno więcej do tej serii nie powrócę. Bohaterzy mnie do siebie nie przyciągnęli. Corrado był takim znudzonym panem mafiozą, a Alcina taka bezbarwna kobieta, która musiała się po prostu pojawić w książce. Jak dla mnie było za mało mafii, a za dużo wymysłów i skupiania się na braku zaufania. Nie było żadnej akcji ani wydarzeń, które wbiłyby w fotel. Mimo że była moja ulubiona narracja, to nawet ona mnie nie uradowała. Potencjał na książkę był, ale niestety niewykorzystany. Jedyne co na plus znalazłam, to język, jakim pisze autorka, bo jest dość przyjemny, ale to tylko tyle.


Nie będę się więcej rozpisywać, bo niestety, ale ta książka mnie nie kupiła. Ja jestem na “nie”, ale to już Wasza decyzja, czy tę historię przeczytacie.

Daję jej 3/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję  Wydawnictwu MUZA.




 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...